Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Daleko stąd

Dystans całkowity:15982.03 km (w terenie 9419.79 km; 58.94%)
Czas w ruchu:1085:36
Średnia prędkość:14.69 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:363244 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:190 (98 %)
Suma kalorii:532767 kcal
Liczba aktywności:289
Średnio na aktywność:55.30 km i 3h 46m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 47.17
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:06
ze średnią: 22.46 km/h
Maksiu jechał: 61.20 km/h
temperatura: 12.0
tętno Maksa: 173 ( 88%)
tętno średnie: 128 ( 65%)
w górę: 648 m
kalorie: 1746 kcal
w towarzystwie:

Pożegnanie z Bronią

Sobota, 10 marca 2012 · dodano: 10.03.2012 | Komentarze 1

~

Wybraliśmy się dziś we czwórkę... Małgośka, Bronka, Żółty oraz, jak mawiają politycy, moja osoba.
Moja osoba była dziś kierownikiem wycieczki.



Osoba Małgośki, na ten przykład, była zastępcą kierownika.



Osoba Żółtego robiła za komisję rewizyjną.



Osoba Bronisławy była incognito.

W pewniej symbiozie jechaliśmy sobie stąd do tam, gdy nagle doszli nas szoszońsy kolarzowcy wyścigowi. Pozwoliliśmy im, by jechali z nami.





Po chwilach kilku musieliśmy zostawić ich na pastwę Losu. Losowi się spodobali oraz nie obszedł się z nimi łagodnie.

My w tym czasie pojechaliśmy się zaślubić z morzem.



Zaślubiny odbyły się w towarzystwie morskiej piany oraz były by całkiem udane, gdyby nie...Bronisława.
Z kobietami to same utrapienia są. Bronka zaczęła robić sceny, a to że ma duży tyłek, a to że siwy włos na skroni i takie tam inne arcyciekawe historyjki nam opowiadała.
Jako, że mamy dość własnych historyjek, rzekliśmy jej krótko, aby była tak uprzejma i się waliła.
Obruszyła się i powiedziała, że jeśli tak, to ona odbierze sobie życie. Własne, swoje, osobiście, czyli popełni sepuku. Śmierć zada sobie poprzez utonięcie w Adriatyku.
Cóż, będziemy ją miło wspominać kwadrans po każdym ciepłym posiłku - pomyślałem.
A Bronka co rzekła, to uczyniła...

Jako, że z domu wyniosłem, prócz innych drobiazgów, także i dobre wychowanie, to pożegnałem naszą znajomą.



Na obrazku widać moje pożegnanie z Bronią.

Gdy Bronka wyzionęła już duszę, wzruszyliśmy ramionami i pojechaliśmy sobie do góry, skąd patrzyliśmy czy zwłoki naszej znajomej gdzieś nie wypłynęły.






Niestety, truchło Bronisławy jeszcze nie wypłynęło. Szkoda, lubimy ekscytujące widoki...

W związku z tym udaliśmy się w kierunku dolnym oraz go home bak nazad.



Dzień można zaliczyć do udanych... bo tak pomiędzy nami, to średnio lubiliśmy Bronkę. Nie myła się oraz źle jej z oczu patrzyło.



Na krótkich dystansach stworzenie dwunogie zwykle potrafi wyprzedzić stworzenie czworonogie, a to z powodu czasu, jaki zajmuje czworonogowi zorientowanie się w tych wszystkich nogach.


~

w sumie...
ukręciłem: 83.70
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:09
ze średnią: 26.57 km/h
Maksiu jechał: 65.80 km/h
temperatura: 12.0
tętno Maksa: 170 ( 86%)
tętno średnie: 135 ( 68%)
w górę: 981 m
kalorie: 3098 kcal
w towarzystwie:

LoveBikes.pl

Czwartek, 8 marca 2012 · dodano: 09.03.2012 | Komentarze 5

~


Ja wszystkim wiadomo, Pan nakazał dnia trzeciego wypoczywać, pachnieć oraz zbijać bąki. W związku z tym udaliśmy się grupowo, by złożyć na ręce Pana podziękowania za tak dobry i przemyślany nakaz...



Następnie wzięliśmy udział w konkursie zorganizowanym przez tubylczą ludność. Ludność rzekła tak... Kto lubi nowy portal rowerowy LoveBikes.pl ręka do góry. Jak widać na obrazku, pierwszy zgłosiłem się ja osobiście.



Jako, że nagrodą za trud jest większy trud, wygrałem konieczność ukręcenia kilku kilometrów. Niestety, wbrew woli Pana. Proszę... nie mówcie Mu, bo gotów mnie w swym miłosierdziu ukarać okrutnie.

Ale... jako że mam w teamie przyjaciół, nie musiałem napawać się nagrodą w samotności...
Pojechaliśmy.







Jak widać, był ogień... wyprzedzaliśmy wszystko i wszystkich... kręciliśmy chwilami pod 400W...
Dojechaliśmy do wieży lanserów, w celu by się mianowicie polansować.



Lansowaliśmy się także na poziomie niższym.



Strudzeni tymi czterystoma watami oraz brylowaniem z pewną radością przyjęliśmy zaproszenie od burmistrza miasteczka, cośmy przez nie przejeżdżali. Na kawę nas zaprosił.
Ja zażyczyłem sobie dużą czarną. Mówiłem powoli, wyraźnie, w języku europejskim.
Burmistrz przekazał mą prośbę burmistrzowej... ja tymczasem udałem się poprawić makijaż.

Gdy powróciłem znienacka, mym błękitnym oczom ukazał się widok kawy dużej, czarnej...



Wspomniane wyżej moje oczy błękitne, na widok tak dużej kawy, zrobiły wielkie oczy...



W tym miejscu pragnę przekazać wyrazy rozmaite burmistrzowi, burmistrzowej oraz ich kotu także.

Odjechaliśmy zniesmaczeni z tego miasteczka, powróciliśmy w glorii oraz chwale, by tuż po kąpieli napić się kawy. Dużej.

W drodze powrotnej ścigała nas miejscowa policja ubrana w podobne do naszych stroje, ale przy prędkości 89 km/h udało nam się zgubić urwać...



Aby dzień nasz był dopełniony, tuż przed północą poszliśmy do miejsca, gdzie rezyduje Pan...
Niestety, Pan był jakby nieobecny lub już spał. W zastępstwie spotkaliśmy szamana Voodoo oraz zombie płci odmiennej. To pewnie z okazji dnia rozdawania goździków płciom odmiennym.



I tak oto leniwie, ospale, a nawet niespiesznie toczy się życie w okolicach wioski Brsec, na południu Europy.

W międzyczasie powstał zupełnie nowy, całkiem miły oraz miejscami zaskakujący portal rowerowy. Myślę, że dużym nietaktem będzie z Waszej strony, jeśli co najmniej raz dziennie tam nie pozaglądacie. Będę Was obserwował.


Szanse jedne na milion spełniają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć.

~

w sumie...
ukręciłem: 59.36
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:04
ze średnią: 19.36 km/h
Maksiu jechał: 45.50 km/h
temperatura: 12.0
tętno Maksa: 168 ( 85%)
tętno średnie: 132 ( 67%)
w górę: 1017 m
kalorie: kcal
w towarzystwie:

The niechcemisie

Środa, 7 marca 2012 · dodano: 08.03.2012 | Komentarze 2

~

Pisać chce mi się nie.
Dziś w promocji perły z lamusa, czyli film niemy.





















Rzeczywistość powróciła i starała się udawać, że ani na chwilę nie odchodziła.

~

w sumie...
ukręciłem: 90.60
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:45
ze średnią: 24.16 km/h
Maksiu jechał: 69.10 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 183 ( 93%)
tętno średnie: 148 ( 75%)
w górę: 1329 m
kalorie: kcal
w towarzystwie:

Muumi

Wtorek, 6 marca 2012 · dodano: 06.03.2012 | Komentarze 2

~

Udaliśmy się w południowe rejony kontynentu. Przyczyną udania się były obietnice kolegów, że jedziemy tam aby wypocząć.
Obawiam się, że pojmowanie wypoczywania mamy diametralnie różne...
Ja na ten przykład wypoczywam, gdy leże i pachnę.
I tak sobie wyobrażałem pobyt tutaj. Plus bezpruderyjne młode damy w strojach toples w dużymi... wachlarzami oraz napoje z małymi parasolkami.

Ale niestety... mam dziwne koleżanki i jeszcze dziwniejszych kolegów.
Nie wiem, co łykają, ale po zażyciu staja się agresywni oraz mało wyrozumiali. Upierają się także, że przejechanie prawie stu kilometrów pod wiatr i górę to jest właśnie wypoczynek.

Nie pozwoili mi realizować mojej wizji... zmusili mnie do...



Boje się ich oraz ich, nacechowanych nerwowością oraz brakiem tolerancji, reakcji. Cóż... pojechałem z nimi, niestety.



Dotarliśmy na jakieś pagórki, z których następnie zjeżdżaliśmy... nigdy tego nie skumam. Po jaką cholerę wjeżdżaliśmy?



Chyba tylko obecność mego wiernego towarzysza niedoli sprawiła, że jakoś to wszystko przeżyłem.



Najadłem się (do syta) wstydu, gdy moi kumple weszli do sklepu z gadżetami rozmaitymi i przebierali w koszyku z towarem... a to o smaku bananowym, a może truskawkowym... a może kupimy hurtem, a może wypróbujemy na miejscu...



Na tę ostatnią propozycję ochoczo przystała bezpruderyjna, średnio agresywna ekspedientka...



Siłą oraz godnością osobliwą musiałem ich z tego przybytku rozpusty wyciągać. Udało się, na szczęście. Ich lub ekspedientki.

Następnie udaliśmy się na brzeg, dość wysoki, u ujścia rzeki. Napotkaliśmy tam Małgośkę_Mówią_Mi przebraną za... no właśnie, za kogo przebrała się Małgośka?



Pierwszych czterech, którzy udzielą właściwej odpowiedzi ma prawo do zjedzenia pojutrze drugiego śniadania ze smakiem.

Korzystając z okazji zrobiłem około mnóstwo pompek, bo jakoś tak byłem znudzony tempem, w jakim ta zbieranina przypadkowych kolarzowców się poruszała.



Kilka uderzeń serca dalej napotkaliśmy samotną ławkę stojącą na uboczu. Tabliczka zamocowana na oparciu informowała, że jest to ławka geriatyków.

Moi towarzysz rzucili się siadać tam w tempie takim, jakby ławka zamierzała za chwilę zniknąć...



Po chwili, bez chwili namysłu dosiadła się do nich Małgośka...



...oraz jakaś niezidentyfikowana, tajemnicza postać...



Dzień pierwszy w tej części Europy byś udany średnio tak se... wszak mogłem leżeć i pachnieć.

A pojutrze kierownicy tej wycieczki obmyślili sobie coś takiego:



Może sami zechcą się tam udać miast ciągnąć za sobą niewinnych turystów?



Kochać piękne dzieci, to łatwe. Trudniej kochać te, które takie nie są.

~

w sumie...
ukręciłem: 3.83
km
w terenie: 3.83 km
trwało to: 00:33
ze średnią: 6.96 km/h
Maksiu jechał: 15.70 km/h
temperatura: 3.0
tętno Maksa: 182 ( 92%)
tętno średnie: 172 ( 87%)
w górę: 383 m
kalorie: 348 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

100 rzek

Niedziela, 16 października 2011 · dodano: 16.10.2011 | Komentarze 0

~

Uphill był sobie. Na Stożek. Pod górę...
Gdybym wiedział, że pod górę to bym sobie w domu został. Gdy się na miejscu awanturowałem, że nie było precyzyjnej informacji, to rzek li, iż uphill to znaczy, że pod górę właśnie.
Ja tam nie wiem...



Tak, czy siak... porażka.
Przegrałem o minetę i czterdzieści sześć sekund sekund z ghostem. Oraz ghost jechał z kontuzją kolana.
Lekko wstyd.
Za rok spróbuję się zrewanżować, ale jeśli znów będzie pod górę, to może mi się nie chcieć pojechać...


Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig


w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 01:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

The Zorro 7

Sobota, 8 października 2011 · dodano: 09.10.2011 | Komentarze 8

~

czyli
Dziękujemy Ci, Bartku

Dramat w jednym akcie.
Dedykowany, w podzięce z pamieć, Bartkowi... jednej z osób dramatu.

Osoby:

- Bartek (zwany Wielkim Orgazmatorem)
- Tajemnicza postać z pogranicza snu i jawy (ponoć siódme wcielenie Zorro)
- Piotruś Pan - wierny druh tajemniczej postaci
- Katarzyna d'Amore - czołowa zawodniczka oraz projektantka mody
- Jack Daniels (w dwóch, a w porywach nawet czerech wcieleniach)
- Niestety, ja (pierwsze wcielenie mnie)
- Wąskie grono współbiesiadników (we wcieleniach własnych)


Miejsce:

The Kielce (miejsce największych wykopalisk archeologicznych w tej części Europy)



Akcja...

W zamierzchłym, 2010 roku, Bartek był uprzejmy przegrać zakład. Dotyczył on realizacji w terminie pewnych obietnic, złożonych przez Bartka.
Wygrywającym byłem niestety ja. Przedmiotem zakładu było zeroziben lira płynu bursztynowego rodem z Tennessee.
A imię płynu owego to Jack Daniels.

Oto przegrywający, czyli Bartek:



Czas płynął, a Jack nie przypłynął... w tak zwanym międzyczasie założyłem się z Bartkiem ponownie. Nie będzie niespodzianką, gdy napiszę, że po tym zakładzie oczekiwałem przybycia braci Danielsów. Postanowiłem chwilowo się z Bartkiem nie zakładać... wszak alkoholizm nie jest moim wymarzonym celem.

Bartek zapewne był uprzejmy nie pamiętać o swoich zobowiązaniach, ale ja to rozumiem, wszak pracy ma tyle, że normalny biały człowiek już dawno popadł by w depresję, a nawet półtorej depresji. Bartek najwięcej pracy ma z usuwaniem głupich i nikomu niepotrzebnych postów na forum Bike Maratonu - jest tam administratorem. I potrafi usuwać. Twardziel.

Aż nadszedł dzień ścigu ostatecznego.
Działo się to pośród trudnych, górskich ras, a mianowicie w Kielcach. Przy okazji targów Bike Expo. Strat był w hali, myślałem, że cały ścig będzie po hali, ale niestety...
Jak zawsze, impreza była zorganizowana perfekcyjnie. Były perfekcyjne slalomy pomiędzy straganami oraz perfekcyjny pomiar czasu... ale to jakby mniej ważne.

Już zapomniałem o Bartka ze mną zakładach oraz Jackach D...
Gdy nagle na scenę wkroczyła tajemnicza postać z pogranicza snu i jawy, nazwijmy go Zorro 7.

Podobieństwo do postaci Wam skądś znanej jest przypadkowe i mylne. To jest Zorro 7 i koniec dyskusji.
Wkroczenie nie było takie zwykłe... poprzedziła go nagła, grobowa cisza, spadek temperatury ciała obecnych kobiet o około 0,12 stopnia, oraz pojawiająca się znikąd mgła.

Postać mówiła nie otwierając ust. Było trochę mrocznie, odrobinę nieswojo oraz krew mi się zmroziła. Padło pytanie czy ja to ja. Po twierdzącej odpowiedzi, że ja to ja i nikt inny, Zorro 7 wydobył z plecaka...



Atmosfera, jak ręką odjął stała się mniej mroczna, zupełnie nie straszna, a moja zmrożona krew była jak znalazł, bo organizator nie zabezpieczył lodu.
Postać tajemnicza była rzekła do nas, że te oto dwa symbole nagich mieczy, co je wydobył z plecaka przynosi w imieniu Bartka, ponieważ a mianowicie do siedziby tajemniczych postaci doszły słuchy, że Bartek, mało honorowo, nie wywiązał się...

Po tych słowach, w towarzystwie miłego towarzystwa oraz w atmosferze pojednania, miłości i wzajemnego zrozumienia, przyjęliśmy w szeroko otwarte ramiona Jacka D. razy dwa wyrażając się przy tym o Bartku wyłącznie pozytywnie... oraz hulankom i swawolom końca nie było...









W trakcie tych hulanek na scenę wkroczyła, wprost z paryskich wybiegów, czołowa kolarzystka, tancerka, dyktatorka mody... tak, to ona! Katarzyna d'Amore, by zaprezentować sukienkę ze swojej najnowszej kolekcji. Projekt nosi nazwę "Profesjonal bamdam under Mett". Publiczność była zachwycona...



Nasz gość honorowy, który przybył w imieniu Bartka, acz za sprawą tajemniczej postaci, czyli Jack Daniels... ma taką cechę, że w najmniej oczekiwanej chwili... wychodzi. Po angielsku.
Nie inaczej było i tym razem.
Postać zmarszczyła brwi, uniosła ręce... i zaczęła coś mówić w starozorrowskim narzeczu... aż ze strachu otwarłem otwór gębowy.



Zorro 7 przywołał do pomocy kolejną niezwykłą postać - Piotrusia Pana (to ten w czerwonym kubraczku). Piotruś stwierdził, że Jack rzeczywiście był uprzejmy nas opuścić.



Po chwili czarowali razem...



To była ogromna siła magii... nic nie mogło się jej oprzeć... coś trzasnęło, zabuzowało, zapachniało siarką i... zjawił się kolejny Jack w towarzystwie brata bliźniaka...



Postać rzekła, że to także w imieniu Bartka i tylko dzięki temu, że Bartek bardzo chciał, lecz zapomniał, mogły te czary zakończyć się sukcesem.

Wszystkie toasty, aż do końca wznosiliśmy za zdrowie, pomyślność oraz poprawę pamięci Bartka.

Następnie udaliśmy się na podium, wszak to sportowe było spotkanie i nagradzano tam tych, którym się to należało.
Nam należeć się musiało...



W całym tym zamieszaniu nikt nie pomyślał o Bartku, w sensie gdzie jest, co się z nim dzieje...
No... jeśli nikt nie pomyślał, to trudno, znakiem tego Bartek został jakby zapomniany...

Tak czy siak... dziękuję Ci, Bartku za wszystko, szczególnie za pamięć... to nic, że nie przyprowadziłeś Jacków D. osobiście... tajemnicza postać, zwana Zorro 7, obroniła Twój honor własną piersią.



Gdy jesteś winny, możesz odpokutować za swoje grzechy. Gdy zawiedziesz, to koniec. To jakby zatrzasnęły się przed tobą pancerne drzwi.


~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig


w sumie...
ukręciłem: 20.26
km
w terenie: 18.00 km
trwało to: 02:01
ze średnią: 10.05 km/h
Maksiu jechał: 47.70 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 183 ( 93%)
tętno średnie: 135 ( 68%)
w górę: 701 m
kalorie: 976 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Artyści i ich krwawiące dusze

Środa, 5 października 2011 · dodano: 05.10.2011 | Komentarze 10

~

Nastąpiło to, czego się skrycie obawiałem. Małgośka_Mówią_Mi dobyła broni i zamierzała mnie rozstrzelać. Nie udało się tylko dlatego, że czytałem kiedyś książkę o człowieku, co kulom się nie kłaniał oraz oglądałem w telewizorze, jak Keanu Reeves uchylał się. Od obowiązku alimentacyjnego oraz od nadlatujących kul, było o tym w filmie o podążaniu za białym rabbitem.

Ale po kolei...

Na początku drogi tej podziwialiśmy przyrody piękno...



Gdy już nasyciliśmy zmysły udaliśmy się oraz pod górę...



Tuż przed samym szczytem postanowiliśmy zaszczycić szczyt naszym szczytnym pozowaniem przypadkowo napotkanemu fotografowi. Szczytowanie oraz pozowanie, jak widać, zakończyło się niebywałym sukcesem...



Po tej szczytnej chwili, nie patrząc za siebie oraz ściskając w ręku kamyk zielony, ruszyliśmy w nieznane...



Po ujechaniu nieprawdopodobnej ilości kilometrów postanowiliśmy odpocząć oraz pokonwersować. W tonie wielce eleganckim, nie nadużywając zanadto słów powszechnie uznanych za obelżywe, obgadywaliśmy, nie szczędząc szkalowania, dalszych i bliższych znajomych.
No i co się tak gapisz? Ciebie też.



W pewnej chwili Małgośka_Mówią_Mi zadała mi pytanie. Z cyklu tych pytań, które zadają od czasu do czasu kobiety, a na które nie ma dobrej odpowiedzi.
Mianowicie zapytała mnie... Myślisz, że mam grube uda?
Cóż... dyplomatycznie odparłem, że nie potrzebuję lodówki, przecież jestem niepalący...
Być tak mogło, że odpowiedź nie przypadła Małgośce do gustu... dobyła broni i doszło do pojedynku.
Rewolwerowiec kontra pistoletowiec.
Z tym, że byłem bezbronny, ponieważ zapomniałem zabrać amunicji. Oraz pistoletu także.



Jak na wstępie wspomniałem... to znajomość literatury oraz bracia Wachowski uratowali mnie przed niechybnym pochówkiem.
Małgośka wystrzelała wszystkie naboje i ledwo mnie drasnęła.
Prosto w duszę...
Ta stróżka czystej krwi sączy się wprost z mej rannej duszy...
Oraz w promocji przestrzeliła mi skarpetkę. Błękitną. Moją ulubioną.



Po chwili zawarliśmy pokój. Małgośka obiecała nie zadawać kłopotliwych pytań, a ja obiecałem, że zjemy dziś naleśniki.

Udaliśmy się w dalszą, niełatwą drogę... przekroczyliśmy w pewnej chwili Rubikon.
No ok... Rubikonik...



Dotarliśmy do połowy drogi, usiedliśmy plecami zwróconymi w słusznym kierunku...



Po chwili do odpoczywania przyłączyli się kolejni bikerzy...
Małgośka_Mówią_Mi oraz Sufa.



Po kilku chwilach, już we czwórkę, ruszyliśmy bak w drogę powrotną. Tym razem było miło, bez strzelaniny oraz jakoś tak lekko zrobiło się nam na sercach... aż z tej lekkości unosiliśmy się. To się ponoć nazywa bikelewitacja, ale nie wiem pewny czy na pewno. Bo może, że nazywa się inaczej...



I byłby to całkiem miły koniec tej morderczej drogi do zatracenia, gdyby nie fakt, że napotkaliśmy... zwłoki.
Trafił je (te zwłoki) prawdopodobnie rykoszet, gdy Gośka do mnie strzelała...



Na szczęście okazało się, że zwłoki jeszcze żyją trochę. Przystąpiliśmy do reanimacji oraz postraszyliśmy zwłoki Jarosławem. Na takie dictum zwłoki zebrały się w sobie i ożyły. Ponoć zwłoki mają siedem wcieleń czy tak jakoś...

Tak czy siak udaliśmy się na zasłużone naleśniki polane sosem smacznym wielce, ponieważ tzacyki.


Dziś ostatni odcinek wspomnień filmowych. Tym razem kultowy, epicki, niesamowity ścig... Carpathia MTB Venture (dawniej Trans Carpathia). Tego także nie jechałem i nie wiem czy kiedykolwiek się odważę...
Ala znam kogoś, kto jechał... i zajął drugie miejsce. To nie w kij dmuchał, proszę państwa.






Uniwersytety są skarbnicami wiedzy: studenci przychodzą ze szkół przekonani, że wiedzą już prawie wszystko; po latach odchodzą pewni, że nie wiedzą praktycznie niczego. Gdzie się podziewa ta wiedza? Zostaje na uniwersytecie, gdzie jest starannie suszona i składana w magazynach.

~
Kategoria Ekipą, Daleko stąd


w sumie...
ukręciłem: 51.78
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 03:28
ze średnią: 14.94 km/h
Maksiu jechał: 57.90 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 182 ( 92%)
tętno średnie: 161 ( 82%)
w górę: 1441 m
kalorie: 2654 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Interfejs białkowy

Sobota, 17 września 2011 · dodano: 17.09.2011 | Komentarze 11

~

Ścig w Karpaczu został wykastrowany ze zjazdu Borówkową, to był ten fragment, który lubimy najmacz... ale są też tacy, którym się podobało.
Rzecz gustu, niektórzy kupują na jarmarku obrazek z cyklu "łabędzie na stawie", wieszają sobie na ścianie i są przekonani, że obcują ze sztuką...



To tyle tytułem wstępu, a teraz rzecz arcyciekawa, czyli kontynuacja akcji "W Karpaczu pierwszy sektor dla każdego".
Jak pamiętacie postanowiliśmy sprawdzić, czy system pomiaru czasu rejestruje chipy na starcie i czy czas netto to fakt, czy ściema.
W związku z tym stanęliśmy sobie w kilka osób w pierwszym sektorze.

No to poniżej dowody na to, że czas netto to ściema...


W pliku opublikowanym na stronie BM mój wynik wygląda tak:



Smsa po ścigu dostałem takiego:



A oto zapis z Garmina.
(domyślnie jest w jednostkach brytyjskich, należy kliknąć "zobacz w metryczne" w prawym, górnym rogu)

Czego to dowodzi?
Ano, że system mnie nie wyłapał, czyli nie zarejestrował mojego chipa na starcie.
Czas zarejestrowany przez Garmina to 03:28:21, a czas podany przez Datasport to 03:28:55... różnica to 34 sekundy. Powinienem startować z 3 sektora, sektory ruszały co 15 sekund, czyli... otrzymałem czas trzeciego sektora.
Smsa dostałem z wynikiem bez doliczenia kary. W wynikach kara jest wpisana, lecz nie doliczona do mojego czasu.
Co z tego wynika??
Że to nie system mnie 'ukarał'.
Nie mógł, bo mnie nie 'widział' w 1 sektorze.

Skąd więc ta kara?
No to teraz będzie śmiesznie...

Po wejściu do pierwszego sektora, stanęliśmy wraz z kolegą Marcinem grzecznie na jego końcu, tak by nie przeszkadzać ścigantom.
Pięć minut przed starem do sektora wszedł sędzia, podszedł do mnie, wywiązał się taki oto dialog:

- Kolego, nie powinieneś chyba stać w tym sektorze.
- Po czym Pan wnosi?
- Bo tak mam napisane na kartce.
- A może ja chcę dostać karę?
- Acha.

Kolega Marcin słyszał.

Czyli... zamiast systemu zadziałał interfejs białkowy.
Z racji tego, że nie kryłem się z zamiarem przetestowania systemu, organizator czujnie mnie wychwycił... szkoda, że nie system :/
A przecież na starcie były dwie maty... też czujnie.

Tyle, że na stronie z wynikami kara nadal nie jest doliczona... no to domagam się, proszę organizatora, weryfikacji tego wyniku i dopisania mi z tak zwanej ręki tych 45 minut do mojego czasu.

Rozmawiałem z człowiekiem, który ma pojęcie o systemach mierzących czas i rzekł był, że system opierający się na chipach pasywnych (a ten taki właśnie jest) nie ma szans wychwycić w takim tłumie więcej niż 30, góra 40% zawodników. Nawet gdyby rozłożyć dziesięć mat, jedna za drugą.
Dodał też, że to przestarzały system, a takie czary o których pisze organizator (że system wychwytuje ponad 90% chipów na starcie) zapewnia system chipów aktywnych. Może org pokusi się o takie rozwiązanie w przyszłym sezonie? Aby nie podtrzymywać uparcie fikcji "czasu netto".

Hmm.... i jeszcze coś.
Jeśli wydaje się Wam, że najgłówniejszy organizator zagląda na forum i zastanawia się nad tym, co czasem proponujecie, by poprawić to i owo, to jesateście w mylnym błędzie.
Otóż czas jakiś temu miała miejsce taka oto rozmowa... pomiędzy zaprzyjaźnionym z orgiem zawodnikiem, a samym orgiem...

- Maciek, czytasz co ludzie piszą na forum? Są tam czasem gotowe i niegłupie rozwiązania, tylko brać i wprowadzić w życie.
- Nie czytam, oni tam piszą jakieś głupoty.

Główny organizator rzucił na ten odcinek Bartka, który robi, co może, a że w sprawach fundamentalnych może niewiele... to jest, jak jest.
Ale są też tacy, którym się to wszystko podoba.
I bardzo dobrze.

I jeszcze taki zabawny obrazek...



~

Po ścigu, gdy opadły już emocje, jak po wielkiej bitwie kurz... w wąskim gronie wyjaśnialiśmy sobie zawiłe kwestie dotyczące sektorów startowych.





Czasami prawda pojawia się w rezultacie dodania kilku kłamstw i odjęcia ich od całości tego, co wiadomo.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 18.39
km
w terenie: 18.39 km
trwało to: 01:53
ze średnią: 9.76 km/h
Maksiu jechał: 36.70 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 182 ( 92%)
tętno średnie: 134 ( 68%)
w górę: 763 m
kalorie: 1154 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Myszerej

Środa, 7 września 2011 · dodano: 08.09.2011 | Komentarze 3

~

Po trudach Mistrzostw Wielkopolski w przechodzeniu pod torami padł pomysł, by zrelaksować się w zaprzyjaźnionych górach, oraz połączyć przyjemne z pożytecznym, czyli zawrzeć nowe znajomości.
Przebraliśmy się wiec za załogę Rudego Sto Dwa, czyli byliśmy myszerej pazerni. Tak zakamuflowani wybraliśmy jedynie słuszną ścieżkę pod górę...



...która po chwili, zdradziecko i bez ostrzeżenia przeszła samą siebie, czyli w ścieżkę ku dołowi...



Po wielu trudach, niesamowitych przygodach oraz chwili lansu...



...dotarliśmy do tajemniczej chatki w środku buszu. Chatka w środku buszu okazała się być przytulna w środku. Oraz stała na kurzej stopce.
Kelnerzyło w owej chatce niezwykłej urody dziewczę. Serwowało nam miejscowe wiktuały, niezłej jakości napitki oraz obdarzało powłóczystym uśmiechem...
Zrobiliśmy sobie z tym dziewczęciem pamiątkową fotografię. Na pamiątkę żeby mieć...

Po opuszczeniu tego wyjątkowego miejsca udaliśmy się precz na dół... zjeżdżało się jakby szybciej. Złośliwcy twierdzą, że to skutek działania śliwowicy podbeskidzkiej, ale to podłe oszczerstwo jest. Ja myślę, że po prostu z godziny na godzinę jesteśmy coraz lepsi.
Taki maks progres.

Po dotarciu na z góry upatrzone pozycje, podjęliśmy niemały trud skonsumowania sześciu naleśników. Nie będzie dla Was niespodziankę, że na tym polu także odnieśliśmy sukces.
Tych sukcesów było wczoraj zdecydowanie więcej, a nawet za dużo... niestety są one owiane tajemnicą. Odtajnienie nastąpi za dwanaście lat.

Dnia następnego wywołaliśmy fotografię ze wspomnianym wyżej dziewczęciem...



...ku naszemu przerażeniu krzesło na którym siedziała okazało się być puste. Darek, jak się pewnie domyślacie, podczas robienia tego zdjęcia, kleił tak zwaną piątkę ze wspomnianą, zjawiskową dziewczyną, co bezsprzecznie dowodzi tego, że nie ściemniam, a ona tam rzeczywiście siedziała...

Doszliśmy do jedynie słusznego wniosku... to była wampirzyca. Wampiry mają tę przypadłość, że nie widać ich w lustrze. A aparat mieliśmy lustrzany.
Przeszły nas ciarki, a mnie nawet dwa razy.



Wiara to coś, w co trudno uwierzyć.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 64.53
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:43
ze średnią: 23.75 km/h
Maksiu jechał: 49.70 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 188 ( 95%)
tętno średnie: 168 ( 85%)
w górę: 458 m
kalorie: 2628 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Kwintesencja MTB

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 06.09.2011 | Komentarze 45

~

To jakiś spisek. Zmowa obcych służb.
Zupełnie bez echa przeszło niezwykle ważne wydarzenie...
Warto zapamiętać tę datę...
Czwartego września, w Poznaniu, stolicy polskiego MTB odbył się ścig na rowerach górskich, trekingowych, przełajowych oraz szosowych także.
Organizator podszedł do tematu niezwykle nowatorsko, postawił poprzeczkę na niewiarygodnie wysokim poziomie.
Nie każdy temu podołał.
Na siódmym kilometrze tyko najtwardsi z twardych dali radę.
Wyglądało to tak:



Byłem tu i tam, na ścigach w kraju i poza, ale takiego pure MTB jeszcze nie przeżyłem.
Organizatorzy innych imprez... nie jest Wam wstyd?
Bierzcie przykład i zróbcie wszystko, by poziom Waszych imprez choć odrobinę zbliżył się do ideału, którego mieliśmy okazję doświadczyć w Poznaniu.

Teraz autopromocja oraz reklama, a po chwili wrócimy do tematu...







...po reklamie.

Opowiem Wam kilka historyjek, które miały miejsce podczas tego wiekopomnego wydarzenia, a także po jego zakończeniu. Historyjki zostały powiązane w jedną większą opowieść.


Z sektora trzeciego starowały między innymi zawodniczka A i zawodniczka B. Pierwsza ruszyła z drugiej linii w sektorze, druga z końca sektora. Na metę wpadły razem. O ćwierć koła prędzej linię mety przekroczyła zawodniczka startująca z drugiej linii w sektorze, czyli (zgodnie z zasadą czasu netto) wygrać powinna zawodniczka startująca z końca sektora. Ale... zonk. Chipy obu zawodniczek nie zostały zarejestrowane na starcie, policzono więc ten sam czas startu dla obu i zwyciężyła zawodniczka, która startowała z początku sektora. Później były protesty, świadkowie, którzy opowiadali skąd kto startował, narada sędziów i wynik został zmieniony na korzyść zawodniczki startującej z końca sektora.

Dowodzi to tego, że czas netto to mistyfikacja, gdyby system działał, to powyższa historia nie miała by miejsca, a zwyciężyła by zawodniczka, która pokonała dystans w krótszym czasie... banalnie proste.

Wyszło więc szydło z worka... czas netto to ściema. Chipy nie są rejestrowane na stracie, a organizator utrzymuje tę fikcję po to, by ludzie nie pozabijali się o 10:30 w walce o pierwsze linie w swoich sektorach.

Jaki z tego morał?
Ano taki, że każdy sobie może stanąć w dowolnym sektorze, bo czas netto to ściema.

Po dojściu do takiego wniosku napisałem na oficjalnym forum BM takiego posta:

"W związku z tym, że czas netto to fikcja (vide kilka postów w różnych wątkach poruszających tę kwestię) oraz jeszcze nikt w tym sezonie nie został ukarany za start z nie swojego sektora...
proponuję w Karpaczu wspólny start z pierwszego sektora. Ustawmy się, kto ma ochotę, w pierwszym sektorze i zobaczymy co tak zwany system na to.
Pomysł nie jest mój, rzucił ko któryś z kolegów w innym wątku - nie pamiętam nicka, a nie sprawdzę bo Bartek czujnie usunął tamtego posta. Usuwając uwiarygodnił to, że cały ten czas netto to jedna wielka ściema, chipy nie są odbijane na starcie, a zawodnicy dostają czas sektora. Czasem swojego, czasem nie."

Co uczynił organizator? Czujnie skasował tego posta.
Co uczyniłem ja? Czujnie napisałem to samo raz jeszcze.
Co uczynił organizator. Czujnie skasował tego posta.
Co uczyniłem ja?...

I tak kilka razy.

W pewnym momencie otrzymałem taką prywatną wiadomość:

"Otrzymałeś ostrzeżenie
Wysłane o: Wto Wrz 06, 2011 12:29 pm
Od: organizator_bartek
Do: yowler
Otrzymałeś ostrzeżenie od moderatora lub administratora tego forum. Powód przyznania ostrzeżenia:
Ostrzeżenie nr 2"

Rozczuliłem się do łez... i napisałem posta, który został bardzo czujnie skasowany. Oto on:


"Szanowna publiczności...

Otrzymałem od Bartka ostrzeżenie nr 2:
Trzęsę się ze strachu, co też będzie, gdy otrzymam ostrzeżenie numer trzy.
Organizator ostrzega mnie przed kimś? Przed czymś?

Oczywiście Bartek ma kupę wolnego czasu i wykorzystuje go na rozdzielanie ostrzeżeń oraz usuwanie postów, które mu się nie podobają.
Przypomnę, że za Poznań nie zostałem sklasyfikowany, ale Bartek nie ma czasu nawet na to, by odpowiedzieć na moją prośbę wysłaną mailem, by to wyjaśnić.
Jak może mieć czas na takie bzdury, skoro musi zająć się rozdawaniem ostrzeżeń.

To może ja także Ci przyznam ostrzeżenie?
Bartek, niniejszym otrzymujesz pierwsze ostrzeżenie.
Ostrzeżenie zostaje Ci przyznane za uparte usuwanie posta o fikcyjnych czasach netto."


Bo przy okazji... nie sklasyfikowano mnie w Poznaniu.
Chip działał - sprawdziłem przed startem.
Wysłałem oczywiście maila z prośba o wyjaśnienie oraz załączyłem jako dowód zapis z Garmina.
I nie mam pretensji o to, że coś tam nie zadziałało - zdarza się, to tylko maszyna, ale o to, że organizator ma to w dupie, nie ma czasu, bo ważniejsze jest przecież usuwanie postów na forum.

Jaki z tego morał? Ano taki, że w następnym sezonie z wielką przyjemnością będę sobie jeździł po trasach wytyczanych przez ekipę Grześka Golonki.
A Wy? Spokojnie możecie dalej pozwolić się dymać organizatorowi BM. Zapłacicie siedem dych za każdy start i w pakiecie startowym dostaniecie kolejną profesjonalną, niebieską chustę pod kask. Razem będziecie ich mieli już siedemnaście.

Biorąc to wszystko pod uwagę, zapraszam do wzięcia udziału w takiej oto karpackiej hecy.



Ale to, że coś jest oczywiste nie oznacza jeszcze, że jest prawdą.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM