Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

CK

Dystans całkowity:314.55 km (w terenie 273.00 km; 86.79%)
Czas w ruchu:24:28
Średnia prędkość:12.86 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:9293 m
Maks. tętno maksymalne:185 (95 %)
Maks. tętno średnie:162 (83 %)
Suma kalorii:9071 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:52.43 km i 4h 04m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 52.63
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 03:13
ze średnią: 16.36 km/h
Maksiu jechał: 61.00 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 185 ( 95%)
tętno średnie: 162 ( 83%)
w górę: 1289 m
kalorie: 1499 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Foto grafowanie

Niedziela, 16 lipca 2017 · dodano: 19.07.2017 | Komentarze 0

~



Oczywiście, że musiało być tak, iż kilka kilometrów przed końcem, deszcz spadł na mą zacną głowę. I nie tylko.
Który to już raz w tym sezonie? 


Poza tym drobnym incydentem, w Wojniczu było zacnie. Zawarłem pakt z Barbarą, co ona potrafi obrazki kolorowe czynić. Pakt podpisałem krwią własną, a nawet ostatnią. A może to Ona podpisała? Hmm... pamięć płata mi figle. Od czasu do czasu. 

Tak czy siak kontrakt został wypełniony. Stało w nim, że zdjęcia będą zawierały ogrom emocji wyrażanych przeze mnie, jako kolarzystę, a Barbara poczyni owe zakontraktowane zdjęcia od pasa w dół oraz od tyłu. 

I wiecie co? 
Nieczęsto miewam do czynienia z profesjonalistami... obecnie każdy, kto kupi sobie sprzęt, a na feju po imieniu i nazwisku dopisze 'photograpy' uważa się za zawodowca. A gdy takiemu zawodowcowi spojrzycie przez ramię, to w body za kilka tysięcy szelestów ma włączony tryb 'auto'. Pewnie można by mu unieruchomić ten przełącznik kropelką i by się nie zorientował. Taki czas nastał. Czas zawodowców.



Do dziś opowiadałem wszem i wobec, że w Polsce jest BikeLife potem długo długo nic, a potem nic. Teraz, w panteonie moich gwiazd fotografii, jest także Barbara. Chapeau bas.

Po ścigu w Wojniczu, w doskonałym już humorze, skierowaliśmy swe kroki ku włościom Pani Krystyny.
Powitały nas panikrystynowe koty, acz okazało się, że to nie wszystkie, bo niektóre chadzają własnymi drogami i akurat były na owym chadzaniu. 



Mógłbym długo oraz bez cenzury opisywać to, co działo się, a także do białego rana, ale nie zrobię Pani Krystynie takiego afrontu... gdybym opisał ze szczegółem lub trzema tamtą noc, to wszyscy byście tego pożądali doświadczyć. A Ruda mogłaby nie zdzierżyć Waszych zachcianek... i musiałby każdego dnia zrzucać hurtem ze schodów nadwyżkę domokrążców. 
Zatem nie pozostaje Wam nic innego, jak tylko popaść w czarną rozpacz z zazdrości oraz mieć nadzieję, że może kiedyś doświadczycie takiego party w Tarnowie. 



Jeszcze drobiazg... jak pewnie wiecie około mnóstwo lat temu ego została wydana "Biblia kolarza górskiego". W kilka miesięcy później na rynku ukazała się pozycja "Savoir-vivre kolarzysty górskiego".  Stoi tam, na dwunastej stronie, że klamki (jeśli już musimy), ciśniemy nie wskazującym, nie dwoma lecz tylko i wyłącznie fakulcem.
Jeśli zobaczę, że ktoś czyni wbrew tej oczywistości to hmm... szydera nie wybiera.

~
Kategoria CK, Daleko stąd, Ekipą, Ścig


w sumie...
ukręciłem: 53.17
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 05:08
ze średnią: 10.36 km/h
Maksiu jechał: 55.00 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 185 ( 95%)
tętno średnie: 159 ( 82%)
w górę: 2277 m
kalorie: 2117 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

skradzionerowery.com

Sobota, 27 maja 2017 · dodano: 29.05.2017 | Komentarze 0

~




Delektując się pościgowym, kluszkowskim posiłkiem, pomiędzy chleba z keczupem kęsem, a muzyki znakomitej nutą, usłyszałem rozmowę przy stoliku obok, jakoby w trakcie zawodów napadnięto jakiś zawodników i wyszarpano spod nich rowery.





Wielce to skandaliczne, pomyślałem, zachowanie. Zniesmaczony oraz zdenerwowany takim przebiegiem wydarzeń, wracając do domu, do dużego pokoju, wydumałem, że nie mogę tego tak zostawić i że powinienem przeprowadzić śledztwo. 
Tak też uczyniłem.

Posiadam zaprzyjaźnionego portiera w Centralnej Beczce Śmiechu, zwanej dla niepoznaki CBŚ, a także znam panią, która dba o porządek w siedzibie CIA, a której kuzyna syna żony sąsiadka pracuje w NASA i ma bezpośredni dostęp do tajnych zdjęć satelitarnych. Uruchomiłem rzeczone kontakty, tu i tam zapłaciłem kilka szelestów i...



Tak... mam dowody obrazkowe, wskazujące na sprawców zaginięcia rowerów. 
You're welcome, już nie musicie dzwonić do Rutkowskiego.



Poza tą hecą, to w Kluszkach był ścig.
Plotka mówi, że było kilka zmarszczek do podjechania. Mogłem nie zauważyć... byłem zajęty myśleniem o sensie egzystencji oraz wciąż o tym, że ludzie to chuje są, a także zafrapowany mocno z drugiego powodu, gdyż albowiem zabezpieczałem skutecznie przejazd pani ubranej na czarno, o której popołudniową porą mówili, a także przez mikrofon, że jest dobra, bo wygrała.
Tak być mogło, acz na swe piękne, błękitne oczy nie widziałem, bo ponieważ w czasie, gdy ogłaszali tę hecę, szukałem pudru, by poprawić makijaż.



Zabezpieczałem ów przejazd w sposób bardzo dla rzeczonej ścigantki bezpieczny, bo kilkaset metrów za tylnym kołem Canyona, co go dosiadała.
Zamierzam zrobić licencję, by świadczyć na ścigach usługi zabezpieczające za niewielki pieniądz. Chętni mogą wysyłać krótkie wiadomości tekstowe o treści "Unimil" na nr 89012.

~
Kategoria CK, Daleko stąd, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 53.54
km
w terenie: 47.00 km
trwało to: 05:19
ze średnią: 10.07 km/h
Maksiu jechał: 54.00 km/h
temperatura: 9.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 155 ( 80%)
w górę: 2284 m
kalorie: 2027 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Dżdżownice

Niedziela, 15 maja 2016 · dodano: 18.05.2016 | Komentarze 3

~



Kilka metrów pod górę w Kluszkach było. Odrobina podmokłego gruntu także... no jakaś trudność na MTB być przecież powinna.
Niektórzy twierdzili, że była to edycja godna legendarnych maratonów GG, inni zaś że niekoniecznie. No nie wiem pewny... ale ja to mało się znam, więc musi mieli rację, w sensie ci niektórzy albo inni...



Kręciło się nie tak znowu źle... do ostatniej zmarszczki. Tam umarłem... wyprzedzały mnie dżdżownice, które wyszły ze swoimi małymi na niedzielny spacer. 
Jakoś tak, siłą woli dotarłem do kreski, ale szału nie ma. I chwalić się też za bardzo czym nie ma.
Zatem z pewną dozą wstydu wypiję sobie wieczorną herbatę oraz bez cukru, a jutro, na śniadanie zjem jogurt.
Za dni kilka Beskidy MTB Trophy... mam nadzieję, że nie mają tam dżdżownic.


~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, CK


w sumie...
ukręciłem: 48.48
km
w terenie: 46.00 km
trwało to: 04:29
ze średnią: 10.81 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 1947 m
kalorie: kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Trzy liderki

Sobota, 19 września 2015 · dodano: 21.09.2015 | Komentarze 5

~

Różne, tego weekendu, dziwne rzeczy się wydarzyły... także bardzo różne, przy okazji tych wydarzeń, zdjęcia wykonano. Niestety, większość wydarzeń musi pozostać okryta mrokiem tajemniczej tajemniczości, zdjęcia natomiast zostały podarte, spalone, a szczątki utopione. 

Udało mi się uratować tylko kilka, ale są one niczym czubek góry lodowej i nie do końca oddają atmosferę tych dwóch wyjątkowych dni...



Początek był wielokolorowy, by nie rzec, że multikulturowy, wielobarwny oraz z akcentami międzynarodowymi. Bo ponieważ akcja działa się w Wierchomli, na finałowej edycji Cyklokarpat, na starcie stanęli, poza rodakami, także Czesi, Słowacy oraz Wyra.
Sam przebieg ścigu okrywa, nie mniej tajemnicza od tajemniczej tajemnicy, mgła.
Z owej mgły, co kilka minet, wyłaniały się dziwne postacie... nosorożec bez nosa, gajowy Marucha, Santa Święty Klaus Mikołaj, komornik sądu rejonowego, mało agresywne zombie... a także, od czasu do czasu, jakaś postać na rowerze.





W tej mgle znakomicie poruszał się przypadek. A nawet chodził po ludziach i czynił im zło oraz niedobro. Łamał w sposób bezczelny ludkom przerzutki, ramy, obojczyki a także kariery.






Mi na ten przykład złamał łańcuch, ale byłem sprytny i go sobie odłamałem, po czym udałem się w dalszą podróż. Wyrze natomiast, wspomniany przypadek, złamał charakter.


Nie dość, że kazał mu zaciekle walczyć o każdą sekundę na trasie, co wysysło z Wyry wszystkie siły i 12% trzewi, to jeszcze na dodatek nakazał mu przyjąć z tej okazji nagrodę...  co jak widać nie przyszło Mu aż tak bezboleśnie.


- Jak masz na imię?
- Ja jestem Wyra.
- Jakie chcesz pytanie?
- Łatwe.
- Co potocznie nazywamy wyrem?
- Noo... mnie!
- Brawo, wygrałeś tshirta!



Nagle... Iza popadła w nostalgię oraz głębokie zamyślenie...


Po kilku chwilach rzekła, że wymyśliła. Pomysł był taki, abyśmy przeszli do części coraz mniej oficjalnych, co też uczyniliśmy bez niepotrzebnej zwłoki (zwłok także, bo ponieważ zwłoki nieszczególnie pachną).





Następnie wygraliśmy, a także w cuglach, konkurs na najseksowniejsze czy liderki zwane w środowisku kolarzystów hostesoma...





Jak widać, nasze czy liderki w składach dwuosobowych zawarły także bliską, bo prawie doustną, znajomość z czołowym kolarzowiczem tego cyklu. Już poza podium wymienili się numerami telefonów i stringami.


Pod koniec tego pełnego emocji dnia, w posiadłości pani Rudej Krystyny byliśmy przeprowadziliśmy nabór do teamu na sezon 2016. Pragnę przedstawić, jako pierwszy, dwie nowe twarze w naszej drużynie. Ich imiona owiewa tymczasem wierchomlska mgła, ale już niebawem ogłosimy urbi et orbi tę wspaniałą nowinę.



Ponoć tajemnicza postać w weneckiej masce oraz nie mniej tajemnicza postać z pewnymi brakami anatomicznymi zamierzają wystartować w mistrzostwach świata tandemów napędzanych siłą woli... 

Hmm... sezon, co może być pewnym zaskoczeniem, chyli się ku końcowi. Jeszcze jeden ścig innego cyklu i rozpocznie się morderczy okres zakończeń sezonu.
Tymczasem pragnę Wam rzec, że gdybyście byli zmęczeni wszechobecnym tłokiem panującym na BM, to Cyklokarpaty warte są tego, byście w 2016 roku o nich pomyśleli. Trasy, orgazamacja, kultura na trasie, hostessy, bufety i co tam jeszcze sobie nie wydumacie... to wszystko się zgadza i właściwie to nie ma do czego się przypierdolić.


Taka sytuacja... na trasie ofcoś.
Jadę bez liczydełka, bo starość nakazała mi go zapomnieć zabrać z hom... w pewnym momencie ludek jakiś pyta mnie, który kilometr (także był bezlicznikowy). Mówię, że nie wiem, bo też jadę bez. 
Na co dziewczę jadące obok mówi "Ja mam licznik, ale się nie znam".


"Bo Gomola Trans Airco, to nie tylko team. To także stan umysłu"... by Paulina.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, CK


w sumie...
ukręciłem: 46.33
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:05
ze średnią: 22.24 km/h
Maksiu jechał: 35.70 km/h
temperatura: 16.5
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 166 m
kalorie: 846 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Wstyd i hańba

Poniedziałek, 18 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 1

~

Był ścig w Kluszkach. Mocno oczekiwany, to miało być pierwsze górskie ściganie w tym sezonie. 
Nawet się trochę jarałem tymi Kluszkami. 
I co?
Się wstydu tylko najadłem oraz hańby. Za się oraz za Was... a sami wiecie jak smakuje hańba, szczególnie, gdy ją łykam za Was, bez popijania.
Było tak...
Pożądałem nabyć w miejscowym sklepie karty. Takie do gry w wersji coby w tali było 52 karty. Były tylko takie co miały w talii 24... ale Pani rzekła, że przecież mogę kupić dwie talie. Gópja pipa... liczyć nie umie.

A potem był już świt, czyli ściganie czas napocząć.

W sektorze los się do mnie uśmiechał... skąd mogłem wiedzieć, że to uśmiech szyderczy, a nawet złowieszczy? 
Odwzajemniłem, conie?



Po wystarcie miałem życiówkę - kręciłem w takim tempie, że aparaty fotoreporterów zatrudnionych przez największe sportowe magazyny... nie dawały rady. To jedyne zdjęcie z trasy, potem jechałem już tylko szybciej...



Dotarłem do mety... no tak mi się przynajmniej wydawało. Wprawdzie pojawiła się ona dość szybko... no ale ja też jechałem szybko. 
Zwyciężyłem raczej. Trasa ścigu prezentuje się tak...



To, że akurat spsóła mi się śrubka i odlatała manetka, to nic całkiem... gdybym nie był przekonany, że to meta, to przecież jechałbym dalej.



Niestety, okazało się iż musiałem się nieznacznie pomylić, bo jakoś na podiuma nikt mnie nie wołał...
Wstyd, niedopatrzenie i duży błąd.

Ale to nie koniec, wszak było kilka takich momentów na trasie, że szok i niedowierzanie.
Na ten przykład Paulina zatrudniła sobie bodygarda. Tylko po co takiego? Mówią, że to brak Jożina z Bażin.



Pomyślałem, że to koniec tych ekscesów... ale to było tylko preludium.

Największy eksces, jak się po chwili okazało, perfidnie się na nas zaczaił...
Na mecie.
Na tej prawdziwej. 

Oto Pani Krystyna podczas finiszu.



Jak widać, trybuny oszalały... przez tłum przewalała się meksykańska fala, dziewczęta w toplesach piszczały, chłopcy - także bez odzienia - piszczeli, acz nie tak piskliwie. No jednym słowem początek i koniec świata. Doping dla Pani Krystyny był z rodzaju tych, o których zapomnieć nie sposób.

I nagle...



...zza węgła oraz znienacka pojawiła się jakaś kosmitka, dla niepoznaki przebrana za Izę. Wyprzedziła Panią Krystynę, odbierając Jej puchar przechodni prezesa, a nam tym samym pierwsze miejsce w klasyfikacji drużynowej. 
Złożyliśmy oficjalny protest, a jeśli będzie trzeba, to napiszemy do Strasburga, albo nawet do Strasburgera, gdy zajdzie taka konieczność.

To oczywiście nie koniec...
Darek W. (ksywa Wierzba) dopingował nas na trasie, podawał bidony oraz misie haribo. Ale do czasu... jakiś zły człowiek, na jednym z podjazdów włożył mu kija. 
W sensie, że pomiędzy szprychy.
Oto jedno z ostatnich zdjęć Wierzby w całości.



Kolejne są tak szokujące, że nie mam odwagi ich tutaj zamieścić. Tak czy siak na wypisie ze szpitala Wierzba ma napisane: BM Wałbrzych nie, Trophy nie, do kina nie, podwieczorek nie. Dobrze, że o seksie nic Mu nie napisali...
Kolejny skandal, to podstępny atak na Wyrę...
Wyra, jako czołowy kolarzysta jechał w czubie, na kole ścigantom z JBG2. Plan był chytry... miał zaatakować na ostatnim podjeździe. 
Realizowany był w każdym calu... do chwili, gdy ktoś podał Wyrze ciasteczko...



Nie wiadomo czym było nafaszerowane, ale Wyra przyjechał na metę po zmierzchu. Oraz wielce zadowolony, podniecony oraz wymawiający słowa powszechnie uznane za pozaparlamentarne.
I to jest hańba.

Twarz teamu uratował Mietek, który sobie tylko znanym sposobem wjechał na pierwszy platz w klasyfikacji międzygalaktycznej...



I tak mniej oraz więcej wyglądał mój a nawet nasz start w Kluszkach, czyli...
Wstyd i hańba.
Honor i ojczyzna
Wolny Tybet.
Flip i Flap.
Uwolnić orkę.
Sorry Polsko.
Szok i niedowierzanie.

ps
Hmm... gdy dnia następnego otwarliśmy pudełko z kartami, to okazało się, że jest ich tam pięćdziesiąt dwie.

ps cwaj
Danka, tak jest OK?

~
 
Kategoria Wokół Gliwic, Samotnie, CK


w sumie...
ukręciłem: 60.40
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 04:14
ze średnią: 14.27 km/h
Maksiu jechał: 58.30 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 183 ( 94%)
tętno średnie: 152 ( 78%)
w górę: 1330 m
kalorie: 2582 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Północ poetów

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 10.09.2014 | Komentarze 5

~

Cyklokarpaty.
To tutaj mieliśmy poczynić gomolową masę krytyczną, a może nawet krytykancką, hónołs... miała ta heca mieć miejsce jakoś tak wiosną, w Wojniczu. Niestety, gdy bozia się dowiedziała o naszych zamiarach, to zesłała potopa na Wojnicza. Ponoć jakiś kolo zbudował nawet arkę na wzór tej opisanej w zbiorze baśni pod tytułem biblia, ale nie doczytał - nieuk jeden, żeby nie zabierać na pokład korników. No i się ta wojnicka arka utopiła. Dochodzenie prowadzi Antoni M.
Na takie dictum zareagowaliśmy tworząc tajny plan najazdu na Duklę, gdzie odbywała się finałowa edycja tego cyklu. Plan był tajny z powodu, aby się bozia nie dowiedziała o naszych zamiarach i kolejny raz jakiegoś numeru nam nie wywinęła. Tajność tej zmowy polegała na tym, że każdy z nas znał tylko kawałek planu, tak by w razie pojmania i przesłuchania nie zdradził wszystkich szczegółów. Tylko trzy osoby w teamie dostały cały plan na piśmie, w zalakowanej kopercie, na której było napisane "przed przeczytaniem spalić". Wszyscy zastosowali się do instrukcji.

O konieczności wyjazdu zawodnicy zostali poinformowani w dniu zawodów około 04:45 - do każdego została wysłana zaszyfrowana krótka wiadomość tekstowa. Jako, że instrukcja bezpieczeństwa nakazuje mieć wyłączony telefon od 21:54 do 06:12 to tajemnica została dochowana po raz drugi.



Punktualnie oraz w ustalonym potajemnie miejscu stawiliśmy się mocno licznie. Niestety, ktoś potajemnie oraz z ukrycia zrobił nam zdjęcie grupowe. Tym samym powodzenie akcji zostało mocno zagrożone. 
Interweniowały służby niespecjalne i jakoś to odkręciły... mogliśmy wystartować. 

Około jedenaście minet po starcie usłyszałem tajemniczy głos. Głos nakazał mi jechać all ścig z pewną zawodniczką. W sensie, że ponoć ma ona mieć jakieś tajne wiadomości i podczas ścigu mi je wyjawi. No ale... z którą? Pytam barana, ale głos ma mnie w dupie - milczy, pewnie to kobiecy głos i wydumał, że mam się domyślić. No to domyśliłem się takiej jednej pacjentki, co to miała kształtne i jędrne poślady oraz spodenki z lekko zużytej już lajkry, prześwitującej w sensie. Towarzyszyłem jej przez jakiś czas, oczywiście w sposób dla niej niezauważalny, bo od tyłu.



Ale głos mnie opierdolył i rzekł, żebym sobie takie domyślanie wsadził i że to nie ta kolarzystka jest. Odmówiłem wsadzania, bo jestem tam ciasny, ponieważ nie rozepchany.
Po niełatwych negocjacjach głos ujawnił numer zawodniczki, co ją mam pilnować. Przekazał mi go w formie złożonego działania matematycznego oraz oczywiście używając cyfr rzymskich. Już po godzinie jakoś dałem radę to rozkminić, ale z tych nerwów urwałem łańcuch. 



Po go spięciu zacząłem dochodzić. W sensie Izę, bo to Ona - jak się okazało -  była celem. W końcu doszedłem, Iza jeszcze nie. Od tej chwili, aż do końca jechaliśmy razem. Iza rzeczywiście przekazała mi wspomniane tajne informacje. Przekazywała kodem, czasem je wyśpiewując, innym zaś razem deklamując. Odnoszę nieodparte wrażenie, że okoliczne zwierzęta leśne preferowały recytację... podczas śpiewu opuszczały swe domostwa i z obłędem w oczach rzucały się pod przejeżdżające pociągi. Pod specjalnym nadzorem, ma się rozumieć.



W takiej oto miłej i przyjacielskiej atmosferze oraz w Nas Troje (bo dołączył do nas Roman - szpieg z krainy dreszczowców) dotarliśmy do mety. 
Rzec można, że bozia została przez nas wyprowadzona w pole. I niech tam zostanie po wsze czasy. Najwyżej w promieniu kilku metrów nic nie urośnie.

Na widok naszej trójki niektórzy reagowali dużym zdziwieniem, by nie rzec, że panikom.



Ci, którzy popierali nasze działania, w ramach radości z naszego sukcesu, udali się byli na podjóma. 



Jeszcze inni odpalili race oraz szampanskoje... za co UEFA oczywiście nałoży na nich dotkliwą karę finansową. 



Przez cały czas nasze działania były obserwowane przez podejrzanego obserwatora, który nie ujawnił twarzy...



W nagrodę za dobrze wypełnioną misję otrzymałem od Izy buffa, co Ona wygrała go, zajmując zaszczytne miejsce w klasyfikacji za  sezon w całości.
Zaprezentowałem, na specjalne życzenie Pani Jadzi, kilka możliwych zastosowań owego kawałka magicznego materiału, buffem przezywanego.
















Droga powrotna do bak hom zajęła nam wiele godzin, o wiele więcej niż powinna oraz jechaliśmy w co najmniej dziwnych pozycjach... jest taka teoria, że wpadliśmy w jakieś zawirowanie czasoprzestrzenne, a bozia maczała w tym swoje brudne paluchy... umm.



Bardzo lubię tę akurat dyscyplinę sportu. Uprawiać.

 ~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, CK