Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Bez kół

Dystans całkowity:8.47 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:00:55
Średnia prędkość:9.24 km/h
Maksymalna prędkość:21.60 km/h
Suma podjazdów:180 m
Maks. tętno maksymalne:158 (81 %)
Maks. tętno średnie:129 (66 %)
Suma kalorii:359 kcal
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:8.47 km i 0h 55m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 0.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
ze średnią: km/h
Maksiu jechał: km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy:
w towarzystwie:

Frankie

Środa, 1 stycznia 2014 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 7


~



Miałem wówczas trzydzieści kilka lat, to było chyba na przełomie wieków. Poznałem ją przypadkiem, lubiła Tori i gdy mówiłem do niej Frankie. Była młodziutka, ale miała w sobie coś, co kazało mi na chwilę zatrzymać się i spojrzeć na nią inaczej niż na resztę świata. Dziwna to była znajomość, oparta na gwałtach słownych, na ciągłej grze, wojnie wręcz. Prowokowałem ją, czasem odpychałem, by po chwili miękko przytulić. Mówiła, bym był jej nauczycielem, po czym ona mnie uczyła. Nigdy nie została moją kochanką, choć nasz seks często przekraczał granice perwersji. Miała świadomość, że manipuluje nią i godziła się na to. A może to ona mną manipulowała? Były chwile, gdy wszystko się zacierało.

Chciałem stworzyć ją od nowa, ulepić ją taką, jakiej musiałbym się bać. Złą, bezkompromisową, biorącą życie garściami i nie dającą nic w zamian. Potwór? Bestia? Nie, po prostu kobieta, przez duże k. Czy zdawałem sobie sprawę ztego, że skrzywdziłbym ją, gdyby mi się udało? Jasne, że tak.
Udało się mi się, ale o tym dowiedziałem się teraz, mając sześćdziesiąt kilka lat.
Były chwile, gdy patrzyła na mnie dziwnie... spalaliśmy się, ale coś kurewsko mocnego i nienazwanego pchało nas do takiej gry. Kiedyś powiedziała, że celem tej wojny nie jest wyłonienie zwycięzcy. Miłość, taka dziwna przypadłość, to walka o to, kto pierwszy wyliże się z ran i będzie miał siłę, by iść dalej. Miała w sobie ogrom sztuki, już nie młodzieńczy bunt, bardziej dojrzałą pewność siebie. Wszystko to trwało rok, a może kilka miesięcy dłużej. Pewnego dnia powiedziała, że wyjeżdża.
Zniknęła tak samo niespodziewanie, jak się pojawiła. Nie szukałem jej.

Odnalazła mnie po latach,  pewnego dnia zadzwoniła. Jej głos... okazało się, że emocje mają dar zmartwychwstawania. Powiedziała, gdzie jest i że czeka. Pojechałem. Jej oczy. Cudne, tak cudne jak wtedy, gdy widziałem je po raz ostatni... miała wtedy dwadzieścia cztery lata i dziewczęce kucyki.
– Widzę, że życie cię zmęczyło – powiedziała. Nie było żadnych słów powitania, pytań z cyklu, co słychać...
– Odrobinkę. Lśnisz, Frankie – przesunąłem swą starczą dłoń po jej policzku.
– Zawsze lubiłam, gdy mnie dotykałeś. Nie mamy wiele czasu, za dwie godziny mam samolot. Mogłam przez telefon, ale chciałam Cię zobaczyć. 
– Cóż cie skłoniło?
– Chciałam ci podziękować. Nasze kilka miesięcy. Wiesz... nigdy nie miałam męża. Żony także nie. Nie mam dzieci, wnucząt... i tego wszystkiego, co ponoć określa człowieka.
– I za to chcesz mi dziękować? – zdziwiłem się.
– Umm... dzięki tobie przeżyłam najpiękniejsze życie z możliwych, ty nauczyłeś mnie jak brać i nie oglądać się za siebie. Jaki jest damski odpowiednik skurwysyna? Nigdy na to nie wpadłam, ale taka byłam i jestem. Brałam co chciałam, kogo chciałam i bawiłam się. Wiesz, że moje koleżanki z młodości wyglądają dziś jak stare gospodynie domowe, bawią wnuki i patrzą na łzawe seriale w telewizji? Wiesz, że gdyby nie ty, ja pewnie byłabym taka sama. Nie jestem. Miałam wielu kochanków, kochanek... szaleli za mną, obiecywali cały świat, płakali i skamleli. A ja żyłam swoim rytmem. Swoim i twoim, takim rytmem, który wplotłeś we mnie. Dlaczego ci to mówię? Mój czas dobiega końca. Nie rób scen, nie ma potrzeby, nie płacz. Ja nie żałuję, przeżyłam swoje dni, tygodnie, miesiące i lata w taki sposób, że kilka innych żywotów nie byłoby nawet połową mojego – mówiła to spokojnie, z uśmiechem i zadowoleniem – Jestem tu, bo chciałam byś wiedział. 

Wstała i pocałowała mnie w usta... przeszedł mnie dreszcz, jak wówczas gdy całowałem ją po raz pierwszy.
– Zapomniałabym, to dla ciebie – podała mi dużą, szarą kopertę. – Żegnaj.
– Umm...  – odparłem i odprowadziłem ją wzrokiem.
Dopiłem kawę, zapaliłem papierosa... w środku była pożółkła kartka papieru. Trzydzieści lat temu poprosiłem ją, by narysowała dla mnie swe piersi. Powiedziała, że narysuje... i jakimś dziwnym zrządzeniem losu nigdy mi tego rysunku nie pokazała. Jej małe, dziewczęce piersi ze sterczącymi sutkami.
Przymknąłem oczy i pozwoliłem, by wspomnienia przejęły kontrolę nad moim umysłem.

~


~

Są kobiety, o których inne kobiety mówią dziwka, a w mniej eleganckich środowiskach, kurwa. Te kobiety są interesujące, a nawet intrygujące. Oczywiście te nazywane, bo te nazywające chodzą co niedziela do kościoła, pod nieobecność swego faceta dają, po ciemku i pod kołdrą, dupy sąsiadowi. Są ubogie bardzo – tak duchem jak i przeciętnością swego ciała – więc interesujące być nie mogą.
Tak, kobiety nielubiane przez inne kobiety są tym, o czym czasem pozwalam sobie pomarzyć. A czasem sięgnąć, dotknąć i poczuć ich smak.
Boisz się?


~



w sumie...
ukręciłem: 0.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
ze średnią: km/h
Maksiu jechał: km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy:
w towarzystwie:

Nie mówcie Majkelowi

Sobota, 28 grudnia 2013 · dodano: 28.12.2013 | Komentarze 7

~

W 1989 roku, czyli około sto lat temu, La Toya Jackson miała swoją pierwszą sesję dla Playboya. Obrazki z owej sesji ujrzały światło dzienne (niektórzy twierdzą, że popołudniowe), na okładce La Toya przykłada palec do ust, a cała sesja ma taki jakby motyw przewodni... Nie mówcie Michaelowii

Z La Toyą czas nie obszedł się zbyt łaskawie, więc dziś jesteśmy mocno sobie podobni. Oboje moglibyśmy wystąpić w rozbieranych sesjach i w obu przypadkach publiczność, po ujrzeniu naszych cudnych ciał, uciekała by w panice oraz tratując wszystko na swej drodze.

Lekarz, który niedawno mnie serwisował, na pytanie o kręceni, odrzekł, że około trzy miesiące. Myślę,że powiedział to trochę na wyrost oraz na wszelki przypadek... rozsądek podpowiada dwa miesiące. Tyle, że zapomniałem zapytać, czy dwa miesiące od serwisu, czy dwa miesiące od wspomnianej rozmowy, która miała miejsce dziesięć dni temu. Jako, że wszelkie wątpliwości powinno się rozpatrywać ma korzyść oskarżonego, to umówmy się, że miał na myśli dwa miesiące od remontu.

Czyli już niedługo. A jeśli niedługo, to przecież musiałem się jakoś przymierzyć.

Nie mówcie nic lekarzowi...

Nie żebym tam od razu robił bazę, ot kilkanaście, no może dziesiąt minet... podobało miś miś. Powróciwszy w euforii oraz skowronkach udałem się na strych, by zrobić tam porządki. Oto, co wygrzebałem...

Jak widać, od małego (choć teraz też nie jestem przesadnie duży) trzymałem stylówkę z lekkim skrętem w stronę hipsterstwa. Zachodzę w głowę i nie tylko ja... jak z takiego niewiniątka mógł wyrosnąć taki antychryst. Moim zdaniem to nie ponoszę winy, po prostu diabeu mnie opętał i w związku z powyższym pożądam pomocy. Pomoc może mieć powłokę cielesną jak La Toya z czasów wspomnianej sesji.

I wybaczcie, że nie złożyłem Wam życzeń świątecznych oraz nie przysłałem wierszyka z debilnym wierszykiem o gwiazdce, aniołku i lasce pana. Pozwólcie, że to faux pas zrekompensuję utworem muzycznym zwanym piosenką, który oczywiście jest w podniosłej, świątecznej atmosferze.

Oraz Hepi Njó Jork.

~

~


Jesteśmy tak różni. Tak inne są nasze światy, potrzeby i łaknienia.
Łączy nas jedno. Nie mamy marzeń.

I jeszcze coś… nie mamy marzeń.


~



w sumie...
ukręciłem: 0.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
ze średnią: km/h
Maksiu jechał: km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy:
w towarzystwie:

The Satanist

Czwartek, 19 grudnia 2013 · dodano: 19.12.2013 | Komentarze 13

~
Ostatnimi dniami bywało zabawnie, a nawet rozrywkowo. W sobotę, po raz kolejny odbyło się zakończenie sezonu. Moja osobista on troba wystosowała ostre żądanie zakończenia zakończeń sezonu w tym sezonie...
Było zabawnie, poszliśmy oczywiście na miasto, a zakończyliśmy już o piątej rano na klatce schodowej u Darka W. Litościwi sąsiedzi przynieśli nam jedzenie.
Szczególne wydarzenia z tamtego wieczora, w mocno obiektywne słowa ubrała Pani Iza.
Prócz zakończeń, dzieją się także inne ekscytujące hece. Na ten przykład pogoda pokazuje mi faka. byłem wczoraj u Pan lekarz, co on mi robił remont i dowiedziałem się, że mam implanta biowchłanialnego, cokolwiek to znaczy... być tak może się wydarzyć, że on mnie wchłonie, a może nie. Zobaczymy.
Dowiedziałem się także, że powinienem sobie odpuścić kręcenie na jakieś trzy miesiące. Dobrze, że doktor pan miał na myśli kręcenie włosów, a nie na ten przykład na biku. W związku z tym wyrzuciłem lokówkę i poszedłem do Pjóra. Pomachałem trochę tymi oto rencoma, ale coś mi podpowiada, że będę musiał już całkiem niedługo namówić się z Tomkiem Howkiem na małe tête-à-tête, któren to Tomek mocno za moi tęskni. Raczej.

Umawiam się też kilka razy w tygodniu z Czarną. Na randki. Ale jakieś takie są nużące, wciąż chodzimy w jedno i to samo miejsce. Usiłuję Ją namówić na spacer wzdłuż rzeki oraz potrzymalibyśmy się za ręce alboco...
Ale twarda jest, nie daje się ó wieść.



Jak stary, pogański zwyczaj nakazuje, przytargałem do domu drzewo. Kotom się podoba.
Jakiś czas temu, rozpoczynając przygotowania do Sudety MTB Czelendż, ogłosiłem zapotrzebowanie na bezpruderyjną partnerkę. Wciąż napływają zgłoszenia...



I będę się żarliwie modlił, by Wam do tych pustych łbów nie przyszło już niedługo iść na miasto i rzucać szelesty do puszek tfu owsiakowych. Bo ponieważ, jak powszechnie wiadomo...

Na zakończenie tego pisania o niczym, oraz w wielce świątecznym nastroju, zanućmy razem Lulajże Jezónjó, umm?
Czy, cztery...
~

~


Ja robię swoje i ty robisz swoje. Nie jestem na świecie po to, żeby spełniać twoje oczekiwania, a ty nie masz obowiązku spełniania moich.
Ty jesteś ty, a ja jestem ja.
Jeśli się spotkamy – to wspaniale, jeśli nie – to trudno.

~
Kategoria Bez kół


w sumie...
ukręciłem: 0.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
ze średnią: km/h
Maksiu jechał: km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy:
w towarzystwie:

Matt

Piątek, 6 grudnia 2013 · dodano: 06.12.2013 | Komentarze 5

~

Iron Bike.
Legenda.

~


~

Matt Page.
Także.

Kule mnie już nie lubią. Nie będę się narzucał.



Na początku było nic, które wybuchło.

~
Kategoria Bez kół


w sumie...
ukręciłem: 0.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
ze średnią: km/h
Maksiu jechał: km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy:
w towarzystwie:

SSSR

Piątek, 29 listopada 2013 · dodano: 29.11.2013 | Komentarze 7

~

Pewnie wiecie, bo było kiedyś o tym w telewizorze... jakiś czas temu ego zrodził się taki odłam GTA, co się on nazywa SSSŚ. Robią oni, we tym odłamie różne dziwne rzeczy...

Se imagynowawałem, że im minie, że to tak z powodu białych nocy w Sankt Petersburgu cycóś. Ale nie, nie przeszło im... zaś robią, to co robią, no lókajcie:

~

Normalne to one nie som, co nie?

Trudno, niech tak będzie wykombinowałem... ale ich z miesiąca na miesiąc przybywa. Malaria jakaś czy insza czarna plaga? Za chwilę nie da się znaleźć nikogo w teamie, coby nie był skażony SSSŚ.
Jakbyśta pożądali też się skazić, i zostać samozwańcem czy też samozwańczynią, to oni te hece wyrabiają na Rogoźniku we łikendy. Kontakt z Filem.

Ba... się okazało, że frakcja tarnowska nie chce być gorsza i wykombinowała sobie SSSB.

Zdegustowany tym wszystkim oraz do cna, wyjąłem z siebie niteczki po ostatnim zszywaniu dziurek, co one były do remontu biodra przydatne i udałem się do Synergii przepełniony nadzieją na kilka chwil normalności, tudzież pragnący magicznego dotyku tamtejszych fizjoterapeutów ze wskazaniem na fizjoterapeutki.

Umm... koniec wstępu, teraz zaczyna się akcja.

Jak wiecie, Synergia jest na trzecim piętrze, zazwyczaj wchodzę tam po schodach, no bo mam klaustrofobię (ale taką małą). Tym razem w holu na parterze dostrzegłem kartkę, na której było napisane "Schody zepsute, proszę jechać windą". Przypomniała mi się karteczka, która kiedyś wisiała na drzwiach sąsiadki "Dzwonić, pukanie zepsute". No to nie zadzwoniłem, bo po co?
No ale... windę przywołałem przywoływaczem przyciskowym ze światełkiem w środku.
Przybyła. Winda w sensie.
Mocno automatyczne drzwi się rozsunęły i... ujrzałem Czarną. Roześmianą, zadowoloną, śpiewającą i tańczącą (se obejrzyjcie, Czarna nowy blog uczyniła. Tak se to zrobiła, że nawet nie ma się do czego przypierdolić).
Pytam Ją, co tu robi i po co się tak cieszy. A Ona, że właśnie zamierza windą do nieba się udać i jak chcę to mogę też.
Hmm... wsiadłem.
Czarna po guzikach i jedziemy.
Dojechaliśmy na trzecie piętro, chcę wysiadać, ale nie... Czarna znów po guzikach i jedziemy.
W dół dla odmiany.
Tym razem dotarliśmy do poziomu minus jeden. Ale osochzi, pytam.
No, że do nieba to się trzeba rozpędzić, rzecze Czarna i znów po guzikach...
Jedziemy.
I tak kilka razy.
Zapytałem czy coś łykała. No łykała... i znów się cieszy.
Też bym się napił, do nieba daleko... suchość w ustach.
Ale już nie miała, się okazało. W końcu po dwunastej próbie dojechania windą do nieba, namówiłem Ją, żeby wysiąść na górze i odwiedzić znajomków w Synergii.
Dała się. Namówić w sensie.
No bo umówmy się... ja i niebo? To się nawet nie rymuje.

W Synergii położyliśmy się. Czarna tu, ja natomiast tam. Spójrzcie jaki ma rozanielony wyraz twarzy... naprawdę łykała.

Po kilku chwilach skanowania mego, cudnej urody uda, jakimś czerwonym, dziwnym światełkiem fizjoKasia zamknęła mnie za kratami i nakazała robić jakieś niezrozumiałe hece...

Po wypuszczaniu zza krat (Stratus - "Spojrzeć zza krat", znacie?) poopierałem się
tu i tam oraz o to i o owo...

Pobiegałem i oczywiście pokręciłem...

I tak sobie myślałem, że za chwilę koniec i pojadę do kina, bo zamiarowałem obejrzeć Papuszę, ale nie... bo nagle, niespodziewanie, znienacka oraz zza węgła wyskoczyła... no oczywiście, że Czarna.

Okazało się, że delikatnie się minęła z prawdą mówiąc, że nie ma już czegoś, co można by połknąć. Miała. Wyjęła, usiedliśmy i połknęliśmy.
Po połyku... takie oto sytuacje:

Gdy już skończyło się łykanie, skrzyżowaliśmy to, co krzyżowane w tak podniosłych chwilach być powinno...

...i zgodnie ogłosiliśmy powstanie Samozwańczej Spontanicznej Sekcji Rehabilitacyjnej.
Być tak też może, że z biegiem czasu nazwa delikatnie ewoluuje do SSSRP.

Oczywistym jest, że namówiliśmy się z Czarną na za kilka księżyców, by ponownie poujeżdżać windę oraz połknąć to i owo.

Trudno było określić jego wiek. Ale sądząc po cynizmie i zmęczeniu światem, będących odpowiednikiem datowania węglem dla ludzkiej osobowości, miał jakieś siedem tysięcy lat.

~

Kategoria Bez kasku, Bez kół, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 0.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
ze średnią: km/h
Maksiu jechał: km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy:
w towarzystwie:

Matrix i przyjaciele

Piątek, 15 listopada 2013 · dodano: 15.11.2013 | Komentarze 20

~

Antonina Krzysztoń, zwana także Tośką, śpiewa taki song, co on jest o dniu, który nadejdzie.
No to wziął i nadszedł. Po niezłym sezonie, należy zrobić niewielki remont. Sobie oraz sprzętowi. Postanowiłem jakoś wkręcić się do warsztatu, który ma w tej branży macz wysokie notowania.
Przedwczoraj stanąłem u bram...



Bramy delikatnie się uchyliły i niepostrzeżenie żem się tam wśliznął (nie mówi się żem). Aby wtopić się w tłum, obnażyłem się z okrycia wierzchniego oraz spodniego aż do roznegliżowania całkowitego, po czym ubrał żem się w ciuchy podobne do tych, co mieli na sobie inni tam obecni...



Tak zamaskowany nie wzbudziłem podejrzeń, dostałem nawet kolację.
Dnia następnego, obudziło mnie dziewczę w bieli... gdybym wierzył w bozię to niechybnie rzekłbym, że to Anjoł siakiś był. Ale że z bozią mi nie po drodze, to nie wiem do dziś kto zacz...
Tak czy siak dziewczę nakazało, bym się roznegliżował kolejny raz, com raźno uczynił imagynując sobie, że to taka gra wstępna...
No to żem się trochę pomylił, bo ten nieAnjoł dał mi jeszcze bardziej robocze wdzianko. No to wdziałem...



Ubrali mi gustowny berecik i powieźli karocą zaprzężoną w osiem koni oraz w nieznane...



Odrobinę jakby nie do końca i nie całkiem pamiętam, co się działo, ale serwis musiał być konkretny, gdyż ponieważ rozpoczął się o siódmej, a następny obrazek złapałem dobrze po czternastej.
Oraz odnalazłem u siebie ślady pracy wysokiej klasy mechanika...



W związku z tym zamieszaniem, po raz drugi nie załapałem się na obiad.
Wstałem więc i udałem się na żer. Pożerowałem trochę w ichnim bistro oraz popiłem macz dobrą kawą. Gdy nieAnjoł skumał żem się wymknął, to nie był specjalnie zadowolony. Ale... dogadaliśmy się i gdy zachciało mi się następnej kawy, a bistro było już nieczynne z powodu, że zamknięte, to dogadany nieAnjoł namówił mnie na swoją prywatną.
Kawę w sensie.
Biorąc pod uwagę sekwencję powyższych zdarzeń, nie byłem skłonny poddać się rygorowi ciszy nocnej i wystosowałem apel do przyjaciół.
U Fejsbóka wystosowałem.



Zgodnie z pradawnym przysłowiem, że przyjaciół poznaje się w biedzie, zjawiło się kilka osób chętnych imprezie.
Po raz drugi, podczas pobytu w serwisie, pogubiły mi się niektóre obrazki.

Rano dnia trzeciego, czyli dziś, obudził mnie sami wiecie kto i zaproponował śniadanie. Po co nie wspólne?
Po konsumpcji i wygranej walce z tupotem białych mew, zarzuciłem okiem do lustereczka średniej wielkości.
Oto com ujrzał ze stron obu swego powabnego ciała...





Nie mogłem opanować emocji, drżałem ze strachu przed nieznanym. Dotarła do mnie bolesna prawda... to, to, to... wszystko nie jest prawdą, to iluzja, ściema i spisek. To jest Matrix.
Musi przez te złącza byłem podłączony do Matrixa właśnie, nieAnjoł też był jakby nieprawdziwy. Trochę szkoda.

Załamany, ze łzami w oczach postanowiłem odejść...



...oczywiście obiad przeszedł mi koło nosa po raz trzeci.


Taka sytuacja. Po powrocie z sali, gdzie kroją...

- I jak zabieg?
- Lekarz powiedział, że wszystko dobrze.
- Dzięki Bogu.
- Nie, proszę Pana. To dzięki wysokim kwalifikacjom lekarza i personelu.
- ...

Prinx... speszyl foto podług najlepszych zasad autoportretowania rowerowego:



Niniejszym ogłaszam przygotowania do Sudety MTB Challenge 2014 za napoczęte.

I żeby nie było po cichu, to poznajcie Indios Bravos z ich nowej płyty - wykon rekomendowany przez Izę.

~


~


Lubił czerń. Pasowała prawie do wszystkiego. A prędzej czy później pasowała już do wszystkiego bez wyjątku.

~

w sumie...
ukręciłem: 8.47
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 00:55
ze średnią: 6:29 km/h
Maksiu jechał: 2:46 km/h
temperatura: -2.0
tętno Maksa: 158 ( 81%)
tętno średnie: 129 ( 66%)
w górę: 180 m
kalorie: 359 kcal
na rykszy:
w towarzystwie:

Loda?

Środa, 14 listopada 2012 · dodano: 14.11.2012 | Komentarze 0

~

Tym razem kupiłem.
W sensie że bilet na lód.

Ostatni raz u spowiedzi byłem...
Nie nie, to nie tak, spróbujmy raz jeszcze...
Ostatni raz łyżwy na nogach miałem około czterdzieści kilka miesięcy temu ago. Poniżej probably last fotografia, zrobiona mi zza węgła, gdy po raz ostatni czerpałem przyjemność z loda...



Myślałem, że po tak długiej przerwie będzie gorzej. Okazało się, że emocja nie szczytowała, zero fikołków, zero nowych znajomości...
Choć... jakaś tam emocja była. Założyłem dubla kilku ludkom. Ba, założyłem im dubla wielokrotnego, w tym ze cztery tyłem.
Nie bójmy się tego słowa... dziś zwyciężyłem.

Od teraz będę chodził w glorii oraz w czapce.
Oto dowód mego triumfu...


A tymczasem w krainie wiecznego loda... niektórzy rozpoczęli trudny trenażejro tajm.





Niewdzięczna to rola z bez­pie­czne­go miejsca namawiać ludzi do bohaterstwa.

~
Kategoria Bez kół, Ekipą