Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2013

Dystans całkowity:837.88 km (w terenie 281.00 km; 33.54%)
Czas w ruchu:41:22
Średnia prędkość:20.25 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:10044 m
Maks. tętno maksymalne:184 (95 %)
Maks. tętno średnie:161 (83 %)
Suma kalorii:34022 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:55.86 km i 2h 45m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 29.37
km
w terenie: 25.00 km
trwało to: 02:47
ze średnią: 10.55 km/h
Maksiu jechał: 45.40 km/h
temperatura: 11.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 904 m
kalorie: 1878 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Orłowa vs sufa

Piątek, 28 czerwca 2013 · dodano: 28.06.2013 | Komentarze 2

~

Powróciłem sobie oraz znienacka, zarzuciłem okiem do fejsbóka... okazało się, że jeśli siąpi deszcz, to jest źle. Kilka dni temu ago, u tego samego fejsbóka przeczytałem, że gdy jest upał, to jest źle.
Jutro przeczytam, że jeśli jest sobota, to jest źle...



Nieświadom tego, że jest źle, bo kropi... pojechałem z Antkiem pokręcić się po zmarszczkach. Kręcenie było miłe, a momentami zabawne... ale tylko dlatego, że nie miałem fejsbókowej wiedzy, że jest chujowo. No bo rano jakoś nie zarzucałem tam okiem. I przepraszam, że użyłem słowa "wiedzy".



Pętelka zahaczała o Orłową. Dziś kolejny raz przegrałem, wprawdzie wyjechałem, ale się nie liczy, bo z jedną podpórką.
Aktualny wynik starcia Orłowej z ja, to 5:2 dla niej.





Po chwili zasłużonego odpoczynku udaliśmy się dalej.



Radości było co nie miara, a nawet co półtorej niemiary.



Oraz ze śmiechu rozmył mi się makijaż... musiałem poprawić.



I tak sobie, niespiesznie kręcąc, dotarliśmy do celu, a nawet dalej.
W drodze powrotnej przeżyliśmy chwile grozy, ale nie mam dokumentacji obrazkowej, ponieważ a mianowicie byliśmy rozedrgani, a nawet bardzo... i nie zrobiliśmy sensacyjnego zdjęcia. Słowami nie umiem tego opisać.


Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga, powinni pokazać listy uwierzytelniające.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 51.83
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:35
ze średnią: 32.73 km/h
Maksiu jechał: 48.00 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 345 m
kalorie: 2185 kcal
w towarzystwie:

Hołda Race part tó

Czwartek, 27 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 2

~

Jest sprawa.
Kolega potrzebuje pomocy. Przeczytajcie i wrzućcie tam kilka złotych.




Pamiętacie Hołda Race? Pamiętacie. Ale gdyby jednak okazało się, że poziom lecytyny w Waszych organizmach jest niepokojąco mały, to Wam pomogę... pacz cie.



Zapisy na drugą edycję Hołda Race już otwarte. Zapisujta się. Dal pierwszych stu, którzy się zapiszą nie ufundowaliśmy żadnych nagród, ale i tak warto.

Oraz dziś spotkałem szoszońska grupę kolarzyków wyścigowych. No to się podłączyłem.




Jutro udam się w górki pojeździć po zmarszczkach. To co? Spotykamy się około jedenastej na Trzech Kopcach.


Jeśli ktoś prosi nas o pomoc, to znaczy że jesteśmy jeszcze coś warci.


~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 47.41
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:52
ze średnią: 25.40 km/h
Maksiu jechał: 42.50 km/h
temperatura: 12.0
tętno Maksa: 166 ( 86%)
tętno średnie: 131 ( 67%)
w górę: 380 m
kalorie: 1608 kcal
w towarzystwie:

Mein Herz Brennt

Środa, 26 czerwca 2013 · dodano: 26.06.2013 | Komentarze 0

~

Mój zaprzyjaźniony instruktor spiningu mawia, że pogoda na rower jest zawsze. Uwierzyłem mu, a nawet w dobrej wierze, bo taki już jestem łatwowierny. Udałem się.

No rzeczywiście, miał rację. Pogoda była.



Jechałem rozedrgany, nie zerkałem na pulsometr. Gdy już popatrzyłem było za późno... wartość oscylowała w okolicy 312, ale z tendencją spadkową.
Oto, co zbyt wysoki puls może uczynić...



Konkretnego znaczenia nabiera powiedzenie, że serce tak biło, że chciało mi wyskoczyć.
Wspominałem, że mam po prawej?

Rozentuzjazmowane oraz piszczące fanki, po ujrzeniu mego negliżu, proszone są o nie przysyłanie CV wraz z obscenicznymi propozycjami. Posiadam niski PESEL i nie dam rady...


Mit diesem Herz hab ich die Macht...

~

w sumie...
ukręciłem: 53.94
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:47
ze średnią: 30.25 km/h
Maksiu jechał: 53.20 km/h
temperatura: 23.0
tętno Maksa: 174 ( 90%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 219 m
kalorie: 2031 kcal
w towarzystwie:

Czy Czesław zaśpiewa?

Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 8

~

Jako, że cenię sobie sztukę epistolarną, a niestety jest ona w fazie mocnego zaniku, to sam od czasu do czasu pisuję listy.
Czasem do siebie, czasem do szuflady, innym zaś razem na Berdyczów lub też na różowym, pachnącym papierze.
Wczoraj padło na Czesława. Czesława Langa. Skreśliłem do tego, wybitnego niegdyś kolarza, kilka uprzejmych słów.

Jako, że przez roztargnienie nie zakleiłem koperty, to list ów stał się otwarty i rozszedł się po sieci, rzec by można, że lawinowo.

Czy dotrze do adresata? Nie wiem.
A jeśli dotrze, to czy adrest zechce odpowiedzieć? Nie zechce.


fot. Leszek Szymański (PAP)


Widzę tu pewną, choć nieznaczną, analogię z moim ulubionym szefem, ulubionego choć maleńkiego państewka.
Reakcja Langa będzie dokładnie taka sama, jak reakcja Wojtyły (gdy jeszcze mógł reagować) na problem plagi pedofilii w dowodzonej przez siebie instytucji. Czyli żadna.
No bo niby czemu obaj Panowie mieliby cokolwiek zmieniać w zarządzanych przez siebie cyrkach, jeśli i tu i tu wierni wciąż i dobrowolnie przynosili, przynoszą i przynosić będą kasę?
Że wizerunek obu instytucji cierpi? No może trochę, ale kogo to tak naprawdę obchodzi.
Reasumując... Czesław nie zaśpiewa.

Po cholerę więc pisałem tamten grafomański list?
Bo lubię pisać.
Bo jestem (jak rzecze marusia) po trosze idealistą, czyli naiwniakiem, któremu wydaje się, że jeśli coś jest oczywistym złem, to należy je wskazać, napiętnować i wówczas ktoś, kto ma taką możliwość, zrobi coś by było lepiej. No wiem... przedszkolak we mgle stąpa mocniej po ziemi, niż czasem ja... trudno, jakieś wady muszę mieć :)
Pisałem go także dlatego, bo chciałem poznać reakcje środowiska. Zawodników znanych i utytułowanych, ale też i takich jak ja - amatorów, pasjonatów, nieznanych z nazwisko nikomu, poza wąskim gronem przyjaciół.
Ale środowisko, to także branżowe media, portale, wydania papierowe...

I co?

Po około dobie od opublikowania tamtego listu, klaruje się pewien obraz. Pozytywny obraz.
Spotykam się z dużym poparciem, ludzie piszą do mnie, list jest udostępniany na największym portalu społecznościowym przez wszystkich wyżej wymienionych, czyli znanych maratończyków, nieznanych amatorów, profile magazynów branżowych etc., jest żywo komentowany, raczej pozytywnie, aczkolwiek większość na koniec pisze, że nie ma specjalnie nadziei na zmianę tej nienormalnej sytuacji.

Nie spodziewam się, że któryś z magazynów odważy się o problemie wspomnieć w wydaniu papierowym, w formie choćby zbliżonej do treści listu. Dlaczego? Pozostawię to w sferze Waszych domysłów.

Robert Banach - nie muszę pisać kto to taki, mam nadzieję - pokusił się o parafrazę mojego listu. Nie do końca łapię sens, znaczy nie jestem pewien, czy jest to wyraz poparcia, czy wręcz przeciwnie, ale z racji znajomości z Robertem i sympatii - mam nadzieję, że wzajemnej - biorę to, jako odrobinę zakamuflowane poparcie... z próbą wskazania mi, że i tak niewiele wskóram.

Skądinąd wiem, że Robert ma duszę "górala", a w tym sporze Jego sytuacja jest mało komfortowa. Brat Roberta, Bartosz prowadzi w Pucharze Polski, który jest kością niezgody. Bartosz musi z czegoś żyć... koło się zamyka.
I jeszcze, żeby nie było wątpliwości, Bartosz i Robert sa rasowymi kolarzami MTB, rok temu dali się namówić na start w MTB Trophy i ich wyniki pokazują, że Skandię jeżdżą, bo muszą, a na górskich trasach czują się znakomicie.



Fajnym aspektem mojej pisaniny jest to, że w ciągu doby dostałem kilkanaście listów od amatorów MTB z środka peletonu, którzy utwierdzaj mnie w tym, że należy głośno mówić o problemie. Pozwolę sobie zacytować fragment jednego z otrzymanych listów:
"Rzygam już tą Skandią, jeżdżę bo mam blisko, ale już mam dość i na pewno przyjadę w góry do GG posmakować prawdziwego MTB. Do zobaczenia."

Mam świadomość, że czasy skakania przez płot w słusznej sprawie i pospolitego ruszenia już dawno minęły. Nie zrobimy rewolucji.
Ale...
Ale myślę też, że jeśli będziemy głośno o tym mówili, pisali, wyrażali sprzeciw... wciąż, mozolnie i bez ustanku, to może kiedyś zadziała efekt masy krytycznej, może ktoś w tym całym PZKolu stuknie się w głowę i spróbuje coś zrobić z tą patologiczną sytuacją.

Jak wspomniałem, nie wszyscy są podobnego zdania.
Bywają i takie komentarze: "Jak Ci się nie podoba, to wypad.", albo "To zrób lepsze zawody, cwaniaku".
Nie czuję się na siłach, by podjąć polemikę na takim poziomie. Zawsze byli, są i będą tak zwani pożyteczni idioci. To jest w pewnym sensie koloryt tego świata.

I żeby była jasność... dla tych którzy nie do końca zrozumieli.
Nie mam nic przeciw Skandii czy też Mazovii w takiej formie, w jakiej funkcjonują. Protestuję jedynie przeciw rozgrywaniu w ramach takich cykli zawodów rangi Mistrzostw i Pucharu Polski w Maratonie MTB. Oraz w ogóle używania skrótu MTB w odniesieniu do tych parkowych wyścigów... nie podoba mi się oszukiwanie w ten sposób opinii publicznej.

Obiecuję, że kolejne wpisy nie będą już dotyczyły PP, MP, Skandii i całej tej hecy, bo pewnie umarlibyście z nudów.
Odezwę się w rzeczonym temacie za czas jakiś, taki liczony następującymi po sobie porami roku.



Jedni są uczciwi, a drudzy mają alibi dla swoich czynów.

~

w sumie...
ukręciłem: 110.83
km
w terenie: 90.00 km
trwało to: 05:01
ze średnią: 22.09 km/h
Maksiu jechał: 40.10 km/h
temperatura: 31.0
tętno Maksa: 157 ( 81%)
tętno średnie: 125 ( 64%)
w górę: 470 m
kalorie: 3900 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Ó pały

Piątek, 21 czerwca 2013 · dodano: 21.06.2013 | Komentarze 11

~

Telewizor powiedział mi wczoraj, jakoby lekarze sugerowali, by w takie upały nie wychodzić z domu.
To świetny pomysł.
Zgodnie wiec z radami lekarzy z telewizora nie wyszedłem, lecz wyjechałem.
Rzeczywiście były upały. Dokładnie to jeden. Poczynił wiele szkód... na wstępie zepsuł zielone.



Byłoby nawet miło, ale upał rzucał mi także oraz złośliwie kłody pod nogi. Dokładnie to gwoździe rzucał pod koła, aż trafił.
Ostatnio coraz częściej i celniej to czyni... nie lubi mnie cycóś?





To bawet dobrze się składa, że wojna jest tak okropna, bo inaczej zbytnio byśmy ją lubili.

~

w sumie...
ukręciłem: 35.77
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:30
ze średnią: 23.85 km/h
Maksiu jechał: 50.80 km/h
temperatura: 30.0
tętno Maksa: 161 ( 83%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 229 m
kalorie: 1321 kcal
w towarzystwie:

Gazió Darek, gazió

Czwartek, 20 czerwca 2013 · dodano: 21.06.2013 | Komentarze 0

~

Było ciężko, w obie strony pod górkę.
Jak widać na załączonym obrazku, Darek finiszował jako drugi.
Pan Lang obiecał, że przyśle hostessę... nie wiem, co na to żona Darka.





W obliczu ogromu zła na świecie, byłoby bluźnierstwem posądzać Boga o istnienie.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 86.91
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:36
ze średnią: 24.14 km/h
Maksiu jechał: 48.40 km/h
temperatura: 30.0
tętno Maksa: 160 ( 82%)
tętno średnie: 129 ( 66%)
w górę: 600 m
kalorie: 2999 kcal
w towarzystwie:

Pure MTB to ściema

Wtorek, 18 czerwca 2013 · dodano: 18.06.2013 | Komentarze 33

~

Jakże to tak? Że niby nie ma czegoś takiego jak Pure MTB?
Ano nie ma...

Po karpackiej edycji MTB Maratonu rozgorzały na nowo dyskusje o tym czym jest, a czym powinno być MTB, dlaczego z Pucharu Polski odbywającego się w ramach cyklu Skandia, zrobiono ponurą komedię, oraz co na to wszystko tak zwani czołowi polscy zawodnicy.
Dyskusje, jak co roku, przetoczyły się przez fejsbóki, fora dyskusyjne związane z MTB, portale poświęcone kolarstwu... i co?
Ano nic. Be zamian. No może poza takim kwiatkiem, że MTB News... zmienił ten tekst, na hmmm... łagodniejszy. Dlaczego? W imię pokoju i bycia obiektywnym portalem? No brawo. Może już czas najwyższy pisać, jak jest naprawdę, miast stroić się w szaty niezależności?

Wspominane wyżej dyskusje powracają dość regularnie i pewnie powracać będą. Rzygam już nimi. Kiedyś się przejmowałem i naiwnie myślałem, że jeśli środowisko jest przeciw ośmieszaniu rodzimego MTB, jeśli znaczące portale są przeciw i jeśli normalnie myślący zawodnicy są przeciw, to coś się zmieni.
Gówno, Szanowni Państwo, się zmieni. Klika, decydująca o tym, by z rodzimego MTB zrobić farsę ma się dobrze i kasa im się zgadza. Po co więc mają cokolwiek zmieniać?
Przecież przeciętny rodak nie ma pojęcia o tym wszystkim, o czym wie środowisko, więc można mu spokojnie wciskać ciemnotę, że na Skandii odbywa się wyścig MTB i że ma on rangę mistrzowską... telewizja powtórzy tę bzdurę, sponsorzy półzawodowych grup zobaczą na srebrnym ekranie przez kilka sekund koszulki ze swoim logo... i tak to się kręci.

Jest taki utwór muzyczny, zwany piosenką, grany przez Strachy Na Lachy... padają w nim słowa "Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja. Za moją kasę".
To, niestety, mocno prawdziwe słowa. I wybaczcie, że Grabaż używa słowa "kasę".

I co? I nic... dziadostwo, chęć zysku, małostkowość oraz patrzenie nie dalej niż na czubek własnego nosa, kolejny raz zwyciężają.
Nie ma sensu walczyć z tą patologią. Należy nią pogardzać.

A co na to tak zwani czołowi zawodnicy walczący o - przepraszam za wyrażenie - tytuł mistrza kraju w langodziastowie MTB? Ano jak zwykle... im też kasa się jakoś tam zgadza, więc stają w obronie tej degrengolady. Oni, ci zawodnicy, w całym tym chorym układzie, są najtańszym elementem, możni kupują ich za trzydzieści, a nawet mniej srebrników.

Ej, Wy... zawodowcy od ścigów po parkach... przypomnijcie sobie czasy, gdy jeździliście MTB. Osiągaliście sukcesy, amatorzy patrzyli na Was z szacunkiem.
Nie jest Wam żal tamtych czasów? Nie macie wyrzutów? Wiem... każdy ma swoją cenę, ale... za kilka groszy dać się tak podeptać? Wstyd.

Pure MTB?
Nie ma czegoś takiego.
Są góry, epickie trasy, wyzwania przesuwające granice własnych możliwości...
To jest właśnie MTB, bo ono jest jedno, nie ma pure MTB i nie pure MTB.
To, co się dzieje w parkach pomiędzy alejkami, jest zwykłym dziadostwem, więc nie może być MTB, niezależnie od tego jak często organizatorzy tych parodii i Mistrzowie Polski tam jeżdżący będą powtarzali, że jest inaczej. Zaklinanie rzeczywistości nie zmieni faktów.

Obawiam się, że mogę nie doczekać zmian, a przecież nad grobem nie stoję. Chyba nie.

Wygrzebałem jeszcze kilka obrazków z Karpacza. Może parkowi Mistrzowie Polski, patrząc na niektóre, doświadczą czegoś na kształt refleksji i jeśli już uczestniczą w tej hucpie, bo się sprzedali, to może zamiast bezsensownie bronić swego stanowiska, zdobędą się na odrobinę szczerości i...


(fot. BikeLife)



Jakub Krzyżak zrobił mini z buta. Biegnąc, zajął 17 miejsce open wśród kolarzy (fot. BikeLife)



...a twardziele jadą (fot. BikeLife)



Inni twardziele próbują...



...a jeszcze innym się udaje


Marcin in action, ja w roli mistrza drugiego planu


Zapraszam także do przeczytania tekstu Czarnej - etatowej już komentatorki karpackich edycji :)



Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre.

~

w sumie...
ukręciłem: 62.30
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 03:08
ze średnią: 19.88 km/h
Maksiu jechał: 42.20 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 156 ( 80%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 348 m
kalorie: 2299 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Niebo ostro lśni

Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 16.06.2013 | Komentarze 4

~

Dnia następnego, tuż po karpackich hecach, należało się zrelaksować i takie tam.
Relaksowanie rozpoczęło się tak..




Przebieg miało taki...


Jak niektórzy wiedzą, nie używam piwa. To jest wyjątkiem i przytrafia mi się kilka razy w rocku.

A na koniec napotkaliśmy zwierza przerażającego oraz z wodogłowiem...






Wampiry zwykle nie są skłonne do współdziałania. Nie leży to w ich naturze. Każdy wampir jest konkurentem w walce o następny posiłek. Właściwie idealna dla wampira sytuacją jest taka, gdy wszystkie inne zostały wybite i na całym świecie nikt w nie już nie wierzy.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 50.67
km
w terenie: 43.00 km
trwało to: 04:50
ze średnią: 10.48 km/h
Maksiu jechał: 46.30 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 161 ( 83%)
w górę: 1975 m
kalorie: 3652 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Karpacz i ani słowa więcej

Sobota, 15 czerwca 2013 · dodano: 17.06.2013 | Komentarze 10

~

Zeszłoroczny Karpacz, jak pewnie pamiętacie, wzbudził skrajne emocje. Był to swoisty Armagedon, aczkolwiek byli tacy (w mniejszości), którym się bardzo podobało.
Wówczas nie było mi dane... i pomimo moich, mocno średnich umiejętności, żałuję. Była ta legendarna trasa, która - jak mówi twórca karpackich tras, Kowal - już nigdy się nie powtórzy.

Tegoroczne ścieżki także nie były łatwe, wszak Karpacz to najtrudniejszy ścig cyklu GG, czyli w Polsce.

Było cudnie. Większość zjazdów, to wyzwania... nie wszystkim udawało się sprostać, ale próbowałem. Zjechałem więcej, niż się spodziewałem. Fikołka zrobiłem tylko jednego, dość zabawnego... wpadłem twarzą, a nawet wyrazem twarzy w jagody. Obstawiam, że ktoś tam był przede mną... krzaczki były wyczyszczone z owoców. Przy tym fikołku wysypali mi się z torebki wszystkie szminki, pilniczki i waciki. Pozbierałem... ale nie zauważyłem, że wysypał się bidon numer dwa. Po kilku kilometrach w jedynce pokazało się dno... wówczas zorientowałem się, że dwójka jest nieobecna.
Uratował mnie tajny water point, usytuowany pod mostem oraz pełen bieżącej, górskiej, źródlanej wody. Na tej wodzie dotarłem do kolejnego bufetu, na którym królował Wyra - gdy tylko mnie ujrzał, to wszystkich innych wyprosił z lokalu, nakrył stół białym obrusem i serwował różne wiktuały... na deser lody oczywiście.

Spotkałem także birdasa, kumpla z którym w 2011 startowaliśmy w grabkowym Karpaczu. Heh... z pierwszego sektora zresztą, to były czasy :)
Wtedy Go delikatnie objechałem. W tym roku birdasa było ponad dwadzieścia kilogramów mniej - objechał mnie wcale nie delikatnie.
Zawsze imponowali mi ludzie mający cel, i uparcie do niego dążący.

Lubiłbym, by większość tras była taka, jak ta w Karpaczu.


Ścig z mojego kokpitu wyglądał tak...
Na wstępnie określiłem cel - pokazuję Marcinowi, kogo dziś objadę.



Następnie podążałem śladem celu i mocno się weń wpatrywałem.



W kilku miejscach było pod górkę, w jeszcze kilku pod wiatr. Cel pojawiał się i znikał... ja wciąż czujny podążałem po śladach, niczym indiański myśliwy za zwierzyną.


Cel robił uniki, kluczył pomiędzy kamieniami oraz kamuflował się niczym kameleon. Wszystko to na nic, nie dałem się zwieść (przepraszam, że czapka przesunęła się w górę... obiecuję, że to przedostatni raz).





Zdarzały się chwile, gdy byłem tuż... cel musiał czuć mój oddech na plecach (używam pasty do zębów wiodącej marki o smaku czekoladowym).




To był ten moment, gdy doszedłem.
Cela w sensie doszedłem. Doszedłego pozostawiłem bez litości samemu sobie oraz na pastwę losu i udałem się w kierunku kreski.
Kreska powitała mnie entuzjastycznie oraz otrzymałem talon na makaron.





Nie można ufać władcy, który pokłada nadzieję w tunelach, kryjówkach i przygotowanych trasach ucieczki. Istnieje duża szansa, że nie wkłada serca w swoją pracę.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, MTBM


w sumie...
ukręciłem: 47.29
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 02:28
ze średnią: 19.17 km/h
Maksiu jechał: 35.40 km/h
temperatura: 23.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 128 ( 66%)
w górę: 285 m
kalorie: 1667 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Karpacz - objazd

Piątek, 14 czerwca 2013 · dodano: 14.06.2013 | Komentarze 1

~

Tytułowy tytuł na życzenie prinxa, objazd owszem był, ale w wykonaniu Bartka & C.O.
Tak będzie jutro...


A ja dziś robiłem objazd pośród resztek okolicznego błota.
Oraz z Żóltym.



BTW... prinx, przez pół godziny usiłowałem dotrzeć do Twojego bloga, zanim przeczytałem o dupie na schodach...
Pozdrowienia, dla rzeczonej dupy :)


Ateiści mówią o cza­sie po przyjściu Chrys­tu­sa - nasza era. Dziwne.

~