Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2011

Dystans całkowity:319.33 km (w terenie 73.00 km; 22.86%)
Czas w ruchu:15:33
Średnia prędkość:20.54 km/h
Maksymalna prędkość:41.90 km/h
Suma podjazdów:510 m
Maks. tętno maksymalne:179 (91 %)
Maks. tętno średnie:155 (79 %)
Suma kalorii:3629 kcal
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:31.93 km i 1h 33m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 41.55
km
w terenie: 38.00 km
trwało to: 02:25
ze średnią: 17.19 km/h
Maksiu jechał: 40.50 km/h
temperatura: 1.0
tętno Maksa: 166 ( 84%)
tętno średnie: 138 ( 70%)
w górę: 199 m
kalorie: 1383 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Rock Smoka

Sobota, 31 grudnia 2011 · dodano: 31.12.2011 | Komentarze 2

~

Zgodnie ze starym, świeckim obyczajem, spotkaliśmy się tłumnie w miejscu owianym tajemniczą tajemnicą. Zrobiliśmy sobie obrazek, który jest tak tajny, że zamieszczam go bez uprzedniego oglądania.
Bardzo Was proszę... przed spojrzeniem nań, zamknijcie oczy.



Następnie, nadal zgodnie ze wspomnianą tradycję, udaliśmy się do Łączy, by rock stary pożegnać (cokolwiek to znaczy).
Podczas udawania się, agenci wiadomych służb, schowani w oparach sztucznej mgły oraz absurdu, zrobili kolejny obrazek. Nie muszę dodawać, że ten także jest bardzo tajny...



Po pokonaniu przeszkód w postaci kłód pod nogami, oraz po przechytrzeniu tabunu nieprzychylnie do nas nastawionych dzikich i drapieżnych zwierząt, dotarliśmy do celu naszej podróży.
U celu oczekiwał na nas Wesoły Romek oraz w towarzystwie wina musującego, zwanego szumnie szampanem.
Romek, jak na mistrza ceremonii przystało, wystrzelił z hukiem oraz przytupem, po czym resztką wina zasilił naczynia szklane.



I żeby była jasność... działo się to dokładne w chwili gdy tak zwany stary rock zamieniał się w nowy. Mam na to dowód niepodważalny... obrazek zrobiony jest dwie minety przed północą.



Jak powszechnie wiadomo, w Rok Smoka wkroczymy 23 stycznia, a w Nowy Rok Kolarski wkracza się o godzinie, gdy północ nastaje we wschodniej części Australii.

Wino romkowe, musujące... okazało się, że było macz bardzo stare, leżakowało we właściwej piwnicy od 1968 roku... podczas spożywania odrobinę wykręcało facjatę.



I tym oto optymistycznym akcentem wkroczyliśmy w rok 2012, który to zgodnie z kalendarzem Mai, będzie rokiem ostatnim. Howk!



Oby ten nowy okazał się być co najmniej tak dobry, jak ten stary był popierdolony.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 00:51
ze średnią: 23.53 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 171 ( 87%)
tętno średnie: 145 ( 73%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Charlie i fabryka czekolady

Czwartek, 29 grudnia 2011 · dodano: 29.12.2011 | Komentarze 2

~

Święta, co już byli, w magiczny sposób sprawiły, że dobroć wszelaka tryska z mojego, jakże ubogiego, środka. Gdzieś się owa dobroć zagnieździła podstępnie pomiędzy dwunastnicą, a wątrobą i sobie wylatywa każdą porą mego ciała oraz dnia i nocy, zupełnie nic sobie nie robiąc z tego, że sobie nie życzę.

W związku z tym wytryskiwaniem czynię rzeczy dziwaczne, zupełnie do mnie nie przystające. Ukłoniłem się sąsiadowi, nie kopnąłem psa, prowadząc kara zatrzymałem się i przepuściłem pieszego, nie ukradłem nic w spożywczaku na rogu oraz wszystkim wybaczyłem ich grzechy... z pierworodnym włącznie.

Jak tak dalej pójdzie, to się znienawidzę i przestanę się do siebie odzywać.

Pochłonięty rozważaniami nad różnymi wariantami wyjścia z tego impasu, wsiadłem do windy, co ona jedzie do Pjóra. Wraz ze mną wsiadł ktoś jeszcze, ale zrazu nie zwróciłem uwagi, kto zacz.
Pomiędzy pierwszym, a drugim piętrem podniosłem wzrok i... tak! To nieprawdopodobne, przetarłem oczy... i nieprawdopodobne okazało się być jeszcze bardziej nieprawdopodobnym.
W jednej windzie ze mną jechał... Willy Wonka. Tak, ten Willy Wonka. Ten, który ma fabrykę czekolady.
Spojrzałem na pulsometr... 176.

Po chwili Willy odezwał się ludzkim głosem:

- Helou, sufa, co się tak gapisz? Coś nie tak? O co chodzi?
- Eee... a skąd wiesz, kim jestem? - wydukałem.
- No jak skąd? Zawsze wiedziałam, jarałeś jakieś liście?

Hmm... why Willy używa, mówiąc o sobie, rodzaju żeńskiego? Zmienia płeć? Terapia hormonalna?... się zastanawiałem. Coś mi tu nie halo...
Przetarłem swe śliczne, błękitne oczy, po czym je mocno wytrzeszczyłem i ujrzałem... ojacie, to nie Willy omly Małgośka_Mówią_Mi.
Nooo... szmat, a nawet półtorej szmaty czasu się nie widzieliśmy. W sensie, że w windzie, bo poza to i owszem. No to mogłem się pomylić, conie?

Się okazało, że Małgośka, w szampańskim nastroju, udawa się windą do góry, by wziąć sobie udział w spiningu u Pjóra. Udaliśmy się więc wspólnie, razem oraz zbiorowo.
Zabawy było co nie miara, a nawet co nie dwie miary.



Na koniec uknuliśmy bardzo chytry plan. A mianowicie, że w sobotę sylwestrową zbiórka jest o 10:00 na Radiowej i udajemy się do Łączy last raz, w tym rocku. W Łączy spożyjemy grzańca na ciepło i powrócimy z tarczą bak nazad, by zdążyć zrobić manikir, pedikir, mejkóp, wbić się w jakieś kiecki i udać się na bale sylwestrowe. Mój odbędzie się w worku...

Przy okazji... pozdrawiam Panią z recepcji u Pjóra, z którą dziś wymieniliśmy uprzejmości. Wprawdzie powinienem pamiętać imię, ale... wiele rzeczy powinienem i średnio mi się udaje. Nekst tajm zapamiętam. Objecóję :)

edit 02 stycznia
Już wiem... pozdrawiam lejdy Fionę :)


Wydaje nam się, że sterujemy własnym życiem.
My je tylko odgrywamy.



~
Kategoria Bez kasku, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 00:52
ze średnią: 23.08 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 170 ( 86%)
tętno średnie: 148 ( 75%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Pożegnanie z Bronią

Wtorek, 27 grudnia 2011 · dodano: 27.12.2011 | Komentarze 3

~

Jako, że źle znoszę upał, postanowiłem dziś ukręcić kilka kilometrów pod dachem... w obcym narzeczu mówią na to indoor cycling.
Zabrałem ze sobą Żółtego, ponieważ a mianowicie pożądał, by go osobliwie przedstawić Oli.
Się okazało, że Olala opuściła miejscowego Pjóra oraz udała się w szeroki świat, w poszukiwaniu szczęścia oraz pereł pod wodą.

Wraz z Żółtym pozostajemy nieutuleni w żalu... bardziej niż wszyscy Koreańczycy razem wzięci po śmierci Kima jakiegośtam. Istnieje dość duże prawdopodobieństwo, iż nie poradzimy sobie z nową, bezolową rzeczywistością. Wpadniemy w nałogi oraz będziemy pisali smutne wiersze zwane odami do...

No chyba, że Olala wynajmie biały jacht i zawoła nas, byśmy wraz z nią udali się w rejs nie tak znowu krótki, połączony z nieustającą imprezą.

Oto ostatnie zdjęcie Oli... gdybyście ją gdzieś napotkali, to niech mówi szybko, gdzie jest zacumowany rzeczony jacht.




W promocji instruktaż... tak należy trenować podczas indora cyclinga, by w sezonie zajmować korzystne miejsca w klasyfikacjach wszelakich.





Ludzki umysł traktuje rzeczy ambicjonalnie. Cały zakres wszechświata wyraża się dla ludzi jako rzeczy, które:
a) nadają się do kopulacji
b) nadają się do jedzenia
c) należy przed nimi uciekać
d) kamienie
To uwalnia umysł od zbędnych myśli i daje konieczną bystrość wtedy, kiedy jest niezbędna.


~
Kategoria Bez kasku, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 00:53
ze średnią: 22.64 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 172 ( 87%)
tętno średnie: 142 ( 72%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

H5N1 ver. beta 2

Wtorek, 20 grudnia 2011 · dodano: 20.12.2011 | Komentarze 2

~

Jakoś nikt zupełnie wcale nic się nie przejmuje tym, że zagłada świata jest tuż. Wydawać by się mogło, że nie dopuszczając owej myśli do świadomości, można uniknąć apokalipsy. Chyba raczej obawiam się, że może niekoniecznie?

Są już pierwsze oznaki nadejścia tego, który niesłusznie postrzegany jest jako niewiasta, a nawet dziewica.
Ale przecież znacie prawdę... Śmierć zawsze był i niezmiennie jest facetem.

Symptomem zbliżania się do krawędzi jest, między innymi, mój osobisty... lecz niestety spsóty, puls. Byłem dziś u Pjóra, tempo na spiningu zapodawał Nikodem... jak zwykle zapodawał zdecydowanie konkretnie, a mój puls... jak na załączonym obrazku... coś więc musi być na rzeczy.



Świat stracił moc kuszenia.

W portalu archiwalia.com znalazłem dziś taki obrazek...




Powietrze w środku oktogramu zamigotało, zawirowało i nagle stanęła tam wysoka, mroczna postac. Czarny płaszcz z kapturem zakrywał ją prawie całą - prawdopodobnie tym lepiej.

~
Kategoria Bez kasku, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 00:51
ze średnią: 23.53 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 171 ( 87%)
tętno średnie: 155 ( 79%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Stenka na stenku

Czwartek, 15 grudnia 2011 · dodano: 15.12.2011 | Komentarze 1

~

Dziś w okolicach Pjóra wydarzyły się wydarzenia dość ważkie.
Jako, że wzrostu jestem zacnego, oraz zamyślonym będąc... wchodząc do windy zawadziłem głową mą szanowną o górną część futryny drzwiową owej windy.
Mówiąc kolokwialnie... jebłem się w łeb.

A powodu powyższego otrzymałem w promocji guza w wersji 2.7 beta oraz na tyle mnie zaćmiło, że przed spiningiem poszedłem na godzinne zajęcia, co się one nazywają power pump.
Istotą tych zajęć jest wygłupianie się ze sztangą, na którą każdy wrzuca sobie obciążenie po uważaniu.
No to sobie wrzuciłem... po pół godzinie, dość boleśnie, dotarła do mnie wiedza tajemna... why ludkowie obok wrzucili sobie na sztangi mniej niż ja.
Ale ofkoz nekst tajm będę już wiedział...

Po power pumpie zmieniłem obuwie i wsiadłem na Tomka Howka.
Dała mi się we znaki nieuwaga podczas wsiadania do windy. Za wszystko inne zapłacisz lub nie... endorfiny bezcenne:)

[przerwa na reklamę]



[po przerwie]

Bezcenna była dziś także muza, którą zagrała Olala. Między innymi znany kawałek bardzo europejski, skowerowany przez słoweńską kapelę Laibach.




A potem nie było już nic, jedynie ruiny lasu i dryfująca wolno z wiatrem chmura kurzu na horyzoncie. I siedząca na nierównym, omszałym kamieniu milowym czarna i obszarpana postać. Był to ten, którego niesłusznie się przeklina, który budzi lęk i trwogę, ale który jest jedynym przyjacielem nędzarza i najlepszym lekarzem śmiertelnie rannego.

~

w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 00:57
ze średnią: 21.05 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 169 ( 86%)
tętno średnie: 141 ( 71%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Sankt Petersburg

Środa, 14 grudnia 2011 · dodano: 13.12.2011 | Komentarze 4

~

Pamiętacie Michaiła Barysznikowa, grającego Kolę Rodczenkę w Białych nocach?
Nie jestem fanem baletu, ale ta rola była genialna.

Takie właśnie noce - białe, nastały tu i teraz. Tak dość nagle nastały, znienacka. A nawet, rzekłbym że podstępnie... mi to wygląda na zmowę służb wiadomych, które knują przeciw naszej suwerenności.

Gdy wciąż jest jasno, łatwo można się pogubić i stracić pewność, czy to dzień właśnie, czy wręcz przeciwnie. I tak stało się teraz, znaczy nocy ubiegłej. Nie bardzo wiedziałem, czy mam spać, czy może nie... czy wziąć prysznic, umyć ząb, czy może zjeść półtorej kabanosa na drugie śniadanie... człowiek lekko zakręcony jest przez ten brak mroku.
Dobrze, że czasy są mroczne (jako rzecze Jarosław), to jakoś sobie jeszcze radzę...

I gdy zdawało mi się, że jest dziewiętnasta, to akurat była siódma. Zadzwonił do mnie Pjór i zeznał, że o ósmej jest spining i poproszę przybyć.
Nie miałem sumienia, by odmówić...
Tak między nami, to w ogóle nie mam.

Ukręciliśmy więc kilka śniadaniowych kilometrów...
Po długim, czterdziestominetowym podjeździe nastąpił dość stromy, techniczny zjazd... po ostrych kamieniach. Chwila dekoncentracji, wynikająca zapewne z niewyspania, kosztowała mnie niemało. Uderzyłem, a mianowicie w kamień... i co? I oczywiście złapałem snejka. Na spinerze.

Niniejszym rekord Wyry (który złapał kapcia w przednim kole na trenażerze) uważam za pobity...

Z wykopalisk mam taki obrazek:





Świat jest mną znużony, podobnie jak ja nim.


~
Kategoria Bez kasku, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 67.78
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 03:23
ze średnią: 20.03 km/h
Maksiu jechał: 41.90 km/h
temperatura: 0.0
tętno Maksa: 172 ( 87%)
tętno średnie: 136 ( 69%)
w górę: 311 m
kalorie: 2246 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Jura

Niedziela, 11 grudnia 2011 · dodano: 11.12.2011 | Komentarze 1

~

Zdecydowanie nużący jest fakt, iż wiele wpisów rozpoczynam tymi samymi słowoma.
Dziś, dla odmiany, rozpocznę tak...

Plan był, jak zawsze, chytry. Postanowiliśmy wybrać się na Jurę. Nie mogłem się doczekać. Nie wiem jak Jura, ale podejrzewam, że podobnie.
Niestety, nastąpił zonk oraz nieoczekiwana zamiana miejsc.
Jura wybrał się do nas.

Oto on, to ten w niebieskim kasku.



Zeznał, że koniec z "na Jurę", ponieważ po takich imprezach boli go to i ówdzie...
Cóż było robić... na takie dictum zaproponowaliśmy Jurze, by udał się z nami, na wycieczkę krajoznawczo turystyczną szlakiem imienia Gajowego Maruchy.



Tuż za przystankiem skręciliśmy w lewo, po trzech kilometrach w prawo, na rozwidleniu dla odmiany w lewo, i wylądowaliśmy na terenie jakiejś tajemniczej firmy... gdzie napadły na nas dwa pokaźne Szariki.
Doceniliśmy fakt, że Jura jest z nami. Ma on ukryty talent... potrafi, wpatrując się w oczy zwierza, zaczarować on tak, iż najstraszniejszy lew przemienia się w potulnego kociaka. Plotka mówi, że Paul Hogan był u Jury na kursie czarodziejowania zwierzaków, zanim wcielił się w postać Michaela Dundee, zwanego Krokodylem.

Zostawiliśmy zaczarowane psiaki na środku placu oraz minami lekko zdziwionymi i udaliśmy się w stronę słońca.
Okazało się, że podstępny nieprzyjaciel, na naszej drodze ku szczęściu, złośliwie rozlał kilka wiader wody...



Ale co to dla nas. Prowadzeni przez Jurę, ominęliśmy tę pułapkę bardzo sprytnie, ponieważ lewą stroną.

Następnie przedarliśmy się przez niewielką rzekę, zwaną kanałem. Jakiś paparazzi uwiecznił mnie, tuż po wyjściu z wody... a trzeba Wam wiedzieć, że wychodziłem ze śpiewem na uście.



Gdy dotarliśmy do cywilizacji zrobiło się nam błogo... tak mocno błogo, że przeoczyliśmy moment, gdy wróg podstępnie spowodował nagłe zaćmienie słońca. Na szczęście Jura miał prototyp lampy rowerowej o mocy nadprzyrodzonej, którą wyjął w niejasnych okolicznościach wprost z laboratorium, zajmującym się technologiami kosmicznymi, a nawet marsjańskimi.





Tak wyposażeni, pełni wiary i nadziei, dotarliśmy do celu naszej wędrówki, czyli bak do homa.
Jura zjadł dwie kanapki z baltazara oraz zeznał, że jeszcze kiedyś nas zaszczyci.



Magowie nie wierzą w bogów w taki sam sposób, w jaki większość ludzi nie uważa za konieczną wiary - powiedzmy - w stoły. Wiedzą, że stoły istnieją, wiedzą, że istnieją w pewnym celu, prawdopodobnie zgodziliby się nawet, że mają swoje miejsce w dobrze zorganizowanym wszechświecie. Ale nie widzą sensu wiary, sensu powtarzania "O wielki stole, bez którego jesteśmy niczym".

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 00:54
ze średnią: 22.22 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 171 ( 87%)
tętno średnie: 142 ( 72%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

When it's over

Czwartek, 8 grudnia 2011 · dodano: 08.12.2011 | Komentarze 5

~

Po wtorkowym ścigu wypiłem napój regeneracyjny, co na opakowaniu szklanym miał naklejoną etykietę w kolorze zdecydowanie czarnym.
Z lodem.



Oraz doszedłem.
Do wniosku, że zgodnie ze zasadami sztuki kolarzowsko trenerskiej należy poczynić rozjazd.
W celu poczynienia udałem się windą szklaną na drugie piętro.
Nadziei byłem pełen, że usłyszę tam znajomą muzykę, ale... Olala obiecała, że następnym razem.

No trzymam Cię za loga...

W ramach zadośćuczynienia wymieniliśmy się pokemonami, oraz intymnymi fotografiami...

Ja dostałem tę...



A rozdałem taką...



Oraz... stara dobra muza, której dziś nie było...



Piramidy mają w sobie coś magicznego. Na przykład wysokość średniej wielkości piramidy plus jej długość podzielona przez połowę szerokości wynosi dokładnie 1237,98712567 razy więcej niż różnica między odległością od słońca, a wagą małej pomarańczy.

~

w sumie...
ukręciłem: 70.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:35
ze średnią: 19.53 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 179 ( 91%)
tętno średnie: 138 ( 70%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Ni pies, ni Wyra...

Wtorek, 6 grudnia 2011 · dodano: 06.12.2011 | Komentarze 3

~

Jak pewnie wiecie, bo było o tym w telewizorze... dziś odbyły się Drużynowe Mistrzostwa Pjóra w Spiningu. Nagrodą był własnoręczny uścisk dłoni Santa Klałsa oraz miesięczny karnet do ogrodu botanicznego w Szczecinie.
Niczym niezwykłym będzie stwierdzenie, że miałem chytry plan, jak zdobyć ów karnet...
Oczywiście plan, co nie będzie niczym zaskakującym, powiódł się częściowo. Zdobyliśmy.
Czwarte miejsce.
Oraz zwyciężyliśmy moralnie.
Wszystko za sprawą Wyry.
Ale po kolei...

Na starcie ścigu stawiła się mocna ekipa.







Ale przewidziałem to... zawołałem kolegów z timu. Przybyli Ficu und... wielokrotny mistrz okolic oraz zdobywca nie tak znowu niskich szczytów... panie i panowie, proszę wstać... tak, to on, w własnej, niczym nie zakłóconej osobie... Wyyyyyyraaaa!
Wydumałem, że w takim składzie zwycięstwo będzie niczym piece of cake...

Tyle, że Wyra zamiast coś ukręcić... przyjechał się lansować.



Gdy już sobie podotykał Śnieżynki, rozpoczął się ścig.
Pierwszą liderką, dyktującą tempo była Agata. Na obrazku zasłania twarz, ponieważ a mianowicie przybyła na ścig w tajemnicy przed sąsiadami i nie pożądała, by się dowiedzieli.
Nie dowiedzą się, obiecuję.



Było elegancko i dostojnie, nauczyliśmy się kilku trudnych, angielskich zwrotów oraz tempo było raczej lajtowe...
Wyra był w siódmym niebie... zadowolony, rozbawiony oraz pewien zwycięstwa.
Godzina z Agatą przeminęła z wiatrem i na czoło peletonu wysunął się Nikodem...



Jechał na tyle szybko, że fotograf nie zdążył zrobić mu obrazka w pełnej krasie... widać tylko moment zmiany na pozycji lidera.

Wraz z ową zmiana skończyła się miękka gra, a zaczęły się podjazdy. Koleżanki kolarzystki oraz koledzy kolarzowcy poczuli się jak ryby oraz w wodzie... z wyjątkiem Wyry.
Wyra mianowicie, w okolicach sześćdziesiątej minuty, był uprzejmy oświadczyć, że ma zgona. Zeżarł mi osobistego żela, a nawet ze smakiem, poprawił batonem oraz bananem i zrobiło mu się błogo... poczuł się niczym na wakacjach...





Po udanej konsumpcji obnażył się od pasa w górę i tak mu już zostało. Coś tam stękał, że zaraz mu powróci pałer i nas dojdzie, ale na stękaniu się skończyło.
I tak oto, za sprawą Wyry, przeszedł mi koło nosa miesięczny pobyt w ogrodzie botanicznym...

Cóż... jechaliśmy z Ficem na maksa, by choć moralnie zwyciężyć...





Po kolejnej godzinie na prowadzenie grupy wysunęła się Ola, znana w świecie wyścigowców na rowerach góralskich pod ksywą Olala.



Narzuciła tempo niewiele niższe od Nikodema, ale umówmy się... zaczęły się prawdziwe góry...
Wspinaliśmy się na ponad 2200 metrów nad poziom morza. Na dodatek musieliśmy holować Wyrę, który wciąż stękał, że już, ze zaraz, że jeszcze mineta albo dwie i będzie ogień. Chyba zimny ogień, taki na choince...



I w tym mniej więcej tempie oraz z nieżywym i stękającym Wyrą dotarliśmy do mety.
Uczyniliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na nagrobek oraz namówiliśmy się, że kolejny taki ścig powinien trwać około sześciu godzin.



Przebieg ścigu wyglądał mniej więćej tak....



...oraz resztę obrazków można zobaczyć tutaj.

Obmyślam intensywnie, jaką zapodać Wyrze pokutę... jakieś propozycje?



Nikt nie wie, dlaczego Śmierć zaczął przejawiać osobiste zainteresowanie istotami ludzkimi, z którym pracował już od tak dawna. Prawdopodobnie chodzi tu o zwykłą ciekawość. Nawet najskuteczniejszy szczurołap prędzej czy później zaczyna się interesować szczurami. Może obserwować, jak szczury żyją i umierają, rejestrować wszelkie szczegóły szczurzej egzystencji - choć sam nigdy pewnie nie zrozumie, jak to jest, kiedy się biegnie przez labirynt.

~
Kategoria Bez kasku, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 00:52
ze średnią: 23.08 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 177 ( 90%)
tętno średnie: 148 ( 75%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Maria awaria

Czwartek, 1 grudnia 2011 · dodano: 01.12.2011 | Komentarze 1

~

Nie wiem pewny, ale być mejby spsół się mi pokazywacz tętna mego. Sądzę tak, ponieważ, a mianowicie będąc na spiningu zwanym też pieszczotliwie cyclingiem osiągam wartości tętna mego coraz jakby mniejsze...

Mało się na tym wszystkim wyznaję, stąd pomysł o awarii urządzenia pomiarowego, ale... może coś jest inne na rzeczy?
Się, przepraszam ktoś wyznaje oraz mi opowie?

Z wykopalisk dziś obrazek pod tytułem Stairway From Heaven.




Z wykopalisk mniej odległych w czasie... pamiętacie Ewę? Otóż była ona uprzejma udać się do telewizora... myśląc, że nikt ie zauważy.
Jednakże została zauważona oraz ukryta kamera wraz z ukrytym mikrofonem zarejestrowali...




Magowie potrafili znieść każdą niewygodę i trud, pod warunkiem że przytrafiały się komuś innemu.

~
Kategoria Bez kasku, Ekipą