Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:755.72 km (w terenie 530.00 km; 70.13%)
Czas w ruchu:44:09
Średnia prędkość:17.12 km/h
Maksymalna prędkość:60.60 km/h
Suma podjazdów:11123 m
Maks. tętno maksymalne:189 (97 %)
Maks. tętno średnie:162 (83 %)
Suma kalorii:32346 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:58.13 km i 3h 23m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 53.52
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 04:23
ze średnią: 12.21 km/h
Maksiu jechał: 60.60 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 159 ( 82%)
w górę: 1794 m
kalorie: 3362 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

...jesteśmy wolni, możemy iść

Sobota, 29 września 2012 · dodano: 03.10.2012 | Komentarze 1

~

Niektóre rzeczy lepiej prezentują się w pionie... tako rzecze mój telewizor, co ma ileś tam cali. I dodaje on, że w pionie dobrze się prezentuje Permen (nie wiem hó on jest, ale jak telewizor tak mówi, to musi być najprawdziwsza prawda).
W związku z pionem i prezentacją, zarzućcie okiem na te obrazki...











No dobrze, ja też nie zjechałem.
Ale wszystkim znajomym pokazuję ten obrazek, co on jest na dole, a ja na nim jestem tuż przed.
Jadę? Jadę.
A to, co się działo chwilę później... zapomniałem.



Byli też tacy, którym latanie się nie podobało i sobie stamtąd zwyczajnie zjechali...





Poza tym... jakby szkoda, że już koniec. Nie lubię zimy. Grabarze zimą mają ciężko kopać dziury w ziemi, ale może więcej im płacą.

Wspominałem już, że Gomole wyjeździły trzecie miejsce w generalce giga?
No.



Popełniłem kawałek tekstu bardziej poprawnego, niż popełniam w dni powszednie. Można czytać oraz się ekscytować. Lub nie.

Prawda jest niestety brutalna oraz prawdziwa. To był ostatni ścig w tym sezonie. Co twardsi twardziele pogodzili się z tym faktem, ja jeszcze nie...
Oraz po raz drugi jechałem na Specu, był to Epic FSR Comp 29er.
Kiedyś zakochałem się w Naomii Campbell, gdy trochę urosłem, to obiektem uniesień była Monica Belucci... dziś uczucia swe kieruję ku Specowi. W dwóch pierwszych przypadkach była to miłość jakby nieodwzajemniona...
Nadal jest wakat na stanowisku sponsora.

Wygrzebałem też kilka obrazków... to ostatnie takie obrazki przed nadejściem wielkich śniegów...











Gdyby bogowie chcieli, żeby ludzie latali, daliby wszystkim bilety lotnicze.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, MTBM


w sumie...
ukręciłem: 54.73
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 04:07
ze średnią: 13.29 km/h
Maksiu jechał: 50.20 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: 1667 m
kalorie: 2364 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Zaginieni w akacji 4 3D

Środa, 26 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 3

~

Poranny telefon...

- No halo...
- Sufa, co robisz?
- Bawię się ciałem.
- To kończ Waść, pakuj bidony i jedziemy.
- Gdzie?
- Gdzie oczy poniosą oraz z powrotem.

Taaak... ten powrót mnie przekonał.
Oczy były tak miłe, że na dobry początek poniosły nas tutaj...



I to, niestety, była przyczyna serii niefartów, których dane było nam doświadczyć.
Jako, że nie mamy wykupionych startowych w cyklu Bikemaraton, to nie mogliśmy jechać tą ulicą... w związku z tym musieliśmy jechać bezdrożami.
Ba, to były nawet bezbezdroża...



Już po czterdziestominetowym przedzieraniu się przez dziewicze, góralskie tereny, wyszliśmy na ludzi. Na szlak znaczy. Szlak zaprowadził nas na Błatnią, do schroniska.
Wypiłem, to co zazwyczaj w takich miejscach wypijam, Tiff zjadł... nie zgadniecie, to co zazwyczaj zjada w takich okolicznościach, lecz podwójną porcję.
Zamiarowaliśmy także nabyć drogą kupna mapę okolic, ale jakoś tak... no nie udało się.



Zjazd do Brennej był o tyle fajny, co niepotrzebny. Ale owa niepotrzeba wyszła na jaw, gdy jednak kupiliśmy, po niewczasie, mapę. Okazało się, że powinniśmy z Błatniej pojechać na Klimczok i przez Szyndzielnię wrócić do miejsca, gdzie zaparkowaliśmy auto z automatyczną skrzynią biegów.
No trudno, zgodnie rzekliśmy... i na świeżo kupionej mapie wydumaliśmy drogę na Klimczok od innej strony.

W tym oto miejscu widziano nas razem przedostatni raz...



Tiff pojechał pierwszy, ja tuż za nim.
W pewnej chwili, zupełnie niespodziewanie ogarnęła nas burza magnetyczna, w wyniku której doszło do dwunastostopniowej inwersji i zakrzywienia czasoprzestrzeni.
Straciliśmy kontakt wzrokowy oraz wszystkie oszczędności.
Tiff pojechał w lewo, ja prosto.
Gdy opadły już emocja, jak po wielkiej bitwie kurz, a telefony mobilne odzyskały zasięg, zadzwoniliśmy do siebie z życzeniami. Z racji tego, że dzwoniliśmy jednocześnie, to nie bardzo udało się porozmawiać.
Po jakimś czasie, każdy z osobna pomyślał, by nie dzwonić i w ten sposób pozwolić dodzwonić się drugiemu. W związku tym, po raz drugi nie porozmawialiśmy.
W międzyczasie czas płynął w kierunku niepożądanym, czyli dzień chylił się ku końcowi.
Trochę to trwało, ale w końcu oraz jakimś cudem nawiązaliśmy łączność.
Po dogłębnej analizie naszych położeń oraz konsultacjach z mapą, wyszło na to, że Darek jest na Klimczoku, a ja nie.
A nawet bardzo nie, ponieważ byłem prawie w Szczyrku.

Wymyśliliśmy wyjątkowo chytry plan.
Ja pojadę przez Salmopol w kierunku Wisły, a Tiff zje obiad.
Pojechałem.



Gdy ja w trudzie i znoju pokonywałem kolejne kilometry, Tiff był w okolicach podwieczorka.
Punkt zborny wyznaczyliśmy na stacji z benzyną, w Wiśle.
Dotarłem o zmroku. Tiff po odnalezieniu auta, pojawił się tam w cztery i pół chwili po mnie.

Droga bak do hom przebiegła w atmosferze wzajemnego zrozumienia.



Druidzi wierzą w zasadniczą jedność wszelkiego życia, w leczniczą moc ziół, naturalny rytm pór roku i konieczność palenia żywcem na stosie każdego, kto nie odnosi się do tego wszystkiego z należytym szacunkiem.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 70.79
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 03:03
ze średnią: 23.21 km/h
Maksiu jechał: 41.00 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 141 ( 73%)
w górę: 248 m
kalorie: 2386 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Jestę Jahwe

Wtorek, 25 września 2012 · dodano: 25.09.2012 | Komentarze 0

~

Puchałke zeznał był, że tutejsze Szpilbergi nie pokazali w filmie o Jestę Jahwe jak Magol wychodzi oknem. No to zwrot za bilety.
Frondziaki za to napisali całkiem na powaga, że Magol wyszedł oknem nie dlatego, że był nawalony jak szpak i mu się okno z drzwierzami pomyliło, tylko... uwaga, wniemanie, achtung bejbi... oni mówią, że szatan niedobry opętał go za to, że Magol w jednym z kawałków mówił, iż jest bogiem.
A ja, mały żuczek nic z tego nie kumam.
Jak wiadomo, na niekumanie najlepiej jest się pomodlić oraz za Was, grzeszników także.



Jako, że u Anki już byłem w tym celu czas jakiś temu ego, to dziś pojechałem do Magdy. To takie jest nie wiadomo co w lesie, zwane świętą Magdalenką. Ni to kościół, ni kapliczka leśna, nie wygląda też na Tesco, ani na teatr. Ale bardziej chyba kościół polowy, bo zaraz za lasem jest pole.
Miejscowe mędrce mówią, że to miejsce jest pod ochroną Maryjki jakiejś, bo gdy dekadę ponad temu, były tutaj słynne na kraj cały pożary, to cały las wokół spłonął wraz z krasnoludkami i sierotką Marysią, a kościółek jakoś nie chciał. I że to cud na cudy jest, tak mówią. Coś jak cud nad Wisłą, tyle że bez Wisły.
A to, że jakieś głupie strażaki przykryły ten cud architektury sakralnej kilkumetrową warstwą piany... to jakoś zapominają wspomnieć.



Tak czy siak, jechałem długo, zawzięcie, uparcie oraz do celu.
Strudzony, acz szczęśliwy dotarłem.



A tu zonk... okazało się, że miejsce modlitewne jest zajęte.
Poczekam pomyślałem.
Czekałem.
Godzinę, trzecią... piątą.
Koleś co się modlił musiał albo mieć dużo nagrzeszone, albo niemało życzeń.
Niestety, cierpliwość moja się wyczerpała i w związku z tym musicie modlić się sami, a ja nadal nie będę kumał.
Ponoć koleś ma się modlić do soboty. Jeżeli są w Was resztki ludzkich odruchów, to bardzo proszę, zawieźcie mu kanapki oraz termos z ciepłą herbatą owocową.



A do kina, na "Jestę Jahwe" nie ićta, film wcale nie jest taki kultowy, jakby chcieli ci, co na tym zamierzają zarobić. No i w finale nie ma wyjścia oknem, jak już wspomniałem.
Jeśli chcecie patrzeć kultowy film, to zarzućcie sobie okiem na Irréversible (po polsku Nieodwracalne). Tam też Magol nie wychodzi przez okno, oraz można kontemplować zjawiskową urodę pani Bellucci.



O war­tości człowieka świad­czy lis­ta je­go przy­jaciół, o po­pular­ności - lis­ta je­go wrogów.

~

w sumie...
ukręciłem: 55.00
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:32
ze średnią: 21.71 km/h
Maksiu jechał: 38.20 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 204 m
kalorie: 1995 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Titus on the bicycle

Piątek, 21 września 2012 · dodano: 21.09.2012 | Komentarze 0

~

Kilka księżyców temu, w dzień co należy w on odpoczywać oraz iść do świątyni, napisałem, że ponoć jakieś mistrzostwa rozgrywane były. Się okazuje, iż mam szósty, a może i siódmy zmysł. One naprawdę się odbyły.
Były bardzo mocno mistrzowskie.

Ludzie, którzy tam byli w roli pretendentów do tytułów, wspominają ten dzień różnie.
Niektórzy tak.
A inni w taki oto sposób.

Ja natomiast nie wspominam tego dnia wcale, ponieważ a mianowicie posiadam demencję starczą i co najwyżej mogę sobie powspominać to, co było maksymalnie dwie godziny i dwanaście minut temu ago.

Aaaaa... bym z powodu tej demencji całkiem zapomniał o tytule...
Oto Titus na rowerze oraz głos wewnętrzny, co do mnie przemawia (być może, że to anioł jakiś)podpowiada mi, że jeszcze pokażę Wam kilka wykonów Acidów.




Różni­ca po­między sek­sem i śmier­cią po­lega na tym, że kiedy będziesz umierał, nikt nie będzie się śmiać z ciebie, że ro­bisz to sam.

~

w sumie...
ukręciłem: 64.10
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:58
ze średnią: 21.61 km/h
Maksiu jechał: 42.30 km/h
temperatura: 7.0
tętno Maksa: 153 ( 79%)
tętno średnie: 128 ( 66%)
w górę: 358 m
kalorie: 2128 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Niemęskie granie

Czwartek, 20 września 2012 · dodano: 20.09.2012 | Komentarze 0

~

Takie tam...




Mówi się, że w Ankh-Morpork wszystko jest na sprzedaż z wyjątkiem piwa i kobiet, te bowiem tylko się wynajmuje.

~

w sumie...
ukręciłem: 57.86
km
w terenie: 30.00 km
trwało to: 04:06
ze średnią: 14.11 km/h
Maksiu jechał: 56.60 km/h
temperatura: 10.0
tętno Maksa: 175 ( 90%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 1688 m
kalorie: 3550 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Pradziadowskie Mistrzostwa Polski

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 3

~

Ci, co znają się dobrze na kolarstwie sugerują, by dzień po ścigu delikatnie się rozjechać, zregenerować oraz w każdy inny, mieszczący się w granicach prawa i dobrego smaku sposób, zrobić sobie dobrze.
No to zrobiłem.

Robienie sobie dobrze miało miejsce na Pradziadzie - to taka górka, co ją sobie usypali nasi czescy przyjaciele.



Jak na de dej after, to zacny był pomysł... przewyższenia podobne jak w Piwnicznej, temperatura niższa, tłok mniejszy, oraz... jak by na to nie patrzeć, była to jazda o Pradziadowskie Mistrzostwo Polski.



Mistrzem okazał się być Marek, na drugim miejscu uplasował się Witek. Ja, rzutem na taśmę, załapałem się na najniższy stopień pudła.
Ale chyba złożę protest, ponieważ a mianowicie po pierwsze primo jechałem w tlenie, podczas gdy pulsometry rywali wręcz szczytowały. A po drugie primo Marek miał szoszońską kasetę, a Witek jechał tylko z blatu (pewnie naczytał się Maratonu z Baltu 2.0).

Nagrody były pieniężne oraz wypasione. Za wygraną kasę, nabyliśmy drogą kupna danie regionalne pod nazwą cesnakova polievka oraz popiliśmy to kofolą.

Rozjazd regeneracyjny uważam za udany.


Ponoć w tym samym czasie odbywały się Mistrzostwa Polski w Maratonie MTB. Ponoć było grubo, bo wokół jeziora w Dąbrowie Górniczej. Plotka mówi także, że organizacja była na poziomie naprawdę mistrzowskim. Clou programu były niespodzianki. Najfajniejsza tyczyła ponoć przewyższań... były tylko dwa razy takie, jakie podała ekipa sympatycznego Pana Czesia.
To dobrze. Bo bałem się, że MP w maratonie MTB odbędą się w górach. Obawiałem się także, że będzie nudno, że zawodnicy przed startem będą wiedzieli jaki jest profil trasy, ile przewyższeń etc...
Obawy były przedwczesne. Pan Czesie nikogo nie zawiódł.




Biblia nakazuje nam kochać zarówno naszych przyjaciół jak i naszych wrogów. Prawdopodobnie dlatego, iż z reguły są to ci sami ludzie.

~
Kategoria Ekipą, Daleko stąd


w sumie...
ukręciłem: 51.78
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 04:31
ze średnią: 11.46 km/h
Maksiu jechał: 59.00 km/h
temperatura: 9.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 155 ( 80%)
w górę: 1885 m
kalorie: 3096 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Yin i yang, czyli stary sącz

Sobota, 15 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 0

~

Bo było to tak...
Ścig w Piwnicznej zrazu jawił się sympatycznie, by nie rzec, że przyjacielsko.
Oraz wielce podobał mi się finisz pod górę, to jakże smakowita nieczęstość.
Ale niestety, kolejny raz potwierdzenia w rzeczywistości szukała (i znalazła) staroeskimoska reguła yin i yang (znana jako chińska, ale tak naprawdę Eskimosi byli pierwsi), mówiąca o zachowaniu równowagi. W tym przypadku pomiędzy zwycięzcami i przegranymi, radością i smutkiem, Flipem i Flapem etc...

Bezapelacyjnie objechał wszystkich Ficu. Zrobił to w sposób mało jakby koleżeński, bo a mianowicie na giga włożył drugiemu ponad jedenaście minet.



Ja niestety, tym razem nie załapałem się na pudło. Przeszkodził mi rąbek.



Ale... to moje bezpudłowanie, to żadna tam porażka. Yin w piwnicznej szturchnął kolarzystki jakby znajome i zafundował im bliskie spotkania z matką ziemią (co ona mnie jeszcze nosi).

Moja najmacz ulubiona kolarzowiczka zepsuła się dość znacznie. Na tyle znacznie, iż może się wydarzyć tak, że na oficjalnym bankiecie kończącym sezon (w Danielce) nie będę się mógł wesprzeć na jej ramieniu, gdy moja rzeczywistość zostanie zachwiana.
Oto jedno z ostatnich zdjęć jeszcze nie zepsutej Czarnej (fotografii po zepsuciu nie ma w całym Internacie).



Druga ze znajomych kolarzystek postanowiła towarzyszyć koleżance w drodze do szpitala i także się zepsuła.
W tym przypadku paparazzi byli czujni...



Gosia zepsuła się na twarzy. Dokładnie to w tym miejscu twarzy, gdzie się należy pomalować szminką. W związku z tym klarzowiczka zaoszczędzi przez czas jakiś na wyszukanych potrawach, ponieważ odżywiać się będzie przez słomkę.
Imaginujcecie sobie, na ten przykład, żurek z kiełbasą und jajkiem konsumowany przez słomkę?



W drodze powrotnej do bak hom przystanęliśmy na popas w Starym Sączu. Gosia nie była głodna, się okazało.
Oraz przepraszam, że mówię "stary sącz" - powinienem rzec "drogi tato, pij przez słomkę".

Podczas tej edycji po raz pierwszy testowano najnowszy model ramy z włókien nie węglowych. Projekt jest tak tajny, że rama była zabezpieczona taśmą maskującą. Udało nam się zdobyć sensacyjne zdjęcie...




O war­tości człowieka świad­czy lis­ta je­go przy­jaciół, o po­pular­ności - lis­ta je­go wrogów.

~
Kategoria Ścig, Ekipą, Daleko stąd, MTBM


w sumie...
ukręciłem: 56.81
km
w terenie: 15.00 km
trwało to: 02:42
ze średnią: 21.04 km/h
Maksiu jechał: 43.20 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 145 ( 75%)
tętno średnie: 117 ( 60%)
w górę: 312 m
kalorie: 2014 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Your Lovey Head

Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 11.09.2012 | Komentarze 1

~

Taki kawałek zaśpiewała Alice Goldfrapp na pierwszej płycie Goldfrapp "Felt Mountain". ... ale co Wy tam wiecie o tak zamierzchłych czasach. Teraz w telewizorach są takie gwiazdy, że telmihójóar.

Zamiast szukać w jakiś jótóbach wyżej wspomnianej muzyki i próbować ją jakoś ogarnąć, zróbcie coś znacznie łatwiejszego.
Wystartujcie sobie w Mistrzostwach Polski w Maratonie MTB. Ta śmieszna impreza odbędzie się w najbliższą niedzielę, w wysokogórsiej miejscowości Dąbrowa Górnicza.
Oto szokujące przecieki z biura pana Czesia, do których udało mi się dotrzeć...




W regulaminie nie jest napisane, na jakich rowerach można startować, a na jakich nie. Mini jest do objechania bez problemu na szosie. Gdyby tak więcej ludzików przybyło na szosach... może być niezła heca. A w razie DSQ ostry protest.

Za rok, sympatyczny Pan Czesio zorganizuje Mistrzostwa Polski w Maratonie MTB na torze w Pruszkowie.


Przywykłem do szczurów. To jeszcze nie przyjaźń, aczkolwiek nie wykluczam tego szczególnego z nimi związku.

~

w sumie...
ukręciłem: 59.13
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 02:40
ze średnią: 22.17 km/h
Maksiu jechał: 46.40 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 165 ( 85%)
tętno średnie: 127 ( 65%)
w górę: 347 m
kalorie: 1959 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Puchar Wszechświata w MTB - edycja Ruda Śląska

Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 0

~

Mistrzostwa odbyły się wczoraj oraz wbrew tytułowi, nie jest to zapis z rudo śląskiej trasy. Nic a nic wcale tam nie startowałem, choć zamierzałem. Ale jakoś mi się odwidziało.
Byliśmy tam grupowo, zbiorowo oraz wielokrotnie. Kilku z nas wystartowało, reszta brylowała.

Poniżej fotorelacja z brylowania właśnie...



























Oraz, żeby nie było, iż ściemniam, jakoby niektórzy z nas jeździli, oto dowody...











Czasami kusi mnie diabeu. Mocno kusi... bym uwierzył w boga.

~

w sumie...
ukręciłem: 73.70
km
w terenie: 65.00 km
trwało to: 03:15
ze średnią: 22.68 km/h
Maksiu jechał: 42.60 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 136 ( 70%)
tętno średnie: 162 ( 83%)
w górę: 374 m
kalorie: 2713 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Snob

Sobota, 8 września 2012 · dodano: 08.09.2012 | Komentarze 1

~









Człowiek to jedyne zwierzę które się rumieni. I jedyne, które musi.

~