Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2016

Dystans całkowity:751.72 km (w terenie 412.00 km; 54.81%)
Czas w ruchu:35:59
Średnia prędkość:20.89 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Suma podjazdów:6563 m
Maks. tętno maksymalne:188 (97 %)
Maks. tętno średnie:165 (85 %)
Suma kalorii:12585 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:57.82 km i 2h 46m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 54.69
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:50
ze średnią: 19.30 km/h
Maksiu jechał: 35.00 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 146 ( 75%)
tętno średnie: 117 ( 60%)
w górę: 227 m
kalorie: 704 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Buffem robienie

Środa, 28 września 2016 · dodano: 28.09.2016 | Komentarze 7

~

Buffy (swojsko kominami zwane) ludzie nabywają, czasem dostają w prezencie, pakiecie startowym, czy innej promocji... i nie widzą co z nimi czynić. 
Wyszliśmy Waszej potrzebie na przeciw oraz znienacka i przygotowaliśmy zatem, wraz z moim ulubionym krasnalem ogrodowym, krótki kurs robienia buffem.

Po pierwsze z buffa można zrobić zwykłą bandanę:




Po wtóre można zrobić bandanę w wersji kepi (moja ulubiona wersja). Ta opcja chroni kark przed nadmiernym nasłonecznieniem:




Da się też z buffa zrobić patriotyczne nakrycie głowy (oraz twarzy). W tej wersji możecie 11 listopada wyrywać kostkę brukową i ciskać nią w komuchów, zdrajców ojczyzny, pedałów, kodowców, emigrantów, a także w przypadkowych ludzi (wszak nikt nie jest bez winy). 


Możecie także zorganizować napad na pobliski warzywniak albo zostać czynnym fanem piłki kopanej, zwanym do niedawna kibolem, a od jakiegoś czasu młodym patriotą:




Jest także możliwość takiego wywijania buffem, by stać się Rambo:



Uwaga, teraz będzie wersja najtrudniejsza, zwana disco. Gdy, po żmudnych treningach, uda się wam osiągnąć siedemnasty dan w robieniu buffem i zrobicie go taj, jak poniżej, to znak, że możecie udać się do pobliskiej dyskoteki i na pewno wasze tam brylowanie nie przejdzie bez echa.



Jest jeszcze kilka innych opcji wywijania buffem - czapka czy też szalik albo piżama. Nie prezentujemy ich, nie chcemy sprawić byście zniechęcili się, zanim opanujecie podstawy. 
Zatem ćwiczcie, śljcie zdjęcia wraz z opisami tego, jak dochodziliście do perfekcji. Najciekawsze prace nagrodzimy modlitwą.


A także, chciałbym się przyznać... podczas ostatniego ścigu w Ludwikach woziłem się kole, na co mam dowody. Przyznaję się zanim sprawa stanie się publiczna.
Oto wspomniane dowody. Niezbite, niepodważalne, a także kolorowe...




~


w sumie...
ukręciłem: 63.83
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:08
ze średnią: 29.92 km/h
Maksiu jechał: 51.00 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 149 ( 77%)
w górę: 347 m
kalorie: 971 kcal
w towarzystwie:

Kot w stanie czystym

Wtorek, 27 września 2016 · dodano: 27.09.2016 | Komentarze 7

~

Lat temu nie pamiętam ile, erę psią (która też była miła) wyparła miejscowa wiosna ludów, a właściwie kotów. 


Pierwsza wprowadziła się Domino, ksywa Dominika. Po latach okazało się, że została bezdyskusyjną rezydentką. Domino niepodzielnie dzieli i rządzi do dziś.


____________________________________



Jako drugi zameldował się Antek, ksywa Antonio Banderas. Był przyjazny... wtedy, gdy chciał. Był zatem wzorcem kota w stanie czystym. Niestety, pewnego dnia przyszedł Pan Śmierć i Antonio odszedł w Jego towarzystwie. 


____________________________________



Gdy już wypaliły się znicze na grobowcu Antka, do drzwi zapukała Maja. Była kotem niezwykle miękkim, mocno przyjaznym, warkotała jak żaden inny oraz potrafiła się przytulać mocno magicznie. 
Niestety, po nią także, znienacka, zgłosił się Ponury Żniwiarz... wprawdzie próbowałem negocjować, rozmowy trwały ponad tydzień, ale siła mych argumentów okazała się być niewystarczająca. 
Wszak nie jest tajemnicą, że Poza Mortem nikt inny nie dogadał się z tą przerażającą personą.


____________________________________



To był trudny czas, w końcu spadła ostatnia łza po odejściu Majki i jej ulubiony fotel zajęła Saga. Imię swe zawdzięcza urokowi osobliwemu Sagi Norén, zatem ksywy się nie dorobiła - zbyt lubię pierwowzór, by w tym przypadku przezwiskami się posługiwać. Saga, jak się po kilku miesiącach okazało, miała tak ustawione priorytety oraz wymyślone plany życiowe, że mocno kolidowały ze sposobem na życie preferowanym przez Domino. Panie musiały się rozstać. Saga ma się dobrze i wiedzie szczęśliwy koci żywot kilka kilometrów stąd, a postać w czarnym kapturze tymczasem się o nią nie upomina.


____________________________________



Do jeszcze ciepłego koja po Sadze wprowadziła się Burza vel Bohema. Niby jest kotem, ale czasem wydaje się, że trochę lisem. Będąc kotem młodym, czyli ciekawym świata, nie dawała spokoju Domino, która z racji wieku już podeszłego, realizowała się leżąc na parapecie, a każdą propozycję Bohemy na zmianę planów kwitowała prychaniem. 


____________________________________



W związku z tym impasem, nie pozostało mi nic innego, jak tylko zapewnić spokój Dominice. Spokój jest czarny i zwie się Wanilia, dla przyjaciół Wanilka.


____________________________________



Szefowa powróciła do ulubionego zajęcia, czyli leżenia, pachnięcia oraz czasem dostojnego kroczenia, a dwie młode przyjaciółki, wspólnymi siłami, remontują kolejne pokoje. Zazwyczaj są to trzy ostre tercje na dobę z przerwami na wypoczynek i konsumpcję.


____________________________________



Dziś, ukręcając jakąś niewielką pętelkę wokół miasta, znalazłem wychudzonego kota, który patrząc w me oczy był uprzejmy namówić mnie, bym go przygarnął.
Co ochoczo uczyniłem... 

A imię jego Behemoth.
Będzie im we czwórkę raźniej.

~


w sumie...
ukręciłem: 26.02
km
w terenie: 20.00 km
trwało to: 02:05
ze średnią: 12.49 km/h
Maksiu jechał: 50.00 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 171 ( 88%)
tętno średnie: 132 ( 68%)
w górę: 820 m
kalorie: 716 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Dziewicze wyziewy

Niedziela, 25 września 2016 · dodano: 26.09.2016 | Komentarze 4

~

Dnia następnego po dniu sądnym, tuż przed wschodem słońca, załomotał we drzwierze nasze rycerz znakomity, znany tambylczej ludności rolniczej pod ksywą Wierzba. Dla niektórych sir Wierzba.


Zadął w róg, po czym jął wyjmować nas z łóż wygodnych oraz ciepłych, a także w negliżu. Gdy zebrał już wszystkich w chwiejącym się szeregu, nakazał wbić się w zbroje, posmarować rumakom, napełnić bukłaki i chyżo podążać za falołmi. 
Celem była wieża, a właściwie zamknięty tamże, przez okrutną dziewicę, smok złotowłosy. Chyba sir Wierzba raczył coś popierdolić z tym smokiem oraz nie wiem pewien, cóż on wprowadził do organizmu, ale ja też chętnie spróbowałbym... 



Tak czy siak ruszyliśmy z lampionami w dłoniach oraz duszami na ramionach.


Przeszkód było co niemiara, a nawet o kilka więcej. Trafił się oczywiście skrót, co jest niejako wpisane oraz w promocji podczas wypraw krzyżowych pod dowództwem sir Wierzby. Ale pomimo tych wszystkich kłód pod oponami, nie poddaliśmy się, dotarliśmy na szczyt tajemniczej góry.
Jako rzekł nam wcześniej zacny rycerz herbu drzewiastego, wieża tam była i czekała na nas.


Wprawdzie lata swej świetności miała jakby za sobą, ale być tak mogło, że to tylko pozorne pozory... penetracji tej ponurej budowli (bo przecież nie dziewicy) dokonał rzeczony już bohater, a towarzyszył mu  jego wierny giermek - Bułodziej herbu niewiadomego.



Niestety, okazało się, że po smoku ostał się jedynie łańcuch, a po złej dziewicy mało ekscytujący zapach. Być tak może, że drażnienie nozdrzy naszych powodowane było dziewiczą niecierpliwością... strażniczka wieży chciała dzielnie walczyć z potencjalnymi wyzwolicielami smoka, ale nie doczekała i była zeszła. Zwłoki - nawet dziewicy - mają tę przypadłość, że roztaczają mocno niepokojące zapachy. 
Tłumaczyłoby to także obecność tylko łańcucha, który okazał się być jedyną posmoczą pamiątką (pomimo, że smoki są nieśmiertelne). Nie będzie chyba niczym zaskakującym, że daleki krewny Villentretenmertha wolał zadać kłam nieśmiertelności swego gatunku, niźli wąchać rozkładającą się dziewicę. 
Jak powszechnie wiadomo i co jest oczywiste... gdy smok dokona sepuku, to się dematerializuje.


Tym oto sposobem rozwiązaliśmy tajemniczą zagadkę, z którą nie radziła sobie rdzenna ludność zamieszkująca okoliczne zmarszczki. W nagrodę udaliśmy się do kopalni złota, by się posilić... bo nie jest chyba niczym dziwnym, że w kopalniach złota można smacznie zjeść.
To z powodu krasnoludów, które są właścicielami takich wyrobisk i tamże tyrają, a jak wieść gminna niesie, lubią sobie oni dogadzać. Kulinarnie także.
Z sympatii do ludzi wysłali do naszego świata jedną ze swoich - Magdę Gessler.



~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 46.78
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 04:12
ze średnią: 11.14 km/h
Maksiu jechał: 54.00 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 144 ( 74%)
w górę: 1340 m
kalorie: 1400 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Belle époque

Sobota, 24 września 2016 · dodano: 26.09.2016 | Komentarze 3

~

Kiedyś, gdzieś obiła mi się o oczy teoria mówiąca, że sportowiec mimo woli, jak ja, powinien raz w sezonie szczytować. Trochę jakby mało, gdyż albowiem libido moje domaga się co najmniej dwóch szczytów rocznie... 
Tak czy siak, jakoś tak miesiąc temu ego wydumałem, że 24 wrzesień będzie znakomitą datą, by zrobić sobie dobrze. Przygotowywałem się mentalnie, fizycznie oraz zakupiłem niebieskie pigułki z nielegalnego źródła. Ćwiczyłem przed lustrem, za lustrem a czasem pomiędzy piętrami...
Byłem gotów. Wiedziałem, że jestem gotów. Nikt i nic nie mogło zniweczyć mego głęboko przemyślanego planu.

Wystartowaliśmy.
Przez pierwsze kilometry prowadziłem. Mocno prowadziłem. Urwałem wszystkich włącznie z motocyklistą jadącym przed peletonem oraz wyprzedziłem także listonosza z pobliskiego Urzędu Pocztowego.
Oczyma wyobraźni widziałem siebie z wieńcem laurowym na szyi, w koszulce z patriotycznymi motywami oraz na pierwszej stronie La Gazzetta dello Sport.
Podniecenie sięgało zenitha... 



Niestety, cały mój misterny plan runął niczym domek z kart. Dodać należy, że... ze znaczonych kart.
W okolicach dwunastego kilometra pojawiało się jakieś obce mi dziewczę, dla niepoznaki przebrane za znajome mi dziewczę.
Dojechała mnie zwiewnie, spojrzała szyderczo z lekką nutką politowania, lekko rozchyliła usta... oraz wydaje mi się, że błysk w oku miała, acz głowy nie dam, bo ponieważ miała okewlary z odblaskowym szkłem i niedokładnie widziałem.

Cała reszta tego ścigu to był mój nieustanny za nią pościg. Tak mocno nieustanny, jak i nieskuteczny... bywało, że kosztem nadludzkiego wysiłku udawało mi się do niej zbliżyć, a nawet zrównać. Wówczas pytała od niechcenia "poważnie?" i odjeżdżała niczym moje marzenia o potędze. 



Na kresce, co nie jest chyba niespodzianką, była przede mną.  Wyciągnęła rękę, i ściskając moja powiedziała "Dziękuję za udany trening, w niektórych momentach nawet się zmęczyłam". Później zaproponowała, byśmy to kiedyś powtórzyli. Nie wykluczam, choć w kontekście moich wielomiesięcznych przygotowań, drugie miejsce to porażka. A jadąc z nią, na pierwsze się nie zanosi.




Później widziałem ją na podium oraz gdy tańczyła.


~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 51.19
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 02:29
ze średnią: 20.61 km/h
Maksiu jechał: 33.00 km/h
temperatura: 13.0
tętno Maksa: 161 ( 83%)
tętno średnie: 128 ( 66%)
w górę: 188 m
kalorie: 795 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

#czarnyprotest

Czwartek, 22 września 2016 · dodano: 22.09.2016 | Komentarze 16

~

Dziś w okrągłym budynku czytano projekt barbarzyńskiej ustawy wymierzonej przede wszystkim w kobiety. Ustawy wydumanej przez psychopatów uzurpujących sobie prawo do władania nie swoimi macicami.

Pozwoliliśmy oszustom w sukienkach, by indoktrynowały dzieciaki już od przedszkola... i tym oto sposobem urosło pokolenie w miarę młodych ludzi, którym dranie spod znaku krzyża tak namieszali we łbach, że mamy w kraju obecnie całe rzesze Godków, popierających tę hucpę.



A tymczasem watykańscy oszuści w opływających złotem świątyniach, trzepiący potajemnie kapucyna lub dymający małych chłopców, za nic mają prawdę, godność człowieka, obca jest im empatia i wszystko to, co czyni z nas ludzi. Ludzi przez duże el. Patologiczni psychole z Wiejskiej zamierzają urządzić nam, a szczególnie kobietom, piekło w środku dwudziestopierwszowiecznej Europy.

Wszystko to w imię jakiegoś nieistniejącego bożka, zabobonu, kasy i chuj raczy wiedzieć czego jeszcze... wszak za myśleniem psychola trudno nadążyć.
Witamy w Polsce.


Mam też dobre wieści - są jeszcze na tym łez padole ludzie wiedzący, co to jest empatia, szanujący innych ludzi, zwierzęta i planetę, po której przyszło nam przez chwilę stąpać. Jednym z nich jest Dominik...


Iza przesłuchała Dominika na okoliczność...

Przeczytajcie - to nie jest wywiad o kolarstwie, treningu oraz tym wszystkim, o czym czytaliście już setki razu. Dominik opowiedział Izie o czymś ważniejszym.


~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 72.43
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:33
ze średnią: 28.40 km/h
Maksiu jechał: 52.00 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 503 m
kalorie: 955 kcal
w towarzystwie:

20K Ultratrail

Wtorek, 20 września 2016 · dodano: 20.09.2016 | Komentarze 1





Mistrzem świata w hecach ekstremalnych jest Jeb Colriss... ale z racji, że On chyba nie startuje na rowerze (być tak może, że z powodu, iż nie ma czasu), to wspomnę o tych ekstremistach, których znam.
Przyszli mi Oni dziś na myśl, bo ponieważ zawsze gdy ujrzę krasnala ogrodowego, który robi za bozię, to myśli me biegną ku TomkowiMironowi.
Znacie ich (nie? eee... poważnie?), zatem wiecie, że to najsmakowitsza para ministrantów w tej części Europy.




W tym duecie, weteranem wyczynów wyjebanych w kosmos jest Tomek... wspomnę tylko, że jest po wielokroć finiszerem Iron BIke. Więcej nie będę wspominał, bo niechcemisie.
Mirek stawia pierwsze swe kroki w konkurencji "ścigi takie, że ojapierdolę". W tym rocku nasi zacni fani Jezuska wydumali, że objadą 20K Ultratrail.

W ramach rozgrzewki przejechali MB Race w wersji 140 km przy 7000 metrach w górę, by tydzień później stanąć na starcie wspomnianego już wyzwania 20K...

Formuła tego ścigu jest prosta oraz w skrócie taka, że składa się on z jednego etapu - 700 km i 20 000 metrów w pionie, zakazane jest wsparcie z zewnątrz (można korzystać jedynie z tego, co się ma lub zdobędzie / kupi po drodze), trasa nie jest oznakowana, a czas biegnie od momentu startu i nigdy się nie zatrzymuje (włączenie pomiaru czasu w Pinerolo u podnóża Alp, zatrzymanie na plaży miasteczka Ventimiglia).




Dojechali na piątym i szóstym miejscu... zajęło im to cztery dni, dwie godziny i trzydzieści minut.
Kilka dni temu, odbyła się premiera filmu z nimi w rolach głównych. Pokaz przedpremierowy zaszczyciło więcej ludzi, niźli pokaz filmu o brawurowo pilotowanym samolocie, który odbył się w Teatrze Wielkim. Miejsce owej premiery może być początkiem nowej świeckiej tradycji... filmy będą wyświetlane w teatrach, a aktorzy będą grali sztuki w multipleksach.

Szanowne Panie, zacni Panowie, zapraszam na seans.
 


~

w sumie...
ukręciłem: 63.81
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 03:21
ze średnią: 19.05 km/h
Maksiu jechał: 34.70 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 157 ( 81%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 251 m
kalorie: 885 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Last tango

Piątek, 16 września 2016 · dodano: 16.09.2016 | Komentarze 0

~

Frankie, kilka miesięcy a może lat temu, napisała...

Są takie piosenki, znamy je. W nieznanych nam językach, piosenki napuchnięte, ciepłe i tak smutne, że aż wstyd się przyznać.
Nie znamy słów, ale gdy ich słuchamy, wiemy że są o tym czymś, za czym się ogromnie tęskni i czego się potrzebuje najmocniej na świecie.

Znajdziesz mnie wszędzie, określę się tak, by w tłumie nie można było pomylić mnie nigdy z nikim innym.



Nie mówiła o nigdy o filmach. Nie pisała o nich.
Była, i wciąż jest tak zakochana w muzyce, że nie ma czasu na filmy. 
A może nie pamiętam...

Bo są też takie filmy. 
Takie, że oglądasz, później nie śpisz, po czym dla odmiany nie potrafisz zasnąć i kurwa... i wydaje ci się, że niemożliwym jest, żeby to ktoś wymyślił, że to musi być fragment jakiegoś życia. Tak bolesny, że aż podobny do twojego. Tak bardzo, że wstydzisz się oglądać... a jednak oglądasz.
Fragment skradziony, wyrwany bez pytania o zgodę. 


Oraz, by komuś nie przyszło do głowy, że jakiś melancholijny bywam, czy - broń mnie ręka od boska - romantyczny, to zeznam publicznie, że w Jeleniej, podczas ostatniego ścigu wygrałem... było to dość ekscytujące zwycięstwo, bo gdyż albowiem wygrałem z motocyklistą.



W związku z tym otrzymałem puchar przechodni oraz z rąk samego Wacka, męża osobliwego Eli, a takze brata przyrodniego Quentina Tarantino. A przecież wszyscy, włącznie z moją ulubioną sąsiadką, wiedzą że Quentin najmacz moim ulubionym Quentinem ze wszystkich Quentinów jest.



Ostatni raz, ostatni papieros, spojrzenie, tango...


~

w sumie...
ukręciłem: 56.20
km
w terenie: 47.00 km
trwało to: 03:40
ze średnią: 15.33 km/h
Maksiu jechał: 50.00 km/h
temperatura: 28.0
tętno Maksa: 183 ( 94%)
tętno średnie: 165 ( 85%)
w górę: 1479 m
kalorie: 1634 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Wicemistrzostwo

Poniedziałek, 12 września 2016 · dodano: 12.09.2016 | Komentarze 2

~

Pomieszane miewam nie tylko w głowie, ale i - od czasu do czasu - odczucia. Bo na przykład takowe miałem w stosunku.
Do trasy w Jeleniej, gdy udawałem, że się ścigam. Z jednej strony długa dojazdówka (raz dwa bo z powrotem przecież także), a z drugiej kilka podjazdy, z którymi się lubimy i miła bardzo sekcja techniczna... acz zdecydowanie krótka. 

[obrazek dzięki niezawodnej Eli, dziękuję]

Na plus zaliczyłbym smaczne jadło smacznie podawane przez sympatyczne dziewczę. A działo się to w knajpie na rynku o włosko brzmiącej nazwie. Żarcie także miało w sobie włoską nutę. 
Drugim plusem dodatnim była sympatyczna obsługa nocnego sklepu. Serwująca precle. Z makiem.

Reasumując, wracałem zadowolony, spełniony oraz z zaspokojonymi częściowo żądzami, acz droga powrotna jakby się dłużyła. Jest też radosna nowina  (chwalmy pana) - powoli i z pewnymi przejściowymi, tudzież drobnymi przeszkodami, dopinamy generalkę drużynową. Chytry plan zakłada, iż że a mianowicie zwyciężymy w tej klasyfikacji.



Oraz, nie wiem czy wiecie, ale podczas jeleniogórskiego maratonu były rozgrywane Mistrzostwa Polski w Pościgach Góralskich.
Drugie miejsce, czyli tytuł Pierwszego Wicemistrza Polski zdobyliśmy wspólnie z Bartkiem Janowskim. Bartek pracował ciężko przez 97,9 % trasy, ja na swe barki wziąłem pozostałą część. Sądzę, że tytuł należy się nam mocno słusznie.
Potwierdzeniam naszego sukcesu niechaj będzie poniższe, wicemisrzowkie zdjęcie rodzinne.



Należy dodać, że o spust migawki otarł swój delikatny palec Dominik, który podczas tego ścigu robił u nas za gregario.

A teraz powaga, drodzy państwo, powaga... 
Baczność.
Bartek, gratulacje, jesteś wielki :)
Spocznij.

Przy okazji...
Lubicie Nicka?
Peaky Blinders widzieliście?


~

w sumie...
ukręciłem: 55.05
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 02:25
ze średnią: 22.78 km/h
Maksiu jechał: 44.00 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 167 ( 86%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 184 m
kalorie: 806 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Zuo i niedobro

Czwartek, 8 września 2016 · dodano: 08.09.2016 | Komentarze 9

~

Dotarło do moi małe oraz czarne zuo i niedobro.
Tymczasem nie wiadomo jak się będzie zwało. 
Iza twierdzi, że jest piękna i zjawiskowa, zatem winna się mienić Monica.

No tymczasem nie wiem pewny...











Edit... po kilku godzinach okazało się, że to Wanilia. 
Dla przyjaciół Wanilka.

Zatem powinniśmy posłuchać muzy, co ona łagodzi obyczaj.
Pamiętacie Betlejuice? 
Calypso stamtąd mmm...



~

w sumie...
ukręciłem: 45.03
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:32
ze średnią: 29.37 km/h
Maksiu jechał: 51.00 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 162 ( 83%)
tętno średnie: 130 ( 67%)
w górę: 232 m
kalorie: 608 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Cześć Tereska

Poniedziałek, 5 września 2016 · dodano: 05.09.2016 | Komentarze 5

~

W najbardziej wpływowym państwie świata, w sensie że w Watykanie, była ponoć wczoraj niezła biba. Jakoś nie dostałem zaproszenia, może następnym razem....

Faceci poprzebierani w sukienki i śmieszne czapki oznajmili urbi et orbi, że jedna ich kumpela - Agnes Gonxha Bojaxhiu (pseudonim watykańsko sceniczny - Matka Teresa) od teraz będzie świętą. Znaczy to tyle, że gdy ktoś zechce opowiedzieć prawdę o jej oszustwach i draństwach, to podpadnie pod 196 paragraf Kodeksu Karnego.
To dość chytry sposób na ochronę swoich inetresów. I jaki słodziutki.

Oni tam, w tym Watykanie, to wydumali sobie, że aby zostać takim kimś, co się do niego modlić trzeba, to należy udowodnić, że on cudy porobił. 
No to sobie udowodnili... jakaś nawiedzona Hinduska zeznała, że miała guza złośliwego, ale z obrazka Agnes wyskoczył promień i już guza nie było. Proste, nie? Chyba każdy widział w Gwiezdnych Wojnach takie promienie... zatem to musi być prawda.
Wprawdzie jej lekarz twierdził, że to była pospolita cysta i zgubiła się dzięki działaniu leków, ale co on tam wie, konował jakiś. Watykańscy wiedzą lepiej.

W związku z tym pragnę dołożyć swą cegiełkę do świętości świętej już Albanki. 
Wprawdzie Terska, jak wspomniałęm, świętą już jest, ale jeśli udwodni się jeszcze jeden cud, to jest nadzieja, że zostanie oberświętą. Zdetronizuje tym samym nieślubnego syna Maryśki (tej, co to ją duch święty przeleciał) oraz w promocji za mówinie złego słowa o Teresce będzie groziło łamanie kołem, rozrywanie końmi oraz spalenie resztek na stosie.

Pragnę zaświadczyć o cudzie.
Było tak...

Jedziemy sobie z kolegą moim Żółtym, co go pewnie znacie i pamiętacie...


I nagle z obrazka Tereski, co go mam zawsze przy sobie, wyskoczył promień, trafił Żółtego wtfasz, się zadymiło, zakotłowało, pociemniało, nastąpił przelotny opad burzy.
Gdy już pojaśniało to...







...że Żółty to już zupełni ktoś inny.
Fjo Lettowy.
I szyderczo się uśmiecha.

Prawdopodobnie Żółty miał guza, jak wspomniana Hinduska... sądzicie, że Tereska z obrazka też zamieniłą ją w jakąś Fioletkę cycóś?
Oraz żywię nadzieję, że cud dokonany na Żółtym zostanie uznany pzrez watykańskich kawalarzy i Agnes dostanie generalskie szlify.

Gdyby jednak nie... to Christopher Hitchens skreślił kilka słów prawdy w rzeczonym temacie - być może to pomoże?

Dla słabo czytającyh i lubiących ruchome obrazki Christopher też coś przygotował (kolejne części sami znajdziecie)


~