Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2015

Dystans całkowity:448.21 km (w terenie 222.00 km; 49.53%)
Czas w ruchu:22:42
Średnia prędkość:19.74 km/h
Maksymalna prędkość:50.40 km/h
Suma podjazdów:5441 m
Maks. tętno maksymalne:182 (94 %)
Maks. tętno średnie:151 (78 %)
Suma kalorii:7210 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:49.80 km i 2h 31m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 74.31
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:53
ze średnią: 25.77 km/h
Maksiu jechał: 49.00 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: 497 m
kalorie: 1135 kcal
w towarzystwie:

Jutro będę duży...

Wtorek, 29 września 2015 · dodano: 29.09.2015 | Komentarze 7

~

Ta chwila musiała nadejść, a nawet nieuchronnie. 
Taki moment na prawdę.

Zaprosiłem Njó, by w końcu zobaczył okoliczne wieże i nie tylko. 
Był lekko przerażony, usiłował nawet jakoś się wykpić z tej eskapady, ale nie dałem za wygraną. Stanąłem na schodach a także stanowisku, że nie ma sensu tego odwlekać...



Skąd u mnie przeświadczenie, że wieże nie wróżą dobrze? Hmm... mocno to irracjonalne, ale takie mam przeczucie. Zresztą... dobrze nie wróżą tylko wieże. Wróżki także nie. One mówią to, co chcesz usłyszeć... prawdę rzec mogą jedynie czarownice, stąd pewnie nikłą ich popularność. W przeciwieństwie do wróżek.

Ale wracając do Njó i wież. Nie zrobiły one jakoś na nim specjalnego wrażenia, jak był żółty na początku, takoż i pod koniec zwiedzania.
Mam świadomość tego, że zdjęcia są mocno kontrowersyjne, choć subiektywnie oceniam, że mniej niźli dynie, papryki, a na pewno mniej niż maliny...























~



w sumie...
ukręciłem: 73.81
km
w terenie: 70.00 km
trwało to: 03:15
ze średnią: 22.71 km/h
Maksiu jechał: 39.00 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 311 m
kalorie: 1244 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Uchodząc

Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 27.09.2015 | Komentarze 22

~

O uchodźcach, w bardzo krótkim czasie, nasłuchałem się i naczytałem dwunastokrotnie więcej niźli peanów na temat swej urody... czyli, delikatnie szacując, około mnóstwo. 

Większość postaw jest niestety żenująca, ksenofobiczna, zaściankowa oraz średniowieczna... co niestety jest zgodne ze stanem emocjonalnym, a nawet umysłowym przeciętnego Polaka. Niektórzy, na uwagę, że zwyczajnie brak im empatii, pytają... emtacoooo?

Ale.
Ale dużą radość sprawia mi fakt, że ludzie których znam, z którymi się przyjaźnię czy też tylko kumpluję, ci których ceniłem do tej pory za zupełnie coś innego, a także bez powodu - bo zwyczajnie ich lubię, bez wahania opowiedzieli się po stronie człowieczeństwa.
Myślę, że nie raz i nie dwa będziemy mieli różne zdania na wiele innych kwestii, będziemy do upadłego bronili swoich stanowisk, ogłaszając krótki rozejm, by się napić... wytkniemy sobie błędy, czasem niekonsekwencję, a innym razem padniemy sobie w ramiona, ale dziś to oni są tymi, którzy lśnią.
Tak, bo to taki egzamin z człowieczeństwa dla społeczeństwa (by Mezo). Nie każdy musi go zdać... choć nie sądziłem, że tak wielu obleje.

Tymczasem, by nie być posądzonym o gołosłowność... 


...przyjąłem uchodźcę. 
Jest z promocji oraz rockuje dobrze.
Choć wydarzyć się tak może, że mnie zislamizuje, utnie mi głowę, po czym mnie zgwałci, a na koniec odmówi asymilacji... 


Dopóki będziesz stawiał znak równości pomiędzy ISIS a muzułmaninem, to ja będę go stawiał pomiędzy chrześcijaninem a Ku-Klux-Klanem.
Wasz bóg jest za mały dla mojego wszechświata.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 57.74
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:22
ze średnią: 24.40 km/h
Maksiu jechał: 50.40 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 156 ( 80%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 523 m
kalorie: 904 kcal
w towarzystwie:

La Parca Negra

Piątek, 25 września 2015 · dodano: 25.09.2015 | Komentarze 5

~



Stałem się ponoć, a także niepostrzeżenie, serialowym freakiem... jako rzekła jedna ze znajomych, serialowych freakarek (słowotwórstwo in progress).
A także beta testerem.
Przetestowałem Sense8... jest hmm, urzekający.


~

w sumie...
ukręciłem: 48.48
km
w terenie: 46.00 km
trwało to: 04:29
ze średnią: 10.81 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 1947 m
kalorie: kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Trzy liderki

Sobota, 19 września 2015 · dodano: 21.09.2015 | Komentarze 5

~

Różne, tego weekendu, dziwne rzeczy się wydarzyły... także bardzo różne, przy okazji tych wydarzeń, zdjęcia wykonano. Niestety, większość wydarzeń musi pozostać okryta mrokiem tajemniczej tajemniczości, zdjęcia natomiast zostały podarte, spalone, a szczątki utopione. 

Udało mi się uratować tylko kilka, ale są one niczym czubek góry lodowej i nie do końca oddają atmosferę tych dwóch wyjątkowych dni...



Początek był wielokolorowy, by nie rzec, że multikulturowy, wielobarwny oraz z akcentami międzynarodowymi. Bo ponieważ akcja działa się w Wierchomli, na finałowej edycji Cyklokarpat, na starcie stanęli, poza rodakami, także Czesi, Słowacy oraz Wyra.
Sam przebieg ścigu okrywa, nie mniej tajemnicza od tajemniczej tajemnicy, mgła.
Z owej mgły, co kilka minet, wyłaniały się dziwne postacie... nosorożec bez nosa, gajowy Marucha, Santa Święty Klaus Mikołaj, komornik sądu rejonowego, mało agresywne zombie... a także, od czasu do czasu, jakaś postać na rowerze.





W tej mgle znakomicie poruszał się przypadek. A nawet chodził po ludziach i czynił im zło oraz niedobro. Łamał w sposób bezczelny ludkom przerzutki, ramy, obojczyki a także kariery.






Mi na ten przykład złamał łańcuch, ale byłem sprytny i go sobie odłamałem, po czym udałem się w dalszą podróż. Wyrze natomiast, wspomniany przypadek, złamał charakter.


Nie dość, że kazał mu zaciekle walczyć o każdą sekundę na trasie, co wysysło z Wyry wszystkie siły i 12% trzewi, to jeszcze na dodatek nakazał mu przyjąć z tej okazji nagrodę...  co jak widać nie przyszło Mu aż tak bezboleśnie.


- Jak masz na imię?
- Ja jestem Wyra.
- Jakie chcesz pytanie?
- Łatwe.
- Co potocznie nazywamy wyrem?
- Noo... mnie!
- Brawo, wygrałeś tshirta!



Nagle... Iza popadła w nostalgię oraz głębokie zamyślenie...


Po kilku chwilach rzekła, że wymyśliła. Pomysł był taki, abyśmy przeszli do części coraz mniej oficjalnych, co też uczyniliśmy bez niepotrzebnej zwłoki (zwłok także, bo ponieważ zwłoki nieszczególnie pachną).





Następnie wygraliśmy, a także w cuglach, konkurs na najseksowniejsze czy liderki zwane w środowisku kolarzystów hostesoma...





Jak widać, nasze czy liderki w składach dwuosobowych zawarły także bliską, bo prawie doustną, znajomość z czołowym kolarzowiczem tego cyklu. Już poza podium wymienili się numerami telefonów i stringami.


Pod koniec tego pełnego emocji dnia, w posiadłości pani Rudej Krystyny byliśmy przeprowadziliśmy nabór do teamu na sezon 2016. Pragnę przedstawić, jako pierwszy, dwie nowe twarze w naszej drużynie. Ich imiona owiewa tymczasem wierchomlska mgła, ale już niebawem ogłosimy urbi et orbi tę wspaniałą nowinę.



Ponoć tajemnicza postać w weneckiej masce oraz nie mniej tajemnicza postać z pewnymi brakami anatomicznymi zamierzają wystartować w mistrzostwach świata tandemów napędzanych siłą woli... 

Hmm... sezon, co może być pewnym zaskoczeniem, chyli się ku końcowi. Jeszcze jeden ścig innego cyklu i rozpocznie się morderczy okres zakończeń sezonu.
Tymczasem pragnę Wam rzec, że gdybyście byli zmęczeni wszechobecnym tłokiem panującym na BM, to Cyklokarpaty warte są tego, byście w 2016 roku o nich pomyśleli. Trasy, orgazamacja, kultura na trasie, hostessy, bufety i co tam jeszcze sobie nie wydumacie... to wszystko się zgadza i właściwie to nie ma do czego się przypierdolić.


Taka sytuacja... na trasie ofcoś.
Jadę bez liczydełka, bo starość nakazała mi go zapomnieć zabrać z hom... w pewnym momencie ludek jakiś pyta mnie, który kilometr (także był bezlicznikowy). Mówię, że nie wiem, bo też jadę bez. 
Na co dziewczę jadące obok mówi "Ja mam licznik, ale się nie znam".


"Bo Gomola Trans Airco, to nie tylko team. To także stan umysłu"... by Paulina.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, CK


w sumie...
ukręciłem: 41.43
km
w terenie: 38.00 km
trwało to: 01:54
ze średnią: 21.81 km/h
Maksiu jechał: 42.30 km/h
temperatura: 23.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 132 ( 68%)
w górę: 165 m
kalorie: 704 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Z martwych powstanie

Środa, 16 września 2015 · dodano: 16.09.2015 | Komentarze 4

~

Streszczenie poprzedniego odcinka:
Żółty zaginął (choć są tacy, którzy twierdzą, że wyemigrował).

Oczywistym jest, że smutek ogarnął wszystkich bez wyjątku. Zjednoczył byłych wrogów, a przyjaciół jeszcze bardziej sprzyjaźnił.
Jako, że jestem człowiekiem wielkiej wiary i podobnego serca (ponoć all kolarzowcy mają problem z przerostem tego mięśnia), to byłem przekonany, że Żółty powróci. W tym, albo w przyszłym życiu, w tej lub innej chwili, w swym lub kolejnym wcieleniu. 

Dumałem, że jeśli jakiś syn żony cieśli, która przespała się oraz bez zabezpieczenia z przygodnie spotkanym wędrowcem (ksywa duch święty) mógł sobie po trzech dniach wyjść z grobu, to Żółtemu także się należy... chociażby z powodu, że jego mama, gdy miała ochotę na dobry seks, to sobie korzystała, ale nie opowiadała później mężowi bajek. 
Bo nie była zamężna.
Szczęściara heh.

Ale potraktujmy te starożytne opowiastki jak facecje i powróćmy do meritum...
W samo południe rozległo się subtelne stukanie w drzwi moje. Otwarłem i... oniemiałem.
Żółty.




Ale... jakiś zmieniony. Napakowany trochę... musi na siłowni spędzał dużo czasu. Wyrośnięty także nieznacznie. Kolorów nabrał wyraźnych. Hmm... nie wyglądał na zmartwychwstałego, nie .śmierdział, nie mówił nic o tatusiu w niebie.
W geście powitania uścisnęliśmy sobie ręce, choć może powinniśmy rzucić się w ramiona, ale jako dżendermeni nie możemy okazywać uczuć zbyt spontanicznie - powściągliwość jest naszą wizytówką. 




Po wymianie kilku zdań spadała zasłona tajemniczości, jaką było owiane jego przybycie. Okazało się, że doszło do swoistej reinkarnacji. Swoistość wynika z tego, że powłoka cielesna należy do kuzyna Żółtego, mieszkającego do przedwczoraj w Albuquerque, dusza natomiast jest oryginalna. Jak do tego doszło? Kuzyn nie pamięta... zażywał tequili wprost z flakona, bez pajacowania z solą i limonką Po zażyciu, do świata żywych powrócił rankiem... ale już z duszą oraz niełatwym charakterem zaginionego niedawno kuzyna.
Czyli niby nie on, ale on... 




Podejrzewam, że palce w tej przemianie maczała obsługa lokalu, w którym raczył się wspomnianym trunkiem. Lokal nazywa się Hajoa i mieści się tuż za rogiem. Jeśli pożądacie reinkarnacji... oni wam to załatwią. Są dobrzy w czarowaniu.
Żółty miał ze sobą zalakowaną kopertę, adresowaną do mnie. Otwarłem i przeczytałem... "Ponieważ Żółty może być tylko jeden, to Reinkarnacja nadała nowemu żółtemu imię Nowy Żółty". W skrócie Njółty, w jeszcze większym skrócie Njó.. Howk!

Gdy Njó posilił się po podróży (no oczywiście, że tequilą), udaliśmy się na miasto, by pobrylować... 




~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 31.52
km
w terenie: 28.00 km
trwało to: 02:57
ze średnią: 10.68 km/h
Maksiu jechał: 47.60 km/h
temperatura: 22.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 151 ( 78%)
w górę: 1398 m
kalorie: 1272 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Chodź ze mną do łóżka

Poniedziałek, 14 września 2015 · dodano: 15.09.2015 | Komentarze 3

~

Mówili, że nadejdzie taki czas, w którym krzywdy zostaną pomszczone, rachunki wyrównane, a winni ukarani.
Czekam więc oraz cierpliwie. 
Bo ma przyjść taki jeden co będzie sądził żywych i umarłych. Z tymi drugimi może mieć pewien kłopot... gdy sobie ich powykopuje, to może się tak wydarzyć, iż woń jaką będą roztaczali, to nie będzie Clive Christian No. 1 w wersji Imperial Majesty... ba, to nawet nie będzie marny numer piąty Chanel'a.

Ale... to mocno hipotetycznie, bo moje tête-à-tête z rzeczonym sędzią jest tak samo prawdopodobne jak orgia w składzie Naomii Cambell, jej córka, Monica Bellucci, Renata Dancewicz i ja (nie mówcie nic Renacie, bo wkurwiona potrafi być mało przyjemna).

W związku z powyższym nikt nie ukarze mnie za pychę, drwiny, małostkowość, pazerność, bezduszność, próżność, kłamstwa, kłamstewka, cynizm i cynę.
A jeśli tak.. to mogę sobie pozwolić. 

F czoraj pozwoliłem sobie zobaczyć na feju obrazek
Obrazek był mnie urzekł. 
Pozostając do dziś w stanie urzeczenia, a nawet upojenia (ostatni raz podobnego stanu doświadczyłem podczas wizyty u Lówra, gdzie flirtowałem z Monolizom), nie potrafię przemilczeć tego, co mnie spotkało.
Tak dziwnie mam, że wyostrzony podczas pobytu na Kubie (to niedaleko Dominikany) zmysł estetyki, w zetknięciu z nieokiełznanym pięknem, powoduje u mnie stany euforyczne, narkotyczne, wzwody oraz OBS'y, co z kolei pociąga za sobą przemożną chęć podzielenia się swym krótkotrwałym szczęściem ze światem.
Według Garpa oraz całym.

Dzisiejsze chwile niczym nie zmąconej szczęśliwości sponsorują dwie literki O.
Gdybym dał sobie dłoń prawą uciąć wraz z palcyma, za to, że najmacz tajemniczym uśmiechem uśmiecha się wspomniana paryżanka, Lisa di Antonmaria Gherardini, to od dziś musiałbym trzepać się lewą...

Aby odrobinę ochłonąć, zawołałem taksówkę i nakazałem, by wywieźć mnie precz daleko stąd.
Wywieziono mnie w okolice zmarszczek.


Nie bójmy się tych słów... mocno gościnnych i przyjaznych zmarszczek.



Od dwunastego kilometra dziwnie jakoś się czułem... nieznacznie już ochłonięty, ze skłonnością do oziębłości, wolny już od wczorajszej ekstazy, więc nie to było powodem do niepokoju. Jednakże nie potrafiłem tego - coraz dziwniejszego i z każdym kilometrem bardziej niepokojącego - stanu w żaden sposób zdefiniować.
Choć.. szósty, a może nawet ósmy zmysł podpowiadał mi, że rozwiązanie może mieszkać w aparacie do czynienia obrazków, który dziś obsługiwał Witek ksywa Bosozoku. 

Mocno zatem zaniepokojony, tudzież rozdrażniony wsiadłem do pierwszego napotkanego pociągu i już po sześciu godzinach byłem w domu. 
Czym prędzej udałem się do zaprzyjaźnionego fotografa, by wywrzeć na nim presję. 
Presja tyczyła wywołania zdjęć... fotograf opierał się, niczym dziewica i zakonnica w jednym oraz o ścianę. Po serii gróźb oraz zapłacie trzydziestu srebrników dał się namówić Wywołał jeszcze ciepłe zdjęcia...



Szósty i ósmy nie myliły się.
Coś mnie prześladowało, lśniąc przy tym subtelnie i wskazywało jedynie słuszną drogę. Drogę prawości, uczciwości, skromności, przebaczenia oraz pan jest moim pasterzem.
W pewnej chwili postanowiłem jechać z zasłoniętymi oczodołami, w których mam oczy. Jak postanowiłem, tak uczyniłem...



Jak widać, niewiele to pomogło... tajemnicza tajemniczość w dość tajemniczy sposób wciąż mnie prześladowała.

Myślę, że może mieć to ścisły związek z przyjściem tego, który będzie sądził żywych i śmierdzących, o czym wspominałem na początku. 
Zacząłem się bać.I tak mi zostało. Ręce trzęsą mi się nieustannie i coraz mocniej, a także pocę się nadmiernie.

Gdybyście mieli tę wątpliwą przyjemność napotkać mnie na swej drodze, to bardzo proszę, nie dziwcie się niczemu. Człowiek będący we władaniu strachu może zachowywać się dziwnie oraz obelżywie. 
Nadzieję pewną pokładam w nieskończonej Waszej wyrozumiałości nierozerwalnie związanej z tolerancją...


Mmm... jestem cierpliwy, ale już niemłody. Kiedyś odejdę, pamiętaj o tym.
Rock, Honor, Ojczyzna.
Przed Państwem zespół pieśni i tańca dowodzony przez Grabaża... w wersji mocno ulubionej.


~


w sumie...
ukręciłem: 45.52
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:35
ze średnią: 28.75 km/h
Maksiu jechał: 48.00 km/h
temperatura: 19.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 237 m
kalorie: 698 kcal
w towarzystwie:

Szszsz...

Piątek, 11 września 2015 · dodano: 11.09.2015 | Komentarze 0

~


w sumie...
ukręciłem: 27.57
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:01
ze średnią: 27.12 km/h
Maksiu jechał: 42.90 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 161 ( 83%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 171 m
kalorie: 493 kcal
w towarzystwie:

Julek

Wtorek, 8 września 2015 · dodano: 08.09.2015 | Komentarze 3

~

Dni kilka temu ego, w okolicach Cyklokarpat, czy też innych Koników, wyścig był na rowerach góralskich...
Nie znam wiarygodnych szczegółów, bo pomimo szczerych chęci nie mogłem óczest niczyć. Byłem w tym czasie umówiony na spacer przy świetle księżyca, za rękę oraz nad rzeką, a także w towarzystwie poezji.
Nie miałem serca odwołać... uwielbiam poezję.

Skutkiem owej nieodpartej chęci obcowania ze słowem rymem pisanym jest zatrważający brak wiarygodności tyczący poniższej opowieści, bo ponieważ zmuszony jestem oprzeć ją o plotki noszące znamiona pomówień.

Było ponoć tak, że ścig został zapoczątkowany startem... nie bójmy się tego słowa - zbiorowym. Kilka chwil po zawodnikach wystartował także nieznaczny opad atmosferyczny, który znacznie podniósł poziom atrakcyjności trasy. Bez dreszczu atrakcyjność oscylowała w granicach 87%, z nim sięgnęła 92%.

Radości wszelakiej końca nie było, ale to akurat żadna sensacja, wszak niejeden ścig już przerabialiśmy i niejeden był na niezłym poziomie.
Jak wspomniana już plotka mówi, pierwsze ekscytujące chwile dopadły Rudą, a także w okolicach połowy dystansu, który nota bene sobie wygrała. 
Nagle, znienacka oraz zza węgła, do naszej czołowej kolarzystki dojechał zawodnik urodziwy i zapytał, czy to ona jest ta słynną Rudą. Gdy okazało się, że tak, kolega nie opuścił Jej aż do mety, a tuż przed nią dobył urządzenia rejestrującego selfiaczki i takowego dokonał... 


Nooo... szanowne panie, szanowni panowie, któż nie chciałby czerpać z magicznego źródła sławy... Pani Krystyna, po usłyszeniu cytowanego pytania, oczyma wyobraźni widziała się już we telewizorze 60 calowym, jako gość programu Pytanie Na Śniadanie, co byłoby początkiem Jej niezwykłej kariery medialnej. Kolejnym szczeblem na drodze do podbicia świata byłaby wizyta w programie Wróża Macieja, który nie dalej, jak tydzień temu bardzo trafnie przewidział, iż po środzie nastąpi czwartek. 

W międzyczasie Ruda stałaby się głównym tematem portali pudelek,pl, joemonster.org a także radiomaryja.pl - wszak ma znajomych będących jedynymi przedstawicielami Rodziny Radia Maryja w cyklu pościgów Bike Maraton.

Ukoronowaniem kariery mojej czelendżowej partnerki byłoby szokujące zdjęcie na okładce nie mniej szokującego magazynu branżowego Wiadomości Wędkarskie oraz wieloletni kontrakt dotyczący reklamy kefiru produkowanego przez Zakłady Mleczarskie w Wieluniu .

Niestety, powyższe plany świetlanej przyszłości związanej z karierą i bogactwem prysnęły niczym bańka mydlana, gdy okazało się, że owa słynność Rudej ma swe źródło w moim blogu... co, biorąc pod uwagę moją prezencję, małostkowość, frustrację, zawiść, niechęć do świata, ludzi a w porywach do siebie samego, winno być raczej powodem do wstydu niźli przysparzać splendoru. 
Ale czyż poeta nie przekonywał, że w życiu piękne są tylko chwile? Ruda właśnie tego piękna była beneficjentem, acz szalenie krótko, bo ponieważ przerwa pomiędzy słowami "słynna" a "blog sufy" trwała zaledwie kilka uderzeń serca (och jakże romantycznie dziś jestem nastrojony).

Gdy opowiedziała mi tę, mrożącą krew w żyłach, historię... pożądałem dowodu w postaci óczynionego, a wspomnianego selfiaka. Po przeprowadzeniu wnikliwego śledztwa, okazało się, że autorem obrazka oraz fanem Rudej jest mój znajomek z feja, Tomasz. Zamieniliśmy słów kilka na tematy rozmaite, dostałem obrazek oraz zapewnienie, że Ruda jest wielce OK dziewczęciem oraz bardzo pierwsza klasa partnerką pościgową.

To oczywiście nie koniec wieści mało wiarygodnych, bo niezweryfikowanych, które do mnie dotarły. 
Kolejną jest walka na śmierć i życie, która ponoć miała miejsce na ostatnich metrach ścigu, a jej głównymi aktorami byli moi teamowi koledzy (tak, tak... mimo wszystko mam kilku), Mirjon i Krzyś.
Walczyli do upadłego...


Gdy już powstali i zamierzali dumnie wypiąć swe zapadłe piersi do medali, okazało się, że wygrali... z tym, że nie na pewno. Objechał ich, co przecież nie stanowi żadnej ujmy, sam Julien Absalon, który dla niepoznaki przebrał się za Inko Gniotto.
Jak widać, koninkowa trasa także delikatnie go sponiewierała...


Jest jeszcze coś, o czym mi doniesiono (ustami Izy), a czego pominąć nie sposób. Jak widać na poniższym obrazku, fala imigrantów, czy też uchodźców, jak kto woli, dociera także do kraju naszego, mlekiem i miodem płynącego. Pozytywne jest to, że się z nami asymilują, stoją grzecznie w sektorze, nie awanturują się oraz nie mają postawy roszczeniowej, jak to usiłują nam wciskać mainstreamowe media.
Znakiem tego, nie ma się czego bać. No chyba, że zaczną wygrywać...



W tym oto miejscu kończy się przydługa reklama oraz czas na seans główny. 
Oficjalna produkcja z Sudety MTB Challenge 2015, zapraszam.


~

w sumie...
ukręciłem: 47.83
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:16
ze średnią: 21.10 km/h
Maksiu jechał: 41.00 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 179 ( 92%)
tętno średnie: 128 ( 66%)
w górę: 192 m
kalorie: 760 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Mbuti

Czwartek, 3 września 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 9

~

Leszczyk był mnie ostatnio zwrócił uwagę, że mało elegancko jest mieć w dupie przyjaciół i że powinienem wybrać się z rewizytą do krasnala mojego ulubionego... wszak poprzednie nasze spotkanie miało miejsce u mnie, w dużym pokoju.
Jako, że kreuję się na gentel mena, to niedopuszczalne jest bym na koncie miał mieć zachowania sprzeczne z savoirem oraz vivrem.
Pojechałem z duszą na ramieniu... na prawym, gdyż lewe napierdala mnie jeszcze po fikołku w Szklarskiej i mogłoby duszy nie udźwignąć.

Gdy dotarłem, oczom mym ukazał się widok niecodzienny a nawet niespodziewany... 

Kumpel mój przygarnął pod dach jakiegoś nieszczęśnika. W dobie szarpania się rodaków w kwestii uchodźców, jest to prosty przekaz, a zarazem wielce chwalebny przykład. Tak, potrzebującym należy pomóc. 
Zwróćcie uwagę, że mój żydowski analfabeta, który uroił sobie, że jest synem postaci zamieszkującej niebo... postąpił w dwójnasób szlachetnie. Zaopiekował się kolesiem, który nie dość, że był bezdomny, to jeszcze mocno doświadczony przez los. Tatuś mojego kumpla, mieszkający w niebie zesłał na niego straszną chorobę... karłowatość przysadkową.

Pewnie nieszczęśnik nie miał łatwego życia... rówieśnicy to wyszydzali, panny z niego kpiły, pracodawcy nie chcieli zatrudniać (no chyba, że Dubieniecki, ale tylko na niby za trzy stówki miesięcznie), a przechodnie opluwali. 
Jest też druga możliwość, nowy jest synem ludu Mbuti, czyli jakby Pigmejem. 
Zapytałem nowego, ale nie chciał ze mną gadać. Ja to mu się nie dziwie... ze mną mało kto chce gadać. Zagaiłem syna stolarza, ale powiedział "A chuj go tam wie, nie rozumiem, co on tam bełkota w tym swoim narzeczu".
Hmm... trzymam się tymczasem wersji, że to jednak Pigmej jest. Może jak wpadną do mnie z rerewizyta, to będą już jakoś dogadani i się powyjaśnia to i owo.

Już miałem jechać sobie precz, gdy krasnal poprosił, bym się pomodlił, bo odkąd mieszka u niego nowy, to ludzie omijają budę szerokim łukiem, a kiedyś codziennie ktoś się modlił... i jakby mu tego brakuje. No fakt... lekki fetor od nowego dało się wyczuć, pewnie się nie myje. 
Prośba przyjaciela jest rozkazem...



Zapytał za co się modliłem. Odparłem, że za Wesołowskiego. 
Nie podał mi ręki na pożegnanie...

~