Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:617.57 km (w terenie 454.87 km; 73.65%)
Czas w ruchu:31:13
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.80 km/h
Suma podjazdów:4109 m
Maks. tętno maksymalne:190 (98 %)
Maks. tętno średnie:169 (87 %)
Suma kalorii:21477 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:47.51 km i 2h 24m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 43.73
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:49
ze średnią: 15.53 km/h
Maksiu jechał: 32.20 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 178 m
kalorie: 1205 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Ewa's day 2012

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 1

~

Kilka miesięcy temu ego, wraz z Ewą wymyśliliśmy, że przejedziemy się razem oraz wspólnie.
Miała być taka sobie przejażdżka w wąskim gronie... ale na szczęście wieści się rozeszły i zjawili się przyjaciele, którzy przyprowadzili przyjaciół, a ci zawołali sąsiadów oraz znajomych tudzież przygodnie napotkanych ludzików na bikach...
Tak, czy siak... zrobiło się jak n Bikemaratonie, w ostatnim sektorze...



Dotarliśmy sobie do miejsca z góry upatrzonego przez Dżoanę (bik danke und elke). W miejscu owym oddaliśmy się konsumpcji wiktuałów przeróżnych z przewagą wyjątkowo smacznych, także tańczyliśmy, graliśmy w chowanego, chwaliliśmy się obrazkami na skórze, oraz ujeżdżaliśmy rowery poziome, zwane handbikami.









Nie jest to takie proste, wbrew pozorom... ale daliśmy radę.
Impreza zwana Ewa's day została oficjalnie uznana przez UCI i wpisana do kalendarza startów po wsze czasy.





Rozpacz to grzech nie do wybaczenia.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 48.00
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:52
ze średnią: 16.74 km/h
Maksiu jechał: 58.80 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 162 ( 83%)
w górę: 1029 m
kalorie: 2183 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

W drodze na szczyt

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 0

~

Być całkiem może, że z zewnątrz wygląda to zupełnie inaczej, ale wszystko idzie zgodnie z planem i założeniami.
Założeniem na ścig w okolicy góry świętej było sprawdzenie, jak organizm mój zacny reaguje, gdy odmówię mu płynu łyków kilku, których się domaga.

Cóż... zareagował dość gwałtownie.
Za tydzień w Stoku Złotym sprawdzę, jak reaguje, gdy na kilka minut wstrzymam oddech.



Zauważcie, proszę, a właściwie wyobraźcie sobie, jak muszę ekscytująco wyglądać z tyłu. Dziewczęciu, jadącemu za mną, z wrażenia oczy stały się jakby czerwone...



Bo tak naprawdę, w tym sezonie najważniejszy ścig rozpocznie się siódmego czerwca i potrwa do dziesiątego. Muszę być gotowy na każdą ewentualność. Stąd te eksperymenta.



I tylko żeby nie było, iż język pokazywam, bo jestem niedobrze wychowany. On się pokazywał z pragnienia. Wprawdzie, nie brakło mi napojów w bidonie, ale postanowiłem sobie zostawić na później.


Miał trzy lata, gdy pewnej nocy obudził go krzyk matki. Płakał i zasłaniał oczy, bo nie chciał widzieć jak ojciec ją bije. Zmęczony zasnął. Rano nie zrobiła mu śniadania.
Po dwóch dniach ją zakopali.

Outside the Wall


~
Kategoria Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 53.60
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:42
ze średnią: 19.85 km/h
Maksiu jechał: 51.40 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 170 ( 88%)
tętno średnie: 144 ( 74%)
w górę: 289 m
kalorie: 1791 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Dialogi dam w drodze do kościoła

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 0

~

Było wcześnie, około 06:30, przewracałem się właśnie na któryś tam z kolei bok, gdy ktoś zastukał w okno.
Pewnie znów komornik, pomyślałem. Nie ma mnie.
Ale komornik był uparty, jeszcze chwila i okno mi potrzaska albco... zwlokłem się i podszedłem.
Okazało się, że komornik ma dziś urlop, a w jego zastępstwie przybył do mnie Marek. Przejechał kilkaset kilometrów, by się przejechać. Ze mną.
NO to udaliśmy się w okoliczne, sherwoodzkie lasy. Jak na Robinóhódów przystało zajechaliśmy do jakiegoś zamku, złupiliśmy bogatych, następnie złupiliśmy biednych i ze złupione walory nabyliśmy rybę sobie smażoną. Marek pstrąga, a ja nie.
Ryba był smaczna. Po udanej konsumpcji namówiliśmy się z Markiem na jutro, u stóp góry świętej.



Oraz...

Dni temu dwa, powiesiłem u Fejsbóka link do bloga poprzedniego. Ktoś coś pod linkiem napisał, ktoś był za, a ktoś inny przeciw. Normalnie… aż tu nagle pojawiło się dwóch facetów w czerni…



Krzysiek Rybarczyk – człowiek orkiestra. Bluesman, fotograf, filmowiec, ojciec Weroniki, która wymiata na trasach XC i MTB

vs



Paweł Waloszczyk – także człowiek renesansu. Szef portalu Velonews.pl, drużyny Velonews Niepokonani, pasjonat MTB, fotograf, dziennikarz, beta tester wszelkich nowości na rynku rowerowym i jak się okazuje, także człowiek mający coś do powiedzenia (i zagrania) w temacie okołomuzycznym.


Panowie wymienili kilka zdań, a ja siedziałem w kąciku i sobie słuchałem…

[po kilku nieistotnych kwestiach…]

Jacek: Wy się śmiejcie, a widzieliście to zjawisko, które czasem szyje na basie z Krzyśkiem?

P: Jak kupię swojego BC Richa, to mogę wam dołożyć trochę mocniejszego brzmienia...

K: BC RICH, BC RICH-em... a i tak Lucille najpiękniej śpiewa!!! :)
Jeśli chcecie zobaczyć to zjawisko, które ze mną szyje na basie, to musicie przejść się na RAWĘ 6 października do Spodka!
A wcześniej będę grał 18 lub 19 sierpnia w Chorzowie na festiwalu "Lauba pełno bluesa" w Skansenie,
ale z moją drugą kapelą... zapraszam!

P: Lucille to nie dla mnie - za miękka. BC Rich, Hamer to są zabawki dla mnie :)

K: Sam jesteś miękki... ;P Te gitary są dla niedzielnych metalowców ;P Miękkie dziewiątki.... distortion... i niby jesteś twardziel? :)))
Ciekawe jakby taki "twardy metalowiec" sobie poradził na czystym brzmieniu na mojej Lucille z jedenastkami albo dwunastkami? ha? Paluchy by mu odpadły ;) Wszystkie! A ja tak właśnie gram!
I dlatego prawdziwego kopa mam :)))

Wpisz w google "B.B. King" i zobacz fotkę, a potem "Dr Blues" :) Ten sam model! Czasami się różnią wykonaniem. Na dokładnie takiej jak moja - BB grał w połowie lat 90-tych. Wyprodukowano 71 sztuk z taką inkrustacją na 71 urodziny mistrza! A ja mam jedną z nich :))) Kocham tę gitarę! No i miałem okazję osobiście spotkać się z BB Kingiem dwukrotnie.

J: Ale osochodzi, panowie, jakie Riche, jakie Lucille, szyfrujecie, a ja nie kumam.

K: w sprawie slangu… BC Rich, Hamer - nazwy gitar średniej klasy ;P ; Lucille – Najpiękniejsza i najlepiej brzmiące gitara świata - na takiej graa B.B.King i… ja :)))

P: BC Rich, Hamer - nazwy gitar dających najmocniejsze brzmienia. Lucille - gitara dla dziadków i oldschoolowców. Cenię BB Kinga i świetnie, że masz taką gitarę, ale nie deprecjonuj muzyków, którzy grają na takich instrumentach jak ja lubię. Ci muzycy stworzyli muzę, która poraża od samego początku a kilku z nich stworzyło nowy gatunek muzyki. Więc Krzysiek trochę pokory i skromności. BC Riche też kupisz w limitowanych ilościach i też to są dzieła sztuki, choć nie przypominają kontrabasu...

K: A coś Ty się tak nabuzował? Przecież żartowałem.... :))) Każdy gra, na czym lubi..
--
A mnie poraża pojedynczy dźwięk B.B.Kinga z Lucille!!! Rozpoznaję to brzmienie od razu... A prawdę mówiąc te gitary, o których wspomniałeś raczej wyglądają niż grają... niestety... W rocku, metalu gra się na miękkich strunach z dużym przesterem... bo tak jest łatwiej, nie słychać błędów, wszystko jest zamulone, pomieszane... I gdzie tu mowa o "NAJMOCNIEJSZYM" brzmieniu? ;P Zniekształcanie brzmienia różnymi distorszonami, metal_zonami i innymi bajerami spłaszcza je, zmniejsza dynamikę! Gdy ja podłączę się do mojego Twina, to dopiero BRZMI!!! :)))

P: Gibsona Lucille też możesz zniekształcić i to bez problemu. Kwestia procesorów i przystawek. Każda gitara zrobiona dobrze zagra dobrze. Ja lubię takie brzmienie, Ty inne i ot cała sprawa. Ja lubię wajchy, przestery i wąskie gryfy, Ty lubisz coś innego i nic mi do tego. Nie nazywaj jednak moich gitar średniakami, bo to poniżej poziomu, który powinieneś reprezentować. Takie nazwiska jak Tipton, Schuldiner, Kerry King, Hanemann powinny Ci coś mówić i nie możesz powiedzieć, że są średniakami...

K: No przecież pisałem, że to żart był! To znakomite gitary! Ale to, o czym piszę to też prawda...
Zagrać czystym, mocnym brzmieniem jest o wiele trudniej (do tego na twardych strunach) niż podłączyć przestery grając na miękkich strunach..
Temu nikt nie zaprzeczy…
Lucille to klasyka, szlachetność... jak Mona Lisa...
Każdy prawdziwy gitarzysta kocha tę gitarę :)))

P: Mnie się nie podoba, ale o gustach się nie dyskutuje. Może nie jestem prawdziwym gitarzystą. Może wcale nie jestem gitarzystą, ale podoba mi się to, co lubię i lubię to, co mi się podoba :) Na każdej gitarze zagrasz czysto jak wyłączysz bajery. Z innej bajki - Steve Vai i Joe Satriani grają na Ibanezach - też są gorsi od tych używających jednej z 71 Lucille? Chyba nie. Zagraj Greasy Kids Stuff na Lucille, to będę Ci walił Allahy za każdym razem jak Cię spotkam. Do tego jednak potrzebna jest wirtuozeria Steve'a...i 7 strunowa gitara.... :)

I jeszcze jedno. Jak sobie zażyczysz to BC zrobi Ci gitarę, jaką chcesz i to w pojedynczej ilości. Sam miałem w ręku wiosło BC Beast czarno-niebieskie bejcowane z widoczną fakturą słojów wykonane z jednego kawałka drewna, z pozłacanymi mostkami i przystawkami oraz znacznikami z masy perłowej. Koszt - ok. 20 000 PLN. Lucille droższa? Bardziej prestiżowa? Unikalna? Jedyna? Ciesz się tym, co masz i pozwól cieszyć się innym tym, co mają...

K: A dlaczego dyskutujesz o cenach? Czy kolarz na droższym rowerze jest lepszy? :)
Czy gitarzysta mający droższą gitarę lepiej wymiata? Ale ciągnąc ten wątek..
Lucille zrobiona na zamówienie z podobnymi elementami z pewnością przekroczyłaby cenę, którą podałeś.
Moja w przeliczeniu z cen z połowy lat 90-tych (w sumie seryjna, ale w limitowanej serii) i tak prawie była tyle warta ile custom BC o którym mówisz, a jej cena wcale nie wynikała z dodatków. Lutnik na zamówienie zrobi Tobie gitarę i za milion wysadzaną diamentami... I co z tego?
Mój kumpel z kapeli, którego stać na prawie cokolwiek i ma już kilkanaście wioseł, ostatnio kupił Vintage Les Paul za 1.200 zeta, bo mu spodobało się jego brzmienie i na niczym innym nie chce na razie grać! A jest bardzo dobrym gitarzystą! Jeśli chodzi o blues, to na pewno jednym z najlepszych w Polsce!
Ja słucham gitarzystów, a nie oglądam... ;)
W istocie brzmienie tworzy muzyk, a nie gitara.
BB King na każdej gitarze zabrzmi jak BB King, a każdy Twój mistrz na Lucille zabrzmi dokładnie tak samo jak brzmi na swoim modelu...
Już ja, choć jestem w istocie gitarowym amatorem i wcale nie uznaję się za dobrego gitarzystę obojętnie, na jakiej gitarze i jakim piecu... brzmię jak ja... Bo mam swój styl, technikę.... brzmienie.
Mówiąc o Lucille mam w istocie na myśli nie przedmiot wyprodukowany przez firmę Gibson nazywany Gitarą model ES-355, tylko brzmienie BBKinga, które jest rozpoznawalne na całym świecie... :)
Kocham styl BBKinga.... o tym piszę...
BB nie musi zagrać siedmiuset dźwięków w sekundę.... mnie szybkość i tego typu wirtuozeria nudzi..
Mnie wystarczy jeden dźwięk, zagrany przez niego, wtedy.... kiedy potrzeba, w sposób.... w jaki potrzeba....
Każdy z wielkich gitarzystów ceni i szanuje Króla Bluesa… bo od niego się uczył, zaczynał... każdy!
A dopiero później tworzy własny styl...
Co do wyglądu gitary... to kwestia gustów oczywiście... :)
Ja gram na "kontrabasie" model ES-355 ;PPP - bo stylowo wygląda i w mojej muzie pasuje idealnie,
wizerunkowo... skojarzeniowo...
Grając na tej gitarze każdym dźwiękiem oddaję hołd mojemu mistrzowi!
Ale przygotowuję sobie taki obrzynek jak LAZER... dla funu.... :)
Będzie śmiesznie wyglądał: Ja wielki - gitara malutka ;)
Czy myślisz, że inaczej będę brzmiał niż na mojej Lucille???

Kwestia gitar...
To tak jak z rowerami... ;P temat rzeka.... ocean
Ale scena wszystko weryfikuje.... kolarzy weryfikuje - trasa, gitarzystów - scena…
Reszta to dodatek.... jaka gitara? jakie przystawki? jakie bajery?
Ja (nie chwaląc się) gram cały koncert na jednym brzmieniu… moim brzmieniu... i potrafię zainteresować słuchaczy... zabawić ich... spowodować, że zapomną o codzienności i bawią się razem ze mną... i o to właśnie w muzyce chodzi

Kwestia bajerów..
Słyszałem dziesiątki, setki gitarzystów... z kilkoma, kilkunastoma bajerami przed sobą na podłodze..
całą "elektrownią"! przed sobą, którzy... nudzą słuchaczy po kilku dźwiękach... :(
Technika przetwarzania dźwięku gitary - to środek do celu, a nie cel..
Ale to dobrze, że każdy ma inne zdanie! Dzięki temu świat idzie do przodu :)
Dobrze Pawle, że masz taką pasję w sobie! Bardzo to cenię i szanuję.
Przy okazji sobie pogadamy, nie tylko o kobietach i rowerach... jak widzę 
I zapraszam na moje koncerty, pomimo, że to nie jest Twoja muza ;)
Do zobaczenia!

P: "Słyszałem dziesiątki, setki gitarzystów... z kilkoma, kilkunastoma bajerami przed sobą na podłodze..
całą "elektrownią"!!! przed sobą, którzy... nudzą słuchaczy po kilku dźwiękach... :(" - jeśli Vai, Satriani, Malmsteem, K.King, La Rocque zanudzają, to przy bluesie musiałbym zapaść w sen zimowy :)

K: Nie mówię o mistrzach, tylko gitarzystach, którzy w elektronice widzą panaceum na brak talentu, umiejętności i kopiują swoich mistrzów poprzez zakup bajerów, ustawianie ich w taki sam sposób i myślą, że przez to będą grać tak samo... ;P
--
Ja zasypiam z kolei przy 500 nutach na sekundę wzdłuż gryfu, w poprzek.... z dwóch stron... na dwóch gryfach naraz... taping... wyścigi.... itp... itd. ;P Czekam tylko, aż się gość "pomyli" osiągając kres swoich możliwości... a i tak zawsze znajdzie się szybszy, lepszy... efektowniejszy.... to walka bez końca... i bez.... sensu! ;)

Dla mnie mistrzem jest gitarzysta szanujący i rozumiejący ciszę..
Grający sercem i rozumem, a nie na poziomie rdzenia kręgowego... wyćwiczonymi zagrywkami..

Twoi mistrzami są rzeczywiście mistrzami.... ale cała armia ich ślepych naśladowców mnie szokuje bezsensem... nudzi... denerwuje. Nieraz spotkałem tzw. rockmanów o technice "zabijającej muchę w locie" nie umiejących sklecić kawałka muzyki...
Kompletnie bezradnych np. w pozornie prostym bluesie... korzeniu współczesnej muzyki rockowej!
Padłbyś z wrażenia jak Twoi mistrzowie umieją zagrać bluesa! Dlatego właśnie są mistrzami, przez szacunek do korzeni ich muzyki...

Dziwi mnie Twój atak na bluesa... Szczerze przyznam, że wolę tego nie komentować... Chyba się nie dogadamy :P
Lepiej idźmy na piwo.... :)))

J: Panowie.... podstawy teoretyczne już mam, teraz jeszcze tylko bozia obdarzy mnie talentem, lotto obdarzy mnie pieniądzem i kupię sobie takie wiosła, o jakich rozprawiacie. A wtedy.... drżyjcie :)

K: eeee.... może.... na początek... pośpiewaj Jacku? :) zdecydowanie taniej "wyjdzie" :)

J: Krzysiu, ja po spotkaniu z kolegą Jackiem Danielsem to zazwyczaj śpiewam.... tylko nie bardzo rozumiem, czemu nikt z współdegustatorów nie docenia mego kunsztu :)

K: hahaha.... Jacku, ten Twój imiennik rzeczywiście mocno inspiruje! ;P to prawda :) widocznie współdegustatorzy nie są wystarczająco gotowi na przyjęcie Twojej twórczości ;)
Prawdziwa sztuka zwykle jest niedoceniana przez współczesnych.

J: O taaaak.... niejeden wielki artysta był sczezł w ubóstwie, jako i ja sczeznę :)

K: Mnie też niestety to grozi :( nieskromnie dodam heh

P: Nie atakuję bluesa. Nawet czasami posłucham. Jednak akumulatory ładuje dopiero przy Judas Priest, Stevie Vaiu, wczesnej Metallice, Slayerze i Megadeth. To są moje klimaty. zgadza się Ci muzycy o których wspomniałem potrafią zagrać bluesa. W sumie standardy to nic trudnego i na poziomie gitary rytmicznej zagra to dość spora liczba gitarzystów. W końcu to są standardy. Wirtuozeria dla mnie jednak jest czymś więcej i choć roumiem Twój punkt widzenia (granie ciszy i pojedynczych nutek), to uwielbiam solówki Karla Logana z Manowar, który tak potrafi wycinać że szok (łącznie ze znienawidzonymi przez Ciebie tapingami i to jedno i dwustronnymi) :)

K: Szkoda więc, że człowiek nie ma trzech rąk, choć może... co jurniejsi faceci-gitarzyści
dali by radę coś jeszcze wymyślić, żeby bardziej zaszokować publikę....
--
Blues też jest baaardzo różny... jeśli kojarzy się Tobie ze smędzeniem i zawodzeniem... miauczeniem gitary i smętnym wzrokiem wpatrzonym w dal, to chyba masz złe wzorce... zapewne europejskie..
Posłuchaj sobie np. dynamicznych solówek Alberta Collinsa czy Steve Ray Vaughan'a na zwykłym Tele czy Strato podłączonym do zwykłego pieca bez bajerów.... To jest blues! prawdziwy! Jedno z jego wielu obliczy..
Jeśli to Ciebie nie weźmie... to ja nie wiem...
Tutaj znalazłem dla Ciebie tych obu mistrzów bluesowej gitary na jednym koncercie:



P: No to masz moją odpowiedz - Manowar Battle Hymn - na scenie - wokalista, basista (grający na 8-strunowym basie) - 3 gitarzystów (2 poprzednich i aktualny), 3 perkusistów (dwóch poprzednich i aktualny) grających w tym samym czasie i zmieniający się podczas solówek z gitarzystami. Do tego jeszcze 100 osobowy chór i 100 osobowa orkiestra z Pragi, rozlokowani po bokach sceny, na 3 piętrach i masz obraz mojej muzyki :)
&feature=related

K: A co słychać? wokal, jeden zestaw perkusyjny, riffy gitary i w tle jakby chórek, orkiestry nie słychać. Zamknij oczy i posłuchaj... ta muzyka /zgadzam się nazwać te dźwięki jeszcze muzyką ;) / to widowisko, spektakl... rozmach organizacyjny... przede wszystkim! W sensie muzycznym te dźwięki są nieefektywne... dla mnie jedyną myślą, która do mnie ogarnęła było: Po co? To samo wrażenie muzyczne uzyskasz znacznie mniejszymi środkami... Z drugiej strony: możesz dodać jeszcze pięć zestawów perkusyjnych,
trzech basistów, drugą orkiestrę.... i... bić rekord Guinnessa... ;P Ale dlaczego taki przykład podajesz w dyskusji o muzyce? ;) Tytuł tego wątku powinien brzmieć:
Cyrk i okolice... :)))
Ja osobiście nie chodzę do cyrku... Wolę mały klub, gdzie mogę posłuchać muzyki..
Posłuchać i zobaczyć emocje, a nie myśleć ile kW na stronę zainstalowano, ile km kabli pociągnięto, ilu kanałowy mikser obsługuje odsłuch lewego ucha jednego z trzech klawiszowców... ;P
Nie przeczę, że takie widowiska skupiają uwagę, przyciągają ludzi... rozmachem, reklamą... są medialne... chleba i igrzysk! Ale muzyka w nich /wbrew pozorom/ siedzi sobie gdzieś cichutko w kąciku i zastanawia się... dlaczego mnie nie słychać? chlip, chlip, chlip…

Dostrzegam tutaj pewną analogię także pomiędzy kolarstwem górskim a piłką nożną..
Chyba z tych samych powodów wolę XC niż stadion ;P

P: Jeśli w tym nie słyszysz muzyki, to nie ma o czym gadać. A co do widowiska? Jest. W końcu to jeden z najlepszych zespołów metalowych. Co do rekordu Guinessa to Manowar nie musi go bić - fani z całego świata zjechali się na koncert i choćby z tego powodu nie zagrali w klubie, bo jak by tam umieścić 20 000 ludzi które tam było. I jeszcze jedno każda perkusja ma inne brzmienie, podobnie jak każda gitara. Jeśli słyszysz tam tylko jedną dam Ci namiar na firmę, która robi dobre aparaty słuchowe. Teraz już wiem dlaczego lubisz słuchać ciszę w muzyce.... bo nie słyszysz dźwięków :)

P: Tym humorystycznym akcentem kończę ten dialog bo już mi się nie chce go dalej prowadzić. Wolę się napić piwa.... choć to dopiero wieczorem :)

A dla tych co by chcieli rozkoszować widowiskiem i muzyką, także przez duże M (polecam 16 utwór zagrany na koncercie), to podaję linka do pełnego koncertu.





K: I jeszcze pewne refleksje:
Czy w tym wieku, w którym obecnie jest BBKing Twoi idole będą tak aktywni jak ON koncertowo i będą gromadzić takie tłumy jak ON? Czy będą gromadzić CIĄGLE tłumy nie gorsze niż obecnie?
/zobacz koncert BBKinga z zeszłego roku poniżej../ Blues już istnieje jako styl muzyczny ok. sto lat.. to o czymś świadczy! ;) To z korzenia bluesa powstały te gałązki, które Ty teraz gloryfikujesz..
Miłego powrotu do korzeni:



P: czyzbys celowal w rekord guinessa na najdluzej grającego dziadka ? :)

K: Jeśli się da, to dlaczego by nie? :)))

P: a dziadek jeszcze cos komponuje czy tylko odgrzewa kotlety w mikrofalówce?

K: nigdy nie komponował.. po co? nie kręci mnie to w ogóle..
coś jakbyś zapytał Krystiana Zimermana czy ciągle odgrzewa tego Chopina, czy wreszcie napisał coś swojego?
Nie mówiąc już o całej zgrai muzyków klasycznych i słabych i wybitnych,którzy ciągle rżną kawałki sprzed setek lat i do tego tylko z nut.. ;) Pozamykać te opery, filharmonie.. nie umieją nic stworzyć, nieuki, beztalencia.. ;P Tylko nie zapominaj, że muza, którą odtwarzają.. kiedyś była równie rozrywkowa jak ta, której teraz słuchasz sądząc, że jesteś AWANGARDOWY... ;P

Nas różni tylko jakieś 20-30 lat w historii muzyki...
To, co pokazałeś - jako przykłady - to dla współczesnych twórców prawdziwie awangardowych równie zamierzchły staroć jak blues.. nawet bity i sample 8-bitowe już trącą myszką.. Przecież skalowość i harmonia kapel, które gloryfikujesz powstała ok. 200-300 lat temu ;) Zmienił się TYLKO strój, ekspresja i instrumenty.. trochę forma.. choć niewiele.. Nawet tytułów nie chce się Twoim "awangardowiczom" zmieniać... ;P hahaha Battle Hymn... naprawdę nie stać ich na wymyślenie niczego nowego? To jest wg Ciebie TWÓRCZOŚĆ??? To było już kilkaset lat.. ba.. tysiące lat temu.. tysiące lat przed bluesem... I kto tu grzebie w cmentarzysku sprzed wieków??? ;PPP

P: no coż... Battle Hymn to tytulowy utwor pierwszej płyty Manowar, czyli jakieś 30 lat do tyłu... do dziś się nie zestarzał, a Ty nie odrobiłeś zadania domowego :)

P: A mówiąc o dziadku miałem na myśli BB Kinga :)

K: Ad. 1 ... no widzisz.. już 30 lat temu czerpali z dziejów dawnych.. i ciągle oferują te odgrzewane pulpety o których wspomniałeś, tylko kuchenka ma coraz bardziej rozbudowane oprogramowanie do jej obsługi i bardziej efektowny, kolorowy panel przedni.. ;P Też się nie zrozumieliśmy.. mi chodziło o SYMBOL = Battle Hymn - czyli Hymn Bitewny - symbolika walki, zagrzewanie do boju.. już od prehistorii.. co w tym nowego??? Milionkrotnie powtarzany wątek.. ;) zawsze działa na tłumy.. patetyczna, wzniosła pieśń mająca zjednoczyć ludzi.. O to mi chodziło..
Ad. 2 Jeśli myślałeś o BB Kingu, to należało napisać: Dziadku :) Po pierwsze BB King bardzo rzadko był twórcą utworów, które wykonywał, po drugie nagrał dziesiątki płyt z głównie za każdym razem nowymi kompozycjami, po trzecie na koncercie słuchacze chcą usłyszeć jego największe hity! BB King nie musi już nic udowadniać, nic tworzyć... on po prostu JEST.

P: dalej nie odrobiles zadania. Manowar nie odgrzewa kotletów podobnie jak i inne zespoły które wymieniałem tylko dalej tworzą, a na koncertach grają największe hity. Jesli chodzi o symbolike rycerstwa w metalu, to Manowar jest jednym z protoplastow tego nurtu. Powielają inni, oni są sobą, ale jak powiedzialem nie odrobiles zadania. Krzysiu - odrob zadanie i wrocimy do dyskusji :)

K: Ale to, co piszesz teraz - jest sprzeczne z tym, co pisałeś wcześniej.. najpierw piszesz: "Battle Hymn to tytulowy utwor pierwszej płyty Manowar, czyli jakieś 30 lat do tyłu" a teraz: "Manowar nie odgrzewa kotletów" Czymże jest więc granie przez trzydzieści lat tych samych kawałków ;P
--
Grają swoje hity.. no OK.. rozumiem to. Ale TO JEST odcinanie kuponów, choć ludzie tego oczekują.. Chodzi mi o to, że Ty mi zarzucałeś, że BB King odgrzewa swoje utwory, nie tworzy nic nowego.. otóż w tym sensie w jakim Ty piszesz.. tworzy.. ale umieszcza je głównie na płytach, a na koncertach gra to, co każdy z fanów chce usłyszeć.. Chyba coś takiego występuje też u "Twojej" grupy Manowar.. Więc jaka różnica? W czym są "lepsi" skoro działają tak samo? Dlaczego BB Kingowi zarzucałeś ironicznie coś, co robią także Twoi idole???

Jesli chodzi o symbolike rycerstwa w metalu, to Manowar jest jednym z protoplastow tego nurtu. Co w tym oryginalnego? W muzyce metalowej już dawno skończyły się możliwości wyrazu muzycznego, ograno wszystkie skale, szybciej już grać nie można.. więcej zestawów perkusyjnych nikogo nie szokuje.. to zaczęli szukać symboliki z innych sfer, żeby czymś zainteresować publiczność, której nie zainteresowałaby kolejna kapela metalowa.. To nie jest twórczość, tylko chwytanie się brzytwy przez tonącego ;P To wszystko jest umowną konwencją, marketingiem..
Nie masz już argumentów, więc piszesz enigmatyczne "nie odrobiłeś zadania".. To manipulacja i socjotechnika ;)
A co ja mam odrabiać? Sprawdziłem kilka fragmentów Twojego video.. Ciągle to samo.. dawno wymyślone, dawno widziane i słyszane.. Facet po pozie "jestem rockmanem" przebiera po gryfie jak tylko szybko może albo w patetycznym geście wznoszenia rąk do niebios wokalista drze się w niebogłosy.. Co to ma wspólnego z "rycerstwem"? Równie dobrze mogliby pozakładać na siebie stosowne tuniki i udawać Greków albo Rzymian... do wyboru, do koloru ;) albo.. przebrać się za kierowców autobusów.. ;) Dlaczego tego nie robią? Bo byłoby to śmieszne i nikt by na koncert nie przyszedł.. Mimo, że wymiataliby tak i to samo.. ;) Im ich "rycerstwo" dodaje kolorytu, pozornej siły.. budzi "respekt".. Tylko dlaczego to jest potrzebne ich muzyce? Bo inaczej byliby jak dziesiątki innych zespołów?

Twoich Idoli nie tworzy treść, tylko forma... z moimi jest odwrotnie.. ;) ot cała RÓŻNICA.... TYLKO taka i AŻ taka! :)

Które gatunki piwa lubisz?
Bo ja Pawle nie przepadam za lagerami..

P: Moze inaczej, ktorych nie lubie - tanich :) A ktore lubie - czeskie :)

P: A co do Battle Hymn - zagrali go na tym koncercie bo był on wyjątkowy pod wieloma względami, a symbol połączonych dwóch pięści to coś zupełnie innego i tylko do zobaczenia na ich koncertach. Co do przebierania po gryfie Karlowi wychodzi to całkiem niezle. Przejrzales video.. ok, ale tylko pobieżnie bo żeby zrozumieć tą muzę, a chociażby tylko 1 jej nurt nie wystarczy przelecieć kilka video. A co do śmiesznych przebrań - jest taki zespół Anthrax, może słyszałeś. Robili sobie jaja regularne i przebierali sie czasami komicznie i co? tłumy waliły, bo muza jest ok. Przebieranki są czesto stosowane w metalu ale zareczam Ci ze ludzie przychodzą by posluchac tej muzy a przy okazji być świadkiem widowiska. A co Ci dwaj pokazali których wideo dales? jeden w kapeluszu kowbojskim z piorkiem (dobrze ze nie w dupie), a drugi przestępujący z nogi na nogę jakby mu sie sikac chcialo i do tego nerwowo rozgladający się jakby przed skarbówką uciekał. Do tego odgrzali tylko kotlet, bez wielkiej inwencji ze swojej strony. Niestety improwizacje to już tylko w jazzie i w niektorych dobrych kapelach rockowych...

[...]

Dialog wciąż trwa, każdego dnia Panowie w czerni wymieniają poglądy… nie należy im przeszkadzać, dyskusja jest naprawdę intrygująca.
Zobaczcie sami.





Świat, choć niektórzy mówią o nim mały, tak naprawdę jest ogromny. Pomiędzy niebem a ziemią, wśród wielu innych zjawisk ulotnych, rzeczy bardzo realnych, bólu i rozkoszy... istnieją kolory.
Kolorów są miliardy.
Każdy z tych kolorów ma miliony odcieni.
Ludzi na świecie jest dokładnie dwa razy tyle, ile kolorów wraz z odcieniami...


~

w sumie...
ukręciłem: 52.59
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:26
ze średnią: 21.61 km/h
Maksiu jechał: 46.20 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 186 ( 96%)
tętno średnie: 169 ( 87%)
w górę: 208 m
kalorie: 1537 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Awantura o Basię

Wtorek, 24 kwietnia 2012 · dodano: 24.04.2012 | Komentarze 2

~

Jakieś takie dziwne czarymary dzieją się z moim tętnem, czy też pulsem. Oczywiście szanownym.
Kilka dni temu wypiłem kawę i udałem się na trening. Puls zwariował, nie mogłem go utrzymać w ryzach, choć naciskałem tak sobie. Pomyślałem - kawa i przestałem sobie tym zawracać głowę.

Dziś... nie wypiłem kawy, pojechałem na trening i to samo.
Przyjaciel był mi rzekł, że aby rozwiązać tę zagadkę potrzebny byłby pomiar mocy. Why by nie, pomyślałem. Lubię gadżety oraz takie tam.

Zajrzałem do skarbonki, mam sto dwadzieścia trzy złote i sześćdziesiąt osiem groszy. Jeśli ktoś z Państwa ma nowego Powertapa, i za powyższą kwotę chciałby go oddać, to proszę o kontakt.
Będę zobowiązany.

A teraz o tytułowej Baście. Nie chodzi o tę, o której śpiewali Wilcy, raczej o taką z mniejszymi piersiami.
Kornel Makuszyński, tuż przed wojną drugą światową, był popełnił taką powieść, o Basi właśnie i awanturze o nią.

Idąc tym śladem, kilkadziesiąt lat po wojnie także popełniłem tekst. Stał się on przyczyną maleńkiej awanturki.

Tekst jest o Ani (czyli prawie Baśce), co ma piersi większe od Kornelomakuszyńkiej bohaterki.



Oto ów tekst.

No i co? No i nic takiego, literki jak literki, obrazki jak obrazki, w dwudziestym pierwszym wieku mało to wszystko sensacyjne. Tak sobie dumałem.
Ale nie. Zapomniałem, że żyję w kraju, w którym konserwa ma się całkiem nieźle.
Zostałem odsądzony od czci & wiary oraz dowiedziałem się, iż posiadam ryj, który należy zamykać. Ja to podejrzewałem już wcześniej, mam przecież lustro, ale nie byłem pewien.
W związku z tym, może się okazać, że dłonie należy mi także poobcinać, aby ów ryj zamknąć skutecznie.
Dobrze, że stosy wyszły już z mody, bo swąd mego starczego ciała mógłby być mało przyjemny.

Powyższe odczucia nie są obiektywne, bo ponieważ są moje, jednostronne oraz wypaczone poprzez mój wstrętny charakter, a ja sam jestem uparty, niereformowalny oraz trudno się ze mną rozmawia. System wartości także mam w innym miejscu niż normalny człowiek, co skrzętnie ukrywam, czyli jestem podręcznikowym wręcz hipokrytą.
I to nie podlega żadnym negocjacjom.

Podobieństwo powyższej opowiastki do wydarzeń rzeczywistych nie jest dziełem przypadku.

Gdybym czas dłuższy nowych literek tutaj nie postawił, to może świadczyć o tym, że szukam protez do zainstalowania w miejsce swych wypielęgnowanych dłoni.



Ubieram myśli w słowa, dreszcze w muzykę, marzenia w pancerz stalowy, a codzienność w nadzieję. Nakładam kolejną warstwę błota na szybę, ślady dłoni zostawiam na szkłach okularów. Wsuwam bose stopy w buty wysokie do kolan, ręce chowam w rękawiczki. Ubieram kobiety w myśli wyuzdane i patrzę gdy obok mnie przechodzą, zrzucając z siebie pelerynę mych fantazji.
Ubieram pustkę w namiastkę uśmiechu, a dni wypełniam oczekiwaniem nocy.
Ciebie ubieram w siebie, zaciskam mocno palce, smutek owijając dłonią. Słowa miłości dopasowuję do kostiumu ironii, niewiary i ozdabiam cynizmem.
Ubieram.
Aktorem pragnąłem być.
Jestem garderobianym.


~

w sumie...
ukręciłem: 10.00
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 00:17
ze średnią: 35.29 km/h
Maksiu jechał: 37.00 km/h
temperatura: 10.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Autoportret własny i nie tylko

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 0

~

Jak powszechnie wiadomo, rozróżniamy autoportrety własne oraz także obce. Własny za chwilę zaprezentuję, a obcy to na ten przykład Monia Lisia. Niby Vinci, a jednak nie do końca. Z tymi obcymi, to generalnie dość skomplikowana sprawa jest i czasem ciężko to rozkminić... do dziś nie wiadomo czy Nostromo jest obcy, swój czy może ósmy.

Ale od początku...

Zorgazmowaliśmy (GTA & LoveBikes.pl) globalny, lokalny oraz odrobinę kameralny, ścig dla normalnych człowieków... nie psycholi, jak my, którzy przedkładają bika ponad wszystko inne.
Przyjezdnym oraz miejscowym podobało się macz, pościgali się po lasach wokół kultowej miejscowości Łącza, pogoda okazała się być łaskawa, nagrody wypasione, spiker skądś jakby znajomy...







Zauważcie więcej obrazków z tej imprezy oraz słów kilka o niej przeczytajcie.
Ścig był imprezą zamknięta, dedykowaną dla pracowników pewnej dużej firmy und ich matek, żon i kochanek. Jeśli chcecie, to zorganizujemy taki event także dla Waszej firmy. Mamy wieloletnie doświadczenie, profesjonalny zespół, oraz jesteśmy w stenie zapewnić, że będzie pogoda. Bo ponieważ, jak wszyscy wiedzą, pogoda na rower jest zawsze.
Raz lepsza, raz gorsza.





Podczas imprezy kontynuowaliśmy akcję "Nie jeżdżę bez kasku", o której wspominałem kilka wpisów ego temu.
Dla niemających uruchomiliśmy wypożyczalnię.
Wypożyczalnia cieszyła się dużym braniem... aczkolwiek pojawiły się pewne problemy z rozmiarówką. Lecz, jak widać poniżej, były naprawdę symboliczne i każdy wystartował w kasku.



Zwycięzcy zwyciężyli, Ci którzy dojechali do mety później, także zwyciężyli oraz wszyscy otrzymali certyfikat kolarza wysokogóralskiego.

Kasków à propos jeszcze... pamiętacie taki obrazek Liz Hatch ubranej w kask?



Jak wiadomo, rodziny się nie wybiera. No chyba, że na fejsbókó... moja fesjsbókowa córka, Anja, także ubrała się w kask...



Który kask bardziej się Wam podoba?
No i plotka mówi, że za dni kilka, w pewnym znanym portalu kolarskim pojawi się obszerny wywiad z Anją, która Was między innymi przekona, że kolarstwo jest seksi.

I na koniec autoportret własny, na który pewnie czekacie...





Zeszłoroczniaki to uprawy rozwijające się wstecz w czasie. Sieje się je w danym roku, a plony zbiera w zeszłym. Farmer, który zapomni posiać zwykłe ziarno, traci jedynie plony. Kto jednak zapomni posiać to, co zebrał już dwanaście miesięcy temu, ryzykuje naruszenie całej osnowy przyczynowości, nie wspominając już o głębokim zawstydzeniu.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 40.34
km
w terenie: 40.34 km
trwało to: 02:50
ze średnią: 14.24 km/h
Maksiu jechał: 33.70 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 180 m
kalorie: 1118 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Przedpremierowo

Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 0

~

Dziś ostatni szlif trasy przed jutrzejszymi zawodami. Doklejaliśmy strzałki do drzew, informowaliśmy miejscową ludność, dawaliśmy na mszę w mijanych świątyniach, dogadywaliśmy szczegóły z mediami.



Jutro, po raz czwarty, rozegrane zostaną Mistrzostwa Świata w Nizinnym Kolarstwie Górskim - Monte Łącza - edycja zaliczana do klasyfikacji Pucharu Wszechświata.

Będzie się działo...


Błogosławieni, którzy niczego nie oczekują. Nie zaznają zawodu.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 59.84
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:37
ze średnią: 22.87 km/h
Maksiu jechał: 44.10 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 160 ( 82%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 299 m
kalorie: 2127 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Point

Czwartek, 19 kwietnia 2012 · dodano: 19.04.2012 | Komentarze 1

~

Jako, że jestem ateistą zagorzałym oraz w porywach bywam antyklerykałem i jakoś nie znajduję powodu, dla którego miałbym to ukrywać, to nie mam problemów z weryfikacją tak zwanych przyjaciół, sami się weryfikują oraz idą precz, gdy się dowiadują z kim mają do czynienie. W ich oczach, pełnych miłości dla bliźniego, jestem niczym trędowaty.

Tyle tytułem wstępu. a teraz do ad remu, jak mawiają starożytni Eskimosi.
Zgodnie ze starą świecką tradycją przyjmuję prezenty podchoinkowe. Podczas ostatniej takiej hecy dostałem od córki swej osobistej koszyki na bidony, takie z wysokiej półki, wprawdzie nie karbonowe, ale niezłe. No i designersko wyjebane w kosmos. Znanej ofkoz marki.
I co? I nie wytrzymały jednego ścigu, połamały się podstawki przytrzymujące bidon na dole.

Jadąc bak dziś do hom, nabyłem drogą kupna kolejne, nie tak ładne, ale zdecydowanie solidniejsze. Wytrzymają. Albo nie.

To tyle tytułem drugiego wstępu. Teraz do drugiego ad remu zapraszam.

Ewa.



Jest sobie taka dziewczyna, która powinna być dla wielu wzorem. Dziewczyna pełna pasji i wiary w sens tego, co robi. Niejeden z nas mógłby się od niej uczyć.
Bo jeśli wydaje się Wam, że jesteście twardzi, bo wjechaliście raz czy dwa na jakaś górkę, albo ukończyliście jakiś ścig... to jesteście w mylnym błędzie.
Ewa takich twardzieli... to na śniadanie :)



Przeczytajcie koniecznie wywiad z Ewą.
Warto.



Nie rezygnuj z nadziei, nie daj się ponieść rozpaczy z powodu tego, co się stało. Opłakiwanie tego, co nie wróci, co zostało stracone bezpowrotnie, jest najgorszą z ludzkich słabości.

~

w sumie...
ukręciłem: 73.95
km
w terenie: 73.00 km
trwało to: 04:03
ze średnią: 18.26 km/h
Maksiu jechał: 52.60 km/h
temperatura: 10.0
tętno Maksa: 190 ( 98%)
tętno średnie: 160 ( 82%)
w górę: 755 m
kalorie: 3074 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Murowana czyli zgon psychiczny

Niedziela, 15 kwietnia 2012 · dodano: 17.04.2012 | Komentarze 2

~

Sezon uważam za napoczęty. Aczkolwiek owo napoczęcie było takiese. Murowana Goślina, nie wiem why, ale kojarzy mi się zdecydowanie z górami. W semsie, że nazwa... to pewnie potemu, że taka pieśń ludowa jest o zbójnikach, co oni w murowanej piwnicy... ale miało być o ścigu.

Wszystko szło zgodnie z planem. Każda minuta w dniu poprzedzającym start, każdy łyk herbaty i kęs kolarskiej strawy, wszystko podporządkowane sukcesowi.
Jednakże sukces, jak się okazało, nie stanął na wysokości zadania.

Na początek, zamiast stanąć w sektorze, co go miałem wyznaczonego, to sobie stanąłem w sektorze bezsektorowym, czyli ostatnim. Ale to akurat drobiazg...
Od startu jechało mi się znakomicie, a w porywach wręcz rewelacyjnie. W okolicach jakiejś kałuży doszedłem Czarną, co mi się zdarzyło drugi raz in maj lajf. Pierwszy raz było w Krakowie, gdy złapała gumę.



Sobie tak nieśmiało pomyślałem, że nie jest źle. I nie było, pomimo wielkopolskich piasków, trasa była ciekawa oraz zeroasfaltowa, co lubię najmacz. Jechaliśmy tak sobie z Czarną jakiś czas, widziałem ją w lusterku.. raz bliżej, raz dalej, po chwili dojechała Małgośka_Mówią_Mi...

W takim składzie zaatakowaliśmy Dziewiczą Górę. Górka taka sobie, ale GG oczywiście wycisnął z niej maksa, zrobił tam całkiem sympatyczną sekcję XC... i na pierwszym podjeździe raczyłem się skończyć.
Dokładnie to przerzutka zadania.
Być może, że piaskiem się zakrztusiła, cycóś... efekt był taki, że nie mogłem z tyłu jechać 1-2-3 bo zaciągała. Akurat wtedy, gdy najmacz jej pożądałem.



Dziewczęta pojechały precz, a ja nieutulony w żalu, zamiast jechać miękko większość podjazdów na owej sekcji XC, to albo wyciskałem na stojaka z czwórki, albo spacerowałem. Wówczas zaliczyłem, pierwszy raz w życiu, zgona psychicznego.
Po prostu wymiękłem sobie oraz przestało mi się chcieć i już.

Jakoś dowlokłem się do końca, ale dalekie to było od tego, co sobie zamierzałem.
W sumie, pomimo tego, jestem zadowolony. Kręciło się sympatycznie, aczkolwiek weryfikacja nastąpi w górach, już niedługo.

Przepraszam, że pisałem z pełnymi ustami.
To było przedostatni raz.



Rzeczywistość powróciła i starała się udawać, że ani na chwilę nie odchodziła.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, MTBM


w sumie...
ukręciłem: 16.53
km
w terenie: 16.53 km
trwało to: 01:01
ze średnią: 16.26 km/h
Maksiu jechał: 28.40 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 134 ( 69%)
tętno średnie: 103 ( 53%)
w górę: 100 m
kalorie: 671 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Mardi Gras

Środa, 11 kwietnia 2012 · dodano: 11.04.2012 | Komentarze 1

~

Dziś ukręcaliśmy rekord świata, próba była udana w 87%.
Powtórzymy ją już niebawem...



A tymczasem, mam sensacyjne oraz emocjonujące story o nakryciach głowy.





To On ustala reputację człowieka i On określa ją jako dobrą lub złą. Nie nazywają go bogiem.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 46.96
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 02:08
ze średnią: 22.01 km/h
Maksiu jechał: 46.40 km/h
temperatura: 10.0
tętno Maksa: 173 ( 89%)
tętno średnie: 145 ( 75%)
w górę: 215 m
kalorie: 1830 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Spotkanie

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · dodano: 10.04.2012 | Komentarze 0

~

Spotkałem dziś Garego, nie widzieliśmy się szmat czasu.
Troszkę powspominaliśmy, zapaliliśmy po dobrym, dominikańskim cygarze. napiliśmy się całkiem niezłej łychy. Takie kilka miłych chwil.
Poza tym... działo się nic.





Tak naprawdę rodzimy się i umieramy w samotności. Gdzieś pomiędzy, mimochodem, mniej lub bardziej przypadkowo spotykamy obcych nam ludzi i oszukujemy się, że to takie ważne.

~
Kategoria Wokół Gliwic, Ekipą