Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2010

Dystans całkowity:800.40 km (w terenie 602.40 km; 75.26%)
Czas w ruchu:42:51
Średnia prędkość:18.68 km/h
Maksymalna prędkość:54.90 km/h
Suma podjazdów:5732 m
Maks. tętno maksymalne:192 (99 %)
Maks. tętno średnie:157 (81 %)
Suma kalorii:26081 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:61.57 km i 3h 17m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 58.20
km
w terenie: 20.00 km
trwało to: 03:16
ze średnią: 17.82 km/h
Maksiu jechał: 35.20 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 147 ( 76%)
tętno średnie: 111 ( 57%)
w górę: 240 m
kalorie: 2302 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Promocja

Środa, 30 czerwca 2010 · dodano: 30.06.2010 | Komentarze 4

~

W planie treningowym na dziś miałem jeżdżenie po torach kolejowych. Cóż... mało komfortowe, poza tym gdy z przeciwka nadjeżdża francuski TGV lub japoński JR-Maglev to sorry, ale lekko potrafi rozwiać włos.
Pomyślałem, że w przyszłym sezonie zmienię pisacza planu treningowego, bo ten chyba jest jakiś krzywy.



Gdy przejechałem już dwunasty semafor, dwie stacje kolejowe (jedna we Włoszczowej) oraz skończyłem bieg (pociągi też kończą bieg) na peronie trzecim, torze siódmym... przypomniałem sobie, że miałem kupić kostkę margaryny marki Kasia.
Udałem się więc do marketu marki Tesco. Gdy brałem z półki wspomnianą Katarzynę celem jej nabycia... podeszło jakieś dziewczę promocyjnie przebrane za Kasię i rzekło, że jest promocja właśnie.
Jeśli nabędę dwie kostki margaryny, to otrzymam siodełko rowerowe.
Pomyślałem, że whynot. W pamięci miałem zeszłotygodniowe fikołki, po których obecne moje siodełko jest jakby lekko pogięte...
Po zapłaceniu za margarynę, poszedłem do punktu obsługi takich jak ja i...
rzeczywiście dostałem siodełko.
To, które widać na obrazku poniżej...



Wprawdzie nie jest to Brooks Swift, ale darowanemu siodłu nie będę przecież zaglądał w zęby.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 54.10
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 03:16
ze średnią: 16.56 km/h
Maksiu jechał: 43.90 km/h
temperatura: 9.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 248 m
kalorie: kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Nocna Masakra w Środku Lata

Sobota, 26 czerwca 2010 · dodano: 27.06.2010 | Komentarze 1

~

W czasach, gdy Ziemię przykrywała znacznej grubości warstwa śniegu, czyli kilka miesięcy ago, wydumałem sobie, że latem namówię kilku ludzików i pojeździmy nocą po lesie. Potestujemy najmocniejsze w tej części Europy światełka... pod kątem dwudziestoczterogodzinnego ścigu, na starcie którego zamiarujemy się stawić mniej lub bardziej licznie.
Podzieliłem się pomysłem ze wspomnianymi ludkami, ludkowie ze znajomymi ludkami, sąsiadami, ci zaś z pomniejszymi bóstwami i o umówionej godzinie, w wyznaczonym miejscu stawiło się około trzydziestu ludków.



No to ruszyliśmy.
Po chwilach kilku zaskoczył nas zmrok. Włączyliśmy przenośne (przewoźne?) elektrownie płosząc tambylcze leśne zwierza. Dobrze, że to nie pora sucha, ponieważ a mianowicie producent wspomnianych świecidełek, w instrukcji był uprzejmy napisać, aby uważać na suchą ściółkę... może się ponoć zdarzyć, że skumulowana moc kilku tysięcy lumenów podpali podłoże.



Dotarliśmy, zaparkowaliśmy na parkingu szczególnie strzeżonym, przywitaliśmy miejscową ludność oraz oddaliśmy się uciechom wszelakim.



Dzięki Prezesowi Piotrowi ksywa Berkner czekała na nas gotowa biesiada.



Wystarczył jeden telefon Prezesa, a na miejscu zastaliśmy ognisko, napoje, tancerki go-go, dziczyznę, darmową saunę oraz bilety do teatru. Piotr tym samym został mianowany dożywotnio naczelnym orgazmatorem imprez wszelakich. Howk!

Jako, że od pewnego czasu nie jemy mięsa, konsumowaliśmy pieczyste kieubasky oraz dzika z jabłkiem w ustach.





Jak widać poniżej, zabawa była przednia...



W niektórych, szczególnych chwilach, rzec by można, że nawet tylna.
Ale to oczywiście kwestia interpretacji... ja na ten przykład dostrzegam tu ogień pomiędzy udami :>



Jak mawiają starożytni Eskimosi... gdzie dwóch się bije, nie ściągaj kożucha...
Zgodnie z tym przysłowiem nadszedł taki czas, gdy nie było komu dokładać do ognia, znaczy bak do hom należało się udać.
Zanim jednak zaczęliśmy się udawać okazało się, że ktoś złośliwie nakłuł oponę w biku Prezesa (dziczyzna mu nie smakowała cycuś?). Wspólnymi więc siłami zwulkanizowaliśmy Prezesowi wszystko, co się dało zwulkanizować i złożyliśmy uroczystą przysięgę, że wytropimy szuję podlaczą, co ośmieliła się podnieść rękę na Głównego Orgazamatora. Po wytropieniu, kontrolnie przewiercimy szujowi kolano (niskoobrotową wiertarką).

Koncepcja powrotu była odrobinę różna od koncepcji przybycia.
Wracaliśmy w kilku grupach, różnymi drogami.
Dlaczego tak? Wuj wie... może byliśmy rozczochrani?
Tak czy siak, to nie koniec emocji...
Wracałem w grupie ośmioosobowej, która była w Gliwicach godzinę przed pozostałymi grupami i zasłużyła na miano ucieczki...
A wszystko to, bo Ciebie... nienie.
A wszystko to przez Hubertusa Maximusa.
Okazało się, że to bardzo mocno ukryty talent... ciągnął nas przez całą drogę, a średnia oscylowała w okolicy 37 km/h (nocą i w terenie). Małgosia ukrywa ten talent przed światem.... plotka mówi , że trzyma go w piwnicy ciemnej i czasem karmi bezami.
Gdyby tak Hubertus Maximus wystartował w jakimś ścigu to hoho...



Na uwagę zasługuje też Bartimus Photographus, w właściwie jego metamorfoza.
Jeszcze miesiąc temu nie był w stanie ujechać 30 km... a dziś, całą powrotną drogę siedział Hubertusowi na kole, a po dojechaniu do cywilizacji pytał, czy może ktoś ma ochotę na jakąś małą przejażdżkę.
Plotka mówi, że to wpływ Agnienieszky.



Ale to nie koniec emocji... Di Romano, zakamuflowany agent Mossadu, zerwał łańcuch. Jak przystało na agenta, zrobił to niezwykle sprytnie, ponieważ zerwał swój.
Skuwacz, który był posiadł, jest made by Mossad... więc, co jest oczywistą oczywistością, rozpadł mu się w rękach...
Majka, która mu towarzyszyła (intrygujące, why ta grupa powrotna, jako jedyna, była dwuosobowa) zawezwała agenta MI6 - Marka. Marek, jako agent szanującej się instytucji, dysponował skuwaczem wielokrotnego użytku i naprawił był łańcuch w izraelskim jednośladzie.
Di Romano, po kilku kilometrach, w ramach wdzięczności zapragnął rozweselić Majkę i Marka... fiknął więc OTB. Rozweselanie spotkało się z uznaniem widzów.

I tym miłym akcentem zakończyła się Pierwsza Gliwicka Nocna Masakra w Środku Lata.
Nie muszę dodawać, że Zarząd pod dowództwem Prezesa Piotra uznał, iż należy podtrzymać tę nową świecką tradycję. Innymi słowy zapraszamy za rok.


Tak naprawdę rodzimy się i umieramy w samotności. Gdzieś pomiędzy, mimochodem, mniej lub bardziej przypadkowo, spotykamy obcych nam ludzi i oszukujemy się, że to takie ważne...

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 31.00
km
w terenie: 16.00 km
trwało to: 01:53
ze średnią: 16.46 km/h
Maksiu jechał: 38.60 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 147 ( 76%)
tętno średnie: 116 ( 60%)
w górę: 150 m
kalorie: 1116 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Fikołki vol.2

Środa, 23 czerwca 2010 · dodano: 23.06.2010 | Komentarze 1

~

Lekko żenująco to wygląda...
Po fikołkach na zawodach doprowadziłem sprzęt do stanu nówkasztuka i dziś pojechaliśmy całkiem turystycznie.




I cóż uczyniłem?
Fikołka znanego pod ksywą OTB.
Ponoć jest tak, że zawsze upada się na tę samą stronę. No tu upadłem na tę, którą trzy dni temu porysowałem. Podkreśliłem dziś tamte rysunki.
Chyba powinienem poszukać innego hobby?
Wieczorne spacery wydają się być bezpieczniejsze...

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 26.00
km
w terenie: 26.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 13.00 km/h
Maksiu jechał: 47.90 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 192 ( 99%)
tętno średnie: 150 ( 77%)
w górę: 643 m
kalorie: 1486 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

The Pechowice.com

Sobota, 19 czerwca 2010 · dodano: 22.06.2010 | Komentarze 0

~




Plan, jak zwykle był chytry...



A rzeczywistość taka...

Pojechałem ponad czysta kilo met rów, żeby sobie przejechać dwadzieścia trzech kilometrów.
Po około dziesięciu kilometrach dojechałem Małgorzatę, co ona była uprzejma wystartować the_sector przede mną.



Właśnie napoczął się zjazd. Rzekłem... Małgosia, to teraz zapyerdalaymy (wybaczcice, że użyłem słowa 'teraz').
I po 0,3 minety wydarzył się krasz. Sam się nie wydarzył... mea culpa. Kolega, którego byłem uprzejmy zaprosić do wspólnego robienia fikołków przy ponad 40km/h, złamał kończynę górną sobie, w nadgarstku. Przykro mi. Bez sarkazmu.
Kask marki Selev przeszedł pozytywne krasztesta.
W konsekwencji tych fikołków pojechałem mini... ponieważ, a mianowicie spsół mi się licznik oraz hamulec sprzodu. Bez licznika bałem się jechać tak daleko, jak sięga giga.



Moje seksi uda oraz łydki po fikołkach wyglądały jeszcze bardziej seksi...



Ale...
Są (jak zwykle zresztą) pozytywne aspekty tego wydarzenia.
Przede wszystkim to, że jetem farciarz. No bo mogłem sobie złamać kości miednicy albo inne jakieś...
Po drugie nie jadąc tego, co jechać powinienem... zysków było co nie miara.
Żelków marki dopalacze.pl nie zeżarłem nic a nic... będę miał na next ścig.
Po dojechaniu do met poszedłem byłem do tunel.com i wykonałem obrazków kilka.



Oraz zanim je wykonałem...
Dojechałem do koniec.com.pl i spotkałem lejdy Karolinę. A ona, jak wiecie, to moją idolką jest.
I rzekła ona była... to chodź...
Spędziliśmy chwil kilka omly Ona i ja. Ja i Ona.
Było ekscytująco.



Możecie, a nawet powinniście zazdrościć. Mi oraz Karolinie.
I tym optymistycznym akcentem, oraz muzyką I Muvrini (nie wierzę, że nie znacie), zakończę dzisiejsze story.com
Oraz proszę wybaczyć, że pisałem z pełnymi ustami.


~
Kategoria Ścig, Ekipą, Daleko stąd, BM


w sumie...
ukręciłem: 46.50
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:15
ze średnią: 20.67 km/h
Maksiu jechał: 46.30 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 156 ( 80%)
tętno średnie: 127 ( 65%)
w górę: 140 m
kalorie: 1387 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Farben Lehre

Czwartek, 17 czerwca 2010 · dodano: 17.06.2010 | Komentarze 0

~

Nie chciało <miś><miś> dziś.
Nic.
Pisać też <miś><miś> nie chce.
I już.

Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 108.10
km
w terenie: 70.00 km
trwało to: 05:07
ze średnią: 21.13 km/h
Maksiu jechał: 52.40 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 174 ( 90%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 774 m
kalorie: 3703 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Prosto w oczy

Środa, 16 czerwca 2010 · dodano: 16.06.2010 | Komentarze 0

~
Do modłów podejście drugie, czyli Góra Świętej Anny egejn

Rzec by można, że podejście beta2.
Było podobnie, jak w ubiegłym tygodniu... obudziłem się.
Małgosia przysłała krótką wiadomość tekstową, że niestety nie jedzie. Zadzwoniłem do Romana, który owszem, miał potrzebę pomodlenia się.
Roman jest agentem Mossadu, ale to oczywiście tajemnica oraz dość tajemnicza. Dowodem na agenturalność Romana jest fakt, iż nosi ciemne okulary i nie da się spojrzeć mu prosto w oczy. I te okewlary nosi wciąż, podczas snu także. Podczas swojego również. Oczywiście Roman to pseudonim. Tak naprawdę nikt nie wie jak Roman ma na imię, nawet on sam nie wie.



No i jechaliśmy z Romanem, co mu się nie da spojrzeć... aż tu nagle zadzwoniła z Nienacka Gosia i zeznała, że ona owszem chętnie poproszę 'jadę z Wami'.
Namówiliśmy się więc dość chytrze. Na rynku w miejscowości po drodze. Małgorzata przybyła karem zielonym marki Opel z bikeim marki KTM w bagażniku. Byliśmy tam z agentem Romanem kilka chwil wcześniej, więc jak na sportowców mimo woli przystało, nabyliśmy drogą kupna dwie sztuki piwa w butelkach zielonych i wypiliśmy je, prawdopodobnie ze smakiem, na murku.



Gosia przybyła bez bidonów, dałem jej swój z hodowlą alg w środku, ale ona twarda jest więc takie algi to ją omly rozśmieszyli.
Dojechaliśmy... i tym razem udało się nam pomodlić. Nie w świątyni wprawdzie ale, jak widać, przy takim dużym pomniku gościa, który podobnie jak Roman znany jest pod pseudonimem.



Po modłach udaliśmy się precz oraz do domu. Gosia w połowie wsiadła w kara, a my z agentem Romanem dokręciliśmy do końca...



Nie pamiętam świata, w którym by Jej nie było. Nie pamiętam początku naszej znajomości, naszego dziwnego bycia razem. To musiało być bardzo dawno temu. Trudno właściwie nazywać to znajomością czy jakkolwiek inaczej, Ona po prostu była zawsze. Czasem blisko, czasem trochę dalej, ale była. Niekiedy przypatrywała się, z ironicznym uśmiechem, temu co robię, innym razem przemykała chyłkiem skulona, w strugach jesiennego deszczu, była świadkiem mych wzlotów, sukcesów, porażek i upadków.
Zauważałem czasem jakąś postać i bardziej czułem szóstym zmysłem, że to Ona, niż wiedziałem. Świadomość moja rejestrowała Jej gesty, sposób w jaki się poruszała, jak poprawiała ręką kosmyki włosów opadające Jej na oczy. Przywykłem do tego, że Ona jest. Były chwile, gdy dzieliło mnie od niej tylko wyciągnięcie ręki - nie wyciągnąłem nigdy, były też takie, że dane mi Ją było widzieć w oknie przejeżdżającego autobusu lub siedzącą w restauracji, kilka stolików ode mnie, gdy nie byłem sam i nie mogłem podejść.
Była filigranowa, miała długie jasne włosy, ale nigdy nie mogłem dostrzec Jej oczu. A to ciemne okulary je zasłaniały, a to kaptur nasunięty na nie, czasem przemykała w wietrzny dzień i Jej rozwiane włosy były przeszkodą, a czasem pojawiała się po drugiej stronie rzeki i mogłem widzieć tylko sylwetkę.
Przez ostatnie miesiące myśli moje zaplątane spowodowały, że fakt Jej ciągłej obecności odsunąłem gdzieś głęboko. Nie, nie zapomniałem, ale nie zwracałem chyba uwagi, gdy była gdzieś obok.
Spotkałem Ją tydzień temu.
Siedziałem w kinie, patrząc bezmyślnie na jakiś głupawy film. Na sali było raptem kilka osób. Film trwał już dobre kilkadziesiąt minut, gdy ktoś spóźniony wszedł do kina. W poświacie padającej z ekranu rozpoznałem Jej sylwetkę. Ona bez namysłu skierowała się do rzędu, w którym siedziałem i bez pytania usiadła po mojej lewej stronie.
Byłem podekscytowany, nigdy jeszcze nie byliśmy tak blisko siebie. Pomyślałem, że pewnie pójdzie przed końcem filmu i wiedziałem, że będę siedział jak zamurowany, zamiast pójść za nią. Aktorzy na ekranie wypowiadali swoje kwestie, a w mojej głowie kotłowały się różne myśli. A jeśli nie odejdzie? Co jej powiem? O co zapytam?
Nie poszła. Film się skończył, w sali zapalono światło. Siedziałem skamieniały, nie mogąc zdobyć się na żaden ruch, na obrócenie się i spojrzenie na Nią. Odezwała się pierwsza.
- Wyparłeś się mnie. - stwierdziła. Głos miała ciepły i spokojny.
Obróciłem się w lewo.
- Jak masz na imię? - zapytałem i spojrzałem Jej prosto w oczy.
- Prawda.


~
Kategoria 37,73 ^C, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 45.80
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 03:07
ze średnią: 14.70 km/h
Maksiu jechał: 37.40 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 135 ( 69%)
tętno średnie: 96 ( 49%)
w górę: 158 m
kalorie: 1521 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Ostro

Niedziela, 13 czerwca 2010 · dodano: 13.06.2010 | Komentarze 0

~

Dane dzisiejszego wpisu, na pierwszy rzut oka, wyglądają całkiem niewinnie. Ba... wyglądają na jazdę turystyczo-rekreacyjną.
To tylko pozory...



Jechaliśmy z Bartkiem... w obie strony pod górę (nachylenie sięgało 27%), pod wiatr (wiało z prędkością około 176 m/s), w gęstej mgle (widoczność poniżej decyzyjnej).
Jechaliśmy z zawiązanymi oczami oraz z przyciągniętymi, taśmą klejącą, do połowy klamkami.
Ciśnienie w kołach oscylowało w okolicy 0,6 ATM.
W lesie goniły nas wiewiórki australijskie, niedźwiedzie polarne oraz węże boa (wszystkie te zwierzęta wyglądały na zarażone wścieklizna lub HIV).
Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki uważam, że była to, jak na razie, najlepsza jazda w tym sezonie.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 107.10
km
w terenie: 70.00 km
trwało to: 04:43
ze średnią: 22.71 km/h
Maksiu jechał: 54.90 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: 782 m
kalorie: 3286 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Głos

Czwartek, 10 czerwca 2010 · dodano: 10.06.2010 | Komentarze 2

~

Gdy rano otwarłem oczy swe śliczne, nic nie zapowiadało tego, co nastąpiło później...
Umyłem ząb, nakarmiłem się i postanowiłem spędzić cały dzień w hamaku. Już, już dochodziłem, do hamaka w sensie, aż nagle usłyszałem Głos...
Nakazał mi ogolić ciało i udać się do Góry Świętej Anny. Tak też uczyniłem, nie będę przecież wadził się z Głosem.



Dotarliśmy wraz z Głosem (nie opuszczał mnie skubany) do wspomnianego miejsca świętego.



Głos nakazał, bym się za Was wszystkich pomodlił. Tak, tak, za Ciebie też.. no co się tak gapisz?
Wszedłem więc do świątyni, a Głos w tym czasie pilnował bika. W świątyni zacząłem wznosić modły oraz odprawiać inne gusła. Ale chyba zbyt głośno zawodziłem, albo nie należało tańczyć wokół czegoś, co przypominało totem... dość, że przyszło dwóch facetów ubranych w sukienki (transy, pomyślałem) i poprosili bym sobie poszedł precz, bo nie dość, że tańczę i śpiewam, to jeszcze ich zdaniem jestem niestosownie ubrany. No sorry... a oni w sukienkach, to bardzo stosownie pfff.

Chciałem coś powiedzieć.. zacząłem grzecznie od 'proszę Panów', ale jeden z nich przerwał mi w pół zdania i rzekł, że oni nie są panowie. No jasne, teraz to już na bank skumałem, że transy.
Nie to nie, odszedłem stamtąd i podziękowałem Głosowi za taki gry plan... miałem się pomodlić i kicha. Głos jak to On... wzruszył ramionami i rzekł, że w takim razie jedźmy się napić.

Pojechaliśmy, ale jak widać na poniższym obrazku było nieczynne z powodu, że zamknięte. Wróciłem bak do hom, Głosa nie wpuściłem. Jutro w planie mam hamak.



Człowiek, jako jedyne zwierzę na tym świecie, żyje z nieustającą świadomością śmierci. Wie, że skończy w krematorium lub zeżrą go białe robaki. Stąd, by umilić sobie czekanie, do łba przychodzą mu różne pomysły na zdyskredytowanie Pana Śmierć. Żarty, obrazy, teksty utworów muzycznych zwanych piosenkami, sztuki na deskach teatrów wszelakich wystawiane i tym podobne hece, ukazujące śmierć w krzywym zwierciadle. Wymyślił nawet sobie człowiek zabawę we własny pogrzeb. Ale szczytem było wymyślenie religii. Z Bozią w roli głównej lub innym Allachem. Człowiek, jako jedyne zwierzę ma taki dziwny wynalazek, jak religia. Strach popycha go w jej ramiona. Szeroko otwarte ramiona.
Gdyby ów człowiek, w związku z ową świadomością, myślał o owej śmierci bez ustanku, to mógłby zwrariować. Tako rzeczą mędrcy.


~
Kategoria 37,73 ^C, Samotnie


w sumie...
ukręciłem: 50.40
km
w terenie: 50.40 km
trwało to: 02:43
ze średnią: 18.55 km/h
Maksiu jechał: 39.20 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 154 ( 79%)
tętno średnie: 114 ( 59%)
w górę: 183 m
kalorie: 1631 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Powrót do przeszłości

Wtorek, 8 czerwca 2010 · dodano: 09.06.2010 | Komentarze 0

~



Powracanie było jakby wielowątkowe...
Raz, że wydobyłem ze skrzyni na strychu (strych to tam, gdzie Dorian Gray przechowywał magiczny portret) historyczne ubranko widoczne na obrazku powyżej, nałożyłem na swe powabne ciało i pojechałem pobrylować.
Dwa, że po wielu próbach zakończonych fiaskiem (a to pogoda, a to impreza, a to przemarsz wojsk) udało się ukręcić kilka kilometrów w towarzystwie mecenas Anny.
Trzy, że pierwszy raz w sezonie odwiedziliśmy knaypę "Pod Wiązem" spożywając placki z ziemniaków oraz ze smakiem i sosem czosnkowo-śmietanowym. Popijając to all wódką na myszach. Na lodzie ofkoz.
Prędkość średnią uzyskaliśmy zaskakująco wysoką.
Niniejszym sezon uważam za napoczęty.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 0.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
ze średnią: km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Fair Play

Poniedziałek, 7 czerwca 2010 · dodano: 07.06.2010 | Komentarze 0

~

/prmocja in progress

To teraz będzie na poważnie... no trochę poważniej niż zazwyczay.

Fair Play © Tad Senior


Wpis dotyczy Silesia Cup MTB, o których to zawodach raczyłem już wspomnieć, ale dziś w me ręce (oczy) wpadły wyjątkowe fotografie. Autorem jest Tadeusz S. znany jako Tad Senior.

Rzućcie okiem lub dwoma na to zdjęcie, a następnie kliknijcie dwanaście kolejnych.
Bohaterem reportażu nie jestem ja (lub nie moja skromna osoba, jak mawia klasyk), lecz młodzi zawodnicy teamów BodyDry Airco oraz Hard Bike Tęcza Tęczynek.

/end of promocja

*********************************

Paweł © Tad Senior


Oraz tak się podjeżdża, Szanowni Państwo.

~
Kategoria Ekipą, Ścig