Hó is hó

Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.

Udostępnij
Reprezentuję


LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on

W dobrym tonie jest mieć cel...

Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...

Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

2017

2016

2015

2014

2013

2012

2011

2010

2009

2008

2007

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...


Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Wokół Gliwic
Dystans całkowity: | 44178.87 km (w terenie 20495.57 km; 46.39%) |
Czas w ruchu: | 1998:51 |
Średnia prędkość: | 22.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4573.00 km/h |
Suma podjazdów: | 199862 m |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (124 %) |
Maks. tętno średnie: | 187 (96 %) |
Suma kalorii: | 906649 kcal |
Liczba aktywności: | 795 |
Średnio na aktywność: | 55.57 km i 2h 30m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 41.55 km
w terenie: 38.00 km
ukręciłem: 41.55 km
w terenie: 38.00 km
trwało to:
02:25
ze średnią: 17.19 km/h
Maksiu jechał: 40.50
km/hze średnią: 17.19 km/h
temperatura:
1.0
tętno Maksa: 166 ( 84%)
tętno średnie: 138 ( 70%)
w górę: 199 m
kalorie: 1383
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Rock Smoka
Sobota, 31 grudnia 2011 · dodano: 31.12.2011 | Komentarze 2
~Zgodnie ze starym, świeckim obyczajem, spotkaliśmy się tłumnie w miejscu owianym tajemniczą tajemnicą. Zrobiliśmy sobie obrazek, który jest tak tajny, że zamieszczam go bez uprzedniego oglądania.
Bardzo Was proszę... przed spojrzeniem nań, zamknijcie oczy.
Następnie, nadal zgodnie ze wspomnianą tradycję, udaliśmy się do Łączy, by rock stary pożegnać (cokolwiek to znaczy).
Podczas udawania się, agenci wiadomych służb, schowani w oparach sztucznej mgły oraz absurdu, zrobili kolejny obrazek. Nie muszę dodawać, że ten także jest bardzo tajny...
Po pokonaniu przeszkód w postaci kłód pod nogami, oraz po przechytrzeniu tabunu nieprzychylnie do nas nastawionych dzikich i drapieżnych zwierząt, dotarliśmy do celu naszej podróży.
U celu oczekiwał na nas Wesoły Romek oraz w towarzystwie wina musującego, zwanego szumnie szampanem.
Romek, jak na mistrza ceremonii przystało, wystrzelił z hukiem oraz przytupem, po czym resztką wina zasilił naczynia szklane.
I żeby była jasność... działo się to dokładne w chwili gdy tak zwany stary rock zamieniał się w nowy. Mam na to dowód niepodważalny... obrazek zrobiony jest dwie minety przed północą.
Jak powszechnie wiadomo, w Rok Smoka wkroczymy 23 stycznia, a w Nowy Rok Kolarski wkracza się o godzinie, gdy północ nastaje we wschodniej części Australii.
Wino romkowe, musujące... okazało się, że było macz bardzo stare, leżakowało we właściwej piwnicy od 1968 roku... podczas spożywania odrobinę wykręcało facjatę.
I tym oto optymistycznym akcentem wkroczyliśmy w rok 2012, który to zgodnie z kalendarzem Mai, będzie rokiem ostatnim. Howk!
Oby ten nowy okazał się być co najmniej tak dobry, jak ten stary był popierdolony.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 67.78 km
w terenie: 35.00 km
ukręciłem: 67.78 km
w terenie: 35.00 km
trwało to:
03:23
ze średnią: 20.03 km/h
Maksiu jechał: 41.90
km/hze średnią: 20.03 km/h
temperatura:
0.0
tętno Maksa: 172 ( 87%)
tętno średnie: 136 ( 69%)
w górę: 311 m
kalorie: 2246
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Jura
Niedziela, 11 grudnia 2011 · dodano: 11.12.2011 | Komentarze 1
~Zdecydowanie nużący jest fakt, iż wiele wpisów rozpoczynam tymi samymi słowoma.
Dziś, dla odmiany, rozpocznę tak...
Plan był, jak zawsze, chytry. Postanowiliśmy wybrać się na Jurę. Nie mogłem się doczekać. Nie wiem jak Jura, ale podejrzewam, że podobnie.
Niestety, nastąpił zonk oraz nieoczekiwana zamiana miejsc.
Jura wybrał się do nas.
Oto on, to ten w niebieskim kasku.
Zeznał, że koniec z "na Jurę", ponieważ po takich imprezach boli go to i ówdzie...
Cóż było robić... na takie dictum zaproponowaliśmy Jurze, by udał się z nami, na wycieczkę krajoznawczo turystyczną szlakiem imienia Gajowego Maruchy.
Tuż za przystankiem skręciliśmy w lewo, po trzech kilometrach w prawo, na rozwidleniu dla odmiany w lewo, i wylądowaliśmy na terenie jakiejś tajemniczej firmy... gdzie napadły na nas dwa pokaźne Szariki.
Doceniliśmy fakt, że Jura jest z nami. Ma on ukryty talent... potrafi, wpatrując się w oczy zwierza, zaczarować on tak, iż najstraszniejszy lew przemienia się w potulnego kociaka. Plotka mówi, że Paul Hogan był u Jury na kursie czarodziejowania zwierzaków, zanim wcielił się w postać Michaela Dundee, zwanego Krokodylem.
Zostawiliśmy zaczarowane psiaki na środku placu oraz minami lekko zdziwionymi i udaliśmy się w stronę słońca.
Okazało się, że podstępny nieprzyjaciel, na naszej drodze ku szczęściu, złośliwie rozlał kilka wiader wody...
Ale co to dla nas. Prowadzeni przez Jurę, ominęliśmy tę pułapkę bardzo sprytnie, ponieważ lewą stroną.
Następnie przedarliśmy się przez niewielką rzekę, zwaną kanałem. Jakiś paparazzi uwiecznił mnie, tuż po wyjściu z wody... a trzeba Wam wiedzieć, że wychodziłem ze śpiewem na uście.
Gdy dotarliśmy do cywilizacji zrobiło się nam błogo... tak mocno błogo, że przeoczyliśmy moment, gdy wróg podstępnie spowodował nagłe zaćmienie słońca. Na szczęście Jura miał prototyp lampy rowerowej o mocy nadprzyrodzonej, którą wyjął w niejasnych okolicznościach wprost z laboratorium, zajmującym się technologiami kosmicznymi, a nawet marsjańskimi.
Tak wyposażeni, pełni wiary i nadziei, dotarliśmy do celu naszej wędrówki, czyli bak do homa.
Jura zjadł dwie kanapki z baltazara oraz zeznał, że jeszcze kiedyś nas zaszczyci.
Magowie nie wierzą w bogów w taki sam sposób, w jaki większość ludzi nie uważa za konieczną wiary - powiedzmy - w stoły. Wiedzą, że stoły istnieją, wiedzą, że istnieją w pewnym celu, prawdopodobnie zgodziliby się nawet, że mają swoje miejsce w dobrze zorganizowanym wszechświecie. Ale nie widzą sensu wiary, sensu powtarzania "O wielki stole, bez którego jesteśmy niczym".
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 54.85 km
w terenie: 20.00 km
ukręciłem: 54.85 km
w terenie: 20.00 km
trwało to:
02:36
ze średnią: 21.10 km/h
Maksiu jechał: 42.00
km/hze średnią: 21.10 km/h
temperatura:
2.0
tętno Maksa: 171 ( 87%)
tętno średnie: 143 ( 72%)
w górę: 471 m
kalorie: 1864
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Dotyk
Czwartek, 24 listopada 2011 · dodano: 24.11.2011 | Komentarze 0
~Cóż robić, gdy tuż po przebudzeniu upał nieznośnie wkrada się w każdy zakamarek ciała, które już na dzień dobry jest lepkie od sączących się z środka feromonów?
Po chwili świadomość nieznośnej egzystencja generuje marzenia o Alasce, i... nie tylko o niej. I nagle, niczym uderzenie błyskawicy, wwierca się w mózg myśl tak prawdziwa, jak świadomość śmierci, że...
Ojapjerdolę... ale się literacko zrobiło... kto to napisał i gdzie kupuje liście, ja też bym takie przypalił...
Teraz będzie poważnie.
Owszem, obudziłem się, ale to żadna sensacja przecież. Poprzez otwór gębowy wprowadziłem do organizmu jogurt lajtowy z crunchipsoma oraz bananem i udałem się na kawę do zaprzyjaźnionej Synergii. Nie żebym nie mógł wypić w domu, ale bądźmy szczerzy, kawa jest droga i mam mało... stąd też ta jazda.
Będąc już na miejscu poddałem się dotykowi fizjoterapeutycznemu oraz prądom magicznym, tudzież naświetlaniu nie mniej czarodziejskiemu. A wszystko to, bo mianowicie, z powodu SKS, posiadam pokrzywione biodro, zwężony kanał jakiś tam w kręgosłupie, ITBS'a oraz także dwa koty.
Po poddaniu się oraz wypiciu kawy darmowej powróciłem oraz przekroczyłem próg mieszkania swego.
W mieszkaniu zażyłem kąpieli, obiadu oraz skonstatowałem, że zapomniałem o rozjeździe. Wydumałem więc chytry plan... udam się do Pjóra na rozjzad.
Myśl ta światła ciałem się stała, ale o tym za chwil kilka...
Tymczasem trwa nieustający serial wykopaliska.com
Dzisiejszy obrazek sponsoruje literka P (jak precel)...
Kiedy ludzie mówią, że coś jest oczywiste, oznacza to wielką lukę w ich argumentacji.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 56.62 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 56.62 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
02:48
ze średnią: 20.22 km/h
Maksiu jechał: 35.80
km/hze średnią: 20.22 km/h
temperatura:
3.0
tętno Maksa: 177 ( 90%)
tętno średnie: 133 ( 67%)
w górę: 359 m
kalorie: 1918
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Mięso
Niedziela, 20 listopada 2011 · dodano: 20.11.2011 | Komentarze 2
~Dzisiejsze ukręcanie było dość skomplikowane...
Wczoraj wysłałem krótką wiadomość tekstową o treści obscenicznej, do osób kilku.
Brzmiała ona jutro o jedenastej ruszamy z miejsca wiadomego.
Dziś, około 09:00 Zosia (w imieniu swoim i Andrzeja) napisała OK.
Po pół godzinie Danka napisała, że sorry, mam inne plamy.
O 10:40 ruszyłem w kierunku miejsca wiadomego. Po drodze minąłem zakonnicę, kota oraz autobus czerwony.
Zanim dojechałem zadzwonił Bąbel, że spóźni się pół godziny. Rzekłem, żeby zadzwonił, gdy ruszy, zeznamy gdzie jesteśmy i dojedzie.
Po chwili odezwała się Zosia i zeznała, że nie zdążą, ale żeby przyjechać do nich (mieszkają niedaleko miejsca wiadomego).
Po trzech chwilach zadzwoniła Majka, że jakoś dopiero teraz przeczytała smsa i że gdzie jedziemy, zapytała. Odparłem, że jeszcze nie wiem, oraz jeśli zadzwoni za pół godziny, to jej powiem.
Po kilkunastu metrach zadzwoniła Halle Berry, ale nie odebrałem... ileż można rozmawiać przez telefon przenośny?
Dotarłem do Zosi i Andrzeja. Się okazało, że Zosia nie pojedzie od razu, bo ma coś do załatwienia. Andrzej pojedzie, a Zosia nas poszuka za godzinę.
Uzgodniliśmy, że jedziemy do Pławniowic.
Zosia zrobiła mi herbatę i wychodząc rzekła, że w piekarniku jest mięso... oraz by Andrzej zmniejszył znacznie temperaturę przed wyjściem. Koniecznie.
Zadzwonił Bąbel, że jest już w miejscu wiadomym. Andrzej powiedział żebym jechał, a on za pięć minut dojedzie. Pojechałem nie wypiwszy herbaty...
Na miejscu był Bąbel i Witek. Po chwili przyjechała Danka, która miała inne plany. Zadzwoniła Majka, powiedziałem jej, że jedziemy do Pławniowic. Ona na to, że oni wręcz przeciwnie, bo do Rybnika.
Dotarł Andrzej.
Ruszyliśmy.
Kilka kilometrów za Kozłowem... Andrzej grzecznie się z nami pożegnał i zawrócił, by obniżyć temperaturę w piekarniku.
Zdzwonimy się, rzekł.
Pozostaliśmy w składzie: Danka, Witek, Bąbel oraz niestety ja...

Postanowiliśmy zmienić plany... lądowaliśmy, z wysuniętym podwoziem, w Łączy. Tamże doszło do konsumpcji herbaty (wciąż miałem w pamięci pachnącą herbatę, którą zostawiłem na stole w kuchni, u Zosi i Andrzeja) oraz innych trunków grzanych.
Odbyliśmy naradę wojenną... Danka i Bąbel postanowili zamówić jeszcze raz trunki grzane, po czym wrócić najkrótszą drogą do Gliwic.
Ta droga nazywa się "Na krowy".
Z łączy są jeszcze drogi... "Na obrazek", "Na szkołę", "Na bunkry" oraz "Na placki".
Witek oraz niestety ja, nie zamawialiśmy więcej. Wydumaliśmy, że ukręcimy kilka kilometrów w kierunku "Na Magdalenkę", po czym powrócimy bak do hom.
Udaliśmy się... po kilku chwilach zadzwoniła Zosia z radosną informacją, że mięso zostało uratowane oraz do pożaru nie doszło, oraz właśnie ruszają wraz z Andrzejem w kierunku Pławniowic. Powiedziałem, że niestety ale akcja zmieniała się dość dynamicznie i nas tam nie ma. Mimo to pojechali, ponieważ a mianowicie Andrzej pożądał zrobić tam jakieś magiczne zdjęcia...
Poza tym niewiele się działo...
Następnie dojechaliśmy do rozdroża, pożegnaliśmy się czule i poudawaliśmy się, każdy do swojego bak homa.
W bak homie dowiedziałem się, że Żółty wziął sobie mój karnet z plastyku i poszedł pakować do Pjóra.
Na pakowaniu przyfilował go jakiś paparazzi...

Poza tym dzień, jak co dzień...
Proszę wybaczyć, że ten wpis jest zbyt normalny, to się więcej nie powinno powtórzyć... choć głowy nie dam.
W ramach rekompensaty odrobina nienormalności...
Idealny świat jest podróżą, nie miejscem.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 41.32 km
w terenie: 35.00 km
ukręciłem: 41.32 km
w terenie: 35.00 km
trwało to:
02:13
ze średnią: 18.64 km/h
Maksiu jechał: 34.20
km/hze średnią: 18.64 km/h
temperatura:
2.0
tętno Maksa: 154 ( 78%)
tętno średnie: 134 ( 68%)
w górę: 291 m
kalorie: 1224
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Równoumagicznienie
Czwartek, 17 listopada 2011 · dodano: 17.11.2011 | Komentarze 2
~Nie planowałem dziś kręcenia. W sensie, że na biku. Bo z racji bycia krętaczem kręcę wciąż, a nawet nieustająco.
Zamierzałem udać się dziś na dworzec kolejowy i popatrzeć na przejeżdżające pociągi... mają w sobie coś magicznego. Szczególnie te, których stacją docelową jest Hogwart.
Jak to z planami często bywa... zostały niecnie pokrzyżowane.
Doszło do niemałego zamieszania, i nie jestem pewien czy plany pokrzyżowali mi Krzyżacy, obrońcy krzyża, Indianie, czy też do aktu owego doszło na skrzyżowaniu.
Tak czy siak... nie da się zaprzeczyć istnieniu wszechmocnej, zewsząd nas otaczającej magii. Czarnej oraz białej. Choć niektórzy twierdzą, że ta druga to wymysł tych, którzy niewielkie mają o czarach pojęcie.
Pominę kolejne sploty wydarzeń i działania ludzi, w wyniku których znalazłem, a właściwie znaleźliśmy się tutaj:
I właściwie nic w tym niezwykłego... gdyby nas było pięciu lub dwunastu, to byłaby heca... ale dwóch? Ot, takie sobie te czary, pomyślałem.
I już mieliśmy wracać bak do hom, gdy nagle poczułem zapach dziwny, coś błysnęło, powietrze zawirowało i znów byłem sam jak ten palec... ale w zupełnie innym miejscu:
Jako, że miałem opony na śnieg, lampki na ciemność oraz kanapki z żółtym serem na kolację, to jakoś dałem sobie radę i znalazłem drogę powrotną... choć łatwo nie było.
Magia ma w zwyczaju czekać w ukryciu niby grabie leżące w trawie.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 44.51 km
w terenie: 10.00 km
ukręciłem: 44.51 km
w terenie: 10.00 km
trwało to:
02:13
ze średnią: 20.08 km/h
Maksiu jechał: 35.20
km/hze średnią: 20.08 km/h
temperatura:
3.0
tętno Maksa: 165 ( 84%)
tętno średnie: 141 ( 71%)
w górę: 184 m
kalorie: 1417
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
wykopaliska.com
Sobota, 12 listopada 2011 · dodano: 12.11.2011 | Komentarze 1
~Nie będzie zaskoczeniem, jeśli napiszę, że plan byl chytry. Jak zawsze.
Ale udało się nie go zrealizować. Zaliczyłem... klasyczny zgon. Taki jak w trzecim dniu MTB Trophy.
No lekko to żenujące... wszak jechałem lajtowo, bez napinki, bez gór, bez numeru...
Się okazuje, że prawdę prawią ci, którzy trochę znają się na tym - za przeproszeniem - uprawianiu.
A sugerują oni, by w dni wysiłkowe wpleść dni regeneracji... a ja?
Zapomniałem.
Środa spining, czwartek spining, wczoraj bik, dziś także...
Ale.
Znalazłem i dobre strony tego zgona mnie dopadnięcia. Jadąc od połowy trasy nieśpiesznie, mogłem się porozglądać. Okazało się, że w lesie, com przez niego się przedzierał, stoją bilboardy, na których są arcyciekawe obrazki. I dość, się okazuje, aktualne.
Zrobiłem z ukrycia zdjęcia...

Wprawdzie Stany Zjednoczone Ameryki Północnej to kraj, do którego nie pałam zbytnią sympatią, ale...

Taaak... teraz mam też swój wkład w tę żenującą, bardzo polską, awanturę.
Natomiast z cyklu wykopaliska.com znalazłem:

Tak oto, Philippe Petit, w 1971 roku postanowił zacząć zwiedzanie katedry Notre Dame. Troszkę nietypowo, ponieważ od góry postanowił.
Kozak, co?
A to końcówka pierwszego dnia, wspomnianego wyżej, MTB Trophy. Mniej spektakularna heca, niż ta paryska... znaczy wszytko przede mną.

...oraz kilka chwil po mecie ostatniego etapu.
Finiszerki & Finiszerowie.
I jadąc tak sobie niespiesznie ze średniaka, rozmyślając o tym naszym zabawnym kraju, dopadł mnie taki oto kawałek...
Największą tragedią tego świata są ludzie, którzy nigdy nie odkryli, co naprawdę chcą robić i do czego mają zdolności. Synowie, którzy zostają kowalami, bo ich ojcowie byli kowalami. Ludzie, którzy mogliby fantastycznie grać na skrzypcach, ale starzeją się i umierają jako oracze, nie widząc z bliska żadnego instrumentu muzycznego.
Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają.
A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 56.75 km
w terenie: 30.00 km
ukręciłem: 56.75 km
w terenie: 30.00 km
trwało to:
02:39
ze średnią: 21.42 km/h
Maksiu jechał: 49.60
km/hze średnią: 21.42 km/h
temperatura:
3.0
tętno Maksa: 177 ( 90%)
tętno średnie: 154 ( 78%)
w górę: 302 m
kalorie: 1867
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Rock, honor, ojczyzna
Piątek, 11 listopada 2011 · dodano: 11.11.2011 | Komentarze 0
~Jako, że mam silną wolę, która zawsze robi ze mną co chce, dziś także dałem się porwać słyszanym zewsząd, napuszonym hasłom.
O bogu, honorze, ojczyźnie, patriotyzmie, bohaterstwie etc...
Bóg (zwany także bozią), jak się okazało, był już poumawiany i nie mógł mi towarzyszyć. Zgodził się, by go zastąpić rockiem. Wybraliśmy przekornie taki deathmetalowy troszkę. W słuchawkach towarzyszył mi dziś Adaś, ulubiony wokalista księdza Bonieckiego.
Dzisiejsza jazda była wyjątkowa, ponieważ w duchu.
W duchu patriotyzmu, tolerancji, poszanowania życia mocno poczętego, ekumenizmu, oraz wzajemnego zrozumienia.
Błogo tak sobie kręcąc natrafiłem na szoszonów. Jako, że wspomniany wyżej duch mi towarzyszył... uścisnąłem im prawice. Każdemu jedną.
Duch to nawet rzucił się im w ramiona... przystopowałem go trochę... tolerancja tolerancją, ale nie przesadzajmy.
Przedstawiłem szoszonom Żółtego...
Wymieniliśmy uprzejmości, pogratulowaliśmy sobie urody, na koniec pościgaliśmy się na 1/4 mili... fota jest z mety. Wprawdzie szoszon był przede mną, ale moralnie zwyciężyłem. Jak zawsze.
Tak sobie zaglądam na te obrazki... jacyś mi się ci moi nowi koledzy wydają wyrośnięci nad wyraz... nie chciał bym formułować bezpodstawnych oskarżeń, ale Żółty zeznał, że na jego oko, to oni kokosują. I to niewąsko.
Ale... z racji dnia dzisiejszego, tolerancją przesyconego, zostało im wybaczone po wielokroć.
A przy okazji... ten cały napuszony patriotyzm. Hmm... zauważam coś na kształt analogi z niedzielnym katolicyzmem, tudzież chwilowym bohaterstwem... mój przyjaciel popełnił dawno temu taki oto tekst...
Zdawać by się mogło, że bohaterem jest każdy, komu udało się zrobić coś wyjątkowego, a najlepiej jeszcze, jak dużo gapiów mogło się temu przyglądać. Ale prawdziwym bohaterem jest ten, kto boryka się z problemami dnia codziennego, wychowywaniem dzieci, gotowaniem obiadów, sprzątaniem i całą resztą zwykłej krzątaniny, która mało kogo omija. Łatwo jest ścisnąć półdupki na trzydzieści sekund i wywlec wrzeszczącego bachora z pożaru w sąsiednim mieszkaniu. Potem, nawet przez kilka dni, można chodzić w glorii sławy.
Na pewno trudniej obcować z rozwrzeszczanym bachorem codziennie, przez 24 godziny na dobę, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok, lata całe, by na starość wylądować w zarobaczonym i śmierdzącym szczynami domu starców.
To jest bohaterstwo.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 43.06 km
w terenie: 40.00 km
ukręciłem: 43.06 km
w terenie: 40.00 km
trwało to:
02:09
ze średnią: 20.03 km/h
Maksiu jechał: 34.70
km/hze średnią: 20.03 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: 164 ( 83%)
tętno średnie: 132 ( 67%)
w górę: 181 m
kalorie: 1391
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Test 32'era
Niedziela, 6 listopada 2011 · dodano: 06.11.2011 | Komentarze 2
~Trend jest ostatnimi czasy taki... należy pochwalić się tym, że testowało się nowy wynalazek, czyli 29'era.
Tak wielu już testowało, drugie tylu napisało, że testowało... zachwyty nad tym wynalazkiem zaczynają przerastać sam wynalazek.
I w tym ferworze testów i zachwytów nikt nie zauważył tego, że na rynku pojawił się kolejny nowy i zdecydowanie bardziej rewolucyjny sprzęt.
Mam surprisę...
Pragnę przedstawić prototypowy rower 32'er wiodącej marki.
To absolukurwalutna, światowa premiera...
Gotowi?
Oto i on...

Trochę danych technicznych.
Rower zbudowany jest na bazie ramy stalowej, o rewelacyjnej wadze 18,7 kg. Zastosowano tu przedni widelec o skoku 20mm oraz stałej blokadzie. Skok jest więc hipotetyczny. Potrójne zbrojone stalowym drutem opony w połączeniu z półkilogramowymi dętkami tworzą zestaw pancerny - nie do przebicia.

Napęd to zupełna nowość na skalę światową... 4-6, czyli cztery z przodu i sześć z tyłu. Z racji tego, że w rowerze na stałe zamontowano niewielkie torebki nad tylnym kołem (o których za chwilę) należało dociążyć przód, wszak ciągła jazda na jednym kole jest raczej nużąca. W tym celu zastosowano ołowianą kierownicę, ołowiany mostek oraz rogi z tego samego materiału.

Producent, standardowo, umieścił w torebkach nakolnych kilka niezbędnych na trasy XC drobiazgów...
Komplet odzieży zimowej i letniej, ręcznik kąpielowy, niewielką kuchenkę mikrofalową, akumulator z motocykla, worek węgla drzewnego, pół kilograma młodych ziemniaków, turystyczny ołtarzyk polowy, klucz francuski, wkrętarkę akumulatorową, ostrzałkę do noży, namiot ośmioosobowy, buty narciarskie, dostęp do facebooka oraz komplet kieliszków do tequili.
Rower został wyposażony w podręczną oczyszczalnię ścieków oraz małą elektrownię o mocy 0,2 magawata.

Cały zestaw, wg katalogu, wagowo mieści się w granicach 47 kilogramów.
Wrażenia z jazdy?
Niezapomniane... trudno zapanować nad tak narowistym rumakiem, trakcja jest całkowicie przypadkowa, co wyrabia w jeźdźcu odruch ciągłej czujności i napięcia. Droga hamowania tego tira, z prędkości 9 km/h wynosi tylko 12 metrów. Amortyzator pracuje z ogromną kulturą, a zastosowany napęd daje dość szeroki wybór przełożeń, któremu nie oprze się żaden podjazd.
Reasumując... uważam, że 29'ery są przereklamowane, a przyszłość zdecydowanie należy do 32'erów.
Za udostępnienie roweru do testów dziękuję udostępniającemu.
Nic nie musi być prawdą na zawsze. Wystarczy, że będzie nią dostatecznie długo... prawdę mówiąc, wystarczy, że będzie nią do jutra.
~
Kategoria Wokół Gliwic, Ekipą
w sumie...
ukręciłem: 115.20 km
w terenie: 60.00 km
ukręciłem: 115.20 km
w terenie: 60.00 km
trwało to:
05:21
ze średnią: 21.53 km/h
Maksiu jechał: 47.70
km/hze średnią: 21.53 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 184 ( 93%)
tętno średnie: 163 ( 83%)
w górę: 648 m
kalorie: 4057
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Eli Eli Lama Sabahtani
Sobota, 5 listopada 2011 · dodano: 05.11.2011 | Komentarze 0
~Jako, że przychodzi taki czas, gdy nawet najbardziej zatwardziałym nihilistom mięknie rura, pojawia się wysypka, oraz mówią niezrozumiałym językiem, udaliśmy się dziś z jesienną pielgrzymką do miejsca świętego, zwanego przez naszych braci z zachodu Sankt Annaberg.
Nasza pielgrzymka składała się z osób sztuk dwie. Lekko skromnie... rekompensowaliśmy to wielkością ducha, pewnością o słuszności naszej misji oraz podniosłym śpiewem.
Plotka mówi, że ten śpiew miał zagłuszyć skrzypiącą sztycę jednego z nas... ale kto by tam wierzył plotce.
Ojciec Darek podjął się poprowadzenia tej pielgrzymki.

Prowadził bardzo płynnie oraz prawie bez zarzutu. Z akcentem na "prawie"... ponieważ, a mianowicie dlaczego wciąż wśród buraków, niesłusznie rozpoznanych początkowo jako kamienie na szaniec lub milowe? Odpowiedzi proszę nadsyłać do przedwczoraj na jeden z najbardziej tajnych adresów poczty emaliowanej.

W pewniej chwili uznaliśmy za słuszne zrobić sobie ostatnie zdjęcie... na nagrobki. Skąd taka potrzeba?
Byliśmy przekonani o słuszności naszej pielgrzymki, lecz strach stał się naszym towarzyszem podczas tej wyprawy. Wszak w tym dzikim kraju, w którym prześladuje się chrześcijan oraz rzuca się ich lwom na pożarcie... wszystko się zdarzyć może, a nawet powinno.
Nie musieliśmy długo czekać. Przy pomocy broni palnej chciano przerwać naszą misję. Strzelano... prawie do nas. Strzelano do zwierzyny, ale zwierzyna to nasi mniejsi bracia w wierze czyli pomniejsze bóstwa. To tak jakby strzelano do nas.
Cała ta hucpa odbywała się pod niewinnym płaszczykiem polowania...
Oczywiście my, załoga G, nie poddajemy się tak łatwo. Przechytrzyliśmy dybaczy na nasze życie. Pojechaliśmy skrótem, który sprawił, że na koniec na licznikach mieliśmy po 20 km więcej.
Skrót widać na mapie...
... a tak wyglądał ów skrót oczodołami fotografa, którego wynajęliśmy, by dokumentował trasę naszej pątniczej wyprawy.

Na szczęście, ktoś u góry nad nami czuwać musiał i dotarliśmy cali oraz zdrowi. Bo przecież kolano dokuczające ojcu Darkowi, to był element dostarczający li tylko uciechy.
Rzec by można, że całe to polowanie na nas (lub na leśniczego), to tylko strachy na lachy. Bo żyję w kraju...

Po dotarciu na miejsce wznieśliśmy modły oraz wypowiadaliśmy życzenia. Nie mogę przytoczyć owych wypowiadanych zachcianek, z powodu że ponieważ były one tak głęboko prywatne, że przed wypowiedzeniem zostawały dla bezpieczeństwa zapominane.
Ale... nagle i niespodziewanie ojciec Dariusz otrzymał z góry krótką wiadomość tekstową do swojego telefonu marki Nokia.
Otóż okazało się, że wymodliliśmy dla Was wszystkich taką oto hecę... pogoda, taka jak dziś, ma się utrzymać do 22 lutego. Nazajutrz spadnie śnieg, który poleży do 12 marca. A później będzie już tylko wiosna. Ach to ty.
Gdyby jednak stało się inaczej, to reklamacje oraz rachunki proszę wysyłać do jednego z pięciu facetów widocznych na powyższym obrazku.
Niamh wyglądała imponująco w ceremonialnej szacie zdobionej purpurą i futrem werminii*
*Werminia jest niewielkim, biało-czarnym krewniakiem leminga, żyjącym w zimnych regionach półkuli północnej. Jej futro jest wysoko cenione, zwłaszcza przez samą werminię - samolubna bestia posunie się do wszystkiego, byle się z nim nie rozstawać.
Sir Terence David John Pratchett
~
Kategoria 37,73 ^C, Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 58.88 km
w terenie: 55.00 km
ukręciłem: 58.88 km
w terenie: 55.00 km
trwało to:
03:13
ze średnią: 18.30 km/h
Maksiu jechał: 49.90
km/hze średnią: 18.30 km/h
temperatura:
13.0
tętno Maksa: 180 ( 91%)
tętno średnie: 123 ( 62%)
w górę: 237 m
kalorie: 1855
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Przedzimie
Wtorek, 1 listopada 2011 · dodano: 01.11.2011 | Komentarze 3
~Jako, że przeżyłem już kilka zakończeń sezonu 2011 (plotka mówi, że jeszcze jakieś będzie), nadszedł czas, by uknuć chytre plany na rok 2012.
W związku z tym udałem się na łono.
Natury... by się wyciszyć, pokontemplować, posłuchać kojącej muzyki, nawdychać się wiosennego zapachu lasu i nazmyślać, co by tu ukręcić w nadchodzącym sezonie oraz jak się do tego przygotować...
W wyniku wyżej wspomnianych czynności wykluł się pewien plan. Oczywiście chytry. Szczegóły planu narysowałem w kolumnie po lewej, tuż przed Archiwum bloga...
Aby go jakoś, chociaż częściowo zrealizować, nabyłem drogą kupna karnet do siłowni zwanej też klubem fitness. Imię klubu to Pure... bardzo mi się podoba.
Będę tam brylował oraz się lansował... w planie jest także kilka ćwiczeń, ale nie przesadzajmy, ważne by się nie spocić.
W nowym sezonie (podobnie jak i w starym) jednym z kluczowych elementów będzie sprzęt. Nadal mam zamiar współpracować z najlepszym Szkotem na świecie, ubranym oczywiście trendy oraz przystrojonym dyskretnymi, acz eleganckimi biżutami.
Wczoraj dostałem do testowania najnowszy model chwytów wiodącej marki. Dziś je ubrałem Szkotowi i... po kilku kilometrach pojawiło się, na mych pachnących i wypielęgnowanych dłoniach, coś takiego...
...znakiem tego, testy nowego modelu chwytów zakończyły się fiaskiem.
Wiodąca, w tej branży, firma obiecała iż zadośćuczyni na tyle konkretnie, bym szybko mógł zapomnieć o dyskomforcie jakiego doświadczyłem.
I jeszcze... jedno ze wspomnianych na wstępie zakończeń sezonu miało takie oto zakończenie...
Jedną chwilę zajęła mu droga, na którą zwykłe światło straciłoby trzysta milionów lat - ale Śmierć podróżuje wewnątrz przestrzeni, gdzie Czas nie ma znaczenia. Światło wierzy, że przemieszcza się szybciej od wszystkiego, ale się myli. Nieważne, jak szybko pędzi, zawsze odkrywa, że ciemność dotarła na miejsce wcześniej i już na nie czeka.
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY TWOIMI NARODZINAMI A TWOIM ZGONEM.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic