Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Krasnale

Dystans całkowity:2014.93 km (w terenie 791.91 km; 39.30%)
Czas w ruchu:90:18
Średnia prędkość:22.31 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:15904 m
Maks. tętno maksymalne:189 (97 %)
Maks. tętno średnie:165 (85 %)
Suma kalorii:37690 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:71.96 km i 3h 13m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 61.62
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:23
ze średnią: 25.85 km/h
Maksiu jechał: 43.80 km/h
temperatura: 9.0
tętno Maksa: 164 ( 84%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 315 m
kalorie: 1059 kcal
w towarzystwie:

Opętanie na ekranie

Piątek, 31 października 2014 · dodano: 31.10.2014 | Komentarze 0

~

Nie jest tajemnicą, że uwielbiam krasnale ogrodowe. Im bardziej kiczem ocieka, tym miłość ma do niego większa. Od kilku lat, niezagrożony na pozycji lidera był ten oto krasnal. Tak ochydny, że aż o przytulenie się prosi.
Byłem pewien, że dotrwamy w tej miłości wzajemnej do końca, bardziej mojego, bo on twardszy jest i pewnie mnie przetrwa, aż tu nagle...


Cud ten nad cudy mieszka sobie w Łękawicy (powiat żywiecki). Sprawdzałem tam ceny ziemi, pożądam nieopodal wybudować dom, byśmy mieli do siebie blisko. Niczego tak nie pragnę, jak słodkiego tête-à-tête w każdy nieparzysty dzień tygodnia.
Napawając się widokiem obiektu mych westchnień, marząc sobie oraz wyobrażając niewyobrażalne, dopadła mnie, niczym grom z jasnego nieba, myśl pewna niepokojąca...

Jak pewnie wiecie, niektórzy z badaczy żywota Jezuska wysunęli śmiałą tezę (którą wykorzystał bajkopisarz Dan Brown w swej najlepiej sprzedającej się książce) jakoby duży już Jezusek dymał Magdalenę (ksywa Mała Madzia). Da Vinci, jak wiemy, w swych dziełach przekazywał potomnym - w sposób wielce zakamuflowany - intrygujące dość ciekawostki (skąd czerpał wiedzę? Macierewicz powoła komisję?) Jak twierdzi wielu znawców żywota mistrza Leonarda, w swym dziele pokazującym najsłynniejszą kolację świata (bo w śniadaniach prym wiedzie Tiffany) - Ostatnia Wieczerza, po prawicy Jezuska namalował Vinci kobietę Jego i nałożnicę, wspomnianę już Madzię, z którą... nota bene, nasz bohater spłodził córkę (do aborcji nie doszło, bo stary mu zakazał). Madzia wraz z latoroślą i fałszywym paszportem trafiła do Francji, bo uciekała przed złymi ludźmi, i tamże po latach sczezła. Córki losy są niejasne. Tajemnicy tej przez wieki strzegli Templariusze... i tak dalej i tak dalej.

Ale po co ja to opowiadam? 
No bo sukienkowi ostro zaprzeczają takiej możliwości, upierają się, że Jezusek był jakiś nienormalny... a może według nich czymś mocno niezwykłym w ówczesnym świecie było to, że zdrowy, dorosły facet dyma zdrową dorosłą kobietę? Ale może sukienkowi wiedzą lepiej oraz więcej? Zwłaszcza o dymaniu.

I tutaj właśnie mnie olśniło... na powyższych obrazkach, krasnal przebrany za Jezuska przeczy tezie, jakoby jego pierwowzór dmuchał Madzię. On tutaj wyraźnie nam sugeruje, że Jezusek preferował inny rodzaj uciech cielesnych, bliższy i bardziej znany z autopsji sukienkowym. On tutaj wyraźnie przybrał pozycje oczekującą. Pytanie, jakie się nasuwa, to... kto był partnerem Jezuska? Było wszak dwunastu kandydatów. A może sprawa była bardziej skomplikowana... może na początku uczucie swe skierował ku Judaszowi, by go po jakimś czasie zdradzić z hmm... Filipem? W takim kontekście zdrada Judasza była li tylko zemstą zranionego kochanka, a to może wywrócić do góry kołami całe to bajdurzenie czarnych o poświęceniu się Jezuska w imię tego, bym jak mógł być szczęśliwy na tym łez padole.
Hónołs, ponoć niezbadane są wyroki nieistniejącego boga.

I gdy już sobie to wszystko wyobraziłem (ze ekscytującymi szczegółami), to doznałem olśnienia numer dwa. Pomyślałem, że na bank jestem opętamy. Bardzo opętany.
Czym prędzej umyłem intymne części ciała i czysty już postanowiłem oddać się w ręce najbliższego egzorcysty. W celu oddania się wsiadłem w auto, a tam...


Po chwili na maskę wskoczył kot. Czarny.
Odpuściłem. Przestraszyłem się, że po drodze bestia spowoduje na ten przykład wypadek ze mną w roli głównej. 
Wymiękłem... ze spuszczoną głową (i nie tylko) powróciłem bak do hom.

Nadal pozostanę opętanym, ale nie lękajcie się...



By łatwiej zdusić lęk ten niemały, posłuchajcie. 
To absolutnie doskonały wykon kawałka, który przecież znacie.

Panie i Panowie, kierownik zespołu pieśni i tańca - David Gilmour z koncertu w Gdańsku... to już osiem lat minęło. 
Ładnie grał, Panie doktorze.



~

w sumie...
ukręciłem: 60.20
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 02:46
ze średnią: 21.76 km/h
Maksiu jechał: 38.20 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 167 ( 86%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 223 m
kalorie: 1862 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Stożek Uphill

Niedziela, 12 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 2

~

Po wczorajszych Siódemkach przyszedł czas na Stożek.
Tyle, że jakby zaspałem...
W zamian poczyniłem posiódemkowy rozjazd sobie. Jako, że smutek ogarnął mnie niemały z powodu wspomnianego zaspania, to postanowiłem wypłakać się w mankiet krasnalowi memu ogrodowemu oraz mocno ulubionemu. Ono to bowiem jest baranek boży, co cuda czynić zwykł. Poprosiłem on, coby był tak miły i cofnął czas, bym jednak na uphila stożkowego dotarł. No w sumie, jeśli potrafi wskrzeszać umarłych i po wodzie stąpać, to takie czasoczary są dla niego małe miki, sobie wydumałem.  
Ale krasnal albo cudów czynić nie potrafi, albo postanowił mieć mnie w dupie...



Trudno... wraz z Bąblem, na dobranoc poczyniliśmy pamiątkowego selfiaczka z krasnalem i pojechaliśmy obżerać się plackoma ziemniaczonama. 
Smakowały zacnie.

~

w sumie...
ukręciłem: 60.10
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 02:41
ze średnią: 22.40 km/h
Maksiu jechał: 37.80 km/h
temperatura: 22.0
tętno Maksa: 171 ( 88%)
tętno średnie: 125 ( 64%)
w górę: 236 m
kalorie: 858 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Z wizytą u przyjaciela

Czwartek, 18 września 2014 · dodano: 18.09.2014 | Komentarze 2

~

Jako, że cierpię nieustanie oraz na SKS, to mało brakowało, bym zapomniał.
Sezon ma się ku końcowi, a mój najmacz ulubiony krasnal ogrodowy nie dostąpił był zaszczytu mych odwiedzin. Do wczoraj w sensie.

Dziś ładnie się ubrałem, ładnie uczesałem, spożyłem ładne śniadanie i udałem się ku memu smutnemu koledze. Nie potrafię rozwikłać zagadkowej przyczyny jego smutku... why ktoś go stworzył z takim wyrazem twarzy? Być tak też może, że uśmiech na licu krasnala, w środowisku z którego on się wywodzi, byłby niegodny...

Tak czy siak, spotkanie nasze przebiegło w miłej atmosferze i byłe pełne przyjacielskich gestów. 


Na początek uścisnęliśmy sobie prawice, później on opowiadał o tym, jak przetrwał przedzimie, zimę i przedwiośnie na tym odludziu - no dzielny jest - nie zwariował z powodu samotności.. Wspominał też o jakiś nawiedzonych babach z pobliskiej wioski, przynoszą badyle, nazywając je kwiatami. Badyle gniją, a pozabierać ich nie ma komu... no i krasnal mój ulubiony żyć musi otoczony niemiłymi zapachami. Pocieszyłem go, że ja też żyje w smrodzie, bo mianowicie autorskim - ostatnio wdrożyłem, w odpowiedzi na Ice Buke Challenge - program oszczędzania wody. Myję się raz na tydzień, a jamę ustną co dwa.
Opowiedziałem mu także o nowych technikach masturbacyjnych oraz, że ponoć wojna będzie, a po niej pokój. Wykazał zainteresowanie, szczególnie technikami... wspomniał, że pomogą mu zabić nudę podczas zbliżającego się okresu jesienno zimowego.

Przed rozstaniem zrobiliśmy sobie sympatycznego, pamiątkowego selfjaczka, po czym padliśmy sobie w objęcia i udałem się precz.



W drodze powrotnej czułem się jakby pełen energii... a może to był tylko pełen pęcherz? Nie jestem pewien.



By się upewnić, dokonałem samozatrzymania się w miejscu wolnym od gapiów... tak, to była opcja druga.

Macz dobrze jest odwiedzić, od czasu do czasu, ziomali z dawnych lat. A także oczekuję rewizty.

~

w sumie...
ukręciłem: 59.67
km
w terenie: 59.00 km
trwało to: 02:42
ze średnią: 22.10 km/h
Maksiu jechał: 40.20 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 174 ( 90%)
tętno średnie: 130 ( 67%)
w górę: 145 m
kalorie: 1846 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Subito

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 28

~

Gdy otwarłem dziś swe niegodne ślepia okazało się, że telewizor w dużym pokoju zwariował. Po pierwsze primo sam się włączył, a po drugie na każdym z kanałów pokazywał mi Wojtyłę Karola.
Wyrzuciłem. 
Bóg, poza Wojtyłą, dal nam także Antyradio. Załączyłem i... radia nie musiałem wyrzucać. 

Gdy już się nasłuchałem oraz najadłem śniadania, postanowiłem poszukać spokoju. Santo spokoju oczywiście.
Niestety, nie było mi dane. 
Zewsząd atakowały mnie wojtyłopodobne akcenty...



Na ten przykład barwy do połowy watykańskie, po horyzont sięgające. Jak widać brakowało niebieskiego. Nie wiem po co, ale niebieski skojarzył mi się z ptakiem. 
Spojrzałem. Ale nie... był sobie w barwach swych naturalnych.

Idąc dalej tropem ptaka oraz mocno się koncentrując miałem wizję. 
Wizję ptaka. 
Za mało, uznałem.
Skoncentrowałem się w dwójnasób. 
Dopadła mnie wizja Wojtyły z ptakiem...



No ale... miałem przecież uciekać przed tym zbiorowym zidioceniem. Umm.
Pa...



Jeśli wasz bóg potrafił otworzyć morze, by uratować Mojżesza wraz z narodem wybranym... to dlaczego, do jasnej cholery, nie otworzył bram obozów koncentracyjnych?

Od dziś, gdy ktoś zechce powiedzieć kilka słów prawdy o Wojtyle i Jego działalności, powinien brać pod uwagę artykuł 196 Kodeksu Karnego oraz ewentualność tłumaczenia się przed wysokim sądem ze swoich słów.
Takich doczekaliśmy czasów, że zabobon i ciemnogród triumfują, za nic mając racjonalizm, naukę, logikę i poczucie zwykłej przyzwoitości. 



Zorganizowana religia jest głównym źródłem zła na świecie. Jest pełna przemocy, nielogiczna, nietolerancyjna, nierozerwalnie związana z takimi pojęciami, jak rasizm, ustrój plemienny czy bigoteria; zakorzeniona w ignorancji i wrogo nastawiona do wszelkich prób poznawczych, pogardliwa wobec kobiet i narzucana dzieciom.

~

w sumie...
ukręciłem: 122.50
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:56
ze średnią: 24.83 km/h
Maksiu jechał: 57.10 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 166 ( 86%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: 721 m
kalorie: 1970 kcal
w towarzystwie:

Jezuskowi

Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 26

~

Nadchodzą takie dni w roku, że każdy czuje, iż powinien zrobić coś dla Jezuska.
Większość myje okna. Dla Jezuska ofcoś. Niektórzy idą po bandzie i wycierają także kurze.
Postanowiłem nie być gorszy. Umyłem dziś zęby, dla Jezuska ma się rozumieć. 

Ale... to za mało, pomyślałem. Pojechałem ku. 
Chwale.



Głos usłyszałem. Niechybnie należał do Jesuska. Głos domagał się więcej.
Strawy, wołał... daj mi strawy. Głodny musi, pomyślałem. Bozia go nie karmi? Karę ma? A może oddał michę dzieciakom z Etiopii? Tak czy siak, jeśli się domaga, to cóż mi pozostaje... dałem.



Od nał, jeśli ktoś z Was zapragnie zrobić dobrze Jezuskowi, to powinien mieć konto na Stravie, udać się ku startowi tego segmentu i z pieśnią na ustach wykręcać rekord świata. Od dziś jest to błogosławiony segment, oraz błogosławiony będzie każdy, który na nim będzie liderem. Jak widać, tymczasem aureola buja się nad mą zacną głową.

Oraz z okazji podniosłego nastroju zapragnąłem wysłać Wam wszystkim krótkie wiadomości tekstowe pełne idiotycznych wierszyków o kurczaczkach i innych badziewiach, ale niestety mam zbyt nowy telefon bez klawiszy... po pierwszym wersach wierszoklecenia, telefon pokazał mi, na 5 calowym ekranie, dużego fakulca.
W zastępstwie wierszyków przekazuję Wam okazjonalne obrazki.









A także utwór muzyczny zwany piosenką, co on tu robi za kolędę. I nie Katarzynę.




Wierzysz w tekst dziwacznej, ponoć świętej, księgi, w której są gadające zwierzęta, czarownice i demony, kije zamieniają się w węże, żarcie spada z nieba, ludzie chodzą po wodzie, trupy wstają z grobów i szwendają się po ulicach... i ciągle twierdzisz, że to ja potrzebuję pomocy? 

~

w sumie...
ukręciłem: 40.17
km
w terenie: 38.00 km
trwało to: 03:07
ze średnią: 12.89 km/h
Maksiu jechał: 51.20 km/h
temperatura: 13.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 152 ( 78%)
w górę: 1472 m
kalorie: 2114 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Zmierzch Orłowej

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 9



Plan był oczywiście chytry. Mieliśmy iść do kina... poszliśmy, ale nas nie wpuścili... 
Wdrożyliśmy plan B, który zakładał, że pojeździmy trochę po zmarszczkach. Kładem, coby się nie spocić i nie wabić amatorek owym zapachem, no po ponieważ a mianowicie amatorki są uciążliwe. 
Ale kład się był spsół... 
Pojechaliśmy gibko na kołach, cośmy je znaleźli na pobliskim składowisku złomu...



Na początek chwila, a nawet półtorej dla paparazzich...





Oraz obowiązkowo msza śnięta oraz wznoszenie modłów, bo ponieważ w tym kraju wszstko poprzedzone jest mszą. Ponoć niedługo udanie się do sracza także będzie musiało mieć takowy początek. 
Po owym sacrum, jeszcze tylko pamiątkowa słitfocia z boskiem.



Bosek stanął na wysokości zadania, ponieważ rozpościerając swe boskie ramiona zapozował bardzo podobnie, jak ja na obrazku powyżej.
Potraktowałem to jak znak.
Znaki dają radę.
Ten znak znaczył, iż należało udać się w kierunku Orłowej, by stoczyć z nią kolejny pojedynek.
Udaliśmy się... 

 

Dojazdówka, jak widać, nie była usłana różami... a nawet nie fiołkami.

Po dojechaniu Orłowej, z pewnym przerażeniem skonstatowałem, że to już nie ta sama zmarszczka, co rok temu... jakaś taka bardziej płaska się zrobiła, mejby to dlatego, że ludzie tam wciąż łażą, to i udeptali.
A może to z powodu, że 42T z tyłu?
Jest jeszcze taka opcja, że bosek wysłuchał modłów i sprawił.



Nie wiem, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie, ale finał tego cudu nieopodal Wisły jest taki, że już nie będę się pojedynkował z Orłową, bo gra do jednej bramki jest nudna. Sobie poszukam innego obiektu westchnień. Byle nie była to Wielka Racza, co z nią jestem pogniewany do końca życia.

Chcąc się jakoś zrewanżować boskowi, wysłałem mu krótką wiadomość tekstową zapraszając go na naleśnika po meksykańsku lub, gdyby miał takie życzenie, to na z gyrosem.
Bosek albo nie lubi naleśników, albo nie zapłacił abonamentu i nie dostał mojego esemesa.

Trudno, żeżarłem oba naleśniki, jednego w jego imieniu, kończąc tym miłym akcentem dzisiejszy trip po zmarszczkach.





Jestem przeciwny religii, ponieważ uczy ona, jak poprzestawać na nierozumieniu świata

~

w sumie...
ukręciłem: 112.30
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:09
ze średnią: 27.06 km/h
Maksiu jechał: 51.10 km/h
temperatura: 12.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 150 ( 77%)
w górę: 831 m
kalorie: 2214 kcal
w towarzystwie:

I z duchem twoim...

Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 09.03.2014 | Komentarze 10

~

Plan był, co jest oczywiste, chytry, ale uległ pewnej modyfikacji...
Z okazji dnia, co go należy święcić, udaliśmy się w kierunku świątyni. Nie wiem po co, ale w obie strony było pod górkę.
Proszę spojrzeć... 



Nachylenie sięga 11%. Jedziemy oczywiście pod górkę, w związku z tym prędkość drastycznie spadłą, co widać na przydrożnym fotoradarze.

Jadąc w tym żółwim tempie dotarliśmy w upatrzone, święte miejsce. Miejsce dobrze znane, bo bywałem tutaj nie raz. A nawet nie dwa razy.



Poskakaliśmy sobie przed świętym obliczem Pierwszego Genderysty wyrażając tym swe oparcie dla manify, która dziś przeszła ulicami Gdańska.





Być może zastanawiacie się dlaczego nazywam Wojtyłę z pomnika genderystą... 
Oto, co ostatnio odkryłem...




Fotografia pochodzi ze zbiorów zgromadzonych w rodzinnym domu Karola, w Wadowicach i przedstawia, nie zgadniecie, nie Karolinkę lecz słodkiego, lada moment świętego, Karolka.
Obrazków przestawiających spadkobiercę tradycji Borgiów, przebranego za dziewczynkę, jest tam więcej. 

Można by, na tej podstawie, pokusić się o tezę, że prekursorem dżenderyzmu na prasłowiańskiej ziemi, co jej nie rzucim, bo stąd nasz ród, był właśnie niejaki Wojtyła Karol, co na drugie miał Józef.
A dokładniej, to prekursorką ową była mama jego ulubiona, Emilia, de domo Kaczorowska, po mężu Wojtyła, która przebierała Karolka za dziewczynkę przy byle okazji.

Karol tak się wczuł w tę rolę, że gdy już wyrósł z wieku szczenięcego, to przystąpił do organizacji, która skupiała takich jak on, naznaczonych w dzieciństwie piętnem genderyzmu, chłopców. Był w tej organizacji na tyle aktywny, że w końcu został tam szefem wszystkich szefów i ukrył swa tożsamość za ksywą Jan Paweł II, co stawia go w szeregu razem z żołnierzami przeklętymi, co oni też, nie wiedzieć czemu, nie posługiwali się oficjalnie swoimi nazwiskami oraz peselami.
Mały Karolek chadzał w sukienkach do późnej swej starości, oraz pochowany został także w sukni.

Ta smutna - i w pewnym sensie tragiczna - historia małego chłopca z Wadowic niechaj będzie przestrogą dla wszystkich popierających gender. Wszak gdyby mama nie przebierała Karola za dziewczynkę, mógłby on wyrosnąć na normalnego, zdrowego faceta, jarać szlugi, pić wódę, chadzać do burdelu i drapać się na po jajach na dzień dobry.
Mama Karola, genderując syna swego, poczyniła nieodwracalne zmiany w jego osobowości, czego skutki wszyscy znamy.



Jestem za całkowitym rozdziałem religii i planety.

~


w sumie...
ukręciłem: 81.72
km
w terenie: 70.00 km
trwało to: 03:43
ze średnią: 21.99 km/h
Maksiu jechał: 46.80 km/h
temperatura: 13.0
tętno Maksa: 181 ( 93%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 457 m
kalorie: 2902 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

krasnale.com

Niedziela, 20 października 2013 · dodano: 20.10.2013 | Komentarze 2

~

Poszliśmy z Panią Krystyną na miasto, pobrylować. Wczoraj.
Na mieście mówią, że pachnie już zimą. W związku z tym nadszedł czas, by się pożegnać, do wiosny. Z krasnalem.
Generalnie to jestem fanem krasnali ogrodowych. Nie urodziłem się takim... fanizm ów dopadł mnie po obejrzeniu filmu Amelia. Kojarzycie... był tam wątek z krasnalem - ojciec Amelii miał takowego oraz niedomagał odrobinę pamięciowo. Ojciec, nie krasnal.
SKS znaczy.
Amelia miała kumpelę stewardesę, dała jej tego krasnala, a ta robiła mu foty w różnych zakątkach świata i wysyłała ojcu. Znaczy ojcu Amelii.
Ojciec cieszył się okrutnie, że krasnal pojechał sobie zwiedzać świat i że o nim pamięta, przysyłając pocztówki.

Wówczas pokochałem krasnale i mam swojego ulubionego... ale o tym później.
No bo okazało się, że być tak też może oraz prawdopodobnie ktoś z moich znajomych też ma stewardesę znajomą. Przekazał jej Żółtego...



Oto komplet obrazków z jego wojaży.

Ale ad rem, czyli ad dzisiaj.
Mój ulubiony krasnal ogrodowy... postanowiłem się z nim czule pożegnać, aż do wiosny wspomnianej roku następnego (o ile dotrwam).

Krasnal, jak to krasnale mają w zwyczaju, nie stał w miejscu omly wędrował sobie od wioski do wioski. Miełem pewien trop... nieznany nam bliżej Koreańczyk w czarnej pelerynie dał mi cynk, gdzie i o której poszukiwany krasnal zatrzyma się na popas.
Nie namyślając się wiele, zmontowałem ekipę poszukiwawczą i...

Nie było łatwo.
Przedzieraliśmy się przez dziewicze tereny... tamtejsza legenda mówi, że w 1812 roku stąpały tamtędy dwie dziewice.
O smoku miejscowi nie chcą mówić.









Podczas tych poszukiwań była także chwila przerażająca, wyprzedziły nas szadoły. Serce do gardeł nam podeszło. I tak już pozostało.



Trud nasz został nagrodzony, Koreańczyk nie ściemniał. Znaleźliśmy mojego ulubionego krasnala. Nie wiem czyja radość była większa... wydaje mi się, że jego. Uronił łzę, a nawet kilka.
Zapytałem, w krasnalskim narzeczu, czy możemy sobie zrobić zdjęcie ostatnie już w tym roku oraz kto wie czy nie ostatnie w ogóle... niezbadane wszak są losu wyroki.
Zgodził się, skrył jedynie swe zapłakane oczy za okularów mych szkłami.





Taki film o meksykańskim grajku jest, co on strzela z gitary do odrzutowców. Z Antonim Banderasem. W roli grajka. Zapomniałem, kto wcielił się w postać odrzutowca...
Kojarzycie utwór muzyczny zwany piosenką z tego filmu?
Posłuchajcie w wersji Pampeluny, co o nich wspomniałem last tajm.

~


~



buk, chonor, ojszyzna

~