Hó is hó
Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.
Udostępnij
Reprezentuję
LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on
W dobrym tonie jest mieć cel...
Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...
Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze
Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.
Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...
Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
37,73 ^C
Dystans całkowity: | 7927.92 km (w terenie 2061.72 km; 26.01%) |
Czas w ruchu: | 337:35 |
Średnia prędkość: | 23.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Suma podjazdów: | 46568 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 173 (88 %) |
Suma kalorii: | 187159 kcal |
Liczba aktywności: | 68 |
Średnio na aktywność: | 116.59 km i 4h 57m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 108.60 km
w terenie: 55.00 km
ukręciłem: 108.60 km
w terenie: 55.00 km
trwało to:
05:01
ze średnią: 21.65 km/h
Maksiu jechał: 55.50
km/hze średnią: 21.65 km/h
temperatura:
24.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 712 m
kalorie: 3740
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Pierwsza teamowa pielgrzymka do góry świętej
Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 2
~Przedwczoraj, na cotygodniowym zebraniu aktywu temowego, przegłosowaliśmy uchwałę, mówiąca o tym, że należy się pomodlić. Ale nie byle jak i byle gdzie, lecz w skupieniu, w konkretnej intencji oraz w miejscu godnym.
Wybór padł na świętą górę.
Udaliśmy się.
Jest w drodze do miejsca świętego taka tablica, która ma większe branie, niż misie na Krupówkach w czasach świetności. Krupówek oraz misiów.
W niedzielę jest promocja, można pstryknąć obrazek za pół ceny.
Tuż przed celem naszej wędrówki, Czarna powzięła dziwne postanowienie... nie będzie się uśmiechać... jak widać, jest twarda.
W sensie, że raczej była... bo właśnie kilka minut temu zeznała, że już o owym postanowieniu zapomniała. Nie przypominajcie Jej, proszę.
Dotarliśmy.
W ramach przygotowania naszych ciał do wznoszenia modłów postanowiliśmy objeść się nieznacznie.
Niektórzy tworzyli kulinarne kompozycje, których nie powstydziłby się sam Paweł Loroch.
Wyra mianowicie postanowił zjeść loda z frytkami. Długie pobyty w Holandii są, jak widać, nieco szkodliwe... a zbyt częste robienie zakupów w tamtejszych sklepach czyni cuda.
Zamówić chcieliśmy racuchy, ale... okazało się że nie ma. Po krótkich negocjacjach dostaliśmy takie oto dania razy osiem.
Nadszedł czas dla ducha. Kroki swe skierowaliśmy w miejsce najmacz godne. Ale... jakoś zapomnieliśmy się namówić w jakiej dziś intencji zwrócimy się ku niebiosom.
Szybka wymiana pomysłów i uradziliśmy, że pomodlimy się za sukces Fica, który to nasz teamowy kupel, startował w Mazovia24h - jak sama nazwa wskazuje jest to ścig dwudziestoczterogodzinny.
Okazało się, że bozia nas lubi. Ficu wygrał deklasując rywali. W ciągu doby przejechał 658 kilometrów.
Gdy tylko dojdzie do siebie, to pewnie opisze ten start ze szczegółami.
[jeśli wydaje się Wam, że na blogu Czarnej są te same obrazki, to jesteście w mylnym błędzie, po prostu pstrykaliśmy razem, w tym samym czasie, tym samym aparatem oraz z tych samych miejsc]
Modlić się o coś tam, to jakby prosić, by prawa natury zostały na czas pewien zawieszone w interesie osobnika wnoszącego modły, który - jak sam przyznaje - nie jest tego godzien.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic, 37,73 ^C
w sumie...
ukręciłem: 109.50 km
w terenie: 70.00 km
ukręciłem: 109.50 km
w terenie: 70.00 km
trwało to:
05:23
ze średnią: 20.34 km/h
Maksiu jechał: 54.60
km/hze średnią: 20.34 km/h
temperatura:
26.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 124 ( 64%)
w górę: 825 m
kalorie: 3581
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Lody, aniołki oraz Potworny Regiment
Czwartek, 10 maja 2012 · dodano: 10.05.2012 | Komentarze 3
~Jak stary, świecki obyczaj każe, z początkiem sezonu należy odbyć pielgrzymkę do góry świętej, by wznieść modły.
Pielgrzymki takie w trakcie sezonu dobrze jest powtarzać, bo a mianowicie wznoszenia nigdy za wiele.
Udaliśmy się.
Początkowo droga wiodła pośród pól żółtych, czyli mało patriotycznych... jakoś daliśmy sobie radę z tą zdradą, choć łatwo nie było. Pola, jak i wszystko inne, powinny być biało czerwone oraz bóg, honor & ojczyzna.
W związku z żółtym afrontem obraliśmy jedyny słuszny kierunek...
Łatwo nie było, ale stawiliśmy czoła wszelkim przeciwnościom i dotarliśmy do góry świętej. Na miejscu do wyboru były... racuchy, lody oraz modlitwa.
Jako, że jesteśmy pazerni, wybraliśmy wszystko.
Racuchy były bardzo pierwsza mniam klasa, w związku z czym nie zdążyłem zrobić im obrazka. Podczas następnej pielgrzymki się poprawię.
Kolejne punkty programu połączyliśmy w jeden większy punkt. Niektórzy lubią lody z migdałami... my lody z modłami.
Modliliśmy się o mannę z nieba. Niestety, pan bozia nas olał. Manna pozostała sobie w niebie. Ja to sobie imaginuje tak... jeśli na świecie jest około siedem miliardów ludzików, i pan bozia musi w każdej sekundzie mieć baczenie na każdego z tych ludków, to może się zdarzyć, że coś tam umknie jego uwadze... no i pewnie ta manna wzięła i sobie umknęła.
Może następnym razem...
W drodze powrotnej, jak tradycja nakazuje, stanęliśmy na popas w Łączy, miejscowości europejskiej bardzo.
I tam spotkaliśmy aniołka z lodem. Ja myślę, że to znak od pana bozi jest. Jeszcze nie wiem jaki, ale niedługo mnie olśni...
Odkryłem, że całkiem dobrą strategią, gdy ktoś pyta mnie, czy jestem ateistą, jest uświadomić mu, że on również jest ateistą, wszak nie wierzy w Zeusa, Apollona, Amona Ra, Mitrę, Baala, Thora, Wotana, Złotego Cielca ani w Latającego Potwora Spaghetti. Ja po prostu poszedłem o jednego Boga dalej.
~
Kategoria 37,73 ^C, Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 122.09 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 122.09 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
05:23
ze średnią: 22.68 km/h
Maksiu jechał: 66.60
km/hze średnią: 22.68 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: 173 ( 88%)
tętno średnie: 136 ( 69%)
w górę: 1284 m
kalorie: 4533
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
A kind of Magic
Piątek, 16 marca 2012 · dodano: 16.03.2012 | Komentarze 0
~Nic nie wskazywało na to, że ten dzień zapadnie nam aż tak głęboko w pamięć. Rankiem postanowiliśmy we czwórke, że popłyniemy na wyspę skarbów sobie, oraz tamże ukręcimy kilka kilometrów.
W drodze na prom, w tajemniczych okolicznościach zaginął Filip. Po prostu zniknął, zdematerializował się, cycóś?
Pozostał tylko zapach siary oraz żal.
Trudno... pojedziemy we trójkę, a Fila ciepło powspominamy, padła decyzja. Ot, tacy jesteśmy przyjaciele.
Ale... tuż po przybiciu promu do nabrzeża, oczom naszym ukazało się dziwne urządzenie. Po chwili okazało się, że jest to kabina teleportacyjna, z ktorej wyszedł...
Rzekł był, że miał wizję, w której prom tonie. Wizja była mało precyzyjna, nie był pewien czy chodzi o ten prom czy o kosmiczny, ale Filip postanowił nie ryzykować.
Obok kabiny, z której tajmniczo wyłonił się Filip, spotkaliśmy dziwne zwierze. Zdania są podzielone...
Małgośka upiera się, że jest to bieszczadzki sokół wędrowny, a ja obstawiam wiewiórkę australijską.
Tak czy siak, bestia była groźna i oczywiście magiczna.
Nastepnie, przez kilka chwil było zwyczajnie... ot jechaiśmy sobie w górę oraz w dół, w mało ciekawych (jak widać na obrazku) okoicznościach krajobrazowych...
Niestety, z Filipem, po akcie teleportacji, stało się coś dziwnego. Wyglądał niepokojąco oraz ciągnał się zanim zpach ni to siary, ni to lawendy...
Po przejechaniu wyspy tam oraz nazad, Filip ponwnie wszedł do kabiny teleportacyjnej, ale... nic się nie wydarzyło. No może poza intensyfikacją zapachu dziwnego...
Gdy okazało się, że będzie musiał płynąć promem, zrobił scenę niczym pokojówka. Musiały interweniować służby, zrobił się niezły dym... i w związku z tym uciekł nam prom o szesnastej.
Następny był o osiemnastej. Przez ten czas przekowylaiśmy Filipa, że płynięcie wpław nie jest najlepszym pomysłem, biorąc pod uwagę fakt, że w zatoce mieszkają piranie.
A pirania to jest taki fish, że jak włożysz hand do water, to zostaje onl construction.
Odnieśliśmy sukces, Filip wsiadł na prom, ale nadal wyglądał nieswojo.
Po chwili przysiadła się do nas muzułmańska kolarzystka.
Coś tam pobełkotała w dziwnym języku, po czym kilka razy zajodłowała i Filowi, jak ręka odjął, zniknął strach przed pływaniem promem.
Kobieta oddaliła się czym prędzej.
Ale... iż we wszechświecie musi panować równowaga... jeżeli strach zniknął, to musiało czegoś przybyć.
Przybyło.
Gdy dojechaiśmy bak do hom, okazało się że czary tak nie dokońca nas opuściły...
Moje liczydełko pokazało maksymalną szybkość na podjeździe 66,6 km/h
Powszechnie wiadomo, że ludzie zwykle nie słuchają. Czas, kiedy mówi ktoś inny, wykorzystują, by się zastanowić, co powiedzą potem.
~
Kategoria 37,73 ^C, Daleko stąd, Ekipą, Obozowisko
w sumie...
ukręciłem: 136.17 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 136.17 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
05:30
ze średnią: 24.76 km/h
Maksiu jechał: 61.20
km/hze średnią: 24.76 km/h
temperatura:
12.0
tętno Maksa: 161 ( 82%)
tętno średnie: 124 ( 63%)
w górę: 1608 m
kalorie: 5024
kcal
na rykszy: The Scott 3,0 turbo
w towarzystwie:
Cisza
Wtorek, 13 marca 2012 · dodano: 14.03.2012 | Komentarze 0
~Jako, że mieszkamy na końcu świata, to chamiejemy w tempie zastraszającym. By nie stoczyć się w tym chamieniu na dno samo, obmyśliliśmy plan. Plan był jak zwykle chytry i jak zwykle udalo się go prawie zreaizować.
Ale od początku... zjedliśmy śniadanie zwykłe. Z jogurtem.
Uzbrojeni po zęby...
...wyruszyiśmy w kierunku teatru. Tak, celem był spektakl w teatrze.
Niestety, w tym dziwnym kraju teatr jest jeden oraz za siedmioma górami und lasami.
Jak widać, nie było łatwo przedrzeć się przez owe górry. Oraz lasy.
Po wielu godzinach, oraz kilometrach dotarlismy.
Małgośce_Mówią_Mi, na widok teatru, pojawił się banan na twarzy...
Niestety... okazało się, że.
Po pierwsze nie ma już biletów na spektakl, a po wtóre teatr jest zespsuty oraz bez dachu...
Zdegustowani tym faktem udaliśmy się na drugie śniadanie.
Było to drugie śniadanie mistrzów, na trawie, u Tiffanego.
Mówi się, że cisza jest przeciwieństwem hałasu. Nieprawda. Cisza jest tylko brakiem hałasu. Cisza byłaby straszliwym harmidrem w porównaniu z nagłą, cichą implozją bezdźwięczności, która trafiła magów z siłą wybuchu wulkanu.
~
Kategoria 37,73 ^C, Daleko stąd, Ekipą, Obozowisko
w sumie...
ukręciłem: 135.60 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 135.60 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
05:42
ze średnią: 23.79 km/h
Maksiu jechał: 66.80
km/hze średnią: 23.79 km/h
temperatura:
15.0
tętno Maksa: 144 ( 73%)
tętno średnie: 173 ( 88%)
w górę: 2341 m
kalorie: 4995
kcal
na rykszy: The Scott 3,0 turbo
w towarzystwie:
W stronę Mekki
Niedziela, 11 marca 2012 · dodano: 12.03.2012 | Komentarze 2
~Dzisiejszy dzień obfitował w wydarzenia niezwykłe, sensacyjne oraz dziwne. Tuż po śniadaniu, co na nie był boczek zmieszany z jajkami, postanowiliśmy wraz z przyjaciółmi, że należy ukręcić kilka kilometrów. Ot tak, na rozruch, by przygotować organizm do jutrzejszego wysiłku.
Udaliśmy się tędy...
Okazało się jednak, że aby dojechać do końca zaplanowanej trasy, należy przeprawić się przez wodę. Nie jeden raz.
Pierwotny pomysł był taki, że a mianowicie udamy się na nogach iść po tej wodzie, niosąc biki... jednemu gościowi się udało, więc nam także nie powinno to sprawić problemy.
Dla pewności rzuciliśmy okiem sobie na swe, cudnej urody, nogi i udaliśmy się...
Hmm... nie mam pojęcie, co było nie tak... ale pierwszy z nas zrobiwszy kroków kilka poszedł był na dno. Może chodziło o to, że tamten chodziarz wodny nie niósł bika?
Żywimy nadzieję, że nasz kolega powróci za dzień lub dwa.
Być może jako zombie.
Generalnie to pożądamy ujrzeć real zombie.
I już.
Chcąc nie chcąc, wsiedliśmy do lokalnego Titanica, by udać się na drugi brzeg.
Drugie brzegi mają w sobie coś magicznego... niezbadane są, czasem dziewicze, a innym zaś razem, ktoś oczekuje na takim, drugim brzegu.
Tym razem czekali na nas eleganccy tubylcy, w eleganckim lokalu. Jeśli sądzicie, że są to menele z meliny, to raczycie być w mylnym będzie. To tylko taki kamuflaż.
Dowodem niech będzie to, jakim nas przywitali poczęstunkiem.
Nie jestem pewien, czy jakieś szuje podlacze nie maczały w tym posiłku swych brudnych paluchów, ale Filowi, po konsumpcji, wyrośli jakieś dziwne coś... ni to kły, ni to wydra.
Żółty także się posilał... na razie nic mu nie urosło, ale będę go bacznie obserwował.
Z każdym kolejnym kilometrem to coś, co wyrosło w otworze gębowym Filipa powiększało się i już sięgało do korby... zdecydowanie przeszkadzając w kręceniu.
Obmyśliliśmy, że należy się pomodlić w intencji odczarowania twarzy naszego przyjaciela.
Wznieśliśmy modły... i nic się nie stało. Pewnie pan parzył w tym czasie na inny kontynent i nas nie zauważył.
Fil wpadł na pomysł, iż należ zapukać do innego pana. Zwrócił się w stronę Mekki i zaczął coś marudzić pod nosem, w jakimś obcym narzeczu.
O dziwo, ten pan usłyszał wołanie o pomoc. Zrobiło się ciemno, coś błysnęło, coś huknęło... i facjata Fila była uprzejma powrócić do swej pierwotnej urody.
Jako, że nie mieliśmy lusterka, a specjalnie zaufania nie wzbudzamy, to Fil nie od razu uwierzył, że wygląda pierwotnie i jeszcze przez jakiś czas siedział w kuchni z twarzą ukrytą w dłoniach, ale po chwilach kilku wszystko było już dobrze...
Postanowiliśmy, podobnie jak wczoraj i przedwczoraj, wykonać sobie obrazki lanserskie...
W tym celu, piękniejsza połowa naszego teamu poszła poprawić makijaż...
Oraz po chwili, dla odmiany, udali się poprawić makijaż.
Tak przygotowani popełniliśmy zdjęcia pozowane...
I tak minął, leniwie i ospale, kolejny dzień roku.
Zwykłe wróżki mówią, to co chcesz usłyszeć. Robią to w taki sposób, by cię zadziwić, co nie zmienia faktu, że tego właśnie oczekiwałaś. Czarownice... one mówią o tym, co się wydarzy naprawdę. I bez znaczenia dla nich jest fakt, czy ci się to podoba, czy też nie. Pewnie dziwnie to zabrzmi, ale dobrotliwe oblicza wróżek nic nie znaczą, to czarownice są naprawdę wiarygodne, choć popularność nie jest ich mocną stroną.
~
Kategoria 37,73 ^C, Daleko stąd, Ekipą, Obozowisko
w sumie...
ukręciłem: 115.20 km
w terenie: 60.00 km
ukręciłem: 115.20 km
w terenie: 60.00 km
trwało to:
05:21
ze średnią: 21.53 km/h
Maksiu jechał: 47.70
km/hze średnią: 21.53 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 184 ( 93%)
tętno średnie: 163 ( 83%)
w górę: 648 m
kalorie: 4057
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Eli Eli Lama Sabahtani
Sobota, 5 listopada 2011 · dodano: 05.11.2011 | Komentarze 0
~Jako, że przychodzi taki czas, gdy nawet najbardziej zatwardziałym nihilistom mięknie rura, pojawia się wysypka, oraz mówią niezrozumiałym językiem, udaliśmy się dziś z jesienną pielgrzymką do miejsca świętego, zwanego przez naszych braci z zachodu Sankt Annaberg.
Nasza pielgrzymka składała się z osób sztuk dwie. Lekko skromnie... rekompensowaliśmy to wielkością ducha, pewnością o słuszności naszej misji oraz podniosłym śpiewem.
Plotka mówi, że ten śpiew miał zagłuszyć skrzypiącą sztycę jednego z nas... ale kto by tam wierzył plotce.
Ojciec Darek podjął się poprowadzenia tej pielgrzymki.
Prowadził bardzo płynnie oraz prawie bez zarzutu. Z akcentem na "prawie"... ponieważ, a mianowicie dlaczego wciąż wśród buraków, niesłusznie rozpoznanych początkowo jako kamienie na szaniec lub milowe? Odpowiedzi proszę nadsyłać do przedwczoraj na jeden z najbardziej tajnych adresów poczty emaliowanej.
W pewniej chwili uznaliśmy za słuszne zrobić sobie ostatnie zdjęcie... na nagrobki. Skąd taka potrzeba?
Byliśmy przekonani o słuszności naszej pielgrzymki, lecz strach stał się naszym towarzyszem podczas tej wyprawy. Wszak w tym dzikim kraju, w którym prześladuje się chrześcijan oraz rzuca się ich lwom na pożarcie... wszystko się zdarzyć może, a nawet powinno.
Nie musieliśmy długo czekać. Przy pomocy broni palnej chciano przerwać naszą misję. Strzelano... prawie do nas. Strzelano do zwierzyny, ale zwierzyna to nasi mniejsi bracia w wierze czyli pomniejsze bóstwa. To tak jakby strzelano do nas.
Cała ta hucpa odbywała się pod niewinnym płaszczykiem polowania...
Oczywiście my, załoga G, nie poddajemy się tak łatwo. Przechytrzyliśmy dybaczy na nasze życie. Pojechaliśmy skrótem, który sprawił, że na koniec na licznikach mieliśmy po 20 km więcej.
Skrót widać na mapie...
... a tak wyglądał ów skrót oczodołami fotografa, którego wynajęliśmy, by dokumentował trasę naszej pątniczej wyprawy.
Na szczęście, ktoś u góry nad nami czuwać musiał i dotarliśmy cali oraz zdrowi. Bo przecież kolano dokuczające ojcu Darkowi, to był element dostarczający li tylko uciechy.
Rzec by można, że całe to polowanie na nas (lub na leśniczego), to tylko strachy na lachy. Bo żyję w kraju...
Po dotarciu na miejsce wznieśliśmy modły oraz wypowiadaliśmy życzenia. Nie mogę przytoczyć owych wypowiadanych zachcianek, z powodu że ponieważ były one tak głęboko prywatne, że przed wypowiedzeniem zostawały dla bezpieczeństwa zapominane.
Ale... nagle i niespodziewanie ojciec Dariusz otrzymał z góry krótką wiadomość tekstową do swojego telefonu marki Nokia.
Otóż okazało się, że wymodliliśmy dla Was wszystkich taką oto hecę... pogoda, taka jak dziś, ma się utrzymać do 22 lutego. Nazajutrz spadnie śnieg, który poleży do 12 marca. A później będzie już tylko wiosna. Ach to ty.
Gdyby jednak stało się inaczej, to reklamacje oraz rachunki proszę wysyłać do jednego z pięciu facetów widocznych na powyższym obrazku.
Niamh wyglądała imponująco w ceremonialnej szacie zdobionej purpurą i futrem werminii*
*Werminia jest niewielkim, biało-czarnym krewniakiem leminga, żyjącym w zimnych regionach półkuli północnej. Jej futro jest wysoko cenione, zwłaszcza przez samą werminię - samolubna bestia posunie się do wszystkiego, byle się z nim nie rozstawać.
Sir Terence David John Pratchett
~
Kategoria 37,73 ^C, Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 113.05 km
w terenie: 90.00 km
ukręciłem: 113.05 km
w terenie: 90.00 km
trwało to:
05:45
ze średnią: 19.66 km/h
Maksiu jechał: 46.30
km/hze średnią: 19.66 km/h
temperatura:
27.0
tętno Maksa: 167 ( 85%)
tętno średnie: 129 ( 65%)
w górę: 546 m
kalorie: 4000
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Zielone liście
Wtorek, 31 maja 2011 · dodano: 31.05.2011 | Komentarze 3
~Jako, że od czasu do czasu należy odpocząć, zrobiliśmy dziś przejażdżkę relaksacyjną.
Kiedyś jakiś domokrążca sprzedał mi płytę z muzyką relaksacyjną. Była tak relaksacyjna, że po przesłuchaniu nauczyłem ją latać.
Szkot zrobił się jakiś taki dziwny, po schodach i drabinach biegał... albo też słuchał płyty z muzyką relaksacyjną, albo ma nowego dilera i jara całkiem niezłe zioło...
Chyba to drugie, bo troszkę mu tego zioła wypadło... pozbierałem, i nie chce mi się już pisać...
Całkowite lekceważenie wszelkich zagrożeń może sprawić, że zagrożenia zniechęcą się, zrezygnują i znikną.
~
Kategoria 37,73 ^C, Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 101.49 km
w terenie: 80.00 km
ukręciłem: 101.49 km
w terenie: 80.00 km
trwało to:
04:18
ze średnią: 23.60 km/h
Maksiu jechał: 55.40
km/hze średnią: 23.60 km/h
temperatura:
23.0
tętno Maksa: 174 ( 88%)
tętno średnie: 139 ( 70%)
w górę: 707 m
kalorie: 3646
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Równoumagicznienie
Czwartek, 26 maja 2011 · dodano: 26.05.2011 | Komentarze 6
~Rano, tuż przed południem, Żółty wypowiedział słowa, które wprawiły mnie w osłupienie. Osłupiały umyłem zęby, zjadłem jogurt oraz nadal w stanie najwyższego osłupienia zabrałem Żółtego, zgodnie z jego życzeniem, na górę świętą...
Cóż mi rzekł tuż przed południem?
Że pragnie... pomodlić się do Stwórcy oraz poprosić go o przysługę. Usiłowałem mu wytłumaczyć, że niejaki Stwórca ma w głębokim poważaniu prośby i inne modlitwy, ale koleś się uparł.
Gdy dotarliśmy, Żółty zaczął prosić.
Coś tam stękał pod swym niemałym nosem i zawodził dość smętnie...
Po kilkudziesięciu minutach przeniósł swe żółte jestestwo kilka metrów dalej i zawodził oraz stękał kolejną godzinę...
Gdy skończył, nie wytrzymałem i zapytałem, czy coś go boli, czy może uderzył się w głowę o futrynę wychodząc z dużego pokoju...
Powiedział, że nie i że modli się o... kobietę.
Bo mu samemu źle.
Ale... jak kobietę? Po co? Dlaczego? Jaką znów kobietę?
Będzie Ci gorzej... przekonywałem.
Na nic, uparty był i żadne argumenty do niego nie trafiały.
Rzekł, że kobieta także będzie żółta oraz urody niezwykłej. Nie wiedział, biedak, że bycie zółtym stoi w pewniej sprzeczności z urodą, a właściwie całkowicie ją wyklucza... no chyba, że miał na myśli ten specyficzny rodzaj urody, doceniany tylko przez nieliczne grono koneserów.
Ponoć Stwórca mu obiecał i zaraz słowo ciałem się stanie. Wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi.
Już miałem się zacząć śmiać...
I nagle... przyszedł Stwórca, wprawnym ruchem wyjął Żółtemu żebro, coś tam zamieszał, coś pomruczał pod stwórczym nosem, wyjął cylinder, a z cylindra...
Rzekł Stwórca do Żółtego... oto kobieta, weź ja sobie, bo ja już tracę cierpliwość oraz kończą mi się pieniądze... nie mam czasu na odgrywanie epizodu z wężem, jabłkiem oraz rajem, więc idźcie od razu sobie w jasną cholerę i nie zawracajcie mi dupska przez najbliższe kilkaset lat...
I Żółty dał się nabrać... zabrał kobietę ze sobą...
Będą żyli długo i niekoniecznie szczęśliwie.
W drodze powrotnej spotkaliśmy Marka.
Marek właśnie kończył remont bika. W kierunku do hom pojechaliśmy wspólnie. Nie dotarliśmy jednak razem, ponieważ a mianowicie dziesięć kilometrów przed celem Marek postanowił dokończyć tak pięknie rozpoczęty remont...
Tylko we śnie jesteśmy wolni. Na jawie musimy się śpieszyć
~
Kategoria 37,73 ^C, Ekipą, Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 108.68 km
w terenie: 90.00 km
ukręciłem: 108.68 km
w terenie: 90.00 km
trwało to:
04:48
ze średnią: 22.64 km/h
Maksiu jechał: 38.20
km/hze średnią: 22.64 km/h
temperatura:
15.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 462 m
kalorie: 3871
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
The most beautiful day
Poniedziałek, 2 maja 2011 · dodano: 02.05.2011 | Komentarze 0
~Taka sobie kapela kiedyś była, Exodus.
I taką płytę nagrali, o owym de_most_dejó.
Pamiętacie?
No to my także dziś przejechaliśmy przez most, a może nawet przez dwa lub - co jest wielce prawdopodobne... o jeden za daleko. Biorąc to wszystko pod uwagę... wydarzenia, które nastąpiły później, śmiało można określić dniem wyjątkowo beautiful. Ale od początku...
Tuż po wschodzie słońca spotkała się 1/21 teamu. Plan, jak zwykle był chytry... mieliśmy szukać tego, który wrobił królika Rogera. Ale jak to z chytrymi planami zazwyczaj bywa... stało się, co się miało stać, czyli coś zupełnie innego.
Zaczęliśmy od morderczego podjazdu, skończyliśmy na dnie... ponoć kończących poznaje się po końcówkach...
Gdy już doszliśmy, a niektórzy jako tako do siebie, udaliśmy się w dalszą część tej niezwykłej podróży...
Nagle i niespodziewanie, w środku puszczy Sherwoodzkiej, nieopodal kryjówki najsłynniejszego królika świata, oczom naszym ukazały się krzyże. Uznaliśmy, że to znak.
A nawet trzy znaki.
Jak to ze znakami bywa, coś one znaczą, a czasem nawet oznaczają. Po dość burzliwej wymianie poglądów na powyższy temat, w której koronnym argumentem były pięści Wioli... oraz piersi, w które się owymi pięściami uderzała, uznaliśmy, że te znaki znaczą z całą pewnością tyle, że ktoś u góry czuwa nad nami i nad powodzeniem naszej wyprawy.
Jak się za chwilę okazało, była to najprawdziwsza prawda... choć nieswojo się czuję, gdy ktoś na mnie z góry spogląda.
Zdarza się to nie tak znowu rzadko.
W pewnej chwili dotarliśmy do europejskiej stolicy ciostek, kołoczy, makowców i serników wszelakich. Stolica owa dość europejską nazwę posiada... Nędza.
[zobacz w metryczne]
- Dzieci, wto wie, kaj leży Krym - zapytała Pani w jednej ze śląskich szkół.
- Krym, psze pani, leży na ciostkó - rzekł mały Gerard.
Po skonsumowaniu fury ciostek w miejscowości o nędznie brzmiącej nazwie, ruszyliśmy na poszukiwanie tego, który wrobił sami wiecie kogo.
Ja przepraszam Państwa za zgrzytanie zębami, ale to z powodu przeterminowanych lodów, które dziś wprowadziłem do mych zacnych trzewi.
Nagle, na grubość lakieru, minął nas rozpędzony JR-Maglev... przeszedł nas dreszcz, a nawet półtorej. JR-Maglev rozwiał nam także włos, co uznaliśmy za działanie celowe, wymierzone w naszą niepodległość.
Dotarliśmy w końcu do tajemniczej budowli, do której prowadziło tajemnicze wejście, po tajemniczej drabinie, z tajemniczą ilością szczebli.
Pięliśmy się po tych szczeblach aż na sam szczyt.
Udało się.
Na szczycie zrobiliśmy sobie ostatnie zdjęcie... za 375zł oraz ujrzeliśmy ogromne jezioro, którego nie było, bo ktoś wyjął korek...
Każde z nas, szóstym zmysłem (czyli w sumie osiemnastoma zmysłami) czuło, że jesteśmy o krok od rozwikłania zagadki wrabiania...
Na ścianach budowli odczytaliśmy tajemnicze inskrypcje wyryte tu wieki temu, w dawno zapomnianym języku andamańskim. Z owych zaszyfrowanych tekstów wyłoniła się naga prawda.
Królika Rogera nikt nie wrobił.
On został zdradzony.
O świcie.
Od tamtej pory pracuje jako magazynier w Biedronce...
Bardzo istotną, aczkolwiek pomijaną w literaturze, cechą kołka wbijanego w serce, jest to, że działa nie tylko na wampiry.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic, 37,73 ^C
w sumie...
ukręciłem: 104.97 km
w terenie: 85.00 km
ukręciłem: 104.97 km
w terenie: 85.00 km
trwało to:
04:37
ze średnią: 22.74 km/h
Maksiu jechał: 59.10
km/hze średnią: 22.74 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 181 ( 93%)
tętno średnie: 146 ( 75%)
w górę: 573 m
kalorie: 3717
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Ostatni tak wielki dzień
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 · dodano: 25.04.2011 | Komentarze 2
~Z okazji zbliżającego się dnia Solidarności z Głodującym Watykanem, nabyłem drogą kupna rower...
Bardzo podobny do Szkota.
Mając już on do dyspozycji, zadzwoniłem do Wjoli z telefonu mobilnego marki HTC.
Podczas pogawędki okazało się, że lekko już znudzeni jesteśmy wielkością ostatnich dni oraz spragnieni odrobiny normalności. Wiola namówiła Dejwa i tak namówieni, namówiliśmy się w Rynku oraz w słońcu.
Jak widać, obydwa te zjawiska dopisały...
Dopisał także LeonTim, choć jakoś tak nieznacznie dopisał, ponieważ a mianowicie stawił się nielicznie oraz w połowie drogi musiał zawrócić do hom, by udać się na wieczorny spektakl do teatru.
Cóż... do celu udaliśmy się w składzie nas lub ich.
Troje.
Co kilka kilometrów zatrzymywaliśmy się na popas oraz w celu, by się bliżej poznać oraz zintegrować...
Dogłębne, wzajemne poznawanie swych mocnych stron oraz innych zalet, cieszyło się powszechnym uznaniem.
Były także momenty pełne grozy... musieliśmy zjechać ze stromego stoku, który miał około dwóch metrów wysokości oraz przeprawić się przez pole.
Marchewkowe.
Gdy już osiągnęliśmy kres, a właściwie połowę kresu naszej podróży... okazało się, że trafiliśmy w miejsce znane i lubiane przez wyznawców wielkich dni.
W tym miejscu jest jakaś magia, albo cieki wodne albo sam nie wiem co... tak czy siak, ludzie zachowują się dziwnie.
Na ten przykład Wiola histerycznie krzyczała, że ona pożąda loda, a jeśli nie dostanie, to nam pokaże.
Ja byłem za pokazywaniem, ale Dejw... nie wiedzieć czemu szybko przyprowadził loda.
Kręconego.
Innym dziwnym, magicznym zjawiskiem jest ławka. Ot, zwykła niepozorna, zakurzona, z lekko odchodzącą farbą, stoi pod jakąś ścianą.
Jakakolwiek by nie panowała temperatura... powiedzmy plus czterdzieści siedem stopni w cieniu... to na tej ławce jest zawsze zimno.
Magia... albo cieki wodne.
Także i turyści zachowują się tutaj nietuzinkowo...
W Zakopanem, na Krupówkach jest miś, z którym każdy chce mieć zdjęcie.
Tutaj natomiast ludzie robią sobie fotografie z niemisiem... zaprawdę powiadam Wam, magia to najczystszej wody (no chyba żeby cieki wodne).
Jest jeszcze kilka kilo innych, dziwnych zjawisk dotyczących tego miejsca, ale o tym może nekst tajmem...
Kiedy jest się bogiem, kłopot polega na tym, że nie ma się do kogo modlić.
~
Kategoria 37,73 ^C, Ekipą, Wokół Gliwic