Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Daleko stąd

Dystans całkowity:15982.03 km (w terenie 9419.79 km; 58.94%)
Czas w ruchu:1085:36
Średnia prędkość:14.69 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:363244 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:190 (98 %)
Suma kalorii:532767 kcal
Liczba aktywności:289
Średnio na aktywność:55.30 km i 3h 46m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 21.37
km
w terenie: 18.00 km
trwało to: 01:50
ze średnią: 11.66 km/h
Maksiu jechał: 56.10 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 181 ( 93%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 801 m
kalorie: 1103 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

the batonik.com

Środa, 15 września 2010 · dodano: 15.09.2010 | Komentarze 2

~

Pojechaliśmy do Ustronia podotykać sobie trasę, co na niej w sobotę będzie ścig. Trasa bardzo miła jest oraz, co widać poniżej, wygraliśmy kilka premii górskich.

Żółty miał jechać z nami, ale zaspał. Dobrze, że batonik pojechał.
Ten batonik, to on sobie z moi jeździ od kwietnia i ma się całkiem dobrze.
Dziś to tyle, bo mi się nie chce więcej. Na obrazkach poniżej najmacz dobrzy zawodnicy w tej części Europy oraz the batonik.com





















Świat nie ma już mocy kuszenia.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 99.25
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 04:10
ze średnią: 23.82 km/h
Maksiu jechał: 47.60 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 163 ( 84%)
w górę: 703 m
kalorie: 3722 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Pociągi pod specjalnym nadzorem

Poniedziałek, 6 września 2010 · dodano: 06.09.2010 | Komentarze 10

~

Trzech pierwszych zdjęć by nie było, gdyby a mianowicie ponieważ na spuście migawki swych palców nie oparli Sportograf, Grażyna oraz Fotka67.







Tradycją poznańską są miejscowi mistrzowie świata, których na długich odcinkach asfaltowych ciągną znajomi szoszoni (którzy oczywiście nie startują).
Cóż... taka już poznańska uczciwość, trzeba przywyknać.

W ramach przygotowań przedstartowych, około dziewiątej dwanaście, zjadłem kilogram bigosu z kapustą oraz dwie porcje frytek z ziemniakami, popijając jogurtem.
Bigos był taki sobie z akcentem na 'taki'.



Stanąłem sobie na podium szerokim, na miejscu szóstym oraz (co widać i słychać) zaśpiewałem piosenkę pełną słów powszechnie uważanych za obelżywe.

A oto nagrody za szóste miejsce:



Oczywiście przyjmuję przez najbliższe trzy dni wszelkie wyrazy uznania oraz czekoladki.
Gdy już się nimi objem, to napiszę prawdę... poszedłem tam za Darka, który się spieszył, bo był umówiony z Moniką...



A Monika, jak widać na powyższym obrazku, czekała...

I tym oto miłym akcentem zakończył się ostatni płaski ścig w tym sezonie... było tak sobie, z akcentem na 'tak'.


Prawda jest tylko wcześnie wykrytym kłamstwem.
Absokurwalutnie.
~
Kategoria Ścig, Ekipą, Daleko stąd, BM


w sumie...
ukręciłem: 70.20
km
w terenie: 65.00 km
trwało to: 05:56
ze średnią: 11.83 km/h
Maksiu jechał: 58.90 km/h
temperatura: 13.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 159 ( 82%)
w górę: 1112 m
kalorie: 3836 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Tyle słońca w całym mieście...

Sobota, 28 sierpnia 2010 · dodano: 28.08.2010 | Komentarze 5

~

Był piękny słoneczny poranek, udaliśmy się czym prędzej do Krakowa (bo niedaleko), by pościgać się kilka chwil.



Ścig był udany, szkoda tylko, że nie było błota, byłoby może odrobinę trudniej?

Nie chce mi się nic... pisać, jeść, tańczyć, oraz mam zepsute oczy... patrzę w lustro i nie widzę, bym mrugał.
Jestem tym faktem wysoce zaniepokojony, więc dziś poprzestanę tylko na obrazkach?












Prawdziwy przyjaciel, gdy mu powiesz "Zabiłem", zapyta "Gdzie ją zakopiemy?"

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 52.60
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:57
ze średnią: 17.83 km/h
Maksiu jechał: 59.90 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 185 ( 95%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 962 m
kalorie: 2922 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Świeradów... maraton stulecia

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 6

~

Ostatnimi czasy mamy niewątpliwy zaszczyt być świadkami bardzo doniosłych wydarzeń, które dziwnym trafem omijają cały świat, by dziać się w naszym maleńkim, niespecjalnie znanym światowej publiczności kraiku.
A to powódź stulecia, a to znów katastrofa stulecia, innym zaś razem upały stulecia, po chwili obrona krzyża stulecia, po tygodniu afera stulecia, prezydent stulecia i tak dalej i tym podobnie...
Wynika z tego, iż nieprawdą jest to, co napisali w takim jednym bestselerze (sprzedawanym pod nazwą 'biblia'), że narodem wybranym są Izraelici.
To my, drodzy Państwo, jesteśmy narodem wybranym oraz centrum tego świata. Reszta nacji to na kolanach proszę do nas rozmawiać.

To tyle tytułem objaśnienia tytułu, co on jest na samej górze.

Ścig stulecia w Świeradowie był uprzejmy się nie odbyć, ale to bez znaczenia.
A było to tak...



Sobotni ranek powitał nas deszczem stulecia. My, oczywiście optymistycznie, nie zważając na nic zjedliśmy śniadanie stulecia, ubraliśmy się w obcisłe oraz przeciwdeszczowe (które to przemokło po kwadransie) i udaliśmy się na start.
W sektorach zastaliśmy wolne miejsca. Wszystkie.
Schowaliśmy się więc pod namiot, zjedliśmy darmowe żelki, po których tryskaliśmy humorem stulecia.
Orgazamator podawał sprzeczne komunikaty o odwołaniu dystansu, później o przesunięciu startu, następnie o nieodwołaniu dystansu, po czym o kolejnym przesunięciu startu, a na koniec o odwołaniu ścigu. Były to oczywiście komunikaty stulecia.
Po przyswojeniu tych wszystkich njósuw (ze wskazaniem na ostatniego) nie pozostało nam nic innego, jak tylko udać się do spożywczaka na roku, by nabyć drogą kupna po jogurcie na twarz.
Na miejscu okazało się, że mają promocję stulecia. Skorzystaliśmy i nabyliśmy specjalne wydania jogurtów...



Po spożyciu żelków darmowych od orgazamatora oraz wyżej wymienionych jogurtów świat okazał się być nie taki znów zły.
W hotelu cośmy w on wynajęli pokoje była obecna trójkątna wanna, w której to nasz czternastoosobowy skład zakończył ten pełen niespodzianek dzień. Dzień stulecia, ma się rozumieć. Fotografa przy tym nie było... wiem, że odrobinę Wam żal, ale przy następnej okazji może się uda zrobić jakieś foty stulecia.
Jakoś tak pomiędzy dotarciem do hotelu, a wylądowaniem w wannie wydarzyły się różne dziwne oraz ekscytujące rzeczy. Większość, niestety, nie ma cech, które pozwalały by je uczynić publicznymi...
Z tych mniej drastycznych... wraz z Joanną jesteśmy od teraz brat und siostra. Łączy nas braterstwo grzyba. Grzyba, jak pewnie się domyślacie, stulecia.



Dnia następnego powitało nas słońce. Było takie sobie, wyjątkowo nie było to słońce stulecia.
Dosiedliśmy czym prędzej sprzętów i pojechaliśmy wygrać wczorajszy ścig. Każde z nas na dwóch bikach... by nie było zbyt łatwo.



Jak widać zwycięstwo było pełną gębą, a nawet dwiema. Był to finisz stulecia. Okazało się jednak, że to jeszcze nie meta, lecz tylko premia szczytowa szóstej kategorii...



W dalszej części trasy spotkaliśmy niewidoczny most. Ta niewidoczność, to jeden z powodów nieodbycia się ścigu dzień wcześniej...



W pewnej chwili, tuż za zakrętem w lewo obok strumyka spostrzegliśmy, że któs podąża naszym śladem...
Zaczailiśmy się i dorwaliśmy gościa... to ten sam agent, który śledził mnie podczas TdP.
Przesłuchaliśmy go przy pomocy dynama rowerowego, kabelków i jego osobistych cojones. To było przesłuchanie stulecia. Zeznał wszystko. To agent Tomek. Już nie ma brania w środowiskach korupcjogennych, więc wysłali biedaka na urlop bezpłatny. Dorabia jako pomocnik leśniczego, śledzi wszystkich, którzy poruszają się po lesie.

Pokręciliśmy się jeszcze kilka chwil po okolicznych górkach i powróciliśmy bak do hotel. Wzięliśmy kąpiel... tym razem każde z nas osobno oraz z pewnym żalem i udaliśmy się do miejsc swoich zamieszkań...



Pod moją nieobecność ptaszysko marki papuga oswoiło kota marki kot. Teraz już kicia nie boi się zielonego ptaka. Okazało się, że było to oswojenie stulecia.


Miłość rodzi zawody.
Nienawiść - nigdy.


~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 88.10
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:07
ze średnią: 21.40 km/h
Maksiu jechał: 70.30 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 152 ( 78%)
w górę: 1587 m
kalorie: 3992 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Tór The Monte Kalwaria

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · dodano: 05.08.2010 | Komentarze 3

~

Pożyczyłem od Małgosi szoszoński bik marki KTM.

Dosiadłem go z pewną dozą nieśmiałości. Zupełnie niepotrzebnie. Znaczy nie, żebym niepotrzebnie dosiadał, niepotrzebna była doza.
Okazało się na ten przykład, że jadę z prędkością dwadzieścia kilka z pulsem... spoczynkowym.



Po chwili przyśpieszyłem, osiagając drugą prędkość worpową.

Udaliśmy się z Darkiem The Prezessem do gór, nie tak bardzo odległych. Ot, by się polansować trochę, a przy okazji może zjechać z jakiejś niewielkiej górki.
Powiem Wam... w tych górach to nieźli są magicy. Jeden śmiało jechał po torach kolejowych wzdłuż. Drugi, dla odmiany, po dachu niewysokiej budowli...



Ech... zazdrość nas zżerała, bo tak nie potrafimy. Udaliśmy się więc na ową, zaplanowaną górkę. W związku ze wspomnianą zazdrością byliśmy lekko zdenerwowani oraz rozkojarzeni i podjechaliśmy więcej niż jedną górkę...

/chwalenie się in progress

Kubalonka trzy razy (dwa razy od Zamku, raz z przeciwnej strony), Stecówka raz i Równica raz.

/end of chwalenie się

Przy Zamku (tym, co w on ma swoją rezydencję Komorowski The Prezydent) jest lotnisko. No to pojeździlśmy sobie po lotnisku, a jakże!



Chcieliśmy sobie zrobić zdjęcie z krzyżem w tle, co jest tożsame z usyskaniem tytułu "Obrońca Krzyża trzeciej kategorii"... drugą można uzyskać po przywiązaniu się doń (dosłownym, nie duchowym). Pierwszą czyli najwyższą, po oddaniu życia. Za krzyż.
Niestety, przed tą rezydencją The Prezydenta krzyża jeszcze nie wybudowano.
Ale wszystko przed nami.
Tymczasem zrobiliśmy sobie wyjątkową fotografię, bo bez krzyża.




Kilka kilometrów dalej natrafiliśmy na taki drogowskaz:



Zapytaliśmy lokalesów o co chodzi... okazało się, że mają tędy przejeżdżać prawdziwi kolarze oraz macz bardzo szybko.
Popatrzymy sobie, zdecydowaliśmy.
No ale... proszę cię... okazało się, że to jakieś kosmiczne jaja są.
Przyjechali faceci ubrani na różowo.
No halo... na różowo pff



Ktoś powiedział, że metę mają na Równicy.
To pojechaliśmy.
Po drodze urwaliśmy tych w różowym i samotna ucieczka mojoosobowa jako pierwsza przekroczyła linię mety... co widać na załączonym obrazku.



Ci w barwach najsławniejszej pantery, to ponoć Równice wjechali w 11 minet. Wielkie mi halo... ja kiedyś wjechałem w 7,26. I to na trójce.
Toyotą Celicą 2.0 Turbo version Carlos Sainz. Bez napinania się.

Wróciliśmy bak do hom przepełnieni radością oraz z wiarą i nadzieją.
Jednakże... cały dzień czułem się jakoś tak delikatnie nieswojo.
W kąpieli, niczym Archimedes, doznałem olśnienia... jakiś bliżej niezidentyfikowany cień deptał nam dziś po piętach, a nawet po palcach. Udało mi się go sfotografować. Znienacka.
Jak widać, jest to pracownik wiadomych służb i wykonuje zadania zlecone mu przez wiadome siły.



- Da się wycenić życie?
- Oczywiście, kosztuje tylko trzydzieści srebrników.
- A w promocji?

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 79.50
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 04:31
ze średnią: 17.60 km/h
Maksiu jechał: 65.60 km/h
temperatura: 28.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 166 ( 86%)
w górę: 1212 m
kalorie: 5356 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Krakowskim targiem...

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 01.08.2010 | Komentarze 5

~


Wygrałem.

Wprawdzie jeszcze nie wyścig, ale pieniądze u buka. Bukmachera w semsie :)
A było to tak...
Małgosia, najmacz szybka ścigantka w południowej Polsce, dosłownie z dnia na dzień robi ogromne postępy... we czwartek, w ubiegłym tygodniu, na ten przykład pojechała dalej niż we środę.
Spójrzcie, jedzie tam, gdzie wszyscy idą...



No wiec udałem się w piątek do buka i założyłem się z on o pieniądz, że Małgorzata objedzie w Krakowie wszystkich.
Okazało się, że objechała nawet gościa na motocyklu, który otwierał wyścig.
Teraz jestem riczmen :)
Dobrze, że Włoszczowska Maja się nie stawiła, bo musiałaby zmierzyć się ze smakiem porażki...

A tu, wiedząc już o wygranej (bo buk słał do moi krótkie wiadomości tekstowe) krzyczałem z radości ofkoz.



Wiodące, europejskie media podały w wieczornych blokach informacyjnych, że grupa BodyDry Airco, po chwilowej i niezrozumiałej nieobecności na pierwszym miejscu w drużynowej klasyfikacji mousquetaires, zgodnie z oczekiwaniami kibiców i mojej sąsiadki, powróciła na najwyższe podium.
Spotkało się to ze zrozumiałym zrozumieniem szerokiej publiczności.



I pamiętajcie proszę, gdy ujrzycie na trasie telewizję lub fotoreportera, to nie należy się napinać i robić groźnych min. W takiej sytuacji trzeba zatrzymać całe to, nikomu niepotrzebnie ścigające się towarzystwo, uśmiechnąć się, pomachać, rozdać autograf lub dwa...




Kochać piękne dzieci, to łatwe. Trudniej kochać te, które takie nie są.
Gdy jesteś winny, możesz odpokutować za swoje grzechy. Gdy zawiedziesz, to koniec. To jakby zatrzasnęły się przed tobą pancerne drzwi.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 76.00
km
w terenie: 70.00 km
trwało to: 05:47
ze średnią: 13.14 km/h
Maksiu jechał: 73.40 km/h
temperatura: 30.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 149 ( 77%)
w górę: 2086 m
kalorie: 6100 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Salzkammergut Trophy - ścig

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 19.07.2010 | Komentarze 2

~

Dojechaliśmy. Prawie wszyscy, bo Darek, który pojechał na 211 km jeszcze jedzie. Rozpadało się, a on jedzie... tfardziel jest.
Gacek dojechał 7 w kategorii, reszta trochę poniżej :)
To na już tyle...
Pozostałe info (drużynówka) oraz fotki po powrocie do kraju ojczystego...
Czekamy więc na Darka, a później impreza :)


[edit 19.07]

Czas na uzupełnienie i podsumowanie. Dziś będzie z lekką nutką powagi.
Zdjęć chyba więcej nie dodam, nie było na trasie teamowego fotografa, a Sportograf w moim przypadku się nie spisał...

Wyścig, moimi ślicznymi oczyma, wyglądał tak...
Przede wszystkim organizacja. Nie będę wdawał się w szczegóły, opisywał menu na bufetach, pakietów startowych, oznakowania, tłumów kibiców etc... napiszę tylko, że nie sądzę byśmy czegoś takiego mogli doświadczyć na naszych rodzimych trasach. To po prostu organizacyjnie dwa różne światy. Nasza rzeczywistość, to trzeci świat.

Trasa.
To nie był ścig szczególnie trudny technicznie, owszem kilka singli, kilka zjazdów po kamieniach i tyle. Większość to szerokie szutrowe drogi.
Trudnością tego maratonu były przewyższenia, nachylenia, nawierzchnia (to na zjazdach).

Hitem był podjazd (dla większości podejście), o którym już wspominałem. 35% nachylenia. Trudno było się wczołgiwać... choć oczywiści znalazło się kilku kozaków, którzy wjechali. Szacunek.
Większość podjazdów śmiało można określić mianem neverending story :)
Długie, bez chwili wypłaszczenia, trzymające do końca, wymagające odrobiny samozaparcia... dorzucając do tego ponad trzydziestostopniową temperaturę i brak cienia w wielu miejscach, można było się spocić.

Luźna, szutrowa nawierzchnia powodowała, że na zakręconych zjazdach, przy konkretnych prędkościach, były czasem problemy z utrzymaniem się na trasie.
Jednemu się nie udało, ale o tym poniżej...

Wyniki.
Niezłe.
Jak już wspominałem powyżej, Gacek zajął siódme miejsce w kategorii i dwudzieste siódme w generalce, na dystansie 119 km.
Drużynowo zajęliśmy także siódme miejsce na 54 teamy (dystans 119km).
Wyrazy dla Darka W. - przejechał koronny dystans 211 km w czasie 15 godzin i 47 minut (z czego ostatnie 4 godziny w deszczu).



To była dwunasta edycja Salzkammergut Trophy i (o ile się nie mylę) pierwszy raz najwyższe podium, na koronnym dystansie przypadło Polsce.
Tego cudu dokonała Ewelina Ortyl, przejechała 211 km w czasie 14 godzin i 11 minut przy ponad 7000m przewyższeń. Kaski z głów, Panowie!
Dla mnie jest to kosmicznie nieprawdopodobny wyczyn oraz jestem pod ogromnym wrażeniem. W związku z tym uczesałem się, ogoliłem i gdy tylko nadarzy się okazja uścisnę dłoń mistrzyni.

Z racji szybkich, a co za tym idzie niebezpiecznych zjazdów, było na trasie wiele upadków i wypadków.
Niestety, dla jednego z zawodników był to ostatni start :/

Więcej naszych zdjęć można zobaczyć tutaj.
Wszystkie wyniki, klasyfikacje, etc. znajdziecie tutaj.








I trochę impresji...







Tak wyglądała trasa i profil dystansu C (ten, który jechałem) :






a tak dystansu A, czyli 211 km, przy ponad 7000m przewyższeń





Śmierć przychodzi po każdego. Kiedy przyszedł do Morta, zaproponował mu pracę. Kiedy go zapewnił, że bycie martwym nie jest niezbędne, chłopiec się zgodził. Wkrótce jednak odkrył, że romantyczne porywy niełatwo dadzą się pogodzić z terminowaniem u Śmierci.

~

w sumie...
ukręciłem: 0.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
ze średnią: km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Salzkammergut Trophy - dzień czwarty

Piątek, 16 lipca 2010 · dodano: 16.07.2010 | Komentarze 0

~

Dzisiejszy dej to taki lajtowo sprzętowo przedścigowy się porobił. Co nie znaczy, że nie było dziś emocji oraz nutki sensacji...







Jak widać przygotowywaliśmy sprzęty, nawadniając organizmy na różne sposoby... dziś było tutaj 34^C w cieniu, a miejscowi górale zeznali, że to preludium przed jutrzejszym dniem. No to dziękuję bardzo...



Pierwsza sensacyjna wiadomość... jak widać na obrazku powyżej, producenci sprzętu to jacyś idioci... okazuje się, że można jeździć bez kółeczek w wózku, heh.





Druga sensacyjna wiadomość... w ostatniej chwili dojechały posiłki teamowe. Chytry plan zakłada, że jutro robimy dobry, a nawet bardzo dobry wynik drużynowy.







Dobranoc Państwu

Jak wszyscy pszczelarze, Śmierć nosił siatkę. Nie dlatego, że miałby coś nadającego się do użądlenia, ale czasem pszczoła wlatywała mu do czaszki, a od tego dostawał migreny.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą


w sumie...
ukręciłem: 39.60
km
w terenie: 30.00 km
trwało to: 02:07
ze średnią: 18.71 km/h
Maksiu jechał: 55.90 km/h
temperatura: 29.0
tętno Maksa: 165 ( 85%)
tętno średnie: 122 ( 63%)
w górę: 364 m
kalorie: 1760 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Salzkammergut Trophy - dzień trzeci

Czwartek, 15 lipca 2010 · dodano: 15.07.2010 | Komentarze 3

~

To miał być dzień odpoczynku, rozjazdowy taki, z lekkim akcentem pionowym... owe 35%.
Ale okazało się, że to najbardziej sensacyjny dzień w tym miesiącu...



Świtem bladym miejscowa ludność najpierw przetarła oczy ze zdumienia, a chwilę później uciekła w popłochu oraz podskokach widząc Sześciu Jeźdźców Apokalipsy wynurzających się z głębin jeziora Hallstatter See.



Udali się oni przez o_jeden_most_za_daleko by dać się we znaki okolicznym mieszkańcom.
Trzeba Wam wiedzieć, że Jeźdźców Apokalipsy było początkowo sześciu, ale dwóch wyjechało za chlebem, zanim ekipa stała się sławna...





Dziś, prócz głównej sensacji, o której poniżej, niektórzy uparli się rozbawiać towarzystwo - foty powyżej...





Taaak... w tym miejscu przejdę do sedna dzisiejszej story.
Dziewczę na zdjęciach powyżej to Ewa. Pamiętam ją z dzieciństwa, chodziliśmy do tego samego przedszkolna w Jeleniej Górze. Pewnego lutowego wieczora Ewa wyszła po papierosy i słuch wszelaki po niej zaginął. Ewa wówczas miała osiem lat.
I wyobraźcie sobie, że dziś, po latach spotkaliśmy się w Hallstatt. Ewa jest właścicielką połowy miasteczka oraz ma siedemnaście procent udziałów w miejscowej kopalni zegarków.
Jakiż ten świat jest niewielki...
Przy okazji bycia w towarzystwie Ewy, niektórzy z nas dowiedzieli się, że Obcy także uprawiają seks oraz niektórzy błysnęli nieprawdopodobne szybkim refleksem. Śledziu, na ten przykład, dobył miecza zza pleców i jednym świszczącym ruchem upolował dwa i pół miejscowego komara...

Czekaliście na foty i relację z 35% podjazdu?
Ja też.





Pierwsze zdjęcie to nie ten podjazd.
Drugie także nie.
Podjechaliśmy go dwa razy, ale tam jest zakaz fotografowania, niestety. To podobnie jak nie można fotografować Panoramy Racławickiej oraz w Prado też.


Gdy długo spoglądasz w otchłań, otchłań spogląda również w Ciebie.

~
Kategoria Ekipą, Daleko stąd


w sumie...
ukręciłem: 39.70
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 03:25
ze średnią: 11.62 km/h
Maksiu jechał: 42.50 km/h
temperatura: 33.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: 1222 m
kalorie: 3933 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Salzkammergut Trophy - dzień drugi

Środa, 14 lipca 2010 · dodano: 14.07.2010 | Komentarze 3

~

No Proszę Państwa... te całe Alpy, to bardzo macz są miłe w dotyku oraz aksamitnie przyjemne... tu jeździ się odrobinę inaczej niż po ścieżkach w parku czy też na innej Mazovii, tak na przykład.
Zrobliśmy kilka kilometrów z sobotniej trasy, która już jest doskonale oznakowana oraz miejscami doskonale kamienista.
Jutro w planie mamy inny fragment, gdzie ponoć jest kultowy podjazd... dwa kilometry z 35% nachyleniem. No to się wczołgam, co nie?

Dostałem właśnie od orgazmatora maila, że w sobotę będę jechał.
Z numerem C82

Poza tym... poproszę tu, w tym Bad Goisern dom do zamieszkania, jest tu całkiem mniam...
















To nadzieja sprawia, że ludzie żyją, ale to przede wszystkim ludzie pozwalają żyć nadziei...

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą