Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Daleko stąd

Dystans całkowity:15982.03 km (w terenie 9419.79 km; 58.94%)
Czas w ruchu:1085:36
Średnia prędkość:14.69 km/h
Maksymalna prędkość:78.00 km/h
Suma podjazdów:363244 m
Maks. tętno maksymalne:196 (100 %)
Maks. tętno średnie:190 (98 %)
Suma kalorii:532767 kcal
Liczba aktywności:289
Średnio na aktywność:55.30 km i 3h 46m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 67.03
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:13
ze średnią: 15.90 km/h
Maksiu jechał: 55.80 km/h
temperatura: 2.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: 1762 m
kalorie: 2900 kcal
w towarzystwie:

W krainie Królowej Śniegu

Sobota, 5 marca 2011 · dodano: 05.03.2011 | Komentarze 0

~

Ostatniego poranka pobytu naszego tutaj, otwarliśmy swe śliczne oczy, zjedliśmy jogurt light wraz z chrunchipsami... i nagle usłyszeliśmy głos pana (kimkolwiek pan by nie był).

Głos był uprzejmy rzec... dziś, dnia ostatniego powinniście dotrzeć do granicy wiecznego lodu, tam mieszka Królowa Śniegu, należy złożyć jej hołd.

Wybraliśmy spośród naszej wspaniałej szesnastki delegację w składzie wyjątkowym oraz zacnym. W skład weszli Anja, Romano i ja...



Początkowo śniegu oraz Królowej było jakby niewiele...







Po kilkunastu kilometrach temperatura zaczęła być mało przyjemna, a widoki coraz bardziej białe...



Jeszcze odrobina w górę i zaczęło być coraz bardziej wąsko...



Niestety... Królowa Śniegu pozostała nieutulona w żalu, dziś nie było dane jej ujrzeć naszych zacnych obliczy. Na przeszkodzie stanął... nie zgadniecie... śnieg.



W tle widać czubek zamku Królowej Ś...



Tym samym oraz ninijszym ogłaszam, że w dzisiejszej potyczce z Sv. Jure (1762 m) polegliśmy... do szczytu zabrakło nam niecałe dwieście metrów w pionie oraz dwa tysiące metrów w poziomie.
Oczywiście powrócimy za około trzysta dni, by się zemścić.



Drogę albo odnajdziemy, albo wytyczmy.


~

w sumie...
ukręciłem: 84.03
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:01
ze średnią: 20.92 km/h
Maksiu jechał: 54.00 km/h
temperatura: 9.0
tętno Maksa: 174 ( 90%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: 1502 m
kalorie: 3160 kcal
w towarzystwie:

Zaślubiny

Piątek, 4 marca 2011 · dodano: 04.03.2011 | Komentarze 0

~


Dziś, dla odmiany, udaliśmy się w głąb kraju... za wielkie góry, wzdłuż szerokiej rzeki.



Oczom naszym ukazały się widoki inne, niż te do których przywykliśmy przez ostatnie dni. Prawdziwe oblicze tego kraju...





Po pewnym czasie skończył się asfalt... w oczach Żółtego pojawiło się przerażenie. Szepnął... "Dobrze, że Małgośka_Mówią_Mi tego nie widzi, bo urwała by nam jaja przy samej szyi..."







Na nasze i naszych jaj szczęście asfalt, jak szybko zniknął, tak szybko powrócił... na obrazku widać szczyt, który jutro zamierzamy grupowo zdobyć - Sv Jure, 1762m. Oczywiście zdobędziemy go lub nie.





W związku z tymi planami, niektórzy postanowili się sklonować, w celu, że a mianowicie wymyślili sobie, że połowę jutrzejszego podjazdu zrobią sami, a drugą część klony.



Zanim jednak staniemy w szranki ze świętym Jerzym, postanowiliśmy podmuchać na zimne oraz czasem na ciepłe. W tym celu wytypowaliśmy spośród nas Anję, by dokonała w imieniu nas wszystkich czynu doniosłego oraz bohaterskiego. Czyn ten to zaślubiny z morzem. Należy pamiętać, że temperaturę panującą wokół morza dało się określić jedną cyfrą przed przecinkiem, woda była zbyt słona, a wokół panoszyła się ciemność...








- Stawiam życie na tę kartę - rzekł gracz.
- Będziesz żył długo - zaśmiał się szyderczo Los.


~

w sumie...
ukręciłem: 101.39
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:18
ze średnią: 23.58 km/h
Maksiu jechał: 58.60 km/h
temperatura: 12.0
tętno Maksa: 180 ( 93%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 1003 m
kalorie: 3510 kcal
w towarzystwie:

Dnia piątego Pan nakazał odpocząć...

Czwartek, 3 marca 2011 · dodano: 03.03.2011 | Komentarze 2

~

W związku z powyższym dziś zrobiliśmy krótki, spokojny rozjazd...





Wraz z nami, a jakże, udał się Żółty, który oczywiście spowalniał całe to jeżdżenie... co kilka chwil nakazywał postój na popas oraz sesje fotograficzne...











Dziś trenowaliśmy również elementy MTB:



Jak widać poniżej, tegoroczne wczasy w siodle są bardzo mocno udane... szczególnie w kwestii zamiany siodła na aktywny, leżący wypoczynek...



Na obrazku poniżej można dostrzec pewne niepokojące zjawisko... Anja patrzy na Żółtego wzrokiem pożerającym... w pewnych kręgach dostrzeżono w owym wzroku chęć napaści połączonej z kidnapingiem, a nawet posądzono Ajnę o instynkta morderczyńskie...



W związku z powyższym podejrzewana zobowiązana została do pielgrzymki na kolanach swych osobliwych do grobu nieznanego prezydenta i wznoszenie tam modłów o wybaczenie...



Błękit i czysta zieleń codziennego krajobrazu, doskonale znane ci boje pomiędzy odcieniami nieba. Dźwięk rozpływający się w echu i lodowate, podziemne rzeki wszędzie dookoła. Płynące meandrami, szumiące i stukające, migoczące, kołyszące się i szemrzące.


~

w sumie...
ukręciłem: 33.21
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:25
ze średnią: 23.44 km/h
Maksiu jechał: 58.10 km/h
temperatura: 12.0
tętno Maksa: 175 ( 90%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 399 m
kalorie: 1230 kcal
w towarzystwie:

kozice.cijele.hr

Wtorek, 1 marca 2011 · dodano: 01.03.2011 | Komentarze 1

~


Dzień, jak co dzień, nudno i tak se.
Byłoby taki, gdyby nie... ale od początku.

Wstaliśmy, umyliśmy sobie ząb i udaliśmy się na wycieczkę krajoznawczo-turystyczną z elementami lanserskimi.

Elementy wyglądały tak:













Jak widać, lans był udany... ale nie do końca. Ni stąd ni zowąd napadł na nas śnieg... niczym mgła w miejscu i czasie wiadomym.



Stawiliśmy mu dzielnie czoła, odparliśmy jego podstępny atak oraz udaliśmy się do pobliskiego marketu, by nabyć drogą kupna owoce oraz morza...

Markety tu mają niewielkie oraz jakieś takie dziwne odrobinę:



Towar natomiast jest w nich bardzo pierwsza klasa:



I tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy dzień trzeci pobytu w ciepłych krajach. Jutro zamierzamy udać się na wernisaż.



Są chwile, gdy chciałbym, bez strachu, rozwinąć swe skrzydła, wzbić się i lecieć ku niebu, tak by nie czuć już nigdy więcej ostrych kawałków lodu pod stopami.
Przerażony zielonym blaskiem Księżyca, do ziemi niepasujący ja.


~

w sumie...
ukręciłem: 70.70
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:51
ze średnią: 24.81 km/h
Maksiu jechał: 61.00 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 173 ( 89%)
tętno średnie: 145 ( 75%)
w górę: 810 m
kalorie: 2263 kcal
w towarzystwie:

Kajsijevača

Poniedziałek, 28 lutego 2011 · dodano: 28.02.2011 | Komentarze 0

~


Dziś raczej obrazki, tekst ledwo mi przez palce przechodzi.
Wszyscy polubili La Stradę, oraz miejscowe specjały.

Obrazki...





















Pojawiłeś się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie [...] a teraz jesteś zawsze.

~

w sumie...
ukręciłem: 67.42
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:03
ze średnią: 22.10 km/h
Maksiu jechał: 58.50 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 194 (100%)
tętno średnie: 152 ( 78%)
w górę: 992 m
kalorie: 2373 kcal
w towarzystwie:

Power

Niedziela, 27 lutego 2011 · dodano: 27.02.2011 | Komentarze 5

~

Przychodzi taki moment w życiu każdego z nas, że ni stąd ni zowąd, nagle i niespodziewanie budzą się w nas demony... ciało słowem się staje oraz zadajemy sobie pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi.
Wszystko to zapewne kiedyś spotka i mnie... tymczasem jednak nic takiego się nie wydarzyło. Stało się coś innego...



Żółty oraz ja zostaliśmy porwani przez obcych... obcy, jak to obcy, dysponowali ogromną mocą.
Moc, co jest oczywiste, udzieliła się i nam...
Oto stado obcych:



Owa moc przeniosła nas w przestrzeni, a może i w czasie (co do czasu zdania są podzielone). Tak czy inaczej wylądowaliśmy na czterech łapach, bez ingerencji mgły oraz w całkiem przyjemnej okolicy.



Jako, że Romek posiada rower na miarę dwudziestego pierwszego wieku, co on ten rower mierzy nam power tape moc... to okazało się, że na podjeździe z blatu wykręciliśmy ni mniej, ni więcej, tylko tysiąc dwanaście watów. Wspólnymi, oczywiście, siłami. Nieczystymi.



Nieczyste owe siły zaprowadziły nas nad Adriatyk, ocean gorący...



My oczywiście nie znamy strachu i wskazaliśmy nowy kierunek...



Dotarliśmy na sam szczyt... z wysoko podniesionym czołem oraz umysłem niezmąconym rozejrzeliśmy się wokół...



Oczom naszym błękitnym ukazał się widok dech w piersi zapierający oraz poczuliśmy, że wypełniliśmy naszą misję.
W zawiązku z tym nabyliśmy drogą kuna rakiję i spożyliśmy w nabożnym skupieniu.
Gdy tylko pierwsze promienie jutrzejszego słońca musną nasze oblicza, udamy się z misją pokojową w góry okoliczne. Będziemy nawracać miejscową ludność oraz zapewne przekroczymy dwunasty stopień mocy (w ośmiostopniowej skali). Gdybyśmy się nie odezwali przez kilka najbliższych dni, to możecie założyć, iż owa moc nas przerosła i doszło do wybuchu supernowej, w wyniku czego powstała czarna dziura, która była uprzejma nas wsysnąć...






Lśnij.
Pandemonium.
Błysk.
Mrok.
Pogryzione wargi.
Milczenie.
Krzepnące krople krwi.
Tańcz.
Trz.


~

w sumie...
ukręciłem: 3.82
km
w terenie: 3.82 km
trwało to: 00:31
ze średnią: 7.39 km/h
Maksiu jechał: 25.90 km/h
temperatura: 4.0
tętno Maksa: 183 ( 94%)
tętno średnie: 166 ( 86%)
w górę: 378 m
kalorie: 463 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

ITBS

Niedziela, 10 października 2010 · dodano: 11.10.2010 | Komentarze 2

~

Rankiem dnia siódmego udaliśmy się w pobliskie góry oraz lasy. Zamontowaliśmy koszyki na kierownicach, bo planowaliśmy powolutku sobie pojeździć oraz nazbierać grzybów kilka. Właściwie to grzybków, co na nie mówią, że są halucynogenne... bo odkąd zamknęli nam na dzielnicy sklep z dopalaczami, to jakoś tak mało zabawnie się porobiło...



Rozglądając się za owymi grzybkami, natrafiliśmy na taki oto drogowskaz... nie bardzo wiedzieliśmy, kto on jest ten Uphill, więc podążyliśmy za strzałką...



Dotarliśmy do jakiegoś schroniska... gdzie dopadli nas nawiedzeni kolesie z obłędem w oczach, przebrali nas w obcisłe i kazali się ściagać.
Pod górę.
Se wyobrażacie? Jacyś normalni inaczej... pod górę?!?!
Ale cóż było robić, lepiej nie ryzykować... nie wiadomo, kiedy taki pacjent żartuje... odmówimy, a później będzie bolało...



Okazało się, że oni zmusili także innych. Na ten przykład, na obrazku powyżej jedzie sobie niejaka Anna S., co ona jest czołówka kolarzowców damskich w tym kraju. Dużo z nią nie przegrałem... raptem dziesięć minut.
Znakiem tego, dobry jestem i może zapiszę się do jakiegoś klubu wyścigowców rowerowych.
Damskich ofkoz.



Gdy już po wielu godzinach dotarliśmy na szczyt, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z misiem... bo zawsze, będąc w górach, należ zrobić sobie zdjęcie z misiem.
Miś stoi siódmy od lewej.

Zjechaliśmy na dół... i odnieśliśmy wrażenie, że dziwnie zachowujący się ludzie zostali w niejasny sposób rozmnożeni...




Niektórzy chowali się za wazonami...




Inni podróżowali w dziwaczny sposób...




A jeszcze inni są po zabiegu wydłużenia sobie kończyn dolnych...




Nagrodą główną, w tym wyścigowaniu się pod górkę, był samochód wieloosobowy przystosowany do transportu wielu bików.


I nie żebym się tłumaczył, ale spsóło mi się kolano. To, które dwa lata temu już się raz spsóło, ale Monika je naprawiła.
Jeśli jesteście stąd, a macie do naprawienia kolano albo inne części ciała, do których jesteście przywiązani, to polecam - Centrum Synergia - tam naprawdę wiedzą jak to się robi i robią to znakomicie.
Spsócie się kolana, które mnie spotkało, opisał mistrz Paweł - to właśnie owo tajemnicze ITBS w tytule. Poczytajcie, bo to często spotykana dolegliwość u kolarzowców, a niewielu ortopedów potrafi ją rozpoznać.


Pewnego dnia rozszarpię Cię na kawałki...
Shine on you crazy diamond...

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig


w sumie...
ukręciłem: 51.83
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 03:57
ze średnią: 13.12 km/h
Maksiu jechał: 65.60 km/h
temperatura: 4.0
tętno Maksa: 180 ( 93%)
tętno średnie: 154 ( 79%)
w górę: 1491 m
kalorie: 2719 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

The end of koniec w Karpaczu

Czwartek, 7 października 2010 · dodano: 07.10.2010 | Komentarze 1

~

Niedzielnego poranka, dzień po lajtowej świeradowskiej wycieczce, otwarliśmy oczy swe śliczne. Po leniwym przeciąganiu zjedliśmy około półtorej jogurtu na twarz, włączyliśmy telewizor...
Okazało się, że od kilkudziesięciu minet nadają w kółko ważny komunikat... a mianowicie, że mamy się stawić w Karpaczu na boisku, bo ponieważ bez nas nie dadzą rady zakończyć.
Sezonu.
Cóż... niechętnie, bo niechętnie, ale pojechaliśmy... w końcu takie mamy kontrakty, po sześć tysięcy za start... jakoś głupio było odmówić.



Wystartowaliśmy.
Powoli, bardzo powoli... w końcu za sześć koła szelestów nie będziemy się napinać...



Jak pewnie się domyślacie, nie bez wpływu na nasze postawy miało wczorajsze obcowanie z ludźmi o dziwnych wyrazach twarzy oraz niepokojących zapachach.





Po szybkim dotarciu do mety piliśmy z różnych naczyń i w różnych pozycjach, weseliliśmy się, stawaliśmy sobie na podium oraz spotykaliśmy się (po raz drugi w ciągu kilkunastu godzin) z Majką...









Co ciekawe... Majka, okazało się, jakaś taka nienasycoana w tym swoim rysowaniu jest... dorwała kawałek kartki i namalowała nam całą swoją historię od przedszkola do nał, w formie komiksu. Całkiem nawet nieźle dość bardzo ładnie Jej to wyszło, ma dziewczę talent... i ponoć na rowerze też potrafi jeździć...

Wszyscy, mniej więcej w tym miejscu, silą się na podsumowanie sezonu.
Jak znajdę na jakimś blogu czyjeś intrygujące podsumowanie, to obiecuję że je tu wkleję...


Nie boisz się, że przedawkujemy rzeczywistość?

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 67.67
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 04:26
ze średnią: 15.26 km/h
Maksiu jechał: 64.20 km/h
temperatura: 7.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 161 ( 83%)
w górę: 1683 m
kalorie: 2969 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Ministerstwo dziwnych kroków...

Sobota, 2 października 2010 · dodano: 06.10.2010 | Komentarze 7

~

Najsamprzód, jak mawiają starożytni Eskimosi, namówiliśmy się w Świeradowie. Plan, jak zwykle był chytry... wymyśliliśmy sobie, że w sobotę rano wybierzemy się na niedzielną przejażdżkę.
Niestety, organizator ścigu zepsuł nam całą frajdę, bo pod koniec trasy wymyślił sobie jakieś zjazdy po kamieniach, z odrobiną błota oraz wrogo nastawionymi choinkami...

Ale po kolei...
Impreza rozpoczęła się od konkursu na mistrza drugiego planu.
Mistrzynią została Beata z zaprzyjaźnionego teamu:



Po wręczeniu nagrody przez Ministra Dziwnych Kroków i Wyrazów Twarzy,
wystartowaliśmy do przedostatniego wyścigu w tym sezonie.



Jak widać na załączonym obrazku, atmosfera dziwnych zachowań była uprzejma nas nie opuszczać.



Obrazek powyżej jest jakiś dziwny... wyraz twarzy mam na nim mniej więcej zwykły oraz kroki także stawiam standardowe... ale pewnikiem to matryca w aparacie się spsóła i tak jakoś krzywo wyszedł ten obrazek. Obiecuję to naprawić.
W tym miejscu pozwolę sobie wyjaśnić wspomnianą wrogość tambylczych choinek...
Kilkadziesiąt metrów wstecz jechałem jeszcze z Małgośka_Mówią_Mi z zaprzyjaźnionego oczywiście teamu. Był to fragment złośliwie wybrany przez organizatora, pełen nierówności i kamienia. Zwany Starą Drogą Izerską.
Małgośka_Mówią_Mi pojechała lewą stroną, ja prawą... i zaatakowała mnie choinka...
Przez siedemnaście mgnień oka udawałem bombkę, po czym spadłem i pojechałem dalej.
Małgośki już nie doszedłem. Ale plotka mówi, że doszła sobie sama.



Na mecie okazało się, że wspólnie z mistrzynią Eweliną zdobyliśmy okazały puchar za pierwsze miejsce. Dokładniej to Ewelina zdobyła, ale postawiła go sobie u mnie, w dużym pokoju, vis-à-vis kominka. Pracujemy nad tym, by mieć ze sobą więcej wspólnego niż tylko puchar. O postępach prac będziemy wspólnie informowali...



Wieczorową porą obyła się mała impreza organizowana przez organizatora. Na imprezie, co oczywiście widać, nadal prześladowani byliśmy przez agentów z Dziwnego Ministerstwa.

W pewnej chwili wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza i na tarasie spotkałem... Maję Mistrzynię Świata Włoszczowską.
Wymieniliśmy się pokemonami oraz numerami kart kredytowych. W pewnej chwili Majka zwierzyła mi się, że ma takie marzenie... bardzo by chciała napisać coś dla mnie. Zaproponowałem, że może jakiś epos w dwunastu częściach lub wiersz na stronic wiele, ale Maja zeznała, że jest zmęczona i wstępnie rozda mi autograf, a do eposu kiedyś powrócimy.
Wyjąłem z aparatu fotę, którą pstryknąłem na ścigu w Piechowicach, Majka w tym czasie rozpięła bluzę na piersiach, dobyła flamastra koloru słusznego i uczyniła, co obiecała...





- Dlaczego wróciłeś?
- Bo musi być ktoś, kto będzie zapalał świeczki na grobach tych, którzy uciekli.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 61.33
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 05:53
ze średnią: 10.42 km/h
Maksiu jechał: 66.39 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 193 (100%)
tętno średnie: 161 ( 83%)
w górę: 2413 m
kalorie: 3507 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Rekordowo ustronnie

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 18.09.2010 | Komentarze 5

~

To był rekordowy ścig pod każdym względem.
Wstaliśmy rekordowo rześcy, po wypiciu rekordowo smacznej kawy udaliśmy się w rekordowo szybkim tempie zebrać ekipę z różnych (rekordowo intrygujących) miejsc, by udać się do Ustronia. Ponieważ, a mianowicie w radio mówili, że ma być jakiś pościg na rowerach... wydumaliśmy więc, że się pościgamy...
Nie wiem jak, ale do jednego auta weszło nas piątka wraz z bikiem... pozostałe zakotwiczyły na dachu.









Ścig obfitował w rekordowo dziwnych zawodników, którzy nie potrafili godnie się zachować...

Hmm... z rekordów to może jeszcze... jechałem wyjątkowo szybko i krótko. Już przed zmrokiem byłem na mecie.



A teraz baczność, będzie poważnie.
Edycja ustrońska to naj pod każdym względem ścig w całym sezonie. Sztywne podjazdy, niezłe zjazdy, a to wszystko okraszone zacną suma przewyższeń.
Żal, że to jedyny ścig w Beskidach w całym cyklu Bike Maraton.
Nadal baczność. BodyDry Airco Team stanał na najwyższym podium w jednej z klasyfikacji drużynowych.




Hongera or Heri ya Siku kuu

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM