Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Ścig

Dystans całkowity:10023.55 km (w terenie 7891.45 km; 78.73%)
Czas w ruchu:740:09
Średnia prędkość:13.45 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:239780 m
Maks. tętno maksymalne:196 (101 %)
Maks. tętno średnie:188 (97 %)
Suma kalorii:355693 kcal
Liczba aktywności:185
Średnio na aktywność:54.18 km i 4h 01m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 53.54
km
w terenie: 47.00 km
trwało to: 05:19
ze średnią: 10.07 km/h
Maksiu jechał: 54.00 km/h
temperatura: 9.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 155 ( 80%)
w górę: 2284 m
kalorie: 2027 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Dżdżownice

Niedziela, 15 maja 2016 · dodano: 18.05.2016 | Komentarze 3

~



Kilka metrów pod górę w Kluszkach było. Odrobina podmokłego gruntu także... no jakaś trudność na MTB być przecież powinna.
Niektórzy twierdzili, że była to edycja godna legendarnych maratonów GG, inni zaś że niekoniecznie. No nie wiem pewny... ale ja to mało się znam, więc musi mieli rację, w sensie ci niektórzy albo inni...



Kręciło się nie tak znowu źle... do ostatniej zmarszczki. Tam umarłem... wyprzedzały mnie dżdżownice, które wyszły ze swoimi małymi na niedzielny spacer. 
Jakoś tak, siłą woli dotarłem do kreski, ale szału nie ma. I chwalić się też za bardzo czym nie ma.
Zatem z pewną dozą wstydu wypiję sobie wieczorną herbatę oraz bez cukru, a jutro, na śniadanie zjem jogurt.
Za dni kilka Beskidy MTB Trophy... mam nadzieję, że nie mają tam dżdżownic.


~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, CK


w sumie...
ukręciłem: 47.81
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 02:38
ze średnią: 18.16 km/h
Maksiu jechał: 40.00 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 189 ( 97%)
tętno średnie: 170 ( 88%)
w górę: 404 m
kalorie: 1673 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Poszukiwany poszkodowany

Sobota, 16 kwietnia 2016 · dodano: 18.04.2016 | Komentarze 4

~

Początek sezonu ścigowego to zwyczajowo płaskacz. Odkąd Murowana przeszła do historii, tym pierwszym płaskaczem jest Miękinia. Niby nic, żadna trudność... ale niestety, mocno źle będą wspominał tę sobotę. Poniżej opisana sytuacja uwiera mnie tu i tam... było tak:

Trzeci może czwarty kilometr... tłok, tasowanie, wyprzedzanie i takie tam. Ten początek, te pierwsze kilometry charakteryzują się tym, że trzeba podejmować decyzje w ułamku sekundy i  jedną z nich podjąłem złą. Bardzo złą.
Wjechałem przed kolegę, na grubość lakieru (tak mi się wydawało). Jednak musiało być ciaśniej... liznął mi koło i to był chyba koniec wyścigu dla Niego.

Zdecydowanie przyczyniłem się do tego wypadku... rzec można, że go spowodowałem.
Po zdarzeniu nie hamowałem, bo pewnie w tym tłumie zrobiłbym kolejny karambol, gdybym nacisnął klamki. Pomyślałem, że odnajdę człowieka po mecie... ale nie udało się.
Pytałem w biurze... mówili, że było kilku poszkodowanych, ale szczegółów nie znali. 

Chciałem napisać na forum BM, ale niestety... umarło. Może kiedyś zmartwychwstanie.
Może tą drogą się uda (powieszę też na frju)? 
Może przeczyta to poszkodowany, a może ktoś, kto Go zna.
Gdyby tak się stało, to proszę o kontakt na jacek[at]sufin.pl



Umm... 
Mimo wszystko słów kilka, być tak może, że zabawnych, zmuszony jestem napisać. Taki mam kontrakt. 
Ścig, jak już wspomniałem, płaski dość był. Niektórzy stękali, że błoto, ale czy ja wiem... może i odrobina była, ale przecież jakaś trudność być musi. 



Gdzieś, na jakiejś tam ścieżce, spadł mi łańcuch z powodu nieumiejętności mej (tak tak, ten śliczny)... założyłem go tak zawodowo, że wplątałem w napęd palec wskazujący... w sensie nie osobisty mój, tylko rękawiczkowy. Gdy go już wyszarpałem i niespiesznie ruszyłem, to po chwilach kilku doszła mnie Marta.
Bo niezła jest.
Później ja Ją dojechałem.
Po czym Ona mnie. 
A następnie dla odmiany ja Ją. 
I myślałem, że skończymy razem.
Nie było nam dane.

Marta postanowiła, na kilometr przed finiszem, wyrzucić swój łańcuch precz w krzaki... co widać na poniższym obrazku.



Ale znalazł się ktoś uprzejmy, wygrzebał go z krzaków, dał Jej i nakazał iście do mety. 
Hmm... tym oto sposobem Marta doszła tak, jak dochodzić się powinno.
Powoli.
A może po Pradze... hónołs.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Asi i Eli. Dziękuję, dziewczęta.
Gdy zbliżałem się do Eli, przypomniała mi się fota Aśki z ubiegłorocznego Trophy



Postanowiłem także być sławny...



No OK, wyszło średnio, ale pierwsze kroki czasem bywają trudne. Aśka jeździ ostatnio tu i tam w ramach projektu "Trenuj z Jabłczyńską" i namawia do treningu różnych ludzi... to  i ja potrenuję.
Przed lustrem.
O bie cu ję.


Wyniki... no znakomite, inaczej być przecież nie mogło.
Drużynowo, muszkieterowo na pierwszym miejscu.
Spójrzcie na obrazek. Spójrzcie wnikliwie... bo jest wyjątkowo smakowity.



I co?
Widzicie to, co powinniście?
Nie?
Na obrazku da się zauważyć dwa puchary, dwie trzecie Zarządu GTA, Wyrę (niestety)... a to wszystko przyprawione szczyptą chili. 

Drugą kategorią, w której wyraźnie zaznaczyliśmy swoją obecność jest klasyfikacja rodzinna, bo taka jest także prowadzona w ramach BM. 
Oto wyniki...



Wyjeździliśmy także, co jest oczywistą oczywistością, dobre miejsca w klasyfikacjach indywidualnych, ale pozwolę sobie nie wymieniać nikogo z nazwiska, bo nie mam aż tyle miejsca wykupionego w bikestats.pl

Po ścigu udaliśmy się, niestety nie wszyscy (bo niektórzy powyrzucali łańcuchy, żeby mieć wymówkę), do braci Czechów, by... wypocząć i pobujać się, dnia następnego, po Rychlebach. 
Ale to już osobna, mocno sensacyjna opowieść... oczekujcie.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 48.99
km
w terenie: 30.00 km
trwało to: 02:52
ze średnią: 17.09 km/h
Maksiu jechał: 63.00 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 185 ( 95%)
tętno średnie: 166 ( 86%)
w górę: 1421 m
kalorie: 1541 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Stan umysłu

Sobota, 3 października 2015 · dodano: 06.10.2015 | Komentarze 17

~

Sezon pościgowy, nie dość że kolejny, to dobiegł był.
Po kilku latach jeżdżenia u GG, powrót na trasy BM - pomimo pozytywnego nastawienia - nie okazał się tym, co mogłoby byc powodem OBSa. Trasy, trasy, trasy... widać starania, widać, że orgazmator wie o co chodzi, ale...
Ale wie także, że lepiej jest mieć więcej złotówek niż mniej złotówek. Stąd zapewne kompromis pomiędzy trasami MTB, a takimi dla posiadaczy rowerów górskich. Tak, były wyjątki, ale nie one stanowią o jakości całego cyklu. Tak to już jest z ludzką psychiką... jeśli dzieje się dobrze, to uważamy, że to norma i szybko zapominamy. Gdy jest na odwrót, to oczywiście pamiętamy i właśnie te, nienajlepsze wrażenia, przyczyniają się do oceny całości. 
Kolejny problem, to wszechobecny tłok na trasach tego cyklu... co jest oczywistym następstwem wspomnianego kompromisu.

Ogólne wrażenie dalekie jest od euforii, jaka mnie dopadała po finałowym ścigu w Istebnej, kończącym tamten cykl.
Z drugiej strony... dlaczego ja, słabo podjeżdżający i nie umiejący zjeżdżać, uzurpuję sobie prawo do takiej oceny? 
No też nie wiem oraz jestem mocno tym zaskoczony.

Z trzeciej zaś strony są przecież w kraju ludzie, którzy jeżdżąc Mazovię czy też inną Skandię są przekonani, że tak wygląda MTB...

Ale są też dobre wieści. Można, bez szukania wrażeń poza granicami kraju, zakosztować prawdziwej jazdy po górach. 
Są - i mam nadzieję, że będą zawsze - etapówki GG...  Beskidy MTB Trophy oraz Sudety MTB Challenge. To dla tych dwóch imprez warto bawić się w MTB. 
Jeśli jeszcze nie jechaliście którejś z nich, to w 2016 powinniście, bo żyć trzeba już, teraz.. szukajcie motywacji, nie wymówek.

Jest także cykl, który rozwija się bardzo dynamicznie i coś mi podpowiada, że w 2016 będzie to mój priorytet. Namawiam także i tych z Was, którzy mają podobne mojemu oczekiwania. Cyklokarpaty, bo o tej serii mowa, oferują z roku na rok coraz lepsze trasy, wzorową organizację, niezłe nagrody. Na trasach nie uświadczycie tłoku, a ludzie tak startujący wydają się być normalniejsi - nieobce są im magiczne słowa, potrafią ustąpić na trasie miejsce szybszym i mam wrażenie, że zdecydowanie częściej się uśmiechają.


Wracając do ścigu finałowego w Świeradowie...



...jechałem, 



jechałem...



...i kolejny raz, na ostatnich metrach, dojechał mnie Bartek. Jak widać na obrazku, dał z siebie wszystko, a nawet więcej, ponoć skończyła się skala w Jego pulsometrze i pękł był z przeciążenia. Ale... to nieistotne, liczy się wynik. Bartek wygrał. Aczkolwiek nie jest to moje ostatnie słowo. Jeszcze powalczymy... w M8 a może już w M7, hónołs.

Mocno pozytywnym akcentem tego sezonu, podobnie jak i poprzednich była drużyna - Gomola Trans Airco.
Bo GTA to nie tylko team, to pewien stan umysłu, by Paulina




Walczyliśmy w tym sezonie jak lwice, i niestety przegraliśmy pierwsze miejsce. Wygraliśmy natomiast drugie. 




Trunki za pierwsze i drugie smakowały podobnie a nawet identycznie.




Jako, że w dochodzeniu jesteśmy nieźli, to doszliśmy w pięknym stylu do końca tego sezonu...









~




w sumie...
ukręciłem: 48.48
km
w terenie: 46.00 km
trwało to: 04:29
ze średnią: 10.81 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 1947 m
kalorie: kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Trzy liderki

Sobota, 19 września 2015 · dodano: 21.09.2015 | Komentarze 5

~

Różne, tego weekendu, dziwne rzeczy się wydarzyły... także bardzo różne, przy okazji tych wydarzeń, zdjęcia wykonano. Niestety, większość wydarzeń musi pozostać okryta mrokiem tajemniczej tajemniczości, zdjęcia natomiast zostały podarte, spalone, a szczątki utopione. 

Udało mi się uratować tylko kilka, ale są one niczym czubek góry lodowej i nie do końca oddają atmosferę tych dwóch wyjątkowych dni...



Początek był wielokolorowy, by nie rzec, że multikulturowy, wielobarwny oraz z akcentami międzynarodowymi. Bo ponieważ akcja działa się w Wierchomli, na finałowej edycji Cyklokarpat, na starcie stanęli, poza rodakami, także Czesi, Słowacy oraz Wyra.
Sam przebieg ścigu okrywa, nie mniej tajemnicza od tajemniczej tajemnicy, mgła.
Z owej mgły, co kilka minet, wyłaniały się dziwne postacie... nosorożec bez nosa, gajowy Marucha, Santa Święty Klaus Mikołaj, komornik sądu rejonowego, mało agresywne zombie... a także, od czasu do czasu, jakaś postać na rowerze.





W tej mgle znakomicie poruszał się przypadek. A nawet chodził po ludziach i czynił im zło oraz niedobro. Łamał w sposób bezczelny ludkom przerzutki, ramy, obojczyki a także kariery.






Mi na ten przykład złamał łańcuch, ale byłem sprytny i go sobie odłamałem, po czym udałem się w dalszą podróż. Wyrze natomiast, wspomniany przypadek, złamał charakter.


Nie dość, że kazał mu zaciekle walczyć o każdą sekundę na trasie, co wysysło z Wyry wszystkie siły i 12% trzewi, to jeszcze na dodatek nakazał mu przyjąć z tej okazji nagrodę...  co jak widać nie przyszło Mu aż tak bezboleśnie.


- Jak masz na imię?
- Ja jestem Wyra.
- Jakie chcesz pytanie?
- Łatwe.
- Co potocznie nazywamy wyrem?
- Noo... mnie!
- Brawo, wygrałeś tshirta!



Nagle... Iza popadła w nostalgię oraz głębokie zamyślenie...


Po kilku chwilach rzekła, że wymyśliła. Pomysł był taki, abyśmy przeszli do części coraz mniej oficjalnych, co też uczyniliśmy bez niepotrzebnej zwłoki (zwłok także, bo ponieważ zwłoki nieszczególnie pachną).





Następnie wygraliśmy, a także w cuglach, konkurs na najseksowniejsze czy liderki zwane w środowisku kolarzystów hostesoma...





Jak widać, nasze czy liderki w składach dwuosobowych zawarły także bliską, bo prawie doustną, znajomość z czołowym kolarzowiczem tego cyklu. Już poza podium wymienili się numerami telefonów i stringami.


Pod koniec tego pełnego emocji dnia, w posiadłości pani Rudej Krystyny byliśmy przeprowadziliśmy nabór do teamu na sezon 2016. Pragnę przedstawić, jako pierwszy, dwie nowe twarze w naszej drużynie. Ich imiona owiewa tymczasem wierchomlska mgła, ale już niebawem ogłosimy urbi et orbi tę wspaniałą nowinę.



Ponoć tajemnicza postać w weneckiej masce oraz nie mniej tajemnicza postać z pewnymi brakami anatomicznymi zamierzają wystartować w mistrzostwach świata tandemów napędzanych siłą woli... 

Hmm... sezon, co może być pewnym zaskoczeniem, chyli się ku końcowi. Jeszcze jeden ścig innego cyklu i rozpocznie się morderczy okres zakończeń sezonu.
Tymczasem pragnę Wam rzec, że gdybyście byli zmęczeni wszechobecnym tłokiem panującym na BM, to Cyklokarpaty warte są tego, byście w 2016 roku o nich pomyśleli. Trasy, orgazamacja, kultura na trasie, hostessy, bufety i co tam jeszcze sobie nie wydumacie... to wszystko się zgadza i właściwie to nie ma do czego się przypierdolić.


Taka sytuacja... na trasie ofcoś.
Jadę bez liczydełka, bo starość nakazała mi go zapomnieć zabrać z hom... w pewnym momencie ludek jakiś pyta mnie, który kilometr (także był bezlicznikowy). Mówię, że nie wiem, bo też jadę bez. 
Na co dziewczę jadące obok mówi "Ja mam licznik, ale się nie znam".


"Bo Gomola Trans Airco, to nie tylko team. To także stan umysłu"... by Paulina.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, CK


w sumie...
ukręciłem: 33.95
km
w terenie: 27.00 km
trwało to: 01:23
ze średnią: 24.54 km/h
Maksiu jechał: 52.60 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 185 ( 95%)
tętno średnie: 172 ( 89%)
w górę: 206 m
kalorie: 903 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Lizanie

Sobota, 29 sierpnia 2015 · dodano: 29.08.2015 | Komentarze 1

~



W tym sezonie spełniają się moje marzenia oraz po wielokroć, a także te głęboko skrywane. Zawsze macz bardzo chciałem przejechać się karetką na kogutach... i spełniło się w Szklarskiej.
A dziś w bonusie posiedziałem sobie chwilę krótka w kolejnej sanitarce. Och... miałem OBS'a. A może nawet dwa.



Ada, co to Ją znacie, a jeśli nie, to duży błąd, tak oto - na feju, skomentować raczyła poniższy obrazek... "Sufa... Na ogórze?!"



Niom, na ogórze. 
Pamiętacie wizytę Majki u Wojewódzkiego? Nic szczególnego się wówczas nie wydarzyło, ale w pewnym momencie panowie omawiali lizanie.
Majka Rafał opowiadał był o tym, jak to jest gdy liźnie się koło rywala... nooo z opowieści wyłaniał się dość fascynujący obraz takich pieszczot.
Od tamtej chwili nie mogłem to tym zapomnieć... dziś myśl ta ciałem się stała. Postanowiłem liznąć koło Natalii, co Ona wygrała dzisiejsze ściganie...


Natalii też się podobało, choć w pierwszej chwili chyba była troszkę zdezorientowana...
Polecam taką zabawę każdemu. Emocje wówczas szczytują... no i wspomniana już wizyta w karetce - bezcenna.


~
Kategoria Ekipą, Ścig


w sumie...
ukręciłem: 41.30
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 03:15
ze średnią: 12.71 km/h
Maksiu jechał: 57.90 km/h
temperatura: 18.5
tętno Maksa: 162 ( 83%)
tętno średnie: 183 ( 94%)
w górę: 1593 m
kalorie: 1570 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Nie Spodzianki

Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 3

~

Pościg był w Myśle Nicach na rowerach góralskich orgazmowany, a że mieliśmy akurat wolny dzień, to udaliśmy się tamże oraz w kilka osób odzianych w podobne mundurki.

Ścig był niczego sobie, w kilku miejscach nawet pod górę można było się przejechać... pod te góry to szczytowałem. W sensie szczyt formy miałem, bo ponieważ wyprzedziły mnie cztery ślimaki, w tym jeden kulawy... ale tym razem po zaciętej walce.

(obrazek kopyrajt  by ElCa)

W dół jadąc natomiast, ślimaki wyraźnie zostawały. Jako, że w dół było trzy razy tyle, co w górę... to odniosłem niemały sukces. Przez kreskę przejechałem kilka minet po Bartku Janowskim, a On był czwarty.




Rokuje to bardzo dobrze na przyszłość, a nawet na półtora przyszłości.

Jak już wspomniałem, przybyło nas w podobnych mundurkach do Myślenic sporo. Okazało się, że w temacie tekstylnym jest nieznaczna rozbieżność... część miała na sobie typowe nasze znane wiatrakowe garnitury, kilku ludków natomiast narzuciło na się czerwone finishery z MTBCH... kilku kolejnych zaprezentowało się inko gniotto.
Efekt tych wariacji odzieżowych był piorunujący, ponieważ a mianowicie po zdominowaniu podium (dwa pierwsze miejsca w jednej z klasyfikacji drużynowych) nie było nudy, było kolorowo, a co poniektórym zakręciła się łza w oku... przypomnieli sobie jedynie słuszne czasy...
Czasy, gdy mówiono o nich "Dzieci Kwiaty", a wolna miłość była bardziej wolna niż dziś wolne są "Wolne Konopie".


Ale...
Ale to nie wszystko, dzień ów obfitował w wydarzenia niespodziewane, acz miłe bardzo. 
Jednym z takich wydarzeń był fikołek Rudej. Z początku nic nie wskazywało na to, że finał będzie tak radosny... ot Ruda fiknęła, spsóła rękę nieznacznie oraz zdrapki sobie zafundowała na udzie. Urocze zdrapki, nie bójmy się tego słowa.
Ruda, po mecie, udała się była do punktu pierwszej (a może i drugiej) pomocy.
Jak widać minę miała wielce zafrasowaną, a może i cierpiącą... niczym Jezusek frasobliwy i cierpiący (może też robił fikołki i stąd takie jego określenia)...


Ale pani od pierwszej oraz drugiej pomocy rzekła, że jeśli pacjentka będzie dzielna, to dostanie nagrodę... no wiecie, czasem się dostaje u dentysty czy innego ginekologa taką plakietkę "Dzielny pacjent" cycós podobnie brzmiącego.
No to w Rudą wstąpił dobry humor...


Przy opuszczaniu ośrodka ratunkowego Ruda dostała... talon. Rozdająca rzekła, że z tym talonem ma się zgłosić po odbiór nagrody w biurze zawodów. No to poszła. No i dostała...



Trochę się skrzywiła... no bo siakiś ten sprzęt wybrakowany, bez amora, bez przerzutki z przodu oraz ktoś się mocno musiał pastwić nad pompką... ale, jak mówi starożytne eskimoskie przysłowie... darowanemu biku się w paszczę nie patrzy.
Ruda zabrała go do domu i ma w planie usunąć wszystkie te usterki...

I to też nie koniec dobrych wieści.
Mega dobrą wiadomością jest też to, że Iza, którą pewnie znacie, ma stronę bliską sercu memu...


 ...pewnie nie znacie tego uczucia, gdy okazuje się, że wśród znajomych są ludzie mający takie samo upośledzenie jak wy. Ja tego uczucia doświadczyłem i zaprawdę powiadam wam... bezcenne.
Aż się ucieszyłem...


...Iza wraz z ja okazała zadowolenie.

W związku z wielostronnym zadowoleniem, udaliśmy się świętować nasze sukcesy do środkowoeuropejskiej metropolii Tarnów, na pierwsze piętro domu Pani Rudej, by napić się rudej.
Świętowaliśmy zacnie, by dnia następnego udać się w okoliczne zmarszczki, ale to już temat na kolejną opowiastkę.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 82.65
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 05:44
ze średnią: 14.42 km/h
Maksiu jechał: 53.00 km/h
temperatura: 22.0
tętno Maksa: 132 ( 68%)
tętno średnie: 165 ( 85%)
w górę: 2137 m
kalorie: 1795 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

The koniec...

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 03.08.2015 | Komentarze 5

~

Sudety MTB Challenge ad 2015 pojechany.
Tymczasem wywieszę kilka obrazków i znikoma ilość literek...niebawem napiszę kilka słów więcej. Być może... 

Ostatni etap, Duszniki Zdrój - Stronie Śląskie.
Chwilę po tym, gdy pierwsze promyki porannego słońca wpadły do naszego apartamentu, kelner przyniósł śniadanie...



Po śniadaniu oraz drugim śniadaniu, Ruda chytrze udawała, że drzemie na murku... ale nic bardziej mylnego - Ona obmyślała strategię na ostatni etap.




Gdy już obmyśliła i ogłosiła mi to potajemnie, to zrobiliśmy średnio groźne miny przedstartowe...


...i pojechaliśmy po zwycięstwo.

Zwycięstwo wygląda tak:



Grupowe natomiast zwycięstwo prezentuje się tak:



Po takim sukcesie nie pozostało mi nic innego, jak tylko pokłonić się Czelendżowi.



I nastąpił bankiet - czyli w końcu to, po co przyjechaliśmy.
Obrazków nie będzie, ponieważ a mianowicie, przy wejściu zabierali w depozyt wszystkie urządzenia rejestrujące dźwięk, obraz oraz do stomatologa.

~

w sumie...
ukręciłem: 74.36
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 05:51
ze średnią: 12.71 km/h
Maksiu jechał: 61.00 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 2176 m
kalorie: 1876 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Etap dla Rudej

Piątek, 31 lipca 2015 · dodano: 31.07.2015 | Komentarze 0

~

Akt przedostatni tegorocznego Sudety MTB Challenge zdecydowanie należał do Rudej. Nie wiem, co w Nią wstąpiło... podejrzewam, że djabeu siakiś, wiem natomiast, że jeśli jutro powtórnie Ją nawiedzi, to będę musiał wystartować około sześćdziesiąt minet wcześniej i może wówczas spotkamy się na mecie. 
Dziś trasa liczyła siedemdziesiąt cztery kilometry, z czego Ruda prowadziła przez około dziewięćdziesiąt...

W związku z Jej mało koleżeńskim zachowaniem jest obrazek omly ze startu... nie ma z trasy, bo bez teleobiktywu trudno zrobić zdjęcie znikającemu punktowi.



Aktywna natomiast regeneracja w wykonaniu GTA wygląda tak...



Jutro niestety, ale etap szósty i ostatni najmacz fajnego ścigu. Osiemdziesiąt dwa kilometry i ponad dwa tysiące w pionie, czyli formalność, znana także pod ksywą "kropka nad i".



A tymczasem nasza załoga dzielnie walczy na Iron Bike - Fil i Tomek zajmują trzecie miejsce w klasyfikacji teamów... tak nisko, bo pomylili trasę, ale odrabiają. Mocno odbrabiają 

~


w sumie...
ukręciłem: 51.29
km
w terenie: 47.12 km
trwało to: 04:49
ze średnią: 10.65 km/h
Maksiu jechał: 48.20 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 166 ( 86%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 1864 m
kalorie: 1912 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Tak tyka

Czwartek, 30 lipca 2015 · dodano: 30.07.2015 | Komentarze 2

~

Czelendża odsłona czwarta, czyli z Bardo do Głuszycy... etap o tyle krótki, co soczysty przewyższeniowo. W nocy, przed tym właśnie dniem wszyscy spali, poza Rudą i mną. Opracowywaliśmy specjalną taktykę...

Rano, po nieprzespanej nocy, wychodząc z apartamentu, ujrzałem znak...



...i już wiedziałem, że może być tylko dobrze a nawet lepiej. 
I tak właśnie było. Jechaliśmy w stylu wręcz olimpijskim...



Aaaa... zapomniałbym. Taktyka.
Nasza tajna strategia polega na tym, że przed decydującym zjazdem - dziś z Wielkiej Sowy - wyjmujemy klocki hamulcowe. Żeby nas nie kusiło. To działa i się sprawdza. 
Ruda tak odpaliła na tym zjeździe, że podmuch wiatru, który wytworzyła kładł okoliczne drzewa... musiałem się mocno koncentrować, aby omijać łamiące się konary.

Dziś, po trzecim etapie, zakończyliśmy rozgrzewkę. Od jutra zaczynamy się ścigać.

~


w sumie...
ukręciłem: 68.00
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 07:07
ze średnią: 9.56 km/h
Maksiu jechał: 61.00 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: 2112 m
kalorie: 2738 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Paliwo do Tupolewa

Środa, 29 lipca 2015 · dodano: 29.07.2015 | Komentarze 4

~

Trzeci etap MTBCH to ten, co go all lubimy oraz mocno. Bo z powodu, że podczas tego właśnie stejdża jedzie się Borówy, a na deser zjazd Krzyżową do Bardo... 
Przygotowując się do tych bonusów, kręciliśmy z Rudą - jak to my - niespiesznie, wyluzowani oraz śpiewający.




W ostatniej chwili przed wjazdem na Borówy, Ruda rzuciła okiem na mój sprzęt, po czym zapytała... sufa, a Ty zamierzaszz tak nieładną oraz przestarzałą przerzutką jechać takie miłe fragmenty?
No fakt... byłoby to wielką niezręcznością z mej strony. Rzec by nawet można, iż byłaby to patologia.
W związku z tym...



No ale... bez przerzutki, też jakoś tak mało elegancko. Znaleźliśmy radę i na tę losu przeciwność. Nieopodal był przewoźny sklep rowerowy, w którym natrafiliśmy na wyprzedaż oraz w promocji wraz z montażem. Nie można było nie skorzystać. 



Po niezwykle udanej akcji za 320 szelestów, był jeszcze bonus - próbka najnowszej generacji paliwa do Tupolewa produkcji czeskiej... nie dało się odmówić.





Na tym paliwie wykręciliśmy rekordową szybkość i już po ponad siedmiu godzinach braliśmy prysznic. Oraz ciepły.

Special thanks należą się Adze i Tadkowi - bez Waszej pomocy byłby dziś koniec naszego Challenge.

~