Hó is hó

Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.

Udostępnij
Reprezentuję


LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on

W dobrym tonie jest mieć cel...

Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...

Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

2017

2016

2015

2014

2013

2012

2011

2010

2009

2008

2007

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...


Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Wokół Gliwic
Dystans całkowity: | 44178.87 km (w terenie 20495.57 km; 46.39%) |
Czas w ruchu: | 1998:51 |
Średnia prędkość: | 22.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4573.00 km/h |
Suma podjazdów: | 199862 m |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (124 %) |
Maks. tętno średnie: | 187 (96 %) |
Suma kalorii: | 906649 kcal |
Liczba aktywności: | 795 |
Średnio na aktywność: | 55.57 km i 2h 30m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 81.85 km
w terenie: 30.00 km
ukręciłem: 81.85 km
w terenie: 30.00 km
trwało to:
04:16
ze średnią: 19.18 km/h
Maksiu jechał: 40.30
km/hze średnią: 19.18 km/h
temperatura:
15.0
tętno Maksa: 166 ( 86%)
tętno średnie: 122 ( 63%)
w górę: 250 m
kalorie: 2495
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Zegarmistrz światła purpurowy
Piątek, 3 września 2010 · dodano: 03.09.2010 | Komentarze 2
~Słyszeliście ten kawałek w akustycznym wykonaniu Anji Orthodox?
To jeden ze składników jazdy obowiązkowej...

Wspominałem już, że ktoś mi pomalował suport na czerwono?
W niedzielę przed południem odbędzie się w Poznaniu maraton górski po polach oraz z bonusem w postaci przejazdu przez dość uczęszczany przez pociągi przejazd kolejowy (tako rzeczą tambylce). To dobrze, jakieś atrakcje muszą być.
W związku z powyższym postanowiłem dziś rozruszać me starcze kości. Rozruszanie zakończyło się (jak zwykle zresztą) sukcesem.
Sukces wyglądał tak:



W drodze do owego sukcesu zjedliśmy lody na patyku marki zapomniałem jakiej oraz spotkaliśmy skrzypka na dachu... eee znaczy kota. Na dachu mercedesa, co stał obok stajni.

Wszyscy mówicie 'ten mercedes', a to przecież jest 'ta mercedes'.
Śmierć jest facetem. O tym też nikt Wam nie powiedział. A to dość ważne, jeśli przyjdzie Wam kiedyś ochota z Nim negocjować...
Śmierć przychodzi po każdego. Kiedy przyszedł do Morta, zaproponował mu pracę. Kiedy go zapewnił, że bycie martwym nie jest niezbędne, chłopiec się zgodził. Wkrótce jednak odkrył, że romantyczne porywy niełatwo dadzą się pogodzić z terminowaniem u Śmierci.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 55.83 km
w terenie: 30.00 km
ukręciłem: 55.83 km
w terenie: 30.00 km
trwało to:
02:47
ze średnią: 20.06 km/h
Maksiu jechał: 40.40
km/hze średnią: 20.06 km/h
temperatura:
15.0
tętno Maksa: 179 ( 92%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 52 m
kalorie: 1854
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Tramwajada
Czwartek, 2 września 2010 · dodano: 02.09.2010 | Komentarze 4
~Pamięta jeszcze ktoś taki film?
Muzykę do niego dostarczył i wykonał Tomek Lipiński.
Kultowy jest. Film. Tomek także...
Zapewne domyślacie się i macie rację, że niewiele ma to wspólnego z dzisiejszymi wydarzeniami. Właściwie to zupełnie nic nie łączy Tramwajady z tym, o czym poniżej.
A działo się dziś tak...


Przybyła do mnie Małgośka Mówią Mi wraz ze swymi kolanami całkiem zupełnie oboma sprawnymi.
Pogłaskała kilka razy mojego kota, co on jest kotka i reaguje na imią Domino. Następnie odpaliliśmy Garniaka Edge 705 (com go nabył okazyjnie drogą kupna) i ruszyliśmy w stronę słońca...

Przemierzaliśmy wzdłuż oraz także wszerz nasze przepiękne, śląskie okolice. Wyprzedziliśmy dwa pociągi, w tym jeden Intercity. Nas natomiast wyprzedziły trzy traktory, w tym jeden wyścigowy.

Gdy przejeżdżaliśmy obok salonu optycznego, poproszono nas, byśmy przetestowali najnowszy model okularów Ray Ban. Jak widać na powyższym obrazku testy zakończyły się obopólnym zadowoleniem oraz podpisaliśmy list intencyjny. Intencja naszą oraz dystrybutora jest promocja rzeczonej marki wśród takich, jak my.
Promujemy więc. Pierwsze dziesięć osób, które wyślą do Gośki krótką wiadomość tekstową z numerem swojej karty kredytowej oraz kodem weryfikacyjnym, otrzyma oryginalne etui z logo Ray Ban. Tak bardzo oryginalne, jak oryginalna była torebka Coco Chanel posłanki Szczypińskiej.

W drodze powrotnej... wciąż w stronę słońca, wydarzyły się niestety delikatne nieszczęścia związane z kończynami. Dolnymi. Zaatakowały nas jakieś robaki, miejscowi mówili, że to są klyszcze. Siadły i nie chciały precz.
Małgosi ze strachu pękła krew w kolanie i niestety ku lała już do końca.
Jutro uda się na wymianę rzepki, a może i całego stawu... tak by do niedzieli się zagoiło, bo jest ścig w Poznaniu.
Są także dobre wieści. We wspomnianym Garniaku załączyliśmy funkcję wirtualnego ściganta, z którym wygraliśmy o około dwa kilometry. No, nie będzie nam jakiś wirtual pluł do twarzy!
Na koniec... zobaczcie to i spokojnie możecie sobie wpaść w zachwyt, a nawet w półtora zachwytu. Ja wpadłem.
Błogosławieni, którzy niczego nie oczekują. Nie zaznają zawodu.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 52.30 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 52.30 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
03:00
ze średnią: 17.43 km/h
Maksiu jechał: 35.30
km/hze średnią: 17.43 km/h
temperatura:
23.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 223 m
kalorie: 2814
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Last train to Lhasa
Środa, 25 sierpnia 2010 · dodano: 25.08.2010 | Komentarze 7
~Powoli mam dość...
Ostatnimi czasy wciąż i nieustannie dopadają mnie jakieś dziwne zjawiska, krzywi ludzie, zwierzęta będące wynikiem zabaw szalonych genetyków, czy też przedmioty, które nie są moje i muszę się tłumaczyć przed dzielnicowym skąd je mam...
Może kiedyś doczekam, że ukręcę kilka kilometrów i nic wyjątkowego się nie zdarzy... byłoby miło.
Ale ad rem...

Zatrzymaliśmy się na moście bez barierek, co on jest w głębokiej głuszy, znaczy zapomniany w lesie sobie stoi. By poprawić makijaż stanęliśmy i... tędy nigdy, przenigdy nie przejeżdżał żaden pociąg. Najstarsze opisy tego miejsca pochodzą z dwunastego wieku i nie ma tam żadnej wzmianki o pociągu. No to dziś przejechał, a nawet zatrąbił i mrugnął światłami. Nie wiadomo, czy pociąg sam mrugnął, czy to kierowca... nie byliśmy pewni, czy to aby nie był pociąg widmo.

W związku z tą niepewnością lekko nas pogięło...
Tak pogięci ruszyliśmy dalej.

Po około dwudziestu sześciu minutach okazało się, że jesteśmy obserwowani. Tajemnicą pozostanie kto i z jakiego powodu... ale powziąłem pewne podejrzenie. Być może był to agent Tomek (dzięki Marusia za wskazanie właściwego kierunku), który w związku z bankructwem mocodawców i brakiem naiwnych kobiet przyjmuje różne chałtury...

Dziwne zjawiska oczywiście (wiszą) nie dawały o sobie zapomnieć...
Tymi torami, dla odmiany, pociągi jeżdżą, ale... zawsze o 15:10 i do Yumy, a ten nie dość że jechał przed piętnastą, to jeszcze w przeciwnym kierunku oraz czerwonego koloru był. Ta nieoczekiwana zmiana mocno nami wstrząsnęła. W związku z tym pogięło nas po raz drugi i odrobinę mocniej.
Aparat też chwilowo pogięło i niestety nie ma fotki z tego pogięcia.

Gdy z niemałym trudem, graniczącym wręcz z nadludzkimi możliwościami, otrząsnęliśmy się już z rzeczonego pogięcia... to okazało się, że w międzyczasie ktoś podmienił mi bika. Zamiast na Szkocie nagle siedziałem na czymś podobnym do Speca, ale w wersji bez dzwonka i podnóżka, niestety.
Miejscowa ludność w liczbie dwoje ludzi ten niecny czyn zdecydowanie przypisywała agentowi Tomkowi, on ponoć ima się teraz różnych zajęć...
Oczywiście pogięło nas po raz trzeci i tak nam zostało do teraz. Plotka głosi, że takie pogięcie to potrafi nie odpuścić aż do jesieni... no zobaczymy.
W kontekście powyższych wydarzeń, fakt że niektórzy zrobili sobie z siebie backupa nikogo już pewnie nie zdziwi...

Oni - artyści i ich krwawiące serca.
Próbują stawiać opór, kiedy cali ci się oddają, zataczają się i upadają, gdyż nie jest rzeczą łatwą i prostą walić sercem w ten pieprzony mur.
Miał trzy lata, gdy pewnej nocy obudził go krzyk matki. Płakał i zasłaniał oczy, bo nie chciał widzieć jak ojciec ją bije. Zmęczony zasnął. Rano nie zrobiła mu śniadania.
Po kilku dniach ją zakopali.
Outside the Wall
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 88.70 km
w terenie: 85.00 km
ukręciłem: 88.70 km
w terenie: 85.00 km
trwało to:
03:57
ze średnią: 22.46 km/h
Maksiu jechał: 41.80
km/hze średnią: 22.46 km/h
temperatura:
24.0
tętno Maksa: 179 ( 92%)
tętno średnie: 155 ( 80%)
w górę: 361 m
kalorie: 4186
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Kamień pełen magii
Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · dodano: 23.08.2010 | Komentarze 4
~Dobry wieczór.
Tak od strony treningowo, sportowo, formowo, maratonowej... to jestem w głębokiej, ciemnej dópje (jak rzekł był kiedyś Tomek). Trochę chorowałem, trochę padało, trochę bałem się sam jeździć... a w sobotę, w GG startuje jeden z trzech ścigów (organizowany przez GG), na których mi w tym sezonie szczególnie zależy... cóż, nałykam się prochów, nawdycham tego czegoś dla astmatyków, a do bidonu wleję EPO i jakoś może dojadę...

Biorąc to wszystko pod uwagę postanowiłem, że dzisiejsze kręcenie będzie kamieniem milowym albo na szaniec. Z racji, że szańców nie napotkałem, a ujechałem milę albo i kilka, to wybrałem jednak, że milowy... co widać na obrazku.
Okazało się, że to jest lekko zaczarowany kamień. Jak mówi miejscowa legenda, kamienia dotknąć należy wargą górną, co tez uczyniłem. Nagle błysk, nagle trzask, huk, dym... widzę ciemność...
When the smoke is going down, to okazało się, że znalazłem się w jakimś nieznanym mi miejscu... o tutaj:

Przerażony nie na żarty (miałem batonika, po chwili byłem już nażarty), rozejrzałem się wokół... żadnych punktów informacyjnych, drogowskazów, przechodniów... no świetnie, a o 14:26 byłem umówiony w McDonald's na szejka czekoladowego.
Mech zawsze obrasta drzewa po północnej stronie, w związku z tym obrałem kierunek mniej więcej właściwy.

Po kilkunastu minetach dotarłem do jeziora. Tak się zapatrzyłem w jego taflę oraz toń, że o mały włos, a wpadłbym tam z kretesem i w butach marki DMT.
Dobrze, że Szkot ma zainstalowany najnowszy model hamowania z ABS, EGR, ASR, ESP oraz poduszkę na powietrze także posiada.
Uff... zatrzymałem się.

Tafla była łudząco podobna do Jeziora Szczęścia, Oceanu Samotności.
Wyłowiłem z wody blisko przepływającą butelkę z listem w środku. List był bardzo osobisty, więc nie zacytuje go w całości. We fragmencie także nie. Zeznam tylko, iż stało w nim czarne na wyblakłym, że w tym jeziorze mieszkają nimfomanki, czy też nimfy... nie pamiętam dokładnie, ale zapragnąłem.
W sensie spotkać taką i zapytać czy nie ma ochoty. By mi drogę wskazać. Wołałem, śpiewałem, podskakiwałem, obnażałem się, tańczyłem... nic. Żadna nimfetka się z czeluści nie wyłoniła. Jakaś ściema z tym listem chyba... pomyślałem.

Ale... nagle coś się zjawiło. I to ma być nimfomanka? To szadoł jakiś nieprzyjazny człowiekowi... i przepraszam cię, ale wyciągnął rękę po gumę szkocką. Wyrwałem mu ją z szadołskich łap i ewakułowałem się w trybie awaryjnym.
Sam nie wiem jak... pewnie poganiany strachem i czując oddech szadołsa na mych zacnych plecach... po kilku chwilach znalazłem się na drodze znajomej, prowadzącej do knajpy także znajomej.

W knajpie owej napotkałem znajomych mi znajomych. Opowiedziałem im tę mrożącą krew w żyłach (i w bankach krwi także) historię. Okazało się, że oni również wargami górnymi dotykali magicznego kamienia... i zrobił się lekki kwas... stali się bliźniętami syjamskimi. Zrośnięci są ramionami.
Morał z tej historii jest dość oczywisty... szanujcie swe wargi. Górne.
Człowiek rodzi się z dwiema nieuleczalnymi chorobami. Z życiem, które kończy się śmiercią oraz z nadzieją, że śmierć nie jest końcem.
93
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 56.20 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 56.20 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:17
ze średnią: 24.61 km/h
Maksiu jechał: 47.70
km/hze średnią: 24.61 km/h
temperatura:
25.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 416 m
kalorie: 2146
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
W drodze do Wejherowa
Wtorek, 17 sierpnia 2010 · dodano: 17.08.2010 | Komentarze 1
~Postanowiłem odkryć przed Wami miejsce, w którym znajduje się, wspomniane kilka księżyców wcześniej, magiczne Źródełko Młodości.

Jest tutaj.
Niech to pozostanie naszą tajemnicą, nikomu tego miejsca nie wskazujcie, proszę.
Tak oto odmłodzeni udaliśmy się w kierunku morza. Celem było molo w Wejherowie. Jakoś, dziwnym trafem nie dotarliśmy...

Początkowo na naszej drodze stanęły koń oraz koń i konica. Wyciągnąłem do oni rękę w ekumenicznym geście pojednania i pokoju. Gest został przyjęty z dostojnym zrozumieniem oraz skwitowany wysunięciem języka. I to nie z buta.

Koń oraz konica przytulili się do moi. Złożyliśmy uroczystą przysięgę w obecności notariusza, iż od tej pory nie będziemy mieć przed sobą żadnych sekretów oraz będziemy dzielić się radościami, troskami i wygranymi w grach losowych i zakładach wzajemnych.
Konica i koń mają imiona ładne. Zapamiętałem jedno... Raul. Drugie zapamiętam za miesiąc, nie mogę przeciążać swej pamięci.


Już po chwili mknęliśmy poprzez lasy, wioski, mosty i doliny w kierunku wcześniej obranym, ale ręka od Boska sprawiła, że trudności się piętrzyły...


Nie dość, że ktoś spsół dętkę w jednym z naszych pojazdów, to jeszcze zamroził powietrze w naboju cośmy go zamierzali użyć do napowietrzania nowej dętki.
Jakoś się udało, ale z takim zimnym powietrzem źle się jedzie, w związku z czym jechaliśmy wolniej oraz musieliśmy stawać na popas co trzy kwadranse.

Dotarliśmy do jakiegoś średniowiecznego zamku, w którym nikt nie bronił wejścia ani krzyża, uznaliśmy więc że nie jest to zamek krzyżacki i można doń bezpiecznie wejść, co też niezwłocznie uczyniliśmy.

Jak widać była to chytrze zastawiona pułapka, która się zatrzasnęła po tym, jak przekroczyliśmy fosę. Poczułem się wydybany.
Już po siedmiu godzinach zostaliśmy uwolnieni przez rycerzy przebranych za Świadków Jehowy.
W związku z tymi wydarzeniami sierpniowymi nie dotarliśmy ani do mola, ani do Wejherowa.
Na pocieszenie otrzymałem nową firmową nalepkę na amortyzator, na wypadek, gdyby obecna, w wyniku nadmiernej eksploatacji, stała się nieczytelna.

Są takie piosenki, zwane także utworami muzycznymi. Piosenki w nieznanych nam językach, piosenki napuchnięte, ciepłe i tak smutne, że aż wstyd się przyznać. Nie rozumiemy słów, ale gdy ich słuchamy, wiemy że są o tym czymś, za czym się ogromnie tęskni i czego się potrzebuje najmocniej na świecie.
Znajdziesz mnie wszędzie. Określę się tak, żeby w tłumie nie można było pomylić mnie nigdy z nikim innym.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 28.50 km
w terenie: 5.00 km
ukręciłem: 28.50 km
w terenie: 5.00 km
trwało to:
01:10
ze średnią: 24.43 km/h
Maksiu jechał: 42.50
km/hze średnią: 24.43 km/h
temperatura:
25.0
tętno Maksa: 161 ( 83%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: 152 m
kalorie: 1069
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Strach ma czerwone oczy
Poniedziałek, 16 sierpnia 2010 · dodano: 16.08.2010 | Komentarze 1
~Niebo doświadczyło rozbłysku pierwszej, długo wyczekiwanej gwiazdy. Czas na wigilijną wieczerzę. Zasiadła przy elegancko zastawionym stole. Zastawionym dla dwojga. Miejsce przy kierowcy było dla niej, to drugie dla nieoczekiwanego gościa. Nieoczekiwany tym razem się nie zjawił. Podobnie, jak rok temu, dwa lata temu i dziesięć lat temu...
Jaki ma to związek z dzisiejszymi wydarzeniami? Na pozór nie ma. Po bliższym się przyjrzeniu także nie ma.
Dzień zaczął się prawie (prawie, bo dzisiejszy miał nazbyt wiele czerwonych akcentów) jak zwykle... jogurt, kaszanka, miód, boczek, a do tego czerwone wino Bieszczady rocznik 'tydzień temu'.
Wtem usłyszałem pukanie listonosza. Skąd wiedziałem, że to listonosz? Pukał dwa razy. Do drzwi.
Otrzymałem paczkę od czerwonego brata (albo i siostry) z tajwańskiej kopalni zegarków. W środku były czerwone biżuty dla Szkota.


Ubrałem mu te świcidełka i z rozwianym włosem ruszyliśmy w nieznane oraz na spotkanie przygody.
Nieznane okazało się być na trzecim piętrze. Tam nas aresztowano, skuto, przyczesano rozwiany włos oraz poddano eksperymentom przeplatając je torturami dość wyszukanymi.

Wszczepiono mi czipa i kilka par nanorobotów. Teraz będę pod stałą kontrolą oraz obserwowane będzie moje wnętrze, skąd innąd bogate dość. Myślę, że te nanoroboty zaprowadzą mnie kiedyś do Tworek, gdzie spotkam prezesa pewnego ugrupowania politycznego, który miewa podobne przypadłości...

Po wszczepionkach poddano mnie torturom na łożu madejowym w wersji współczesnej, oczywiście z czerwonymi akcentami. Nie ma takich słów na świecie, bym mógł opisać katusze, które stały się moim udziałem.

Z racji tego, że krzesło elektryczne jest passe, posadzono me umęczone ciało i wycieńczoną duszę na rower elektryczny, tak ostatnio modny wśród czołowych kolarzy turowych. Ledwom uszedł ze swym, jakże cennym, życiem...
...jednak ostatkiem sił, rzutem na taśmę wyrwałem się z objęć czerwonemu smokowi i uciekłem wraz ze Szkotem precz daleko. Ale to nie koniec sensacyjnych splotów wydarzeń...
Ni stąd ni zowąd dopadły nas przelotne opady burzy połączone z przelotnym oberwaniem chmury. Ja to sobie myślę, że ci ze wschodu coś manipulują przy pogodzie, jeśli potrafią zrobić mgłę i wulkan ożywić, to co? Chmury nie potrafią oberwać? Potrafią, a jakże!

Wsunęliśmy się więc ze Szkotem do przytulnego... ciemnoczerwonego, wyścigowego Tico i w ten oto sposób wyrwaliśmy się wrogowi z łap, docierając na z góry upatrzone pozycje.
Cóż... dzień, jak co dzień.
Jest jeszcze jeden świat, wirujący wewnątrz tego, w którym żyjemy.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 62.90 km
w terenie: 55.00 km
ukręciłem: 62.90 km
w terenie: 55.00 km
trwało to:
03:23
ze średnią: 18.59 km/h
Maksiu jechał: 41.80
km/hze średnią: 18.59 km/h
temperatura:
24.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 118 ( 61%)
w górę: 266 m
kalorie: 2926
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
W krzyżowym ogniu wydarzeń...
Środa, 11 sierpnia 2010 · dodano: 11.08.2010 | Komentarze 6
~Jako, że sezon krzyżoobronny jest w pełni, postanowiliśmy, acz niechętnie - bo nie lubimy być trendy - włączyć się w tę, niezrozumiałą dla prostego człeka, akcję.
W związku z powyższym udaliśmy się, przez okoliczne lasy i rozlewiska...

...na poszukiwanie symboli podobnych temu, który miał narysowany na płaszczu zimowym Ulrich von Jungingen.
Po kilku prostych i kilkunastu zakrętach znaleźliśmy wieżę.

Wieża była zaludniona jakimś bliżej nam nieznanym człowiekiem (nie wzbudzał zaufania, bo patrzył na nas z góry) oraz okazała się być nie do końca prosta, co nas nie zdziwiło... ostatnimi czasy nic, co nas otacza nie jest nazbyt proste.
Zjedliśmy po półtorej batonika i jednej truskawce na twarz i niczym niezrażeni pojechaliśmy szukać dalej.
W końcu udało się, a nawet był bonus... krzyżów było trzech.

W obronie wiadomego symbolu oddałem kierownicę prostą od mojego Szkota, co to byłem z nią bardzo emocjonalnie związany. Pozostali członkowie wyprawy złożyli śluby czystości i ubóstwa. Śluby zostały przyjęte przez symbole ze zrozumiałym zrozumieniem.
Imagynujecie sobie więc, jak mocno wzięliśmy sobie do serca tę misję, którą nam serca nasze i sumienia nakazały wypełnić?
Przepełnieni dumą z powodu dobrze wykonanego zadania udaliśmy się (wraz z bogiem, honorem i ojczyzną na ustach) bak w stronę cywilizacji. W drodze powrotnej natrafiliśmy na jeszcze jedno miejsce wymagające naszej interwencji...

...które oczywiście zasłoniliśmy własnymi, wątłymi piersioma. Kolejny bastion został obroniony.
Medale przyjmujemy via sms.

Jeszcze tylko, na znak pokoju, skrzyżowaliśmy spojrzenia i już mieliśmy się rozejść w pokoju, ofiara spełniona... aż tu nagle naszym oczom ukazała się...

...góra niezwykła.
Jako, że jesteśmy wyścigowi kolarze wysokogórscy zamieszkujący niziny, tośmy sobie dwanaście razy podjechali tę górkę, za każdym razem oddając należyty szacunek drewnianej samowoli budowlanej usytuowanej na górze góry.
Dziań uważamy ze jeden z bardziej udanych w tym kwartale.
Przegłodzonego przez kilka dni psa karmimy podduszoną w solance mieszaniną peklowanych jarzyn. Pozwalamy mu je przez chwilę podtrawić, po czym specjalnym uderzeniem kantem dłoni wywołujemy u zaskoczonego zwierzęcia torsje. Niedawną zawartość jego żołądka zbieramy do garnka, dodajemy przypraw i dogotowujemy.
Podajemy do spożycia w stanie wrzenia. Oczywiście nie podajemy psu, lecz zaproszonym gościom.
Potrawa nazywa się Buro i jest specjałem przyrządzanym w prowincji Pangasinan na Filipinach.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 53.00 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 53.00 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
03:07
ze średnią: 17.01 km/h
Maksiu jechał: 51.00
km/hze średnią: 17.01 km/h
temperatura:
24.0
tętno Maksa: 133 ( 68%)
tętno średnie: 101 ( 52%)
w górę: 194 m
kalorie: 2431
kcal
na rykszy:
w towarzystwie:
Protestując
Czwartek, 29 lipca 2010 · dodano: 29.07.2010 | Komentarze 2
~W związku z zakazem sprzedaży piwa na krakowskich Błoniach, dziś w ramach protestu jechaliśmy niezbyt szybko.
W kolejnych ramach okazał się być obrazek cośmy go znaleźli w środku głuszy leśnej oraz wśród nocnej ciszy.
Obrazek wygląda tak:



Gdy już zaspokoiliśmy nasze wyuzdane potrzeby estetyczne wyjątkową wyjątkowością obrazka, udaliśmy się do znajomej knajpy, co ona nie jest na krakowskich błoniach, więc piwo tam sprzedają. W związku, że a mianowicie piwa nie używamy w ogóle, ale nadal protestując, nabyliśmy drogą kupna dwa Prince Polo z lodówki, dwie paczki paluszków z serem oraz lody dla dwojga o smaku toffi.
Protest uważamy za udany.
Pojutrze zaostrzymy naszą akcję, przerodzi się ona w protest jedzeniowy (bo głodowy bywa uciążliwy), zjemy półtorej śniadania.
Żądamy wolności dla orki, dostępu do morza, piwa na Błoniach oraz nie będzie nam Rosjanin dziecek germanizował.
Howk!
Zdawać by się mogło, że bohaterem jest ktoś, komu udało się zrobić coś wyjątkowego, a najlepiej jeszcze, jak dużo gapiów mogło się temu przyglądać. Ale prawdziwym bohaterem jest każdy, kto na co dzień boryka się z problemami dnia codziennego, wychowywaniem dzieci, gotowaniem obiadów, sprzątaniem i całą resztą zwykłej krzątaniny, która mało kogo omija. Łatwo jest ścisnąć półdupki na trzydzieści sekund i wywlec wrzeszczącego bachora z pożaru w sąsiednim mieszkaniu. Potem nawet przez kilka dni można nachodzić się w glorii sławy. Na pewno trudniej obcować z rozwrzeszczanym bachorem codziennie, przez 24 godziny na dobę, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok, lata całe, by na starość wylądować w zarobaczonym i śmierdzącym szczynami domu starców. To jest bohaterstwo.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 108.20 km
w terenie: 70.00 km
ukręciłem: 108.20 km
w terenie: 70.00 km
trwało to:
04:38
ze średnią: 23.35 km/h
Maksiu jechał: 51.00
km/hze średnią: 23.35 km/h
temperatura:
21.0
tętno Maksa: 181 ( 93%)
tętno średnie: 145 ( 75%)
w górę: 702 m
kalorie: 4799
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Tipsy, tricki i trochę deszczu
Wtorek, 27 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 2
~Miałem kilkudniową przerwę w kręceniu, ponieważ jeżdżę w długich rękawiczkach. Nie, żeby one w czymś miały mi pomagać. Nakładam je na swe dłonie dla lansu.
Ale, ale... już zeznaję dlaczego ta przerwa z powodu rękawiczek.
Po ostatnim jeżdżeniu poszedłem do gabinetu kosmetycznego i zażyczyłem sobie manicure, pedicure, malowanie u stóp oraz tipsy u rąk.
No i jakoś z tymi tipsami nie za bardzo mogłem te długie rękawiczki założyć.
Dziś rano podczas czyszczenia Broni zniszczyłem kilka, więc resztę usunąłem i oto jestem.
Oczywiście postanowiłem się pomodlić. A jeśli pomodlić, to oczywiście na górze świętej, co Niemcy ją przezywają Sankt Annaberg, a Ślązacy na nią wołają Anaberg.
No to ogoliłem się, zaczesałem i ruszyłem. Jadąc obok szkoły spotkałem ekipę z poprzedniej jazdy, czyli dwie odmłodzone staruchy i Dawida. Staruszki przebrane za dziewczęta zachowywały się dość narowiście, średnią ukręciliśmy tak niską tylko dlatego, że postanowiliśmy całą drogę jechać ze średniaka. Oraz jeszcze przyczyniła się do tego jedna z nich - Wiola. Mało chyba łyknęła ze Źródełka Młodości i w drodze powrotnej zaczęła się starzeć, a co za tym idzie opóźniać nasz pociąg. Dobrze, że na czas dojechała do domu, gdzie miała zapas Magicznej Wody, bo mogła by umrzeć ze starości...
Jechaliśmy między innymi tędy...

Duża rzecz... umieć włożyć Ochotniczą Straż Pożarną do wódki.
Byliśmy także tutaj...

To zdjęcie, na pierwszy rzut oka, wygląda jakby było nieostre. Nic bardziej mylnego...
Pstrykała je Małgośka_Mówią_Mi, a jak wieść gminna niesie, Ona zawsze robi ostre foty.
To efekt deszczu. Miała to zdjęcie w kieszeni, zaskoczył nas w drodze powrotnej deszcz, no i zdjęcie lekko namokło oraz rozmyło się delikatnie...

Oczywiście w połowie drogi, na szczycie góry świętej, przy dzisiejszej aurze, lizane lodów, to był strzał w dziesiątkę.
Po wylizaniu odechciało nam się modłów i nieznacznie się trzęsąc z zimna... czym prędzej ruszyliśmy bak do hom.
Wybaczcie... odpuszczenie Waszych grzechów załatwię następnym razem.
Jak już wspominałem, zaskoczyły nas przelotne opady małej burzy... ale daliśmy radę.

Ja, na ten przykład, zaadoptowałem foliowy worek leżący na pobliskim polu... po jakimś nawozie chyba był, bo pomimo kąpieli wciąż mnie swędzi tu i ówdzie...
Ubieram myśli w słowa, dreszcze w muzykę, marzenia w pancerz stalowy, a codzienność w nadzieję. Nakładam kolejną warstwę błota na szybę, ślady dłoni zostawiam na szkłach okularów. Wsuwam bose stopy w buty wysokie do kolan, ręce chowam w rękawiczki. Ubieram kobiety w myśli wyuzdane i patrzę gdy obok mnie przechodzą, zrzucając z siebie pelerynę mych fantazji.
Ubieram pustkę w namiastkę uśmiechu, a dni wypełniam oczekiwaniem nocy.
Ciebie ubieram w siebie, zaciskam mocno palce, smutek owijając dłonią. Słowa miłości dopasowuję do kostiumu ironii, niewiary i ozdabiam cynizmem.
Ubieram.
Aktorem pragnąłem być.
Jestem garderobianym.
~
Kategoria 37,73 ^C, Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 55.20 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 55.20 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
02:24
ze średnią: 23.00 km/h
Maksiu jechał: 39.20
km/hze średnią: 23.00 km/h
temperatura:
26.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 132 ( 68%)
w górę: 173 m
kalorie: 2182
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Wieża radości, wieża samotności
Środa, 21 lipca 2010 · dodano: 21.07.2010 | Komentarze 11

Jest taka wieża, na czubku której siedzi sobie człowieczek i patrzy w dal. Płacą mu za to.
Jest tam sam. Taki sobie ma spokój. Święty.
Szczęściarz.
Ja robię swoje i ty robisz swoje, ja nie jestem na świecie po to, żeby spełniać twoje oczekiwania, a ty nie masz obowiązku spełniania moich oczekiwań.
Ty jesteś ty, a ja jestem ja.
Jeśli się spotkamy - to wspaniale, jeśli nie - to trudno.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic