Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Wokół Gliwic

Dystans całkowity:44178.87 km (w terenie 20495.57 km; 46.39%)
Czas w ruchu:1998:51
Średnia prędkość:22.10 km/h
Maksymalna prędkość:4573.00 km/h
Suma podjazdów:199862 m
Maks. tętno maksymalne:195 (124 %)
Maks. tętno średnie:187 (96 %)
Suma kalorii:906649 kcal
Liczba aktywności:795
Średnio na aktywność:55.57 km i 2h 30m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 80.18
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 03:33
ze średnią: 22.59 km/h
Maksiu jechał: 40.23 km/h
temperatura: 10.0
tętno Maksa: 179 ( 92%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 380 m
kalorie: 2646 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Darowanemu koniowi...

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 22.07.2012 | Komentarze 7

~

...w zęby się nie zagląda. Ale pod nakrętkę? W czeluść butelki?

W jednej takiej książce z gatunku since-fictin napisane jest, że gdy na świat przyszedł mały ważniaczek, to królowie (czego królowie?) przyszli mu coś tam podarować. Pewnie coś, co w ich królestwach nie schodziło i zalegało w magazynach.
Po wczorajszym jechaniu pod górkę, dziś pojechałem w dół. Było zdecydowanie łatwiej.
No i napotkałem taki oto fakt. Co więcej... jest to fakt autentyczny.



I niby, to powiedzenie o końskich zębach takie jest mądre? Chyba lekko nie w porządku jest darować komuś pustą butelkę?
Bardzo się zdenerwowałem takim brakiem szacunku. Poziom mego zdenerwowania był tak wielki, że aż ogromny.
Jak powszechnie wiadomo, nie lubimy się z piwem oraz z Wielką Raczą. Raczy akurat nie było, więc z tych nerwów zamiast zamówić jogurt lub wodę niemoralną... zamówiłem piwo, a nawet dwa. Wypiłem jedno.
Komkórs... hó wypił drugie?



Dzisiejszą hecę sponsorowała literka P.
Jak zawsze zresztą.



Wiara, że is­tnieje bóg lub bo­gowie, wiara w Niebo, wiara, że Ma­ria nig­dy nie umarła, wiara, że Je­zus nie miał ziem­skiego oj­ca, wiara, że mod­litwy zos­tają spełnione, wiara, że wi­no za­mienia się w krew — żad­ne z tych prze­konań nie jest po­par­te do­woda­mi. A jed­nak wierzą w nie mi­liony ludzi. Być może jest tak dla­tego, że po­wie­dziano im, by w to wie­rzy­li, kiedy by­li tak ma­li, że wie­rzy­li we wszystko.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 66.26
km
w terenie: 30.00 km
trwało to: 02:58
ze średnią: 22.33 km/h
Maksiu jechał: 4573.00 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 129 ( 66%)
w górę: 336 m
kalorie: 2192 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Zefram Cochrane

Czwartek, 19 lipca 2012 · dodano: 19.07.2012 | Komentarze 4

~

Wiele razy próbowałem pobić rekord prędkości (na biku ofkoz). Swój oraz prawdopodobnie świata. Jak pewnie się domyślacie, udawało się raczej średnio. A nawet wcale.
Ale nie zniechęcałem się, wszak należy mieć marzenia i wierzyć, że uda się je spełnić... choć z drugiej strony, gdy już się ziszczą, to jaki sens ma dalsze istnienie, gdy nie ma czegoś, co można nazwać celem?

Zostawmy jednak ten pseudofilozoficzny bełkot i powróćmy do ad remu, jak mawiają Eskimosi...
Dziś przed wyruszeniem na kolejną próbę bicia rekordu, wypiłem dwie butelki trunku, który smakiem i zapachem przypominał paliwo do tupolewa.



Dzisiejszy obrazek sponsorowała literka P (jak precel) oraz butelki Bamby.

Napiwszy się, zionąłem ogniem z paszczy (świadkowie oraz świadkowie jehowy mówią, że nie tylko) i ruszyłem.
Przyjęte paliwo dało znać o sobie.
Osiągnąłem czwartą prędkość warpową... zaledwie czwartą, a jest ich pzreciez dziesięć (przy czym dziesiąta jest nieskończona).

Oto dowód...



Jak wszyscy wiemy wynalazcą napędu warp jest doktor Zefram Cochrane. Pierwszy lot z prędkością warp odbył statek Phoenix w roku 2063.
Zdolność napędu do przekraczania prędkości światła wynika z tego, że statek generuje tzw. pole warp, czyli lokalne zakrzywienie czasoprzestrzeni. Przestrzeń zagęszcza się przed statkiem i rozciąga za nim, dzięki czemu statek pokonuje ogromne odległości, nie przekraczając prędkości światła. Można to porównać do deski surfingowej generującej swoją własną falę.

Takie zakrzywienie czasoprzestrzeni wymaga ogromnej energii. Sercem napędu warp jest tzw. rdzeń warp, w którym zachodzi kontrolowana reakcja antymaterii z materią, produkująca wysokoenergetyczną plazmę. Plazma ta jest następnie pompowana przez serię cewek warp zlokalizowanych w gondolach warp, w których mieści się mechanizm generujący pole warp.

Nie jest także żadną tajemnicą, że współczynnik warp wylicza się z poniższego wzoru.



Ja, zamiast tych wszystkich cewek i innych cudów, użyłem wspomnianych już napojów.
Ponoć producent zmodyfikował wzór na współczynnik warp i w ten sposób uzyskał tajemną recepturę, podług której zrobił te ekskluzywne napoje.
Jeżeli przymierzacie się do bicia oraz rekordów to mogę, ze niewielki pieniądz, załatwić jeszcze kilka galonów.
Decyduje kolejność zgłoszeń.



Dwaj ogrodnicy pragnęli wyhodować kwiat idealny. Jednemu się udało, drugi umarł szczęśliwy.

~

w sumie...
ukręciłem: 108.60
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 05:01
ze średnią: 21.65 km/h
Maksiu jechał: 55.50 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 712 m
kalorie: 3740 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Pierwsza teamowa pielgrzymka do góry świętej

Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 2

~

Przedwczoraj, na cotygodniowym zebraniu aktywu temowego, przegłosowaliśmy uchwałę, mówiąca o tym, że należy się pomodlić. Ale nie byle jak i byle gdzie, lecz w skupieniu, w konkretnej intencji oraz w miejscu godnym.
Wybór padł na świętą górę.
Udaliśmy się.



Jest w drodze do miejsca świętego taka tablica, która ma większe branie, niż misie na Krupówkach w czasach świetności. Krupówek oraz misiów.
W niedzielę jest promocja, można pstryknąć obrazek za pół ceny.



Tuż przed celem naszej wędrówki, Czarna powzięła dziwne postanowienie... nie będzie się uśmiechać... jak widać, jest twarda.



W sensie, że raczej była... bo właśnie kilka minut temu zeznała, że już o owym postanowieniu zapomniała. Nie przypominajcie Jej, proszę.

Dotarliśmy.
W ramach przygotowania naszych ciał do wznoszenia modłów postanowiliśmy objeść się nieznacznie.

Niektórzy tworzyli kulinarne kompozycje, których nie powstydziłby się sam Paweł Loroch.
Wyra mianowicie postanowił zjeść loda z frytkami. Długie pobyty w Holandii są, jak widać, nieco szkodliwe... a zbyt częste robienie zakupów w tamtejszych sklepach czyni cuda.



Zamówić chcieliśmy racuchy, ale... okazało się że nie ma. Po krótkich negocjacjach dostaliśmy takie oto dania razy osiem.



Nadszedł czas dla ducha. Kroki swe skierowaliśmy w miejsce najmacz godne. Ale... jakoś zapomnieliśmy się namówić w jakiej dziś intencji zwrócimy się ku niebiosom.
Szybka wymiana pomysłów i uradziliśmy, że pomodlimy się za sukces Fica, który to nasz teamowy kupel, startował w Mazovia24h - jak sama nazwa wskazuje jest to ścig dwudziestoczterogodzinny.



Okazało się, że bozia nas lubi. Ficu wygrał deklasując rywali. W ciągu doby przejechał 658 kilometrów.
Gdy tylko dojdzie do siebie, to pewnie opisze ten start ze szczegółami.

[jeśli wydaje się Wam, że na blogu Czarnej są te same obrazki, to jesteście w mylnym błędzie, po prostu pstrykaliśmy razem, w tym samym czasie, tym samym aparatem oraz z tych samych miejsc]



Modlić się o coś tam, to jakby prosić, by prawa natury zostały na czas pewien zawieszone w interesie osobnika wnoszącego modły, który - jak sam przyznaje - nie jest tego godzien.

~

w sumie...
ukręciłem: 59.96
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:41
ze średnią: 22.35 km/h
Maksiu jechał: 37.70 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 170 ( 88%)
tętno średnie: 127 ( 65%)
w górę: 315 m
kalorie: 2057 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Esmeralda Weatherwax

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 14.07.2012 | Komentarze 6

~

Środek lata to taki czas, gdy zapominamy, iż już całkiem niedługo zawita Zimistrz. Wypatrujcie go i bójcie się. Albo nie...











- Chyba jest coś na tym świecie, dla czego warto żyć?
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.


~

w sumie...
ukręciłem: 40.72
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 01:49
ze średnią: 22.41 km/h
Maksiu jechał: 34.10 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 156 ( 80%)
tętno średnie: 126 ( 65%)
w górę: 162 m
kalorie: 1358 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Ścig na 1/4 mili morskiej

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 0

~

Dziś pojechałem tam oraz z powrotem, co jest pewnie dla niektórych dużym zaskoczeniem. Dla mnie także.
Nie chce <miś><miś> o tym pisać. Pokażę Wam obrazek, który już chyba gdzieś kiedyś pokazywałem, ale jest dość sensacyjny oraz jedyny taki na całym świecie.



Na obrazku widać ostatnie metry finałowego wyścigu łodzi podwodnych na 1/4 mili morskiej.



To, co nazywamy normalnością, to tylko krąg światła wokół ogniska.

~

w sumie...
ukręciłem: 47.80
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 02:22
ze średnią: 20.20 km/h
Maksiu jechał: 49.90 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 162 ( 83%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 224 m
kalorie: 1537 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Joanna w drodze na jasną stronę mocy

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 3

~

Gdy dzień po ścigu rozjazdowo się regenerowałem dopadła mnie myśl, od której uwolnić się nie sposób.
Myśl owa krążyła wokół pewniej kolarzowiczki. Jako, że nie znam jej adresu, ani nawet adresu poczty emaliowanej, to napiszę tutaj list rostwarty - ostatnimi czasy listy takowe są trendy...

List rostwarty, oraz pisany na papierze czerpanym.


Joanno,

Na początku mego listu pragnę Ci napisać, że u nas w domu wszyscy zdrowi, tylko ciocia Helenka narzeka na bóle w krzyżu.

Ale ja właściwie to chciałem Ci napisać o czymś innym...
Trudno nie zauważyć, że kroki swe kierujesz we właściwym kierunku... zaprzyjaźniona sprzedawczyni z warzywniaka na rogu, jest podobnego zdania. Wraz z nią oraz sąsiadką, jesteśmy z Ciebie bardzo dumni.
Chciałem Ci to wszystko powiedzieć osobiście oraz szeptem, nawet zacząłem...



...ale po chwili naszej ekscytujące rozmowy ktoś nam przerwał, czy też zadzwonił telefon, nie pamiętam dokładnie.

Wracając do kierunku, który obrałaś... jest dobry.
Pojawiasz się na zawodach MTB, których zawartość MTB w MTB jest najwyższa w tym kraju. Ukończyłaś Trophy, pomimo stresu, jakim były wieści docierające do Ciebie na każdym bufecie. Wieści, że jestem tuż za Tobą.
Teraz zrobiłaś gigę w Stroniu. Jak Ci się podobało?

Może się mylę (aczkolwiek nie sądzę), wysuwając tezę, że dość masz jeżdżenia w eventach firmowanych przez Pana Langa, a mających w nazwie nie wiedzieć dlaczego, MTB. Pewnie masz także powyżej uszu hec, jakie czyni Piotruś Pan, który - nie ukrywajmy tego - przyłożył swą rękę do tej żenady, w której każą Ci, wraz z resztą zawodników HP Sferis, uczestniczyć. Wszak Robert rzekł, że jeżdżąc w Skandii nie rozwija się. Stojąc w miejscu, co nie jest przecież tajemnicą, cofasz się i Ty. Pewne sygnały, od innych zawodników z jeszcze Twojego obecnego teamu, także docierają tu i ówdzie. Nie są to sygnały pochlebna dla wyżej wspomnianych panów oraz ich dziwnych pomysłów.

Myślę, że jako dobrze rokująca, młoda zawodniczka, powinnaś podjąć jedynie słuszną decyzję i pokazać kolegom z teamu drogę, którą należy podążać. Nie bójmy się tego... należy dumnie i z podniesionym czołem kroczyć ku jasnej stronie mocy, nie bacząc na złych ludzi oraz wszelkiej maści podżegaczy, kuszących przyziemnymi korzyściami materialnymi. To są szatani w owczych skórach, moja droga.



Ową jedynie słuszną decyzją, o której wspomniałem, jest zerwanie wszelkich umów z wiadomym teamem, pomimo konsekwencji z nich wynikających. Teraz, nał, już... nie czekaj, jak pozostali, na wygaśnięcie umów i koniec sezonu. Nie powinnaś się męczyć ani dnia dłużej.

Co dalej?

Napisz, proszę, przejmujący list motywacyjny, dołącz kilka ekscytujących, sensacyjnych, nigdzie nie publikowanych fotografii i wyślij to wszystko do mnie.
Ja ze swej strony zrobię, co w mojej mocy, byś mogła jeździć ścigi MTB, takie jakie lubisz, oraz w teamie Gomola Trans Airco. gdzie priorytetem jest pure MTB, a nie jakieś wygłupy po parkach i polach.
Nie rozdajemy rowerów, ani nie wypożyczamy firmowych samochodów, ale jest coś, czego nie znajdziesz nigdzie indziej. Coś, co warte jest więcej niż całe stado darmowych rowerów i innych błyskotek.
To przyjaźń, atmosfera, wyjątkowy humor oraz niepowtarzalni ludzie.
GTA to probably the best team of the cały world. Jeśli Bamba tak prawi, to nie ma innej opcji... musi być to świento prowda. Howk!

Spójrz, proszę, na poniższe obrazki...


[obrazek dzięki uprzejmości Pawła W., najlepszego fotografa w tej części Europy]

Nie sądzisz, że doskonale Ci będzie w błękitno-pomarańczowych kolorach, takich jakie mają Twoi przyszli przyjaciele z teamu? Już teraz, pomimo, że jesteś inaczej ubrana, dbają, by nie spotkało Cię nic złego i ochraniają Cię z każdej strony.



A tak prezentował się nasz zacny team podczas zgrupowania w Meksyku, wiosną tego roku. Ten argument, mam nadzieję, rozwieje Twoje wątpliwości.


Aśka, oferta jest ważna do wyczerpania zapasów. Oczekuję. Nie pomyl się, rozważając wszystkie za i przeciw.

Koniec lista roztwartego, pisanego na papierze czerpanym.



Wiesz co jest największą tragedią tego świata? Ludzie, którzy nigdy nie odkryli, co naprawdę chcą robić i do czego mają zdolności. Synowie, którzy zostają kowalami, bo ich ojcowie byli kowalami. Ludzie, którzy mogliby fantastycznie grać na skrzypcach, ale starzeją się i umierają jako oracze, nie widząc żadnego instrumentu muzycznego. Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 46.02
km
w terenie: 44.00 km
trwało to: 02:04
ze średnią: 22.27 km/h
Maksiu jechał: 38.60 km/h
temperatura: 28.0
tętno Maksa: 193 (100%)
tętno średnie: 147 ( 76%)
w górę: 182 m
kalorie: 1602 kcal
na rykszy:
w towarzystwie:

Igraszki z bozią

Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 3

~

Przed południem leniwie umyłem Szkota, posmarowałem tu i ówdzie, pogłaskałem i obiecałem, że gdy termometr pokaże jakaś znośną temperaturę, to udamy się w celu by, a mianowicie pobrylować w eleganckiej miejscowości, Łącza.
Tak też uczyniliśmy.

Niestety, przejeżdżając obok brońmy_krzyża przydrożnego nie pochyliłem głowy z należytym szacunkiem, nawet wówczas grzeszyłem myślą... co niestety nie umknęło uwadze bozi.
Znając boziową (boską?) miłość do człowieka szarego, a w szczególności do mnie, to zemsta była pewna. Niewiadomymi były tylko miejsce i czas.

Przerwa na reklamę.
Dziś reklama obrazkowa.
Wprawdzie Małgośka_Mówią_Mi czyni mi sceny, gdy wieszam obrazki z jej wizerunkiem, ale co tam... jeśli do tej pory przeżyłem, to pewnie i teraz przetrwam.

Obrazki po prostu są dobre, więc warto je pokazać, tak sobie imaginuję.
Na drugim obrazku jest Fil, który scen nie robi.
Obrazki wyszły z pod spustu migawki ludzi z BikeLife, tak że nie ma lipy.





Wracając do ad remu, jak mawiają starożytni Eskimosi... bozia dopadła mnie w drodze powrotnej.
Przejeżdżając obok brońmy_krzyża, tego samego zresztą, myśli me były zaprzątnięte czynnościami stojącymi w sprzeczności ze znakomitą większością tego, co ponoć niejaki Mojżesz, przy wydatnej pomocy Freda Flinstona, wyrzeźbił na dwóch kamiennych tablicach, z których jedną zawieruszył, bo żyjąc w zgodzie z rytmem natury, jesienią palił liście.

Zemsta dokonała się w szczerym polu. Bozia przygasiła światło, zakręciła induktorem, przechyliła konewkę i zaczęło się polowanie na niewinnego, szarego człowieczka. Raz prawie mnie trafiła, pewnie miała źle skalibrowany celownik.
Na koniec, niedobra i wszechmogąca, rzutem na taśmę postanowiła mnie utopić... wylała cały zapas z konewki oraz łez. Z tej potyczki także wyszedłem obronną ręką, choć nie można powiedzieć, że o suchej nitce.
Po czterdziestu minetach jazdy w wodzie po osie dotarliśmy bak hom.
Reasumując, rzec by można, że bozia miała mnie w swej opiece... gdyby nie fakt, że to ona mnie akurat, w swej nieskończonej miłości, napastowała.

Dzień później wynająłem kuriera w czarnej sukience, przekazałem mu fakturę za łożyska w suporcie, kółeczkach przerzutki oraz sterach. Kurier ma dostarczyć fakturę do siedziby bozi. Nie ma taryfy ulgowej, należy się zapłata.



Gdy dziecku wpaja się od kolebki, jak ważna jest Ojczyzna i że trzeba za nią walczyć z nieprzyjacielem aż do śmierci lub zwycięstwa, to dziecko, gdy dorośnie, będzie walczyć na rozkaz i strzelać do każdego, kto ma inne poglądy lub jest innej narodowości.

~

w sumie...
ukręciłem: 45.49
km
w terenie: 25.00 km
trwało to: 02:10
ze średnią: 21.00 km/h
Maksiu jechał: 40.60 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 152 ( 78%)
tętno średnie: 104 ( 53%)
w górę: 247 m
kalorie: 1417 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Bikowstręt

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 16.06.2012 | Komentarze 3

~

Po Trophy zachorowałem. Na bikowstręt także.
Nie pomagało nic... krople do oczu, aspiryna, kompresy, lewatywa, alcazelcer, płukanie żołądka...

Wczoraj rano poddałem się trzem sesjom resuscytacji i zszedłem do katakumb zerknąć, jak wygląda Szkot.
Nie wyglądał imponująco.
Tak naprawdę, to w ogóle nie wyglądał.
Dzień wcześniej kurier przywiózł nowe koło (uderzonego przez Mavericka nie udało się uratować).
Wyszedłem z katakumb o zmierzchu. Szkot, po kapitalce udawał nówkę.

Dziś... przyjąłem kroplówkę, podwójny ketonal i Jacka Danielsa. Tak przygotowany pojechałem zwalczyć bikowstręt.
Nie było najgorzej, aczkolwiek do bidonu zamiast jakiegoś świństwa, powinienem naleć Jacka D.

Bilans strat... wspomniane już kółko i lewatywa, oraz dziś się okazało, że pedał coś nie halo, ale mam nadzieję, że Marcin naprawi.
Wszak za tydzień będziemy brylować na Sellaronda Hero.
Biorąc pod uwagę tętno, jakie dziś wykręciłem, to hmm... z tym brylowaniem może być różnie.

Obrazkowo, jeszcze odrobina wspomnień z Trophy, dziś odcinek pt "sufa i fajne dupy".





Jeśli jed­na oso­ba ma uro­jenia, mówi­my o cho­robie psychicznej. Gdy wielu ludzi ma uro­jenia, na­zywa się to religią.

~

w sumie...
ukręciłem: 43.24
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:02
ze średnią: 21.27 km/h
Maksiu jechał: 39.50 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 155 ( 80%)
tętno średnie: 123 ( 63%)
w górę: 192 m
kalorie: 1416 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Minus cztery

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 0

~

Pan Śmierć, wcześniej czy też później, przygwarzy sobie z każdym. Ze mną oczywiście znacznie później niż z Wami, ale... hónołs, może się mylę?
Gdyby okazało się, że wyżej wspomniany bardzo cierpi z nudów i jednak pożąda wymienić uprzejmości wcześniej z moi niźli z Wami, to cóż... jakoś będę musiał to przeżyć. Lub nie, co jest bardziej prawdopodobne.

Pamiętacie z lekcji w szkole takiego kaznodzieję z Grójca, miał ksywę Piotr Skraga? Wieść gminna niesie, że pochowali go żywcem. W sensie, że nie za karę, lecz przez pomyłkę... ot był sobie w śpiączce, a gdy się już wybudził... to zonk.
Widocznie nie oglądał Kill Billa i nie widział, jak Uma Thurman demonstrowała, co należy w takich sytuacjach czynić.
Jezus oglądał.

Do czego zmierzam...
Ano, gdybym tego Trophy (przeczytajcie ten opis koniecznie) nie przeżył, to bardzo proszę spalić moje resztki, ewentualnie oddać do SUM, o ile będą chcieli wziąć.
To last wpis przed czwartkiem, od jutra regenarmasz, czyli leżę i pachnę.

Z serii przeżyjmy to raz jeszcze - Trophy 2011... najmacz ważny obrazek.
Oraz, moim zdaniem, najlepszy opis ubiegłorocznych zmagań... w pełni ukazujący czym jest ta, już kultowa, etapówka.





Fundamentaliści wiedzą, że mają rację, ponieważ poznali prawdę ze świętej księgi i z góry mogą mieć pewność, że prawdy tej nie sposób zakwestionować. Prawda świętej księgi jest aksjomatem, a nie ostatecznym rezultatem procesu rozumowania. Księga jest święta, a jeśli fakty jej przeczą, trzeba pozbyć się faktów, nie księgi.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 54.34
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:29
ze średnią: 21.88 km/h
Maksiu jechał: 43.10 km/h
temperatura: 22.0
tętno Maksa: 166 ( 86%)
tętno średnie: 127 ( 65%)
w górę: 236 m
kalorie: 1728 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Minus siedem

Czwartek, 31 maja 2012 · dodano: 31.05.2012 | Komentarze 0

~

Są też dobre wieści. Listonosz był uprzejmy przynieść mi nową opaskę do pomiaru serca uderzeń.
Sprawdzając jak działa, doszedłem do pewnych wniosków, którymi pożądam się z Wami podzielić.
Zawsze, bez wyjątków należy jeździć proekologicznie, czyli w niskich strefach pulsu. Jeżdżąc nisko, bateryjka w nadajniku mniej się zużywa oraz sama opaska podobnie. W ten sposób dbamy o środowisko.
Polecam i będę Was obserwował.

Z cyklu zdjęcia z Beskidy MTB Trophy 2011 dziś obrazki szokujące, dozwolone od lat osiemnastu oraz przeznaczone dla ludzi o mocnych nerwach.



Obrazek jest z podjazdu na Wielką Raczę, da się zauważyć, że zawodnicy jadą z prędkością nieprawdopodobnie wysoką, bo a mianowicie ponad trzydzieści na godzinę oraz z blatu. Powodem jest postać na drugim, a dokładnie na trzecim planie.
To legendarne, beskidzkie Yeti, które goniło zawodników by ich zaprosić na obiad. W roli przystawki.



Jak widać, naszemu fotografowi udało się zrobić zdjęcie Yetiemu z dość bliskiej bliskości, co niestety przypłacił niemałym stresem oraz do dziś się jąka przez sen.
Podobieństwo beskidzkiego Yeti do postaci rzeczywistych jest przypadkowe.



Kot mój osobisty, Antonio, zwany pieszczotliwie Antkiem... zaglądając mi przez ramię, gdy pisałem powyższe słowa, był się przeraził okrutnie oraz udał się na z góry upatrzone pozycje. Będąc już na owych pozycjach, zeznał, iż zostanie tam... sam nie wie, jak długo.

Małe Yeti pyta dużego Yeti:
- Co to jest?
- To jest cmentarz, takie miejsce, gdzie ludzie zakopują innych ludzi po ich śmierci.
- To po co my gonimy ludzi, by ich zjeść, zamiast wykopać sobie na cmentarzu?
- Bo ludzie z gruntu są źli.


~