Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Wokół Gliwic

Dystans całkowity:44178.87 km (w terenie 20495.57 km; 46.39%)
Czas w ruchu:1998:51
Średnia prędkość:22.10 km/h
Maksymalna prędkość:4573.00 km/h
Suma podjazdów:199862 m
Maks. tętno maksymalne:195 (124 %)
Maks. tętno średnie:187 (96 %)
Suma kalorii:906649 kcal
Liczba aktywności:795
Średnio na aktywność:55.57 km i 2h 30m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 73.81
km
w terenie: 70.00 km
trwało to: 03:15
ze średnią: 22.71 km/h
Maksiu jechał: 39.00 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 311 m
kalorie: 1244 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Uchodząc

Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 27.09.2015 | Komentarze 22

~

O uchodźcach, w bardzo krótkim czasie, nasłuchałem się i naczytałem dwunastokrotnie więcej niźli peanów na temat swej urody... czyli, delikatnie szacując, około mnóstwo. 

Większość postaw jest niestety żenująca, ksenofobiczna, zaściankowa oraz średniowieczna... co niestety jest zgodne ze stanem emocjonalnym, a nawet umysłowym przeciętnego Polaka. Niektórzy, na uwagę, że zwyczajnie brak im empatii, pytają... emtacoooo?

Ale.
Ale dużą radość sprawia mi fakt, że ludzie których znam, z którymi się przyjaźnię czy też tylko kumpluję, ci których ceniłem do tej pory za zupełnie coś innego, a także bez powodu - bo zwyczajnie ich lubię, bez wahania opowiedzieli się po stronie człowieczeństwa.
Myślę, że nie raz i nie dwa będziemy mieli różne zdania na wiele innych kwestii, będziemy do upadłego bronili swoich stanowisk, ogłaszając krótki rozejm, by się napić... wytkniemy sobie błędy, czasem niekonsekwencję, a innym razem padniemy sobie w ramiona, ale dziś to oni są tymi, którzy lśnią.
Tak, bo to taki egzamin z człowieczeństwa dla społeczeństwa (by Mezo). Nie każdy musi go zdać... choć nie sądziłem, że tak wielu obleje.

Tymczasem, by nie być posądzonym o gołosłowność... 


...przyjąłem uchodźcę. 
Jest z promocji oraz rockuje dobrze.
Choć wydarzyć się tak może, że mnie zislamizuje, utnie mi głowę, po czym mnie zgwałci, a na koniec odmówi asymilacji... 


Dopóki będziesz stawiał znak równości pomiędzy ISIS a muzułmaninem, to ja będę go stawiał pomiędzy chrześcijaninem a Ku-Klux-Klanem.
Wasz bóg jest za mały dla mojego wszechświata.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 57.74
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:22
ze średnią: 24.40 km/h
Maksiu jechał: 50.40 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 156 ( 80%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 523 m
kalorie: 904 kcal
w towarzystwie:

La Parca Negra

Piątek, 25 września 2015 · dodano: 25.09.2015 | Komentarze 5

~



Stałem się ponoć, a także niepostrzeżenie, serialowym freakiem... jako rzekła jedna ze znajomych, serialowych freakarek (słowotwórstwo in progress).
A także beta testerem.
Przetestowałem Sense8... jest hmm, urzekający.


~

w sumie...
ukręciłem: 41.43
km
w terenie: 38.00 km
trwało to: 01:54
ze średnią: 21.81 km/h
Maksiu jechał: 42.30 km/h
temperatura: 23.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 132 ( 68%)
w górę: 165 m
kalorie: 704 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Z martwych powstanie

Środa, 16 września 2015 · dodano: 16.09.2015 | Komentarze 4

~

Streszczenie poprzedniego odcinka:
Żółty zaginął (choć są tacy, którzy twierdzą, że wyemigrował).

Oczywistym jest, że smutek ogarnął wszystkich bez wyjątku. Zjednoczył byłych wrogów, a przyjaciół jeszcze bardziej sprzyjaźnił.
Jako, że jestem człowiekiem wielkiej wiary i podobnego serca (ponoć all kolarzowcy mają problem z przerostem tego mięśnia), to byłem przekonany, że Żółty powróci. W tym, albo w przyszłym życiu, w tej lub innej chwili, w swym lub kolejnym wcieleniu. 

Dumałem, że jeśli jakiś syn żony cieśli, która przespała się oraz bez zabezpieczenia z przygodnie spotkanym wędrowcem (ksywa duch święty) mógł sobie po trzech dniach wyjść z grobu, to Żółtemu także się należy... chociażby z powodu, że jego mama, gdy miała ochotę na dobry seks, to sobie korzystała, ale nie opowiadała później mężowi bajek. 
Bo nie była zamężna.
Szczęściara heh.

Ale potraktujmy te starożytne opowiastki jak facecje i powróćmy do meritum...
W samo południe rozległo się subtelne stukanie w drzwi moje. Otwarłem i... oniemiałem.
Żółty.




Ale... jakiś zmieniony. Napakowany trochę... musi na siłowni spędzał dużo czasu. Wyrośnięty także nieznacznie. Kolorów nabrał wyraźnych. Hmm... nie wyglądał na zmartwychwstałego, nie .śmierdział, nie mówił nic o tatusiu w niebie.
W geście powitania uścisnęliśmy sobie ręce, choć może powinniśmy rzucić się w ramiona, ale jako dżendermeni nie możemy okazywać uczuć zbyt spontanicznie - powściągliwość jest naszą wizytówką. 




Po wymianie kilku zdań spadała zasłona tajemniczości, jaką było owiane jego przybycie. Okazało się, że doszło do swoistej reinkarnacji. Swoistość wynika z tego, że powłoka cielesna należy do kuzyna Żółtego, mieszkającego do przedwczoraj w Albuquerque, dusza natomiast jest oryginalna. Jak do tego doszło? Kuzyn nie pamięta... zażywał tequili wprost z flakona, bez pajacowania z solą i limonką Po zażyciu, do świata żywych powrócił rankiem... ale już z duszą oraz niełatwym charakterem zaginionego niedawno kuzyna.
Czyli niby nie on, ale on... 




Podejrzewam, że palce w tej przemianie maczała obsługa lokalu, w którym raczył się wspomnianym trunkiem. Lokal nazywa się Hajoa i mieści się tuż za rogiem. Jeśli pożądacie reinkarnacji... oni wam to załatwią. Są dobrzy w czarowaniu.
Żółty miał ze sobą zalakowaną kopertę, adresowaną do mnie. Otwarłem i przeczytałem... "Ponieważ Żółty może być tylko jeden, to Reinkarnacja nadała nowemu żółtemu imię Nowy Żółty". W skrócie Njółty, w jeszcze większym skrócie Njó.. Howk!

Gdy Njó posilił się po podróży (no oczywiście, że tequilą), udaliśmy się na miasto, by pobrylować... 




~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 45.52
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:35
ze średnią: 28.75 km/h
Maksiu jechał: 48.00 km/h
temperatura: 19.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 237 m
kalorie: 698 kcal
w towarzystwie:

Szszsz...

Piątek, 11 września 2015 · dodano: 11.09.2015 | Komentarze 0

~


w sumie...
ukręciłem: 27.57
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:01
ze średnią: 27.12 km/h
Maksiu jechał: 42.90 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 161 ( 83%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 171 m
kalorie: 493 kcal
w towarzystwie:

Julek

Wtorek, 8 września 2015 · dodano: 08.09.2015 | Komentarze 3

~

Dni kilka temu ego, w okolicach Cyklokarpat, czy też innych Koników, wyścig był na rowerach góralskich...
Nie znam wiarygodnych szczegółów, bo pomimo szczerych chęci nie mogłem óczest niczyć. Byłem w tym czasie umówiony na spacer przy świetle księżyca, za rękę oraz nad rzeką, a także w towarzystwie poezji.
Nie miałem serca odwołać... uwielbiam poezję.

Skutkiem owej nieodpartej chęci obcowania ze słowem rymem pisanym jest zatrważający brak wiarygodności tyczący poniższej opowieści, bo ponieważ zmuszony jestem oprzeć ją o plotki noszące znamiona pomówień.

Było ponoć tak, że ścig został zapoczątkowany startem... nie bójmy się tego słowa - zbiorowym. Kilka chwil po zawodnikach wystartował także nieznaczny opad atmosferyczny, który znacznie podniósł poziom atrakcyjności trasy. Bez dreszczu atrakcyjność oscylowała w granicach 87%, z nim sięgnęła 92%.

Radości wszelakiej końca nie było, ale to akurat żadna sensacja, wszak niejeden ścig już przerabialiśmy i niejeden był na niezłym poziomie.
Jak wspomniana już plotka mówi, pierwsze ekscytujące chwile dopadły Rudą, a także w okolicach połowy dystansu, który nota bene sobie wygrała. 
Nagle, znienacka oraz zza węgła, do naszej czołowej kolarzystki dojechał zawodnik urodziwy i zapytał, czy to ona jest ta słynną Rudą. Gdy okazało się, że tak, kolega nie opuścił Jej aż do mety, a tuż przed nią dobył urządzenia rejestrującego selfiaczki i takowego dokonał... 


Nooo... szanowne panie, szanowni panowie, któż nie chciałby czerpać z magicznego źródła sławy... Pani Krystyna, po usłyszeniu cytowanego pytania, oczyma wyobraźni widziała się już we telewizorze 60 calowym, jako gość programu Pytanie Na Śniadanie, co byłoby początkiem Jej niezwykłej kariery medialnej. Kolejnym szczeblem na drodze do podbicia świata byłaby wizyta w programie Wróża Macieja, który nie dalej, jak tydzień temu bardzo trafnie przewidział, iż po środzie nastąpi czwartek. 

W międzyczasie Ruda stałaby się głównym tematem portali pudelek,pl, joemonster.org a także radiomaryja.pl - wszak ma znajomych będących jedynymi przedstawicielami Rodziny Radia Maryja w cyklu pościgów Bike Maraton.

Ukoronowaniem kariery mojej czelendżowej partnerki byłoby szokujące zdjęcie na okładce nie mniej szokującego magazynu branżowego Wiadomości Wędkarskie oraz wieloletni kontrakt dotyczący reklamy kefiru produkowanego przez Zakłady Mleczarskie w Wieluniu .

Niestety, powyższe plany świetlanej przyszłości związanej z karierą i bogactwem prysnęły niczym bańka mydlana, gdy okazało się, że owa słynność Rudej ma swe źródło w moim blogu... co, biorąc pod uwagę moją prezencję, małostkowość, frustrację, zawiść, niechęć do świata, ludzi a w porywach do siebie samego, winno być raczej powodem do wstydu niźli przysparzać splendoru. 
Ale czyż poeta nie przekonywał, że w życiu piękne są tylko chwile? Ruda właśnie tego piękna była beneficjentem, acz szalenie krótko, bo ponieważ przerwa pomiędzy słowami "słynna" a "blog sufy" trwała zaledwie kilka uderzeń serca (och jakże romantycznie dziś jestem nastrojony).

Gdy opowiedziała mi tę, mrożącą krew w żyłach, historię... pożądałem dowodu w postaci óczynionego, a wspomnianego selfiaka. Po przeprowadzeniu wnikliwego śledztwa, okazało się, że autorem obrazka oraz fanem Rudej jest mój znajomek z feja, Tomasz. Zamieniliśmy słów kilka na tematy rozmaite, dostałem obrazek oraz zapewnienie, że Ruda jest wielce OK dziewczęciem oraz bardzo pierwsza klasa partnerką pościgową.

To oczywiście nie koniec wieści mało wiarygodnych, bo niezweryfikowanych, które do mnie dotarły. 
Kolejną jest walka na śmierć i życie, która ponoć miała miejsce na ostatnich metrach ścigu, a jej głównymi aktorami byli moi teamowi koledzy (tak, tak... mimo wszystko mam kilku), Mirjon i Krzyś.
Walczyli do upadłego...


Gdy już powstali i zamierzali dumnie wypiąć swe zapadłe piersi do medali, okazało się, że wygrali... z tym, że nie na pewno. Objechał ich, co przecież nie stanowi żadnej ujmy, sam Julien Absalon, który dla niepoznaki przebrał się za Inko Gniotto.
Jak widać, koninkowa trasa także delikatnie go sponiewierała...


Jest jeszcze coś, o czym mi doniesiono (ustami Izy), a czego pominąć nie sposób. Jak widać na poniższym obrazku, fala imigrantów, czy też uchodźców, jak kto woli, dociera także do kraju naszego, mlekiem i miodem płynącego. Pozytywne jest to, że się z nami asymilują, stoją grzecznie w sektorze, nie awanturują się oraz nie mają postawy roszczeniowej, jak to usiłują nam wciskać mainstreamowe media.
Znakiem tego, nie ma się czego bać. No chyba, że zaczną wygrywać...



W tym oto miejscu kończy się przydługa reklama oraz czas na seans główny. 
Oficjalna produkcja z Sudety MTB Challenge 2015, zapraszam.


~

w sumie...
ukręciłem: 47.83
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:16
ze średnią: 21.10 km/h
Maksiu jechał: 41.00 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 179 ( 92%)
tętno średnie: 128 ( 66%)
w górę: 192 m
kalorie: 760 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Mbuti

Czwartek, 3 września 2015 · dodano: 03.09.2015 | Komentarze 9

~

Leszczyk był mnie ostatnio zwrócił uwagę, że mało elegancko jest mieć w dupie przyjaciół i że powinienem wybrać się z rewizytą do krasnala mojego ulubionego... wszak poprzednie nasze spotkanie miało miejsce u mnie, w dużym pokoju.
Jako, że kreuję się na gentel mena, to niedopuszczalne jest bym na koncie miał mieć zachowania sprzeczne z savoirem oraz vivrem.
Pojechałem z duszą na ramieniu... na prawym, gdyż lewe napierdala mnie jeszcze po fikołku w Szklarskiej i mogłoby duszy nie udźwignąć.

Gdy dotarłem, oczom mym ukazał się widok niecodzienny a nawet niespodziewany... 

Kumpel mój przygarnął pod dach jakiegoś nieszczęśnika. W dobie szarpania się rodaków w kwestii uchodźców, jest to prosty przekaz, a zarazem wielce chwalebny przykład. Tak, potrzebującym należy pomóc. 
Zwróćcie uwagę, że mój żydowski analfabeta, który uroił sobie, że jest synem postaci zamieszkującej niebo... postąpił w dwójnasób szlachetnie. Zaopiekował się kolesiem, który nie dość, że był bezdomny, to jeszcze mocno doświadczony przez los. Tatuś mojego kumpla, mieszkający w niebie zesłał na niego straszną chorobę... karłowatość przysadkową.

Pewnie nieszczęśnik nie miał łatwego życia... rówieśnicy to wyszydzali, panny z niego kpiły, pracodawcy nie chcieli zatrudniać (no chyba, że Dubieniecki, ale tylko na niby za trzy stówki miesięcznie), a przechodnie opluwali. 
Jest też druga możliwość, nowy jest synem ludu Mbuti, czyli jakby Pigmejem. 
Zapytałem nowego, ale nie chciał ze mną gadać. Ja to mu się nie dziwie... ze mną mało kto chce gadać. Zagaiłem syna stolarza, ale powiedział "A chuj go tam wie, nie rozumiem, co on tam bełkota w tym swoim narzeczu".
Hmm... trzymam się tymczasem wersji, że to jednak Pigmej jest. Może jak wpadną do mnie z rerewizyta, to będą już jakoś dogadani i się powyjaśnia to i owo.

Już miałem jechać sobie precz, gdy krasnal poprosił, bym się pomodlił, bo odkąd mieszka u niego nowy, to ludzie omijają budę szerokim łukiem, a kiedyś codziennie ktoś się modlił... i jakby mu tego brakuje. No fakt... lekki fetor od nowego dało się wyczuć, pewnie się nie myje. 
Prośba przyjaciela jest rozkazem...



Zapytał za co się modliłem. Odparłem, że za Wesołowskiego. 
Nie podał mi ręki na pożegnanie...

~


w sumie...
ukręciłem: 68.14
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 03:01
ze średnią: 22.59 km/h
Maksiu jechał: 38.00 km/h
temperatura: 30.0
tętno Maksa: 160 ( 82%)
tętno średnie: 132 ( 68%)
w górę: 243 m
kalorie: 1062 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Białe noce

Niedziela, 30 sierpnia 2015 · dodano: 30.08.2015 | Komentarze 3

~

Zajrzałem pota jemnie w Stravę oraz na zapis ze wczorajszej przejażdżki wokół Bierunia. Przeraziłem się nienażarty (w sensie będąc głodnym). Patrząc na obrazek poniższy nabrałem podejrzeń, że jakieś schorzenie w obrębie klatki piersiowej mnie zaatakowało, może nawet ósmy...




...przestraszonym będąc przy mkłem oki i zasłem. Po półtorej chwili taki mi się obrazek objawił... nie wiem, co to może oznaczać, ale asekuracyjnie nie zajrzałem do sennika ani do siennika oraz na wszelki wypadek przestraszyłem się po raz wtóry.


W związku z powyższymi dwoma zjawiskami paranormalnymi udam się nał na odpoczynek bez przymykania ok, bo ze strachu. Będę miał białe noce.
Dobranoc.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 45.73
km
w terenie: 43.00 km
trwało to: 02:05
ze średnią: 21.95 km/h
Maksiu jechał: 36.00 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 126 ( 65%)
w górę: 173 m
kalorie: 704 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Jabba

Środa, 26 sierpnia 2015 · dodano: 26.08.2015 | Komentarze 3

~

Wspominałem już nie raz, a nawet nie dwa razy o Irku i Jankach dwóch czyli najmacz znakomitym serwisie, który od lat obsługuje imprezy GG... dziś raz jeszcze sobie pozwolę.
Ich wyczyny są legendarne, a wśród tych, którzy zaliczyli imprezę przez nich obsługiwaną,  nie ma chyba nikogo, kogo by nie uratowali. Gdy rok temu ego, podczas bankietu po MTBCH były wyświetlane na ścianie najlepsze foty i pojawiła się z nimi w rolach głównych to owacjom nie było końca.

Nie będę się rozpisywał, pokażę jeszcze kilka obrazków z tegorocznego Challenge, a na końcu napiszę, dlaczego są tacy dobrzy.
Obrazki kopyrajt by Robert Urbaniak - BikeLife.













Umm... czas na wielką tajemnicę, w sensie jej zdradę. 
Ich mistrzostwo jest nie do podważenia, ale żadna firma, nawet tak mała, nie ma szans na sukces oraz na debiut giełdowy bez odpowiedniego zarządzania, prezesowanie, nadzoru, promocji, piaru, haeru, księgowości, rady nadzorczej i  takich tam...

Za wszystkie te niewidoczne, acz bardzo istotne nici pociąga tajemniczy ktoś, zazwyczaj pozostający w cieniu... jak to w zwyczaju mają tajemnicze persony.
Robertowi udało się zrobić sensacyjne zdjęcie, które zrywa kurtynę tajemniczości... nie znaliście Rudej z tej strony, co?
No jeszcze kilka ma. Stron w sensie.



Jeśli już jestem przy naszych tarnowskich skandalistkach i odzieraniu ich z tajemnic...
Iza, jak się okazuje, to kolejne wcielenie Jabby.





Jeśli macie numer do Izy w swoich lepiejfonach, to proszę zssać powyższe zdjęcie i uaktualnić kontakt.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 64.27
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 03:15
ze średnią: 19.78 km/h
Maksiu jechał: 40.00 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 154 ( 79%)
tętno średnie: 118 ( 61%)
w górę: 346 m
kalorie: 874 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Trailer

Środa, 19 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 0

~

Czelendżowo jeszcze przez chwil kilka...


~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 70.26
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:36
ze średnią: 27.02 km/h
Maksiu jechał: 48.00 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 183 ( 94%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 499 m
kalorie: 988 kcal
w towarzystwie:

Epitafium

Wtorek, 18 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 5

~

Wcześniej czy później, każdy z nas spotka na swej drodze Pana Śmierć. 
Dla niektórych będzie owo spotkanie wybawieniem, a widok Śmierci galopującego na swym rumaku Pimpusiu, wywoła uśmiech. Pewnie będą i tacy, których Jego aksamitnie dudniący głos nie zabrzmi zachęcająco i być może spróbują z Nim negocjować. Próżny ich trud. Kaprysy Pana Śmierci są o tyle zaskakujące, co ostateczne.
 
Żółty żył pełnią życia, radośnie, bezkompromisowo... snuł śmiałe plany, miał jeszcze wiele miejsc do odwiedzenia, wielu ludzi do poznania (do Wrocławia także)... to nie był jeszcze czas, by tęsknił za tym, którego niesłusznie się przeklina, który budzi lęk i trwogę, ale który jest jedynym przyjacielem nędzarza i najlepszym lekarzem śmiertelnie rannego.

Oto jedno z ostatnich zdjęć naszego nieodżałowanego kompana... być tak może że zabiło go siedzisko fotela, na którym siedział, wszak jest tam wyraźna groźba śmierci.



Śmierć zaskoczył Żółtego.
Sprawił, że spokojne wody Oceanu Bałtyckiego nagle wezbrały, a zdradziecka fala wielkości Sky Tower nie dała Mu żadnych szans. Nasz przyjaciel został porwany w ułamku sekundy przez rozszalały żywioł. Podjęta natychmiast, szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza, w którą zaangażowane były polskie, niemieckie oraz szwedzkie służby ratownicze, nie przyniosła żadnych efektów. Nie odnaleziono ani Żółtego, ani Jego zwłok.
Po dobie poszukiwań zakończono akcję.

Żółty na zawsze pozostanie w naszej pamięci.

Ja osobiście wierzę w reinkarnację i jestem pewien, że powróci znienacka oraz pod  postacią wielce zaskakująca... z tym, że mogę się nieznacznie mylić.

Tymczasem nie obrażajmy się na Śmierć, uczcijmy Żółtego kilkoma minetami w ciszy... wiedząc, że teraz jest w Krainie Wiecznych Łowów oraz poluje na siedemdziesiąt dwie dziewice.

Przypomnimy sobie także kilka chwil z Jego, jakże intrygującego życia, zatrzymanych w kadrze...



























Żegnaj Żółty, przyjacielu. Pozostaniesz na zawsze w naszej pamięci.
I nie tylko tam...


Jako, że nadejdzie taki dzień, w którym bozia zejdzie z wysokości (oby się nie potknęła i nie zrobiła sobie zdrapek), by sądzić żywych i umarłych, a dobrze osądzonych zmarłych uczyni żywymi, to mam pewność, że będzie nam z Żółtym jeszcze dane się widzieć... pomimo, że bliskie stosunki z zombie budzą we mnie trwogę.



~