Hó is hó
Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.
Udostępnij
Reprezentuję
LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on
W dobrym tonie jest mieć cel...
Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...
Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze
Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.
Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...
Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Wokół Gliwic
Dystans całkowity: | 44178.87 km (w terenie 20495.57 km; 46.39%) |
Czas w ruchu: | 1998:51 |
Średnia prędkość: | 22.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4573.00 km/h |
Suma podjazdów: | 199862 m |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (124 %) |
Maks. tętno średnie: | 187 (96 %) |
Suma kalorii: | 906649 kcal |
Liczba aktywności: | 795 |
Średnio na aktywność: | 55.57 km i 2h 30m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 62.22 km
w terenie: 57.00 km
ukręciłem: 62.22 km
w terenie: 57.00 km
trwało to:
02:33
ze średnią: 24.40 km/h
Maksiu jechał: 41.00
km/hze średnią: 24.40 km/h
temperatura:
23.0
tętno Maksa: 189 ( 97%)
tętno średnie: 139 ( 72%)
w górę: 288 m
kalorie: 1006
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Touch
Niedziela, 12 czerwca 2016 · dodano: 12.06.2016 | Komentarze 6
~Za chwil kilka...
...jako, że jestem wąski, to wybrałem dystans dla cieniarzy, bo poniważ mianowicie 60 km / 3200 m.
Twardziele jadą 86 KM / 4500 m.
Jest szansa, że ujadę.
W ramach poparcia marszu ludzi LGBT na rzecz równości, posłuchajmy kilku niezłych nutek...
(c) by Marta Frej
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 39.70 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 39.70 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:35
ze średnią: 25.07 km/h
Maksiu jechał: 47.00
km/hze średnią: 25.07 km/h
temperatura:
23.0
tętno Maksa: 136 ( 70%)
tętno średnie: 112 ( 58%)
w górę: 274 m
kalorie: 398
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Jó
Wtorek, 7 czerwca 2016 · dodano: 07.06.2016 | Komentarze 0
Twego ciała trzeba mi. Twoje ciało jest uregulowane i pojawia się w odpowiednim momencie. W dużej sypialni jest duże łóżko i duże okna wychodzące na północ i zachód. Na północnej ścianie wyświetlamy zdjęcia. Są to zdjęcia z życia różnych ludzi... gdy jadą autobusami, rozmawiają przez telefon, robią zakupy, uśmiechają się do siebie i dotykają, jak na filmach, kupują gazetę, wkładają chusteczki do kieszeni. Oglądamy zdjęcia z życia różnych ludzi, żeby zobaczyć jak robią to inni. Inni czyli każdy. Bo lubimy. Patrzeć.
Rano obiecałam Ci, że wieczorem będę się kochać w Tobie, z Tobą.
Piszę do Ciebie historię słów i muzyki, piszę że najpiękniejsze bajki to te o nas.
Rzeczy, które między nami miały miejsce i te, które - chwała Panu - nigdy się nie wydarzą.
Pozostaną czyste, nietknięte, nie włożone.
Pomiędzy nasze ciała.
Rano obiecałam Ci, że wieczorem będę się kochać w Tobie, z Tobą.
Piszę do Ciebie historię słów i muzyki, piszę że najpiękniejsze bajki to te o nas.
Rzeczy, które między nami miały miejsce i te, które - chwała Panu - nigdy się nie wydarzą.
Pozostaną czyste, nietknięte, nie włożone.
Pomiędzy nasze ciała.
Oraz obrazków jeszcze z wałbrzyskich zmarszczek kilka oraz intrygujących wygrzebałem...
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 62.22 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 62.22 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:14
ze średnią: 27.86 km/h
Maksiu jechał: 46.00
km/hze średnią: 27.86 km/h
temperatura:
19.0
tętno Maksa: 161 ( 83%)
tętno średnie: 127 ( 65%)
w górę: 308 m
kalorie: 764
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Milczenie owiec
Środa, 1 czerwca 2016 · dodano: 01.06.2016 | Komentarze 3
~Z każdym rokiem PESEL mój osobisty wydaje się być coraz niższy... ma to oczywiście same zalety. Jedną z nich jest to, że staję się wybredny, a w okolicznościach intymnych - wyjątkowo wybredny. Stąd też moja hmm... rosnąca z każdym rokiem sympatia (a może to już miłość?) do ścigów etapowych z akcentem na te, których trasa jest odrobinę trudniejsza od tych jeżdżonych przez kolarzowiczów góralskich, podczas Skandii.
Pierwsza z nich to Beskidy MTB Trophy.
Tegoroczna właśnie przeszła do historii.
214 km
17:45:07 g:m:s
7548 metrów w pionie
39 / 62 w kategorii
160 / 247 open
Niewiele, choć pojawiło się pod koniec coś na kształt zmęczenia.
Jak było?
Jak zawsze znakomicie.
Beskidy są wyjątkowo smakowitym miejscem do takich zabaw... jechałem Trophy któryś już raz i pomimo tego, że emocje były mniejsze niż wówczas, gdy zaczynałem tę przygodę, to stojąc w sektorze wciąż mam OBS.
Jak zwykle zdarzyło się kilka wyjątkowych, beskidzkich zmarszczek do podjechania, a także parę kamyków do zjechania. Większość w siodle, choć nie obyło się też bez butowania... wszak jakaś trudność na MTB być musi.
Od dwóch lat jeżdżę dystans Mega, za co przepraszam, ale powód jest banalnie prosty... trzy lata temu mocno pogniewałem się z Wielką Raczą, a dystans Classic wiedzie przez tę właśnie zmarszczkę. Być tak może, że kiedyś przyjmę przeprosiny, ale może się okazać, że niekoniecznie.
Ten wyścig to także, a może przede wszystkim, ludzie. To przyjaciele i znajomi z - prawdopodobnie najlepszego teamu na świecie - Gomola Trans Airco, ale także ludki spoza grupy, którzy nie wyobrażają sobie sezonu bez tego ścigu. Ci, których poznałem przez lata w nim startów, ale też i nowi znajomi.
Wielu pożądało mieć obrazek z czołową trójmiejską kolarzystką. Sztuka ta udała się niewielu... mi i jakiemuś nieznanemu nikomu, a nawet całkiem obcemu, facetowi.
Ekipa techniczna, obsługa bufetów, pomiaru czasu, biuro zawodów, fotografowie, słynny czeski serwis, ratownicy medyczni... gdybym chciał ich wszystkich wymienić z imienia, to pewnie kogoś bym pominął - bez nich nie było by tej zabawy.
Jeśli jest etapówka, jeśli jest ekipa, to musi być zabawa, muszą być Mistrzostwa Świata Drugiego Planu i inne hece.
Na trasie, na pudle, na mecie, w kinie i na wernisażu... czyli wszędzie tam, gdzie my.
Oto krótki przegląd obrazkowy owych dziwnych wydarzeń...
Byli także wśród nas tacy, którzy wzorem legendarnego Kazimierza Górskiego, postanowili nie golić się przez cały czas trwania ścigu...
Przez około mnóstwo kilometrów trasy tegorocznego Trophy jechałem albo za Sylwią, albo tuż przed Nią lub też po Jej lewej stronie. Rzadziej po prawej. Było mi na tyle dobrze oraz błogo, że z rozpędu popełniłem małe faux pas i wjechałem na metę przed Sylwią - wprawdzie o kilka tylko chwil ale jednak. Być tak też może, że to z powodu, iż spsóły mi się klamki w wersji pod górkę i na podjazdach nie mogłem hamować.
Obiecaliśmy sobie następne razy oraz że do finału dotrzemy w tym samym czasie.
W dobie Stravy, każdy z kimś się porównuje, z kimś walczy na segmentach... to taki jakby drugi ścig wirujący wewnątrz tego właściwego. Orgazmator poszedł także w tym kierunku, wyznaczył na każdym etapie po dwa segmenty (jeden up, drugi down), nazwał to Strava Cup i nagradzał zwycięzców owych segmentów. Jakoś przed startem ta informacja mi umknęła, więc nie podjąłem walki w miejscach, w których powinienem... hónołs, może za rock?
W związku z tym porównywałem jedynie swoje czasy z tymi sprzed roku czy też trzech. Okazuje się, że tak całkiem beznadziejnie nie jest... na każdym z etapów na większości segmentów mam PR'y - czyli poprawione, w stosunku do ubiegłych, czasy własne. W sensie coś drgnęło... jeszcze kilka niebieskich tabletek i może drgnie coś jeszcze. Wszak nadzieję mieć należy.
Tegoroczne Trophy obfitowało także w sukcesy teamowe. Pomarańczowo błękitne ludziki z GTA zdominowały pudło na dystansie Mega. tak indywidualnie, jak i zespołowo. Nie sposób wymienić wszystkich sukcesów... poniższe obrazki, to tylko namiastka.
Trofea Marty i Pauliny bardzo chętnie pozowały do zdjęć...
W klasyfikacji open dystansu Classic drugi był Bartek... byłby poza pierwszą dziesiątką, gdyby nie jechał mi na kole przez większość pierwszego i drugiego etapu...
Dominik natomiast objechał wszystkich na dystansie Mega, nie przeszkadzało Mu nawet to, ze musiał jechać w przydużym kapeluszu...
Obaj reprezentują Romet Racing Team i obaj wykręcili kosmiczne czasy.
Kaski z głów.
Wracając do naszego teamu, nie jestem w stanie napisać o walce i sukcesach każdego z nas... wspomnę zatem jedynie o dwóch takich, które...
Po pierwsze pierwsze... Marta - wygrała wszystko, co można było wygrać. Gdy już się nawygrywała, to niezmiennie i niestrudzenie wprowadzała nas wszystkich w znakomity nastrój.
Żywię nadzieję, że gdy zgłoszą się jakieś światowej klasy drużyny z wypasioną propozycją transferu, to Marta zechce odmówić oraz zdecydowanie.
Po drugie pierwsze... Ania - większość takich, co to lepiej wiedzą, już przed startem wróżyło Jej porażkę, a Ona każdego dnia dojeżdżała do mety. Nie była ostatnia i nawet nie myślała o tym, by się wycofać. Sądzę, że - choć nie tak spektakularne, jak Bartka czy Dominika - było to jedno z większych zwycięstw dziesiątej edycji tej beskidzkiej etapówki.
Ktoś napisał na feju, że ten finisher został wyrwany Beskidom z gardła... sądzę, że tak to być musiało.
Kierownikiem tego beskidzkiego zamieszania, co pewnie nie jest niespodzianką, od lat i niezmiennie jest Grzesiek. Wznoście modły, byśmy, za lat dziesięć, fetować mogli dwudziestolecie Beskidy MTB Trophy.
Przez cztery dni mogliśmy znakomicie się bawić na beskidzkich ścieżkach dzięki naszym sponsorom - Gomola Trans, Airco, Pack Center i Centrum Synergia.
W dużym skrócie, tak właśnie tegoroczne Trophy się kręciło. Za chwilę SellaRonda, pod koniec lipca jeszcze jedna kultowa etapówka - Sudety MTB Challenge i... sezon zacznie się chylić ku końcowi.
Wprawdzie pomiędzy oraz w trakcie pewnie pojadę jakieś pojedyncze ścigi znanych w kraju cyklów, ale...
Obrazki oglądaliście dzięki uprzejmości BikeLife, Sportografa i Tadka.
I na koniec... jako że była to wyjątkowa impreza, to mam dla Was wyjątkowy wykon znanej piochy.
I jak?
Jak było?
Jak zawsze znakomicie.
Beskidy są wyjątkowo smakowitym miejscem do takich zabaw... jechałem Trophy któryś już raz i pomimo tego, że emocje były mniejsze niż wówczas, gdy zaczynałem tę przygodę, to stojąc w sektorze wciąż mam OBS.
Jak zwykle zdarzyło się kilka wyjątkowych, beskidzkich zmarszczek do podjechania, a także parę kamyków do zjechania. Większość w siodle, choć nie obyło się też bez butowania... wszak jakaś trudność na MTB być musi.
Od dwóch lat jeżdżę dystans Mega, za co przepraszam, ale powód jest banalnie prosty... trzy lata temu mocno pogniewałem się z Wielką Raczą, a dystans Classic wiedzie przez tę właśnie zmarszczkę. Być tak może, że kiedyś przyjmę przeprosiny, ale może się okazać, że niekoniecznie.
Ten wyścig to także, a może przede wszystkim, ludzie. To przyjaciele i znajomi z - prawdopodobnie najlepszego teamu na świecie - Gomola Trans Airco, ale także ludki spoza grupy, którzy nie wyobrażają sobie sezonu bez tego ścigu. Ci, których poznałem przez lata w nim startów, ale też i nowi znajomi.
Wielu pożądało mieć obrazek z czołową trójmiejską kolarzystką. Sztuka ta udała się niewielu... mi i jakiemuś nieznanemu nikomu, a nawet całkiem obcemu, facetowi.
Ekipa techniczna, obsługa bufetów, pomiaru czasu, biuro zawodów, fotografowie, słynny czeski serwis, ratownicy medyczni... gdybym chciał ich wszystkich wymienić z imienia, to pewnie kogoś bym pominął - bez nich nie było by tej zabawy.
Jeśli jest etapówka, jeśli jest ekipa, to musi być zabawa, muszą być Mistrzostwa Świata Drugiego Planu i inne hece.
Na trasie, na pudle, na mecie, w kinie i na wernisażu... czyli wszędzie tam, gdzie my.
Oto krótki przegląd obrazkowy owych dziwnych wydarzeń...
Byli także wśród nas tacy, którzy wzorem legendarnego Kazimierza Górskiego, postanowili nie golić się przez cały czas trwania ścigu...
Przez około mnóstwo kilometrów trasy tegorocznego Trophy jechałem albo za Sylwią, albo tuż przed Nią lub też po Jej lewej stronie. Rzadziej po prawej. Było mi na tyle dobrze oraz błogo, że z rozpędu popełniłem małe faux pas i wjechałem na metę przed Sylwią - wprawdzie o kilka tylko chwil ale jednak. Być tak też może, że to z powodu, iż spsóły mi się klamki w wersji pod górkę i na podjazdach nie mogłem hamować.
Obiecaliśmy sobie następne razy oraz że do finału dotrzemy w tym samym czasie.
W dobie Stravy, każdy z kimś się porównuje, z kimś walczy na segmentach... to taki jakby drugi ścig wirujący wewnątrz tego właściwego. Orgazmator poszedł także w tym kierunku, wyznaczył na każdym etapie po dwa segmenty (jeden up, drugi down), nazwał to Strava Cup i nagradzał zwycięzców owych segmentów. Jakoś przed startem ta informacja mi umknęła, więc nie podjąłem walki w miejscach, w których powinienem... hónołs, może za rock?
W związku z tym porównywałem jedynie swoje czasy z tymi sprzed roku czy też trzech. Okazuje się, że tak całkiem beznadziejnie nie jest... na każdym z etapów na większości segmentów mam PR'y - czyli poprawione, w stosunku do ubiegłych, czasy własne. W sensie coś drgnęło... jeszcze kilka niebieskich tabletek i może drgnie coś jeszcze. Wszak nadzieję mieć należy.
Tegoroczne Trophy obfitowało także w sukcesy teamowe. Pomarańczowo błękitne ludziki z GTA zdominowały pudło na dystansie Mega. tak indywidualnie, jak i zespołowo. Nie sposób wymienić wszystkich sukcesów... poniższe obrazki, to tylko namiastka.
Trofea Marty i Pauliny bardzo chętnie pozowały do zdjęć...
W klasyfikacji open dystansu Classic drugi był Bartek... byłby poza pierwszą dziesiątką, gdyby nie jechał mi na kole przez większość pierwszego i drugiego etapu...
Dominik natomiast objechał wszystkich na dystansie Mega, nie przeszkadzało Mu nawet to, ze musiał jechać w przydużym kapeluszu...
Obaj reprezentują Romet Racing Team i obaj wykręcili kosmiczne czasy.
Kaski z głów.
Wracając do naszego teamu, nie jestem w stanie napisać o walce i sukcesach każdego z nas... wspomnę zatem jedynie o dwóch takich, które...
Po pierwsze pierwsze... Marta - wygrała wszystko, co można było wygrać. Gdy już się nawygrywała, to niezmiennie i niestrudzenie wprowadzała nas wszystkich w znakomity nastrój.
Żywię nadzieję, że gdy zgłoszą się jakieś światowej klasy drużyny z wypasioną propozycją transferu, to Marta zechce odmówić oraz zdecydowanie.
Po drugie pierwsze... Ania - większość takich, co to lepiej wiedzą, już przed startem wróżyło Jej porażkę, a Ona każdego dnia dojeżdżała do mety. Nie była ostatnia i nawet nie myślała o tym, by się wycofać. Sądzę, że - choć nie tak spektakularne, jak Bartka czy Dominika - było to jedno z większych zwycięstw dziesiątej edycji tej beskidzkiej etapówki.
Ktoś napisał na feju, że ten finisher został wyrwany Beskidom z gardła... sądzę, że tak to być musiało.
Kierownikiem tego beskidzkiego zamieszania, co pewnie nie jest niespodzianką, od lat i niezmiennie jest Grzesiek. Wznoście modły, byśmy, za lat dziesięć, fetować mogli dwudziestolecie Beskidy MTB Trophy.
Przez cztery dni mogliśmy znakomicie się bawić na beskidzkich ścieżkach dzięki naszym sponsorom - Gomola Trans, Airco, Pack Center i Centrum Synergia.
W dużym skrócie, tak właśnie tegoroczne Trophy się kręciło. Za chwilę SellaRonda, pod koniec lipca jeszcze jedna kultowa etapówka - Sudety MTB Challenge i... sezon zacznie się chylić ku końcowi.
Wprawdzie pomiędzy oraz w trakcie pewnie pojadę jakieś pojedyncze ścigi znanych w kraju cyklów, ale...
Obrazki oglądaliście dzięki uprzejmości BikeLife, Sportografa i Tadka.
I na koniec... jako że była to wyjątkowa impreza, to mam dla Was wyjątkowy wykon znanej piochy.
I jak?
~
Kategoria Ekipą, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic, Etapówka
w sumie...
ukręciłem: 49.30 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 49.30 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
02:18
ze średnią: 21.43 km/h
Maksiu jechał: 36.00
km/hze średnią: 21.43 km/h
temperatura:
18.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 127 ( 65%)
w górę: 166 m
kalorie: 751
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Żydowska kurewna
Wtorek, 10 maja 2016 · dodano: 10.05.2016 | Komentarze 3
~Rockiego Balboa spotkaliśmy. W środku lasu.
Hmm...
Pewnie wspominałem, że lubię mocno Manię. Kiedyś Mania, dziś Maria. Raczej.
"Budzi się we mnie gniew, gdy wolność osobista jest zagrożona"
Albo wolność, albo strach.
"Tak, wszystkie frazy w "Modern Holokaust" oparte są na autentycznych sformułowaniach z listów papierowych – bo są jeszcze tacy, którym się chce – i z maili. Kiedyś wyszliśmy z koncertu w jednym z klubów i na naszym busie było coś napisane. Pojawiały się w komentarzach pod czymś, co robię. Wszystko to są autentyczne rzeczy – poza "żydowską kurewną", którą sama stworzyłam."
~
Kategoria Ekipą, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 71.60 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 71.60 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:43
ze średnią: 26.36 km/h
Maksiu jechał: 53.00
km/hze średnią: 26.36 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: 160 ( 82%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 474 m
kalorie: 977
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Silence
Niedziela, 8 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 1
~Szszsz...
Taki cover.
Bardzo.
~
Kategoria Ekipą, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 57.42 km
w terenie: 52.00 km
ukręciłem: 57.42 km
w terenie: 52.00 km
trwało to:
02:22
ze średnią: 24.26 km/h
Maksiu jechał: 44.00
km/hze średnią: 24.26 km/h
temperatura:
14.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 218 m
kalorie: 1011
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Repryza
Poniedziałek, 2 maja 2016 · dodano: 03.05.2016 | Komentarze 5
~W piątek za trzy księżyce pojechałbym po zmarszczkach... ale jako, że nikt mnie nie lubi, to zostałem sobie sam ze swoimi kaprysami.
Takie zmarszczki albo takie, albo jeszcze inne lub też jeszcze całkiem inne...
Gdyby nie, to może szoszoński projekt "dookoła bloku"?
Chętni?
leszczyk?
marusia?
Czasami może spróbować ją wielbić, kochać, szanować. Ona zawsze go podziwia. Zwłaszcza kiedy ją całuje, choć robi to nie spalając… nie tyle kalorii, co samego siebie. Nie ma w tym artyzmu, głębokich treści, które przypisuje się, jakże trywialnej czynności – pocałunkowi. Robi to bez śladów podniecenia.
Ona myśli wtedy, że ma go tylko dla siebie.
On nazywa się wielkim niezależnym, ptakiem lecącym bez celu, wiatrem w rozpostartych ramionach… czasem pragnących ją trzymać. Piękne określenia, które można czytać niczym mantrę zapisaną na skrawku papierowej serwetki. Ona mówi – chcę kochać. On myśli – pozwolę się przelecieć. Dwa światy, które ograniczył jeden słownik pozorów, bądź też umowy. Handlują złudzeniami i własnym poczuciem bycia wyjątkowymi: jej – dla niego, jego – dla siebie w jej oczach, czy też świata…
A wiosna ma być piękna tego roku. Najpiękniejsza jest wiosna. Zawsze ślepa racjonalizmem.
~
Ona myśli wtedy, że ma go tylko dla siebie.
On nazywa się wielkim niezależnym, ptakiem lecącym bez celu, wiatrem w rozpostartych ramionach… czasem pragnących ją trzymać. Piękne określenia, które można czytać niczym mantrę zapisaną na skrawku papierowej serwetki. Ona mówi – chcę kochać. On myśli – pozwolę się przelecieć. Dwa światy, które ograniczył jeden słownik pozorów, bądź też umowy. Handlują złudzeniami i własnym poczuciem bycia wyjątkowymi: jej – dla niego, jego – dla siebie w jej oczach, czy też świata…
A wiosna ma być piękna tego roku. Najpiękniejsza jest wiosna. Zawsze ślepa racjonalizmem.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 73.81 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 73.81 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:45
ze średnią: 26.84 km/h
Maksiu jechał: 45.00
km/hze średnią: 26.84 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 401 m
kalorie: 970
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Hold on to the dream
Czwartek, 21 kwietnia 2016 · dodano: 21.04.2016 | Komentarze 0
~Tak naprawdę rodzimy się i umieramy w samotności. Gdzieś pomiędzy, mimochodem, mniej lub bardziej przypadkowo, spotykamy obcych nam ludzi i oszukujemy się, że to takie ważne.
Istnieje też przekonanie, że śmierć jest końcem wszystkiego.
Nieprawda.
To ciąg dalszy. Życie to kłamstwo, to iluzja. która chroni nas przed gniciem. Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy martwi, albo właśnie umieramy…
Istnieje też przekonanie, że śmierć jest końcem wszystkiego.
Nieprawda.
To ciąg dalszy. Życie to kłamstwo, to iluzja. która chroni nas przed gniciem. Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy martwi, albo właśnie umieramy…
Niedołężność ma tę pozytywną cechę, że wzrok działa inaczej odrobinę. Widać przez mgłę jakby delikatną tak. Pozytywne jest to z przyczyny smakowitej… wolę nagość Twą w zarysach, granicach określonych tym moim zamglonym postrzeganiem. Mógłbym przecież dotykać jej opuszkiem języka, ale hmm… to później.
Teraz tylko Twój profil poproszę.
W sztuce miłości, przeciwnie niż w sztuce wojny, nie chodzi o zadawanie obrażeń, lecz o sprowokowanie odpowiedzi. Wszak miłość, przeciwnie niż wojna, to teatr. A teatry są dla publiczności.
– Przekonaj mnie, że powinnam.
– Budzisz się rano obok faceta, którego kochasz, przytulasz go, pijesz z nim kakao, wychodząc całujesz przelotnie, a wieczorem jakiś dupek wypisuje twój akt zgonu.
– Nie udało ci się, no może trochę…
To było w poniedziałek, a może środa właśnie chyliła się ku końcowi.
Wstaliśmy, poszliśmy w kierunku wąskiego wyjścia, szła przede mną. Odwróciła się nagle, chwyciła mnie za nadgarstki i powiedziała:
– Chcę je spełnić.
~
Teraz tylko Twój profil poproszę.
W sztuce miłości, przeciwnie niż w sztuce wojny, nie chodzi o zadawanie obrażeń, lecz o sprowokowanie odpowiedzi. Wszak miłość, przeciwnie niż wojna, to teatr. A teatry są dla publiczności.
– Przekonaj mnie, że powinnam.
– Budzisz się rano obok faceta, którego kochasz, przytulasz go, pijesz z nim kakao, wychodząc całujesz przelotnie, a wieczorem jakiś dupek wypisuje twój akt zgonu.
– Nie udało ci się, no może trochę…
To było w poniedziałek, a może środa właśnie chyliła się ku końcowi.
Wstaliśmy, poszliśmy w kierunku wąskiego wyjścia, szła przede mną. Odwróciła się nagle, chwyciła mnie za nadgarstki i powiedziała:
– Chcę je spełnić.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 47.98 km
w terenie: 40.00 km
ukręciłem: 47.98 km
w terenie: 40.00 km
trwało to:
02:09
ze średnią: 22.32 km/h
Maksiu jechał: 37.00
km/hze średnią: 22.32 km/h
temperatura:
12.0
tętno Maksa: 174 ( 90%)
tętno średnie: 152 ( 78%)
w górę: 340 m
kalorie: 1087
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Bardzo
Piątek, 8 kwietnia 2016 · dodano: 08.04.2016 | Komentarze 1
~
Przychodzi wieczorem, niezapowiedziany, niezakłopotany. Tak po prostu, a przecież mógłby mnie nie zastać. Pachnie skórą, zdejmuje płaszcz, kładzie na stole paczkę papierosów i wyłączony telefon komórkowy. Nie wiem, ile jest w paczce papierosów, nie wiem na jak długo mu wystarczy, nie wiem czy zostanie do rana i nie wiem czy ten wyłączony telefon nie zadzwoni. Rozsiada się z bezczelnym strachem w fotelu i żongluje kolorowymi światłami pod sufitem, rozśmiesza mnie, jest taki dziecinny. Lubię go, zanim przyjdzie, a gdy już jest to lubię go mniej. Och, kochany, tak mi przykro, że opada ci ręka, gdy ją do mnie wyciągasz, zawsze ci opadała. Przecież ci nie pomogę, jestem małą dziewczynką. I co tak patrzysz? Chciałbyś mnie, mojej muzyki, żebym ci zupę ugotowała? Spotykam go w antykwariacie, mówi do mnie Justyna i patrzy, jakby właśnie wrócił z siedemnastoletnich wczasów na bezludnej wyspie, pełnej japońskich turystów. A imię moje jest zupełnie inne, więc po co tak mówi?
Dziwny taki jest. Latem powiedział, że pokocha mnie zimą, a zimą narzekał, że mu źle. Je jedną ręką, pociąga nosem i wystaje mu podkoszulek spod swetra. Po co on to na siebie nakłada? Kiedyś widziałam go rano pijanego w spożywczym na sąsiedniej ulicy, kupował bułkę i kefir, był nieogolony i śmierdział. Chciał mnie pocałować, ale się potknął, odsunęłam się i leżał u mych stóp. Zamyśliłam się wtedy i uciekł mi autobus. Nic od niego nie chcę, tylko spędzić z nim kilka lat, ale nie wiem czy chrapie. Kiedyś wszedł w ubraniu do wanny. Powiedział, że trzeba często myć zęby i mieć marzenia. Czyta mi czasem bajki na dobranoc, czyta po ciemku, a gdy zasypiam, to sobie idzie. Śpi w pokoju obok, na kanapie. Raz płakał, a gdy już rozmazał sobie makijaż, to zapytał dlaczego nie chcę znać powodu, dla którego płacze. A ja wiedziałam. On zawsze płacze, gdy przypomni mu się Mały Książe. Raz przyniósł starą winylową płytę, powiedział, że to jego ulubiona i nie wierzył, że nie mam gramofonu. No to zaśpiewam ci to, co jest na tej płycie, tak powiedział. Ale nie umie śpiewać, śmiałam się, a jemu było przykro. Siedzę czasem boso na balkonie i tęsknię za nim, on pewnie o tym wie i na przekór mi nie przychodzi. Mija popołudnie, mija jesień, a on znów pijany sypia na ławce w parku. Wlewa w siebie tanie wino, pali niedopałki, które wyciąga z kosza na śmieci i ma szalenie krótkie odciski palców. Mówi, że nie jest po to, by spełniać moje marzenia. Ostatniej nocy, pośród innych nieprzyjemnych snów, śniło mi się, że przyniósł mi na urodziny łyżwy. Były używane i chyba za małe. Nie wiem, bo nie przymierzyłam.
We wtorek powiedział, że śnił mu się poniedziałek, a morze miało wtedy kształt kurtyny w teatrze. Lubię, gdy zamyka oczy, lekko otwiera usta i wyobraża sobie życie ze mną. Marzy, że kupimy sobie psa i będziemy chodzić na spacery. Nosi w kieszeniach sznurek, scyzoryk i klucze od jakiegoś samochodu, które znalazł trzy lata temu. Jest dumny z tych kluczy, a ja leżę na plaży, twarzą w piasku. Mówi, że miał w życiu tak wiele kobiet, że nie pamięta już ile. Czerwieni się przy tym i jąka, a gdy kiedyś zapytałam, jak lubi się kochać, to powiedział, że tak mocno i że z przytulaniem. Na dzień kobiet kupił mi niebieskie skarpetki i wodę kwiatową za kilka złotych. Zaprosił mnie wtedy do kina, kupił bilety w pierwszym rzędzie i usiadł z mojej prawej strony. Czasem gdzieś pracuje, budzi się rano, zawija w gazetę kanapki z pasztetem, czesze włosy i wychodzi. Kiedyś powiedział, że powinnam mieć papugę i wieczorem przyniósł akwarium z rybkami.
Opowiada o Szkocji, choć nigdy tam nie był, ja udaję, że nie wiem, a on jest taki dumny, że może mi zaimponować. Jest taki nieposkładany, śmieszny czasem, a nawet żałosny. Patrzę na niego w chwilach, gdy on tego nie widzi, widzę jak się porusza, jak bierze do rąk różne przedmioty. Wtedy jest swobodny, naturalny taki. Jestem pewna, że ma w sobie tak wiele, tak dobrze byłoby się z nim kochać, ale nie wiem, czy chce mi się go poukładać, wychować, przerobić na takiego, który potrafiłby zawrócić mi w głowie. Położył mi przedwczoraj konwalie na poduszce. Wiem, że niedługo odejdzie i już nigdy go nie spotkam, ale potrafię się nie martwić.
Dziwny taki jest. Latem powiedział, że pokocha mnie zimą, a zimą narzekał, że mu źle. Je jedną ręką, pociąga nosem i wystaje mu podkoszulek spod swetra. Po co on to na siebie nakłada? Kiedyś widziałam go rano pijanego w spożywczym na sąsiedniej ulicy, kupował bułkę i kefir, był nieogolony i śmierdział. Chciał mnie pocałować, ale się potknął, odsunęłam się i leżał u mych stóp. Zamyśliłam się wtedy i uciekł mi autobus. Nic od niego nie chcę, tylko spędzić z nim kilka lat, ale nie wiem czy chrapie. Kiedyś wszedł w ubraniu do wanny. Powiedział, że trzeba często myć zęby i mieć marzenia. Czyta mi czasem bajki na dobranoc, czyta po ciemku, a gdy zasypiam, to sobie idzie. Śpi w pokoju obok, na kanapie. Raz płakał, a gdy już rozmazał sobie makijaż, to zapytał dlaczego nie chcę znać powodu, dla którego płacze. A ja wiedziałam. On zawsze płacze, gdy przypomni mu się Mały Książe. Raz przyniósł starą winylową płytę, powiedział, że to jego ulubiona i nie wierzył, że nie mam gramofonu. No to zaśpiewam ci to, co jest na tej płycie, tak powiedział. Ale nie umie śpiewać, śmiałam się, a jemu było przykro. Siedzę czasem boso na balkonie i tęsknię za nim, on pewnie o tym wie i na przekór mi nie przychodzi. Mija popołudnie, mija jesień, a on znów pijany sypia na ławce w parku. Wlewa w siebie tanie wino, pali niedopałki, które wyciąga z kosza na śmieci i ma szalenie krótkie odciski palców. Mówi, że nie jest po to, by spełniać moje marzenia. Ostatniej nocy, pośród innych nieprzyjemnych snów, śniło mi się, że przyniósł mi na urodziny łyżwy. Były używane i chyba za małe. Nie wiem, bo nie przymierzyłam.
We wtorek powiedział, że śnił mu się poniedziałek, a morze miało wtedy kształt kurtyny w teatrze. Lubię, gdy zamyka oczy, lekko otwiera usta i wyobraża sobie życie ze mną. Marzy, że kupimy sobie psa i będziemy chodzić na spacery. Nosi w kieszeniach sznurek, scyzoryk i klucze od jakiegoś samochodu, które znalazł trzy lata temu. Jest dumny z tych kluczy, a ja leżę na plaży, twarzą w piasku. Mówi, że miał w życiu tak wiele kobiet, że nie pamięta już ile. Czerwieni się przy tym i jąka, a gdy kiedyś zapytałam, jak lubi się kochać, to powiedział, że tak mocno i że z przytulaniem. Na dzień kobiet kupił mi niebieskie skarpetki i wodę kwiatową za kilka złotych. Zaprosił mnie wtedy do kina, kupił bilety w pierwszym rzędzie i usiadł z mojej prawej strony. Czasem gdzieś pracuje, budzi się rano, zawija w gazetę kanapki z pasztetem, czesze włosy i wychodzi. Kiedyś powiedział, że powinnam mieć papugę i wieczorem przyniósł akwarium z rybkami.
Opowiada o Szkocji, choć nigdy tam nie był, ja udaję, że nie wiem, a on jest taki dumny, że może mi zaimponować. Jest taki nieposkładany, śmieszny czasem, a nawet żałosny. Patrzę na niego w chwilach, gdy on tego nie widzi, widzę jak się porusza, jak bierze do rąk różne przedmioty. Wtedy jest swobodny, naturalny taki. Jestem pewna, że ma w sobie tak wiele, tak dobrze byłoby się z nim kochać, ale nie wiem, czy chce mi się go poukładać, wychować, przerobić na takiego, który potrafiłby zawrócić mi w głowie. Położył mi przedwczoraj konwalie na poduszce. Wiem, że niedługo odejdzie i już nigdy go nie spotkam, ale potrafię się nie martwić.
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 41.17 km
w terenie: 35.00 km
ukręciłem: 41.17 km
w terenie: 35.00 km
trwało to:
01:55
ze średnią: 21.48 km/h
Maksiu jechał: 40.00
km/hze średnią: 21.48 km/h
temperatura:
23.0
tętno Maksa: 170 ( 88%)
tętno średnie: 132 ( 68%)
w górę: 160 m
kalorie: 705
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Do
Poniedziałek, 4 kwietnia 2016 · dodano: 04.04.2016 | Komentarze 4
~
Bardzo pierwszy raz, po długiej przerwie na Specyku. Odrobinę stęskniliśmy się za sobą.
Oraz za górami... być tak może, że już lada dzień pobrylujemy na beskidzkich ścieżkach.
Tymczasem sprawdziliśmy nowe biżuty w praniu.
Się kręcą.
Oraz za górami... być tak może, że już lada dzień pobrylujemy na beskidzkich ścieżkach.
Tymczasem sprawdziliśmy nowe biżuty w praniu.
Się kręcą.
Bardzo.
~
Kategoria Ekipą, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 98.93 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 98.93 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
03:37
ze średnią: 27.35 km/h
Maksiu jechał: 59.00
km/hze średnią: 27.35 km/h
temperatura:
12.0
tętno Maksa: 181 ( 93%)
tętno średnie: 152 ( 78%)
w górę: 679 m
kalorie: 1757
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Strzelanina u Quentina
Sobota, 2 kwietnia 2016 · dodano: 02.04.2016 | Komentarze 4
~
Zanim o dziś słów nikomu niepotrzebnych, to powrócę do last wpisu.
Biżuty.
Pokazywałem gdy mieszkały w pudełku, tak jak zapakował je jubiler.
Pubierane oraz na szyi wyglądają tak...
Biżuty.
Pokazywałem gdy mieszkały w pudełku, tak jak zapakował je jubiler.
Pubierane oraz na szyi wyglądają tak...
Ekscytujące, nieprawdaż?
Dwa dni i dwie noce syciłem oczy swe ich pięknem, a w przerwach blaskiem. Syciłbym dalej, gdyby nie moi znajomi, którzy siła dziś mnie wyszarpali z nory i nakazali kręcić.
Jako, że z asertywnością mam niejaki kłopot, to pojechałem z nimi...
Podczas tej, bądź co bądź, przyjaznej przejażdżki doszło do wydarzenia, które być może mieć długofalowe oraz nieprzewidywalne skutki.
Pewien tajemniczy brunet, nie tak znów wieczorową porą (ksywa powszechnie znana) dostąpił trzeciego z sześciu stopnia wtajemniczenia fotograficznego.
Zrobił zdjęcie z tak zwanego fiuta.
Czym różni się fiut tak zwany od zwykłego, nie mam pojęcia, ale czymś musi. Może tak zwany jest napędzamy bateriami R6, lub hmm... paluszkami?
Wspominałem już kiedyś, że jak przestanie migać ta pomarańczowa...
A może wspominałem, że GTA to nie team, to stan umysłu?
...i w tym momencie, lub nawet chwilę wcześniej, poczuliśmy pragnienie.
Zatem dziewczyny piękne i młode oraz zawsze można je zaprosić na sok.
Nie odmówiły.
W międzyczasie wydarzyła się rzecz niesłychana, a nawet bez precedensu.
U Quentina doszło do strzelaniny.
~
Kategoria Ekipą, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic