Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:24281.24 km (w terenie 8059.20 km; 33.19%)
Czas w ruchu:1045:37
Średnia prędkość:23.21 km/h
Maksymalna prędkość:4573.00 km/h
Suma podjazdów:99514 m
Maks. tętno maksymalne:193 (100 %)
Maks. tętno średnie:174 (90 %)
Suma kalorii:515314 kcal
Liczba aktywności:490
Średnio na aktywność:49.55 km i 2h 08m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 40.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 164 ( 84%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: m
kalorie: 1125 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

456

Poniedziałek, 11 lutego 2013 · dodano: 12.02.2013 | Komentarze 1

~

Przedzimie, przedwiośnie... jeszcze nie pachnie, ale już prawie.
Czas wyjazdów, obozów, zgrupowań zbliża się nieuchronnie. To nie są złe wieści.
Jeszcze dzień, dwa... może odrobinę więcej i udamy się w cieplejsze rejony kontynentu.
A, że cały sens jazdy to podjazdy, udamy się w okolice, gdzie na znakach drogowych procent nachylania ściezki jest prezentowany liczbami dwucyfrowymi.
Już możecie zacząć delikatnie tęsknić.




Ze wszystkich orientacji, upodobań, zboczeń i parafilii najbardziej zadziwiający jest celibat.

~
Kategoria Bez kasku, Samotnie


w sumie...
ukręciłem: 40.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 171 ( 88%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: m
kalorie: 1124 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Sacrum profanum

Niedziela, 10 lutego 2013 · dodano: 10.02.2013 | Komentarze 2

~

Niestety, pomimo zaklinania rzeczywistości, nie przyjmowania do wiadomości faktów oczywistych, odwracania się od telewizora oraz uczucia ucisku na duszy... dopadła i mnie era tłentynajnera.

Jak już pewnie zauważyliście w poprzednim wpisie, przygarnąłem Speca w barwach narodowych, choć z narodowcami mi nie po drodze.
Dziś opowiem Wam szczegółowe szczegóły oraz o perypetiach, jakie temu wszystkiemu towarzyszyły.

Jako, że Szkot 2,5 turbo osiągnął wiek słuszny, przebieg zacny, a czasu jego sławy nikt już nie pamięta... pomyślałem, że czas na zmianę.
Nie jestem przesadnie duży (choć sąsiadka ma inne zdanie... ale może być też tak, że niekoniecznie wzrost ma na myśli), więc wydumałem sobie, że nabędę drogą kupna tradycyjnego sprzęta, na tradycyjnych kołach 26" oraz z dzwonkiem i lusterkiem wstecznym, co czasem też się przyda, jeśli poczuję nieodpartą potrzebę poprawy makijażu.



Nie chcieli mi takiego sprzedać. Byłem w jednym sklepie, drugim, kolejnym i kolejnym... w każdym to samo. Albo biorę duże koło, albo tam są drzwi.
Trochę się awanturowałem, ale cóż było począć.
Wziąłem dużego.
Na drugi dzień poszedłem do apteki i poprosiłem tabletki, coby sprawiły abym był większy. Sobie urosnę, to będzie mi pasował, wydumałem.
Aptekarka, której nienachalna uroda jest w stanie poruszyć tylko prawdziwych koneserów, popatrzyła dziwnie i rzekła, iż słyszała od sąsiadki (mojej), że nie trzeba, a nawet bardzo nie trzeba. Zanim zdążyłem wytłumaczyć, że chodzi o wzrost, to pokazała mi drzwi. Kobiety.



Tak czy siak, Spec zamieszkał ze mną. Pokazałem go temu i owemu, się znaczy pochwaliłem.
Spec miał na szprychach śliczne biżuty... w semsie, że takie pomarańczowe odblaski do zadawania szyku. Już nie ma. Czarna, gdy je zobaczyła, zmarszczyła brew w stylu Slaya i zdecydowanym tonem, używając słów powszechnie uważanych za obelżywe oraz dość sugestywnie wytłumaczyła mi, gdzie mogę sobie wsadzić te świecidełka. Kobiety.
Schowałem je głęboko wraz z urażoną dumą, aczkolwiek nie tam, gdzie Czarna sugerowała.

Hmm... aż tak brzydki Spec nie jest... myślę, że połączy nasz szorstka, męska przyjaźń.


Czas na ostatnie słowo o Szkocie.



Ronald "Bon" Belford Scott.
Był taki czas, gdy fascynacja moja sięgała zenitha.
Gdy zastąpił Go Brian, uznałem, że to profanacja. Z czasem jakoś się z tym pogodziłem, choć ze wspomnianej fascynacji niewiele pozostało.



W wolnych chwilach, których mam niewiele, czytam sobie niespiesznie spowiedź Nergala. To nie do końca moja muza, nie moja nisza, ale gościa nie da się nie polubić. Aby w tym kraju robić takie imponujące sztuki, jakie robi Behemoth, trzeba mieć cojones i IQ wyższe od przeciętnego.




Sumienie, to taki defekt ewolucyjny.

~

w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 171 ( 88%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: m
kalorie: 570 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Okno życia

Czwartek, 7 lutego 2013 · dodano: 08.02.2013 | Komentarze 6

~

W środkowej części Europy jest sobie taki dziwny kraj, w którym między innymi funkcjonują okna życia.
To pomysł czarnej części społeczeństwa. Chodzi o to, by niechciane bachory wkładać w takie okienka, zamiast wyrzucać na śmietnik lub kisić w beczce po kapuście. Wyjątkiem jest mała Madzia, która nie dość, że nie zmieściła się do okienka, to miała to nieszczęście, że jej mamie sprzedali śliski kocyk...

Bo przecież lepiej żeby takie niechciane, małe ludzki lądowały w okienkach, zamiast edukować niedobre matki w temacie "jak to zrobić, żeby nie zrobić" oraz rozdawać im ohydne środki, co one zapobiegają...

A gdy już taki szczyl wyląduje w okienku, to przecież nie po to, żeby go czarny odłam społeczeństwa obdarzył miłością lub dobrobytem. Przecież można go po cichu sprzedać. Potencjalnych kupców jest niemało.

Ale po co ja takie głupstwa piszę...
No to sobie imagynujcie, także uruchomiłem usługę "Okienko". Miałem nadzieję, że pojawi się miś albo panienka.
Niestety, ktoś podrzucił małego, bezbronnego Speca.



Wziąłem, nakarmiłem, dałem wódki, gitarę i samochód. Żonę pewnie weźmie sobie sam...
Oraz zdjąłem mu te pomarańczowe świecidełka. Zazdrości mną powodowała.
Być tak się może zdarzyć, że go nawet polubię i zostanie u mnie na dłużej... hónołs.

Oraz pojawiła się plotka w środowisku, że szykuje się nowy cykl ścigów na bikach pościgowach.
Pierwszy start już w maju. Szczegółu owiane są tajemniczą tajemnicą. Gdy pojawią się jakieś przecieki, to dam Wam znaka...





…zostaję tutaj. Mam nadzieję, że tam mają fortepian.

~
Kategoria Bez kasku, Samotnie


w sumie...
ukręciłem: 40.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: m
kalorie: 1142 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Obrazek

Poniedziałek, 4 lutego 2013 · dodano: 04.02.2013 | Komentarze 5

~

Kilka księżyców temu ego, jak pewnie pamiętacie, zrobiłem sobie zdjęcie na nagrobek.
Moim zdaniem niebrzydkie jest, ale byli tacy, którzy zarzucili mi rozwiązłość obyczajową i inne dziwnie brzmiące hece. Według tych, co lepiej wiedzą, zdjęcie zalatuje pornografią oraz, w związku z tym, starszym paniom po jego obejrzeniu stają suty, co zdaje się w pewnym wieku jest niekomfortowe.

Cóż było robić... wszak komfort starszych pań jest priorytetem.
Udałem się do fotograficznej pracowni i poprosiłem o fotkę, która nie będzie miała wpływu na suty.
Wyszło nieźle oraz w technikolorze...






Żywi ignorują to, co niezwykłe i cudowne, ponieważ życie jest zbyt wypełnione tym, co nudne i zwyczajne.

~
Kategoria Bez kasku, Samotnie


w sumie...
ukręciłem: 60.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 155 ( 80%)
tętno średnie: 163 ( 84%)
w górę: m
kalorie: 1727 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Zabawy ciałem

Sobota, 2 lutego 2013 · dodano: 03.02.2013 | Komentarze 0

~

Jako, że nic co ludzkie nie jest mi obce (albo prawi nic), to postanowiłem doświadczyć zabawy ciałem. Oczywiście wcześniej także mi się zdarzało, ale obmyśliłem taki plan, by miesiąc luty był miesiącem długich zabaw. Ciałem właśnie.
Zabawy wyglądały dość ekscytująco (gdyby akurat znalazł się ktoś chętny podglądaniu), a serce me starcze działało dość rytmicznie... mniej więcej tak, jak w wykonie Kory, co Ona śpiewa, że "falowanie i spadanie" czy tak jakoś podobnie...



Trzy godziny, to niezły wstęp do czterech godzin oraz odrobina czasu na rozmyślania różne tudzież marzenia dziwne. Wszystkimi się nie podzielę, bo większość mogłaby zostać uznana za obsceniczne oraz ugodziła by w tak zwane wartości, które wyznaje znakomita większość polskiego, czyli mesjańskiego narodu.
Jednakże kilka myśli nieposkładanych nadaje się do pokazania...





W drugiej godzinie i dwunastej minucie dopadła mnie ochota zostania prawdziwym mężczyzną. Nie byłem pewien, jak to uczynić... może trzeba podpalić jakąś chałupę, by później z płomieni wynieść rozwrzeszczanego bachora? A może w Dniu Kobiet wręczyć goździka, wraz z pocałowaniem wierzchniej części dłoni, prawdziwej kobiecie? Albo pójść na jakąś wojnę i pozabijać kilku nikomu nie wadzących wrogów, najlepiej w imię boga, honoru i ojczyzny?
Źle mi się kręciło końcówkę, ponieważ a mianowicie nie znajdowałem odpowiedzi na nurtującą mnie pytanie w kwestii przeobrażenia się w prawdziwego mężczyznę... bo bycie sztucznym już mnie trochę znużyło.
Niepocieszony, powlokłem się bak do hom.
Wydumałem, że być może w sieci internat znajdę sposób, lub chociaż jakąś małą wskazówką.
Nie pomyliłem się.
I nie sądziłem, że to takie proste.



Jeśli chcecie, to także możecie stać się prawdziwymi facetami.




To, że coś jest metaforą, nie znaczy, iż nie może być prawdziwe.

~
Kategoria Bez kasku, Samotnie


w sumie...
ukręciłem: 20.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 158 ( 81%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: m
kalorie: 575 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Cieszysławie

Poniedziałek, 28 stycznia 2013 · dodano: 28.01.2013 | Komentarze 5

~

Gdzie jest przeszłość?

[To już było, oraz jest jakby banalne odrobinę, choć brzmi nieźle.
Dziś nawet lepiej...]

Wszechświat jest, chwila za chwilą, odtwarzany na nowo. W rzeczywistości nie istnieje przeszłość, lecz jedynie wspomnienie przeszłości. Gdy mrugniesz, świat który zobaczysz, nie istniał, kiedy przymykałeś powieki. Zatem… jedynym właściwym stanem umysłu jest zaskoczenie. Jedynym właściwym stanem serca jest radość. Niebo, które widzisz, nie było jeszcze nigdy przez Ciebie oglądane.
Moment absolutnej perfekcji jest teraz.
Ciesz się nim.



Tak... niezmienne chyba jest to, że czas upływający powoduje, iż podobają się nam takie właśnie dobrze brzmiące banały. Choć z drugiej strony... autorem tych słów jest sam mistrz Terry. Tyle, że pisząc je niekoniecznie był młodzieńcem...

Antonina Krzysztoń, przez niektórych zwana Tośką.
Nie napiszę nic o tym kawałku, bo nie potrafię tak pisać.
Posłuchajcie. A później raz jeszcze.



Grabaż oczywiście jak zwykle w formie.
Urzekła mnie ta historia...




Gdy Bogowie chcą ukarać człowieka, to spełniają jego marzenia

~

w sumie...
ukręciłem: 40.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 151 ( 78%)
tętno średnie: 124 ( 64%)
w górę: m
kalorie: 1145 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Homeworki

Środa, 23 stycznia 2013 · dodano: 23.01.2013 | Komentarze 0

~

Wczoraj pani od religii, zwana katechetką nakazała zrobić w domu jakieś zadanie.
Sobie pogrzebałem. W senesie, że w zeszycie z zadaniami do zrobienia w domu. Nie mogłem się zdecydować, zamknąłem więc oczy (wspominałem już, że ma ładne?) i coś tam wylosowałem...
Wyszło, jak wyszło...



Dziś ta sama pani, w ramach ćwiczeń domowych, zadała, by poznać bliżej bliźniego swego. Jutro udam się więc do sauny. Koedukacyjnej.
W celach, żeby bliżej...



Bi­sek­sualizm? Niewątpli­wie pod­wa­ja two­je szan­se na so­bot­nią randkę.

~
Kategoria Bez kasku, Samotnie


w sumie...
ukręciłem: 40.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 144 ( 74%)
w górę: m
kalorie: 1145 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Fortezza di Fenestrelle

Niedziela, 20 stycznia 2013 · dodano: 20.01.2013 | Komentarze 3

~

Gdy wszyscy wokół biją pianę w kwestii Lance'a oraz, jak to Polacy... każdy wie najlepiej, jak to było... to ja pozwolę sobie mieć to w dupie i napisać o czymś, co ma inny wymiar i subiektywnie... wartość także ma inną. Z mojego punktu widzenia większą.
Ale ja jestem z edycji kolekcjonerskiej...

Inspiracją do słów poniższych są Inspiracje Fila. Ale także chyba kometarze pod poprzednim wpisem. O Jebie, wyzwaniach, granicach ludzkich możliwości i takich tam nikomu niepotrzebnych kaprysach...

Tak przy okazji, to czytajcie Fila... ja, pisząc o skrajnie trudnych ścigach i kosmicznych wyczynach, opisuję tylko to, co od Niego usłyszałem i gdzieś tam wyczytałem... pewnie dlatego tak się tym ekscytuję, bo chciałbym doświadczyć takich przeżyć. Niestety, wszystko wskazuje na to, że może mi się nie udać :/
On natomiast tam był, przeżył to, przejechał... to są Jego wspomnienia.



Ad rem przekraczania granic, adrenaliny... sprawiania, że niemożliwe ciałem się staje.
Iron Bike 2012, szósty etap, odcinek specjalny, zjazd (coś około 700m) schodami Fortu Fenestrelle. Aby nie było zbyt łatwo, to duża część tych schodów jest w tunelach. W sumie 3966 stopni, czy też schodów... jak kto woli.



Matt Page, spokojny Walijczyk (jak o nim pisze Fil), jest jedynym człowiekiem w historii Iron Bike (a ma ta historia już 19 lat), który podjął to wyzwanie i postanowił zjechać w całości. Inni trochę jechali, ale w większości schodzili.
Film, jak to film... trochę spłaszcza, ale był tam prawdziwy hardcore (kręcone z kierownicy Matt'a).



Jak sam Matt pisze, podczas zjazdu w jednym z tuneli, wyszły hamulce. Płyn się ugotował?... V-ki by nie wyszły :) W ciągu kilku sekund musiał podjąć decyzję... nadal się rozpędzać, by stracić nad tym kontrolę i prawdopodobnie zderzyć się czołowo ze ścianą (bo w tunelach są też ostre, prawie 90^, zakręty) przy prędkości kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, czy kontrolowanie przyglebić. Matt wybrał tę drugą opcję. Na filmie nie wygląda to groźnie, ale poobijał się wtedy dość grubo. Po tym dzwonie Matt jechał, a także szedł bardzo wolno... nie zmieścił się w limicie, dostał punkty karne i stracił 4 miejsce, na którym był sklasyfikowany przed tym etapem. Wystartował dzień później, ale nie był w stanie odrobić strat. To był przedostatni etap najtrudniejszej etapówki MTB na świecie, na starcie której stanęło 140 zawodników.
Ukończyło 40.

A oto i sam Matt na schodach Fortu Fenestrelle... i nie tylko.









Na tym ścigu wjeżdża się na trzytysięczniki... tak na rozgrzewkę.
Oni tam wrócą.
Matt i Fil.

I hmm... czy to już przekracza granice rozsądku, które sami sobie wymyśliliście?
Bo latanie Jeba ponoć tak :)

I jeszcze coś... wszystko wskazuje na to, że będziecie mogli poznać Matt'a bliżej, plotka mówi, że stanie na starcie Beskidy MTB Trophy 2013.

Oraz wybaczcie, że pisałem z pełnymi ustami.




Nagrodą za trud jest jeszcze większy trud.

~
Kategoria Bez kasku, Samotnie


w sumie...
ukręciłem: 30.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:30
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 186 ( 96%)
tętno średnie: 144 ( 74%)
w górę: m
kalorie: 867 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Wiara czyni czuba

Środa, 16 stycznia 2013 · dodano: 16.01.2013 | Komentarze 3

~

Ponoć to czas najwyższy, aby wykonać badania wydolnościowe, a co za tym idzie oznaczyć strefy pulsu. Po co komu te strefy? Nikt nie wie, ale brzmi dobrze, więc każdy oznacza owe strefy.
Jako, że zazwyczaj płynę z nurtem, to także postanowiłem popełnić ten błąd. Badań nie zrobiłem, bo po pierwsze primo nakłuwają tam wciąż palec i biorą krew. Będąc niestety facetem, boję się igły, a poza tym krwi mam niewiele i nie widzę powodu, by nią szastać.
Po drugie primo, to podczas badań zakładają na twarz maskę... no proszę was, jak ja bym w tym wyglądał?



Powyższy obrazek pochodzi z kolekcji Bambó oraz jeśli macie wątpliwości (jak ja), czy się badać czy może nie koniecznie (i nie tylko na nosicielstwo wirusa hiv), to przeczytajcie Jej artykuł na ten temat... być może rozwieje pewne wątpliwości (z rozwianymi wygląda lepiej).

W związku z tym powróciłem do wersetów księgi wiadomej, autorstwa Joe'go i zrobiłem testa, którego on zaleca robić.
Trochę to i owszem, trąci średniowieczem w zderzeniu z nauką, technologią i współczesnymi sposobami oznaczania tego i owego u sportowców. Ale... sportowcem to ja jestem mimo woli, a test Friela jest wciąż i niezmiennie dość skuteczną i w miarę dokładną metodą.

Kilka dni temu próbowałem czynić ten test, ale odpuściłem, bo że z powodu iż krew mnie mocno bolała.
Dziś ponowiłem próbę.

Testing mode, attempt two.


Próg LT wyszedł mi 176 i przez jakiś czas będziemy się tego trzymali.

Muzycznie dziś kilka słów cockneyem... to taki londyński slang.
Hmm... lubię ten kawałek. Więcej niż trochę.




Gombrowicz pisze, że młode kobiety, świadome swego piękna nie powinny oddawać go w szpetne łapy starszych mężczyzn. Co On tam wie. Poza tym - smok ma śliczne dłonie. Co jak co.

~

w sumie...
ukręciłem: 24.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:10
ze średnią: 20.57 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 150 ( 77%)
tętno średnie: 128 ( 66%)
w górę: m
kalorie: 691 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Eli, Eli, lama sabachthani?

Poniedziałek, 7 stycznia 2013 · dodano: 08.01.2013 | Komentarze 2

~

Będąc młodym poganinem, biję na głowę przeciętnego wierzącego człowieczka, oplecionego siecią kłamstw, które to kierują jego życiem, oraz wynikają z tej wiary właśnie. Spisane są one w różnych księgach, zwanych świętymi. Konkurencja, w której tak wyraźnie prowadzę, to czytanie owych ksiąg. Ksiąg, które w rękach dziwacznie poprzebieranych szamanów mieniących się duchownymi i reprezentujących pasożytnicze firmy o charakterze mafijnym, są bardzo skutecznym narzędziem w sprawowaniu władzy nad stadami tak zwanych wiernych.
Przerobiłem Biblię, Koran und przedbiblię, czyli Torę... i z każdą kolejną stroną wzdrygałem się macz mocno. Wzdrygały mnie opowieści tam opowiedziane... pełne krwi, nietolerancji, morderstw, przemocy, pogardy i podobnych im atrakcji. Opowieści urągające elementarnej logice, zdrowemu rozsądkowi i obrażające inteligencję trzeźwo myślącego człowieka.



Z tego chyba powodu wstrząsa mną bezsilna bezsilność oraz od wielu już miesięcy, a nawet lat źle sypiam. To pewnie ta słynna, bo znana z wielu opowiastek, kara boska. Tyle, że nie potrafię zidentyfikować boska, który zesłał na mnie klątwę. Lubiłbym, aby to był ten, co jego najmacz ważny szaman mieszka w Watykanie, bo ten akurat bosek jest niezłym luzakiem w kwestiach winy & kary. Można narobić kupę, a nawet kilka kup złego, potem opowiedzieć o tym wszystkim kolesiowi, który wysłuchuje takich opowiastek z wypiekami na licach, a cały ten cyrk odbywa się w budce przypominającej toy-toy. Koleś, w ramach zadośćuczynienia nakazuje winowajcy, by ten pomamrotał przez kilkanaście minut jakieś zaklęcia magiczne... i już jest OK, złe uczynki zostają skasowane.
Gorzej jest z boskiem, co to jego wyznawcy żyją w zgodzie z zaleceniami Koranu - tam w ramach kary odcina się łby, a w najlepszym przypadku członki. W sensie, że ręce i nogi także.

Jak żyć?
Co z tym począć?

Pełen obaw i niepokoju sięgnąłem po kolejną świętą księgę mającą w tytule słowo "biblia". Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że ta biblia jest różna od tych wspomnianych wyżej.
Tę napisał bosek Friel.

Przeczytałem i jestem skłonny wstąpić w szeregi wyznawców tego boga. Jako inicjację postanowiłem uczynić test, o którym bosek Friel tamże pisze. Test ów ma pomóc wyznaczyć mój próg LT, a co tym idzie, strefy treningowe.

Uzbrojony w bidon, muzykę, Garniaka oraz paczkę chusteczek jednorazowych (gdybym na przykład odczuł potrzebę płaczu ze wzruszenia) wyszedłem ze Szkotem na zewnątrz, ale tam...



W związku z tym dosiadłem Toma Howka.
Po dziesięciu minetach kręcenia wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Być może, że nie jestem jeszcze gotów, by dostąpić zaszczytu przyjęcia mnie do wspólnoty wiernych tego kościoła. A może to przez choróbsko, które mnie od jakiegoś czasu toczy?
Być tak tez może, że to zemsta tych zdradzonych bosków, co to mam ich w miejscu, co jego imienia wypowiadać nie wolno?

Tak czy inaczej, w najbliższym możliwym terminie podejmę kolejną próbę zrobienia tego testu. Coś czuję, że to taki Rubikon, po przekroczeniu którego będę zupełnie innym kimś. Jednakże nie ma pewności, czy lepszym czy wręcz przeciwnie.

A tymczasem wybrałem dwie ścieżki, na których zamiaruję trenować podjazdy...








Miliony marzą o nieśmiertelności, równocześnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić w deszczowe niedzielne popołudnie.

~
Kategoria Bez kasku, Samotnie