Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:24281.24 km (w terenie 8059.20 km; 33.19%)
Czas w ruchu:1045:37
Średnia prędkość:23.21 km/h
Maksymalna prędkość:4573.00 km/h
Suma podjazdów:99514 m
Maks. tętno maksymalne:193 (100 %)
Maks. tętno średnie:174 (90 %)
Suma kalorii:515314 kcal
Liczba aktywności:490
Średnio na aktywność:49.55 km i 2h 08m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 51.78
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 02:24
ze średnią: 21.58 km/h
Maksiu jechał: 35.00 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 152 ( 78%)
tętno średnie: 125 ( 64%)
w górę: 174 m
kalorie: 1704 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Milczenie czarnych owiec

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 11

~

Jechałem i dumałem nad tym, jakiego oraz o czym wysmażyć dziś paszkwila.
Jak to w życiu bywa, paszkwil wysmażył się sam.... 
Czas jakiś temu, u fejsbóka, wymieniłem zdań kilka z człowiekiem, którego nie znam. Nie pamiętam dokładnie w jakiej kwestii, ale pewnie dość ważnej. Dla człowieka. Oraz w temacie bajek, legend, wierzeń ludowych i tym podobnych hec, co wynika z poniższego.
Kwestia dla człowieka była na tyle ważna że zagaił do mnie, używając trudnych słów... prostak, ignorant. W sensie, że tak mnie postrzega. Sprawdziłem u Wikipedii, co oznaczają te terminy. Mogło być gorzej.
Coś tam odrzekłem, mając nadzieję, że człowiek sobie pójdzie, ale nie... okazał się być uparty, niczym świadek jehowy.
Nie będę przynudzał cytując wszystko, ale poniższy fragment jest ważny, bo a mianowicie prawdopodobnie zmieni diametralnie mój żywot.
Rozmówca mój przemiły rzekł był w pewnym momencie...

Co przeszkadza Ci być "wierzącym"- artykułujesz. Z daleka widać, że nie jest to cała prawda, bo normalni ludzie tak nie reagują na zwykły, przypisywany przez Ciebie religii- brak logiki. Ty jesteś ciężko poraniony. Starasz się zakrzyczeć własne... no nie -sumienie, bo to termin "pobożny"- Ty chcesz zakrzyczeć własny system wartości, który tli się w głębi Ciebie. Inną możliwością jest tylko zwichnięcie osobowości, choroba psychiczna. Ale o to Cię na dzisiaj nie podejrzewam. Ty nie jesteś buntownikiem, luminarzem! Twój poziom argumentacji wskazuje na,zwykłą niedojrzałość emocjonalną! Jesteś czytelna, i to z daleka, reklama wielkogabarytowa! Przepraszam za szczerość, ale może bardziej mi na Tobie zależy niż tym, którzy co prawda mają Cie za "przygłupa" ale za to sympatycznego i co najważniejsze, niegroźnego. Przy tym tak wspaniale "rozluźniasz" atmosferę i spłycasz obyczaje... do chlewu. A wiadomo, każdy lubi mieć kogoś gorszego u boku, by móc się w razie czego... jednak dowartościować. Być może się mylę, być może Cię do końca nie znam- ale dajesz spontanicznie sporo materiału na swój temat- by wyrobić sobie zdanie. Pozdrawiam Brata w "rowerowaniu"! 

Później, mąż ten miłosierny, pokusił się o dalszą analizę mej ohydnej osobowości. Wyszło mu na to, że albo jestem Żydem, albo niedorozwojem emocjonalnym. Obstawił opcję drugą. Trzymam kciuki za Jego wygraną.

Dlaczego zmieni to mój lajf?
Och, bo nie potrafię odmawiać... człowiek chce mnie sprowadzić na dobrą drogę, więc nie mam za bardzo wyjścia, zgodzę się. Co więcej, być tak może też, że załatwi mi on zbawienie oraz miejsce w niebiosach, a nawet po prawicy.
Ale... zanim tam trafię, to mejbi zdążę jeszcze kapłanem zostać? Choć raczej może się nie udać... jakoś nie gustuję w małych chłopcach, a to dość duża przeszkoda.

Oczywiście istnieje także inna opcja, której prawdopodobieństwo ziszczenia się nie jest takie znów małe...
Może się zdarzyć, iż umysł mój wąski oraz ciasny nie wytrzyma procesu nawracania. Gdyby do tego doszło, to mam wyjście awaryjne...



...powieszę sobie kamień u mej aksamitnej szyi i zakończę ten nierówny pojedynek. Kiedyś bozia miała w dupie samobójców, mam nadziej, że nic się nie zmieniło. Pożądam być zrzucon za dziewiąty krąg piekielny.



Chrześcijanin mówiący ateiście że pójdzie do piekła, brzmi tak samo strasznie jak małe dziecko mówiące dorosłym, że nie dostaną prezentów od Świętego Mikołaja

~

w sumie...
ukręciłem: 44.14
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:43
ze średnią: 25.71 km/h
Maksiu jechał: 41.40 km/h
temperatura: 13.0
tętno Maksa: 157 ( 81%)
tętno średnie: 132 ( 68%)
w górę: 153 m
kalorie: 1461 kcal
w towarzystwie:

Agnetha

Środa, 2 kwietnia 2014 · dodano: 02.04.2014 | Komentarze 7

~

Taki sobie uczyniłem album pamiątkowy z pamiątkowymi fotografiami oraz umówiłem się z sąsiadką, że jest to my colouring book.







Wkleiłem także do albumu (za zgodą sąsiadki, ma się rozumieć) obrazki ruchome. Taki fotoplastykon, któren opowiada opowieść o niedzielnych, beskidzkich zmarszczkach. Autorem ruchomych obrazków jest B.art.


Jeśli chcielibyście przejechać z nami kolejne (a może te same) zmarszczki, to będziemy w niedzielę startowali z miejsca ulubionego w Beskidach około 10:00.

Dzisiejszy wpis sponsorowała literka ä jak Agnetha Fältskog, która też jest szczęśliwą posiadaczką kolorowego bóka. Hónołs... być tak też może, że Agnetha ma sąsiadkę. Na bank natomiast wiadomo, że jest jedną czwartą grupy Abba, oraz uwaga...  sama o sobie mówi, że jest minimalistką, niewiele potrzebuje do życia, lubi konie oraz prostotę - tak w życiu, jak i w ubiorze. Jej majątek szacowany jest na około sto milionów ojro.

Zawsze chciałem zostać rentierem, od dziś pożądam być minimalistą. 





Nie wiem, ile wytworzyliśmy niedorzecznych kodeksów postępowania i bezsensownych wierzeń religijnych; nie wiem też, jakim sposobem wryły się tak głęboko we wszystkich krajach świata w umysł człowieka; warto jednak zaznaczyć, że wierzenie wpajane w pierwszych latach życia, gdy mózg jest wrażliwy, staje się niemal instynktem; a zasadniczą cechą instynktu jest to, że się go słucha niezależnie od tego, co mówi rozum.

~


w sumie...
ukręciłem: 30.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:29
ze średnią: 20.22 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 127 ( 65%)
w górę: m
kalorie: 874 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

The Thin Ice

Niedziela, 16 marca 2014 · dodano: 16.03.2014 | Komentarze 4



Jako, że upały są nie do zniesienia, poszedłem pokręcić do wnętrza klimatyzowanego... w sensie coś jakby okołospiningowego czyniłem, lecz niespiesznie... bardzo niespiesznie, tak by się nie spocić na licu i nie rozmazać sobie makijażu. 




Christopher Hitchens rzekł był kiedyś... 
Czy myślę, że pójdę do raju? Z całą pewnością nie. Nie poszedłbym nawet będąc zaproszonym! Nie chciałbym żyć w jakiejś pieprzonej niebiańskiej Korei Północnej, gdzie jedyne co można robić, to chwalić Drogiego Wodza od świtu do zmierzchu.
Sprawdziłem, Chrisa nie ma w raju. Ja także sobie nie życzę. 

Wspominałem już może kiedyś o Ute Lemper? Pewnie tak. Ale jako starzec mam prawo do powtarzania. Się także.
Lubię Ute. 
Jest taka piocha o marynarzach z amsterdamskiego portu, może mało trashmetalowo brzmi, ale jest pewnym już standardem. Najpierwszy wykon tego kawałka, to oczywiście Edith Piaff, ale... Ute zrobiła to lepiej.


Śpiewali ten kawałek różni tacy... David Bowie, Katarzyna Groniec, Gavin Friday, Dave Van Ronk, Piotr Zadrożny i jeszcze kilku.
Jest mocno wyjątkowy wykon... nie znalazłem go u jótóba, choć pewnie gdzieś w internetach sobie mieszka. To Ute Lemper wraz z I Muvrini. O I Muvrini słyszeliście, mam nadzieję.

No i jeszcze... Ute zaśpiewała The Thin Ice na pierwszym spektaklu Rogera Watersa The Wall - było to w 1990 roku na resztkach berlińskiego muru. 
Była wówczas mniej dojrzała jakby...




Przeżyłem wiele złych rzeczy, a niektóre z nich wydarzyły się na prawdę.

~

w sumie...
ukręciłem: 60.79
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:12
ze średnią: 27.63 km/h
Maksiu jechał: 53.80 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 170 ( 88%)
tętno średnie: 139 ( 72%)
w górę: 448 m
kalorie: 1412 kcal
w towarzystwie:

Autoportret własny

Wtorek, 11 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 2

~

Jako że pożądam być trendy, to dziś poczyniłem sobie zdjęcie wyjątkowe. bardzo długo próbowałem, ustawiałem światło, mierzyłem odległość, żonglowałem przysłoną próbując różnych głębi ostrości. Koniec końców wyszło arcydzieło. 
Siadajcie i wpadajcie w zachwyt. Twardziele mogą na stojąco.



Ten, wyjątkowo trudny, rodzaj fotografii różnie jest zwany... selfie, samojebka, z rąsi, słitfocia... no ale zachowajmy powagę - to jest autoportret oraz nawet własny.
Pewnie nie wiecie, bo i skąd, ale pierwszą selfie na świecie pstryknięto w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Prawda, że smartfony wówczas były jakby mało kieszonkowe?



Ale jest jeszcze trudniejsza sztuka czynienia obrazków autoportretujących. Prócz smartfona i siebie samego potrzebne jest jeszcze lustro...
Oto ekstremalny przykład lustrzaka...



Ale... mam coś jeszcze. Usiądźcie... 



W internetach mieszka sobie wyjątkowy album. Z wyjątkowymi obrazkami. Rzućcie okiem, a nawet dwoma, jego tytuł to i(Phone) girls... z podtytułem Thank you Steve Jobs!
I to jest, proszę Państwa, absokurwalutne mistrzostwo świata. I okolic.



Wg oficjalnych danych statystycznych:
 - 100% chrześcijan umiera
 - 0% zmartwychwstaje


~

w sumie...
ukręciłem: 33.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:36
ze średnią: 20.62 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 164 ( 84%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: m
kalorie: 974 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Muzyka, której nie znacie... part twelve

Wtorek, 4 marca 2014 · dodano: 04.03.2014 | Komentarze 5

~

Jest taka artystka, co się ona urodziła w takim miejscu, w którym nadaje się, nie wiadomo po co, przydługie imiona.
Od początku do końca nazywa się... Angélique Kpasseloko Hinto Hounsinou Kandjo Manta Zogbin Kidjo, ale znana jest jakby bardziej w  wersji skróconej... jako Angélique Kidjo. 

Ale zanim o niej, to najpierw dość sensacyjne wieści. Pierwsza jest taka, że odnalazło się mocno unikatowe zdjęcie z Tour de France anno domini 1940.   
Oto ono...



A druga wieść niezwykła jest taka, że czas pomyśleć o wadze startowej, co ona dość jest ważna. Szczególnie - w co może trudno uwierzyć - podczas startów.
W związku z powyższym, od czwartku ciągnę na deficycie... poniżej 2000 kcal dziennie. 
Tanita zeznała, że mam BMR 1840. Na co Czarna, że Tanita to gópja pipa jest, bo tyle to bym potrzebował, gdybym cały dzień leżał i pachniał z akcentem na pachnienie. 

W kwestiach żywieniowych oraz stylówy, to ja się Czarnej mocno słucham, ale te niecałe dwa koła kalorii jakoś bezboleśnie mi wystarcza, w sensie nie ciągnie mnie do żarcia, wjemc może mam coś zaburzone, jak sugeruje wspomniana wyżej Bamba z majnszaftu mojego? Niechybnie ma rację, mam lekko zaburzoną psychę... a może źle dosłyszałem i mówiła, że metabolizm?

Tak czy siak, ciekaw jestem, jak długo pociągnę na takim ujemnym bilansie... bo w międzyczasie czynie jakieś niby treningi i inne hece. Dziś poczyniłem takie oto wygłupy.




Angélique jest z właściwego pokolenia, bo ponieważ mojego. Jej jedynie słuszny odcień skóry, kilka lat temu wzbudzał dreszcz pożądania, teraz na pożądanie jestem za stary... ale hmm, możecie sobie popatrzeć razem ze mną. No i żeby nie było, wyśpiewała ona, jako jedyna na tym świecie, Bolero. 
Wprawdzie jest do tej piochy teledysk bardziej ruchomy niż foty (se poszukajcie jak chcecie), ale zarzucam ten, bo jak już wspomniałem... ciało mmm.


Andżela, że tak pojadę Pasikowskim, ma ciekawy życiorys... poznaliśmy się, gdy śpiewała smooth jazzowo w paryskich knajpach. Po jakim czasie zmieniła otoczenie i repertuar. Teraz jest afroamerykanką, a w Jej śpiewaniu jest ogrom odniesień do Afryki i tamtejszych tradycji muzycznych. Została także Ambasadorem Dobrej Woli - to chyba UNICEF sobie takich mianuje. Nie do końca kumam, co znaczy być takim Ambasadorem, ale to pewnie z powodu, że prostak jestem. 

Andzia ma w repertuarze taki żelazny kawałek - Africa. Zaśpiewała go w wielu duetach, między innymi z Peterem Gabrielem, Annie Lennox, Carlosem Santaną, Dianą Krall, Herbie Hancockiem, Branfordem Marsalisem, a także na otwarciu mistrzostw świata w piłce kopanej, co one w RPA się działy. Solo wtedy zaśpiewała. Pamiętacie ten wykon? To był najmacz ładny akcent z całych tych kopanych zawodów. 
Mocno lubię wykon, jaki się wykonał w 2012 roku na koncercie Mandela Day. Razem z Angélique zaśpiewała wtedy Alicia Keys.
(bo kawałek Simple Minds "Mandela Day" znacie, co nie? Nie muszę pokazywać?... miejsca na blogu mam mało).


Zaśpiewała także na koncercie ku pamięci Cesarii Evory. I to nie raz... bo koncertów Tribute Cesaria było kilkanaście.



W 2012 roku była w Polsce, śpiewała w warszawskiej Archikatedrze. Ze powodów oczywistych nie wpuścili mnie. 
No i hmm... nie mógłbym Wam nie pokazać jak to było z Peterem. To nie Africa, to inna piocha. Ale... mmm, głos Petera, no sami wiecie. A i Andżela nie odstaje. 
Słuchajcie.


I jak? Polubiliście Andzię, jako i ja ją lóbję?  



Są dobrzy ateiści i źli ateiści. Są dobrzy wierzący i źli wierzący... a chuj zawsze pozostanie chujem.


~


w sumie...
ukręciłem: 40.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 148 ( 76%)
w górę: m
kalorie: 1150 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Ça Ira

Wtorek, 11 lutego 2014 · dodano: 11.02.2014 | Komentarze 5

~

Taka sytuacja treningowa...




Roger Waters, postać skądś pewnie Wam znana.
Napisał także operę. 
Zassijcie sobie od jótóba, zrzućcie do empeczy, i zabierzcie w słuchafonach na trening. To akurat dwie godziny... jeździ się przy tym znakomicie. 

~


~


Nie rezygnuj z nadziei, nie daj się ponieść rozpaczy z powodu tego, co się stało. Opłakiwanie tego, co nie wróci, co zostało stracone bezpowrotnie, jest najgorszą z ludzkich słabości.

~



w sumie...
ukręciłem: 40.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 20.00 km/h
Maksiu jechał: 0.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 129 ( 66%)
w górę: m
kalorie: 1161 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

L'Esclave Endormi

Wtorek, 28 stycznia 2014 · dodano: 28.01.2014 | Komentarze 0

~


- O czym myślisz, kochanie? – jej głos, jak zawsze był miękki. Uśmiechała się przy tym przewrotnie, przeciągle i zalotnie. Jak to ona.
- Eghmm… no ten, no wiesz…
- Nie wiem, powiedz.
- O seksie tak trochę, a dokładniej to o masturbacji.
- No tak. – tym razem barwa jej głosu mogła sugerować rezygnację, ale nie tak do końca – I cóż wymyśliłeś?
- Posłuchaj. Wydaje mi się, że gdy to robię, mam takie doznania, jakie chcę. Ręka idealnie dopasowuje się do członka i jest lepsza niż najlepsza pochwa i najzmyślniejsze usta.
- Wciągałeś coś?
- Nie. Nie da się przecież zaprzeczyć, że sam mogę regulować nacisk i częstotliwość skurczów. Realizuję wówczas marzenia, których z partnerką nie mogę zrealizować. Poza tym, masturbacja daje mi zawsze stuprocentowy orgazm, a podczas stosunku bywa bardzo różnie. Umm?
- Jeśli tak, to po co wciąż chcesz się ze mną pieprzyć?
- No zgadnij.
- Spierdalaj! Jesteś pusty jak łeb Pinokia – wydęła wargi i po sekundzie, uśmiechając się, dodała:
- Kochanie. - miękko, jak to ona.

~



~


Miłość rodzi zawody.
Nienawiść – nigdy.


~

w sumie...
ukręciłem: 22.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:03
ze średnią: 20.95 km/h
Maksiu jechał: 30.00 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 165 ( 85%)
tętno średnie: 139 ( 72%)
w górę: m
kalorie: 772 kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:

Bressonowska koncepcja decydującego momentu

Niedziela, 19 stycznia 2014 · dodano: 19.01.2014 | Komentarze 5



l'instant décisif

...to znaczy, że dziś właśnie niektórzy kręcą se na grubie. Szeset metrów pod spodem.
Dwanaście godzin podziemnego spiningu. Mają fantazję. 

Se popatrzcie.



Za rock zamierzam także. Wprawdzie po otwarciu zapisów miejsca kończą się po kwadransie, ale jestem przy nadziei.
Jedziecie z moi?

Się postanowiłem linkować w bólu z tymi, co tam kręcą i poszedłem do óPjóra ukręcić ze dwie godziny. Z dwóch zrobiła się jedna, bo nagle oraz niespodziewanie przypomniałem sobie coś, co kazało mi iść precz stamtąd. 



Zamierzałem postawić sześć kominów... wyszli omly czy.

Oraz jedna taka lejdi rzekła mi kiedyś, że "[...]fotograf Henri Cartier-Bresson opracował koncepcja decydującego momentu, która dotyczy wykorzystania jednej z największych zalet fotografii, czyli możliwości uchwycenia konkretnego momentu, jedynej niepowtarzalnej chwili. Według Cartier-Bressona nie chodziło po prostu o dowolny moment, ale o moment decydujący, taki który wyraża kwintesencję danej sytuacji. Więc, jeżeli dało się to osiągnąć w fotografii, to może w codziennym podejmowaniu decyzji, także da się opanować taką sztukę? Wybierać tylko te chwile, skupiać się na tych ważnych, umieć uchwycić po prostu ten konkretny moment… Obserwujesz rozwój sytuacji, i pstryk. Jednym kliknięciem oka, jednym słowem chwytasz ten decydujący moment. Podejmujesz tę konkretną decyzje, w jedynie odpowiednim dla jej podjęcia momencie. Ech, rozmarzyłam się [...]"





Z religią czy bez dobrzy ludzie będą postępowali dobrze, a źli - źle. Lecz złe postępowanie dobrych ludzi, to zasługa religii.

~
Kategoria Bez kasku, Samotnie


w sumie...
ukręciłem: 45.55
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:48
ze średnią: 25.31 km/h
Maksiu jechał: 42.90 km/h
temperatura: 10.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 149 ( 77%)
w górę: 214 m
kalorie: 1329 kcal
w towarzystwie:

Pierwsze wyjście z mroku

Niedziela, 5 stycznia 2014 · dodano: 05.01.2014 | Komentarze 10

~

Każdy ma jakiś tam talent, mniej lub bardziej ukryty. Bywają tacy, którzy genialnie graja na skrzypcach, a jeszcze inni dobrze rżną... bo ponieważ ojciec był drwalem i dziad był drwalem.
Jak, choć być może nie wyglądam, także. 
Znaczy... nie żebym był dobry pozyskiwaniu i obróbce drewna, ale zdolność ocierającą się o talent i owszem, posiadam.
Potrafię znakomicie obiecywać. Jeśli spotkam kiedyś kogoś, kto potrafi dotrzymywać obietnic, to stworzymy duet doskonały oraz założymy firmę Święty Mikołaj sp. z o. o.
Tymczasem odniosłem kolejny sukces w składaniu obietnic. Obiecałem sobie, że poczekam do lutego... dotrzymanie dopełniło się dziś, wglądało tak...






Znakiem tego, wciąż oczekują na wspólnika (może być wspólniczka, nieprzesadnie pruderyjna), który zajmie się dotrzymywaniem obietnic. Bo w zanadrzu mam około mnóstwo takich, które zamierzam złożyć.

Pozą wspomnianym powyżej, niewątpliwym talentem, mam jeszcze taką miłą, a nawet pluszową przypadłość... boję się. często i wszystkiego. Gdy akurat się nie boję, to znajduję sobie jakiś powód... i już się boję.
W związku z tym, dziś bałem się pojechać sam. Zaprosiłem dwójkę ochroniarzy (w telewizorze zwanych bodyguardami). Wraz ze mną pojechali panowie Zaldiar oraz Dicloberl. 




Okazało się, że niepotrzebnie ich ze sobą ciągnąłem, powrócili w stanie nienaruszonym. Myślę, że jutro poproszę ich, by pilnowali domu, a ja wdrapię się na szczyt bohaterstwa i pojadę sam.

Pokręciłem trochę i dość delikatnie, po niespełna dwóch miesiącach od serwisu. Nie jest źle, jeśli nic mnie nie zaskoczy, to cele na sezon 2014 są w zasięgu. Jest kilku sprawców, którzy przyłożyli rękę do mojego dzisiejszego kręcenia. Po pierwsze to doktor  Igor Karczewski ze Sport-Klinki w Żorach, który mnie serwisował, gdyby Was strzykało tu i ówdzie cycós podobnego, to walcie do Niego, jak w dym, jest dobry.
Dziękuję doktorze :)

Kilka chwil po serwisie, mym ciałem oraz duszą zajęła się  załoga Centrum Synergia... Monika, Asia, Michalina, Kasia, Kinga, Tomek, Michał... jeśli o kimś zapomniałem, to... no jestem już przecież stary.
Dziękuję także :)
Choć rehabilitacja jeszcze potrwa, to już dziś rzec mogę, że jest wielce okej.

Jadąc niespiesznie, dumałem nad tym swoim talentem, w sensie składania obietnic. Być tak też może, że powinienem się wstydzić tego, że nie mam talentu do ich dotrzymywania. I nagle... lustro ujrzałem. Myślę, że magiczne. Jest takie stare pogańskie przysłowie mówiące o tym, aby postępować w sposób, który pozwoli na codzienne, poranne patrzenie w lustro właśnie. Było akurat późne rano, było lustro, byłem ja. Spojrzałem. Nic się nie stało... lustro nie pękło, moje serce także nie pękło, głos z nieba mnie nie opierdolił, do trzęsienie ziemi czy też burzy pisakowej także nie doszło. Znakiem tego, jest dobrze. Gdyby ktoś miał wątpliwości, co do bycia w porządku, to za niewielki pieniądz oraz o poranku mogę wskazać, gdzie jest owo lustro.





Gdybyście dumali nad wydaniem szelestów na dedykowane do szosy błotniki znanej zaodrzańskiej firmy, co jej nazwa zaczyna się i kończy literą S, to warto. Do tej pory kombinowałem na szosie z tradycyjnymi błotnikami przypinanymi do sztycy, a nawet z wynalazkami Mucky Nutz, ale te które dziś ubrałem, naprawdę dają radę. Wymagają wprawdzie minimalnego tuningu, by się lepiej trzymały, ale to drobiazg, który można uczynić w około sześć minet.






When Tigers Broke Free, ten kawałek nie zmieścił się na żadnej płycie.
Proszę Państwa, oto zespół pieśni i tańca Pink Floyd, zapraszam.

~


~


– Czym się zajmujesz?
– Wieszam na ścianach marzenia innych ludzi.

~



w sumie...
ukręciłem: 0.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
ze średnią: km/h
Maksiu jechał: km/h
temperatura:
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy:
w towarzystwie:

Frankie

Środa, 1 stycznia 2014 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 7


~



Miałem wówczas trzydzieści kilka lat, to było chyba na przełomie wieków. Poznałem ją przypadkiem, lubiła Tori i gdy mówiłem do niej Frankie. Była młodziutka, ale miała w sobie coś, co kazało mi na chwilę zatrzymać się i spojrzeć na nią inaczej niż na resztę świata. Dziwna to była znajomość, oparta na gwałtach słownych, na ciągłej grze, wojnie wręcz. Prowokowałem ją, czasem odpychałem, by po chwili miękko przytulić. Mówiła, bym był jej nauczycielem, po czym ona mnie uczyła. Nigdy nie została moją kochanką, choć nasz seks często przekraczał granice perwersji. Miała świadomość, że manipuluje nią i godziła się na to. A może to ona mną manipulowała? Były chwile, gdy wszystko się zacierało.

Chciałem stworzyć ją od nowa, ulepić ją taką, jakiej musiałbym się bać. Złą, bezkompromisową, biorącą życie garściami i nie dającą nic w zamian. Potwór? Bestia? Nie, po prostu kobieta, przez duże k. Czy zdawałem sobie sprawę ztego, że skrzywdziłbym ją, gdyby mi się udało? Jasne, że tak.
Udało się mi się, ale o tym dowiedziałem się teraz, mając sześćdziesiąt kilka lat.
Były chwile, gdy patrzyła na mnie dziwnie... spalaliśmy się, ale coś kurewsko mocnego i nienazwanego pchało nas do takiej gry. Kiedyś powiedziała, że celem tej wojny nie jest wyłonienie zwycięzcy. Miłość, taka dziwna przypadłość, to walka o to, kto pierwszy wyliże się z ran i będzie miał siłę, by iść dalej. Miała w sobie ogrom sztuki, już nie młodzieńczy bunt, bardziej dojrzałą pewność siebie. Wszystko to trwało rok, a może kilka miesięcy dłużej. Pewnego dnia powiedziała, że wyjeżdża.
Zniknęła tak samo niespodziewanie, jak się pojawiła. Nie szukałem jej.

Odnalazła mnie po latach,  pewnego dnia zadzwoniła. Jej głos... okazało się, że emocje mają dar zmartwychwstawania. Powiedziała, gdzie jest i że czeka. Pojechałem. Jej oczy. Cudne, tak cudne jak wtedy, gdy widziałem je po raz ostatni... miała wtedy dwadzieścia cztery lata i dziewczęce kucyki.
– Widzę, że życie cię zmęczyło – powiedziała. Nie było żadnych słów powitania, pytań z cyklu, co słychać...
– Odrobinkę. Lśnisz, Frankie – przesunąłem swą starczą dłoń po jej policzku.
– Zawsze lubiłam, gdy mnie dotykałeś. Nie mamy wiele czasu, za dwie godziny mam samolot. Mogłam przez telefon, ale chciałam Cię zobaczyć. 
– Cóż cie skłoniło?
– Chciałam ci podziękować. Nasze kilka miesięcy. Wiesz... nigdy nie miałam męża. Żony także nie. Nie mam dzieci, wnucząt... i tego wszystkiego, co ponoć określa człowieka.
– I za to chcesz mi dziękować? – zdziwiłem się.
– Umm... dzięki tobie przeżyłam najpiękniejsze życie z możliwych, ty nauczyłeś mnie jak brać i nie oglądać się za siebie. Jaki jest damski odpowiednik skurwysyna? Nigdy na to nie wpadłam, ale taka byłam i jestem. Brałam co chciałam, kogo chciałam i bawiłam się. Wiesz, że moje koleżanki z młodości wyglądają dziś jak stare gospodynie domowe, bawią wnuki i patrzą na łzawe seriale w telewizji? Wiesz, że gdyby nie ty, ja pewnie byłabym taka sama. Nie jestem. Miałam wielu kochanków, kochanek... szaleli za mną, obiecywali cały świat, płakali i skamleli. A ja żyłam swoim rytmem. Swoim i twoim, takim rytmem, który wplotłeś we mnie. Dlaczego ci to mówię? Mój czas dobiega końca. Nie rób scen, nie ma potrzeby, nie płacz. Ja nie żałuję, przeżyłam swoje dni, tygodnie, miesiące i lata w taki sposób, że kilka innych żywotów nie byłoby nawet połową mojego – mówiła to spokojnie, z uśmiechem i zadowoleniem – Jestem tu, bo chciałam byś wiedział. 

Wstała i pocałowała mnie w usta... przeszedł mnie dreszcz, jak wówczas gdy całowałem ją po raz pierwszy.
– Zapomniałabym, to dla ciebie – podała mi dużą, szarą kopertę. – Żegnaj.
– Umm...  – odparłem i odprowadziłem ją wzrokiem.
Dopiłem kawę, zapaliłem papierosa... w środku była pożółkła kartka papieru. Trzydzieści lat temu poprosiłem ją, by narysowała dla mnie swe piersi. Powiedziała, że narysuje... i jakimś dziwnym zrządzeniem losu nigdy mi tego rysunku nie pokazała. Jej małe, dziewczęce piersi ze sterczącymi sutkami.
Przymknąłem oczy i pozwoliłem, by wspomnienia przejęły kontrolę nad moim umysłem.

~


~

Są kobiety, o których inne kobiety mówią dziwka, a w mniej eleganckich środowiskach, kurwa. Te kobiety są interesujące, a nawet intrygujące. Oczywiście te nazywane, bo te nazywające chodzą co niedziela do kościoła, pod nieobecność swego faceta dają, po ciemku i pod kołdrą, dupy sąsiadowi. Są ubogie bardzo – tak duchem jak i przeciętnością swego ciała – więc interesujące być nie mogą.
Tak, kobiety nielubiane przez inne kobiety są tym, o czym czasem pozwalam sobie pomarzyć. A czasem sięgnąć, dotknąć i poczuć ich smak.
Boisz się?


~