Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

BM

Dystans całkowity:3837.97 km (w terenie 3163.18 km; 82.42%)
Czas w ruchu:250:30
Średnia prędkość:15.32 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:78088 m
Maks. tętno maksymalne:196 (101 %)
Maks. tętno średnie:183 (94 %)
Suma kalorii:114653 kcal
Liczba aktywności:73
Średnio na aktywność:52.57 km i 3h 25m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 53.29
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 03:00
ze średnią: 17.76 km/h
Maksiu jechał: 71.70 km/h
temperatura: 23.0
tętno Maksa: 188 ( 95%)
tętno średnie: 164 ( 83%)
w górę: 1179 m
kalorie: 2339 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Koń jaki jest, każdy widzi

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 06.08.2011 | Komentarze 2

~

Jestem stary jak węgiel, a wciąż naiwny jak dziecko. Liczyłem na niezłą zabawę, a był to kolejny tak zwany maraton MTB, poprowadzony długimi, szerokimi, płaskimi prostymi... a ja liczyłem na coś innego. Niestety, ponoć zarządzający tymi górami nie pozwalają...
Pewnie innych góry w tym kraju nie ma.
Z całego tego ścigu ostatnie dwa kilometry były miłe dla oka, przyjemne oraz zabawne.

Wyglądały te ostatnie fragmenty mniej więcej tak...



Cała reszta, niestety tak...



a nawet gorzej...



Dochodziło do sytuacji, że trzeba było jechać dwójkami, gdyby jeden, na długiej prostej zasnął, ten drugi miał go budzić.
Podobno dwa takie przypadki miały miejsce...



W klasyfikacji drużynowej zabrakło nam czterech punktów do podium. Moralnie zwyciężyliśmy. Absokurwalutnie.
Okazywaliśmy w związku z tym niemałą radość...



Żółty cieszył się wraz z nami.





Kiedy człowiek zstępuje w przepaść, jego życie zawsze zyskuje jasno określony kierunek.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 58.57
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 04:25
ze średnią: 13.26 km/h
Maksiu jechał: 69.10 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 190 ( 96%)
tętno średnie: 157 ( 80%)
w górę: 1804 m
kalorie: 3170 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Poziomka

Sobota, 23 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 1

~

A było to tak...
Niektórzy mnie straszyli, niektórzy stękali, jeszcze inni robili sceny... no bo, proszę państwa, miało być błoto. Błoto, trzeba Wam wiedzieć, ostatnimi czasu, w oczach tych, którzy nie potrafią używać nabytych drogą kupna sztyftów (danke und elke, Kaśka), urosło do rangi wroga publicznego, piątej kolumny oraz tragedii narodowej. A tu zonk... na całej trasie ścigu była jedna, jedyna kałuża. Ci lepsi pokonywali ją tak...



A ci ostrożniejsi, którzy boją się pobrudzić, tak...



Po przyjechaniu na metę odłożyłem sprzęta i poszedłem uścisnąć dłoń znajomym... w tym czasie jakieś szuje podlacze pobrudzili go. Niestety, tak skutecznie, że musiałem mu wymienić łożyska oraz linki...



Gdy me śliczne oczy ujrzały skutki tej dywersji, serce mi zakołatało, puls skoczył do 217 oraz bardzo się zdenerwowałem. Gdy się zdenerwuję, to się jąkam oraz nie potrafię zasnąć.
Pełen złych myśli pragnąłem jak najszybciej oddalić się z tego miejsca złego, aż tu nagle napotkałem niespodziewanie Ewę.



Ewa, jak pamiętacie, kilka miesięcy ego temu kupowała sprzęta, a myśmy jej w tym kibicowali oraz znaleźli się wśród nas tacy, którzy dorzucili kilka szelestów do handbika.

Spotkanie przywróciło mnie do równowagi, jąkanie natomiast niespodziewanie ustało. Niestety, Ewa zapomniała zabrać ze sobą bika... nie wiedziała, że się spotkamy...
No szkoda, rzekłem. No szkoda, przytaknęła Ewa. Pomódlmy się, może nam będzie lżej, zaproponowałem. Pomódlmy się, ochoczo odparła Ewa.
Tak też uczyniliśmy.
Modlitwa to potężna siła, a w naszych ustach... potęga to zwielokrotniona.
Pewnie ta moc spowodowała, iż z niebios wysunęła się ręka (to chyba ręka pana musiała być) i postawiła wprost na trawniku handbika Ewy. Ewa jeszcze wymodliła sprzęta dla mnie... to ten czerwony zwany Czerwonym Październikiem.
Udało się uchwycić na fotografii fragment magicznej ręki pana...




Radości było co nie miara, a nawet co nie dwie miary.
Oczywiście dosiadłem handbika...



No proszę państwa... powożenie taką rykszą, nie jest proste ani łatwe, jak mogło by się to komuś wydawać. Biorąc pod uwagę fakt, że kręci się tylko ramionami, oraz to, że zgłosili się ludzie, którzy nie potrafili na asfalcie dogonić Ewy... respekt!

Ale... może słówko o ścigu...
Po pierwsze, niejaka Łopata pokonała mnie po raz drugi. Do trzech razy, jak mawiają, sztuka... a może by tak ten trzeci raz oddać walkowerem?

I jeszcze coś... podczas tego ścigu rozegrano Mistrzostwa Polski MTB. Mistrzem został Pan na obrazku poniżej, co ma numer kończący się cyfrą osiem... oraz, jak widać, jest w trakcie konsumpcji batonika, z którego opakowanie wyrzuca wprost do środka środowiska naturalnego.
Wstyd.
Mieć taki numer z ósemką na końcu, oczywiście.




Status człowieka określa się na podstawie siły jego wrogów.


~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 60.28
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 03:21
ze średnią: 17.99 km/h
Maksiu jechał: 61.60 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 182 ( 92%)
tętno średnie: 159 ( 81%)
w górę: 1309 m
kalorie: 2593 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Takie kolarskie granie w cymbergaja...

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 3

~

Pewnie turniej w cymbergaja, na odpowiednim szczeblu, niesie ze sobą większy ładunek emocji, aniżeli to, czego można było doświadczyć w Piechowicach.

Po ścigu usłyszałem taki oto dialog...

- I jak było?
- Jak to u Grabka... start - szeroko - szeroko - bufet - szeroko - szeroko - bufet - szeroko - szeroko - kilka kamyczków - meta.

Tak, to prawda. Ten maraton na upartego dało się przejechać z dwuosobową przyczepką dla dzieci...
Skala trudności była mniej więcej taka:





Oczywiście, będziesz miała rację mówiąc, że przecież takie imprezy nie muszą być ultra trudne... mają być dla każdego.
Mało się na tym wszystkim znam, ale odnoszę niejasne wrażenie, że kilkunastu potłuczonych i zakrwawionych (a czasem i nieprzytomnych) ścigantów nie jest powodem do dumy dla organizatora.
A przyczyną tych fikołków i innych sztuczek jest, delikatnie mówiąc, brak wyobraźni tego, który wytycza trasę szerokimi górskimi autostradami. Na tych, wcale nie rzadkich, fragmentach trasy, budziki pokazywały dwucyfrowe liczby zaczynające się często od piątki czy też szóstki.



Nie żebym chciał wykraczyć, ale może taka polityka ma na celu doprowadzenie do efektownego dzwona zakończonego zejściem? Wszak nic tak dobrze się nie sprzedaje w mediach jak śmierć lub seks z sześcioletnim dzieciakiem. Jako, że uprawianie seksu na ścigu może być mało wygodne, to śmierć jest tutaj bardziej prawdopodobna.



Z drugiej strony, w każdym zdarzeniu należy doszukiwać się pozytywnych aspektów... jeśli w końcu ktoś zejdzie, to staropolskim zwyczajem, na stypie będzie pewnie darmowa wódka.
Przybędę wraz z sąsiadem, on też lubi się napić za free.



Przez setki lat ludzie wierzyli, iż jaszczurki w studni dowodzą, że woda jest świeża i zdatna do picia. I przez cały ten czas ani razu nie zadali sobie pytania, gdzie właściwie jaszczurki chodzą do toalety.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 55.66
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 03:07
ze średnią: 17.86 km/h
Maksiu jechał: 53.10 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 180 ( 91%)
tętno średnie: 160 ( 81%)
w górę: 1133 m
kalorie: 3016 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Minus pięć... autostradą wokół Polanicy

Sobota, 18 czerwca 2011 · dodano: 19.06.2011 | Komentarze 8

~

To był hmm... ścig taki. Ale nie taki znowu zwykły. A nazywał się on Bike Maraton.
W Polanicy był start, meta natomiast, dla odmiany, była w Polanicy.
Tu i ówdzie słychać głosy, że wyścig był nudny, trasa zero_wymagająca, szeroko, łatwo i sennie.
Ale ci malkontenci, rozgłaszający takie podłe plotki, nie mają pojęcia, że był to ścig bardzo szczególny...



Wydarzenia, które czynią tę edycję wyjątkową były znane tylko nielicznym wtajemniczonym. Niestety (dla organizatora niestety) jednym z owych wtajemniczonych jestem ja oraz właśnie postanowiłem się zwolnić z danego słowa o dochowaniu tajemnicy.

Oto cała oraz naga prawda...

Organizator dał na tę edycję kilku zawodnikom (w tym i mnie) do testowania prototyp najnowszego urządzenia, wprost z tajnych laboratoriów NASA.

O co chodzi?

Jeśli kierowaliście kiedyś pociągiem (takim, co jeździ po torach), to wiecie, że kierowca pociągu ma takie coś, co mu co jakiś czas trąbi i on musi takim czerwonym guzikiem skasować to coś. Jeśli nie skasuje, to po kilku chwilach urządzenie zatrzymuje pociąg, ponieważ a mianowicie uznaje, że kierowca zasnął lub sobie umarł.
Jeśli natomiast nie kierowaliście nigdy pociągiem, to teraz już wiecie, skąd u kierowców pociągów bierze się nadpobudliwość.

No i organizator zamontował coś podobnego w rowerach wybranych zawodników - ku testowaniu oczywiście.
Urządzenie jest dość sprytnie wymyślone. Jeśli zawodnik zaśnie na długiej prostej, a urządzenie wykryje, że kierowca bika śpi (system monitoruje puls), to włącza sygnał akustyczny - każdy z beta-testerów miał słuchawkę w uchu.

Jeśli to nie wyrwie zawodnika ze snu, to urządzenie przechodzi do drugiej fazy budzenia... z siodełka wysuwa się iglica i kłuje zawodnika w dupę.

Jeżeli i to nie pomoże (wkładki w spodenkach), to trzecia faza jest dwuetapowa...
Pierwszy etap polega na spuszczeniu powierza z kół.
Jeśli widzieliście na poboczach takich, którzy wymieniają dętki... to byli śpiący_na_trasie_testerzy.
Kilka sekund po spuszczeniu powietrza, system załącza drugi etap ostatniej fazy... łamie hak przerzutki, zrywa łańcuch oraz obrzuca delikwenta stekiem słów powszechnie uznanych za obelżywe.

Oto przykład ściganta, który był twardy i nie obudził się na długiej prostej do końca. Jak widać po haku pozostał ślad, a zawodnik jest obrzucony stekiem.
Wulgaryzmów oczywiście.



Reasumując... system się sprawdził.
Plotka mówi, że kolejny wyścig tego cyklu będzie bez zakrętów, kamieni, korzeni, nierówności, drzew, strumyków, zawodników, kibiców... tak, by było łatwo, czysto i wygodnie...
Na tym kolejnym wyścigu organizator będzie testował... no nie zdradzą. Możecie zaczaić się na trasie, to sami sobie zobaczycie...

Oraz czas na lans... jako beta-testerzy otrzymaliśmy pamiątkowe medale oraz zaproszenie do tajnych laboratoriów NASA. Nie wiem tylko w jakim charakterze...





Bogowie może istnieją, a może nie. Dlaczego więc i tak w nich nie wierzyć? Jeśli to wszystko prawda, to po śmierci trafisz w przyjemne miejsce, a jeśli nie, to przecież nic nie tracisz.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 40.95
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 03:18
ze średnią: 12.41 km/h
Maksiu jechał: 46.40 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 189 ( 96%)
tętno średnie: 164 ( 83%)
w górę: 1248 m
kalorie: 2362 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Tyle słońca w całym mieście...

Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 4

~

No może nie do końca w mieście... tym razem kazali mi jeździć w Zawoi. Ale słońca był opór. Nawet trochę sobie zachowałem na późną jesień.

Spotkaliśmy się w tej Zawoi z kilkoma jeszcze takimi, jak my...





Pokonwersowaliśmy chwil kilka, wymieniliśmy się Pokemonami oraz plotkami o nieobecnych znajomych...

Po tych miło spędzonych chwilach podążyliśmy za białym królikiem, a kierunek wytyczyły napotkane na rozdrożu wskazówki...



I wszystko układało się po naszej myśli, było leniwie miło, przyjemnie oraz zabawnie... do czasu.
Wszystko, co dobre szybko się kończy... kazali nam jechać...
Tak się jakoś składa, że z asertywnością u nas kiepsko, więc cóż... pojechaliśmy.
Niestety.



W związku z tym, jak widać, nieznacznie się pobrudziliśmy, co dla mnie osobiście nie jest zbyt komfortowe... źle się czuję, będąc nieczystym...

Gdy już dojechałem do mety, to byłem smutny niezmiernie, rozbity emocjonalnie no i... nadal brudny. Pragnąłem zapaść się pod ziemię oraz Naomii Campbell, ale nie było mi dane. Wręcz przeciwnie...
Ci, co kazali jechać, zawołali mnie i kilku podobnie jak ja przebranych... kazali wejść na scenę i pokazywać się szerokiej publiczności.
Wstyd mi było, co zresztą da się zauważyć...



I już wszyscy mieli się rozejść, gdy dotarła do nas wiadomość mrożąca krew w żyłach oraz lody w zamrażalnikach...
Na trasie zaginęła czołowa zawodniczka czołowego teamu. Faworyta, rzec by można.
Wszyscy, jak jeden mąż (oraz jedna żona) stanęliśmy nawzajem, gotowi do misji ratunkowej.
W wysokich partiach gór, tuż przed granicą wiecznego śniegu, natrafiliśmy na ślad po zaginionej...



Zawodniczki jednak nie odnaleziono... napotkany góral wysokogórski zasugerował, że mogła mieć nas dość i udała się precz przez zieloną granicę...
Hó nołs... kobiety zdolne są. Do wszystkiego.



Są ludzie, którzy odbierają innym pieniądze. W porządku, to zwykła kradzież. Ale są też ludzie, którzy jednym krótkim słowem potrafią odebrać komuś samo człowieczeństwo. To zupełnie inna sprawa...

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 61.50
km
w terenie: 57.00 km
trwało to: 03:02
ze średnią: 20.27 km/h
Maksiu jechał: 44.20 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 196 (100%)
tętno średnie: 169 ( 86%)
w górę: 610 m
kalorie: 2422 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Góralski wyścig po piasku...

Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 22.05.2011 | Komentarze 5

~

W moim telewizorze, co on stoi w dużym pokoju i jest na pilota, powiedzieli że będzie ekstremalny wyścig góralski na rowerach. Jako, że lubię pasjami wszystko z przedrostkiem eks, to wydumałem sobie, że przebiorę się za górala albo za eks (nie byłem pewien) i się stawię.

Tak też uczyniłem.
Przebrany jednak za Świadka Jehowy.



Na miejscu okazało się, że ta obiecywana ekstrema to jakaś ściema jest. Telewizja kłamie.
To był ścig odrobinę po polach, z przewagą piaskownicy.
No może, przy odrobinie dobrej woli, można by uznać, że mgła była ekstremalnie ekstremalna, ponieważ jak wszyscy wiedzą, wytwarzaniem mgły zajmują się Ruskie. Robią ją na Helu, albo z helu... czy tak jakoś.



Cała ta heca odbyła się w okolicy Wielunia.
Jak wieść gminna niesie, przyszłoroczny wyścig wieluński odbędzie się z Sopotu do Łeby wzdłuż linii brzegowej naszego okna na świat. Warunki będą podobne, atrakcji jednak więcej... będzie bryza od morza, no i ten niezapomniany widok roznegliżowanych męskich torsów...



Ale... może się zdarzyć też tak, że nie będzie za rok ścigu, ponieważ a mianowicie nastąpi długo wyczekiwany koniec świata.
Może trzeba by sobie zrobić jakieś pamiątkowe zdjęcie ze światem, przed jego końcem?

Tymczasem, po ścigu góralskim wśród wieluńskich pól Wiola the winner wyglądała tak...





Kiedy człowiek zstępuje w przepaść, jego życie zawsze zyskuje jasno określony kierunek.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 46.49
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 02:37
ze średnią: 17.77 km/h
Maksiu jechał: 52.20 km/h
temperatura: 19.0
tętno Maksa: 190 ( 98%)
tętno średnie: 165 ( 85%)
w górę: 1013 m
kalorie: 2169 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Ich świat

Sobota, 7 maja 2011 · dodano: 09.05.2011 | Komentarze 1

~

Tradycyjnie już, siódmego dnia miesiąca, udałem się na górę wiadomą, w celu oczywistym, a mianowicie by wznieść modły.
Ze wznoszeniem bywa tak, iż należy być wyciszonym, skupionym i takie tam... inaczej modły są mało skuteczne, a czasem wręcz szkodliwe i mogą obrócić się przeciw wznoszącemu.

Pomny tej zależności dotarłem do podnóży góry rzeczonej i... oczom mym prześlicznym ukazał się zonk.
Zonk wyglądał tak:



Znaczy, że z modłów nici, bo jest jakiś ścig. Góra zrobiła się mało święta, pełna rozwrzeszczanych jeźdźców rowerowych, ich kobiet oraz ich wspólnych dzieci.

Jako, że jestem podatny na sugestie oraz miewam odruchy stadne, to pojechałem z nimi.



Całe to ich ściganie się jakieś takie lekko bez sensu... po kilka razy trafiałem w to samo miejsce, de żawi cycóś...
W końcu dotarłem do końca, gdzie nastapił długo oczekiwany koniec...



Na tej ichniej mecie okazało się, ze wygrałem.
Nie chciałem, tak jakoś wyszło.
Obawiam się, że gdzieś na tej ich trasie się pomyliłem, skręciłem nie tam gdzie powinienem i zamiast przejechać tyle kilometrów, co inni, to przejechałem połowę...
Ale to wiem omly ja... a wynik poszedł w świat.

Spotkałem tam grupkę miłych ludków... jeden z nich na wieść o moim sukcesie, się nawet specjalnie nie zmartwił oraz głośno okazał radość...



Trochę wstydziłem się osobiście iść na podium, byłem nieuczesany i nieszczególne roztaczałem zapachy... poprosiłem więc jedną z nowo poznanych koleżanek, by stanęła.
W moim imieniu.



Nowo zapoznane koleżanki, koledzy oraz ich wspólne dzieci zaprosili mnie, bym wziął udział w świętowaniu mojego sukcesu. Świętowanie zaplanowano dzień po. Obiecałem, że przybędę...



Kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na poważnie.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 56.92
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:40
ze średnią: 21.35 km/h
Maksiu jechał: 42.10 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 191 ( 98%)
tętno średnie: 174 ( 90%)
w górę: 305 m
kalorie: 2096 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Jazda pościgowa

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 6

~

Pierwszy w tym rocku raz odbyła się jazda pościgowa, z udziałem Szkota... zawiozłem go do Wrocławia pełen nadziei, że powrócimy bez szwanku.
Niestety, przyjechało tam bez mała dwa tysiące ludzi, nie licząc towarzyszek i towarzyszy oraz towarzyszątek wraz z towarzyszącymi psami, kotami i chomikami...



Jak widać na obrazku powyżej, dym zrobił się taki, ścisk oraz tłok, że aż się przestraszyłem... zamknąłem oczy, zacisnąłem ząb i oczywiście się przeżegnałem. W efekcie na starcie lekko się zachwiałem, w związku z czym kilku ścigantów zawodowych powpadało na siebie... to był pierwszy dzwon w tym sezonie. Może taki nie do końca się liczący, bo bez mojego udziału, ale zawsze to jakiś miły poczatek. Choć tak naprawdę nie zauważyłem tego, tak byłem pozamykany ocznie i usznie. Małgośka_Mówią_Mi wczoraj opowiadała, że tak właśnie było...





Na początek wyprzedziła mnie Anja, jechała tak szybko, że jej nie zauważyłem, dopiero później, gdy na dwudziestym sieódmym kilometrze postanowiła na mnie zaczekać, opowiedziała mi tę niewiarygodną historię z wyprzedzaniem.

[odrobina lasnsu in progress]

Kilka kilometrów dalej napotkałem człowieka, który... nie uwierzycie - jechał na rowerze sobie. Przez krótką chwilę jechaliśmy obok siebie... wywiązał się taki mniej więcej dialog:

- Ty jesteś sufa? - zapytał.
- Tak - odparłem, spodziewając się jakiś roszczeń, pretensji, albo wezwania do sądu.
- Czytam Twojego bloga - odparł człowiek i dodał - jest fajny.
- Dziękuję - kamień spadł mi z serca.


Człowiek pojechał.
Pozdrawiam :)

[/end of odrobina lansu]

Po tych chwilach pełnych elegancji oraz pachnących wersalem, było już tylko gorzej. W sensie, że wszyscy mnie wyprzedzili, a jak wyprzedzali to jeszcze z krzykiem na ustach... się okazuje, że niektórzy ludzie odebrali w młodości nie najwłaściwsze wychowanie.
W związku z tym byłem zdenerwowany oraz ogarnęła mnie czarna rozpacz i postanowiłem schować się w kałuży, która pojawiła się jak na zawołanie.
Niestety, nie zmieściliśmy się wraz ze Szkotem w całości...



Wyszliśmy z kałuży i udaliśmy się w kierunku mety...


Dobrze, że ubranych w podobne wdzianka jak moje, było nas więcej. Przynajmniej oni walczyli i ratowali honor drużyny...





Ja pod koniec także, ale tylko dlatego, że dzień wcześniej dobrze się przygotowałem... zjadłem dwa golonka średnie, bigos z kapustą oraz frytki z ziemniakami...



Na mecie okazało się, że coś się orgazmatorowi spsóło i wyniki są prawidłowe lub nie.
W klasyfikacji drużynowej Mousquetaires zdobyliśmy dziewiąte albo czwarte lub siedemnaste miejsce... to się całkiem niedługo okaże. Albo i nie.



Człowiek powinien mieć kogoś obok siebie, żeby mu demonstrować, jaki to jest niezależny i samodzielny


~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 51.83
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 03:57
ze średnią: 13.12 km/h
Maksiu jechał: 65.60 km/h
temperatura: 4.0
tętno Maksa: 180 ( 93%)
tętno średnie: 154 ( 79%)
w górę: 1491 m
kalorie: 2719 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

The end of koniec w Karpaczu

Czwartek, 7 października 2010 · dodano: 07.10.2010 | Komentarze 1

~

Niedzielnego poranka, dzień po lajtowej świeradowskiej wycieczce, otwarliśmy oczy swe śliczne. Po leniwym przeciąganiu zjedliśmy około półtorej jogurtu na twarz, włączyliśmy telewizor...
Okazało się, że od kilkudziesięciu minet nadają w kółko ważny komunikat... a mianowicie, że mamy się stawić w Karpaczu na boisku, bo ponieważ bez nas nie dadzą rady zakończyć.
Sezonu.
Cóż... niechętnie, bo niechętnie, ale pojechaliśmy... w końcu takie mamy kontrakty, po sześć tysięcy za start... jakoś głupio było odmówić.



Wystartowaliśmy.
Powoli, bardzo powoli... w końcu za sześć koła szelestów nie będziemy się napinać...



Jak pewnie się domyślacie, nie bez wpływu na nasze postawy miało wczorajsze obcowanie z ludźmi o dziwnych wyrazach twarzy oraz niepokojących zapachach.





Po szybkim dotarciu do mety piliśmy z różnych naczyń i w różnych pozycjach, weseliliśmy się, stawaliśmy sobie na podium oraz spotykaliśmy się (po raz drugi w ciągu kilkunastu godzin) z Majką...









Co ciekawe... Majka, okazało się, jakaś taka nienasycoana w tym swoim rysowaniu jest... dorwała kawałek kartki i namalowała nam całą swoją historię od przedszkola do nał, w formie komiksu. Całkiem nawet nieźle dość bardzo ładnie Jej to wyszło, ma dziewczę talent... i ponoć na rowerze też potrafi jeździć...

Wszyscy, mniej więcej w tym miejscu, silą się na podsumowanie sezonu.
Jak znajdę na jakimś blogu czyjeś intrygujące podsumowanie, to obiecuję że je tu wkleję...


Nie boisz się, że przedawkujemy rzeczywistość?

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 67.67
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 04:26
ze średnią: 15.26 km/h
Maksiu jechał: 64.20 km/h
temperatura: 7.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 161 ( 83%)
w górę: 1683 m
kalorie: 2969 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Ministerstwo dziwnych kroków...

Sobota, 2 października 2010 · dodano: 06.10.2010 | Komentarze 7

~

Najsamprzód, jak mawiają starożytni Eskimosi, namówiliśmy się w Świeradowie. Plan, jak zwykle był chytry... wymyśliliśmy sobie, że w sobotę rano wybierzemy się na niedzielną przejażdżkę.
Niestety, organizator ścigu zepsuł nam całą frajdę, bo pod koniec trasy wymyślił sobie jakieś zjazdy po kamieniach, z odrobiną błota oraz wrogo nastawionymi choinkami...

Ale po kolei...
Impreza rozpoczęła się od konkursu na mistrza drugiego planu.
Mistrzynią została Beata z zaprzyjaźnionego teamu:



Po wręczeniu nagrody przez Ministra Dziwnych Kroków i Wyrazów Twarzy,
wystartowaliśmy do przedostatniego wyścigu w tym sezonie.



Jak widać na załączonym obrazku, atmosfera dziwnych zachowań była uprzejma nas nie opuszczać.



Obrazek powyżej jest jakiś dziwny... wyraz twarzy mam na nim mniej więcej zwykły oraz kroki także stawiam standardowe... ale pewnikiem to matryca w aparacie się spsóła i tak jakoś krzywo wyszedł ten obrazek. Obiecuję to naprawić.
W tym miejscu pozwolę sobie wyjaśnić wspomnianą wrogość tambylczych choinek...
Kilkadziesiąt metrów wstecz jechałem jeszcze z Małgośka_Mówią_Mi z zaprzyjaźnionego oczywiście teamu. Był to fragment złośliwie wybrany przez organizatora, pełen nierówności i kamienia. Zwany Starą Drogą Izerską.
Małgośka_Mówią_Mi pojechała lewą stroną, ja prawą... i zaatakowała mnie choinka...
Przez siedemnaście mgnień oka udawałem bombkę, po czym spadłem i pojechałem dalej.
Małgośki już nie doszedłem. Ale plotka mówi, że doszła sobie sama.



Na mecie okazało się, że wspólnie z mistrzynią Eweliną zdobyliśmy okazały puchar za pierwsze miejsce. Dokładniej to Ewelina zdobyła, ale postawiła go sobie u mnie, w dużym pokoju, vis-à-vis kominka. Pracujemy nad tym, by mieć ze sobą więcej wspólnego niż tylko puchar. O postępach prac będziemy wspólnie informowali...



Wieczorową porą obyła się mała impreza organizowana przez organizatora. Na imprezie, co oczywiście widać, nadal prześladowani byliśmy przez agentów z Dziwnego Ministerstwa.

W pewnej chwili wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza i na tarasie spotkałem... Maję Mistrzynię Świata Włoszczowską.
Wymieniliśmy się pokemonami oraz numerami kart kredytowych. W pewnej chwili Majka zwierzyła mi się, że ma takie marzenie... bardzo by chciała napisać coś dla mnie. Zaproponowałem, że może jakiś epos w dwunastu częściach lub wiersz na stronic wiele, ale Maja zeznała, że jest zmęczona i wstępnie rozda mi autograf, a do eposu kiedyś powrócimy.
Wyjąłem z aparatu fotę, którą pstryknąłem na ścigu w Piechowicach, Majka w tym czasie rozpięła bluzę na piersiach, dobyła flamastra koloru słusznego i uczyniła, co obiecała...





- Dlaczego wróciłeś?
- Bo musi być ktoś, kto będzie zapalał świeczki na grobach tych, którzy uciekli.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM