Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

BM

Dystans całkowity:3837.97 km (w terenie 3163.18 km; 82.42%)
Czas w ruchu:250:30
Średnia prędkość:15.32 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:78088 m
Maks. tętno maksymalne:196 (101 %)
Maks. tętno średnie:183 (94 %)
Suma kalorii:114653 kcal
Liczba aktywności:73
Średnio na aktywność:52.57 km i 3h 25m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 61.33
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 05:53
ze średnią: 10.42 km/h
Maksiu jechał: 66.39 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 193 (100%)
tętno średnie: 161 ( 83%)
w górę: 2413 m
kalorie: 3507 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Rekordowo ustronnie

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 18.09.2010 | Komentarze 5

~

To był rekordowy ścig pod każdym względem.
Wstaliśmy rekordowo rześcy, po wypiciu rekordowo smacznej kawy udaliśmy się w rekordowo szybkim tempie zebrać ekipę z różnych (rekordowo intrygujących) miejsc, by udać się do Ustronia. Ponieważ, a mianowicie w radio mówili, że ma być jakiś pościg na rowerach... wydumaliśmy więc, że się pościgamy...
Nie wiem jak, ale do jednego auta weszło nas piątka wraz z bikiem... pozostałe zakotwiczyły na dachu.









Ścig obfitował w rekordowo dziwnych zawodników, którzy nie potrafili godnie się zachować...

Hmm... z rekordów to może jeszcze... jechałem wyjątkowo szybko i krótko. Już przed zmrokiem byłem na mecie.



A teraz baczność, będzie poważnie.
Edycja ustrońska to naj pod każdym względem ścig w całym sezonie. Sztywne podjazdy, niezłe zjazdy, a to wszystko okraszone zacną suma przewyższeń.
Żal, że to jedyny ścig w Beskidach w całym cyklu Bike Maraton.
Nadal baczność. BodyDry Airco Team stanał na najwyższym podium w jednej z klasyfikacji drużynowych.




Hongera or Heri ya Siku kuu

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 99.25
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 04:10
ze średnią: 23.82 km/h
Maksiu jechał: 47.60 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 163 ( 84%)
w górę: 703 m
kalorie: 3722 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Pociągi pod specjalnym nadzorem

Poniedziałek, 6 września 2010 · dodano: 06.09.2010 | Komentarze 10

~

Trzech pierwszych zdjęć by nie było, gdyby a mianowicie ponieważ na spuście migawki swych palców nie oparli Sportograf, Grażyna oraz Fotka67.







Tradycją poznańską są miejscowi mistrzowie świata, których na długich odcinkach asfaltowych ciągną znajomi szoszoni (którzy oczywiście nie startują).
Cóż... taka już poznańska uczciwość, trzeba przywyknać.

W ramach przygotowań przedstartowych, około dziewiątej dwanaście, zjadłem kilogram bigosu z kapustą oraz dwie porcje frytek z ziemniakami, popijając jogurtem.
Bigos był taki sobie z akcentem na 'taki'.



Stanąłem sobie na podium szerokim, na miejscu szóstym oraz (co widać i słychać) zaśpiewałem piosenkę pełną słów powszechnie uważanych za obelżywe.

A oto nagrody za szóste miejsce:



Oczywiście przyjmuję przez najbliższe trzy dni wszelkie wyrazy uznania oraz czekoladki.
Gdy już się nimi objem, to napiszę prawdę... poszedłem tam za Darka, który się spieszył, bo był umówiony z Moniką...



A Monika, jak widać na powyższym obrazku, czekała...

I tym oto miłym akcentem zakończył się ostatni płaski ścig w tym sezonie... było tak sobie, z akcentem na 'tak'.


Prawda jest tylko wcześnie wykrytym kłamstwem.
Absokurwalutnie.
~
Kategoria Ścig, Ekipą, Daleko stąd, BM


w sumie...
ukręciłem: 70.20
km
w terenie: 65.00 km
trwało to: 05:56
ze średnią: 11.83 km/h
Maksiu jechał: 58.90 km/h
temperatura: 13.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 159 ( 82%)
w górę: 1112 m
kalorie: 3836 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Tyle słońca w całym mieście...

Sobota, 28 sierpnia 2010 · dodano: 28.08.2010 | Komentarze 5

~

Był piękny słoneczny poranek, udaliśmy się czym prędzej do Krakowa (bo niedaleko), by pościgać się kilka chwil.



Ścig był udany, szkoda tylko, że nie było błota, byłoby może odrobinę trudniej?

Nie chce mi się nic... pisać, jeść, tańczyć, oraz mam zepsute oczy... patrzę w lustro i nie widzę, bym mrugał.
Jestem tym faktem wysoce zaniepokojony, więc dziś poprzestanę tylko na obrazkach?












Prawdziwy przyjaciel, gdy mu powiesz "Zabiłem", zapyta "Gdzie ją zakopiemy?"

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 52.60
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:57
ze średnią: 17.83 km/h
Maksiu jechał: 59.90 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 185 ( 95%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 962 m
kalorie: 2922 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Świeradów... maraton stulecia

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 6

~

Ostatnimi czasy mamy niewątpliwy zaszczyt być świadkami bardzo doniosłych wydarzeń, które dziwnym trafem omijają cały świat, by dziać się w naszym maleńkim, niespecjalnie znanym światowej publiczności kraiku.
A to powódź stulecia, a to znów katastrofa stulecia, innym zaś razem upały stulecia, po chwili obrona krzyża stulecia, po tygodniu afera stulecia, prezydent stulecia i tak dalej i tym podobnie...
Wynika z tego, iż nieprawdą jest to, co napisali w takim jednym bestselerze (sprzedawanym pod nazwą 'biblia'), że narodem wybranym są Izraelici.
To my, drodzy Państwo, jesteśmy narodem wybranym oraz centrum tego świata. Reszta nacji to na kolanach proszę do nas rozmawiać.

To tyle tytułem objaśnienia tytułu, co on jest na samej górze.

Ścig stulecia w Świeradowie był uprzejmy się nie odbyć, ale to bez znaczenia.
A było to tak...



Sobotni ranek powitał nas deszczem stulecia. My, oczywiście optymistycznie, nie zważając na nic zjedliśmy śniadanie stulecia, ubraliśmy się w obcisłe oraz przeciwdeszczowe (które to przemokło po kwadransie) i udaliśmy się na start.
W sektorach zastaliśmy wolne miejsca. Wszystkie.
Schowaliśmy się więc pod namiot, zjedliśmy darmowe żelki, po których tryskaliśmy humorem stulecia.
Orgazamator podawał sprzeczne komunikaty o odwołaniu dystansu, później o przesunięciu startu, następnie o nieodwołaniu dystansu, po czym o kolejnym przesunięciu startu, a na koniec o odwołaniu ścigu. Były to oczywiście komunikaty stulecia.
Po przyswojeniu tych wszystkich njósuw (ze wskazaniem na ostatniego) nie pozostało nam nic innego, jak tylko udać się do spożywczaka na roku, by nabyć drogą kupna po jogurcie na twarz.
Na miejscu okazało się, że mają promocję stulecia. Skorzystaliśmy i nabyliśmy specjalne wydania jogurtów...



Po spożyciu żelków darmowych od orgazamatora oraz wyżej wymienionych jogurtów świat okazał się być nie taki znów zły.
W hotelu cośmy w on wynajęli pokoje była obecna trójkątna wanna, w której to nasz czternastoosobowy skład zakończył ten pełen niespodzianek dzień. Dzień stulecia, ma się rozumieć. Fotografa przy tym nie było... wiem, że odrobinę Wam żal, ale przy następnej okazji może się uda zrobić jakieś foty stulecia.
Jakoś tak pomiędzy dotarciem do hotelu, a wylądowaniem w wannie wydarzyły się różne dziwne oraz ekscytujące rzeczy. Większość, niestety, nie ma cech, które pozwalały by je uczynić publicznymi...
Z tych mniej drastycznych... wraz z Joanną jesteśmy od teraz brat und siostra. Łączy nas braterstwo grzyba. Grzyba, jak pewnie się domyślacie, stulecia.



Dnia następnego powitało nas słońce. Było takie sobie, wyjątkowo nie było to słońce stulecia.
Dosiedliśmy czym prędzej sprzętów i pojechaliśmy wygrać wczorajszy ścig. Każde z nas na dwóch bikach... by nie było zbyt łatwo.



Jak widać zwycięstwo było pełną gębą, a nawet dwiema. Był to finisz stulecia. Okazało się jednak, że to jeszcze nie meta, lecz tylko premia szczytowa szóstej kategorii...



W dalszej części trasy spotkaliśmy niewidoczny most. Ta niewidoczność, to jeden z powodów nieodbycia się ścigu dzień wcześniej...



W pewnej chwili, tuż za zakrętem w lewo obok strumyka spostrzegliśmy, że któs podąża naszym śladem...
Zaczailiśmy się i dorwaliśmy gościa... to ten sam agent, który śledził mnie podczas TdP.
Przesłuchaliśmy go przy pomocy dynama rowerowego, kabelków i jego osobistych cojones. To było przesłuchanie stulecia. Zeznał wszystko. To agent Tomek. Już nie ma brania w środowiskach korupcjogennych, więc wysłali biedaka na urlop bezpłatny. Dorabia jako pomocnik leśniczego, śledzi wszystkich, którzy poruszają się po lesie.

Pokręciliśmy się jeszcze kilka chwil po okolicznych górkach i powróciliśmy bak do hotel. Wzięliśmy kąpiel... tym razem każde z nas osobno oraz z pewnym żalem i udaliśmy się do miejsc swoich zamieszkań...



Pod moją nieobecność ptaszysko marki papuga oswoiło kota marki kot. Teraz już kicia nie boi się zielonego ptaka. Okazało się, że było to oswojenie stulecia.


Miłość rodzi zawody.
Nienawiść - nigdy.


~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 79.50
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 04:31
ze średnią: 17.60 km/h
Maksiu jechał: 65.60 km/h
temperatura: 28.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 166 ( 86%)
w górę: 1212 m
kalorie: 5356 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Krakowskim targiem...

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 01.08.2010 | Komentarze 5

~


Wygrałem.

Wprawdzie jeszcze nie wyścig, ale pieniądze u buka. Bukmachera w semsie :)
A było to tak...
Małgosia, najmacz szybka ścigantka w południowej Polsce, dosłownie z dnia na dzień robi ogromne postępy... we czwartek, w ubiegłym tygodniu, na ten przykład pojechała dalej niż we środę.
Spójrzcie, jedzie tam, gdzie wszyscy idą...



No wiec udałem się w piątek do buka i założyłem się z on o pieniądz, że Małgorzata objedzie w Krakowie wszystkich.
Okazało się, że objechała nawet gościa na motocyklu, który otwierał wyścig.
Teraz jestem riczmen :)
Dobrze, że Włoszczowska Maja się nie stawiła, bo musiałaby zmierzyć się ze smakiem porażki...

A tu, wiedząc już o wygranej (bo buk słał do moi krótkie wiadomości tekstowe) krzyczałem z radości ofkoz.



Wiodące, europejskie media podały w wieczornych blokach informacyjnych, że grupa BodyDry Airco, po chwilowej i niezrozumiałej nieobecności na pierwszym miejscu w drużynowej klasyfikacji mousquetaires, zgodnie z oczekiwaniami kibiców i mojej sąsiadki, powróciła na najwyższe podium.
Spotkało się to ze zrozumiałym zrozumieniem szerokiej publiczności.



I pamiętajcie proszę, gdy ujrzycie na trasie telewizję lub fotoreportera, to nie należy się napinać i robić groźnych min. W takiej sytuacji trzeba zatrzymać całe to, nikomu niepotrzebnie ścigające się towarzystwo, uśmiechnąć się, pomachać, rozdać autograf lub dwa...




Kochać piękne dzieci, to łatwe. Trudniej kochać te, które takie nie są.
Gdy jesteś winny, możesz odpokutować za swoje grzechy. Gdy zawiedziesz, to koniec. To jakby zatrzasnęły się przed tobą pancerne drzwi.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 26.00
km
w terenie: 26.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 13.00 km/h
Maksiu jechał: 47.90 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 192 ( 99%)
tętno średnie: 150 ( 77%)
w górę: 643 m
kalorie: 1486 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

The Pechowice.com

Sobota, 19 czerwca 2010 · dodano: 22.06.2010 | Komentarze 0

~




Plan, jak zwykle był chytry...



A rzeczywistość taka...

Pojechałem ponad czysta kilo met rów, żeby sobie przejechać dwadzieścia trzech kilometrów.
Po około dziesięciu kilometrach dojechałem Małgorzatę, co ona była uprzejma wystartować the_sector przede mną.



Właśnie napoczął się zjazd. Rzekłem... Małgosia, to teraz zapyerdalaymy (wybaczcice, że użyłem słowa 'teraz').
I po 0,3 minety wydarzył się krasz. Sam się nie wydarzył... mea culpa. Kolega, którego byłem uprzejmy zaprosić do wspólnego robienia fikołków przy ponad 40km/h, złamał kończynę górną sobie, w nadgarstku. Przykro mi. Bez sarkazmu.
Kask marki Selev przeszedł pozytywne krasztesta.
W konsekwencji tych fikołków pojechałem mini... ponieważ, a mianowicie spsół mi się licznik oraz hamulec sprzodu. Bez licznika bałem się jechać tak daleko, jak sięga giga.



Moje seksi uda oraz łydki po fikołkach wyglądały jeszcze bardziej seksi...



Ale...
Są (jak zwykle zresztą) pozytywne aspekty tego wydarzenia.
Przede wszystkim to, że jetem farciarz. No bo mogłem sobie złamać kości miednicy albo inne jakieś...
Po drugie nie jadąc tego, co jechać powinienem... zysków było co nie miara.
Żelków marki dopalacze.pl nie zeżarłem nic a nic... będę miał na next ścig.
Po dojechaniu do met poszedłem byłem do tunel.com i wykonałem obrazków kilka.



Oraz zanim je wykonałem...
Dojechałem do koniec.com.pl i spotkałem lejdy Karolinę. A ona, jak wiecie, to moją idolką jest.
I rzekła ona była... to chodź...
Spędziliśmy chwil kilka omly Ona i ja. Ja i Ona.
Było ekscytująco.



Możecie, a nawet powinniście zazdrościć. Mi oraz Karolinie.
I tym optymistycznym akcentem, oraz muzyką I Muvrini (nie wierzę, że nie znacie), zakończę dzisiejsze story.com
Oraz proszę wybaczyć, że pisałem z pełnymi ustami.


~
Kategoria Ścig, Ekipą, Daleko stąd, BM


w sumie...
ukręciłem: 87.40
km
w terenie: 80.00 km
trwało to: 04:54
ze średnią: 17.84 km/h
Maksiu jechał: 54.90 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 190 ( 98%)
tętno średnie: 157 ( 81%)
w górę: 1585 m
kalorie: 4057 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

BM Polanica.... śpiewająco

Sobota, 5 czerwca 2010 · dodano: 05.06.2010 | Komentarze 1

~

Nie jestem pewien, ale być mejby to mój, a właściwie nasz (z Małgorzatą wraz) ostatni start w ścigach BM. Mają nam zabronić. A to mianowicie, że z powodu iż na trasie...

1. Nasza wersja - śpiewamy
2. Ich wersja - drzemy się jak opętani i zwierza óciekają z lasó.



Hmm... no ale przecież... śpiewać każdy może? A drzemy się z bólu przecież... bo ze śmiechu boli nas, o tu.

Na ten przykład, wpadliśmy wspólnymi siłami, i każde własna twarzą do błota, w tym samym momencie... to chyba należało się obśmiać, conie?
W razie jakby się z tą dyskwalifikacją naparli to się ofkoz odwołamy, a nawet do Strassbórga. Do krwi ostatniej, w imię sprawiedliwości oraz nie będzie nam Niemiec dziecek germanizował. Howk!



Plan został wykonany, pierwsze miejsce drużynowo-muszkieterowo oraz niepostrzeżenie podprowadziłem na bufecie dwa banany i przywiozłem do domu, niech dzieci też sobie zakosztują wiktuałów, a co!



Na obrazku powyżej... na mecie znaczący kawałek Małgorzaty oraz ja tuż za...




...oraz chwilę po, jak widać chcieliśmy jechać drugie giga, ale nam nie pozwolil :/
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 76.00
km
w terenie: 70.00 km
trwało to: 05:18
ze średnią: 14.34 km/h
Maksiu jechał: 53.50 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 196 (101%)
tętno średnie: 152 ( 78%)
w górę: 1597 m
kalorie: 3817 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

BM Zdzieszowice ze skąpcem Scroog'em

Sobota, 8 maja 2010 · dodano: 08.05.2010 | Komentarze 2

Veni, vidi, błoto...

Plan był chytry... ujechać giga i zająć miejsce poniżej dwudziestego w kategorii. Udało się. Jeśli padnie pytanie 'ilu w tej kategorii sklasyfikowano?', to odpowiadając mogę minąć się z prawdą.
Byłoby pewnie lepiej, ale na około trzydzieści kilometrów przed metą dopadł mnie skurcz. Z początku taki se, z każdą górką się nasilał... zarażał kolejne mięśnie. Odpuszczałem więc, kręciłem miękko... aż tu nagle stała się rzecz nieprawdopodobna... skurcze przeniosły się na rower. Na początek ścisnęło koszyk z bidonem i nie mogłem się napić. Ale to jeszcze małe miki... po chwili skurcz dopadł opony. Nie dało się jechać, nie dość, że wyły z bólu, to jeszcze dostawały drgawek. Nie mogłem na to patrzeć. Zatrzymałem się, odkręciłem wentyle, wlałem do każdej po 250mg magnezu, napompowałem i pojechałem dalej... jakoś dojechałem.



Z innych ciekawostek... jechałem pół ścigu z Małgosią, na fotce u dołu. Niestety, postanowiła fiknąć OTB oraz spsóła się jakaś premżymka w jej biku... i tyle było wspólnej jazdy. Okropnie się bałem jechać bez bodygarda, zamykałem oczy ze strachu...





Oraz w klasyfikacji mousquetaires, drużynowo zajęliśmy pierwsze miejsce.

Kategoria Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 83.40
km
w terenie: 76.00 km
trwało to: 03:47
ze średnią: 22.04 km/h
Maksiu jechał: 46.00 km/h
temperatura: 19.0
tętno Maksa: 193 (100%)
tętno średnie: 162 ( 83%)
w górę: 522 m
kalorie: 3268 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

BM Wrocław

Niedziela, 25 kwietnia 2010 · dodano: 26.04.2010 | Komentarze 2

Miałem akurat wolną niedzielę, więc pojechałem sobie do Wrocławia... plotka mówiła, że tam będzie jakiś wyścig cycuś. No, pomyślałem, popatrzę sobie, conie?
Ala tak mi się spodobało, że wykupiłem czipa, batonika i dumnie stanąłem na starcie.
Taki maraton - bo to był maraton, a nie wyścig - to można jechać na trzy sposoby, się okazało, na taki dystans dla mnie, czyli mini, na średni - mega no i na taki bardzo długi, że aż się jedzie do zmroku, czyli giga. No to oczywiście wybrałem mini.

Na zdjęciu poniżej tuż przed zakrętem w lewo, właśnie włączyłem kierunkowskaz. Po jakimś czasie powiedzieli, że te kierunkowskazy, to nie jest dobry pomysł. Inni wołali 'prawo' albo 'lewo' - znaczy skręcać będą myślałem, ale oni wołali nawet, gdy nie było zakrętów... nic nie kumałem.



No to jechałem, jechałem i jechałem... i jak było takie rozwidlenie to źle skręciłem i przypadkiem znalazłem się na tej trasie średniej... zorientowałem się po jakimś czasie.
A co mi tam, pomyślałem... najwyżej nie dojadę.
Pot zalewał mi oczy, wyprzedzały mnie wozy drabiniaste oraz poboczem winniczki...
Aż tu nagle wyprzedziło mnie dziewczę urody nieprzeciętnej, tom pojechał za nią... w końcu faceci to ponoć wzrokowcy.
I w ten oto sposób przejechałem przypadkiem kolejny rozjazd... i zamiast na mega, znalazłem się na trasie giga. Zadzwoniłem do żony, żeby pożegnała ode mnie znajomych oraz nieznajomych... teraz to na bank umrę.



Dojechaliśmy tak, że ja za nią do górki takiej małej, co ją trzeba było wjechać pod... bez sensu, lepiej byłoby z, się by człowiek nie musiał męczyć.



Ledwom wjechał, ale macz powoli no i... dziewczę oczywiście odjechało, a ja byłem tak zrozpaczony brakiem widoku przed sobą, że niechybnie przejechałbym ten rozjazd raz jeszcze, ale ktoś na szczęście wywiesił tam taśmę ostrzegawczą i wreszcie znalazłem się na drodze ku mecie... jechałem jakimiś polami, kanałami, tunelami i po polach ryżowych...
Wyglądałem po tej najdłuższej, jechanej przypadkiem, trasie tak:



No to zadzwoniłem do żony, by w moim imieniu pożegnała sąsiadów, bo jeśli nawet nie umrę na trasie, to ona (w sensie moja żona), tymi oto rencoma zabije mnie osobiście... z tymi oto słowami na uście: Dopiero co kupione nowe ubranko obcisłe na wycieczki rowerowe w niedzielę, no i buty nowiutkie... i jak to teraz wygląda?!

Dotarłem w końcu do mety, namioty już składali i mieli właśnie wysłać na trasę ekipę ratunkową, która miała mnie odnaleźć... zakładali najgorsze. No w sumie ucieszyli się, gdy mnie zobaczyli i w związku z tym powiedzieli, że jestem muszkieter i zawołali na podium, wraz ze znajomymi, co oni też podobno są muszkietery.
Jako jedyny sobie tam usiadłem, bo stary już jestem oraz byłem macz zmęczony :)
Drugie miejsce przegraliśmy o 10 punktów... czyli tyle, co nic :/ Gdybym tak pod omawiany pagórek podjechał szybciej, to hónołs...

Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 59.20
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 03:41
ze średnią: 16.07 km/h
Maksiu jechał: 49.50 km/h
temperatura: 8.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 1261 m
kalorie: kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

The End Polanica

Sobota, 3 października 2009 · dodano: 04.10.2009 | Komentarze 0





Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM