Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
w sumie...
ukręciłem: 46.90
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:05
ze średnią: 22.51 km/h
Maksiu jechał: 35.30 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 171 ( 88%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 180 m
kalorie: 2118 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Obrazki

Środa, 7 lipca 2010 · dodano: 07.07.2010 | Komentarze 0

~

Obrazek.

Spróbujcie głośno wypowiedzieć to słowo, wymawiając 'r' kydryńsczyzną.
Prawda, że brzmi tak, że mmniam...
Dziś z obrazków, będzie tylko ten głośno wypowiedziany. Ot, taka promocja.

Wśród ludzi, z którymi czasem jeżdżę, trwa jakaś nienazwana rywalizacja. Jest taki pewien odcinek, który każdy stara się przejechać w jak najkrótszym czasie. Napinają się okrutnie, po czym rozprawiają o tych rekordach nie raz i nie dwa.
No to dziś ja się napiąłem. Ujechałem to w 37,07 minety.
Nie mam pojęcia, czy to dobrze czy źle. Next tajm posłucham uważniej, gdy będą o tym mówić. Wsłucham się szczególnie w ten fragment, gdy będą mówić o swoich czasach. Zobaczymy, może nie będę taki znów ostatni...


Irréversible
Le temps détruit tout.


~

w sumie...
ukręciłem: 151.90
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 05:28
ze średnią: 27.79 km/h
Maksiu jechał: 58.70 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 166 ( 86%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 957 m
kalorie: 5791 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Śniadanie mistrzów

Poniedziałek, 5 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 5

~

03:57 nad ranem... dzwonek telefonu, drugi... kolejny. W końcu odbieram.

- Spisz? - Darek oczywiście rześki i radosny.
- Nie, telefon mnie obudził - odparłem.
- To dobrze, weź bika i za pół godziny spotykamy się koło pomnika czynu partyjnego.
- Ale... zepsuł Ci się zegarek? Uderzyłeś się w łeb pod prysznicem? Zmieniłeś lekarza? Wąchałeś klej?
- Nie rób scen, jedziemy na eleganckie śniadanie. Ubierz gładkie opony.

Tak właśnie zaczął się ten tydzień.
Darek miał pomysł z rodzaju tych genialnych. Wymyślił, że jak na sportowców mimo woli przystało, pojedziemy sobie na śniadanie do fastfóda, co jego nazwa się napoczyna na dużą literę em. Ale nie, żeby do tego za rogiem... pojedziemy do Żor, albo Skoczowa. Będziemy jedli bułki z kotletami oraz do tego majonez kepucz i lody. Kręcone.
No to pojechaliśmy. Darek, cwaniak, wziął sobie rower szoszoński. Cóż... pewnie się obawiał, że nie da rady.
Pojechaliśmy drogą niekoniecznie boczną.



W Żorach fastfód był nieczynny z powodu, że zamknięty, w Skoczowie jeszcze nie wybudowali, w Sopocie był remont...
Skręciliśmy więc z drogi szerokiej w węższą, by poszukać jakiegoś sklepu wiejskiego...



Sklep był na szczycie, niektórzy wjechali, niektórzy z buta musieli... ale na ich szczęście fotografa przy tym nie było.
Nabyliśmy drogą kupna pól chleba, serki topione dwa, serki metoda_na_głoda dwa, banany cztery, pomidory dwa oraz kawę małą okopową.
Udaliśmy się z tymi wiktuałami w miejsce z góry upatrzone i poucztowaliśmy chwilę lub dwie.

Już, już mieliśmy się oddać błogiej sjeście, gdy przyszedł człek tambylczy, zgarbiony, lecz z błyskiem w oku i poprosił, byśmy mu skosili łąkę.
Oczywiście bliźniemu pomóc trzeba i basta.





Skosiliśmy ową łąkę w try miga, po czym udaliśmy się bak nazad do hom.
W drodze powrotnej dopadły nas dwa razy przelotne opady burzy, ale potraktowaliśmy je jak orzeźwiającą bryzę.
Średnia wyszła taka se, ponieważ a mianowicie Darek, pomimo szoszońskiego bika, w drodze powrotnej nie dawał już rady...


Wszyscy chcą iść do nieba, lecz nikt nie chce umierać...

~

w sumie...
ukręciłem: 46.00
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:14
ze średnią: 20.60 km/h
Maksiu jechał: 35.90 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 180 m
kalorie: 1874 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Choose life

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 04.07.2010 | Komentarze 0

~

Taaaaak... ten cały ćzóślajf jest lekko przereklamowany. A to jakaś organizacja antyaborcyjna sobie nim wyciera pewne części ciała, a to George Michael z trupą Wham! się przystroili w ubranka z takowym sloganem i wyśpiewywali coś o gogo, a to w pewnym Szwedzkim miasteczku, po fali samobójstw w szkole średniej ci, którzy pozostali przy życiu wybrali właśnie lajf... i tak dalej.

Ale mistrzostwem świata był tekst mojego znajomka, który usiłował mnie przekonać do wskazania dziś któregoś z panów K. Jako argumentu użył właśnie tego tekstu.
Do teraz boli mnie o tu. Ze śmiechu.
Ale... choosnałęm lajf i wybrałem dziś obu panów K. po równo. Każdy z nich otrzymał ode mnie krzyżyk.

No tak.. ale miało być w temacie okołobikowym...



Mieliśmy udać się nad magiczne jezioro... ale niestety, z powodów rozmaitych skończyło się na bike_parkingu.

Żadnych emocji, żadnych sensacji. No może poza małym drobiazgiem. Siedzimy, konsumujemy, popijamy... zerkamy ku parkingowi, aż tu przyjeżdżają dwie czekoladowe lejdys. Po bliższych oględzinach okazało się, że to Naomii Campbell wraz z córką. Coś tam stękała, że coś chce, ale poczułem od niej woń alkoholu... nie będę przecież gadał z nietrzeźwą, poza tym jej polszczyzna była takase.
Odjechaliśmy sobie precz.
I tyle, taki zwykły sobie dzień...

Nie rezygnuj z nadziei, nie daj się ponieść rozpaczy z powodu tego, co się stało. Opłakiwanie tego, co nie wróci, co zostało stracone bezpowrotnie, jest najgorszą z ludzkich słabości.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 52.10
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 02:46
ze średnią: 18.83 km/h
Maksiu jechał: 56.80 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 158 ( 81%)
tętno średnie: 112 ( 58%)
w górę: 226 m
kalorie: 1373 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

It's oh so quiet

Sobota, 3 lipca 2010 · dodano: 03.07.2010 | Komentarze 0

~

Nic nie zapowiadało emocji...
I hmm... dziś nie było emocji. Nic a nic. Wcale. Zero, nul.



W zacnym gronie postanowiliśmy udać się nad staw. Hodowlany taki. W celu, a mianowicie, by spożyć ze smakiem rybę, co oni ją z tego stawu wydobywają.

Gdy dotarliśmy do spożywalni, oczom naszym ukazała się zaginiona miesiąc temu, w niewyjaśnionych okolicznościach, Anna El. - na zdjęciu poniżej.



Trzeba Wam wiedzieć, że wspomniana Anna jest w prostej linii potomkiem carskiej rodziny oraz z domieszką krwi hiszpańskiej.
Zeznała była, że jest tu inko oraz gnito i żeby nikomu nie mówić o tym spotkaniu.
Nie powiemy...

Po udanym spożyciu, jadąc ku zachodzącemu słońcu, co poniektórzy nie dość skutecznie chronili się przed upałem.
Oto efekty lekceważenia wpływu słońca świecącego prosto w kapelusz...



- Stawiam życie na tę kartę - rzekł gracz.
- Będziesz żył długo - zaśmiał się szyderczo Los.


~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 81.40
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 03:25
ze średnią: 23.82 km/h
Maksiu jechał: 41.70 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 167 ( 86%)
tętno średnie: 141 ( 73%)
w górę: 356 m
kalorie: 2136 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Czerwone sutki Aurory

Piątek, 2 lipca 2010 · dodano: 02.07.2010 | Komentarze 4

~



Nie żebym był, lub miał się stać paranoikiem, ale... ja jeszcze o obcych.
Jechałem sobie tędy, później skręciłem w lewo, na następnym rozjeździe lekko w lewo i dojechałem do rzeczki, jakiejś tam...
Zawsze był tu most, taki stary, drewniany. Dziś go nie było, byli za to panowie oraz dźwig. Wspólnymi siłami rozbierali most, dokładniej to kończyli, bo z mostu zostały tylko filary.
Zapytałem, gdzie tu najbliżej można przejechać przez rzeczkę. Jeden z nich rzekł był: "Nie wiem, my tu jesteśmy Obcy'.
Ujawnił się przypadkiem. Chciałem zrobić zdjęcie nie_mostowi, ale po takim dictum czym prędzej oddaliłem się... a nuż mnie zechcą porwać na pokład jakiegoś statku i będą na mnie eksperymenty jakieś ćwiczyć... to ja dziękuję, ale się spieszę.

Znalazłem kolejny most, jeszcze cały, przeprawiłem się i po kilku kilometrach spotkałem...



...no właśnie, nie dajcie się zwieść pozorom.
To nie konie, to nawet nie są nosorożce.
To są także Obcy, dla niepoznaki przebrani za Świadków Jehowy...
Dałem sobie dziś uroczyste słowo horroru, że stąd do jesieni nie spotkam już żadnego Aliena ani Nostromo.
Będę unikał.

Zastanawiacie się skąd taki tytuł notki?
Nie mam pojęcia, ale nieźle brzmi.

Wszyscy skrytobójcy mają w pokojach lustra, w których mogą się widzieć od stóp do głów. Byłoby dla człowieka straszliwą obrazą, gdyby został zabity przez kogoś nieodpowiednio ubranego.

~

w sumie...
ukręciłem: 50.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:11
ze średnią: 22.90 km/h
Maksiu jechał: 47.00 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 167 ( 86%)
tętno średnie: 127 ( 65%)
w górę: 280 m
kalorie: 1226 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Obcy...

Czwartek, 1 lipca 2010 · dodano: 01.07.2010 | Komentarze 0

~

Obcy są wśród nas.
To nie żart. Niepodważalnym dowodem są wszechobecne tabliczki, na których jest napisane 'Obcym wstęp wzbroniony'.
Dopóki jednak Oni nie wchodzili mi w drogę, dopóty udawałem, że nie istnieją. Tak było wygodniej.
Niestety dziś wkroczyli w me życie ze swymi brudnymi buciorami. I to pobrudzonymi obcym brudem.

Było tak...
Wyjechałem sobie z domu wraz ze Szkotem (moim jedynym bikiem). Pojechaliśmy w teren. Nie zabierałem ze sobą telefonu, aparatu... z elektroniki to tylko liczydełko i pulsoliczydełko.

Skąd więc poniższe zdjęcia?
Kto, gdzie i w jakim celu je zrobił?
Czy to jestem ja czy nie ja?
Na obu czy tylko na jednym?
Prowokacja?
Działania służb?





Jestem kompletnie rozbity.
Zdenerwowany i zdezorientowany.

Rozważam wszystkie możliwości.
Nie mam wrogów.
Nie mam przyjaciół.
Wychodzi mi na to, że to Obcy maczali w tym swe ohydne, połączone błonami, paluchy.


Wspominałem już, że wciąż nie potrafię oddychać pod wodą?
Ale próbuję. Niezmiennie, uparcie, bezwarunkowo i z przekonaniem, że musi się udać.
Z niemałym.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 58.20
km
w terenie: 20.00 km
trwało to: 03:16
ze średnią: 17.82 km/h
Maksiu jechał: 35.20 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 147 ( 76%)
tętno średnie: 111 ( 57%)
w górę: 240 m
kalorie: 2302 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Promocja

Środa, 30 czerwca 2010 · dodano: 30.06.2010 | Komentarze 4

~

W planie treningowym na dziś miałem jeżdżenie po torach kolejowych. Cóż... mało komfortowe, poza tym gdy z przeciwka nadjeżdża francuski TGV lub japoński JR-Maglev to sorry, ale lekko potrafi rozwiać włos.
Pomyślałem, że w przyszłym sezonie zmienię pisacza planu treningowego, bo ten chyba jest jakiś krzywy.



Gdy przejechałem już dwunasty semafor, dwie stacje kolejowe (jedna we Włoszczowej) oraz skończyłem bieg (pociągi też kończą bieg) na peronie trzecim, torze siódmym... przypomniałem sobie, że miałem kupić kostkę margaryny marki Kasia.
Udałem się więc do marketu marki Tesco. Gdy brałem z półki wspomnianą Katarzynę celem jej nabycia... podeszło jakieś dziewczę promocyjnie przebrane za Kasię i rzekło, że jest promocja właśnie.
Jeśli nabędę dwie kostki margaryny, to otrzymam siodełko rowerowe.
Pomyślałem, że whynot. W pamięci miałem zeszłotygodniowe fikołki, po których obecne moje siodełko jest jakby lekko pogięte...
Po zapłaceniu za margarynę, poszedłem do punktu obsługi takich jak ja i...
rzeczywiście dostałem siodełko.
To, które widać na obrazku poniżej...



Wprawdzie nie jest to Brooks Swift, ale darowanemu siodłu nie będę przecież zaglądał w zęby.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 54.10
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 03:16
ze średnią: 16.56 km/h
Maksiu jechał: 43.90 km/h
temperatura: 9.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 248 m
kalorie: kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Nocna Masakra w Środku Lata

Sobota, 26 czerwca 2010 · dodano: 27.06.2010 | Komentarze 1

~

W czasach, gdy Ziemię przykrywała znacznej grubości warstwa śniegu, czyli kilka miesięcy ago, wydumałem sobie, że latem namówię kilku ludzików i pojeździmy nocą po lesie. Potestujemy najmocniejsze w tej części Europy światełka... pod kątem dwudziestoczterogodzinnego ścigu, na starcie którego zamiarujemy się stawić mniej lub bardziej licznie.
Podzieliłem się pomysłem ze wspomnianymi ludkami, ludkowie ze znajomymi ludkami, sąsiadami, ci zaś z pomniejszymi bóstwami i o umówionej godzinie, w wyznaczonym miejscu stawiło się około trzydziestu ludków.



No to ruszyliśmy.
Po chwilach kilku zaskoczył nas zmrok. Włączyliśmy przenośne (przewoźne?) elektrownie płosząc tambylcze leśne zwierza. Dobrze, że to nie pora sucha, ponieważ a mianowicie producent wspomnianych świecidełek, w instrukcji był uprzejmy napisać, aby uważać na suchą ściółkę... może się ponoć zdarzyć, że skumulowana moc kilku tysięcy lumenów podpali podłoże.



Dotarliśmy, zaparkowaliśmy na parkingu szczególnie strzeżonym, przywitaliśmy miejscową ludność oraz oddaliśmy się uciechom wszelakim.



Dzięki Prezesowi Piotrowi ksywa Berkner czekała na nas gotowa biesiada.



Wystarczył jeden telefon Prezesa, a na miejscu zastaliśmy ognisko, napoje, tancerki go-go, dziczyznę, darmową saunę oraz bilety do teatru. Piotr tym samym został mianowany dożywotnio naczelnym orgazmatorem imprez wszelakich. Howk!

Jako, że od pewnego czasu nie jemy mięsa, konsumowaliśmy pieczyste kieubasky oraz dzika z jabłkiem w ustach.





Jak widać poniżej, zabawa była przednia...



W niektórych, szczególnych chwilach, rzec by można, że nawet tylna.
Ale to oczywiście kwestia interpretacji... ja na ten przykład dostrzegam tu ogień pomiędzy udami :>



Jak mawiają starożytni Eskimosi... gdzie dwóch się bije, nie ściągaj kożucha...
Zgodnie z tym przysłowiem nadszedł taki czas, gdy nie było komu dokładać do ognia, znaczy bak do hom należało się udać.
Zanim jednak zaczęliśmy się udawać okazało się, że ktoś złośliwie nakłuł oponę w biku Prezesa (dziczyzna mu nie smakowała cycuś?). Wspólnymi więc siłami zwulkanizowaliśmy Prezesowi wszystko, co się dało zwulkanizować i złożyliśmy uroczystą przysięgę, że wytropimy szuję podlaczą, co ośmieliła się podnieść rękę na Głównego Orgazamatora. Po wytropieniu, kontrolnie przewiercimy szujowi kolano (niskoobrotową wiertarką).

Koncepcja powrotu była odrobinę różna od koncepcji przybycia.
Wracaliśmy w kilku grupach, różnymi drogami.
Dlaczego tak? Wuj wie... może byliśmy rozczochrani?
Tak czy siak, to nie koniec emocji...
Wracałem w grupie ośmioosobowej, która była w Gliwicach godzinę przed pozostałymi grupami i zasłużyła na miano ucieczki...
A wszystko to, bo Ciebie... nienie.
A wszystko to przez Hubertusa Maximusa.
Okazało się, że to bardzo mocno ukryty talent... ciągnął nas przez całą drogę, a średnia oscylowała w okolicy 37 km/h (nocą i w terenie). Małgosia ukrywa ten talent przed światem.... plotka mówi , że trzyma go w piwnicy ciemnej i czasem karmi bezami.
Gdyby tak Hubertus Maximus wystartował w jakimś ścigu to hoho...



Na uwagę zasługuje też Bartimus Photographus, w właściwie jego metamorfoza.
Jeszcze miesiąc temu nie był w stanie ujechać 30 km... a dziś, całą powrotną drogę siedział Hubertusowi na kole, a po dojechaniu do cywilizacji pytał, czy może ktoś ma ochotę na jakąś małą przejażdżkę.
Plotka mówi, że to wpływ Agnienieszky.



Ale to nie koniec emocji... Di Romano, zakamuflowany agent Mossadu, zerwał łańcuch. Jak przystało na agenta, zrobił to niezwykle sprytnie, ponieważ zerwał swój.
Skuwacz, który był posiadł, jest made by Mossad... więc, co jest oczywistą oczywistością, rozpadł mu się w rękach...
Majka, która mu towarzyszyła (intrygujące, why ta grupa powrotna, jako jedyna, była dwuosobowa) zawezwała agenta MI6 - Marka. Marek, jako agent szanującej się instytucji, dysponował skuwaczem wielokrotnego użytku i naprawił był łańcuch w izraelskim jednośladzie.
Di Romano, po kilku kilometrach, w ramach wdzięczności zapragnął rozweselić Majkę i Marka... fiknął więc OTB. Rozweselanie spotkało się z uznaniem widzów.

I tym miłym akcentem zakończyła się Pierwsza Gliwicka Nocna Masakra w Środku Lata.
Nie muszę dodawać, że Zarząd pod dowództwem Prezesa Piotra uznał, iż należy podtrzymać tę nową świecką tradycję. Innymi słowy zapraszamy za rok.


Tak naprawdę rodzimy się i umieramy w samotności. Gdzieś pomiędzy, mimochodem, mniej lub bardziej przypadkowo, spotykamy obcych nam ludzi i oszukujemy się, że to takie ważne...

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 31.00
km
w terenie: 16.00 km
trwało to: 01:53
ze średnią: 16.46 km/h
Maksiu jechał: 38.60 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 147 ( 76%)
tętno średnie: 116 ( 60%)
w górę: 150 m
kalorie: 1116 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Fikołki vol.2

Środa, 23 czerwca 2010 · dodano: 23.06.2010 | Komentarze 1

~

Lekko żenująco to wygląda...
Po fikołkach na zawodach doprowadziłem sprzęt do stanu nówkasztuka i dziś pojechaliśmy całkiem turystycznie.




I cóż uczyniłem?
Fikołka znanego pod ksywą OTB.
Ponoć jest tak, że zawsze upada się na tę samą stronę. No tu upadłem na tę, którą trzy dni temu porysowałem. Podkreśliłem dziś tamte rysunki.
Chyba powinienem poszukać innego hobby?
Wieczorne spacery wydają się być bezpieczniejsze...

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 26.00
km
w terenie: 26.00 km
trwało to: 02:00
ze średnią: 13.00 km/h
Maksiu jechał: 47.90 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 192 ( 99%)
tętno średnie: 150 ( 77%)
w górę: 643 m
kalorie: 1486 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

The Pechowice.com

Sobota, 19 czerwca 2010 · dodano: 22.06.2010 | Komentarze 0

~




Plan, jak zwykle był chytry...



A rzeczywistość taka...

Pojechałem ponad czysta kilo met rów, żeby sobie przejechać dwadzieścia trzech kilometrów.
Po około dziesięciu kilometrach dojechałem Małgorzatę, co ona była uprzejma wystartować the_sector przede mną.



Właśnie napoczął się zjazd. Rzekłem... Małgosia, to teraz zapyerdalaymy (wybaczcice, że użyłem słowa 'teraz').
I po 0,3 minety wydarzył się krasz. Sam się nie wydarzył... mea culpa. Kolega, którego byłem uprzejmy zaprosić do wspólnego robienia fikołków przy ponad 40km/h, złamał kończynę górną sobie, w nadgarstku. Przykro mi. Bez sarkazmu.
Kask marki Selev przeszedł pozytywne krasztesta.
W konsekwencji tych fikołków pojechałem mini... ponieważ, a mianowicie spsół mi się licznik oraz hamulec sprzodu. Bez licznika bałem się jechać tak daleko, jak sięga giga.



Moje seksi uda oraz łydki po fikołkach wyglądały jeszcze bardziej seksi...



Ale...
Są (jak zwykle zresztą) pozytywne aspekty tego wydarzenia.
Przede wszystkim to, że jetem farciarz. No bo mogłem sobie złamać kości miednicy albo inne jakieś...
Po drugie nie jadąc tego, co jechać powinienem... zysków było co nie miara.
Żelków marki dopalacze.pl nie zeżarłem nic a nic... będę miał na next ścig.
Po dojechaniu do met poszedłem byłem do tunel.com i wykonałem obrazków kilka.



Oraz zanim je wykonałem...
Dojechałem do koniec.com.pl i spotkałem lejdy Karolinę. A ona, jak wiecie, to moją idolką jest.
I rzekła ona była... to chodź...
Spędziliśmy chwil kilka omly Ona i ja. Ja i Ona.
Było ekscytująco.



Możecie, a nawet powinniście zazdrościć. Mi oraz Karolinie.
I tym optymistycznym akcentem, oraz muzyką I Muvrini (nie wierzę, że nie znacie), zakończę dzisiejsze story.com
Oraz proszę wybaczyć, że pisałem z pełnymi ustami.


~
Kategoria Ścig, Ekipą, Daleko stąd, BM