Hó is hó

Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.

Udostępnij
Reprezentuję


LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on

W dobrym tonie jest mieć cel...

Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...

Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

2017

2016

2015

2014

2013

2012

2011

2010

2009

2008

2007

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...


Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Ekipą
Dystans całkowity: | 41003.72 km (w terenie 21788.35 km; 53.14%) |
Czas w ruchu: | 2270:49 |
Średnia prędkość: | 18.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 183.00 km/h |
Suma podjazdów: | 474217 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (124 %) |
Maks. tętno średnie: | 190 (98 %) |
Suma kalorii: | 1051732 kcal |
Liczba aktywności: | 770 |
Średnio na aktywność: | 53.25 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 29.24 km
w terenie: 29.24 km
ukręciłem: 29.24 km
w terenie: 29.24 km
trwało to:
02:02
ze średnią: 14.38 km/h
Maksiu jechał: 30.20
km/hze średnią: 14.38 km/h
temperatura:
-8.0
tętno Maksa: 185 ( 95%)
tętno średnie: 151 ( 78%)
w górę: 182 m
kalorie: 740
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Wiosna
Sobota, 4 grudnia 2010 · dodano: 04.12.2010 | Komentarze 3
~Przez kilka księżyców milczałem, ponieważ a mianowicie... byłem w kinie, teatrze oraz zoo. Z tego ostatniego nie chcieli mnie wypuścić, stąd ta chwila nieobecności.
Ale... nie ma tego złego...
Gdy mnie w końcu wypuścili to nie samego. Pamiętacie taki film o człowieku słoniu?
No to mnie wypuścili z człowiekiem kamelem... oto on:

Kazali się zaopiekować oraz podjąć wszelkie możliwe próby, by człowiekowi wyprostować żywot oraz plecy tylne.
Mając świadomość spoczywającej na mnie odpowiedzialności oraz będąc małej w siebie wiary człowiekiem, zawołałem znaną w okolicy naprostywaczkę losów ludzkich oraz końskich, znana także z innych wielu innych hec, Małgośkę zwaną Małgośka_Mówią_Mi.

Małgośka przyprowadziła ze sobą tubkę kleju oraz plakaty wyborcze, na których ktoś zdilejtoiwał kawałek hasła (uważny oglądacz zauważy ślady tej niecnej ingerencji wiadomych służb).
W ramach prostowania Julka, bo takie imię (prócz garba) nosi ten zacny mąż, nakazała mu kleić owe plakaty wyborcze na okolicznych słupach.
Julek... niestety nie zdał pierwszego egzaminu naprostowującego, lepił plakaty w czasie ciszy wyborczej...
Pojechaliśmy dalej... im dalej w las tym więcej pyłu wulkanicznego, bo przecież nie śniegu, wszak to wiosna.


Julek, na wszelkie sposoby unikał prostowania, chował się za krzakami, udawał ssaki leśne oraz przebierał się za świadka jehowy.
Ale czujne oko Małgośki_Mówią_Mi było czujne. Wiem, to dość zaskakująca teza...


Mniej więcej w połowie wspomnianej wiosny oraz niedaleko niezłej knajpy przyplątał się do nas Żółtozielony, kuzyn Żółtego... zabić się go nie udało więc udomowiliśmy. Tym oto sposobem mieliśmy w naszej czwórce dwóch takich, co trzeba było nad nimi pracować. Ja udałem się na poobiednią sjestę, a Małgośka pracowała. W końcu jakiś podział obowiązków powinien obowiązywać.

I nagle... znienacka... z zaskoczenia... bez uprzedzenia... spowiła nas mgła. Przestaliśmy się widzieć, a głosy nasze docierały do pozostałych z opóźnieniem oscylującym w okolicach dwunastu minet... taka była gęsta.


Nagle usłyszałem jakieś trzaski (jakby ktoś dobijał rannych). Poczułem swąd siarki (piekielnej). Doszły do mnie jęki (obscenicznie wilgotne).
Z tej mgły... z tych trzasków i jęków... wyłoniły się zupełnie nowe postacie...

Żółtozielony w stanie zejścia ostatecznego...

oraz... Julek zwany do tej pory Wielbłądem, już bez narośli na plecach tylnych. Znaczy czary Małgośki_Mówią_Jej oraz jej talenta prostownicze nie są wcale przereklamowane.
Nie wiem tylko, czy mam Julka już naprostowanego odprowadzić do zoo, czy przedstawić sąsiadce. Chyba jednak wybiorę tę drugą ewentualność... to zoo niespecjalnie mi się podobało.

Wiesz i ja wiem, że słoneczną pogodę musi zabić zmierzch. Ta zbrodnia, za naszym cichym przyzwoleniem, dokonuje się każdego dnia.
Czy zapamiętamy dzisiejszą lekcję?
Ustaw stery w stronę słońca.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 83.29 km
w terenie: 15.00 km
ukręciłem: 83.29 km
w terenie: 15.00 km
trwało to:
03:58
ze średnią: 21.00 km/h
Maksiu jechał: 45.50
km/hze średnią: 21.00 km/h
temperatura:
7.0
tętno Maksa: 181 ( 93%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 468 m
kalorie: 2692
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Antlers rubbing up dhidi ya kila mmoja
Niedziela, 21 listopada 2010 · dodano: 21.11.2010 | Komentarze 3
~Kama siku ya uchaguzi, sisi alichagua ya barabara... hakuna sababu ya mwisho ni kiasi gani wanaweza ya MTB?
Sisi alikuwa michache knuckle na sauerkraut, kunywa kefir ndogo, akachukua pamoja naye cans wachache sill katika nyanya na kwenda...

Kama unaweza kuona katika picha ya chini, baadhi ya licking kwa muda mrefu baada ya digestion ya wakuu, baiskeli sahani...

Sijui kwa nini, sijui nini ni hivyo kichawi katika madaraja ... lakini bado na daima kuacha katika yao, sisi kuchukua picha, vodka kunywa, na chini yao kuishi wakati mwingine:) Anyway ilikuwa mwingine daraja na si juu ya Kwai River.

Hata hivyo, njia yoyote ambayo na sisi bila ya kwenda... na hivyo sisi kuishia katika unachanganya. Leo, baada ya kuanzishwa kwa afterburners mbalimbali viumbe... jitihada mara kutoka Danka, ambayo yetu ina zaidi ya kuvutia antlers. Na kwa maoni yako nani bending juu kwa ajili ya kwenda kwa kupitia mlango?



Mabishano juu ya pembe ya kudumu na ya kudumu... mpaka got giza. Lakini ni nini kwa sisi wapanda katika giza, katika mitaro ya stuff hatuna sawa. Sisi kushoto hivyo...
Imara katika punda kwa lami, baada ya yote, sisi ni MTB wanunuzi, sawa?


Tulipata ... nadhani si:) Daraja ijayo. Wakati huu ni wa kutosha kuwa yeye si juu ya Kwai River, bado ilikuwa si mmoja mbali sana. Ni rahisi kabisa hadithi sensational. Bila shaka, uungu wa kuhifadhi daraja hawakuwa kuruhusu kusafiri bila picha kuchukuliwa.

Kama bonus, muda mfupi kabla ya mwisho, Bąbel walijivuna sana elegantly. Ukosefu wa tabia njema ya sauti kubwa pssss... Bąbel alituonyesha jinsi ya kubadili tube ndani. Sisi kamili ya Pongezi na shukrani.

Plan był, jak zawsze, dość chytry, a mianowicie mieliśmy na koniec wypić jeszcze rozchodniaczka, ale z powodu powyżej opisanych emocji... jakoś zapomnieliśmy :/
Next tajm wypijemy dwa.
Kuna maeneo ya ngozi. Hizi ni sehemu yako. Haya manukato ili Ethereal, wale ladha kama zabibu, na ile ya muda mrefu uliopita wakati walikuwa msichana mdogo, paka scratched.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 87.28 km
w terenie: 40.00 km
ukręciłem: 87.28 km
w terenie: 40.00 km
trwało to:
04:14
ze średnią: 20.62 km/h
Maksiu jechał: 38.50
km/hze średnią: 20.62 km/h
temperatura:
7.0
tętno Maksa: 185 ( 95%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 443 m
kalorie: 2791
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Wszyscy ludzie Leona
Czwartek, 11 listopada 2010 · dodano: 11.11.2010 | Komentarze 6
~Dziś rano, około 3:17 zadzwonił telefon. Tajemniczy głos tajemniczo mnie poinformował, że mam się stawić.
Było ciemno, ale starałem się rozpoznać głoś... taaaak, to był głos wewnętrzny.
Ale... zacząłem stękać. Żadne ale, odparł głos, Leon kazał.
No jeśli tak...
Stawiłem się. A tam czekali już na mnie wszyscy ludzie Leona.

Tu może słówko wyjaśnienia... pewnie zżera Was siakieś choróbsko oraz ciekawość... kim jest ów tajemniczy Leon.
No ja też nie wiedziałem... z początku to kminiłem, że on jest ten Leon Zawodowiec, co było o nim w telewizorze, no wiecie... ten co mieszkał z taką małą francuską dziewczynką i kwiatkiem w doniczce... pedofil w sensie. Ale miał dużo klamek... no to myślę, że jak nie przybędę to odstrzeli mi łeb. A jestem na pojutrze umówiony w ważnej sprawie i bez łba byłoby jakoś tak niezręcznie...
Ale nieeeee, to nie ten Leon.
Się okazało, że owszem z telewizora, ale nie z tej bajki... Pamiętacie? Dawno temu w telewizorze był taki film seryjny, się nazywał Niewolnica Dinozaura. No i tam w tym filmie był taki czarny oraz szwarc charakter, co chciał przelecieć najgłówniejszą bohaterkę... to był Leon Cios.
Wtedy cała Polska trzymała stronę Dinozaury, a Leona chcieli przybić do krzyża (chyba na Krakowskim Przedmieściu).
Film seryjny skończył się hepiendem... niewolnica (się) nie dała złemu Leonowi oraz wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
A Leon się wtedy gdzieś zabunkrował... pewnikiem bał się tego przybijania.
No i po latach się okazało, że jest szefem pewnej grupy towarzyskiej.
Chcecie wiedzieć, który to? Jak się dowiecie, to przyślijcie krótka wiadomość tekstową, ja też chcę wiedzieć.
No to wymieniliśmy z Leonem po uścisku dłoni i ruszyliśmy. Dziś jechaliśmy szlakiem mostów oraz większych kałuż. Mosty pokonywaliśmy pod oraz nad...


...a byli też i tacy, o którzy wdawali się z mostami w jakieś spory i przepychanki. Obawiam się, że jednak mosty były górą.

Zgodnie z tym, co obiecał Leon, jechaliśmy tylko i wyłącznie asfaltami... bezwzględnie żadnych pomysłów żeby po terenie... no jak Leon kazał, to tak musiało być...

Były też i chwile dość obsceniczne. Spójrzcie, jakie wielkie oczy ma Wiola. Zawsze, gdy ma usta pełne rozkosznych smaków, robi takie wielkie i zdziwione oczy...

Gdy już napatrzyliśmy się na oczy Wioli, a ona zaspokoiła swe żądze... ruszyliśmy dalej. Przez całą drogę do dalej, Małgośka_mówią_mi knuła coś i knuła...

...okazało się, że przeciw mnie knuła, by w kulminacyjnym momencie wskazać mi drogę niby to na skrót... a ja, łatwowierny prawie, prawie się stoczyłem w kanał, w który Małgośka_mówią_mi chciała mnie wpuścić... dobrze, że byłem nad wyraz czujny oraz, jako młody człowiek, mam nieprawdopodobnie dobry refleks... zahamowałem tuż przed stoczeniem się.

Po tych emocjonujących momentach dotarliśmy do miejsca, gdzie tambylcza ludność ma w zwyczaju przybywać w dniu ślubu swego, by robić sobie pamiątkowe fotografie. Takie ustawiane, bez obsceny.
Leon zeznał, że także taką sobie zrobił. Ale nie mówił czy z Niewolnicą Dinozaurą...
Z tej strony budowli czyni się foty ślubne:

A z tej drugiej...
Kolej rzeczy jest taka, że po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój. Zgodnie z tą dobrą świecką tradycją, po zdjęciach ślubnych przychodzi czas na foty rozwodowe... w końcu po latach jakaś radość każdemu się przynależy.
I od tyłu właśnie można sobie pstryknąć fotę rozwodową:


Po sesji ślubno rozrywkowej, nie pozostało nam nic innego, jak tylko udać się bak nazad do hom.
Ale... oczywiście jakieś hece musiały być... zaskoczył nas deszcz.
Zrobiłem świetne zdjęcie. Ostre, dobrze skadrowane, nasycone barwą właściwą... no takie, że World Press Photo... cóż, deszcz niedobry napadał na nie i se wzięło i rozmiękło se.

Droga dziś była ciężka oraz w porywach mordercza... ze wszystkich ludzi Leona do miejsca, z którego rankiem wyruszyliśmy dotarł tylko jeden człowiek:

Nawet sam Leon gdzieś po drodze się zawieruszył. Plotka mówi, że udał się do worka.
Kilka minut po jedynym i ostatnim człowieku Leona dotarłem i ja... ale byłem, jak widać, bardzo zdenerwowany...

Od dziś szlak poniższy zwany będzie szlakiem Niewolnicy Dinozaury i Leon Ciosa.
Pozostałe foty ludzi Leona i nie tylko.
Dusza w napięciu, to jak nauka latania.
Czujesz strach, lecz nic Cię nie zraża.
To jak życie zatrzymane w stanie rozkoszy.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 49.00 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 49.00 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:15
ze średnią: 21.78 km/h
Maksiu jechał: 43.90
km/hze średnią: 21.78 km/h
temperatura:
11.0
tętno Maksa: 173 ( 89%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 531 m
kalorie: 1646
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Indianery.com
Środa, 10 listopada 2010 · dodano: 10.11.2010 | Komentarze 4
~Dziś światowy dzień indianerstwa.
Jako zagorzały zwolennik Winetó oraz Zorro postanowiłem zrobić coś po indiańsku.
Chciałem początkowo wyjarać fajkę pokoju, ale okazało się, że nie mam już zioła oraz pokój jakby nie taki...
Postanowiłem poszukać indianerskich akcentów w terenie...
Wiedziony instynktem udałem się w kierunku słusznym...
Apacze, Apacze... a tu z mgły, na białym rumaku, wyłania się coś jakby skwaw.

Ta skwaw to się okazało, że to stara indianerka jest zwana Małgośka_mówią_mi... cóż za spotkanie.
Przywitaliśmy się indianerskim uściskiem prawic i postanowiliśmy poszukać jakieś blade twarze, co by się im dało zdjąć skalpa, przywiązać do totemó oraz rytualnie przysmażyć... niczym Azja Olbryskiego.

Przemierzaliśmy prerie oraz góry mniej oraz bardziej skaliste, ale żadnego bladego ryja nie znaleźliśmy...

Rozglądając się, wbijaliśmy swoje sokole wzroki w horyzont, a nawet zaglądaliśmy poza... ale nadal nic... jakiś dziwny to kraj... zero bladych twarzy, za to co krok to prorok lub inny krzyżowiec...

W związku z tym dopadło nas zniechęcenie... skwaw Małgośka_mówią_jej aż z tego zniechęcenia to schowała sobie twarz, nie tak znowu bladą, w dłonie.


Na koniec, pomimo braku swądu palącego się bladego ciała, odtańczyliśmy taniec rytualny na moście przyjaźni, składając tym samym symboliczną ofiarę dzielnym wojownikom i innym Sitting Bólom, co oni są teraz w krainie wiecznych łowów, a niektórzy udali się na majówkę dzierżąc pochodnie w swych zacnych dłoniach...
Howk!
Teraz to my jesteśmy ludźmi, przed którymi ostrzegali nas rodzice.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 56.16 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 56.16 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
02:57
ze średnią: 19.04 km/h
Maksiu jechał: 37.40
km/hze średnią: 19.04 km/h
temperatura:
14.0
tętno Maksa: 175 ( 90%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 392 m
kalorie: 1814
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Nudy
Sobota, 6 listopada 2010 · dodano: 06.11.2010 | Komentarze 0
~Nic. Zupełnie nic się nie działo. Wiało nudą na kilometr, a czasem na czy. Kilometry.
Prócz nudy wiało wiatrem.
Nie była to letnia bryza, choć prawie...
Prędkość wiatru, w porywach przekraczała moją prędkość, co powodowało kłębienie się w mym bjótifólmindzie myśli wszelakich z przewagą obscenicznych.
Przewaga obscenicznych wygląda tak:

Przepełniony po same brzegi takimi nastrojami nawet nie zauważyłem, gdy tuż za mną pojawili się jacyś dziwi ludzie. Powinienem poczuć ich oddech na plecach, a nie poczułem... pewnikiem używają magicznej pasty antypoczuciowej do oddechów.

Okazało się, że wśród nich jest - jakby lekko zapomniany i zakurzony - agent Tomek, bohater komiksów o rodzimym supermenie. Jak na agenta przystało mówił, że jego nejm is Tomek, Dżejms Tomek oraz prosił by nim nie potrząsać.
Miał też przy sobie kilka agenciarskich gadżetów.... przy użyciu których czynił różne czarymary...
Na przykład przeniósł się wraz z innymi na dominikańską plażę... coś nie do końca owo przeniesienie się udało. Porobiło się z nich ksero:

Żeby tylko na Jarosławie nie próbował takich sztuczek...
Ja oczywiście uciekałem, oni oczywiście mnie ścigali. Były to sceny mrożące krew w żyłach oraz embriony w próbówkach.
Na szczęście pojazd agenta Tomka doznał kontuzji:

Po bliższym się przyjrzeniu temu zacnemu mężowi zauważyłem, że jest łudząco podobny do Marka, co go znam.
Ale pewnie Tomek się przebrał. Następnym razem przebierze się za świadka jehowy...

Tak czy siak udało mi się uciec tej hordzie pościgantów...
Za sobą słyszałem zanikający głos agenta Tomka, który krzyczał, że ma wielkiego ptaaakaaaa...
Agencica Danka krzyczała, że odda się Michałowi.. albo, że odda wszystko za michałki... nie jestem pewien, czy dobrze usłyszałem, ponieważ, a mianowicie szybko się oddalałem i wiatr szumiał mi we włosach.
A przy okazji... Blase umożliwił wrzucanie tracków z Garniak Konekt. No to spróbuję wrzucić?
Znam mężczyznę, z którym planuję życie. To życie nigdy nie będzie miało miejsca, ale jest najpiękniejszym z możliwych.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 55.51 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 55.51 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
02:59
ze średnią: 18.61 km/h
Maksiu jechał: 39.40
km/hze średnią: 18.61 km/h
temperatura:
9.0
tętno Maksa: 180 ( 93%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 295 m
kalorie: 1779
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Mardi Gras
Sobota, 23 października 2010 · dodano: 24.10.2010 | Komentarze 1
~Otrzymałem pocztą emaliowaną zaproszenie na papierze pachnącym. Tyczyło ono zakończenia. Nie było napisane, co będzie miało swój niechlubny koniec...
Powodowany ciekawością, jako jedną z przyczyn do mego piekłowstąpienia, przygładziłem włos siwy na swej skroni i udałem się na miejsce wskazane w zaproszeniu.

Ku zdziwieniu, ale także i radości napotkałem tamże, prócz wielu innych zaproszonych, także i Prezesa, który jak all wiedzą, jest posiadaczem tytułu naczelnego orgazmatora.
Się dowiedziałem, że owo zakończenie tyczy sezonu. Ale nie znam szczegółów... czy chodziło o na leszcza, czy ogórkowego.
Tak czy siak... sezon zakończeń jest w pełni.
Księżyc takoż.


Prezes zarządzili the start i tym oto sposobem udaliśmy się grupowo w nieznane...

Ten Pan powyżej... poszdrafjam was śiśtkje Polakii, to cała historia jest. On nie dość, że zabija smoki (ciekaw jestem, co na to Villentretenmerth i jego dwie bodygardki), to ma bardzo intrygujących przyjaciół... a właściwie jednego, którego radzi bylibyśmy poznać. To Jack Daniels. Niestety, Janusz (bo takie imię tego zacnego męża) nie był uprzejmy zaprosić Jacka D. na wspólną z nami przejażdżkę.
W związku z tym następnym razem zaprosi dwóch. No chyba, że znów będzie udawał Greka. Albo Greczynkę.

Na wieść, że następnym razem istnieje prawdopodobieństwo spotkania dwóch Panów D. pod niektórymi aż nogi się ugięły i przysiedli sobie.
Z wrażenia.

Z racji tego, że atrakcji czekało nas co nie miara, a nawet co nie dwie miary... postanowiliśmy się sklonować. Grupowo. Inicjatywa spotkała się ze zrozumiałym zrozumieniem. Klony, jak widać na obrazku, są całkiem udane. Niektóre nawet bardziej udane niźli oryginały.

Niektórzy obalali stereotypy wszelakie, próbowali także obalić pomnik, ale okazało się, że sił brak...

The Prezesa nic nie mogło zaskoczyć... zaproponował, by brak sił zwalczyć enerdżydrinkiem, co też ochoczo czyniliśmy.

Byli i tacy, którzy dobrą energią postanowili podzielić się z innymi. Podzielanie owo odbywało się w sposób wielce zadawalający podzielających się.

Niektórych ennerdżydrink pobudził do dziwnych zachowań oraz spowodował słowotok pełen opowieści dziwnej treści....

Jeszcze inni po jego zażyciu byli niesłychanie zdziwieni... owo zdziwienie ma ich opuścić w okolicy świąt. Tych z zającem, nie z choinką.
Zakończenie zakończyło się pełnym sukcesem. Oczekuję zaproszeń na kolejne... mam nadzieję, że moja zacna ątroba jakoś to wytrzyma.
Jego niesamowite, jarzące się czerwienią oczy hipnotyzują, sprawiają, że ofiara nie jest w stanie uciec. Ma półtora metra wzrostu, ostre kły, trójpalczaste kończyny i długi, ostry niczym sztylet, język.
Wbija go w ciało ofiary, najczęściej w wątrobę, a następnie wysysa krew. Jego usta są równie czerwone i równie płonące jak oczy. Na jego ciemnej skórze, na plecach, maleńkie wirujące bez ustanku skrzydełka zmieniają barwę i fosforyzują, tworzą przedziwny kontrast z ohydnym zapachem, jaki wydziela oddychjąc.
Dźwięk poruszających się z ogromną prędkością skrzydeł, wciąż zmieniające się kolory aury, która go otacza i blask oczu, powodują, że ofiara stoi jak zahipnotyzowana, czekając na śmierć.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 3.82 km
w terenie: 3.82 km
ukręciłem: 3.82 km
w terenie: 3.82 km
trwało to:
00:31
ze średnią: 7.39 km/h
Maksiu jechał: 25.90
km/hze średnią: 7.39 km/h
temperatura:
4.0
tętno Maksa: 183 ( 94%)
tętno średnie: 166 ( 86%)
w górę: 378 m
kalorie: 463
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
ITBS
Niedziela, 10 października 2010 · dodano: 11.10.2010 | Komentarze 2
~Rankiem dnia siódmego udaliśmy się w pobliskie góry oraz lasy. Zamontowaliśmy koszyki na kierownicach, bo planowaliśmy powolutku sobie pojeździć oraz nazbierać grzybów kilka. Właściwie to grzybków, co na nie mówią, że są halucynogenne... bo odkąd zamknęli nam na dzielnicy sklep z dopalaczami, to jakoś tak mało zabawnie się porobiło...

Rozglądając się za owymi grzybkami, natrafiliśmy na taki oto drogowskaz... nie bardzo wiedzieliśmy, kto on jest ten Uphill, więc podążyliśmy za strzałką...

Dotarliśmy do jakiegoś schroniska... gdzie dopadli nas nawiedzeni kolesie z obłędem w oczach, przebrali nas w obcisłe i kazali się ściagać.
Pod górę.
Se wyobrażacie? Jacyś normalni inaczej... pod górę?!?!
Ale cóż było robić, lepiej nie ryzykować... nie wiadomo, kiedy taki pacjent żartuje... odmówimy, a później będzie bolało...

Okazało się, że oni zmusili także innych. Na ten przykład, na obrazku powyżej jedzie sobie niejaka Anna S., co ona jest czołówka kolarzowców damskich w tym kraju. Dużo z nią nie przegrałem... raptem dziesięć minut.
Znakiem tego, dobry jestem i może zapiszę się do jakiegoś klubu wyścigowców rowerowych.
Damskich ofkoz.

Gdy już po wielu godzinach dotarliśmy na szczyt, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z misiem... bo zawsze, będąc w górach, należ zrobić sobie zdjęcie z misiem.
Miś stoi siódmy od lewej.
Zjechaliśmy na dół... i odnieśliśmy wrażenie, że dziwnie zachowujący się ludzie zostali w niejasny sposób rozmnożeni...

Niektórzy chowali się za wazonami...

Inni podróżowali w dziwaczny sposób...

A jeszcze inni są po zabiegu wydłużenia sobie kończyn dolnych...

Nagrodą główną, w tym wyścigowaniu się pod górkę, był samochód wieloosobowy przystosowany do transportu wielu bików.
I nie żebym się tłumaczył, ale spsóło mi się kolano. To, które dwa lata temu już się raz spsóło, ale Monika je naprawiła.
Jeśli jesteście stąd, a macie do naprawienia kolano albo inne części ciała, do których jesteście przywiązani, to polecam - Centrum Synergia - tam naprawdę wiedzą jak to się robi i robią to znakomicie.
Spsócie się kolana, które mnie spotkało, opisał mistrz Paweł - to właśnie owo tajemnicze ITBS w tytule. Poczytajcie, bo to często spotykana dolegliwość u kolarzowców, a niewielu ortopedów potrafi ją rozpoznać.
Pewnego dnia rozszarpię Cię na kawałki...
Shine on you crazy diamond...
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig
w sumie...
ukręciłem: 7.31 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 7.31 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
00:14
ze średnią: 31.33 km/h
Maksiu jechał: 54.10
km/hze średnią: 31.33 km/h
temperatura:
11.0
tętno Maksa: 192 ( 99%)
tętno średnie: 187 ( 96%)
w górę: 26 m
kalorie: 268
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Prawie cztery siódemki
Sobota, 9 października 2010 · dodano: 09.10.2010 | Komentarze 0
~Bo miało być siedem tysięcy siedemset siedemdziesiąt siedem metrów. Taki ścig, tak się nazywa... 7777. Ale jakoś orgazmatorom spsóła się linijka i wyszło jakby mniej tych metrów...
Oraz miały być wyniki opublikowane, nagrody wręczone i takie tam inne dyplomy, ale się spsół agregat, co wytwarza napięcie zmienne i wyniki będą jak orgazamator zapłaci abonament za prąd...
Miało być też losowanie gadżetów i innych breloczków, ale... nie było z powodu, że się nie odbyło i orgazmator wylosuje w domu wśród członków swojej rodziny...
Ale co tam... są przecież na tym łez padole poważniejsze problemy... na przykład nikt do dziś nie wie kto wrobił królika Rodżera.

Okazało się, że rzecznikiem prasowym orgazmatora jest mistrzyni drugiego planu (vide dwa wpisy egotemu).
Cała wina spada więc na nią. I już.

Stawiliśmy się w mocnym składzie z zamiarem wygrania klasyfikacji rodzinnej, ale... wspominałem już, że orgazmator rozbawił nas do łez?
A jutro... będzie ścig w Wiśle, na Stożek do góry w sensie (po co nie w dół?... byłoby łatwiej).
No zobaczymy, czy orgazmator w ogóle się zjawi...

Niektórzy, zamiast grzecznie stanąć z boku i czekać na napoczęcie zawodów, to jeździli wteiwewte bez sensu, mówiąc że się rozgrzewają... jak było im chłodno, to mogli sobie zostać w domu.


Nie obyło się bez pewnych sensacji... dwie zawodniczki z naszej Rodziny Radia Maryja (widoczne na obrazkach powyżej) były gonione w celu napastowania oraz dokonania czynów lubieżnych tudzież zmuszenia do poddania się innym czynnościom seksualnym... przez jakiegoś pacjenta przebraego za Świadka Jehowy... udało się sfotografować owego osobnika, oto on:


Zawodniczki zeznały, że napastowiec ich nie dogonił i w związku z tym nie napastował... ale mam pewne wątpliwości.
Proszę spojrzeć na oczy jednej z nich... nie żebym coś, broń mnie ręka od Boska, sugerował, ale wspomniane hipotetyczne napastywanie w zestawieniu z owym wyrazem oczu... hmm...

Zbierasz wokół siebie ludzi inteligentnych, o specyficznym charakterze, do tego głupsze acz ciągle wspaniałe kobiety, a sam nie jesteś lubiany przez takich jak ja i mi podobnych - z wzajemnością. Ty - to już wyższy poziom wyrafinowanego cynizmu, ja ciągle jestem na starcie. Małą część problemów życiowych wypełniasz tą ironia i wielkim sercem najbliższych, kiedy już kogoś polubisz, to całą duszą, wtedy dopuszczasz go blisko siebie. Takich małych zarozumialców jak ja - depczesz i zabierasz im zabawki.
~
Kategoria Ekipą, Ścig, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 51.83 km
w terenie: 40.00 km
ukręciłem: 51.83 km
w terenie: 40.00 km
trwało to:
03:57
ze średnią: 13.12 km/h
Maksiu jechał: 65.60
km/hze średnią: 13.12 km/h
temperatura:
4.0
tętno Maksa: 180 ( 93%)
tętno średnie: 154 ( 79%)
w górę: 1491 m
kalorie: 2719
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
The end of koniec w Karpaczu
Czwartek, 7 października 2010 · dodano: 07.10.2010 | Komentarze 1
~Niedzielnego poranka, dzień po lajtowej świeradowskiej wycieczce, otwarliśmy oczy swe śliczne. Po leniwym przeciąganiu zjedliśmy około półtorej jogurtu na twarz, włączyliśmy telewizor...
Okazało się, że od kilkudziesięciu minet nadają w kółko ważny komunikat... a mianowicie, że mamy się stawić w Karpaczu na boisku, bo ponieważ bez nas nie dadzą rady zakończyć.
Sezonu.
Cóż... niechętnie, bo niechętnie, ale pojechaliśmy... w końcu takie mamy kontrakty, po sześć tysięcy za start... jakoś głupio było odmówić.

Wystartowaliśmy.
Powoli, bardzo powoli... w końcu za sześć koła szelestów nie będziemy się napinać...

Jak pewnie się domyślacie, nie bez wpływu na nasze postawy miało wczorajsze obcowanie z ludźmi o dziwnych wyrazach twarzy oraz niepokojących zapachach.


Po szybkim dotarciu do mety piliśmy z różnych naczyń i w różnych pozycjach, weseliliśmy się, stawaliśmy sobie na podium oraz spotykaliśmy się (po raz drugi w ciągu kilkunastu godzin) z Majką...




Co ciekawe... Majka, okazało się, jakaś taka nienasycoana w tym swoim rysowaniu jest... dorwała kawałek kartki i namalowała nam całą swoją historię od przedszkola do nał, w formie komiksu. Całkiem nawet nieźle dość bardzo ładnie Jej to wyszło, ma dziewczę talent... i ponoć na rowerze też potrafi jeździć...
Wszyscy, mniej więcej w tym miejscu, silą się na podsumowanie sezonu.
Jak znajdę na jakimś blogu czyjeś intrygujące podsumowanie, to obiecuję że je tu wkleję...
Nie boisz się, że przedawkujemy rzeczywistość?
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM
w sumie...
ukręciłem: 67.67 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 67.67 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
04:26
ze średnią: 15.26 km/h
Maksiu jechał: 64.20
km/hze średnią: 15.26 km/h
temperatura:
7.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 161 ( 83%)
w górę: 1683 m
kalorie: 2969
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Ministerstwo dziwnych kroków...
Sobota, 2 października 2010 · dodano: 06.10.2010 | Komentarze 7
~Najsamprzód, jak mawiają starożytni Eskimosi, namówiliśmy się w Świeradowie. Plan, jak zwykle był chytry... wymyśliliśmy sobie, że w sobotę rano wybierzemy się na niedzielną przejażdżkę.
Niestety, organizator ścigu zepsuł nam całą frajdę, bo pod koniec trasy wymyślił sobie jakieś zjazdy po kamieniach, z odrobiną błota oraz wrogo nastawionymi choinkami...
Ale po kolei...
Impreza rozpoczęła się od konkursu na mistrza drugiego planu.
Mistrzynią została Beata z zaprzyjaźnionego teamu:

Po wręczeniu nagrody przez Ministra Dziwnych Kroków i Wyrazów Twarzy,
wystartowaliśmy do przedostatniego wyścigu w tym sezonie.

Jak widać na załączonym obrazku, atmosfera dziwnych zachowań była uprzejma nas nie opuszczać.

Obrazek powyżej jest jakiś dziwny... wyraz twarzy mam na nim mniej więcej zwykły oraz kroki także stawiam standardowe... ale pewnikiem to matryca w aparacie się spsóła i tak jakoś krzywo wyszedł ten obrazek. Obiecuję to naprawić.
W tym miejscu pozwolę sobie wyjaśnić wspomnianą wrogość tambylczych choinek...
Kilkadziesiąt metrów wstecz jechałem jeszcze z Małgośka_Mówią_Mi z zaprzyjaźnionego oczywiście teamu. Był to fragment złośliwie wybrany przez organizatora, pełen nierówności i kamienia. Zwany Starą Drogą Izerską.
Małgośka_Mówią_Mi pojechała lewą stroną, ja prawą... i zaatakowała mnie choinka...
Przez siedemnaście mgnień oka udawałem bombkę, po czym spadłem i pojechałem dalej.
Małgośki już nie doszedłem. Ale plotka mówi, że doszła sobie sama.

Na mecie okazało się, że wspólnie z mistrzynią Eweliną zdobyliśmy okazały puchar za pierwsze miejsce. Dokładniej to Ewelina zdobyła, ale postawiła go sobie u mnie, w dużym pokoju, vis-à-vis kominka. Pracujemy nad tym, by mieć ze sobą więcej wspólnego niż tylko puchar. O postępach prac będziemy wspólnie informowali...

Wieczorową porą obyła się mała impreza organizowana przez organizatora. Na imprezie, co oczywiście widać, nadal prześladowani byliśmy przez agentów z Dziwnego Ministerstwa.
W pewnej chwili wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza i na tarasie spotkałem... Maję Mistrzynię Świata Włoszczowską.
Wymieniliśmy się pokemonami oraz numerami kart kredytowych. W pewnej chwili Majka zwierzyła mi się, że ma takie marzenie... bardzo by chciała napisać coś dla mnie. Zaproponowałem, że może jakiś epos w dwunastu częściach lub wiersz na stronic wiele, ale Maja zeznała, że jest zmęczona i wstępnie rozda mi autograf, a do eposu kiedyś powrócimy.
Wyjąłem z aparatu fotę, którą pstryknąłem na ścigu w Piechowicach, Majka w tym czasie rozpięła bluzę na piersiach, dobyła flamastra koloru słusznego i uczyniła, co obiecała...

- Dlaczego wróciłeś?
- Bo musi być ktoś, kto będzie zapalał świeczki na grobach tych, którzy uciekli.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM