Hó is hó

Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.

Udostępnij
Reprezentuję


LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on

W dobrym tonie jest mieć cel...

Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...

Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

2017

2016

2015

2014

2013

2012

2011

2010

2009

2008

2007

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...


Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Ekipą
Dystans całkowity: | 41003.72 km (w terenie 21788.35 km; 53.14%) |
Czas w ruchu: | 2270:49 |
Średnia prędkość: | 18.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 183.00 km/h |
Suma podjazdów: | 474217 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (124 %) |
Maks. tętno średnie: | 190 (98 %) |
Suma kalorii: | 1051732 kcal |
Liczba aktywności: | 770 |
Średnio na aktywność: | 53.25 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 25.18 km
w terenie: 25.18 km
ukręciłem: 25.18 km
w terenie: 25.18 km
trwało to:
01:28
ze średnią: 17.17 km/h
Maksiu jechał: 39.90
km/hze średnią: 17.17 km/h
temperatura:
22.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 134 m
kalorie: 783
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Mistrzostwa Świata w Łączy
Sobota, 14 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 6
~Zakładam, że szeroka publiczność wyciągnęła trafne wnioski z poprzedniego wpisu i domyśliła się, jak na szeroką publiczność przystało, że strzałki kleiliśmy w konkretnym celu.
Celem tym był sobotni ścig, czyli III Mistrzostwa Świata w Jeździe Pościgowej - Łącza 2011.
My, znaczy moi oraz koleżanki i koledzy z Teamu, orgazmujemy tę imprezę.
Oczywiście ścig oraz orgazmacja zakończyły się pełnym sukcesem.
No może poza drobiazgiem... Maja Włoszczowska napisała krótka wiadomość tekstową na pół godziny przed zamknięciem zapisów, że niestety bardzo jej przykro, ale nie przybędzie... trener zabronił jej tak forsownego wysiłku. Pozdrawiamy Pana Andrzeja.

O wschodzie słońca udaliśmy się na trasę tego arcytrudnego wyścigu, by sprawdzić, czy leśna zwierzyna nie zdjęła strzałek, wieszanych dzień wcześniej.
Były.
Punkt jedenasta wystartowali zawodnicy. Zrobiłem im z ukrycia kilka zdjęć...
Najpierw powoli, jak żółw, ociężale, ruszyli na trasę po leśnych duktach ospale...

Jechali początkowo tak jakoś niespecjalnie szybko, ale to zrozumiałe... taktyka. Wszak przed nimi wielokilometrowa, wymagająca trasa. W wolnej chwili, w przerwach pomiędzy kolejnymi zawodnikami zrobiłem sesję Szkotowi. Uważam, że do twarzy mu w czerwonych koralach oraz podobnej barwy kolczykach...

Ale przecież to ścig o mistrzostwo... zawodnicy nabrali ogromnej prędkości, choć było średnio 17% nachylenia na podjazdach...
Okazało się, że pomimo ustawienia w aparacie czasu 1/1250, udało mi się sfotografować zaledwie zarysy tych dziko pędzących straceńców... bosozoku rzec by można.


Jeden ponoć nie może zahamować i jedzie do teraz...
Po przeliczeniu wyników, rozpatrzeniu kilkunastu protestów, bijatyce wśród kiboli oraz tajnej naradzie sędziów, pierwsze miejsce przyznano temu zawodnikowi:

Zwycięzca, jak na zwycięzce przystało, otrzymał wiele nagród oraz dostąpił szeregu zaszczytów. Niektórzy twierdzą, że nawet zaszczytował, gdy rzuciły się nań piszczące fanki, obnażyły go, po czym wykorzystały zbiorowo, wielokrotnie oraz ze szczególnym okrucieństwem...

Hmm... dobrze tak od czasu do czasu zostać zwycięzcą. Też kiedyś sobie zostanę.
W kategorii na najlepsze przebranie zwyciężyła koleżanka przebrana za Goldi:

Pamiętacie może Ewkę? Mam nadzieję, że Wasza demencja starcza nie poczyniła aż takich spustoszeń, byście nie pamiętali..
Ewa, w tym sezonie, ściga się na ślicznym, karbonowym handbiku.
Ściga się i wygrywa. Czasem z rywalami, a czasem z resztą świata.
Tym razem wygrała ze wszystkimi...
A było tak... w tym samym czasie, co Mistrzostwa Świata w Łączy odbyły się zawody, w których Ewa stanęła na starcie. Nie odpuszczała i kilka kilometrów przed metą miała dzwona oraz robiła piękne fikołki... przy prawie 40 km/h.

Mięczaki jedzą miód, twardziele żują pszczoły. Ewa żuje.
Pozbierała się, dogoniła rywali i zdołała zająć czwarte miejsce, z niewielką stratą do trzeciego.
Biorąc pod uwagę, że Ewka jest kulawa i wszystkim, co pozwala jej jeździć są ramiona... nooo, to kaski z głów, drodzy słuchacze.
Nikt nie jest ostatecznie martwy, dopóki nie uspokoją się zmarszczki, jakie wzbudził na powierzchni rzeczywistości - dopóki zegar przez niego nakręcony nie stanie, dopóki wino przez niego nastawione nie dokończy fermentacji, dopóki plon, jaki zasiał, nie zostanie zebrany.
Czas trwania czyjegoś życia, to tylko jądro rzeczywistego istnienia.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 36.38 km
w terenie: 36.00 km
ukręciłem: 36.38 km
w terenie: 36.00 km
trwało to:
02:33
ze średnią: 14.27 km/h
Maksiu jechał: 45.40
km/hze średnią: 14.27 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 180 m
kalorie: 1091
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Szczał ki
Piątek, 13 maja 2011 · dodano: 13.05.2011 | Komentarze 2
~Będąc młodą lekarką...
Udaliśmy się wspólnymi siłami do lasu.

No bo jeżdżąc czasem na ścigi, widujemy szczały oraz szczałki... będąc typowymi Polakami zżerała nas zazdrość. No to pozdejmowaliśmy te szczały tym, co je wieszali przed ścigiem, przywieźliśmy je do siebie i we własnym lesie szczałyśmy, znaczy szczałkowaliśmy.
W sensie, że nasz las nie jest gorszy i też może być oszczałowany.

W pewnej chwili sytuacja stała się dość dramatyczna...

Zaatakowała nas, a właściwie mnie, wędrowna żmija bieszczadzka. Schowałem się przed nią w pobliskim rowie.
Nie zauważyła mnie i poszła sobie dalej. W podskokach.

Chwil kilka później niektórzy z nas zostali bohaterami we własnym domu, choć tymczasem przebywali w lesie. Oszczałowanym. Odrobinę.
Na zakończenie byliśmy dumni z patriotycznego naszego czynu... przenieśliśmy szczały z lasu obcego do naszego.

Małżeństwo zawsze jest związkiem dwojga ludzi gotowych przysiąc, że tylko to drugie chrapie.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 18.95 km
w terenie: 18.95 km
ukręciłem: 18.95 km
w terenie: 18.95 km
trwało to:
01:21
ze średnią: 14.04 km/h
Maksiu jechał: 37.10
km/hze średnią: 14.04 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: 180 ( 93%)
tętno średnie: 149 ( 77%)
w górę: 742 m
kalorie: 1119
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
www.świętowanie.com
Niedziela, 8 maja 2011 · dodano: 09.05.2011 | Komentarze 0
~Koleżanki i koledzy ubrani na niebiesko wraz ze swymi wspólnymi dziećmi wydali byli party, zwane przyjęciem, a nawet imprezą. To z powodu mojego, dzień wcześniej odniesionego, sukcesu.
Na party był poncz.
Ale stał samotnie, jakoś nikt nie umiał z nim znaleźć wspólnego języka. Poza tym, umówmy się... posiadanie z kimś do spółki języka musi być raczej niewygodne.
Niewielka część ekipy, której członkinie, członkowie oraz ich wspólne dzieci zadeklarowali się być moimi dozgonnymi fanami, wygląda tak:

Poprosili, bym z nimi chwilę pojeździł po okolicznych uliczkach. Nie mogłem im odmówić, tacy uroczy i ujmujący byli... pojechaliśmy więc grupowo, wielokrotnie i ze szczególnym zaangażowaniem.

Podczas tej przejażdżki konwersowaliśmy, wymienialiśmy poglądy, dzieliśmy się wrażeniami oraz ostatnim kęsem chleba... poruszane były wielce intrygujące tematy z dziedziny sztuki alternatywnej, filmu, polityki oraz sportów ekstremalnych.
Czas płynął nam miło i szybko, co widać na poniższym obrazku...

Taki byłem wzruszony tym wszystkim, podekscytowany, wręcz do nieba wzięty... że zamiast jeździć, to latałem kilka centymetrów nad ziemią... z głową w chmurze.


Następnie powróciliśmy do siedziby tych zacnych ludzi, gdzie czekała nas moc jadła, napitków wszelakich bez liku, atrakcji niecodziennych ogrom, a ja, w związku z wczorajszym sukcesem, otrzymałem obraz pędzla czołowego, awangardowego artysty, United Colorsa of Benettona, dla przyjaciół Benka.
Nietuzinkowość tego dzieła polega na tym, iż płótno, na którym jest namalowany, do złudzenia przypomina ludzką skórę.
Ale Benek słynie z takich i innych performanców.
A oto i sam obraz...

Po zakończeniu części oficjalnej zasiedliśmy do suto zastawionych stołów, oddając się jednej z bardziej przyjemnych czynności, jakich doświadcza człowiek... zaspakajaliśmy zmysły wszelakie, ze wskazaniem na zmysł smaku...

Był także z nami pudelek.pl - podobało mu się wyjątkowo i jak widać czuł się w naszym towarzystwie wyśmienicie...

To był udany bardzo wik end.
Właściwie miałem się tylko pomodlić w cieniu wielkiej góry... los jednak wziął sprawy w swoje ręce... sprawił, że zwyciężyłem w ścigu na rowerach góralskich, poznałem przy tym bardzo magiczną ekipę, zostałem ich idolem oraz na koniec kupili mi doładowanie do telefonu mobilnego za dziesięć złotych i powiedzieli, że gdybym jeszcze kiedyś cierpiał na nadmiar wolnego czasu, to mam im wysłać krótką wiadomość tekstową, a oni zajmą się resztą...
Miło niezwykle było mi.
Na początku było nic. I rzekł Bóg: „Niechaj stanie się światłość” i dalej nic nie było, tylko teraz można było to zobaczyć.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą
w sumie...
ukręciłem: 46.49 km
w terenie: 35.00 km
ukręciłem: 46.49 km
w terenie: 35.00 km
trwało to:
02:37
ze średnią: 17.77 km/h
Maksiu jechał: 52.20
km/hze średnią: 17.77 km/h
temperatura:
19.0
tętno Maksa: 190 ( 98%)
tętno średnie: 165 ( 85%)
w górę: 1013 m
kalorie: 2169
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Ich świat
Sobota, 7 maja 2011 · dodano: 09.05.2011 | Komentarze 1
~Tradycyjnie już, siódmego dnia miesiąca, udałem się na górę wiadomą, w celu oczywistym, a mianowicie by wznieść modły.
Ze wznoszeniem bywa tak, iż należy być wyciszonym, skupionym i takie tam... inaczej modły są mało skuteczne, a czasem wręcz szkodliwe i mogą obrócić się przeciw wznoszącemu.
Pomny tej zależności dotarłem do podnóży góry rzeczonej i... oczom mym prześlicznym ukazał się zonk.
Zonk wyglądał tak:

Znaczy, że z modłów nici, bo jest jakiś ścig. Góra zrobiła się mało święta, pełna rozwrzeszczanych jeźdźców rowerowych, ich kobiet oraz ich wspólnych dzieci.
Jako, że jestem podatny na sugestie oraz miewam odruchy stadne, to pojechałem z nimi.

Całe to ich ściganie się jakieś takie lekko bez sensu... po kilka razy trafiałem w to samo miejsce, de żawi cycóś...
W końcu dotarłem do końca, gdzie nastapił długo oczekiwany koniec...

Na tej ichniej mecie okazało się, ze wygrałem.
Nie chciałem, tak jakoś wyszło.
Obawiam się, że gdzieś na tej ich trasie się pomyliłem, skręciłem nie tam gdzie powinienem i zamiast przejechać tyle kilometrów, co inni, to przejechałem połowę...
Ale to wiem omly ja... a wynik poszedł w świat.
Spotkałem tam grupkę miłych ludków... jeden z nich na wieść o moim sukcesie, się nawet specjalnie nie zmartwił oraz głośno okazał radość...

Trochę wstydziłem się osobiście iść na podium, byłem nieuczesany i nieszczególne roztaczałem zapachy... poprosiłem więc jedną z nowo poznanych koleżanek, by stanęła.
W moim imieniu.

Nowo zapoznane koleżanki, koledzy oraz ich wspólne dzieci zaprosili mnie, bym wziął udział w świętowaniu mojego sukcesu. Świętowanie zaplanowano dzień po. Obiecałem, że przybędę...
Kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na poważnie.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM
w sumie...
ukręciłem: 108.68 km
w terenie: 90.00 km
ukręciłem: 108.68 km
w terenie: 90.00 km
trwało to:
04:48
ze średnią: 22.64 km/h
Maksiu jechał: 38.20
km/hze średnią: 22.64 km/h
temperatura:
15.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 462 m
kalorie: 3871
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
The most beautiful day
Poniedziałek, 2 maja 2011 · dodano: 02.05.2011 | Komentarze 0
~Taka sobie kapela kiedyś była, Exodus.
I taką płytę nagrali, o owym de_most_dejó.
Pamiętacie?
No to my także dziś przejechaliśmy przez most, a może nawet przez dwa lub - co jest wielce prawdopodobne... o jeden za daleko. Biorąc to wszystko pod uwagę... wydarzenia, które nastąpiły później, śmiało można określić dniem wyjątkowo beautiful. Ale od początku...
Tuż po wschodzie słońca spotkała się 1/21 teamu. Plan, jak zwykle był chytry... mieliśmy szukać tego, który wrobił królika Rogera. Ale jak to z chytrymi planami zazwyczaj bywa... stało się, co się miało stać, czyli coś zupełnie innego.

Zaczęliśmy od morderczego podjazdu, skończyliśmy na dnie... ponoć kończących poznaje się po końcówkach...
Gdy już doszliśmy, a niektórzy jako tako do siebie, udaliśmy się w dalszą część tej niezwykłej podróży...
Nagle i niespodziewanie, w środku puszczy Sherwoodzkiej, nieopodal kryjówki najsłynniejszego królika świata, oczom naszym ukazały się krzyże. Uznaliśmy, że to znak.
A nawet trzy znaki.

Jak to ze znakami bywa, coś one znaczą, a czasem nawet oznaczają. Po dość burzliwej wymianie poglądów na powyższy temat, w której koronnym argumentem były pięści Wioli... oraz piersi, w które się owymi pięściami uderzała, uznaliśmy, że te znaki znaczą z całą pewnością tyle, że ktoś u góry czuwa nad nami i nad powodzeniem naszej wyprawy.

Jak się za chwilę okazało, była to najprawdziwsza prawda... choć nieswojo się czuję, gdy ktoś na mnie z góry spogląda.
Zdarza się to nie tak znowu rzadko.
W pewnej chwili dotarliśmy do europejskiej stolicy ciostek, kołoczy, makowców i serników wszelakich. Stolica owa dość europejską nazwę posiada... Nędza.
[zobacz w metryczne]
- Dzieci, wto wie, kaj leży Krym - zapytała Pani w jednej ze śląskich szkół.
- Krym, psze pani, leży na ciostkó - rzekł mały Gerard.
Po skonsumowaniu fury ciostek w miejscowości o nędznie brzmiącej nazwie, ruszyliśmy na poszukiwanie tego, który wrobił sami wiecie kogo.
Ja przepraszam Państwa za zgrzytanie zębami, ale to z powodu przeterminowanych lodów, które dziś wprowadziłem do mych zacnych trzewi.

Nagle, na grubość lakieru, minął nas rozpędzony JR-Maglev... przeszedł nas dreszcz, a nawet półtorej. JR-Maglev rozwiał nam także włos, co uznaliśmy za działanie celowe, wymierzone w naszą niepodległość.
Dotarliśmy w końcu do tajemniczej budowli, do której prowadziło tajemnicze wejście, po tajemniczej drabinie, z tajemniczą ilością szczebli.
Pięliśmy się po tych szczeblach aż na sam szczyt.
Udało się.
Na szczycie zrobiliśmy sobie ostatnie zdjęcie... za 375zł oraz ujrzeliśmy ogromne jezioro, którego nie było, bo ktoś wyjął korek...
Każde z nas, szóstym zmysłem (czyli w sumie osiemnastoma zmysłami) czuło, że jesteśmy o krok od rozwikłania zagadki wrabiania...

Na ścianach budowli odczytaliśmy tajemnicze inskrypcje wyryte tu wieki temu, w dawno zapomnianym języku andamańskim. Z owych zaszyfrowanych tekstów wyłoniła się naga prawda.
Królika Rogera nikt nie wrobił.
On został zdradzony.
O świcie.
Od tamtej pory pracuje jako magazynier w Biedronce...
Bardzo istotną, aczkolwiek pomijaną w literaturze, cechą kołka wbijanego w serce, jest to, że działa nie tylko na wampiry.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic, 37,73 ^C
w sumie...
ukręciłem: 67.00 km
w terenie: 65.00 km
ukręciłem: 67.00 km
w terenie: 65.00 km
trwało to:
02:48
ze średnią: 23.93 km/h
Maksiu jechał: 41.30
km/hze średnią: 23.93 km/h
temperatura:
18.0
tętno Maksa: 175 ( 90%)
tętno średnie: 151 ( 78%)
w górę: 241 m
kalorie: 2433
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Ob jazd
Środa, 27 kwietnia 2011 · dodano: 27.04.2011 | Komentarze 0
~W me skromne progi zawitał dziś The Prezess. Namówił mnie na elitarną jazdę w kierunku lasów okolicznych, by dokonać objazdu.
Trasy.
Zawodów, które się niedługo odbędą... Trzecie Mistrzostwa Świata do Łączy oraz Bak z Powrotem. Rekord trasy należy do Jurka.
Jest to impreza elitarna ponieważ zamknięta. By móc wystartować należy posiadać imienne zaproszenie od leśniczego Maruchy lub glejt żelazny od pułkownika Knotte.

Po morderczym ob jechaniu, dotarliśmy do knajpy w Łączy, także bardzo elitarnej. Spotkaliśmy tam Janusza. Niezwykłość oraz elitarność Janusza polega na tym, że nigdy nie ubiera kasku. Cokolwiek by się działo, jakakolwiek by nie panowała temperatura, jakikolwiek by nie występował opad atmosferyczny, Janusz porusza się zawsze z rozwianym włosem.
Dziś Janusz przymierzył czapkę kolegi i ten właśnie moment został uwieczniony przez podstępnego paprazzi...
Janusz posiada także córkę płci żeńskiej, która to córka posiada przecudnej urody łydki, także płci żeńskiej.

Aby doświadczyć szczęśliwej odmiany losu w ostatniej chwili, trzeba swój los doprowadzić do ostatniej chwili.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 104.97 km
w terenie: 85.00 km
ukręciłem: 104.97 km
w terenie: 85.00 km
trwało to:
04:37
ze średnią: 22.74 km/h
Maksiu jechał: 59.10
km/hze średnią: 22.74 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 181 ( 93%)
tętno średnie: 146 ( 75%)
w górę: 573 m
kalorie: 3717
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Ostatni tak wielki dzień
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 · dodano: 25.04.2011 | Komentarze 2
~Z okazji zbliżającego się dnia Solidarności z Głodującym Watykanem, nabyłem drogą kupna rower...
Bardzo podobny do Szkota.

Mając już on do dyspozycji, zadzwoniłem do Wjoli z telefonu mobilnego marki HTC.
Podczas pogawędki okazało się, że lekko już znudzeni jesteśmy wielkością ostatnich dni oraz spragnieni odrobiny normalności. Wiola namówiła Dejwa i tak namówieni, namówiliśmy się w Rynku oraz w słońcu.
Jak widać, obydwa te zjawiska dopisały...

Dopisał także LeonTim, choć jakoś tak nieznacznie dopisał, ponieważ a mianowicie stawił się nielicznie oraz w połowie drogi musiał zawrócić do hom, by udać się na wieczorny spektakl do teatru.
Cóż... do celu udaliśmy się w składzie nas lub ich.
Troje.
Co kilka kilometrów zatrzymywaliśmy się na popas oraz w celu, by się bliżej poznać oraz zintegrować...
Dogłębne, wzajemne poznawanie swych mocnych stron oraz innych zalet, cieszyło się powszechnym uznaniem.

Były także momenty pełne grozy... musieliśmy zjechać ze stromego stoku, który miał około dwóch metrów wysokości oraz przeprawić się przez pole.
Marchewkowe.

Gdy już osiągnęliśmy kres, a właściwie połowę kresu naszej podróży... okazało się, że trafiliśmy w miejsce znane i lubiane przez wyznawców wielkich dni.
W tym miejscu jest jakaś magia, albo cieki wodne albo sam nie wiem co... tak czy siak, ludzie zachowują się dziwnie.
Na ten przykład Wiola histerycznie krzyczała, że ona pożąda loda, a jeśli nie dostanie, to nam pokaże.
Ja byłem za pokazywaniem, ale Dejw... nie wiedzieć czemu szybko przyprowadził loda.
Kręconego.

Innym dziwnym, magicznym zjawiskiem jest ławka. Ot, zwykła niepozorna, zakurzona, z lekko odchodzącą farbą, stoi pod jakąś ścianą.
Jakakolwiek by nie panowała temperatura... powiedzmy plus czterdzieści siedem stopni w cieniu... to na tej ławce jest zawsze zimno.
Magia... albo cieki wodne.
Także i turyści zachowują się tutaj nietuzinkowo...
W Zakopanem, na Krupówkach jest miś, z którym każdy chce mieć zdjęcie.
Tutaj natomiast ludzie robią sobie fotografie z niemisiem... zaprawdę powiadam Wam, magia to najczystszej wody (no chyba żeby cieki wodne).

Jest jeszcze kilka kilo innych, dziwnych zjawisk dotyczących tego miejsca, ale o tym może nekst tajmem...
Kiedy jest się bogiem, kłopot polega na tym, że nie ma się do kogo modlić.
~
Kategoria 37,73 ^C, Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 30.98 km
w terenie: 30.00 km
ukręciłem: 30.98 km
w terenie: 30.00 km
trwało to:
01:49
ze średnią: 17.05 km/h
Maksiu jechał: 50.60
km/hze średnią: 17.05 km/h
temperatura:
19.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 675 m
kalorie: 1172
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Dzień wielki trzeci
Niedziela, 24 kwietnia 2011 · dodano: 24.04.2011 | Komentarze 0
~Zgodnie ze staropolską, pogańską tradycją, namówiliśmy się z Małgośka_Mówią_Mi na lody.
Kręcone.
Przy okazji postanowiliśmy objechać trasę ścigu, co on będzie za dwa wiki w okolicach dawno temu wygasłego wulkanu, który miejscowa ludność zwie Anaberg. W celu objechania pobraliśmy sobie z sieci internat tracka gps zwanego śladem, wgraliśmy go do urządzenia. Owo urządzenie miało nas poprowadzić po owym śladzie, trasą owego ścigu przyszłego...
Oczywiście.
Poprowadziło nas.
Wszędzie, tylko nie tam, gdzie powinno.
Efekty jest taki...
Gdy już przestaliśmy się śmiać, do naszych zacnych głów wpadł pomysł, by sobie pozjeżdżać...
Długo się nie zastanawiając, daliśmy ognia w dół.
A startowaliśmy do tego dałnhilowania stąd:

MMM była uprzejma się delikatnie wypyerdolić, co zostało przyjęte ze zrozumiałą radością przez pozostałych uczestników wycieczki.
Zjechaliśmy tak chyba po pięć albo siedem razy... przychodzi taki moment, że wszystko się znudzi. Znudzeni więc do nieprzytomności, pamiętając, by godnie przeżyć dzień wielki udaliśmy się na lody.
Kręcone.

Małgośka, z pewnym przerażaniem w oku, ale także z nieskrywaną radością przyjęła doustnie loda, pomimo jego rozmiarów...
Aż tu nagle, znienacka, zza węgła oraz zaskakując nas całkowicie, pojawił się Julian zwany Burmistrzem...

Opowiedział nam historię mrożącą krew w żyłach o tym, jak podjechał Sankt Annaberg (dawniej Chełm) na jednym kole, z blatu w niecałe jedenaście minet...
W związku z tym, Julian otrzymał loda specjalnego.
Spożył.
Ze smakiem.
Zanim odjechaliśmy stamtąd precz bak do hom, popodziwialiśmy przyjezdnych, którzy w ten wielki dzień oddawali się w skupieniu modlitwie pod wielkim posągiem...

Ludzie potrzebują wiary w bogów, choćby dlatego, że tak trudno jest wierzyć w ludzi. Bogowie są niezbędni.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą
w sumie...
ukręciłem: 56.92 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 56.92 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
02:40
ze średnią: 21.35 km/h
Maksiu jechał: 42.10
km/hze średnią: 21.35 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 191 ( 98%)
tętno średnie: 174 ( 90%)
w górę: 305 m
kalorie: 2096
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Jazda pościgowa
Niedziela, 17 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 6
~Pierwszy w tym rocku raz odbyła się jazda pościgowa, z udziałem Szkota... zawiozłem go do Wrocławia pełen nadziei, że powrócimy bez szwanku.
Niestety, przyjechało tam bez mała dwa tysiące ludzi, nie licząc towarzyszek i towarzyszy oraz towarzyszątek wraz z towarzyszącymi psami, kotami i chomikami...

Jak widać na obrazku powyżej, dym zrobił się taki, ścisk oraz tłok, że aż się przestraszyłem... zamknąłem oczy, zacisnąłem ząb i oczywiście się przeżegnałem. W efekcie na starcie lekko się zachwiałem, w związku z czym kilku ścigantów zawodowych powpadało na siebie... to był pierwszy dzwon w tym sezonie. Może taki nie do końca się liczący, bo bez mojego udziału, ale zawsze to jakiś miły poczatek. Choć tak naprawdę nie zauważyłem tego, tak byłem pozamykany ocznie i usznie. Małgośka_Mówią_Mi wczoraj opowiadała, że tak właśnie było...

Na początek wyprzedziła mnie Anja, jechała tak szybko, że jej nie zauważyłem, dopiero później, gdy na dwudziestym sieódmym kilometrze postanowiła na mnie zaczekać, opowiedziała mi tę niewiarygodną historię z wyprzedzaniem.
[odrobina lasnsu in progress]
Kilka kilometrów dalej napotkałem człowieka, który... nie uwierzycie - jechał na rowerze sobie. Przez krótką chwilę jechaliśmy obok siebie... wywiązał się taki mniej więcej dialog:
- Ty jesteś sufa? - zapytał.
- Tak - odparłem, spodziewając się jakiś roszczeń, pretensji, albo wezwania do sądu.
- Czytam Twojego bloga - odparł człowiek i dodał - jest fajny.
- Dziękuję - kamień spadł mi z serca.
Człowiek pojechał.
Pozdrawiam :)
[/end of odrobina lansu]
Po tych chwilach pełnych elegancji oraz pachnących wersalem, było już tylko gorzej. W sensie, że wszyscy mnie wyprzedzili, a jak wyprzedzali to jeszcze z krzykiem na ustach... się okazuje, że niektórzy ludzie odebrali w młodości nie najwłaściwsze wychowanie.
W związku z tym byłem zdenerwowany oraz ogarnęła mnie czarna rozpacz i postanowiłem schować się w kałuży, która pojawiła się jak na zawołanie.
Niestety, nie zmieściliśmy się wraz ze Szkotem w całości...

Wyszliśmy z kałuży i udaliśmy się w kierunku mety...
Dobrze, że ubranych w podobne wdzianka jak moje, było nas więcej. Przynajmniej oni walczyli i ratowali honor drużyny...


Ja pod koniec także, ale tylko dlatego, że dzień wcześniej dobrze się przygotowałem... zjadłem dwa golonka średnie, bigos z kapustą oraz frytki z ziemniakami...

Na mecie okazało się, że coś się orgazmatorowi spsóło i wyniki są prawidłowe lub nie.
W klasyfikacji drużynowej Mousquetaires zdobyliśmy dziewiąte albo czwarte lub siedemnaste miejsce... to się całkiem niedługo okaże. Albo i nie.
Człowiek powinien mieć kogoś obok siebie, żeby mu demonstrować, jaki to jest niezależny i samodzielny
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM
w sumie...
ukręciłem: 35.40 km
w terenie: 33.00 km
ukręciłem: 35.40 km
w terenie: 33.00 km
trwało to:
01:54
ze średnią: 18.63 km/h
Maksiu jechał: 39.00
km/hze średnią: 18.63 km/h
temperatura:
10.0
tętno Maksa: 183 ( 94%)
tętno średnie: 117 ( 60%)
w górę: 170 m
kalorie: 1113
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Re
Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 11.04.2011 | Komentarze 1

Iloraz inteligencji tłumu równy jest IQ najgłupszego jego przedstawiciela podzielonemu przez liczbę uczestników
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic