Hó is hó

Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.

Udostępnij
Reprezentuję


LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on

W dobrym tonie jest mieć cel...

Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...

Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

2017

2016

2015

2014

2013

2012

2011

2010

2009

2008

2007

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...


Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Ekipą
Dystans całkowity: | 41003.72 km (w terenie 21788.35 km; 53.14%) |
Czas w ruchu: | 2270:49 |
Średnia prędkość: | 18.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 183.00 km/h |
Suma podjazdów: | 474217 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (124 %) |
Maks. tętno średnie: | 190 (98 %) |
Suma kalorii: | 1051732 kcal |
Liczba aktywności: | 770 |
Średnio na aktywność: | 53.25 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 54.73 km
w terenie: 40.00 km
ukręciłem: 54.73 km
w terenie: 40.00 km
trwało to:
04:07
ze średnią: 13.29 km/h
Maksiu jechał: 50.20
km/hze średnią: 13.29 km/h
temperatura:
21.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: 1667 m
kalorie: 2364
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Zaginieni w akacji 4 3D
Środa, 26 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 3
~Poranny telefon...
- No halo...
- Sufa, co robisz?
- Bawię się ciałem.
- To kończ Waść, pakuj bidony i jedziemy.
- Gdzie?
- Gdzie oczy poniosą oraz z powrotem.
Taaak... ten powrót mnie przekonał.
Oczy były tak miłe, że na dobry początek poniosły nas tutaj...

I to, niestety, była przyczyna serii niefartów, których dane było nam doświadczyć.
Jako, że nie mamy wykupionych startowych w cyklu Bikemaraton, to nie mogliśmy jechać tą ulicą... w związku z tym musieliśmy jechać bezdrożami.
Ba, to były nawet bezbezdroża...

Już po czterdziestominetowym przedzieraniu się przez dziewicze, góralskie tereny, wyszliśmy na ludzi. Na szlak znaczy. Szlak zaprowadził nas na Błatnią, do schroniska.
Wypiłem, to co zazwyczaj w takich miejscach wypijam, Tiff zjadł... nie zgadniecie, to co zazwyczaj zjada w takich okolicznościach, lecz podwójną porcję.
Zamiarowaliśmy także nabyć drogą kupna mapę okolic, ale jakoś tak... no nie udało się.

Zjazd do Brennej był o tyle fajny, co niepotrzebny. Ale owa niepotrzeba wyszła na jaw, gdy jednak kupiliśmy, po niewczasie, mapę. Okazało się, że powinniśmy z Błatniej pojechać na Klimczok i przez Szyndzielnię wrócić do miejsca, gdzie zaparkowaliśmy auto z automatyczną skrzynią biegów.
No trudno, zgodnie rzekliśmy... i na świeżo kupionej mapie wydumaliśmy drogę na Klimczok od innej strony.
W tym oto miejscu widziano nas razem przedostatni raz...

Tiff pojechał pierwszy, ja tuż za nim.
W pewnej chwili, zupełnie niespodziewanie ogarnęła nas burza magnetyczna, w wyniku której doszło do dwunastostopniowej inwersji i zakrzywienia czasoprzestrzeni.
Straciliśmy kontakt wzrokowy oraz wszystkie oszczędności.
Tiff pojechał w lewo, ja prosto.
Gdy opadły już emocja, jak po wielkiej bitwie kurz, a telefony mobilne odzyskały zasięg, zadzwoniliśmy do siebie z życzeniami. Z racji tego, że dzwoniliśmy jednocześnie, to nie bardzo udało się porozmawiać.
Po jakimś czasie, każdy z osobna pomyślał, by nie dzwonić i w ten sposób pozwolić dodzwonić się drugiemu. W związku tym, po raz drugi nie porozmawialiśmy.
W międzyczasie czas płynął w kierunku niepożądanym, czyli dzień chylił się ku końcowi.
Trochę to trwało, ale w końcu oraz jakimś cudem nawiązaliśmy łączność.
Po dogłębnej analizie naszych położeń oraz konsultacjach z mapą, wyszło na to, że Darek jest na Klimczoku, a ja nie.
A nawet bardzo nie, ponieważ byłem prawie w Szczyrku.
Wymyśliliśmy wyjątkowo chytry plan.
Ja pojadę przez Salmopol w kierunku Wisły, a Tiff zje obiad.
Pojechałem.

Gdy ja w trudzie i znoju pokonywałem kolejne kilometry, Tiff był w okolicach podwieczorka.
Punkt zborny wyznaczyliśmy na stacji z benzyną, w Wiśle.
Dotarłem o zmroku. Tiff po odnalezieniu auta, pojawił się tam w cztery i pół chwili po mnie.
Droga bak do hom przebiegła w atmosferze wzajemnego zrozumienia.
Druidzi wierzą w zasadniczą jedność wszelkiego życia, w leczniczą moc ziół, naturalny rytm pór roku i konieczność palenia żywcem na stosie każdego, kto nie odnosi się do tego wszystkiego z należytym szacunkiem.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą
w sumie...
ukręciłem: 57.86 km
w terenie: 30.00 km
ukręciłem: 57.86 km
w terenie: 30.00 km
trwało to:
04:06
ze średnią: 14.11 km/h
Maksiu jechał: 56.60
km/hze średnią: 14.11 km/h
temperatura:
10.0
tętno Maksa: 175 ( 90%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 1688 m
kalorie: 3550
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Pradziadowskie Mistrzostwa Polski
Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 3
~Ci, co znają się dobrze na kolarstwie sugerują, by dzień po ścigu delikatnie się rozjechać, zregenerować oraz w każdy inny, mieszczący się w granicach prawa i dobrego smaku sposób, zrobić sobie dobrze.
No to zrobiłem.
Robienie sobie dobrze miało miejsce na Pradziadzie - to taka górka, co ją sobie usypali nasi czescy przyjaciele.

Jak na de dej after, to zacny był pomysł... przewyższenia podobne jak w Piwnicznej, temperatura niższa, tłok mniejszy, oraz... jak by na to nie patrzeć, była to jazda o Pradziadowskie Mistrzostwo Polski.

Mistrzem okazał się być Marek, na drugim miejscu uplasował się Witek. Ja, rzutem na taśmę, załapałem się na najniższy stopień pudła.
Ale chyba złożę protest, ponieważ a mianowicie po pierwsze primo jechałem w tlenie, podczas gdy pulsometry rywali wręcz szczytowały. A po drugie primo Marek miał szoszońską kasetę, a Witek jechał tylko z blatu (pewnie naczytał się Maratonu z Baltu 2.0).
Nagrody były pieniężne oraz wypasione. Za wygraną kasę, nabyliśmy drogą kupna danie regionalne pod nazwą cesnakova polievka oraz popiliśmy to kofolą.
Rozjazd regeneracyjny uważam za udany.
Ponoć w tym samym czasie odbywały się Mistrzostwa Polski w Maratonie MTB. Ponoć było grubo, bo wokół jeziora w Dąbrowie Górniczej. Plotka mówi także, że organizacja była na poziomie naprawdę mistrzowskim. Clou programu były niespodzianki. Najfajniejsza tyczyła ponoć przewyższań... były tylko dwa razy takie, jakie podała ekipa sympatycznego Pana Czesia.
To dobrze. Bo bałem się, że MP w maratonie MTB odbędą się w górach. Obawiałem się także, że będzie nudno, że zawodnicy przed startem będą wiedzieli jaki jest profil trasy, ile przewyższeń etc...
Obawy były przedwczesne. Pan Czesie nikogo nie zawiódł.

Biblia nakazuje nam kochać zarówno naszych przyjaciół jak i naszych wrogów. Prawdopodobnie dlatego, iż z reguły są to ci sami ludzie.
~
Kategoria Ekipą, Daleko stąd
w sumie...
ukręciłem: 51.78 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 51.78 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
04:31
ze średnią: 11.46 km/h
Maksiu jechał: 59.00
km/hze średnią: 11.46 km/h
temperatura:
9.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 155 ( 80%)
w górę: 1885 m
kalorie: 3096
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Yin i yang, czyli stary sącz
Sobota, 15 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 0
~Bo było to tak...
Ścig w Piwnicznej zrazu jawił się sympatycznie, by nie rzec, że przyjacielsko.
Oraz wielce podobał mi się finisz pod górę, to jakże smakowita nieczęstość.
Ale niestety, kolejny raz potwierdzenia w rzeczywistości szukała (i znalazła) staroeskimoska reguła yin i yang (znana jako chińska, ale tak naprawdę Eskimosi byli pierwsi), mówiąca o zachowaniu równowagi. W tym przypadku pomiędzy zwycięzcami i przegranymi, radością i smutkiem, Flipem i Flapem etc...
Bezapelacyjnie objechał wszystkich Ficu. Zrobił to w sposób mało jakby koleżeński, bo a mianowicie na giga włożył drugiemu ponad jedenaście minet.
Ja niestety, tym razem nie załapałem się na pudło. Przeszkodził mi rąbek.

Ale... to moje bezpudłowanie, to żadna tam porażka. Yin w piwnicznej szturchnął kolarzystki jakby znajome i zafundował im bliskie spotkania z matką ziemią (co ona mnie jeszcze nosi).
Moja najmacz ulubiona kolarzowiczka zepsuła się dość znacznie. Na tyle znacznie, iż może się wydarzyć tak, że na oficjalnym bankiecie kończącym sezon (w Danielce) nie będę się mógł wesprzeć na jej ramieniu, gdy moja rzeczywistość zostanie zachwiana.
Oto jedno z ostatnich zdjęć jeszcze nie zepsutej Czarnej (fotografii po zepsuciu nie ma w całym Internacie).
Druga ze znajomych kolarzystek postanowiła towarzyszyć koleżance w drodze do szpitala i także się zepsuła.
W tym przypadku paparazzi byli czujni...
Gosia zepsuła się na twarzy. Dokładnie to w tym miejscu twarzy, gdzie się należy pomalować szminką. W związku z tym klarzowiczka zaoszczędzi przez czas jakiś na wyszukanych potrawach, ponieważ odżywiać się będzie przez słomkę.
Imaginujcecie sobie, na ten przykład, żurek z kiełbasą und jajkiem konsumowany przez słomkę?
W drodze powrotnej do bak hom przystanęliśmy na popas w Starym Sączu. Gosia nie była głodna, się okazało.
Oraz przepraszam, że mówię "stary sącz" - powinienem rzec "drogi tato, pij przez słomkę".
Podczas tej edycji po raz pierwszy testowano najnowszy model ramy z włókien nie węglowych. Projekt jest tak tajny, że rama była zabezpieczona taśmą maskującą. Udało nam się zdobyć sensacyjne zdjęcie...
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności - lista jego wrogów.
~
Kategoria Ścig, Ekipą, Daleko stąd, MTBM
w sumie...
ukręciłem: 56.57 km
w terenie: 30.00 km
ukręciłem: 56.57 km
w terenie: 30.00 km
trwało to:
02:52
ze średnią: 19.73 km/h
Maksiu jechał: 33.50
km/hze średnią: 19.73 km/h
temperatura:
21.0
tętno Maksa: 155 ( 80%)
tętno średnie: 117 ( 60%)
w górę: 274 m
kalorie: 1994
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Przepraszam...
Niedziela, 2 września 2012 · dodano: 02.09.2012 | Komentarze 3
~Jak w każdą powszednią niedzielę wstałem, podziękowałem panu za te dary, co je zamierzałem zjeść oraz następnie zjadłem je ze smakiem oraz łyżeczką małą.
Uznałem, że nikt mnie nie lubi i w związku z tym umrę w samotności. Owo przekonanie wynika z faktu, iż nikt nie raczył odpowiedzieć na wczorajszy apel tyczący zaszczytnego bycia sponsorem...
W związku z tym napełniłem bidona, uczesałem się i poszedłem piętro niżej, by przeprosić się ze Szkotem.
Przeprosiny zostały przyjęte z należytym zrozumieniem und odrobiną zdziwienia. Wszak "przepraszam" to kwestia Wyry i każdy używający tego zwrotu jest w kręgu podejrzeń.
Listonosz przyniósł jeszcze kilka obrazków z Zawoi...
Obrazki dzieki uprzejmości Versusa
Ludzie zazwyczaj nie słuchają. Czas, kiedy mówi ktoś inny, wykorzystują, by się zastanowić nad tym, co powiedzą potem.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 45.84 km
w terenie: 40.00 km
ukręciłem: 45.84 km
w terenie: 40.00 km
trwało to:
04:33
ze średnią: 10.07 km/h
Maksiu jechał: 44.10
km/hze średnią: 10.07 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: 189 ( 97%)
tętno średnie: 155 ( 80%)
w górę: 1760 m
kalorie: 2880
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Era tłentynajnera
Sobota, 1 września 2012 · dodano: 01.09.2012 | Komentarze 5
~Ten dzień musiał nadejść.
Dość długo ignorowałem, jakże oczywiste, znaki. We śnie one mjem się pokazywali oraz wręcz przeciwnie także. Na jawie znaczy.
Zdarzyło się nawet, iż nawiedził mnie archanioł i zwiastował. Tak między nami... nie jestem pewien, czy to był archanioł czy architekt, byłem rozczochrany... ale zwiastował na bank.
No i stało się.
Dziś, na ścigu w Zawoi, dosiadłem takiego oto sprzęta:

Się on nazywa Specialized Epic FSR Comp 29er. Ładnie, co nie?
Jeśli ktoś opowiada, że 29er to chwyt reklamowy, to jest w mylnym błędzie. Jeżeli ktoś inny stęka, że napęd 2/10 nie jest dobry, to także raczy się mylić.
Jechało się na tym wynalazku rewelacyjnie.
Ale... pojawił się drobny problem. Ten Spec nie jest mój, niestety. Wypożyczyłem go, by sobie potestować.
W związku z tym pożądam sponsora lub też innego dobroczyńce, który nabędzie drogą kupna taki wynalazek i przekaże mi, bym go użytkował wieczyście oraz z zadowoleniem.
Imię darczyńcy będzie miłe memu sercu aż po kres.
Jego lub mój.
Powyższy obrazek został zrobiony tuż (albo dwa tusze) po starcie.
Klika kilometrów dalej, oraz już do końca ścigu, było zdecydowanie zabawaniej, mniej więcej tak...
Sygnał to sposób, za pomocą którego jedno zwierzę może posłużyć się mięśniami drugiego.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, MTBM
w sumie...
ukręciłem: 43.13 km
w terenie: 30.00 km
ukręciłem: 43.13 km
w terenie: 30.00 km
trwało to:
02:06
ze średnią: 20.54 km/h
Maksiu jechał: 20.50
km/hze średnią: 20.54 km/h
temperatura:
21.0
tętno Maksa: 149 ( 77%)
tętno średnie: 117 ( 60%)
w górę: 177 m
kalorie: 1443
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Prince Polo
Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 28.08.2012 | Komentarze 0
~Tuż po śniadaniu, około czternastej, udałem się w kierunku słusznym.
Po dotarciu zamówiłem kawę w kubku żółtym i Prince Polo wprost z lodówki.
Smakowali.
Powspominaliśmy, w gronie zacnym, wczorajszą Masakrę, poszkalowaliśmy nieobecnych oraz obiecaliśmy poprawę.
Zawsze obiecujemy.
Jeśli nie jadacie Prince Polo wprost z lodówki, to czas najwyższy byście zaczęli.
W czasach niesłusznie minionych, taki batonik, to był rarytas... ale co Wy tam wiecie o historii... tyle co Wam IPN nakłamie.
Ciekawym, why IPN nie publikuje nic na temat Prince Polo, wszak to taki wdzięczny temat, ech.
Wygrzebałem w archiwaliach taki oto obrazek...

Osoby używające więcej niż trzech wykrzykników lub pytajników, to osoby z zaburzeniami osobowości.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 56.29 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 56.29 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
02:50
ze średnią: 19.87 km/h
Maksiu jechał: 39.10
km/hze średnią: 19.87 km/h
temperatura:
15.0
tętno Maksa: 150 ( 77%)
tętno średnie: 124 ( 64%)
w górę: 295 m
kalorie: 1612
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Masa Kra
Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 27.08.2012 | Komentarze 2
~Jak nakazuje wielowiekowa, pogańska tradycyjna tradycja, zebraliśmy się potajemnie, grupowo oraz spontanicznie w chwili, gdy dzień ku upadkowi się chylił.
Dzień ów był o tyle szczególny, że najdłuższy w rocku... znaczy że przesilenie, Noc Świętojańska, święto Kupały und takie tam atrakcje.
Wprawdzie z lekkim poślizgiem ten najdłuższy dzień roku się nam przytrafił, ale nie znalazł się nikt, kto by do tego przywiązywał jakąś szczególną uwagę.
fot. Andrzej Szymański
Zgodnie więc z tym, co nasi przodkowie zapoczątkowali wieki temu, a my wyssaliśmy z mlekami matek swych, spotkaliśmy się w miejscu spotkań, w celu a mianowicie by się udać w dal, nieznane, mrok, tudzież na spotkanie przygody oraz gajowego Maruchy.
Gajowego niestety nie było. Znaczy się był... ale na urlopie.
fot. Andrzej Szymański
Każdy z nas wziął ze sobą coś sercu swemu bliskiego. To także wpisuje się w naszą narodową, czyli wszystko w zgodzie z prasłowiańską maksymą: Rock, Honor i Ojczyzna.
Ja na ten przykład zabrałem kasztana szczęścia oraz niebieskie pigułki.
Centek wziął paliwo do Tupolewa.
Danka przywiozła ze sobą dziwny biały proszek. Mówiła że to do prania, ale po co wciągała nosem? (teraz agent stulecia - Tomek, naśle na nas CBA, CBŚ, CIA, FBI, Mossad, MI6, Antka Macierewicza oraz sąsiadkę z trzeciego piętra).
Bąbel przyprowadził pudełko dominikańskich cygar.
Wesoły Romek oraz Wyra wzięli siebie wzajemnie, a nawet na wzajem oraz pod rękę.
Tadek zabrał z domu czołówkę i okulary, które to gadżety niestety przepadły były z kretesem (Tadek także przepadł, ale rano powrócił z dalekiej podróży).
Po drodze poświeciliśmy lampkami o mocy tysięcy lumenów, w związku z czym minęła nam ona, ta droga, w atmosferze wzajemnego zrozumienia, miłości ekumenicznej oraz szybko.
Na miejscu, jak to na miejscach bywa, działy się rzeczy różne z przewagą dziwnych. Degustowaliśmy, z należytym nabożeństwem oraz niejaką powagą, paliwo do Tupolewa (bez niego nie mielibyśmy mocy na drogę bak nazad do hom).
Po zachłyśnięciu się aromatem dominikańskich cygar i wciągnięciu białego proszku (super agent Tomasz wciąż czujny...) wyostrzyły się nam nieprawdopodobnie zmysły oraz humor takoż.
Dalsze szczegóły zabawy noszą znamiona tajności, poufności oraz są ściśle fajne, czyli nie będą publikowane.
Po zakończeniu hulanek i swawoli udaliśmy się go west, czyli do homsweethom.
Powroty z Masakry obrosły już pewną legendą.
Nie inaczej było i tym razem, czyli dość hmm... legendarnie.
Około północy zaczęli odjeżdżać ci, którzy jedzą miód.
Tacy, co żują pszczoły, ruszyli w okolicach trzeciej.
Początek zapowiadał niemałe emocje... Romek z Danką, zamiast skręcić jak normalni ludzie w prawo, to skręcili sobie w to drugie prawo. W związku z tym nie wjechali w stumilowy las, lecz znaleźli się na drodze głównej, asfaltem pokrytej.
Przy okazji, taka dygresja... Romek, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, zawsze wraca w parze z kobietą. A to z Danką, a to z Mają, innym zaś razem... z Markiem.
Po chwili zatrzymał się obok nich... nie zgadniecie.
Radiowóz.
Czyżby przeagent Jego kaczystowskiej mości - poseł Tomek, zdążył donieść o obecności niezidentyfikowanej substancji oraz naszych jej degustacjach, noszących znamiona czynu zabronionego?
Ale nie... ponoć był to zupełny przypadek.
Romek, jako że nie zdążył się wyspowiadać i czuł się w związku z tym winny, to... elegancko mówiąc udał się na z góry upatrzone pozycje. Panowie degustanci, mniej elegancko określają taki czyn słowem "spierdolił".
W wyniku tej karkołomnej ucieczki, Roman był wylądował w głębokim rowie. Już po pół godzinie udało mu się zeń wydostać.
A co zrobiła Danka?
Zapytała panów policjantów, czy byli by tak uprzejmi i zawieźli ją do domu.
Panowie byli uprzejmi.
W związku z tym, gdy my rozkoszowaliśmy się nocno-poranną jazdą przez lasy, doliny i wioski, Danka musiała niestety już brać prysznic. To smutne, ale niestety prawdziwe.
Gdy zegar na mojej ścianie pokazywał piątą, zadzwoniłem do Romka... okazało się, że jest na właściwej ścieżce oraz na wysokości decyzyjnej, znaczy ma do hom niecałe dwadzieścia kilometrów.
Plotka mówi, że Romek przymierza się do wydania książki podróżniczej, w związku z tym musi zwiedzać więcej i dłużej.
W telewizorze nie mówili nic na temat zaginionych w akcji z tych okolic, zakałdam więc optymistycznie, że wszystkie podgrupy dotarły do swoich baz. Z niektórymi się słyszałem, innych spotkałem dzień później... Tadka i Wyrę w dużym pokoju, tuż przed śniadaniem, a Dankę, Marka i Bąbla w Łączy.
Trzecią Nocną Masakrę w Środku Lata uważam za zakończoną.
fot. Andrzej Szymański
Świat jest tak skonstruowany, że dobrzy ludzie robią dobre rzeczy, a źli - złe. Do tego, żeby dobrzy ludzie robili złe rzeczy, potrzeba religii. Od terrorystów-samobójców poczynając, a kończąc na dobrotliwych staruszkach, które okupują szpitale, żeby uniemożliwić aborcję zgwałconej nastolatce.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 51.51 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 51.51 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
02:29
ze średnią: 20.74 km/h
Maksiu jechał: 40.30
km/hze średnią: 20.74 km/h
temperatura:
27.0
tętno Maksa: 151 ( 78%)
tętno średnie: 117 ( 60%)
w górę: 282 m
kalorie: 1842
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Regenermasz
Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 19.08.2012 | Komentarze 1
~Gdy tak niespiesznie ukręcałem te kilka rozruchowych, pościgowych kilometrów, myśli różne mnie dopadali. Niektóre były obsceniczne i przybywali grupowo, a inne wręcz odwrotnie.
Jedna z zapamiętanych to taka, że sporo osób w tym dziwnym kraju dzieli społeczeństwo podług prostego schematu:
Już aresztowani, właśnie przesłuchiwani, jeszcze podsłuchiwani, Jarosław Kaczyński.
Oraz odgrzebałem taki oto obrazek. I żeby nie było, że narysował go sobie jakiś współczesny kawalarz w celu by Wam poobrażać Wasze uczucia religijne.
Namalował go w 1890 roku Louis Joseph Raphaël Collin, oraz obrazek ma tytuł Femme crucifiée.

Habemus Papam
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 50.52 km
w terenie: 48.00 km
ukręciłem: 50.52 km
w terenie: 48.00 km
trwało to:
05:39
ze średnią: 8.94 km/h
Maksiu jechał: 60.20
km/hze średnią: 8.94 km/h
temperatura:
26.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 154 ( 79%)
w górę: 2175 m
kalorie: 3650
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Fikołki.com
Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 19.08.2012 | Komentarze 1
~Tym razem, ku zaskoczeniu niektórych, prawdziwy ścig odbył się w Korbielowie.
Zaskoczeni pojechali do Szklarskiej Poręby...
Nie było mi dane przejechać ścigu w Karpaczu, który był najmaczhard. W związku z tym korbielowska edycja była mi najtrudniejszą w tym cyklu.
Tak na marginesie... z każdym kolejnym ścigiem, upewniam się, że Powerade Garmin MTB Marathon to właściwy kierunek oraz żal posiadam do się samego oraz do wszystkich wokół, że dopiero w tym sezonie się przesiadłem, ale lepiej późno niż później. W związku z tym uderzam się w pierś swą kształtną oraz zamierzam uderzyć w piersi wszystkich wokół.
Wracając do trasy... dokonałem rzeczy niełatwej, a mianowicie wykonałem rekordową ilość fikołków. Raczej zabawnych niż groźnych... spadłem z trawersa do dziury, całym jestestwem wpadłem w błoto, lub na konkretnym zjeździe pokazałem jadącym za mną, jak wygląda podręcznikowe OTB...
Po piątym fikołku przestałem liczyć.
Owe fikołki spowodowały, że humor w skali od jeden do pięć dopisywał mi na siedem. Straty dwie oraz niewielkie, raz wysypały mi się z kieszeni kosmetyki i nie mogłem znaleźć tuszu do rzęs, a drugim razem złamałem roga. Tego przy kierze.
Nie zawiedli pozostali zawodnicy Gomola Trans Airco... na podium, we wszystkich możliwych kategoriach było niebieskawo oraz w klasyfikacjach drużynowych też było grubo.
Pokazuję tylko dwa obrazki, ale podobnych mógłbym wiele...
Jeśli święty Paweł napisał list do Koryntian, to jestem przekonany, że Koryntianie mu odpisali, wszak to byli grzeczni ludzie. Tyle, że nikt nie widział listu Koryntian do Pawła. Dowodzi to tezy, że kradzieże przesyłek na poczcie są wielowiekową tradycją.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą
w sumie...
ukręciłem: 61.40 km
w terenie: 55.00 km
ukręciłem: 61.40 km
w terenie: 55.00 km
trwało to:
02:59
ze średnią: 20.58 km/h
Maksiu jechał: 44.00
km/hze średnią: 20.58 km/h
temperatura:
20.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 122 ( 63%)
w górę: 245 m
kalorie: 2097
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Wniebowzięci
Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 3
~Gdy wczoraj dowiedziałem się, że dziś jest dzień wznoszenia modłów, nie mogłem pozostać obojętny. Wydumałem, że opony Szkota skieruję ku górze świętej, noszącej imię kolarzystki, co o niej wspomniałem jeden wpis ego temu.
Szczerze zamiarowałem paść tam na kolana, a nawet na twarz mą nieszczególnie ładną i wznosić modły oraz prosić o wybaczenie. Nie, żebym czymś akurat zawinił, ale gdy będąc małolatem zostałem przemocą zaciągnięty do kościoła, to tam wszyscy zbiorowo prosili o przebaczenie. Znaczy taka jest tradycja, by czuć się winnym, brudnym oraz złym. No to się napiąłem i poczułem.
Niestety... w drodze na Sankt Annaberg opętany zostałem przez jakieś zło i niedobro, a być może nawet, że przez wysłannika piekieł. Szarpałem się nawet trochę z tą czarną stroną mocy, ale byłem od samego początku na straconej pozycji. Złe moce, zapach siary oraz przejmujący chłód ogarnęły mnie zewsząd.
Co chciałam skręcić na właściwą drogę, to diabeu bez problemu kierował mnie na fałszywą...
Wiary małej jestem człekiem, a właściwie to nawet żadnej, więc szybko zrezygnowałem. Z tych emocji, a może za sprawą złego, to nawet nie wiedziałem którędy i jak długo jadę. W hom sobie z garniaka wrzuciłem tracka i zobaczyłem... to jakieś były piekielne ścieżki...
Gdy już się jako tako uspokoiłem, to załączyłem telewizor, ciekaw byłem powodów dla których kraj cały pogrążył był się w modlitwie.
No i kicha... bo w moim telewizorze ekscytowali się dwoma wydarzeniami z przeszłości.

Pierwsze to takie, że wzięto do nieba Marikę niepokalaną. To dawno było temu i nikt nie wie, czy ją wzięli za karę, czy w nagrodę.
Drugi potencjalny powód to fakt, że nie tak dawno temu pobiliśmy Ruskich i uratowaliśmy świat przed niesłusznym ustrojem.
Rzuciłem monetą i wyszło mi, że modły wznoszono z powodu Maryśki, co ją porwano w kosmiczną otchłań, zwaną niebem.
W związku z powyższym bardzo mi jej żal, oraz żywię nadzieję, że porywacze mnie oszczędzą, ponieważ pożądam być wpiekłowzięty.

Są takie kawałki. Znamy je. Piosenki w nieznanych nam językach, piosenki napuchnięte, ciepłe i tak smutne, że aż wstyd się do nich przyznać. Nie znamy słów, ale gdy ich słuchamy, wiemy że są o tym czymś, za czym się ogromnie tęskni i czego się potrzebuje najmocniej na świecie.
Znajdziesz mnie wszędzie. Określę się tak, byś w tłumie nie pomylił mnie nigdy z nikim innym.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic