Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Wokół Gliwic

Dystans całkowity:44178.87 km (w terenie 20495.57 km; 46.39%)
Czas w ruchu:1998:51
Średnia prędkość:22.10 km/h
Maksymalna prędkość:4573.00 km/h
Suma podjazdów:199862 m
Maks. tętno maksymalne:195 (124 %)
Maks. tętno średnie:187 (96 %)
Suma kalorii:906649 kcal
Liczba aktywności:795
Średnio na aktywność:55.57 km i 2h 30m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 90.03
km
w terenie: 85.00 km
trwało to: 04:07
ze średnią: 21.87 km/h
Maksiu jechał: 42.70 km/h
temperatura: 19.0
tętno Maksa: 177 ( 91%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 481 m
kalorie: 2621 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Sztywny

Piątek, 13 czerwca 2014 · dodano: 13.06.2014 | Komentarze 4

~

Takie dziś okoliczności przyrody mnie napotkali...




...oraz misję mi powierzono, przesyłając tajne instrukcje schowane w kapslu od Tymbórka.... nie ma opcji, misję należy spełnić. Przykładem niedoścignionym oraz niezłomności w owym spełnianiu pozostanie oberposeł Antek Tupolew Macierewicz.
Będę segregował, tak mi dopomóż Buk.
 


Umm, to teraz story o sztywnym, part łan...
Karpaczjo, podczas szóstego fikołka, stuknąłem się w głowę (niektórzy twierdzą, że nastąpiło to wiele lat wcześniej, ale to jakieś szuje podlacze są). W wyniku tego stuknięcia się takie coś porobiło, że każdego ranka budzę się i jeden z członków mych jest jakby mocno sztywny. Po jakimś czasie i kilku konkretnych, acz męczących ruchach, owa sztywność mija, lecz nie ma pełnej giętkości. Zrazu ignorowałem tę sztywność, ale po kilku dniach stała się lekko męcząca...

Udałem się więc do pandoktora i okazałem swą sztywność. Doktor okazał się być także ścigantem na biku, więc pogawędka odbyła się w sympatycznej atmosferze. Sztywny został zaopatrzony, a pandoktor rzekł, iż pacjent będzie żył. 
Tak podniesiony na duchu pojechałem na ścig do Wisły, spotkałem przed startem pandoktora, zamieniliśmy uprzejmości oraz opowiedziałem, że sztywnemu jest już lepiej, acz nie jest jeszcze sobą. 

Niby taki mały członek, a podczas jazdy sztywność jego, może nie że daje się we znaki, ale lekko irytuje...
W tym miejscu przerwa na reklamę oraz kilka zaległych fotek z Wisły - ciąg dalszy story o sztywnym po reklamie.
Nie tak dawno temu nakrzyczałem na takim jednym forum, że panowie z FotoMaraton.pl nie umieją robić obrazków (widziałem ich foty z Wałbrzycha i były słabe). Do Wisły przysłali inną ekipę... albo wytrzeźwieli. 
Nie jest to jeszcze poziom BikeLife, ale nie są te obrazki złe...

1/23 teamu...





Chodzenie sprawia mi ból, niestety...


Czapka, kolejny raz, ubrana no profi...


Gomole i puchary to słowa, które znakomicie się rymują...


Story o sztywnym, part tó...
Po ścigu okazało się, że łotr nadal sztywnieje i drażni. Cóż było robić... potraktowałem go mazidłami, masażem ręcznym, oraz poprzez usta zaaplikowałem mu Jacka Danielsa. 
I nic...

No to poszedłem po raz kolejny do pandoktora. Podotykał i rzekł, że nie ma się czym specjalnie przejmować oraz że przy okazji jakieś tam czarodziejskie prądy mu się należą. 
Jako, że mam zaprzyjaźnioną wytwórnię takich prądów, to zapowiada się ekscytująca sesja, lub dwie...

Po co ja o nim piszę? 
No bo jakbym dał dupy na Trophy, to będzie jego wina. No!
Umm... pokażę Wam sztywnego. Uwaga, zdjęcia są drastyczne oraz mogą wywołać pożądanie lub wpędzić w kompleksy... w zależności od preferencji oglądacza. Spójrzcie proszę, oto sprawca mojej irytacji.  


Taki wykon, posłuchajcie, do końca... 


Imaginujcie sobie, człowiek gra na stricie, podczas gdy jakieś mamtalenty, mastbidemjóziki i inne iksfatory wygrywają miernoty, a telewiozorowe manipulatory wciskają im, że są nieźli...



Pora już skończyć z powoływaniem się na Istotę Boską, Kościół i na Święte Księgi, by usprawiedliwiać niewolnictwo, rasizm, antysemityzm, homofobię, dyskryminację kobiet i przemoc.

~


w sumie...
ukręciłem: 101.60
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:03
ze średnią: 25.09 km/h
Maksiu jechał: 45.70 km/h
temperatura: 31.0
tętno Maksa: 145 ( 75%)
tętno średnie: 124 ( 64%)
w górę: 470 m
kalorie: 1439 kcal
w towarzystwie:

laboratorium.com

Środa, 11 czerwca 2014 · dodano: 11.06.2014 | Komentarze 4

~

Dziś postanowiłem zrobić coś dla Was, a nawet dla ludzkości. 
Do świadczenie takie:
Wpływ temperatury wyższej niż tydzień temu na różne parametry oraz wyniki podczas kolarzowania.
Ruszyłem o 11:00 w samo południe oraz, żeby zebrać dużo danych, założyłem że ukręcę więcej niż dwanaście kilometrów.

Podczas testu obserwowałem bacznie swój organizm, okoliczności przyrody, mijające mnie samochody oraz spacerujące młode, bezpruderyjne kobiety.

Wyniki są mocno zaskakujące. 
Przy temperaturze powietrza około 31^, oraz temperaturze asfaltu 52^ zaobserwowałem, że:

- generowana moc spadła o około 17,23 W na kilogram zjedzonych truskawek (bez cukru)
- średnia prędkość była niższa o 3,11 km od tej, którą wykręcił mój kolega, co mieszka niedaleko
- średnie tętno było korzystne
- wlałem w siebie o około 2,31 bidonu więcej niż 3 miesiące temu na tej samej trasie
- wyemitowałem o 0,7 metra sześciennego mniej gazów cieplarnianych
- wyprodukowałem o 1,87 litra więcej potu aniżeli wczoraj, gdy pozwoliłem na siebie popatrzeć telewizorowi
- co dziwne, myśli z cyklu "pierdolę, nie jadę" pojawiło się o 83% mniej niż w ostatnią sobotę
- oddałem 0,23 litra mniej moczu niż w ubiegłym tygodniu, tuż przed pójściem do teatru
- w trakcie jazdy otrzymałem o dwie krótkie wiadomości tekstowe mniej niż tydzień temu
- po osiągnięciu celu i spojrzeniu w lustro, okazało się, że lśnię niezmiennie tak samo



Wnioski z tego testu są dość klarowne.
Wyraźnie widać, że inwersja paradoksu czasu przy homogenizacji osiągów matrycy maszyny czasu w jej izotropowym continuum jest decydującym czynnikiem mającym wpływ na szybkość reakcji w potencjalnie ekstremalnych sytuacjach.

Oraz, może nie wiecie, ale właśnie trwa Race Across America. To taki ścig... do przejechania jest 4800 km przy 52000 przewyższeń, a to wszystko w formule non-stop. 
W tym roku startuje nasz ziomal - Remek Siudziński. Przekozak jest. 
Jeśli kiedyś coś tam ukręcicie i wyda się Wam, że to czyn wielce bohaterski, a Wy sami jesteście mega twardzielami, to pomyślcie o Remku.



Nie należy lekceważyć absurdu, bo jest jedną z dróg do wyobraźni

~

w sumie...
ukręciłem: 39.67
km
w terenie: 38.00 km
trwało to: 01:40
ze średnią: 23.80 km/h
Maksiu jechał: 43.60 km/h
temperatura: 28.0
tętno Maksa: 170 ( 88%)
tętno średnie: 139 ( 72%)
w górę: 141 m
kalorie: 1146 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Molon labe

Wtorek, 10 czerwca 2014 · dodano: 10.06.2014 | Komentarze 0

~



Widzenie miałem. Ale nie, że na odwiedzinach byłem w pierdlu...
Objawił się mi pan we śnie i rzekł... no zapomniałem, co był uprzejmy powiedzieć, ale pewnie coś mega mądrego, jak to on.

Oraz, co mało do pana jest podobne, odchodząc nucił coś tam pod swoim krzywym nosem.
O ile dobrze zasłyszałem... był to ten kawałek. Raczej.




Od czasu wprowadzenia chrześcijaństwa, miliony niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci zostały spalone, torturowane, ukarane, uwięzione – ale nie posunęliśmy się nawet o cal w kierunku jedności. Jaki był skutek zmuszania ludzi do przyjęcia chrześcijaństwa? To, że jedna połowa świata została głupcami, a druga hipokrytami? To, że na całym świecie szerzy się łajdactwo i niewiedza?
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 60.30
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 02:47
ze średnią: 21.66 km/h
Maksiu jechał: 37.40 km/h
temperatura: 28.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 369 m
kalorie: kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Łączańskie ciagnięcie druta

Poniedziałek, 9 czerwca 2014 · dodano: 10.06.2014 | Komentarze 4

~

Jako, że w ostatni dzień pański miesiąca czerwca bieżącego, w łączańskich lasach, a nawet borach odbędą się Mistrzostwa Świata w Kolarstwie Turystyczno-Wypoczynkowym. czas najwyższy było jakaś trasę wytyczyć. 
Namówiliśmy się więc we trójkę, utworzyliśmy elegancji peleton i wytyczyliśmy, wygląda obiecująco.
 




Wytyczanie zakończyło się niezwykle emocjonująco, ponieważ a mianowicie ciągnięciem druta wśród leśnych zapachów i kojących okoliczności przyrody.
Po wyciągnięciu druta okazało się, że dziura jest zbyt dziurawa, by ją lateks (zwany nie wiedzieć po co mlekiem) zalepił. Już, już sięgałem po dętkę i zastanawiałem się, czy uda się wykręcić wentyl, gdy przyszedł nam do głów znakomity pomysł...
Jako, że do parkingu było niedaleko, moi koledzy udali się ku autom. Ja tymczasem realizowałem zdanie polegające na czekaniu.



Po jakimś czasie okazało się, że Jacek, nie znając łączańskiej puszczy, był pobłądził. 
Uratowali nas komórkowe telefony oraz klakson. 
Będąc na onlajnie, Jacek co jakiś czas klaksonował, a ja nasłuchując, mówiłem jaki ma obrać kierunek. Operacja zakończyła się sukcesem.
Nie wiem omly, co myślą okoliczne dzikie ssaki leśne o takim sposobie określania pozycji...

Dwa tygodnie temu, w tych samych lasach, patyk spsół mi przeżótkem, teraz druta włożono w mą oponę... to raczej znak od pana, bym się tam nie kręcił. Postanowiłem zmienić miejsce, w którym będę zadawał szyku pomiędzy drzewami. Rozważam Żacholeckie lasy tudzież Scherwoodzkie knieje. 



Opowieści nie dbają o to, kto bierze w nich udział. Ważne jest tylko, by były opowiadane, by się powtarzały. Albo też, jeśli wolicie, można sobie to wyobrazić inaczej: opowieść to forma pasożytnicza, naginająca życie ludzi tak, by służyło jej samej.


Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 42.00
km
w terenie: 38.00 km
trwało to: 01:53
ze średnią: 22.30 km/h
Maksiu jechał: 38.70 km/h
temperatura: 19.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 139 ( 72%)
w górę: 180 m
kalorie: 1239 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Pżeżótka testing

Czwartek, 5 czerwca 2014 · dodano: 05.06.2014 | Komentarze 2

~

Jak już wspominałem spsółem przerzutkę, co ją mam przy kole z tyłu. Karpaczjo pojechałem na wyklepanej oraz w międzyczasie zamówiłem nową.
Przybyła natentychmiast oraz w towarzystwie kilku gratisów, zamawiałem w bikestacja.pl - dzięki Panowie :)
To bardzo mocno wypasiony model przerzutki jest. Sram XX12. Dziś ją testowałem... no mnjót jest oraz namówiłem się z ona, że pojócze objedziemy razem ścig w Wiśle.



Co w niej takiego niezwykłego?
No wyimagynujcei sobie, że ten model przerzuca w obie strony...  nie dość, że do góry, to ma też funkcję taką, że w dół. Dla mnie rewelka.
Prócz tego ma taki przemgiełko (ponoć cierne), co ona napina łańcucha. No napina, a jakże. Się zastanawiam, czy aby go czymś nie wzmocnić, coby się nie urwał (srebrną taśmą?).
Ma też ona taki guziczek z symbolem kłódki. To taka jest specjalna opcja... podjeżdżasz sobie pod spożywczaka na rogu, naciskasz ten guziczek i idziesz na zakupy - złom jest zabezpieczony i nikt go nie dźwignie. 
Proste i skuteczne.



Są także i inne, pozytywnie szokujące wieści. Po krótkim czasie nieczynności, czynna jest ponownie knajpa w Łączy. Kultowa, epicka, oraz jedyna taka w tej części Europy.
Wtajemniczeni wiedzą o czym rozmawiam.

Testowanie przerzutki zakończyło się sukcesem, a nawet sukcesją i wyglądało tak...





Miłość rodzi zawody, nienawiść nigdy

~


w sumie...
ukręciłem: 44.30
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:43
ze średnią: 25.81 km/h
Maksiu jechał: 44.50 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 159 ( 82%)
tętno średnie: 125 ( 64%)
w górę: 217 m
kalorie: 658 kcal
w towarzystwie:

The Race Of Hołda

Środa, 4 czerwca 2014 · dodano: 04.06.2014 | Komentarze 5

~

Jak co roku oraz jak co w latach następnych zrobiliśma mistrzostwa świata w ściganiu się po Parku Śląskim, co to one się nazywają Hołda Race.

Niestety, było jak zwykle zajebiście, czyli bez niespodzianek. Nie chce mi się pisać drugi raz tego samego, więc jeśli ciekawość Was zżera, to przeczytajcie. Tak brzmię oficjalnie, czyli nuuuda.

Zamiast literek nawrzucam obrazków i sobie pójdę...






























W ciepłym mroku stajni biały rumak Śmierci uniósł łeb znad owsa i zarżał krótko na powitanie. Miał na imię Pimpuś i był prawdziwym koniem. Śmierć zrezygnował z ognistych wierzchowców i końskich szkieletów, bo stwierdził że są niepraktyczne. Zwłaszcza te ogniste. Stale podpalały własną podściółkę, a potem stały w środku pożaru z zakłopotaną miną



w sumie...
ukręciłem: 68.30
km
w terenie: 63.00 km
trwało to: 03:12
ze średnią: 21.34 km/h
Maksiu jechał: 35.60 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 190 ( 98%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: 263 m
kalorie: 1828 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Łen is hir trz

Piątek, 23 maja 2014 · dodano: 23.05.2014 | Komentarze 2

~

Przychodzi wieczorem, niezapowiedziany, niezakłopotany. Tak po prostu, a przecież mógłby mnie nie zastać. Pachnie skórą, zdejmuje płaszcz, kładzie na stole paczkę papierosów i wyłączony telefon komórkowy. Nie wiem, ile jest w paczce papierosów, nie wiem na jak długo mu wystarczy, nie wiem czy zostanie do rana i nie wiem czy ten wyłączony telefon nie zadzwoni. Rozsiada się z bezczelnym strachem w fotelu i żongluje kolorowymi światłami pod sufitem, rozśmiesza mnie, jest taki dziecinny. Lubię go, zanim przyjdzie, a gdy już jest to lubię go mniej. Och, kochany, tak mi przykro, że opada ci ręka, gdy ją do mnie wyciągasz, zawsze ci opadała. Przecież ci nie pomogę, jestem małą dziewczynką. I co tak patrzysz? Chciałbyś mnie, mojej muzyki, żebym ci zupę ugotowała? Spotykam go w antykwariacie, mówi do mnie Justyna i patrzy, jakby właśnie wrócił z siedemnastoletnich wczasów na bezludnej wyspie, pełnej japońskich turystów. A imię moje jest zupełnie inne, więc po co tak mówi? Dziwny taki jest. Latem powiedział, że pokocha mnie zimą, a zimą narzekał, że mu źle. Je jedną ręką, pociąga nosem i wystaje mu podkoszulek spod swetra. Po co on to na siebie nakłada? Kiedyś widziałam go rano pijanego w spożywczym na sąsiedniej ulicy, kupował bułkę i kefir, był nieogolony i śmierdział. Chciał mnie pocałować, ale się potknął, odsunęłam się i leżał u mych stóp. Zamyśliłam się wtedy i uciekł mi autobus. Nic od niego nie chcę, tylko spędzić z nim kilka lat, ale nie wiem czy chrapie. Kiedyś wszedł w ubraniu do wanny. Powiedział, że trzeba często myć zęby i mieć marzenia. Czyta mi czasem bajki na dobranoc, czyta po ciemku, a gdy zasypiam, to sobie idzie. Śpi w pokoju obok, na kanapie. Raz płakał, a gdy już rozmazał sobie makijaż, to zapytał dlaczego nie pytam czemu płacze. A ja wiedziałam. On zawsze płacze, gdy przypomni mu się Mały Książę. Raz przyniósł starą winylową płytę, powiedział, że to jego ulubiona i nie wierzył, że nie mam gramofonu. No to zaśpiewam ci to, co jest na tej płycie, tak powiedział. Ale nie umie śpiewać, śmiałam się, a jemu było przykro. Siedzę czasem boso na balkonie i tęsknię za nim, on pewnie o tym wie i na przekór mi nie przychodzi. Mija popołudnie, mija jesień, a on znów pijany sypia na ławce w parku. Wlewa w siebie tanie wino, pali niedopałki, które wyciąga z kosza na śmieci i ma szalenie krótkie odciski palców. Mówi, że nie jest po to, by spełniać moje marzenia. Ostatniej nocy, pośród innych nieprzyjemnych snów, śniło mi się, że przyniósł mi na urodziny łyżwy. Były używane i chyba za małe. Nie wiem, bo nie przymierzyłam. We wtorek powiedział, że śnił mu się poniedziałek, a morze miało wtedy kształt kurtyny w teatrze. Lubię, gdy zamyka oczy, lekko otwiera usta i wyobraża sobie życie ze mną. Marzy, że kupimy sobie psa i będziemy chodzić na spacery. Nosi w kieszeniach sznurek, scyzoryk i klucze od jakiegoś samochodu, które znalazł trzy lata temu. Jest dumny z tych kluczy, a ja leżę na plaży, twarzą w piasku. Mówi, że miał w życiu tak wiele kobiet, że nie pamięta już ile. Czerwieni się przy tym i jąka, a gdy kiedyś zapytałam, jak lubi się kochać, to powiedział, że tak mocno i że z przytulaniem. Na dzień kobiet kupił mi niebieskie skarpetki i wodę kwiatową za kilka złotych. Zaprosił mnie wtedy do kina, kupił bilety w pierwszym rzędzie i usiadł z mojej prawej strony. Czasem gdzieś pracuje, budzi się rano, zawija w gazetę kanapki z pasztetem, czesze włosy i wychodzi. Kiedyś powiedział, że powinnam mieć papugę i wieczorem przyniósł akwarium z rybkami. Opowiada o Szkocji, choć nigdy tam nie był, ja udaję, że nie wiem, a on jest taki dumny, że może mi zaimponować. Jest taki nieposkładany, śmieszny czasem, a nawet żałosny. Patrzę na niego w chwilach, gdy on tego nie widzi, widzę jak się porusza, jak bierze do rąk różne przedmioty. Wtedy jest swobodny, naturalny taki. Jestem pewna, że ma w sobie tak wiele, tak dobrze byłoby się z nim kochać, ale nie wiem, czy chce mi się go poukładać, wychować, przerobić na takiego, który potrafiłby mi zawrócić w głowie. Położył mi przedwczoraj konwalie na poduszce. Wiem, że niedługo odejdzie i już nigdy go nie spotkam, ale potrafię się nie martwić.


Obrazek zawiera.
Przeżótek, jak na wyklepany, działa. Przyzwoicie, a nawet Nawarony.

Umm... nic nie jarałem hyh.



Miał trzy lata, gdy pewnej nocy obudził go krzyk matki. Płakał i zasłaniał oczy, bo nie chciał widzieć jak ojciec ją bije. Zmęczony zasnął. Rano nie zrobiła mu śniadania.
Po dwóch dniach ją zakopali.
Outside the Wall


~


w sumie...
ukręciłem: 17.00
km
w terenie: 15.00 km
trwało to: 00:49
ze średnią: 20.82 km/h
Maksiu jechał: 38.20 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 130 ( 67%)
w górę: 619 m
kalorie: 619 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Maria Awaria

Środa, 21 maja 2014 · dodano: 21.05.2014 | Komentarze 10

~





w sumie...
ukręciłem: 65.58
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:24
ze średnią: 27.32 km/h
Maksiu jechał: 48.80 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 141 ( 73%)
w górę: 283 m
kalorie: 2231 kcal
w towarzystwie:

Cyklokarpaty - Wojnicz

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 0

~

I rzekł Pan do Noego: Wnijdź ty i wszystek dom twój do korabia; bom cię widział sprawiedliwym przed obliczem mojem w narodzie tym.
Z każdego bydlęcia czystego weźmiesz z sobą siedmioro a siedmioro, samca i samicę jego; ale z zwierząt nieczystych po dwojgu, samca i samicę jego.
Także z ptastwa niebieskiego siedmioro a siedmioro, samca i samicę, aby żywe zachowane było nasienie na wszystkiej ziemi.
Albowiem jeszcze po siedmiu dniach spuszczę deszcz na ziemię, przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy, i wygładzę wszystko stworzenie, którem uczynił, z oblicza ziemi.
Uczynił tedy Noe według wszystkiego, jako mu był Pan rozkazał.
A Noemu było sześć set lat, gdy przyszedł potop wód na ziemię.

Niebawem się okazało, że potop zawitał tedy i do Wojnicza (mocno grzeszne musi być to sioło), cośmy się w nim ścigać mieli. Dnia szóstego, czyli wczoraj, obawiając się gniewu Pana, oraz ze strachu przed potopem, orgazmator wojnickiego ścigania rozesłał do grzeszników krótkie wiadomości, że jakoby maraton odwołuje.

Jako, że moja niedowiara przeważa nad wiarą, wysłałem szpiegów z krainy deszczowców na trasę... 
Po kilku chwilach otrzymałem raport obrazkowy.

[fot. Marcin Bialik]

[fot. Marcin Bialik]

[fot. Marcin Bialik]

Jak widać, tragedii nie ma i wojniczanie arkę niepotrzebnie z desek pozbijali. Teraz w Wojniczu są kolejki do wychodków...
Większość zawodników odpuściło i nie pojechali na ścig. Ale my byliśmy czujni. W najmocniejszym z możliwych składów stawiliśmy się na starcie. 

Trasa była trudna, a miejscami szalenie trudna, ale nie odpuszczaliśmy...



Po pierwszych dwunastu kilometrach uformowaliśmy ucieczkę. Pracowaliśmy mocno oraz dla odmiany bardzo mocno, powiększając przewagę. 



W pewnej chwili dostaliśmy wiadomość od naszych szpiegów, że mamy około dwudziestu siedmiu minut przewagi nad grupą pościgową i ponad czterdzieści nad peletonem. Do mety pozostało sześć kilometrów.
Mogliśmy pozwolić sobie na to, by trochę odpuścić, zwycięstwo mieliśmy w kieszeni.
Tylnej.



W tempie iście wycieczkowym oraz triumfalnie wjechaliśmy na metę. Witały nas tłumy piszczących fanek ubranych w topless. Zajęlimy pierwsze miejsca open oraz we wszystkich możliwych kategoriach także. 
W nagrodę mogliśmy zrobić rozjazd na leżąco.... 
Namówiliśmy się, że poczynimy jeszcze jeden zajazd na Cyklokarpaty,bo spodobało nam się tamtejsze pudło.




Oraz, a także w uznaniu naszych zasług, miejscowy zespół pieśni i tańca zaśpiewał dla nas całkiem miłą piochę.


To taka piocha z trochę przesłaniem... zespoły pieśni i tańca zazwyczaj coś tam wplatają pomiędzy wiersze.
Wsłuchajcie się.


Aaaaa, jeszcze słówko... gdybyście kiedyś byli spragnieni, to mam dla Was ściągę.





Bóg dal Ci wolną wolę, więc masz wybór. Albo będziesz go czcił, albo pójdziesz do piekła

~



w sumie...
ukręciłem: 28.39
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:07
ze średnią: 25.42 km/h
Maksiu jechał: 42.80 km/h
temperatura: 12.0
tętno Maksa: 157 ( 81%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 97 m
kalorie: 475 kcal
w towarzystwie:

Strefa - reaktywacja

Poniedziałek, 12 maja 2014 · dodano: 12.05.2014 | Komentarze 1

~

Pamiętacie ubiegłoroczne Strefy Zrzutu? No niezłe były. Raczej. Rok temu, z Waszą pomocą ogłosiliśmy sukces. A później nadeszła zima stulecia, zasypało Wam umysły, zamarzły Wam posadzki w łazienkach i wychodząc spod pryszniców przewracaliście się, uderzając boleśnie w w potylice? Cycós innego Wam dolega może?



Why takie myśli mnie prześladują? Bo ponieważ, mianowicie w Złotym reaktywowaliśmy akcję Strefa Zrzutu i... okazało się, że albo uszy się Wam zepsuły, albo oczy już nie te. Śmieci na trasie, poza strefami, było mocno pod dostatkiem... to były Wasze śmieci.
Wstyd  mi za Was, za nas.

Oczywiście wielu jest takich,którzy nie śmiecili, nie śmiecą i śmiecić nie będą. Chwała im, szacunek oraz dziękuję w imieniu wszystkich, którym na tym zależy. 
Ale niestety, całą idę potrafi zepsuć kilku baranów, którzy kupili przyciasne kaski i nie mają chyba świadomości, co czynią. Strefy będą stały na każdym ścigu u GG a może i na BM (dogadujemy się też z tamtym orgiem), a my będziemy bacznie obserwować. I obiecuję śmieciarzom, że jeśli ktokolwiek z GTA (a jest nas niemało w peletonie) zauważy, że wyrzucacie śmieci na trasie, to zgłosi to organizatorowi, a on już na bank załatwi Wam DSQ. Mamy to dogadane.  

A w Złotym zjeżdżało się tak...
Jawornika nie zjechałem po raz czwarty całego, bo ponieważ ciasno było i nie dało się nijak, ale kiedyś tam zjadę. 
Borówkę natomiast całą z jednym tylko fikołkiem.





Prinx mówi, że zjeżdżałem najszybciej. Pewnie mnie lubi (co samo w sobie jest już pewnym dziwactwem) i po ostatnich kopach, jakie zebrałem za Jezuski i JanyPawłyDrugie, chciał mi osłodzić trochę gorycz, co nią przesiąknąłem. 
Ale... osobiście widziałem ze dwie osoby, co mnie w dół wyprzedzały. Pozostałych nie zauważałem, bo zjeżdżali obok mnie z prędkością Maglev'a.
Prinx, tak czy siak, dziękuje ;)

W najbliższą niedzielę ścig w Wojniczu, cyklokarpacki taki. To najmacz ważny start w tej dekadzie. Po co tak, to zeznam, gdy już będzie po. Tymczasem przygotowania w toku, co widać na poniższym obrazku.





Gdyby wszystkie monoteistyczne religie połączyć w jedną oraz zsumować i zastosować ich paradygmaty, ludzie musieliby przestać po ludzku jeść, kochać się, a nawet cieszyć i śmiać. Zapanowałby biblijny raj.

~