Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:24281.24 km (w terenie 8059.20 km; 33.19%)
Czas w ruchu:1045:37
Średnia prędkość:23.21 km/h
Maksymalna prędkość:4573.00 km/h
Suma podjazdów:99514 m
Maks. tętno maksymalne:193 (100 %)
Maks. tętno średnie:174 (90 %)
Suma kalorii:515314 kcal
Liczba aktywności:490
Średnio na aktywność:49.55 km i 2h 08m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 60.08
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:50
ze średnią: 21.20 km/h
Maksiu jechał: 42.20 km/h
temperatura: 5.0
tętno Maksa: 173 ( 89%)
tętno średnie: 145 ( 75%)
w górę: 414 m
kalorie: 2127 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Hic est locus ubi mors gaudet succurrere vitae

Wtorek, 18 stycznia 2011 · dodano: 18.01.2011 | Komentarze 4

~

Czasem szukam tego czy tamtego lub też innej dziury w całym...
Dziś znalazłem resztki zimy. Niektórzy stękają, że biała może powrócić, ale to plotka rozpowszechniana przez szuje podlacze oraz agentów obcych mocarstw.



Z ostatniej chwili:
Wczoraj dałem się namówić na tegoroczne MTB Trophy.
Gdybym podczas tej imprezy był uprzejmy zejść, to proszę mojego zacnego ciała nie zakopywać... boję się robactwa. Proszę je przekazać tutaj. Niech ładne studentki medycyny ćwiczą sobie na równie ładnym ciele.



Śmierć nie musi być końcem, może stać się wartością, z której mogą korzystać ludzie żyjący.


~

w sumie...
ukręciłem: 28.58
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:13
ze średnią: 23.49 km/h
Maksiu jechał: 36.10 km/h
temperatura: 6.0
tętno Maksa: 170 ( 88%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 219 m
kalorie: 1019 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Chcecie koszulkę kadry Polski MTB z autografami?

Wtorek, 23 listopada 2010 · dodano: 19.11.2010 | Komentarze 0

~

Chcecie?
To przyjdźcie i sobie weźcie.

Panie i Panowie, będzie spicz...

Jeździmy sobie na lepszych lub gorszych sprzętach, jesteśmy w tym dobrzy lub za chwilę tacy będziemy...
Pewnie nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale są wśród nas bikerzy, którzy byliby w stanie oddać wiele, by móc tak jak my... chociażby w najgorszą pogodę, najbardziej stromym podjazdem, czy też najtrudniejszym zjazdem...

Ktoś z Was wierzy bozię, inny niekoniecznie. Jedni są hetero, a drudzy homo. Niektórzy lubią ptysie, niektórzy lody, a jeszcze inni je jeść...

I mógłbym tak bez końca... o tych różnicach.
Ale łączy nas jedno.
A właściwie to dwa.
Dwa koła.





Hmm... a może trzy?



Mam dla Was oryginalną koszulkę, o znacznej wartości kolekcjonerskiej.
Dam ją komuś z Was. Komuś, kto zaskoczy mnie swoją hojnością...

Szczegóły tego zamieszania i sposób, w jaki można stać się posiadaczem tej koszulki.

Jeśli jednak macie zły dzień, a może inny pomysł na zrobienie czegoś, czym kiedyś pochwalicie się wnukom (swoim lub sąsiada)... lub też zwyczajnie nie macie cojones, aby zmierzyć się z tym wyzwaniem... to przekażcie te wieści sąsiadom, znajomym, rodzinie i każdemu, kto przyjdzie Wam na myśl...


To nadzieja sprawia, że ludzie chcą żyć.
Ale to przede wszystkim ludzie pozwalają żyć nadziei.



~

w sumie...
ukręciłem: 58.37
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:40
ze średnią: 21.89 km/h
Maksiu jechał: 46.10 km/h
temperatura: 9.0
tętno Maksa: 175 ( 90%)
tętno średnie: 145 ( 75%)
w górę: 488 m
kalorie: 1929 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Czarodziejskie okewlary

Poniedziałek, 22 listopada 2010 · dodano: 22.11.2010 | Komentarze 5

~

Jako, że po dziurki w nosie (i nie tylko tam) mam już tych upałów, postanowiliśmy ze Szkotem i Żółtym udać się w chłodniejsze zakątki naszego globu.
Rzuciliśmy okoma do sieci internat, zapytaliśmy gógjela... i on zaproponował nam kilka miejscowości, w których panuje znośna temperatura.
Rzuciliśmy więc sobie monetą (której do teraz nie możemy znaleźć, a była dość cenna... to była złota dwudziestodolarówka, zwana świnką).
Tak czy siak padło na The Zabrze.
Ubraliśmy Szkotowi wyjściowe obuwie i pojechaliśmy.



Coś ten gógjel ściemniał... upał był nieznośny. Kleiło się nam wszystko prócz rozmowy...
Dobrze, że mieliśmy krem z filtrem UV 26 oraz okewlray przeciwsłoneczne...



Okazało się, że to dość magiczne są okewlary... nie żeby od razu różowe albo jakieś z wbudowanym rentgenem... przez nie wreszcie i nareszcie mogliśmy ujrzeć świat zalany deszczem, pełen kałuż, słoty i tym podobnych atrakcji...



Mmmm... błogość i szczęśliwość jakaś taka nas ogarnęła.
A okewlary...
Co tam okewlary... mam dla Was coś wyjątkowo wyjątkowego... taka okazja, to raz w życiu. A nawet w kilku życiach...
Wpis o owej niespodziance ukaże się... myślę, że tuż (albo kilka tuszy) po północy...


I gdy już dzielił nas będzie tylko ocean, niech Ci nie przyjdzie do głowy myśl, by posyłać mi kartki z życzeniami świątecznymi.


~

w sumie...
ukręciłem: 35.86
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 01:44
ze średnią: 20.69 km/h
Maksiu jechał: 46.30 km/h
temperatura: 11.0
tętno Maksa: 164 ( 84%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 267 m
kalorie: 1214 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Gran Canaria de Silesia

Środa, 17 listopada 2010 · dodano: 17.11.2010 | Komentarze 6

~

Jako, że pozazdrościłem wszystkim tym, którzy sobie beztrosko kręcą na Kanarach, takoż spakowałem się oraz Szkota i udaliśmy się. Oczywiście na Gran Canaria, w jej południowe rejony, dokładnie do Riva del Plaja a'Silesiano...



Jako, że latanie samolotem wiąże się z ryzykiem przechowywania truchła w Krakowie (co nie jest moim marzeniem), udaliśmy się tam pociągiem. Wysiedliśmy na malowniczo położonej stacyjce Estación de Ferrocarril La Zabrze.



Stamtąd, przez malowniczą dolinę Construcción de la Variante en Mikulczyce pojechaliśmy w kierunku czarodziejskiej bramy miłości & wierności - Puerta de Amor Eterno y Fidelidad.



Miejscowa ludność twierdzi, że kto przejdzie przez tę bramę będzie wierny w miłości aż po kres. Swój lub osoby, której owa wierność miałaby tyczyć.
W związku z tym objechaliśmy bramę szerokim łukiem.



Kolejnym celem była dzielnica willowa Distrito Rico en Ruda Śląska, zamieszkała przez możnych tego świata. Jakoś udało się przemknąć obok ochroniarzy i wjechać do tej enklawy bogactwa i przepychu.



Gdy już nasycyliśmy oczy swe błękitne oraz pozostałe zmysły niepowtarzalnym pięknem tego zakątka wyspy, skierowaliśmy swe kroki (opony) w kierunku morza... droga wiodła przez chyba najsłynniejszy bulwar w tej części Europy - Bulevar Caído Estrellas de Godula.



Jeszcze tylko chwila zadumy przy ostatnim krzyżu, który ostał się w tej pięknej krainie.
To słynny Cruz Justo Después de Los Últimos Defensores y Wirek. Nie wiadomo jak długo jeszcze będzie tam stał... ponoć wysłannik szatana, niejaki José Luis Rodríguez Zapatero chce go podstępem, nocną porą, wywieźć w kierunku nieznanym... ale biada mu, oj biada... ponoć z kraju nad Wisłą wyruszyły już bojówki obrońców... lekko to ten Zapatero teraz nie będzie miał :/



W końcu, zmęczeni ale szczęśliwi, dotarliśmy do celu naszej podróży. To słynna plaża Oro Playa en Świętochłowice.
Czekały już tam na nas wygodne leżaki, złoty piasek, orzeźwiająca bryza, drinki z kolorowymi parasolkami oraz miejscowe, bezpruderyjne hostessy.
Wyprawę uważamy za udaną oraz godną polecenia.



Myślałem, że powinienem zerwać tę zasłonę, trzymałem brzytwę w drżącej dłoni, gotów to zrobić, ale właśnie wtedy zadzwonił telefon.
Nigdy nie miałem dość odwagi, by dokonać ostatecznego cięcia.
Schody nienazwanego lęku i moje prawo do śmierci.
Nie odbieraj mi tego.

~

w sumie...
ukręciłem: 57.22
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 02:35
ze średnią: 22.15 km/h
Maksiu jechał: 46.40 km/h
temperatura: 13.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 451 m
kalorie: 1976 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Opowieści dziwnej treści

Niedziela, 14 listopada 2010 · dodano: 14.11.2010 | Komentarze 1

~

Nie chce <miś><mis> dziś...
Weź i napisz jakąś sensacyjną historyjkę, a ja ją tu powieszę... no, do Ty rozmawiam, co się tak gapisz?
Nie na mnie patrz omly na obrazki i pisz...
Być mejbi będzie nagroda, ale nie wiem pewien.









Polska byłaby całkiem fajnym krajem, gdyby nie mieszkali w niej Polacy...


~

w sumie...
ukręciłem: 55.09
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 02:23
ze średnią: 23.11 km/h
Maksiu jechał: 45.80 km/h
temperatura: 16.0
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 150 ( 77%)
w górę: 511 m
kalorie: 1927 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

O jednym takim, co ukradł kasę...

Piątek, 5 listopada 2010 · dodano: 05.11.2010 | Komentarze 4

~

Mój przyjaciel, Żółty, był uprzejmy nabawić się urazu. Głowy, niestety :/
Poślizgnął się, wychodząc spod prysznica i od tamtego czasu bełkotał różne takie bzdury. Wyjścia były dwa, albo zapisać do partii. Tej, co ona ta partia, jako jedyna zna prawdziwą prawdę lub leczyć. Wybraliśmy mniej szkodliwe dla świata wyjście - leczenie.

Udaliśmy się więc do lecznicy dla kontuzjowanych... po drodze rzuciliśmy okiem na budowy, w których maczałem wczoraj palce swe szanowne...





Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że z głową Żółtego jest nieco gorzej, niż to wyglądało...

Jedynym wyjściem było laserowe usunięcie spiskowych teorii z jego głowy oraz zainstalowanie nowego softu stworzonego z myślą o globtroterach.



Żółty zniósł to nad wyraz dzielnie.
Po zabiegu jeszcze tylko krótka rehabilitacja i kilka ćwiczeń...



I okazało się, że Żólty, niczym feniks z popiołów... a nawet półtorej feniksa, odrodził się i wrócił do świata, ku uciesze zgromadzonej gawiedzi, oraz czarownic i czarodziei.
Niby ten sam, ale nie taki sam...
Pierwsze, co zrobił, to położył łapę na kasie...



Po kilku chwilach powstało niewielkie zamieszanie i... nie było ani kasy, ani ŻóŁtego.
Nie wiem, czy to nie jest jakaś ohydna plotka rozpowszechniana przez szuje podlacze, ale ponoć ktoś go widział na jakimś murze, w jakimś wielkim żółtym kraju...




To Pan Śmierć ustala reputację człowieka i określa ją jako dobrą lub złą.

~

w sumie...
ukręciłem: 57.50
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 02:31
ze średnią: 22.85 km/h
Maksiu jechał: 43.20 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 177 ( 91%)
tętno średnie: 148 ( 76%)
w górę: 483 m
kalorie: 1965 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Ius primae noctis

Środa, 3 listopada 2010 · dodano: 03.11.2010 | Komentarze 2

~

Spojrzałem przez okno i ujrzałem królika białego.
Postanowiłem podążać jego śladem...
Początkowo nie sprawiało to większych trudności, lecz gdy królik zorientował się, iż jest śledzony, musiałem wznieść się na wyżyny swe oraz detektywistycznych umiejętności.

Królik, używający także ksywy rabbit, wywiódł był mnie w pole oraz na skraj lasu oraz był uprzejmy się oddalić w kierunku nieznanym.
Zostałem sam.
Rozejrzałem się i ujrzałem...



Okazało się, że to budowa jest.
Budowa niezwykła, ponieważ a mianowicie, buduje się tutaj most będący częścią autostrady A1.
Postanowiłem pomóc w budowie.
Pomyślałem, że ten mój gest jest symboliczny, ale świadczący o tym, że sercem całym, duszą oraz resztą ciała chcę budować świetlaną przyszłość tego małego, dziwnego kraju w środku Europy.
I w taki oto sposób przyłożyłem rękę (swą, lewą) do budowy drugiej, trzeciej, piątej, szóstej oraz każdej kolejnej Rzeczpospolitej.

Dłoń przykładałem przykładnie, co przełożyło się na pewien sukces. Niechaj więc to przykładanie będzie przykładnym przykładem dla innych... tak oto, moi drodzy rodacy, należy się przykładać...


W pierwszej kolejności moja dłoń pomierzyła most:






Następnie zabrała go i przeniosła w ustronne miejsce, by się nim zająć:




Po chwilach kilku dłoń moja odstawiła gotowy most na miejsce:




Most nabrał kształtu oraz wigoru i wygląda tak oto:



A wszystko to, by Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej.



To nie Ty jesteś zajebista... to cała reszta jest chujowa.


~

w sumie...
ukręciłem: 55.06
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 02:28
ze średnią: 22.32 km/h
Maksiu jechał: 39.70 km/h
temperatura: 4.0
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 398 m
kalorie: 1751 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Długość dźwięku...

Środa, 27 października 2010 · dodano: 27.10.2010 | Komentarze 2

~

Każdego dnia, wieczorem tracę przytomność i odzyskuję ją dopiero rano... trochę mnie to niepokoi, ale nie żeby jakoś szczególnie... ot czasem sobie o tym przypominam, tak jak o rozczochranych włosach.
Ale dziś doszedł do tego jeszcze problem okulistyczny. Stałem przed lustrem, patrzyłem sobie prosto w oczy i... nie zauważyłem, żebym mrugał.
Zaniepokoiłem się nie na żarty.



Pojechałem tędy. Oraz tędy.
Pojechałem do znajomych specjalistek od usprawniania niesprawności wszelakich.
Wkręciłem się bez kolejki.
Gondolowej.



Specjalistki jakimiś magicznymi przyrządami ustaliły, że mam jedną nogę krótszą.
Ale to jeszcze małe miki. One ustaliły, że ta druga jest dłuższa... ta wiadomość była dla mnie nie do zniesienia. W związku z tym nie zniosłem jej.
To, co widać na obrazku powyżej, to proces wydłużania kończyny, dość bolesny... mam nadzieję, że nie cierpiałem nadaremno i wydłuży mi się ta krótsza noga.
Bo to się okaże za jakiś czas.
Kolejne pomiary spowodowały u mnie czarną rozpacz. W przeciwieństwie do żółtej rozpaczy, czarna jest naprawdę rozpaczliwa.
Powodem był kolejny pomiar. Wykazał on, że nogi mam dłuższe niż ręce.
Nie wiem czy sobie z tym poradzę. Będę się starał...



Kolejnym więc krokiem było wydłużanie rąk. Jak widać... także bolało. Szczególnie, że te kable trzeba podłączyć do mięśni, do środka, nacina się skórę i wbija taką metalową końcówkę w mięso... po tej końcówce płynie prąd.
Przyjemności, co nie miara...



Ale... były też miłe akcenty. Jak widać, to nie był zły dotyk oraz teraz już wiecie, co oznacza termin "patrzyć się na mnie, jak w jakiś obrazek"... Martyna użyła tych słów w kawałku o domach z betonu i trochę tańczyłam... ale któż o tym pamięta?



Powróciłem bakdohom tędy. Wziąłem prysznic, następnie go zwróciłem, wytarłem swe młode ciało i dokonałem pomiarów.
Nogi oraz kończyny górne są mniej więcej równe.


Gdyby bóg nie istniał, trzeba by go wymyślić.


~

w sumie...
ukręciłem: 55.55
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 02:37
ze średnią: 21.23 km/h
Maksiu jechał: 42.80 km/h
temperatura: 7.0
tętno Maksa: 162 ( 83%)
tętno średnie: 130 ( 67%)
w górę: 189 m
kalorie: 1932 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Uptown girl

Środa, 13 października 2010 · dodano: 13.10.2010 | Komentarze 2

~

W związku z pękniętym kolanem prawym oraz nadchodzącą nieuchronnie wiosną, nie pozostało mi nic innego, jak tylko zawieźć kolano do naprawy. Warsztat znajduje się około mnóstwo kilometrów stąd... więc oczywistym jest, że nie pojechałem tam karem, bo i po co, jeśli mogłem kręcić i syczeć z bólu... wszak bez bólu to każdy potrafi :) Poza tym nie histeryzujmy, jest on taki sobie oraz mądrale mówią, że ból uszlachetnia. Postanowiłem więc zostać szlachcicem.



Początkowo jechałem znanym już szlakiem, by po chwili skręcić w kierunku jesieni.



Gdy już przybyłem, silne ręce mechaniczek wciągneły mnie na kanał, podłączyły jakieś magiczne kable, oraz przystąpiły do remontu...





Po remoncie dowiedziałem się, że to było preludium li tylko... naprawa potrwa stąd do roku 2011. No dobrze, że nie do końca świata w 2012.

Po powzięciu tej informacji długo nie mogłem dojść do siebie. Gdy już doszedłem (czasem mi się udaje), to zrobiło się ciemno.





Drogą kupna nabyłem w kiosku na rogu lampkę, bo akurat była promocja... lampka mogłaby świecić mocniej...
Powróciłem bak do hom... oraz zjadłem dwie kanapkę z rzodkiewką.


- Pański pies, kapitanie.
- Podczas nalotu?
- Nie, przejechał go samochód.

Czas dwóch słońc.

~

w sumie...
ukręciłem: 68.17
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 02:55
ze średnią: 23.37 km/h
Maksiu jechał: 50.50 km/h
temperatura: 19.0
tętno Maksa: 173 ( 89%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 312 m
kalorie: 2337 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Smutny koniec mego towarzysza....

Czwartek, 23 września 2010 · dodano: 23.09.2010 | Komentarze 2

~

Gdy wyjeżdżałem z mego rodzinnego podwórka nic nie wskazywało na to, że ten dzień zakończy się tak źle, smutno, szaro i boleśnie...
Ale po kolei.









Z muzyką w uszach radośnie przemierzałem góry, doliny oraz napotkane rzeki, cieszyłem się jak dziecko każdym napotkanym przechodniem, zwierzem, a nawet obrońcą wartości wiadomych...

Nic nie zapowiadało...
Pamiętacie? Wspominałem o wiernym towarzyszu mych podróży... wspomniałem dość zdawkowo, ale w zaistniałej sytuacji muszę opowiedzieć o jego żywocie, tak by pamięć o nim nie zaginęła, by o jego losach powstawały legendy przekazywane z pokolenia na pokolenie... by stał się on - nie bójmy się tych słów - naszym dziedzictwem...

Tak, to o nim mowa. The batonik.com.
Jeździł ze mną od dwunastego marca 2007 roku. Zawsze gotów, zawsze wierny, nie narzekał na deszczy czy skwar. Był, gdy go potrzebowałem, a nawet wówczas gdy nie potrzebowałem. Wrósł we mnie i nie wyobrażałem sobie, by miało go nie być.
Niestety, okrutny los postanowił inaczej. Wydał na niego wyrok.
Dziś około godzin 14:16 napadł na nas jakiś zamaskowany osobnik, wyrwał the batonika.com i zwyczajnie zeżarł.

Rzutem na taśmę zrobiłem ostatnie zdjęcie mego towarzysza oraz jego oprawcy...







I przychodzi taki czas, kiedy układ gwiazd detonuje złość i gwałt...

~