Hó is hó
Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.
Udostępnij
Reprezentuję
LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on
W dobrym tonie jest mieć cel...
Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...
Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze
Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.
Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...
Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Samotnie
Dystans całkowity: | 24281.24 km (w terenie 8059.20 km; 33.19%) |
Czas w ruchu: | 1045:37 |
Średnia prędkość: | 23.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4573.00 km/h |
Suma podjazdów: | 99514 m |
Maks. tętno maksymalne: | 193 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 174 (90 %) |
Suma kalorii: | 515314 kcal |
Liczba aktywności: | 490 |
Średnio na aktywność: | 49.55 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 21.81 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 21.81 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:00
ze średnią: 21.81 km/h
Maksiu jechał: 44.00
km/hze średnią: 21.81 km/h
temperatura:
27.0
tętno Maksa: 146 ( 75%)
tętno średnie: 113 ( 58%)
w górę: 164 m
kalorie: 735
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Iron Bike 2013
Piątek, 9 sierpnia 2013 · dodano: 09.08.2013 | Komentarze 7
~Zanim o Iron Bike coś Wam opowiem, to jeszcze o Challenge... bo Gomole tam nie tylko się ścigały, także mocno się lansowaliśmy... lókajcie :)
Iron Bike 2013...
Nie, nie było mnie tam. Nie sądzę, bym kiedykolwiek miał być, jestem za stary i za wąski, choć kręci mnie ten wyścig podobnie jak Monica Bellucci.
Tam nie ma przypadkowych ludzi. Ukończenie Iron Bike, to jak zdobycie Sagarmathy.
Pisałem o tym, co to jest za ścig tutaj.
Rok temu Matt miał dzwona w tunelach Fortezza di Fenestrelle. Obiecał, że tam wróci i zjedzie te 3966 schodów.
Wrócił.
Zjechał.
Matt zajął piąte miejsce.
Szesnasty był Tomek Sodowski, który dołączył do elitarnego grona Polaków - Finishserów Iron Bike.
Gdy spotkacie Tomka na którymś ze ścigów GG, to nie zapomnijcie Mu pogratulować, a jeśli pozwoli Wam umyć swój rower, to poczytujcie to jako zaszczyt.
Jedną z zalet bycia kotem, poza posiadaniem dziewięciu żywotów, jest o wiele prostsza teologia.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 104.08 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 104.08 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
03:45
ze średnią: 27.75 km/h
Maksiu jechał: 46.10
km/hze średnią: 27.75 km/h
temperatura:
21.0
tętno Maksa: 160 ( 82%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: 475 m
kalorie: 3721
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Tangerine Dream
Wtorek, 23 lipca 2013 · dodano: 23.07.2013 | Komentarze 2
~Zatrzymałem się w jakimś Pacanowie, w wiejskim sklepiku nabyłem wodę mineralną z gazem oraz z kapslem, w szklanej butelce, a także z lodówki.
Taka woda smakuje o niebo, a nawet półtorej nieba smaczniej niźli z plastykowej butelki bez kapsla.
Wprawdzie chłopcy z miasta twierdzą, że smaku Finé nic nie pobije, ale coś mi się zdawa, że to snoby podlacze są. Etiopskie dziecki ponoć nie wybrzydzają i piją wszystko jak leci.
Inni bywalcy obstają zaś przy tezie, że nic nie przebije wody święconej, ale nie napotkałem takiej w wersji z kapslem, a kapsel jest tu sprawą mocno kluczową.
Tak, czy siak, przez chwilę było błogo, a później musiałem odjechać...
Oraz mam kilka jeszcze obrazków pobielawskch.
Na ostatnim widać palec boży, co on mnie chronił oczywiście (wiszą), choć byłem przeciw...
Obrazki wyszli byli spod palcy Kasi oraz Asi.
Wysokość piramidy plus jej długość podzielona przez połowę szerokości wynosiła dokładnie 1,67563 albo 1237,98712567 razy więcej niż różnica między odległością od słońca, a wagą małej pomarańczy.
~
Kategoria 37,73 ^C, Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 116.01 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 116.01 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
04:18
ze średnią: 26.98 km/h
Maksiu jechał: 61.20
km/hze średnią: 26.98 km/h
temperatura:
23.0
tętno Maksa: 171 ( 88%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 927 m
kalorie: 4181
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
W poszukiwaniu zaginionej lalki
Środa, 17 lipca 2013 · dodano: 17.07.2013 | Komentarze 5
~Jak wspomniałem we wpisie poprzednim oraz jeszcze poprzednim... jestem głęboko zaniepokojony brakiem bozi w budce. Na tyle głęboko, że zrywam się spocony w środku nocy oraz powodem spocenia nie jest rozkosz lecz strach, co to on ma wielkie oczy, niczym babcia Czerwonego Kapturka.
Jakem obiecał tak też uczyniłem, czyli udałem się do góry świętej, by tam poszukać śladów zaginionej bozi.
Podczas udawania się, jakiś ptak zrobił mi zdjęcie. Z lotu ptaka, oczywiście.
Po dotarciu do podnóża celu mego okazało się, że do świątyni na górze świętej nie wpuszczają w przyodziewku niestosownym. A niestosownie jest mieć odkryte ramiona i krótkie gacie. Przez taką oto bzdurę moja misja została zagrożona.
Ale... był ze mną specjalny oraz tajny agent Żółty, bardziej tajny niż Tomek... agent od zabawiana dam.
Żółty był stosownie ubrany, poszedł schodami prawie do nieba. Wrócił po około sześciu chwilach. Rzekł był, że w świątyni jest pod dostatkiem złota, precjozów, przepychów oraz zbytków wszelakich przeplatanych blichtrem, ale bozi tam na bank nie ma.
Misja okazała się być nieudaną. Na pocieszenie agent Żółty zaprosił mnie na imprezę pod nazwą Polish Me.
Po polizaniu agent szepnął, że słyszał jakoby bozia wybrała się do Rzymu. Nie karczmy, lecz tego drugiego. Do Gammarelliego się pofatygowała, w celu by nabyć drogą kupna nową sukienkę. Informacja jest podejrzana, bo Gammarelli, owszem... szyje najpiękniejsze sukienki na świecie, ale przecież dla facetów.
No chyba, że bozia jest facetem?
Czasami lepiej użyć miotacza ognia niż narzekać na ciemność.
~
Kategoria 37,73 ^C, Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 63.94 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 63.94 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:25
ze średnią: 26.46 km/h
Maksiu jechał: 54.00
km/hze średnią: 26.46 km/h
temperatura:
22.0
tętno Maksa: 159 ( 82%)
tętno średnie: 122 ( 63%)
w górę: 358 m
kalorie: 2271
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Ku świętym miejscom...
Wtorek, 16 lipca 2013 · dodano: 16.07.2013 | Komentarze 4
~Obudziłem się o 03:12, jakiś głos (chyba wewnętrzny, ale pewności nie mam) nakazał głosem nie znoszącym sprzeciwu (głosy zazwyczaj mówią głosami nie znoszącymi sprzeciwu), abym sprawdził czy bozia wróciła do budki. Do tej, co ona ostatnio ziała pustką.
Niestety, bozia nadal jest na gigancie... ponoć widziano ją, jak zatrzymywała autostopy, trzymając w ręku tekturkę z napisem "Portugalia". Drugą rękę miała zajętą trzymaniem szczyla. Większość bozi trzyma na ręku szczyla.
W związku z tragiczną nieobecnością bozi w budce, jutro obudzę się także o 03:12 i głos głosem nie znoszącym... nakaże, bym udał się do świętej góry i wzniósł tam modły w intencji, ażeby bozia się opamiętała, powstrzymała swe chucie oraz powróciła do budki.
Królowa Nieba i najmilsza Matka nasza nigdy nie przestanie wspomagać każdego swego dziecka, opiekować się z nieba całym Kościołem Chrystusowym i spieszyć na pomoc całej ludzkości.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 61.69 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 61.69 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
03:05
ze średnią: 20.01 km/h
Maksiu jechał: 40.80
km/hze średnią: 20.01 km/h
temperatura:
20.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 123 ( 63%)
w górę: 296 m
kalorie: 2177
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Enej
Niedziela, 14 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 0
~Brakujące kilometry z Piwnicznej dokręciłem dziś.
Poza tym, dziś jest nieczynne z powodu, że zamknięte.
Całkowite lekceważenie wszelkich zagrożeń sprawiało jakoś, że zagrożenia zniechęcały się, rezygnowały i znikały.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 105.99 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 105.99 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
03:46
ze średnią: 28.14 km/h
Maksiu jechał: 47.20
km/hze średnią: 28.14 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 481 m
kalorie: 3812
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Czarymary i Isia może się już wstydzić
Czwartek, 11 lipca 2013 · dodano: 11.07.2013 | Komentarze 1
~Pytają mnie różni tacy, why czepiam się wciąż bozi, religii i tym podobnych. Bo ja wiem... może dlatego, że owe czarymary potrafią czasem do łez mnie rozbawić, a może dlatego, że we mnie omly zło i niedobro mieszka? Hmm... a może z powodu, że a mianowicie wciąż i bez ustanku oraz na każdym kroku się te bozie i religie podkładają, a przecież kopanie leżącego jest wielce przyjemną rozrywką?
O bozi i innych czarach będzie na deser, a tymczasem...
Dziś udałem się byle gdzie, ściskając w ręku kamień zielony. W którejś tam chwili dotarłem do rozstaju dróg.
Oczywistym jest, że udałem się w prawo. Sumienie me czyste (bo nie używane) nie pozwala mi nawet spojrzeć w lewą stronę. Po kilku uderzeniach serca poczułem glód okrutny. Dobrze, że dobrych ludzi napotkałem. Poczęstowali mnie ciostkiem z serem. Za 1,70 zł.
Za chwil kilka miało zmierzchać, gdy dotarłem do miejsca odrobinę świętego. Sączy się tam, z matki ziemi, święte źródełko, co ono uzdrawia chromych, a nawet wskrzesza lepiej niż szaman Bashobora z Narodowego.
Na drzewie, powyżej szoszona, jest sobie taka budka...
Jako, że bywałem już w tym miejscu, to pamiętam, że w tej budce mieszkała bozia. Ale dziś jej tam nie zastałem. Hmm... ktoś ją eksmitował? Wyruszyła za ocean, za chlebem? Na wernisaż się udała?
Dość zagadkowe to zniknięcie.
Po chwili ją ujrzałem. Szła z tobołkiem na plecach, trzymając za rękę jakiegoś szczyla (ksywa dzieciątko).
Magia oraz czarymary.
Naprawdę tam była, zrobiłem zdjęcie, ale po wywołaniu... no sami widzicie.
Nie wiem, czy to cud cycós innego...
Tak czy siak zagadnąłem, zapytałem o zdrowie oraz kurtuazyjnie powiedziałem, że szczyl śliczny taki. Zapytałem gdzie idzie drogą tą asfaltową...
Się okazuje, że do stolicy na stadion duży, bo chce spotkać się z szamanem wyżej wspomnianym, co on jest z czarnej ziemi i się zowie Bashobora. Zamierza go opierdolić za używanie imienia pana nadaremno (nie wiem za bardzo huis pan, ale cel mi się podoba). Rzekłem, że jakby za późny, że szamaństwo miało miejsce kilka dnie temu ego, ale bozia odparła, że spoko, że ona go znajdzie.
Zadowolony udałem się w kierunku słusznym, czyli na kolację.
Po drodze drogę zastąpił mi dziwny osobnik. Się aż przestraszyłem nie nażarty. Nie na głodnego także.
Dzielnie się zatrzymałem, oraz zagaiłem... okazało się, że ów osobnik to zombie jest, co kilka dni temu wskrzesił go szaman. Ten sam, którego bozia szła postawić do kąta.
Wysłałem do bozi esemesa, że ten afroamerykanin rzeczywiście wskrzesza. Bozia nie odpisała.
Wspomniałem w tytule o wstydzie Isi. Się okazuje, że Jezus Chrystus Superstar nie koleguje się już z Isią, bo Isia pokazała publicznie dupsko odarte z szat. Tak na prawdę, to Isia nic nie pokazała, ale Jezus wie lepiej i już. Kazali Jej oddać breloczek.
Właściwie to dobrze dla Isi, że tylko się rozebrała, bo gdyby tak na przykład molestowała jakiegoś małolata, to by Ją za karę przeniesiono do innej parafii.
Macz mocno kibicuję tej akcji z niewstydzeniem się Jezusa, uwielbiam się śmiać.
Jedynym usprawiedliwieniem dla Boga jest to, że nie istnieje.
~
Kategoria 37,73 ^C, Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 87.78 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 87.78 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
03:23
ze średnią: 25.94 km/h
Maksiu jechał: 47.50
km/hze średnią: 25.94 km/h
temperatura:
24.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 438 m
kalorie: 2986
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Pierogi
Wtorek, 2 lipca 2013 · dodano: 02.07.2013 | Komentarze 21
~Powrócę oraz znienacka do drogi powrotnej i przygody o której wspomniałem na końcu tego wpisu...
Dziewiąta rano, wrzuciłem Szpeca do kara (mam taki kar, co on do środka przyjmuje kilka bików oraz ludzików na raz, i za to go lubię, pomimo jego słusznego już wieku), zrobiłem kawę do kubka mobilnego i... kar pokazał mi wała.
Spróbowałem jeszcze kilka razy. Nic.
Dzwonię do kumpla.
- Auto padło.
- To przyjadę swoim.
- OK.
Kumpel ma auto niewielkie, uchwyt wiodącej marki na hak, bez platformy, wieszak.
Pojechaliśmy. Trzy Kopce, Salmopol, Beskidek, Równica, Orłowa, prysznic, pierogi i bak do hom.
Jesteśmy na A1, tuż przed Gliwicami.
- Sufa, jakiś pajac za nami jedzie i mruga, o co mu może chodzić?
- ?
- Kurwa, sufa, nie ma Twojego roweru!
Obracam się.
- Kurwa, nie ma.
Zatrzymujemy się na pasie awaryjnym, a ja oczyma wyobraźni widzę, jak po nim przejechało stado ciężarówek i myślę, czy da sie odzyskać tylko linki, czy może koszyk na bidon także.
Wysiadam pierwszy.
Idę do tyłu... jest. Puścił jeden zaczep i Szpec położył się - sterczał poziomo oraz mocno w tył za karem... stąd to mruganie.
Zupełnie całkiem wcale nic mu się nie stało.
Te kilka sekund od chwili, gdy zobaczyłem, że go nie ma, do momentu, gdy się jednak okazało, że jest... za wszystko inne zapłacisz wiadomą kartą.
Pierogi w Ustroniu na pierwszym piętrze, U Aniołów są mocno mniam.
Czarna mnie tam kiedyś zaciągnęła. Danke und Elke.
Chociaż zbliża się godzina śmierci, nie obawiam się, że pójdę do piekła, albo co gorsza do nieba w jego spopularyzowanej wersji… oczekuję, że śmierć będzie nicością. Dzięki ateizmowi, śmierć nie budzi we mnie żadnych obaw.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 47.41 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 47.41 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:52
ze średnią: 25.40 km/h
Maksiu jechał: 42.50
km/hze średnią: 25.40 km/h
temperatura:
12.0
tętno Maksa: 166 ( 86%)
tętno średnie: 131 ( 67%)
w górę: 380 m
kalorie: 1608
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Mein Herz Brennt
Środa, 26 czerwca 2013 · dodano: 26.06.2013 | Komentarze 0
~Mój zaprzyjaźniony instruktor spiningu mawia, że pogoda na rower jest zawsze. Uwierzyłem mu, a nawet w dobrej wierze, bo taki już jestem łatwowierny. Udałem się.
No rzeczywiście, miał rację. Pogoda była.
Jechałem rozedrgany, nie zerkałem na pulsometr. Gdy już popatrzyłem było za późno... wartość oscylowała w okolicy 312, ale z tendencją spadkową.
Oto, co zbyt wysoki puls może uczynić...
Konkretnego znaczenia nabiera powiedzenie, że serce tak biło, że chciało mi wyskoczyć.
Wspominałem, że mam po prawej?
Rozentuzjazmowane oraz piszczące fanki, po ujrzeniu mego negliżu, proszone są o nie przysyłanie CV wraz z obscenicznymi propozycjami. Posiadam niski PESEL i nie dam rady...
Mit diesem Herz hab ich die Macht...
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 53.94 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 53.94 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:47
ze średnią: 30.25 km/h
Maksiu jechał: 53.20
km/hze średnią: 30.25 km/h
temperatura:
23.0
tętno Maksa: 174 ( 90%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 219 m
kalorie: 2031
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Czy Czesław zaśpiewa?
Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 8
~Jako, że cenię sobie sztukę epistolarną, a niestety jest ona w fazie mocnego zaniku, to sam od czasu do czasu pisuję listy.
Czasem do siebie, czasem do szuflady, innym zaś razem na Berdyczów lub też na różowym, pachnącym papierze.
Wczoraj padło na Czesława. Czesława Langa. Skreśliłem do tego, wybitnego niegdyś kolarza, kilka uprzejmych słów.
Jako, że przez roztargnienie nie zakleiłem koperty, to list ów stał się otwarty i rozszedł się po sieci, rzec by można, że lawinowo.
Czy dotrze do adresata? Nie wiem.
A jeśli dotrze, to czy adrest zechce odpowiedzieć? Nie zechce.
fot. Leszek Szymański (PAP)
Widzę tu pewną, choć nieznaczną, analogię z moim ulubionym szefem, ulubionego choć maleńkiego państewka.
Reakcja Langa będzie dokładnie taka sama, jak reakcja Wojtyły (gdy jeszcze mógł reagować) na problem plagi pedofilii w dowodzonej przez siebie instytucji. Czyli żadna.
No bo niby czemu obaj Panowie mieliby cokolwiek zmieniać w zarządzanych przez siebie cyrkach, jeśli i tu i tu wierni wciąż i dobrowolnie przynosili, przynoszą i przynosić będą kasę?
Że wizerunek obu instytucji cierpi? No może trochę, ale kogo to tak naprawdę obchodzi.
Reasumując... Czesław nie zaśpiewa.
Po cholerę więc pisałem tamten grafomański list?
Bo lubię pisać.
Bo jestem (jak rzecze marusia) po trosze idealistą, czyli naiwniakiem, któremu wydaje się, że jeśli coś jest oczywistym złem, to należy je wskazać, napiętnować i wówczas ktoś, kto ma taką możliwość, zrobi coś by było lepiej. No wiem... przedszkolak we mgle stąpa mocniej po ziemi, niż czasem ja... trudno, jakieś wady muszę mieć :)
Pisałem go także dlatego, bo chciałem poznać reakcje środowiska. Zawodników znanych i utytułowanych, ale też i takich jak ja - amatorów, pasjonatów, nieznanych z nazwisko nikomu, poza wąskim gronem przyjaciół.
Ale środowisko, to także branżowe media, portale, wydania papierowe...
I co?
Po około dobie od opublikowania tamtego listu, klaruje się pewien obraz. Pozytywny obraz.
Spotykam się z dużym poparciem, ludzie piszą do mnie, list jest udostępniany na największym portalu społecznościowym przez wszystkich wyżej wymienionych, czyli znanych maratończyków, nieznanych amatorów, profile magazynów branżowych etc., jest żywo komentowany, raczej pozytywnie, aczkolwiek większość na koniec pisze, że nie ma specjalnie nadziei na zmianę tej nienormalnej sytuacji.
Nie spodziewam się, że któryś z magazynów odważy się o problemie wspomnieć w wydaniu papierowym, w formie choćby zbliżonej do treści listu. Dlaczego? Pozostawię to w sferze Waszych domysłów.
Robert Banach - nie muszę pisać kto to taki, mam nadzieję - pokusił się o parafrazę mojego listu. Nie do końca łapię sens, znaczy nie jestem pewien, czy jest to wyraz poparcia, czy wręcz przeciwnie, ale z racji znajomości z Robertem i sympatii - mam nadzieję, że wzajemnej - biorę to, jako odrobinę zakamuflowane poparcie... z próbą wskazania mi, że i tak niewiele wskóram.
Skądinąd wiem, że Robert ma duszę "górala", a w tym sporze Jego sytuacja jest mało komfortowa. Brat Roberta, Bartosz prowadzi w Pucharze Polski, który jest kością niezgody. Bartosz musi z czegoś żyć... koło się zamyka.
I jeszcze, żeby nie było wątpliwości, Bartosz i Robert sa rasowymi kolarzami MTB, rok temu dali się namówić na start w MTB Trophy i ich wyniki pokazują, że Skandię jeżdżą, bo muszą, a na górskich trasach czują się znakomicie.
Fajnym aspektem mojej pisaniny jest to, że w ciągu doby dostałem kilkanaście listów od amatorów MTB z środka peletonu, którzy utwierdzaj mnie w tym, że należy głośno mówić o problemie. Pozwolę sobie zacytować fragment jednego z otrzymanych listów:
"Rzygam już tą Skandią, jeżdżę bo mam blisko, ale już mam dość i na pewno przyjadę w góry do GG posmakować prawdziwego MTB. Do zobaczenia."
Mam świadomość, że czasy skakania przez płot w słusznej sprawie i pospolitego ruszenia już dawno minęły. Nie zrobimy rewolucji.
Ale...
Ale myślę też, że jeśli będziemy głośno o tym mówili, pisali, wyrażali sprzeciw... wciąż, mozolnie i bez ustanku, to może kiedyś zadziała efekt masy krytycznej, może ktoś w tym całym PZKolu stuknie się w głowę i spróbuje coś zrobić z tą patologiczną sytuacją.
Jak wspomniałem, nie wszyscy są podobnego zdania.
Bywają i takie komentarze: "Jak Ci się nie podoba, to wypad.", albo "To zrób lepsze zawody, cwaniaku".
Nie czuję się na siłach, by podjąć polemikę na takim poziomie. Zawsze byli, są i będą tak zwani pożyteczni idioci. To jest w pewnym sensie koloryt tego świata.
I żeby była jasność... dla tych którzy nie do końca zrozumieli.
Nie mam nic przeciw Skandii czy też Mazovii w takiej formie, w jakiej funkcjonują. Protestuję jedynie przeciw rozgrywaniu w ramach takich cykli zawodów rangi Mistrzostw i Pucharu Polski w Maratonie MTB. Oraz w ogóle używania skrótu MTB w odniesieniu do tych parkowych wyścigów... nie podoba mi się oszukiwanie w ten sposób opinii publicznej.
Obiecuję, że kolejne wpisy nie będą już dotyczyły PP, MP, Skandii i całej tej hecy, bo pewnie umarlibyście z nudów.
Odezwę się w rzeczonym temacie za czas jakiś, taki liczony następującymi po sobie porami roku.
Jedni są uczciwi, a drudzy mają alibi dla swoich czynów.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 110.83 km
w terenie: 90.00 km
ukręciłem: 110.83 km
w terenie: 90.00 km
trwało to:
05:01
ze średnią: 22.09 km/h
Maksiu jechał: 40.10
km/hze średnią: 22.09 km/h
temperatura:
31.0
tętno Maksa: 157 ( 81%)
tętno średnie: 125 ( 64%)
w górę: 470 m
kalorie: 3900
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Ó pały
Piątek, 21 czerwca 2013 · dodano: 21.06.2013 | Komentarze 11
~Telewizor powiedział mi wczoraj, jakoby lekarze sugerowali, by w takie upały nie wychodzić z domu.
To świetny pomysł.
Zgodnie wiec z radami lekarzy z telewizora nie wyszedłem, lecz wyjechałem.
Rzeczywiście były upały. Dokładnie to jeden. Poczynił wiele szkód... na wstępie zepsuł zielone.
Byłoby nawet miło, ale upał rzucał mi także oraz złośliwie kłody pod nogi. Dokładnie to gwoździe rzucał pod koła, aż trafił.
Ostatnio coraz częściej i celniej to czyni... nie lubi mnie cycóś?
To bawet dobrze się składa, że wojna jest tak okropna, bo inaczej zbytnio byśmy ją lubili.
~
Kategoria 37,73 ^C, Samotnie, Wokół Gliwic