Hó is hó
Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.
Udostępnij
Reprezentuję
LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on
W dobrym tonie jest mieć cel...
Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...
Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze
Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.
Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...
Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Samotnie
Dystans całkowity: | 24281.24 km (w terenie 8059.20 km; 33.19%) |
Czas w ruchu: | 1045:37 |
Średnia prędkość: | 23.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4573.00 km/h |
Suma podjazdów: | 99514 m |
Maks. tętno maksymalne: | 193 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 174 (90 %) |
Suma kalorii: | 515314 kcal |
Liczba aktywności: | 490 |
Średnio na aktywność: | 49.55 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 72.52 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 72.52 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:48
ze średnią: 25.90 km/h
Maksiu jechał: 51.00
km/hze średnią: 25.90 km/h
temperatura:
25.0
tętno Maksa: 160 ( 82%)
tętno średnie: 118 ( 61%)
w górę: 298 m
kalorie: 2585
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Karolina
Piątek, 8 sierpnia 2014 · dodano: 08.08.2014 | Komentarze 3
~Tak, tak... to siodło daje radę.
Przeżyło Challenge oraz moje kaprysy. Spokojnie możecie nabywać... kosztuje około dziesięciu dolków.
Kojarzycie The Knife?
Posłuchajcie Karoli... i jak?
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 74.32 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 74.32 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:47
ze średnią: 26.70 km/h
Maksiu jechał: 50.70
km/hze średnią: 26.70 km/h
temperatura:
23.0
tętno Maksa: 156 ( 80%)
tętno średnie: 114 ( 59%)
w górę: 363 m
kalorie: 2723
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
No Bullshit
Wtorek, 5 sierpnia 2014 · dodano: 06.08.2014 | Komentarze 10
~Sudety MTB Challenge...
Na pierwszej stronie tegorocznego race book'a jest, między innymi, napisane No Bullshit, No Compromise.
I taki właśnie był tegoroczny Czelendż.
Że krew, pot i łzy? To akurat nic nowego oraz all byli na to przygotowani. Ja na ten przykład zabrałem dodatkową paczkę chusteczek papierowych, a moi przyjaciele mieli na podorędziu mankiety, w które owe łzy wylewałem każdego wieczora. Oraz poranka.
Różni tacy mówili, że to jeden z tych ścigów, które oddzielają jednych od drugich, że niby mountainbikerów od posiadaczy fajnych rowerów góralskich... ja tam nie wiem, mało się znam, a poza tym takie teksty są wyświechtane. Raczej.
Zaczęło się niewinnie... prologiem, a nawet rzekłbym, że prolożkiem. Był łatwiejszy niż ten kudowski z lat poprzednich. Mocno zadowoleni dojechaliśmy do kreski oraz udaliśmy się pod prysznic. Oczywiście zimny, bo pod ciepły jakoś nie wypadało...
Różni tacy mówili, że to jeden z tych ścigów, które oddzielają jednych od drugich, że niby mountainbikerów od posiadaczy fajnych rowerów góralskich... ja tam nie wiem, mało się znam, a poza tym takie teksty są wyświechtane. Raczej.
Zaczęło się niewinnie... prologiem, a nawet rzekłbym, że prolożkiem. Był łatwiejszy niż ten kudowski z lat poprzednich. Mocno zadowoleni dojechaliśmy do kreski oraz udaliśmy się pod prysznic. Oczywiście zimny, bo pod ciepły jakoś nie wypadało...
Na powyższym obrazku dostrzec można Kasię, co Ona wraz ze swym partnerem, Łukaszem, któren jednocześnie - co nieczęsto się zdarza - jest Jej mężem osobistym, są mi winni pieniądz w kwocie z czemazeroma. Ponieważ a mianowicie obstawiłem ich u buka, a Oni bezczelnie się wycofali na czwartym etapie. Kasia miała 47 stopni gorączki, no ale... czy to może być powód? Oraz zawsze można strzaskać termometr i gorączeczeki nie ma...
Prolog wspomniany oraz dwa pierwsze stejdże się odbywali w Stroniu, bo z powodu dystansów mega i mini. Ale to chyba nie jest dobra koncepcja... macz bardziej lubiłem każdy stejdż w innej wiosce żeby się zaczynał oraz kończył. To taka mocno czelendżowa cecha jest.
Należałoby także wspomnieć (wjemc wspominam), iż stworzyliśmy absolutnie doskonałą załogę i zajęliśmy apartament z widokiem. Na kościół, a jakże. Załoga to:
- Czarna, która w cuglach wygrała all, co miała wygrać. Nekst jer także wygra, omly na innym dystansie
- Aga, która objeżdżała połowę facetów, a także ze stoickim spokojem panowała nad Doktorem Chaosem oraz dzwonami
- Wojtek, czyli rzeczony Doktor Chaos - kierowca testowy Meridy oraz łamacz plastikowych ram tejże marki
- Miron, władca snów, śledzi oraz, co graniczy z cudem, udało mu się na jednym z etapów nie złapać kapcia
- Paweł, który objechał Czelendża na batoniku Mars oraz Coca-Coli, miał na wszystko wyjebane oraz zajął... dwunaste miejsce open. Gdyby łykał te wszystkie żele, izotoniki oraz inne wynalazki, które łykali pozostali, to pewnie objechałby ukrytą opcję niemiecką, która wygrała
- Bartek, co on robił za wolontariusza na bufetach, dyktował Szczepanowi, gdzie ma skręcać TIRem, a w międzyczasie robił jeszcze obrazki i nosił torby po piętrach
- Przemo, mój partner. W sensie w ciągu dnia. Przemo był motorem napędowym tego teamu, dwoił się i troił, biegał po wieżach obserwacyjnych, karmił leśne ssaki, remontował sprzęty, gotował fasolę, byśmy mieli gaz do gotowania kawy oraz opracowywał niestandardowe koncepcje na nasze zwycięstwo... które okażą się skuteczne w bliżej nieokreślonej przyszłości. Tymczasem zajęliśmy miejsce tuż za podium...
- Jacek - władca maszynerii do parzenia kawy, oraz człowiek z metalu... po nielekkich etapach, gdy inni zdychali, Jacek ubierał magiczne buciki i... biegał sobie godzinkę lub dwie na podwieczorek
Paweł jadący na Marsie... a może na Saturnie, hónołs
Dnia następnego obudził nas zapach kawy mistrzowsko parzonej przez Jacka (stało się to tradycją do końca ścigu). Rozpoczęło się ściganie - stejdż łan zwany Tour de Stronie. Przefajny podjazd na Śnieżnik i clou tego etapu, czyli zjazd ze Śnieżnika. Tym razem bez fikołków. Na dole, tuż po bufecie zaczęło kropić, po chwili coraz bardziej, aż doszło do kulminacji... sakreble, szpetnie zakląłem - mogłem zabrać parasol.
Kliku kozaków zjechało ten odcinek... łatwy nie był
Dzień trzeci, a etap drugi, to Vuelta A Stronie Śląskie... jakoś tak nieszczególnie trasa zapadł mi w pamięć, może była nudna? No nie wiem, naprawdę nie pamiętam. To na tym etapie Dr. Chaos połamał plastika, a krótkodystansowcy zakończyli swoje zmagania.
Zły dotyk boli... plastikowy rower po tête-à-tête z Doktorem Chaosem. Na takiej konstrukcji Wojtek dojechał ponad 30 km do mety etapuAkcja "Dostarczyć złoma ze Śląska" zakończyła się pełnym sukcesem - efekt był taki, że o poranku dnia następnego czekał wysłużony, acz pełen blasku Lapierre, na którym Wojtek, podczas rundy honorowej ulicami Stronia był uprzejmy złapać kapcia. Gdy już opanował sytuację i ruszył w pościg, to okazało się, że organizator posprzątał już strzałki. Wojtek, w związku z tym, dołożył sobie kilka chwil w siodle. Gdy wreszcie znalazł się na właściwej ścieżce, to jechał na takim wkurwie, że po górę, gdy ja kręciłem około 12 km/h, On przeszedł obok z prędkością co najmniej 30...
Tego dnia Czelendż powrócił do swej starej, acz jedynie słusznej formuły, czyli nie jeździliśmy już w kółko. Start w Stroniu, meta w Bardo. Przecudnej urody etap. Mój macz ulubiony zjazd, czyli Borówkowa, zwana pieszczotliwie Borówą. Uwielbiam.
Wprawdzie zgubiłem tam bidon i mając jeden, musiałem prowadzić oszczędną gospodarkę wodną, ale to mało ważne, liczy się fun, który w tym dniu zdecydowanie przeważał.
I na koniec wisienka... zjazd Krzyżową do Bardo... mega lubię. W tym rocku wydygałem na jednym kamyczku szerokości Titanica oraz zrobiłem jednego fikołka. Czyli pełen sukces.
To na tym etapie, niekwestionowany lider open, Bartek Janowski, miał mega pecha. Połamał koło, i... nie miał mu kto pożyczyć tego koła, by mógł kontynuować ściganie i nie stracić przewagi, która oscylowała w okolicach 30 minut. Plotka mówi, że był ktoś, kto owo koło mógł Mu dać, ale chyba przestraszył się ewentualnej sławy... bo przecież wszyscy by mówili "Wygrał Bartek, dzięki ... który dał mu koło". Ja tam się nie dziwię, bezpieczniej jest zająć któreś tam miejsce poza podium... wtedy nikt nie wymienia nazwiska i ma się święty spokój.
Bartek jakoś dotarł do mety, stracił godzinę, czyli miał pół godziny w plecy... na drugi dzień gonił, ale na kultowym zjeździe w prawo za akweduktem złamał klamkę i musiał się wycofać.
W moich kaprawych oczach Bartek jest zwycięzcą.
To na tym etapie, niekwestionowany lider open, Bartek Janowski, miał mega pecha. Połamał koło, i... nie miał mu kto pożyczyć tego koła, by mógł kontynuować ściganie i nie stracić przewagi, która oscylowała w okolicach 30 minut. Plotka mówi, że był ktoś, kto owo koło mógł Mu dać, ale chyba przestraszył się ewentualnej sławy... bo przecież wszyscy by mówili "Wygrał Bartek, dzięki ... który dał mu koło". Ja tam się nie dziwię, bezpieczniej jest zająć któreś tam miejsce poza podium... wtedy nikt nie wymienia nazwiska i ma się święty spokój.
Bartek jakoś dotarł do mety, stracił godzinę, czyli miał pół godziny w plecy... na drugi dzień gonił, ale na kultowym zjeździe w prawo za akweduktem złamał klamkę i musiał się wycofać.
W moich kaprawych oczach Bartek jest zwycięzcą.
I jeszcze dnia tego taka sytuacja...
Jadę spokojnie singlem wśród borówkek i co ja pacze? Aga i Wojtek miast zapierdalać, to porzucili złomy w krzakach i chodzą sobie za rękę po krzakach oraz wzdłuż rzeki przy świetle księżyca. Wojtek opowiada wierszem romantyczne historie, Aga ma jakiś taki maślano nieobecny wzrok...
No pięknie, plan zakładał atak... może źle zinterpretowali ten termin?
Gdy już się nawzdychali do gwiazd, to zaczęli jechać, po kresce tłumaczyli się, że Aga zgubiła liczydełko i szukali. I znaleźli. No OK, ale po co przy tym szukaniu Wojtek śpiewał serenady?
Stage 4, Bardo - Walim.
Taaak... to był ten etap, na którym przypuściliśmy frontalny atak. Od startu do końca asfaltu, czyli jakieś cztery kilometry. A potem zaczęły się podjazdy. Zakończyły się 3 km przed metą...
Jadę spokojnie singlem wśród borówkek i co ja pacze? Aga i Wojtek miast zapierdalać, to porzucili złomy w krzakach i chodzą sobie za rękę po krzakach oraz wzdłuż rzeki przy świetle księżyca. Wojtek opowiada wierszem romantyczne historie, Aga ma jakiś taki maślano nieobecny wzrok...
No pięknie, plan zakładał atak... może źle zinterpretowali ten termin?
Gdy już się nawzdychali do gwiazd, to zaczęli jechać, po kresce tłumaczyli się, że Aga zgubiła liczydełko i szukali. I znaleźli. No OK, ale po co przy tym szukaniu Wojtek śpiewał serenady?
Stage 4, Bardo - Walim.
Taaak... to był ten etap, na którym przypuściliśmy frontalny atak. Od startu do końca asfaltu, czyli jakieś cztery kilometry. A potem zaczęły się podjazdy. Zakończyły się 3 km przed metą...
Żeby nie było zbyt łatwo, całą noc poprzedzającą tę wspinaczkę lało, podczas jazdy lało, podczas kolacji lało, podczas wieczornej modlitwy lało, podczas lania także lało.
Znacie podjazd na Sowę? Znacie.
Albo i nie znacie. Tego dnia Sowę podjeżdżało się rzeką. Niektórzy twierdzą, że rwącą. Zjazd z Sowy do Walimia przecudnej urody... zrobiłem tam trzy fikołki, w tym jednego klasycznego, przez kierę. W Walimiu żarcie, jak co roku, mega wypasione oraz znaleźliśmy na ostatnim piętrze dwie magiczne lampy Alladyna, z których wyczarowaliśmy dżinów. Dżiny tak naczarowały, że ostatni etap pojechaliśmy jak z nut.
Albo i nie znacie. Tego dnia Sowę podjeżdżało się rzeką. Niektórzy twierdzą, że rwącą. Zjazd z Sowy do Walimia przecudnej urody... zrobiłem tam trzy fikołki, w tym jednego klasycznego, przez kierę. W Walimiu żarcie, jak co roku, mega wypasione oraz znaleźliśmy na ostatnim piętrze dwie magiczne lampy Alladyna, z których wyczarowaliśmy dżinów. Dżiny tak naczarowały, że ostatni etap pojechaliśmy jak z nut.
Ostatni stejdź, z Walimia do Kudowy jawił się hmm... no jakoś nieszczególnie. Byliśmy odrobinę zmęczeni, dupy lekko zmasakrowane, psycha nieznacznie zryta... a etap liczył 80km. Bardzo mocno doceniłem wspomnianych wyżej, czarodziejskich dżinów. Rzec by można, że to etap bez większej historii... ot wsiedliśmy na złomy, poruszaliśmy korbami i już była meta. No.
Tuż po mecie znakomity śledź ze słoika, po chwili dekory, finiszery oraz wypasiony bankiet, nocne Polaków i nie tylko, rozmowy... i po Czelendżu.
Był też Śledź nie ze słoika wraz z ekipą masażystów. Stawiali na nogi w sposób nie znoszący sprzeciwu, siniaki mam do dziś. Specjalne podzięki, za aksamitny dotyk, tu i ówdzie, dla dziewczęcia obok Barniego, a Barni to ten, który lubi motocykle oraz siedzi pierwszy z lewej.
Legendą obrośli czescy mechanicy. To, co potrafią zrobić, zdecydowanie wykracza poza zwykłe pojmowanie rzeczywistości. Dość powiedzieć, że na bankiecie byli witani owacjami na stojąco...
Podsumowanie?
Ktoś na bankiecie powiedział "Jeśli nie przejechałeś Trophy albo Challenga, to nie masz pojęcia czym jest jazda rowerem po górach"Był też Śledź nie ze słoika wraz z ekipą masażystów. Stawiali na nogi w sposób nie znoszący sprzeciwu, siniaki mam do dziś. Specjalne podzięki, za aksamitny dotyk, tu i ówdzie, dla dziewczęcia obok Barniego, a Barni to ten, który lubi motocykle oraz siedzi pierwszy z lewej.
Legendą obrośli czescy mechanicy. To, co potrafią zrobić, zdecydowanie wykracza poza zwykłe pojmowanie rzeczywistości. Dość powiedzieć, że na bankiecie byli witani owacjami na stojąco...
Podsumowanie?
Ktoś inny rzekł "Niezły dostaliśmy wpierdol na tegorocznych trasach". Trudno się nie zgodzić.
Odpowiedzialny za ten wpierdol jest Grzesiek.
Trasy układał i perfekcyjnie znakował Kowal wraz z załogą - przy okazji... Kowal zjechał Krzyżową do Bardo bez podpórki. Pajerem.
Bufety, bikepraki, i cała robota ekipy technicznej, to Mrozu.
I jeszcze ciekawostka... team Oko Cyklopa wprowadził nową jakość na Czelendżu - team trzyosobowy. Krąży plotka, że w przyszłym roku będzie oficjalna klasyfikacja trójkątów.
Nie wiem jak Wy, ale ja już przygotowuję się do MTBCH 2015 - wyczyściłem obuwie...
~
Kategoria Wokół Gliwic, Samotnie, Etapówka
w sumie...
ukręciłem: 105.20 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 105.20 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
04:08
ze średnią: 25.45 km/h
Maksiu jechał: 64.70
km/hze średnią: 25.45 km/h
temperatura:
26.0
tętno Maksa: 160 ( 82%)
tętno średnie: 127 ( 65%)
w górę: 754 m
kalorie: 3708
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Alfred pościgowy
Środa, 16 lipca 2014 · dodano: 16.07.2014 | Komentarze 0
~Przejeżdżając przez jakiś Pacanów czy też inną Wólkę, natrafiłem na krzywe zwierciadło. Duże.
Skłoniło mnie owo napotkanie do odwiedzin miejsca, w którym wyciszam się, bo ponieważ podczas modlitwy oraz zadumy. Na koniec tradycyjne selfie z moim najmacz ulubionym Och Karolem (pseudo artystyczne Święty Jan Paweł Drugi)... pozostało już tylko do domu wrócimy, w piecu napalimy, nakarmimy psa.
Okazało się, że psa jakby nie zastałem, ale udało mi się zdążyć na finał biegu z przeszkodami.
Bezapelacyjnie zwyciężył wyścigowy Alfred, dla niepoznaki przebrany za żółwia. Na zaszczytnym drugim miejscu uplasowała się Majka, dla niepoznaki przebrana za kota.
Bezapelacyjnie zwyciężył wyścigowy Alfred, dla niepoznaki przebrany za żółwia. Na zaszczytnym drugim miejscu uplasowała się Majka, dla niepoznaki przebrana za kota.
By zbytnio nie rzucać się w oczy oraz pozostać incognito, tuż po kąpieli przebrałem się za Świadka Jehowy.
Żółw porusza się z prędkością, która wystarcza do polowania na sałatę
~
Kategoria 37,73 ^C, Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 81.50 km
w terenie: 75.00 km
ukręciłem: 81.50 km
w terenie: 75.00 km
trwało to:
03:45
ze średnią: 21.73 km/h
Maksiu jechał: 41.00
km/hze średnią: 21.73 km/h
temperatura:
26.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: 317 m
kalorie: 2283
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Spajdery
Poniedziałek, 14 lipca 2014 · dodano: 14.07.2014 | Komentarze 6
~Człowieki zjadają około dziesięciu pajomków rocznie. W święta deser, w dni powszednie jako przystawkę. a w nieparzyste na czczo.
Zawsze jednakże podczas snu. Nie ma pewności czy chodzi o sen człowieka czy też pajomka.
Tak czy siak, zdecydowałem, że 14 lipca będzie międzygalaktycznym dniem pająka. Taki spajderdej.
No i poszło...
Na dzień dobry miałem przyjemność obcować ze spajdercatem...
Zawsze jednakże podczas snu. Nie ma pewności czy chodzi o sen człowieka czy też pajomka.
Tak czy siak, zdecydowałem, że 14 lipca będzie międzygalaktycznym dniem pająka. Taki spajderdej.
No i poszło...
Na dzień dobry miałem przyjemność obcować ze spajdercatem...
Po kilku chwilach napotkałem prawdziwego spajdermana oraz na biku.
A później było tylko lepiej.
Spajderspecyk...
...oraz spajderklyszcz
Spajderdzień uważam za udany.
Wiara nie jest cnotą. Wiara to gloryfikacja dobrowolnej ignorancji.
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 77.10 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 77.10 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:48
ze średnią: 27.54 km/h
Maksiu jechał: 47.90
km/hze średnią: 27.54 km/h
temperatura:
27.0
tętno Maksa: 174 ( 90%)
tętno średnie: 129 ( 66%)
w górę: 446 m
kalorie: 1303
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Mort
Wtorek, 8 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 0
~Każdy z kolarzowców mających jakieś tam plany, ambicje a nawet i cele, zwraca uwagę na to, co wciąga. Otworem gębowym w sensie. Niektórzy sami wymyślają (wyczytują), co i kiedy zassać, inni zaś radzą się różnej maści dietetyków. Gdy już lizną odrobinę wiedzy tyczącej połyków, gdy już nawciągają się tych wszystkich węgli, białek i innej paszy, to wówczas ubierają się w szaty ekspertów i udzielają rad tym, którzy są na początku tej drogi. Prym w byciu ekspertami wiodą kolarzystki.
Wszak bardzo chwalebne jest to wszystko... trzeba pamiętać przecież, żeby nie nażreć się golonek czy też innych cibabonków, istotna macz mocno jest waga startowa, a także paliwo jakie dostarczamy orgazmowi.
Ale...
Ale nikt ze wspomnianych ekspertów nie pamięta o jednym, absolutnie decydującym o powodzeniu całej operacji, drobiazgu.
Dieta zwycięzcy powinna być oparta na produktach pochodzących z hodowli roślin zeszłorocznych, zwanych popularnie zeszłoroczniakami.
Zeszłoroczniaki to uprawy rozwijające się wstecz w czasie. Sieje się je w danym roku, a plony zbiera w zeszłym. Farmer, który zapomni posiać zwykłe ziarno, traci jedynie plony. Kto jednak zapomni posiać to, co zebrał już dwanaście miesięcy temu, ryzykuje naruszenie całej osnowy przyczynowości, nie wspominając już o głębokim zawstydzeniu.
Rośliny te, dość dokładnie, opisał - w dziele "Mort" - mistrz Terry.
Wszak bardzo chwalebne jest to wszystko... trzeba pamiętać przecież, żeby nie nażreć się golonek czy też innych cibabonków, istotna macz mocno jest waga startowa, a także paliwo jakie dostarczamy orgazmowi.
Ale...
Ale nikt ze wspomnianych ekspertów nie pamięta o jednym, absolutnie decydującym o powodzeniu całej operacji, drobiazgu.
Dieta zwycięzcy powinna być oparta na produktach pochodzących z hodowli roślin zeszłorocznych, zwanych popularnie zeszłoroczniakami.
Zeszłoroczniaki to uprawy rozwijające się wstecz w czasie. Sieje się je w danym roku, a plony zbiera w zeszłym. Farmer, który zapomni posiać zwykłe ziarno, traci jedynie plony. Kto jednak zapomni posiać to, co zebrał już dwanaście miesięcy temu, ryzykuje naruszenie całej osnowy przyczynowości, nie wspominając już o głębokim zawstydzeniu.
Rośliny te, dość dokładnie, opisał - w dziele "Mort" - mistrz Terry.
Pozwolę sobie przytoczyć słów Jego kilka, które przybliżą Wam te rzadkie i niezwykłe rośliny...
[...] Na florę dysku składają się zwykłe kategorie roślin, znane powszechnie jako jednoroczne - zasiewane i dojrzewające w późniejszym okresie tego samego roku, dwuletnie - zasiewane w danym roku i dojrzewające w następnym, i wieloletnie - zasiewane w danym roku i dojrzewające po wcześniejszym zawiadomieniu. Oprócz nich istnieją bardzo rzadkie rośliny zeszłoroczne. Z powodu niezwykłego skręcenia łańcuchów genetycznych w czwartym wymiarze, wysiewa się je w jednym roku, a dojrzewają w poprzednim.
Hodowcy zeszłoroczniaków są zwykle zwalistymi, poważnymi ludźmi, poświęcającymi wiele czasu introspekcji i dokładnemu studiowaniu kalendarza. Rodzina Morta zajmowała się destylacją wina z zeszłorocznych winogron. Trunki takie są bardzo mocne i poszukiwane przez wróżbitów, ponieważ oczywiście pozwalają im widzieć przyszłość. Jedyny problem w tym, że cierpi się kaca na dzień przed i trzeba wiele wypić, żeby się go pozbyć. [...]
Jeśli zamierzacie publikować Wasze pomysły kulinarne, dzielić się wiedzą tajemną na temat produkcji jakiś tam mikstur czy też innych naleśników, jeżeli chcecie radzić innym, co mają wciągać przed ścigiem, a także co ładować tuż po wysiłku... nie zapominajcie, że jeśli Wasze kulinarne porady nie będą uwzględniały zeszłoroczniaków, to warte będą funta kłaków.
Niestety.
[...] Na florę dysku składają się zwykłe kategorie roślin, znane powszechnie jako jednoroczne - zasiewane i dojrzewające w późniejszym okresie tego samego roku, dwuletnie - zasiewane w danym roku i dojrzewające w następnym, i wieloletnie - zasiewane w danym roku i dojrzewające po wcześniejszym zawiadomieniu. Oprócz nich istnieją bardzo rzadkie rośliny zeszłoroczne. Z powodu niezwykłego skręcenia łańcuchów genetycznych w czwartym wymiarze, wysiewa się je w jednym roku, a dojrzewają w poprzednim.
Hodowcy zeszłoroczniaków są zwykle zwalistymi, poważnymi ludźmi, poświęcającymi wiele czasu introspekcji i dokładnemu studiowaniu kalendarza. Rodzina Morta zajmowała się destylacją wina z zeszłorocznych winogron. Trunki takie są bardzo mocne i poszukiwane przez wróżbitów, ponieważ oczywiście pozwalają im widzieć przyszłość. Jedyny problem w tym, że cierpi się kaca na dzień przed i trzeba wiele wypić, żeby się go pozbyć. [...]
Jeśli zamierzacie publikować Wasze pomysły kulinarne, dzielić się wiedzą tajemną na temat produkcji jakiś tam mikstur czy też innych naleśników, jeżeli chcecie radzić innym, co mają wciągać przed ścigiem, a także co ładować tuż po wysiłku... nie zapominajcie, że jeśli Wasze kulinarne porady nie będą uwzględniały zeszłoroczniaków, to warte będą funta kłaków.
Niestety.
Śmierć przychodzi po każdego. Kiedy przyszedł do Morta, zaproponował mu pracę. Kiedy go zapewnił, że bycie martwym nie jest niezbędne, chłopiec się zgodził. Wkrótce jednak odkrył, że romantyczne porywy niełatwo dadzą się pogodzić z terminowaniem u Śmierci.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 75.80 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 75.80 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:47
ze średnią: 27.23 km/h
Maksiu jechał: 52.30
km/hze średnią: 27.23 km/h
temperatura:
23.0
tętno Maksa: 159 ( 82%)
tętno średnie: 129 ( 66%)
w górę: 452 m
kalorie: 1250
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Past
Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 05.07.2014 | Komentarze 0
~W takich oto, sielskich okolicznościach przyrody zrobiłem dziś ross grzewkę.
Znakiem tego, jestem rozgrzany, acz jeszcze nie wiem po co. Być tak może, że jutro ukręcę około mnóstwo, lecz nie więcej niż dwadzieścia, płaskich kilometrów.
Może w towarzystwie...
Może w towarzystwie...
Obrazek możecie oglądać dzięki uprzejmości Bike Trendy
Oraz światło dzienne uprzejmy był ujrzeć trailer z Trophy.
Tam gdzie moralność oparta jest na teologii, tam gdzie na prawo mają wpływ kapłani, tam da się dokonać najbardziej niemoralnych, niesprawiedliwych i niegodnych czynów oraz znaleźć dla nich usprawiedliwienie
~
Kategoria Wokół Gliwic, Samotnie
w sumie...
ukręciłem: 43.70 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 43.70 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:49
ze średnią: 24.06 km/h
Maksiu jechał: 49.10
km/hze średnią: 24.06 km/h
temperatura:
19.0
tętno Maksa: 144 ( 74%)
tętno średnie: 106 ( 54%)
w górę: 147 m
kalorie: 1377
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Żółte szaleństwo
Wtorek, 1 lipca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 5
~Macz wiele czasu upłynęło od chwili, gdy po raz ostatni byliśmy ze sobą tak blisko. Rzec by można, iż coś się skończyło, coś między nami umarło, no bo przecież monogamia jest jakimś bezsensownym wymysłem człowieka... wymysłem determinowanym przemożną chęcią zrobienia sobie na złość bez żadnego powodu.
Ale to nie tak, że nasz związek się wypalił, nie tak że jego podstawy kruchymi być się okazały, niczym zamek na piasku. On przetrwał i nie wydaje mi się, by cokolwiek... poza zejściem może, miało go przerwać.
Biorąc pod uwagę to, co myślimy o monogamii oraz nasze bycie razem, które jest niczym skała, jawi się to wszystko mało logiczne oraz rodzi się podejrzenie, iż pisałem powyższe słowa pod wpływem działania środków, które swego czasu przyszły w paczce do pudla piosenkarki Kory. Raczej.
Biorąc pod uwagę to, co myślimy o monogamii oraz nasze bycie razem, które jest niczym skała, jawi się to wszystko mało logiczne oraz rodzi się podejrzenie, iż pisałem powyższe słowa pod wpływem działania środków, które swego czasu przyszły w paczce do pudla piosenkarki Kory. Raczej.
To pozorna sprzeczność. Bycie nasze razem przetrwało między innymi kilka trzęsień ziemi, półtora wojny światowej, cztery wizyty świadków Jehowy oraz rządy PiS. Wszystko to sprawiło, że akceptujemy, bez żadnych warunków to, na co ochotę ma drugie. Ze wskazaniem na czerpanie z życia garściami, wszak nie mamy na strychu - niczym Dorian Gray - portretów, a tym samym nasz czas upływa nieznacznie szybciej.
Wracając do ad remu... podczas spotkania, emocji było tyle, ile zazwyczaj bywa podczas kasowania biletu w autobusie. Było tak, jakbyśmy się wczoraj rozstali. Udaliśmy się na spacer, chwilę powspominaliśmy, zamieniliśmy kilka zdań na temat przyszłości oraz pomilczeliśmy przez kilka dłuższych chwil.
Żółty wyciągnął jakieś stare fotografie, ja dobyłem nowszych... popatrzyliśmy, to na zdjęcia, to na siebie - chyba wyszliśmy zwycięsko z tej konfrontacji.
- To na następnego Żółty, dbaj o siebie.
- Baw się sufa, jak emocje?
- Spójrz na średnie HR.
- Chyba coś Ci się spierdoliło w tej zabawce, zacznij od wymiany bateryjki.
- Nie omieszkam. Pamiętasz Alę?
- Umm...
- Posłuchaj, jak dziś śpiewa...
- Umm...
Życie czasami bywa do dupy. W pozostałych momentach śpisz.
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 44.80 km
w terenie: 40.00 km
ukręciłem: 44.80 km
w terenie: 40.00 km
trwało to:
01:53
ze średnią: 23.79 km/h
Maksiu jechał: 36.70
km/hze średnią: 23.79 km/h
temperatura:
22.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: 172 m
kalorie: 1298
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Naɪt rajder
Piątek, 27 czerwca 2014 · dodano: 27.06.2014 | Komentarze 2
Niechcemisie pisać.
Posłuchajmy więc.
To wersja short tego kawałka. Oryginał, w wykonani li tylko Ash ma pół godziny. Ten, z Klausem, czyli małym fragmentem Tangerine Dream... trwa tylko 10 minet.
Zarzućcie to przez jakiś dobry piec i na konkretne paczki... wówczas zabrzmi.
Acha... i gdyby się Wam nie podobało, to oczywiście mam to w dupie.
Jeśli myślisz, że jesteś zbyt mały, by coś zmienić, spróbuj zasnąć w jednym pomieszczeniu z komarem
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 51.31 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 51.31 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:56
ze średnią: 26.54 km/h
Maksiu jechał: 49.70
km/hze średnią: 26.54 km/h
temperatura:
20.0
tętno Maksa: 156 ( 80%)
tętno średnie: 132 ( 68%)
w górę: 278 m
kalorie: 792
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Dragi
Poniedziałek, 16 czerwca 2014 · dodano: 16.06.2014 | Komentarze 9
~Powziąłem uzasadnione podejrzenie, że art. 56 Ustawy o Przeciwdziałaniu Narkomanii jest martwy, albo właśnie zdycha...
Oraz dobranocz...
Cała cywilizacja komputerowo/internetowa została wynaleziona przez hipisów z Doliny Krzemowej. W ogóle koncepcja wirtualnego świata wynika z doświadczeń z psychodelikami, głównie z LSD
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 90.03 km
w terenie: 85.00 km
ukręciłem: 90.03 km
w terenie: 85.00 km
trwało to:
04:07
ze średnią: 21.87 km/h
Maksiu jechał: 42.70
km/hze średnią: 21.87 km/h
temperatura:
19.0
tętno Maksa: 177 ( 91%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 481 m
kalorie: 2621
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Sztywny
Piątek, 13 czerwca 2014 · dodano: 13.06.2014 | Komentarze 4
~Takie dziś okoliczności przyrody mnie napotkali...
...oraz misję mi powierzono, przesyłając tajne instrukcje schowane w kapslu od Tymbórka.... nie ma opcji, misję należy spełnić. Przykładem niedoścignionym oraz niezłomności w owym spełnianiu pozostanie oberposeł Antek Tupolew Macierewicz.
Będę segregował, tak mi dopomóż Buk.
Będę segregował, tak mi dopomóż Buk.
Umm, to teraz story o sztywnym, part łan...
W Karpaczjo, podczas szóstego fikołka, stuknąłem się w głowę (niektórzy twierdzą, że nastąpiło to wiele lat wcześniej, ale to jakieś szuje podlacze są). W wyniku tego stuknięcia się takie coś porobiło, że każdego ranka budzę się i jeden z członków mych jest jakby mocno sztywny. Po jakimś czasie i kilku konkretnych, acz męczących ruchach, owa sztywność mija, lecz nie ma pełnej giętkości. Zrazu ignorowałem tę sztywność, ale po kilku dniach stała się lekko męcząca...
Udałem się więc do pandoktora i okazałem swą sztywność. Doktor okazał się być także ścigantem na biku, więc pogawędka odbyła się w sympatycznej atmosferze. Sztywny został zaopatrzony, a pandoktor rzekł, iż pacjent będzie żył.
Tak podniesiony na duchu pojechałem na ścig do Wisły, spotkałem przed startem pandoktora, zamieniliśmy uprzejmości oraz opowiedziałem, że sztywnemu jest już lepiej, acz nie jest jeszcze sobą.
Niby taki mały członek, a podczas jazdy sztywność jego, może nie że daje się we znaki, ale lekko irytuje...
W tym miejscu przerwa na reklamę oraz kilka zaległych fotek z Wisły - ciąg dalszy story o sztywnym po reklamie.
Nie tak dawno temu nakrzyczałem na takim jednym forum, że panowie z FotoMaraton.pl nie umieją robić obrazków (widziałem ich foty z Wałbrzycha i były słabe). Do Wisły przysłali inną ekipę... albo wytrzeźwieli.
Nie jest to jeszcze poziom BikeLife, ale nie są te obrazki złe...
W Karpaczjo, podczas szóstego fikołka, stuknąłem się w głowę (niektórzy twierdzą, że nastąpiło to wiele lat wcześniej, ale to jakieś szuje podlacze są). W wyniku tego stuknięcia się takie coś porobiło, że każdego ranka budzę się i jeden z członków mych jest jakby mocno sztywny. Po jakimś czasie i kilku konkretnych, acz męczących ruchach, owa sztywność mija, lecz nie ma pełnej giętkości. Zrazu ignorowałem tę sztywność, ale po kilku dniach stała się lekko męcząca...
Udałem się więc do pandoktora i okazałem swą sztywność. Doktor okazał się być także ścigantem na biku, więc pogawędka odbyła się w sympatycznej atmosferze. Sztywny został zaopatrzony, a pandoktor rzekł, iż pacjent będzie żył.
Tak podniesiony na duchu pojechałem na ścig do Wisły, spotkałem przed startem pandoktora, zamieniliśmy uprzejmości oraz opowiedziałem, że sztywnemu jest już lepiej, acz nie jest jeszcze sobą.
Niby taki mały członek, a podczas jazdy sztywność jego, może nie że daje się we znaki, ale lekko irytuje...
W tym miejscu przerwa na reklamę oraz kilka zaległych fotek z Wisły - ciąg dalszy story o sztywnym po reklamie.
Nie tak dawno temu nakrzyczałem na takim jednym forum, że panowie z FotoMaraton.pl nie umieją robić obrazków (widziałem ich foty z Wałbrzycha i były słabe). Do Wisły przysłali inną ekipę... albo wytrzeźwieli.
Nie jest to jeszcze poziom BikeLife, ale nie są te obrazki złe...
1/23 teamu...
Chodzenie sprawia mi ból, niestety...
Czapka, kolejny raz, ubrana no profi...
Gomole i puchary to słowa, które znakomicie się rymują...
Story o sztywnym, part tó...
Po ścigu okazało się, że łotr nadal sztywnieje i drażni. Cóż było robić... potraktowałem go mazidłami, masażem ręcznym, oraz poprzez usta zaaplikowałem mu Jacka Danielsa.
I nic...
No to poszedłem po raz kolejny do pandoktora. Podotykał i rzekł, że nie ma się czym specjalnie przejmować oraz że przy okazji jakieś tam czarodziejskie prądy mu się należą.
Jako, że mam zaprzyjaźnioną wytwórnię takich prądów, to zapowiada się ekscytująca sesja, lub dwie...
Po co ja o nim piszę?
No bo jakbym dał dupy na Trophy, to będzie jego wina. No!
Umm... pokażę Wam sztywnego. Uwaga, zdjęcia są drastyczne oraz mogą wywołać pożądanie lub wpędzić w kompleksy... w zależności od preferencji oglądacza. Spójrzcie proszę, oto sprawca mojej irytacji.
Po ścigu okazało się, że łotr nadal sztywnieje i drażni. Cóż było robić... potraktowałem go mazidłami, masażem ręcznym, oraz poprzez usta zaaplikowałem mu Jacka Danielsa.
I nic...
No to poszedłem po raz kolejny do pandoktora. Podotykał i rzekł, że nie ma się czym specjalnie przejmować oraz że przy okazji jakieś tam czarodziejskie prądy mu się należą.
Jako, że mam zaprzyjaźnioną wytwórnię takich prądów, to zapowiada się ekscytująca sesja, lub dwie...
Po co ja o nim piszę?
No bo jakbym dał dupy na Trophy, to będzie jego wina. No!
Umm... pokażę Wam sztywnego. Uwaga, zdjęcia są drastyczne oraz mogą wywołać pożądanie lub wpędzić w kompleksy... w zależności od preferencji oglądacza. Spójrzcie proszę, oto sprawca mojej irytacji.
Taki wykon, posłuchajcie, do końca...
Imaginujcie sobie, człowiek gra na stricie, podczas gdy jakieś mamtalenty, mastbidemjóziki i inne iksfatory wygrywają miernoty, a telewiozorowe manipulatory wciskają im, że są nieźli...
Pora już skończyć z powoływaniem się na Istotę Boską, Kościół i na Święte Księgi, by usprawiedliwiać niewolnictwo, rasizm, antysemityzm, homofobię, dyskryminację kobiet i przemoc.
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic