Hó is hó
Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.
Udostępnij
Reprezentuję
LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on
W dobrym tonie jest mieć cel...
Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...
Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze
Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.
Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...
Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Samotnie
Dystans całkowity: | 24281.24 km (w terenie 8059.20 km; 33.19%) |
Czas w ruchu: | 1045:37 |
Średnia prędkość: | 23.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4573.00 km/h |
Suma podjazdów: | 99514 m |
Maks. tętno maksymalne: | 193 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 174 (90 %) |
Suma kalorii: | 515314 kcal |
Liczba aktywności: | 490 |
Średnio na aktywność: | 49.55 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 73.12 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 73.12 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:46
ze średnią: 26.43 km/h
Maksiu jechał: 45.80
km/hze średnią: 26.43 km/h
temperatura:
15.0
tętno Maksa: 186 ( 96%)
tętno średnie: 144 ( 74%)
w górę: 369 m
kalorie: 1130
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Szszsz
Środa, 28 października 2015 · dodano: 28.10.2015 | Komentarze 8
~Szsz...
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 63.12 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 63.12 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:23
ze średnią: 26.48 km/h
Maksiu jechał: 45.00
km/hze średnią: 26.48 km/h
temperatura:
14.3
tętno Maksa: 190 ( 98%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 310 m
kalorie: 943
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Szszsz...
Piątek, 16 października 2015 · dodano: 16.10.2015 | Komentarze 2
~Szszsz...
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 44.97 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 44.97 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:31
ze średnią: 29.65 km/h
Maksiu jechał: 50.60
km/hze średnią: 29.65 km/h
temperatura:
14.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 149 ( 77%)
w górę: 224 m
kalorie: 733
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
David
Czwartek, 1 października 2015 · dodano: 01.10.2015 | Komentarze 4
~Nową płytę Davida już macie, mam nadzieję.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 74.31 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 74.31 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:53
ze średnią: 25.77 km/h
Maksiu jechał: 49.00
km/hze średnią: 25.77 km/h
temperatura:
14.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: 497 m
kalorie: 1135
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Jutro będę duży...
Wtorek, 29 września 2015 · dodano: 29.09.2015 | Komentarze 7
~
Ta chwila musiała nadejść, a nawet nieuchronnie.
Taki moment na prawdę.
Zaprosiłem Njó, by w końcu zobaczył okoliczne wieże i nie tylko.
Był lekko przerażony, usiłował nawet jakoś się wykpić z tej eskapady, ale nie dałem za wygraną. Stanąłem na schodach a także stanowisku, że nie ma sensu tego odwlekać...
Skąd u mnie przeświadczenie, że wieże nie wróżą dobrze? Hmm... mocno to irracjonalne, ale takie mam przeczucie. Zresztą... dobrze nie wróżą tylko wieże. Wróżki także nie. One mówią to, co chcesz usłyszeć... prawdę rzec mogą jedynie czarownice, stąd pewnie nikłą ich popularność. W przeciwieństwie do wróżek.
Ale wracając do Njó i wież. Nie zrobiły one jakoś na nim specjalnego wrażenia, jak był żółty na początku, takoż i pod koniec zwiedzania.
Mam świadomość tego, że zdjęcia są mocno kontrowersyjne, choć subiektywnie oceniam, że mniej niźli dynie, papryki, a na pewno mniej niż maliny...
Taki moment na prawdę.
Zaprosiłem Njó, by w końcu zobaczył okoliczne wieże i nie tylko.
Był lekko przerażony, usiłował nawet jakoś się wykpić z tej eskapady, ale nie dałem za wygraną. Stanąłem na schodach a także stanowisku, że nie ma sensu tego odwlekać...
Skąd u mnie przeświadczenie, że wieże nie wróżą dobrze? Hmm... mocno to irracjonalne, ale takie mam przeczucie. Zresztą... dobrze nie wróżą tylko wieże. Wróżki także nie. One mówią to, co chcesz usłyszeć... prawdę rzec mogą jedynie czarownice, stąd pewnie nikłą ich popularność. W przeciwieństwie do wróżek.
Ale wracając do Njó i wież. Nie zrobiły one jakoś na nim specjalnego wrażenia, jak był żółty na początku, takoż i pod koniec zwiedzania.
Mam świadomość tego, że zdjęcia są mocno kontrowersyjne, choć subiektywnie oceniam, że mniej niźli dynie, papryki, a na pewno mniej niż maliny...
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic, Krasnale
w sumie...
ukręciłem: 57.74 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 57.74 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:22
ze średnią: 24.40 km/h
Maksiu jechał: 50.40
km/hze średnią: 24.40 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 156 ( 80%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 523 m
kalorie: 904
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
La Parca Negra
Piątek, 25 września 2015 · dodano: 25.09.2015 | Komentarze 5
~Stałem się ponoć, a także niepostrzeżenie, serialowym freakiem... jako rzekła jedna ze znajomych, serialowych freakarek (słowotwórstwo in progress).
A także beta testerem.
Przetestowałem Sense8... jest hmm, urzekający.
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 45.52 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 45.52 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:35
ze średnią: 28.75 km/h
Maksiu jechał: 48.00
km/hze średnią: 28.75 km/h
temperatura:
19.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 237 m
kalorie: 698
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Szszsz...
Piątek, 11 września 2015 · dodano: 11.09.2015 | Komentarze 0
~ Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 27.57 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 27.57 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:01
ze średnią: 27.12 km/h
Maksiu jechał: 42.90
km/hze średnią: 27.12 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 161 ( 83%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 171 m
kalorie: 493
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Julek
Wtorek, 8 września 2015 · dodano: 08.09.2015 | Komentarze 3
~
Dni kilka temu ego, w okolicach Cyklokarpat, czy też innych Koników, wyścig był na rowerach góralskich...
Nie znam wiarygodnych szczegółów, bo pomimo szczerych chęci nie mogłem óczest niczyć. Byłem w tym czasie umówiony na spacer przy świetle księżyca, za rękę oraz nad rzeką, a także w towarzystwie poezji.
Nie miałem serca odwołać... uwielbiam poezję.
Skutkiem owej nieodpartej chęci obcowania ze słowem rymem pisanym jest zatrważający brak wiarygodności tyczący poniższej opowieści, bo ponieważ zmuszony jestem oprzeć ją o plotki noszące znamiona pomówień.
Było ponoć tak, że ścig został zapoczątkowany startem... nie bójmy się tego słowa - zbiorowym. Kilka chwil po zawodnikach wystartował także nieznaczny opad atmosferyczny, który znacznie podniósł poziom atrakcyjności trasy. Bez dreszczu atrakcyjność oscylowała w granicach 87%, z nim sięgnęła 92%.
Radości wszelakiej końca nie było, ale to akurat żadna sensacja, wszak niejeden ścig już przerabialiśmy i niejeden był na niezłym poziomie.
Jak wspomniana już plotka mówi, pierwsze ekscytujące chwile dopadły Rudą, a także w okolicach połowy dystansu, który nota bene sobie wygrała.
Nagle, znienacka oraz zza węgła, do naszej czołowej kolarzystki dojechał zawodnik urodziwy i zapytał, czy to ona jest ta słynną Rudą. Gdy okazało się, że tak, kolega nie opuścił Jej aż do mety, a tuż przed nią dobył urządzenia rejestrującego selfiaczki i takowego dokonał...
Nooo... szanowne panie, szanowni panowie, któż nie chciałby czerpać z magicznego źródła sławy... Pani Krystyna, po usłyszeniu cytowanego pytania, oczyma wyobraźni widziała się już we telewizorze 60 calowym, jako gość programu Pytanie Na Śniadanie, co byłoby początkiem Jej niezwykłej kariery medialnej. Kolejnym szczeblem na drodze do podbicia świata byłaby wizyta w programie Wróża Macieja, który nie dalej, jak tydzień temu bardzo trafnie przewidział, iż po środzie nastąpi czwartek.
W międzyczasie Ruda stałaby się głównym tematem portali pudelek,pl, joemonster.org a także radiomaryja.pl - wszak ma znajomych będących jedynymi przedstawicielami Rodziny Radia Maryja w cyklu pościgów Bike Maraton.
Ukoronowaniem kariery mojej czelendżowej partnerki byłoby szokujące zdjęcie na okładce nie mniej szokującego magazynu branżowego Wiadomości Wędkarskie oraz wieloletni kontrakt dotyczący reklamy kefiru produkowanego przez Zakłady Mleczarskie w Wieluniu .
Niestety, powyższe plany świetlanej przyszłości związanej z karierą i bogactwem prysnęły niczym bańka mydlana, gdy okazało się, że owa słynność Rudej ma swe źródło w moim blogu... co, biorąc pod uwagę moją prezencję, małostkowość, frustrację, zawiść, niechęć do świata, ludzi a w porywach do siebie samego, winno być raczej powodem do wstydu niźli przysparzać splendoru.
Ale czyż poeta nie przekonywał, że w życiu piękne są tylko chwile? Ruda właśnie tego piękna była beneficjentem, acz szalenie krótko, bo ponieważ przerwa pomiędzy słowami "słynna" a "blog sufy" trwała zaledwie kilka uderzeń serca (och jakże romantycznie dziś jestem nastrojony).
Gdy opowiedziała mi tę, mrożącą krew w żyłach, historię... pożądałem dowodu w postaci óczynionego, a wspomnianego selfiaka. Po przeprowadzeniu wnikliwego śledztwa, okazało się, że autorem obrazka oraz fanem Rudej jest mój znajomek z feja, Tomasz. Zamieniliśmy słów kilka na tematy rozmaite, dostałem obrazek oraz zapewnienie, że Ruda jest wielce OK dziewczęciem oraz bardzo pierwsza klasa partnerką pościgową.
To oczywiście nie koniec wieści mało wiarygodnych, bo niezweryfikowanych, które do mnie dotarły.
Kolejną jest walka na śmierć i życie, która ponoć miała miejsce na ostatnich metrach ścigu, a jej głównymi aktorami byli moi teamowi koledzy (tak, tak... mimo wszystko mam kilku), Mirjon i Krzyś.
Walczyli do upadłego...
Gdy już powstali i zamierzali dumnie wypiąć swe zapadłe piersi do medali, okazało się, że wygrali... z tym, że nie na pewno. Objechał ich, co przecież nie stanowi żadnej ujmy, sam Julien Absalon, który dla niepoznaki przebrał się za Inko Gniotto.
Jak widać, koninkowa trasa także delikatnie go sponiewierała...
Jest jeszcze coś, o czym mi doniesiono (ustami Izy), a czego pominąć nie sposób. Jak widać na poniższym obrazku, fala imigrantów, czy też uchodźców, jak kto woli, dociera także do kraju naszego, mlekiem i miodem płynącego. Pozytywne jest to, że się z nami asymilują, stoją grzecznie w sektorze, nie awanturują się oraz nie mają postawy roszczeniowej, jak to usiłują nam wciskać mainstreamowe media.
Znakiem tego, nie ma się czego bać. No chyba, że zaczną wygrywać...
W tym oto miejscu kończy się przydługa reklama oraz czas na seans główny.
Oficjalna produkcja z Sudety MTB Challenge 2015, zapraszam.
Nie znam wiarygodnych szczegółów, bo pomimo szczerych chęci nie mogłem óczest niczyć. Byłem w tym czasie umówiony na spacer przy świetle księżyca, za rękę oraz nad rzeką, a także w towarzystwie poezji.
Nie miałem serca odwołać... uwielbiam poezję.
Skutkiem owej nieodpartej chęci obcowania ze słowem rymem pisanym jest zatrważający brak wiarygodności tyczący poniższej opowieści, bo ponieważ zmuszony jestem oprzeć ją o plotki noszące znamiona pomówień.
Było ponoć tak, że ścig został zapoczątkowany startem... nie bójmy się tego słowa - zbiorowym. Kilka chwil po zawodnikach wystartował także nieznaczny opad atmosferyczny, który znacznie podniósł poziom atrakcyjności trasy. Bez dreszczu atrakcyjność oscylowała w granicach 87%, z nim sięgnęła 92%.
Radości wszelakiej końca nie było, ale to akurat żadna sensacja, wszak niejeden ścig już przerabialiśmy i niejeden był na niezłym poziomie.
Jak wspomniana już plotka mówi, pierwsze ekscytujące chwile dopadły Rudą, a także w okolicach połowy dystansu, który nota bene sobie wygrała.
Nagle, znienacka oraz zza węgła, do naszej czołowej kolarzystki dojechał zawodnik urodziwy i zapytał, czy to ona jest ta słynną Rudą. Gdy okazało się, że tak, kolega nie opuścił Jej aż do mety, a tuż przed nią dobył urządzenia rejestrującego selfiaczki i takowego dokonał...
Nooo... szanowne panie, szanowni panowie, któż nie chciałby czerpać z magicznego źródła sławy... Pani Krystyna, po usłyszeniu cytowanego pytania, oczyma wyobraźni widziała się już we telewizorze 60 calowym, jako gość programu Pytanie Na Śniadanie, co byłoby początkiem Jej niezwykłej kariery medialnej. Kolejnym szczeblem na drodze do podbicia świata byłaby wizyta w programie Wróża Macieja, który nie dalej, jak tydzień temu bardzo trafnie przewidział, iż po środzie nastąpi czwartek.
W międzyczasie Ruda stałaby się głównym tematem portali pudelek,pl, joemonster.org a także radiomaryja.pl - wszak ma znajomych będących jedynymi przedstawicielami Rodziny Radia Maryja w cyklu pościgów Bike Maraton.
Ukoronowaniem kariery mojej czelendżowej partnerki byłoby szokujące zdjęcie na okładce nie mniej szokującego magazynu branżowego Wiadomości Wędkarskie oraz wieloletni kontrakt dotyczący reklamy kefiru produkowanego przez Zakłady Mleczarskie w Wieluniu .
Niestety, powyższe plany świetlanej przyszłości związanej z karierą i bogactwem prysnęły niczym bańka mydlana, gdy okazało się, że owa słynność Rudej ma swe źródło w moim blogu... co, biorąc pod uwagę moją prezencję, małostkowość, frustrację, zawiść, niechęć do świata, ludzi a w porywach do siebie samego, winno być raczej powodem do wstydu niźli przysparzać splendoru.
Ale czyż poeta nie przekonywał, że w życiu piękne są tylko chwile? Ruda właśnie tego piękna była beneficjentem, acz szalenie krótko, bo ponieważ przerwa pomiędzy słowami "słynna" a "blog sufy" trwała zaledwie kilka uderzeń serca (och jakże romantycznie dziś jestem nastrojony).
Gdy opowiedziała mi tę, mrożącą krew w żyłach, historię... pożądałem dowodu w postaci óczynionego, a wspomnianego selfiaka. Po przeprowadzeniu wnikliwego śledztwa, okazało się, że autorem obrazka oraz fanem Rudej jest mój znajomek z feja, Tomasz. Zamieniliśmy słów kilka na tematy rozmaite, dostałem obrazek oraz zapewnienie, że Ruda jest wielce OK dziewczęciem oraz bardzo pierwsza klasa partnerką pościgową.
To oczywiście nie koniec wieści mało wiarygodnych, bo niezweryfikowanych, które do mnie dotarły.
Kolejną jest walka na śmierć i życie, która ponoć miała miejsce na ostatnich metrach ścigu, a jej głównymi aktorami byli moi teamowi koledzy (tak, tak... mimo wszystko mam kilku), Mirjon i Krzyś.
Walczyli do upadłego...
Gdy już powstali i zamierzali dumnie wypiąć swe zapadłe piersi do medali, okazało się, że wygrali... z tym, że nie na pewno. Objechał ich, co przecież nie stanowi żadnej ujmy, sam Julien Absalon, który dla niepoznaki przebrał się za Inko Gniotto.
Jak widać, koninkowa trasa także delikatnie go sponiewierała...
Jest jeszcze coś, o czym mi doniesiono (ustami Izy), a czego pominąć nie sposób. Jak widać na poniższym obrazku, fala imigrantów, czy też uchodźców, jak kto woli, dociera także do kraju naszego, mlekiem i miodem płynącego. Pozytywne jest to, że się z nami asymilują, stoją grzecznie w sektorze, nie awanturują się oraz nie mają postawy roszczeniowej, jak to usiłują nam wciskać mainstreamowe media.
Znakiem tego, nie ma się czego bać. No chyba, że zaczną wygrywać...
W tym oto miejscu kończy się przydługa reklama oraz czas na seans główny.
Oficjalna produkcja z Sudety MTB Challenge 2015, zapraszam.
~
Kategoria Wokół Gliwic, Samotnie
w sumie...
ukręciłem: 70.26 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 70.26 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:36
ze średnią: 27.02 km/h
Maksiu jechał: 48.00
km/hze średnią: 27.02 km/h
temperatura:
27.0
tętno Maksa: 183 ( 94%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 499 m
kalorie: 988
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Epitafium
Wtorek, 18 sierpnia 2015 · dodano: 17.08.2015 | Komentarze 5
~
Wcześniej czy później, każdy z nas spotka na swej drodze Pana Śmierć.
Dla niektórych będzie owo spotkanie wybawieniem, a widok Śmierci galopującego na swym rumaku Pimpusiu, wywoła uśmiech. Pewnie będą i tacy, których Jego aksamitnie dudniący głos nie zabrzmi zachęcająco i być może spróbują z Nim negocjować. Próżny ich trud. Kaprysy Pana Śmierci są o tyle zaskakujące, co ostateczne.
Dla niektórych będzie owo spotkanie wybawieniem, a widok Śmierci galopującego na swym rumaku Pimpusiu, wywoła uśmiech. Pewnie będą i tacy, których Jego aksamitnie dudniący głos nie zabrzmi zachęcająco i być może spróbują z Nim negocjować. Próżny ich trud. Kaprysy Pana Śmierci są o tyle zaskakujące, co ostateczne.
Żółty żył pełnią życia, radośnie, bezkompromisowo... snuł śmiałe plany, miał jeszcze wiele miejsc do odwiedzenia, wielu ludzi do poznania (do Wrocławia także)... to nie był jeszcze czas, by tęsknił za tym, którego niesłusznie się przeklina, który budzi lęk i trwogę, ale który jest jedynym przyjacielem nędzarza i najlepszym lekarzem śmiertelnie rannego.
Oto jedno z ostatnich zdjęć naszego nieodżałowanego kompana... być tak może że zabiło go siedzisko fotela, na którym siedział, wszak jest tam wyraźna groźba śmierci.
Śmierć zaskoczył Żółtego.
Sprawił, że spokojne wody Oceanu Bałtyckiego nagle wezbrały, a zdradziecka fala wielkości Sky Tower nie dała Mu żadnych szans. Nasz przyjaciel został porwany w ułamku sekundy przez rozszalały żywioł. Podjęta natychmiast, szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza, w którą zaangażowane były polskie, niemieckie oraz szwedzkie służby ratownicze, nie przyniosła żadnych efektów. Nie odnaleziono ani Żółtego, ani Jego zwłok.
Po dobie poszukiwań zakończono akcję.
Żółty na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Ja osobiście wierzę w reinkarnację i jestem pewien, że powróci znienacka oraz pod postacią wielce zaskakująca... z tym, że mogę się nieznacznie mylić.
Tymczasem nie obrażajmy się na Śmierć, uczcijmy Żółtego kilkoma minetami w ciszy... wiedząc, że teraz jest w Krainie Wiecznych Łowów oraz poluje na siedemdziesiąt dwie dziewice.
Przypomnimy sobie także kilka chwil z Jego, jakże intrygującego życia, zatrzymanych w kadrze...
Żegnaj Żółty, przyjacielu. Pozostaniesz na zawsze w naszej pamięci.
I nie tylko tam...
Jako, że nadejdzie taki dzień, w którym bozia zejdzie z wysokości (oby się nie potknęła i nie zrobiła sobie zdrapek), by sądzić żywych i umarłych, a dobrze osądzonych zmarłych uczyni żywymi, to mam pewność, że będzie nam z Żółtym jeszcze dane się widzieć... pomimo, że bliskie stosunki z zombie budzą we mnie trwogę.
Oto jedno z ostatnich zdjęć naszego nieodżałowanego kompana... być tak może że zabiło go siedzisko fotela, na którym siedział, wszak jest tam wyraźna groźba śmierci.
Śmierć zaskoczył Żółtego.
Sprawił, że spokojne wody Oceanu Bałtyckiego nagle wezbrały, a zdradziecka fala wielkości Sky Tower nie dała Mu żadnych szans. Nasz przyjaciel został porwany w ułamku sekundy przez rozszalały żywioł. Podjęta natychmiast, szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza, w którą zaangażowane były polskie, niemieckie oraz szwedzkie służby ratownicze, nie przyniosła żadnych efektów. Nie odnaleziono ani Żółtego, ani Jego zwłok.
Po dobie poszukiwań zakończono akcję.
Żółty na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Ja osobiście wierzę w reinkarnację i jestem pewien, że powróci znienacka oraz pod postacią wielce zaskakująca... z tym, że mogę się nieznacznie mylić.
Tymczasem nie obrażajmy się na Śmierć, uczcijmy Żółtego kilkoma minetami w ciszy... wiedząc, że teraz jest w Krainie Wiecznych Łowów oraz poluje na siedemdziesiąt dwie dziewice.
Przypomnimy sobie także kilka chwil z Jego, jakże intrygującego życia, zatrzymanych w kadrze...
Żegnaj Żółty, przyjacielu. Pozostaniesz na zawsze w naszej pamięci.
I nie tylko tam...
Jako, że nadejdzie taki dzień, w którym bozia zejdzie z wysokości (oby się nie potknęła i nie zrobiła sobie zdrapek), by sądzić żywych i umarłych, a dobrze osądzonych zmarłych uczyni żywymi, to mam pewność, że będzie nam z Żółtym jeszcze dane się widzieć... pomimo, że bliskie stosunki z zombie budzą we mnie trwogę.
~
Kategoria Strefa rock'n'rolla, Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 141.41 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 141.41 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
05:17
ze średnią: 26.77 km/h
Maksiu jechał: 57.70
km/hze średnią: 26.77 km/h
temperatura:
31.0
tętno Maksa: 154 ( 79%)
tętno średnie: 141 ( 73%)
w górę: 755 m
kalorie: 1791
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Zrobiłem to dla Was
Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 12.08.2015 | Komentarze 6
~Coraz częściej słyszę narzekania na pogodę... że gorąco oraz że deszcz jest konieczny. Mając w starczej pamięci wiekopomne wydarzenie - modlitwę tak zwanych parla mentarzystów o deszcz właśnie, uznałem, że powinienem zrobić dla Was to samo.
Słowo się rzekło, kobyłka u płota.
Jedynym właściwym miejscem do takich czynów, jest góra święta, co ona rośnie niedaleko i zowię się obecnie Górą Świętej Anny (bo kiedyś inaczej).
Jadąc, w myślach układałem modlitwę... wszak musi być skuteczna, czyli taka odrobinę niestandardowa. Bo, o ile pamiętacie, tamta wspomniana na początku jakoś nie poruszyła bozi... deszcz nie spadł.
Nagle oczom mym ukazał się widok przerażający...
Słowo się rzekło, kobyłka u płota.
Jedynym właściwym miejscem do takich czynów, jest góra święta, co ona rośnie niedaleko i zowię się obecnie Górą Świętej Anny (bo kiedyś inaczej).
Jadąc, w myślach układałem modlitwę... wszak musi być skuteczna, czyli taka odrobinę niestandardowa. Bo, o ile pamiętacie, tamta wspomniana na początku jakoś nie poruszyła bozi... deszcz nie spadł.
Nagle oczom mym ukazał się widok przerażający...
...takie są robaczki, żuczki gnojaki, kojarzycie? Się okazało, że zmutowały... jak muszą być przerażająco wielkie, jeśli potrafią ukulać takie ogromne kulki.
To pewnie na skutek braku deszczu doszło do owej mutacji.
Oraz uznałem, że to znak. Niechybnie.
Dotarłem do góry, uklęknąłem na początku schodów, wchodziłem mozolnie na klęczkach stopień po stopniu, a gdy dotarłem przed oblicze Jego Pomikowatości, rzekłem...
"No słuchaj mnie, bo nie będę powtarzał... różni tacy proszą Cię o takie czy inne bzdury, ja prosił nie będę - deszcz jest ważny, a w obliczu inwazji żuków mutantów, wręcz bardzo ważny. Nie rób scen i napierdalaj tym deszczem, umm?"
Jego Kamienność zmarszczył kamienne brwi, stuknął kilka razem kijaszkiem, co go dzierży w prawicy, pomamrotał coś pod nosem, chyba ze złością nawet mamrotał... bałem się, że mnie ze schodów zrzuci.
Ale nie.
Odparł... "Właściwie... to czemu nie, ale mam warunek"
"Dawaj" zamieniłem się w słuch.
"Spraw, by ci tak zwani parlamentarzyści nie zawracali mi więcej dupy, a jeśli już muszą, to prywatnie, niech więcej już nie stawiają pomników ze mną w roli głównej, niech nie nazywają placów, ulic i szkół mym imieniem, bo wiesz... obciach mi robią i świat się śmieje" - jakby zaskoczył mnie odrobinę tą prośbą.
A co mi tam, pomyślałem, wystarczy przecież dobrze obiecać.
"Masz załatwione" - z dużym przekonaniem i pewnością siebie wypowiedziałem te dwa słowa.
"Ty także" - odparł Jego Czarodziejskość.
Pokazałem mu fejowego lajka i pojechałem.
Po około trzydziestu kilometrach...
I co? Kto ma sztamę z bozią?
(gdyby komuś przyszło do głowy, że ściemniam, a fota nie jest z dnia innego... to można sprawdzić dzisiejszą pogodę w miejscowości Rudy Raciborskie, województwo śląskie).
Nie wiem, jak się się wywiążę z mojej części umowy... być tak może że się nie wywiążę, wszak parci do kompromitacji wśród tak zwanych elit politycznych jest niczym rozpędzony walec i może nie udać mi się zatrzymać tej maszyny.
A przy okazji... nie kumam Waszego narzekania na upał. Spróbujcie spojrzeć na to pozytywnie... przy takich temperaturach jazda jest o tyle komfortowa, że nie natraficie na żaden śnieg czy też inny lód - drogi są idealnie odśnieżone.
~
To pewnie na skutek braku deszczu doszło do owej mutacji.
Oraz uznałem, że to znak. Niechybnie.
Dotarłem do góry, uklęknąłem na początku schodów, wchodziłem mozolnie na klęczkach stopień po stopniu, a gdy dotarłem przed oblicze Jego Pomikowatości, rzekłem...
"No słuchaj mnie, bo nie będę powtarzał... różni tacy proszą Cię o takie czy inne bzdury, ja prosił nie będę - deszcz jest ważny, a w obliczu inwazji żuków mutantów, wręcz bardzo ważny. Nie rób scen i napierdalaj tym deszczem, umm?"
Jego Kamienność zmarszczył kamienne brwi, stuknął kilka razem kijaszkiem, co go dzierży w prawicy, pomamrotał coś pod nosem, chyba ze złością nawet mamrotał... bałem się, że mnie ze schodów zrzuci.
Ale nie.
Odparł... "Właściwie... to czemu nie, ale mam warunek"
"Dawaj" zamieniłem się w słuch.
"Spraw, by ci tak zwani parlamentarzyści nie zawracali mi więcej dupy, a jeśli już muszą, to prywatnie, niech więcej już nie stawiają pomników ze mną w roli głównej, niech nie nazywają placów, ulic i szkół mym imieniem, bo wiesz... obciach mi robią i świat się śmieje" - jakby zaskoczył mnie odrobinę tą prośbą.
A co mi tam, pomyślałem, wystarczy przecież dobrze obiecać.
"Masz załatwione" - z dużym przekonaniem i pewnością siebie wypowiedziałem te dwa słowa.
"Ty także" - odparł Jego Czarodziejskość.
Pokazałem mu fejowego lajka i pojechałem.
Po około trzydziestu kilometrach...
I co? Kto ma sztamę z bozią?
(gdyby komuś przyszło do głowy, że ściemniam, a fota nie jest z dnia innego... to można sprawdzić dzisiejszą pogodę w miejscowości Rudy Raciborskie, województwo śląskie).
Nie wiem, jak się się wywiążę z mojej części umowy... być tak może że się nie wywiążę, wszak parci do kompromitacji wśród tak zwanych elit politycznych jest niczym rozpędzony walec i może nie udać mi się zatrzymać tej maszyny.
A przy okazji... nie kumam Waszego narzekania na upał. Spróbujcie spojrzeć na to pozytywnie... przy takich temperaturach jazda jest o tyle komfortowa, że nie natraficie na żaden śnieg czy też inny lód - drogi są idealnie odśnieżone.
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic, 37,73 ^C, Krasnale
w sumie...
ukręciłem: 63.08 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 63.08 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:28
ze średnią: 25.57 km/h
Maksiu jechał: 48.20
km/hze średnią: 25.57 km/h
temperatura:
30.0
tętno Maksa: 160 ( 82%)
tętno średnie: 118 ( 61%)
w górę: 323 m
kalorie: 674
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Szszsz....
Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · dodano: 04.08.2015 | Komentarze 0
~Poczelendżowe szszsz....
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic