Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Strefa rock'n'rolla

Dystans całkowity:10483.32 km (w terenie 2715.65 km; 25.90%)
Czas w ruchu:471:31
Średnia prędkość:22.17 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:79925 m
Maks. tętno maksymalne:191 (98 %)
Maks. tętno średnie:171 (88 %)
Suma kalorii:244952 kcal
Liczba aktywności:204
Średnio na aktywność:51.39 km i 2h 20m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 63.81
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 03:21
ze średnią: 19.05 km/h
Maksiu jechał: 34.70 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 157 ( 81%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 251 m
kalorie: 885 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Last tango

Piątek, 16 września 2016 · dodano: 16.09.2016 | Komentarze 0

~

Frankie, kilka miesięcy a może lat temu, napisała...

Są takie piosenki, znamy je. W nieznanych nam językach, piosenki napuchnięte, ciepłe i tak smutne, że aż wstyd się przyznać.
Nie znamy słów, ale gdy ich słuchamy, wiemy że są o tym czymś, za czym się ogromnie tęskni i czego się potrzebuje najmocniej na świecie.

Znajdziesz mnie wszędzie, określę się tak, by w tłumie nie można było pomylić mnie nigdy z nikim innym.



Nie mówiła o nigdy o filmach. Nie pisała o nich.
Była, i wciąż jest tak zakochana w muzyce, że nie ma czasu na filmy. 
A może nie pamiętam...

Bo są też takie filmy. 
Takie, że oglądasz, później nie śpisz, po czym dla odmiany nie potrafisz zasnąć i kurwa... i wydaje ci się, że niemożliwym jest, żeby to ktoś wymyślił, że to musi być fragment jakiegoś życia. Tak bolesny, że aż podobny do twojego. Tak bardzo, że wstydzisz się oglądać... a jednak oglądasz.
Fragment skradziony, wyrwany bez pytania o zgodę. 


Oraz, by komuś nie przyszło do głowy, że jakiś melancholijny bywam, czy - broń mnie ręka od boska - romantyczny, to zeznam publicznie, że w Jeleniej, podczas ostatniego ścigu wygrałem... było to dość ekscytujące zwycięstwo, bo gdyż albowiem wygrałem z motocyklistą.



W związku z tym otrzymałem puchar przechodni oraz z rąk samego Wacka, męża osobliwego Eli, a takze brata przyrodniego Quentina Tarantino. A przecież wszyscy, włącznie z moją ulubioną sąsiadką, wiedzą że Quentin najmacz moim ulubionym Quentinem ze wszystkich Quentinów jest.



Ostatni raz, ostatni papieros, spojrzenie, tango...


~

w sumie...
ukręciłem: 56.20
km
w terenie: 47.00 km
trwało to: 03:40
ze średnią: 15.33 km/h
Maksiu jechał: 50.00 km/h
temperatura: 28.0
tętno Maksa: 183 ( 94%)
tętno średnie: 165 ( 85%)
w górę: 1479 m
kalorie: 1634 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Wicemistrzostwo

Poniedziałek, 12 września 2016 · dodano: 12.09.2016 | Komentarze 2

~

Pomieszane miewam nie tylko w głowie, ale i - od czasu do czasu - odczucia. Bo na przykład takowe miałem w stosunku.
Do trasy w Jeleniej, gdy udawałem, że się ścigam. Z jednej strony długa dojazdówka (raz dwa bo z powrotem przecież także), a z drugiej kilka podjazdy, z którymi się lubimy i miła bardzo sekcja techniczna... acz zdecydowanie krótka. 

[obrazek dzięki niezawodnej Eli, dziękuję]

Na plus zaliczyłbym smaczne jadło smacznie podawane przez sympatyczne dziewczę. A działo się to w knajpie na rynku o włosko brzmiącej nazwie. Żarcie także miało w sobie włoską nutę. 
Drugim plusem dodatnim była sympatyczna obsługa nocnego sklepu. Serwująca precle. Z makiem.

Reasumując, wracałem zadowolony, spełniony oraz z zaspokojonymi częściowo żądzami, acz droga powrotna jakby się dłużyła. Jest też radosna nowina  (chwalmy pana) - powoli i z pewnymi przejściowymi, tudzież drobnymi przeszkodami, dopinamy generalkę drużynową. Chytry plan zakłada, iż że a mianowicie zwyciężymy w tej klasyfikacji.



Oraz, nie wiem czy wiecie, ale podczas jeleniogórskiego maratonu były rozgrywane Mistrzostwa Polski w Pościgach Góralskich.
Drugie miejsce, czyli tytuł Pierwszego Wicemistrza Polski zdobyliśmy wspólnie z Bartkiem Janowskim. Bartek pracował ciężko przez 97,9 % trasy, ja na swe barki wziąłem pozostałą część. Sądzę, że tytuł należy się nam mocno słusznie.
Potwierdzeniam naszego sukcesu niechaj będzie poniższe, wicemisrzowkie zdjęcie rodzinne.



Należy dodać, że o spust migawki otarł swój delikatny palec Dominik, który podczas tego ścigu robił u nas za gregario.

A teraz powaga, drodzy państwo, powaga... 
Baczność.
Bartek, gratulacje, jesteś wielki :)
Spocznij.

Przy okazji...
Lubicie Nicka?
Peaky Blinders widzieliście?


~

w sumie...
ukręciłem: 55.05
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 02:25
ze średnią: 22.78 km/h
Maksiu jechał: 44.00 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 167 ( 86%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 184 m
kalorie: 806 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Zuo i niedobro

Czwartek, 8 września 2016 · dodano: 08.09.2016 | Komentarze 9

~

Dotarło do moi małe oraz czarne zuo i niedobro.
Tymczasem nie wiadomo jak się będzie zwało. 
Iza twierdzi, że jest piękna i zjawiskowa, zatem winna się mienić Monica.

No tymczasem nie wiem pewny...











Edit... po kilku godzinach okazało się, że to Wanilia. 
Dla przyjaciół Wanilka.

Zatem powinniśmy posłuchać muzy, co ona łagodzi obyczaj.
Pamiętacie Betlejuice? 
Calypso stamtąd mmm...



~

w sumie...
ukręciłem: 62.51
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 02:37
ze średnią: 23.89 km/h
Maksiu jechał: 44.00 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 180 ( 93%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 238 m
kalorie: 985 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Wierze

Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 04.09.2016 | Komentarze 10

~

Jadąc dumałem, co jest do mnie niepodobne (dumanie w sensie).
O wierze, a może wieży... się pogubiłem.
Po chwili się odnalazłem.




Bo jeśli nie ma boga, to w kogo nie wierzą ateiści?
Szach mat pogańskie łotry i inni heretycy. Na stos.

Być ateistą to żaden wstyd. Wprost przeciwnie: wyprostowana postawa, która pozwala spoglądać dalej, powinna być powodem do dumy - bo ateizm prawie zawsze świadczy o zdrowej niezależności umysłu, czy wręcz umysłowego zdrowia.
Wielu jest ludzi, którzy w głębi duszy wiedzą, że są ateistami, ale boją się do tego przyznać nawet własnej rodzinie, a niekiedy nawet samym sobie.
Boją się po części dlatego, że samo słowo "ateista" starannie obudowano najgorszymi, najbardziej przerażającymi skojarzeniami.

Tako rzekł był kiedyś Richard Dawkins, a może nawet napisał te kilka słów w "Bogu urojonym", nie pamietam.
Przecztajcie tę książkę, literki niie gryzą, a może pobudzą do myślenia...

Pamiętacie jeszcze?



~


w sumie...
ukręciłem: 90.98
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:16
ze średnią: 27.85 km/h
Maksiu jechał: 51.00 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 564 m
kalorie: 1260 kcal
w towarzystwie:

Charty

Sobota, 3 września 2016 · dodano: 03.09.2016 | Komentarze 0

~

Harty to jakby mocno rozległy temat... na dzisiejszym wykładzie poruszymy zaledwie kilka aspektów życia, w których harty się pojawiają, być może ważnych aspektów, a może nie. Pewności nie ma.

By w ogóle móc mówić o tak zwanym życiu, to trzeba twardym być. Niczym Roman Bratny. Zatem zahartować się należy... tak, jak niegdyś hartowała się stal.
Do hartowania wybrałem zbiornik wodny. Z wodą mocno skażoną promieniami jakimiś tam, dokładnie nie wiem jakimi, ale żyją tu okonie wielkości słoni oraz syrenki. 104 i 105.
Być tak może, że to z powodu kominów, co je tam widać, gdyż albowiem dym przez nie puszczany wpada do tej właśnie wody.



Innym elementem hartów jest Beata.
Beata Hart w wersji niegrzecznej (bo w grzecznej także występuje) ponoć zawstydziła samego Roberta z Plantów, co mu po obejrzeniu tego wykonu spadli kapcie i przyznał Beacie dożywotni tytuł. Plotka nie mówi o jaki tytuł chodzi...


Pudelek.pl (oraz jeszcze jakiś inny portal cechujący się wiarygodnością) podał, że Beata ma brata. To Danny Hart.
Tu w wersji nie tak znowu nowej, acz mocno ubłoconej, czyli też niezbyt grzecznej, oraz przede wszystkim wielce mistrzowskiej. Komentatorzy także stanęli na wysokości zadania.




Zdarzyło się dziś także, że harty poszły w las.



Wprawdzie był to las krzyży oraz niektórzy twierdzą, że to ogary szły. 
Otóż ci, którzy przy trym obstają, raczą być w mylnym błędzie. Powszechnie sądzi się, że to ogary były, ale sprawa ma się podobnie, jak z Jeźdźcami Apokalipsy. Wszyscy twierdzą, że było ich czterech, a tak naprawdę było pięciu... tyle, że jeden odszedł, zanim stali się sławni. Można to łatwo sprawdzić, wszystko jest wyłożone w "Złodzieju Czasu" autorstwa sir Terrego.

Zatem... już wiemy (bo dowód przeprowadziłem powyżej), że ogary, co poszli w las, to tak naprawdę były harty. Harty, czyli małe psy - dziecka dużych chartów. Literkę C otrzymują po ukończeniu drugiego roku życia. A przecież oczywistym jest, że dwuletnie psy są już na tyle ułożone, że nie spierdoliły by do lasu.
Pfff... niby wszystko takie jasne, a każdemu z osobna trzeba tłumaczyć.

No i jeszcze.
Jest jedna sprawa okołohartowa.
Trzeba uratować, ale nie wyzwolić, jeden hart... a dokładnie to heart.
Sprawa jest o wiele poważniejsza niż się Wam wydaje. Szczegóły tutaj. Każdy, kto nie przeczyta owych szczegółów ma wryj (a drugiego do ręki).
No!

~


w sumie...
ukręciłem: 38.37
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:44
ze średnią: 22.14 km/h
Maksiu jechał: 48.00 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 135 ( 69%)
w górę: 314 m
kalorie: 644 kcal
w towarzystwie:

Anja

Poniedziałek, 29 sierpnia 2016 · dodano: 30.08.2016 | Komentarze 4

~


Pamiętacie Ankę?
Swego czasu zrobiliśmy sobie niewinny skandalik obrazkowy, po którym bigoci tak się zagotowali, że bulgocą do dziś. 



Dziś Anja jest już całkiem gdzieś indziej. Gdzie?
Czytajcie, pogwarzyliśmy sobie o tym i owym...

Oraz korzystając z okazji, że jestem w telewizorze... rzućcie okiem do bloga Młynarza, jednego z beesowych seniorów.
Jest sprawa... ważna sprawa, gdyż albowiem możecie pomóc.


A także taka oto piocha ostatnio mnie dopadła... co sądzicie?


~


w sumie...
ukręciłem: 55.39
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:22
ze średnią: 23.40 km/h
Maksiu jechał: 40.00 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 156 ( 80%)
w górę: 199 m
kalorie: 1233 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Florence

Piątek, 26 sierpnia 2016 · dodano: 26.08.2016 | Komentarze 7

~

Taka jest zagadka na dziś...

Kto, poza mną i bozią oczywiście, zmieścił się w poniższym kadrze?




Do wygrania jest własnoręczny uścisk dłoni prezesa oraz numer konta Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, na które to konto zwycięzca będzie mógł wpłacić jakże słuszną kwotę.

Oraz korzystając z okazji, że jestem na wizji... jak się Wam podoba nowy kawałek Florence?


~


w sumie...
ukręciłem: 41.65
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 03:29
ze średnią: 11.96 km/h
Maksiu jechał: 57.00 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 165 ( 85%)
w górę: 1595 m
kalorie: 1698 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Liza

Sobota, 20 sierpnia 2016 · dodano: 21.08.2016 | Komentarze 2

~

Ścig był wczoraj.
W Myślenicach.
To był ten dzień.
The most beautiful day.

Lata obmyślania strategii, nieprzespane noce, morze wyrzeczeń... przespecjalna dieta, rezygnacja z życia towarzyskiego, porzucenie pracy, rodziny, zwierząt domowych, nikotyny, alkoholu, dragów, rock'n'rolla, rozwiązłego trybu życia oraz onanizmu. Trening, trening, trening i tylko trening.
Było warto.

Ta ciężka praca musiała przynieść efekty.
Pamiętajcie o tym, by mieć cel, mieć marzenia i nigdy z nich nie rezygnować. Wówczas nadejdzie dzień chwały, dzień w którym osiągnięcie cel upragniony, jak i ja osiągnąłem. 
Ale nie tylko ja. Nie byłoby tego mega sukcesu bez Mirka i Tadka - tak, jesteśmy trójką zwycięzców.



Ten większy puchar jest za klasyfikację drużynową, w której - wszystko na to wskazuje - zwyciężymy w generalce. I o ile ten puchar jest ważny, to ten mniejszy jest ważniejszy, bo to on jest tym, na który czekaliśmy latami.

To puchar za trzecie miejsce w klasyfikacji rodzin.



A oto i nasza rodzina. A właściwie przerodzina. 




Imiennik jednego z nas, Tadeusz z Torunia, jest zachwycony. Obiecał nam kiedyś, że wynagrodzi nas solennie, jeśli wywalczymy pudło. Liczyliśmy na obsypanie nas złotem czy też maj bachami... ale Tadeusz z Torunia wyznaje zasadę, że wystarczy dobrze obiecać, by osiągnąć sukces. Był na tyle uprzejmy, że słowami "buk wam zapłać", poprosił swego pracodawcę, by ten się wywiązał za niego. Jestem przekonany, że buk stanie na wysokości zadania i nas obsypie. Manną tak na przykład.  
A gdyby nie, to obsypać się możemy sami... brokatem ewentualnie.

Tak czy siak duma rozpiera mą powabną pierś, oraz w związku z powyższym sukcesem, zadedykowałem sobie, adekwatny do sytuacji, utwór muzyczny zwany piosenką.

To najważniejszy wykon tego kawałka, bo w wykonaniu mojej najmacz ulubionej Lizy ze wszystkich Liz, gdyż albowiem Lizy Minnelli. W pewnym momencie na scenę wchodzi Lisa Stansfiled (brawurowo zrobiła kawałek I Wont You Break Free), a tuż za Nią pozostali artyści, którzy zaśpiewali i zagrali na tym pamiętnym koncercie. Axel, jak można zauważyć, był wówczas jeszcze ładny... George też niczego sobie, takoż inni.
Hmm... czas, jak się okazuje, ma tę przypadłość, że zapierdala...


~


w sumie...
ukręciłem: 29.54
km
w terenie: 20.00 km
trwało to: 01:54
ze średnią: 15.55 km/h
Maksiu jechał: 63.00 km/h
temperatura: 23.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 115 ( 59%)
w górę: 531 m
kalorie: 523 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Czarodziejstwo

Wtorek, 2 sierpnia 2016 · dodano: 04.08.2016 | Komentarze 1

~

Część z Was ma zapewne świadomość tego, że magia jest częścią naszego życia, otacza nas zewsząd, pozwala się uśmiechać, czasem dziwić,, tańczyć i drwić... bywa też, ze wkurwia, a w innych zaś chwilach bardzo wkurwia.
Znajdą się też tacy, którzy chcieliby zaprzeczyć powyższemu... bardzo proszę. Ale nie będzie to miało najmniejszego wpływu na fakt. który zawarłem w pierwszym zdania.
To jak w starochińskim przysłowiu... stłuczenie termometru nie zlikwiduje gorączki.



Magiczne było to, że duch naszego przyjaciela, Tiffa, był obecny z nami przez tydzień, podczas którego zmagaliśmy się z trasami kultowej, sudeckiej etapówki.
Ów duch był uprzejmy zmaterializować się dnia ostatniego podczas ceremonii finisherskiej. No może nie tak dosłownie się materializował, bo ponieważ na kamieniu.

Z drugiej natomiast strony... możecie wierzyć lub nie, ale duch ów, co się w kamień wpasował, uronił łzę. A nawet trzy.
Tak tak, to żadna ściema, jak z tymi niby płaczącymi mamusiami bozi, co to krew im z oka się niby sączy (niech się zapiszą pipy do okulisty... na NFZ, se poczekają, to przejdzie im ochota na wygłupy).

Łzy ducha zaklętego w kamieniu były jak najbardziej prawdziwe oraz smakowały jak złota tequila z mandarynką i cynamonem.
Naprawdę, przysięgam oraz na wszystko, że tak było. Mam na to świadków... co ich wszystkich widać na obrazku.

Jako, że magia tyczyła Tifa, to musiałem czym prędzej opowiedzieć Mu to osobiście... w sms'a mógłby nie uwierzyć.
Jadąc do gór, ku Jego posiadłości zatrzymałem się przy Biedrze, by nabyć jogurt i bułkę - lubię takie śniadania mistrzów oraz na trawie.
Pani zza lady, jako to teraz w zwyczaju mają zaladacznice usiłowała sprzedać mi coś jeszcze... a to dwa batoniki w cenie jedneg, a to gumę do żucia żutą tylko przez kilka minet albo to oranżadę o smaku sardynek...
Odmawiałem dzielnie... i nagle pani szanowna wręczyła mi małą paczkę, spojrzała głęboko w me oczy i rzekła, bym otwarł pakunek dopiero gdy będę ma miejscu. Oraz, że w pakowaniu tego pakunku maczali swe brudne paluchy ludzie z Gomola Trans Airco. odłam ścigający się na Sudety MTB Challenge.

Dojechałem.
Otwarłem.
Wydobyłem.
Przekazałem (óro czyście)...




Dacie wiarę?
Ktoś chciałby jeszcze zaprzeczyć wszechobecnej magii?

Po kilku chwilach, przepełnionych radością i stekiem zachwytów, udaliśmy się, wraz z najważniejszymi kobietami Tiffa na rekonesans okolicznych zmarszczek.
Jechaliśmy w rytmie chilloutowym, bujając się miarowo i snując plany wieczornej zabawy...



...i pewnie nikogo nie zdziwi, że magicznie trafiliśmy do miejsca, w którym zazwyczaj obraduje sztab pewnego dużego cyklu maratonów góralskich. Tak tak, to tutaj właśnie są wymyślane trasy ścigów, ustalana jest pogoda mająca im towarzyszyć oraz pisane na kolanie są regulaminy.



Po powrocie do czarodziejskiego domu... odpaliliśmy bankiet, który obfitował w nas, a także w dobra wszelakie, jadło, napitki oraz tańce. Nie mogło zabraknąć tequili... a jednak nadeszła chwila, gdy zabrakło. Wspomagaliśmy się zatem starymi ludowymi sposobami... zgodnymi z rytmem natury. A natura, jak to natura... drapała nieznacznie w gardła.
Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy... poszedłem na wtorkowy bankiet, budzę się, a tu czwartek.

Soundtracka do tego wiekopomnego wydarzenia zrobili Szwajcarzy z grupy Yello.




~

w sumie...
ukręciłem: 76.57
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:41
ze średnią: 28.54 km/h
Maksiu jechał: 55.30 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 177 ( 91%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 431 m
kalorie: 1052 kcal
w towarzystwie:

Lustra

Piątek, 15 lipca 2016 · dodano: 15.07.2016 | Komentarze 0

~



Świat, choć niektórzy mówią o nim mały, tak naprawdę jest ogromny. Pomiędzy niebem a ziemią, wśród wielu innych zjawisk ulotnych, rzeczy bardzo realnych, bólu i rozkoszy, istnieją kolory.
Kolorów są miliardy.
Każdy z tych kolorów ma miliony odcieni.
Ludzi na świecie jest dokładnie dwa razy tyle, ile kolorów wraz z odcieniami.



To przenikanie się naszych światów powoduje, że czasem nie ma czym oddychać. Po co słowa? O miłości, o przyjaźni. Nie są potrzebne. Wrosłam w ciebie, oddałam ci kawałek siebie, a ty nawet tego nie zauważyłeś. Gdy masz przyjechać, nie mogę się doczekać, przebieram się kilka razy, jestem niespokojna, podniecona – ale skąd ty masz o tym wiedzieć? Na początku traktowałam to jak zabawę, grę?
Pozmieniało się wszystko. Nie daruję sobie tej nieuwagi, tego że pozwoliłam, by życie mnie przerosło. Teraz jest za późno. A ty? Czasem mam wrażenie, że nadal się tylko bawisz. Nie oczekuję wielkich słów, deklaracji i miłości. Tylko zrozum mnie, nie patrz tak dziwnie, gdy smutek pojawia się w moich oczach, kiedy musisz iść. To tak wiele? Jestem kobietą, wiesz? Nie potrafię się nie angażować.




~