Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

37,73 ^C

Dystans całkowity:7927.92 km (w terenie 2061.72 km; 26.01%)
Czas w ruchu:337:35
Średnia prędkość:23.48 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:46568 m
Maks. tętno maksymalne:191 (98 %)
Maks. tętno średnie:173 (88 %)
Suma kalorii:187159 kcal
Liczba aktywności:68
Średnio na aktywność:116.59 km i 4h 57m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 123.00
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:34
ze średnią: 26.93 km/h
Maksiu jechał: 56.00 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 189 ( 97%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 856 m
kalorie: 1830 kcal
w towarzystwie:

Piątek, dwunastego...

Niedziela, 3 kwietnia 2016 · dodano: 03.04.2016 | Komentarze 9

~

Jedna z dwóch moich kotek, Maja, preferuje czarne kreacje. To podobnie jak Anja Orthodox... są pewne symptomy wskazujące na to, że Maja lubi słuchać gothic rock, który to śpiewa Anja... świat mocno zawiły jest oraz posiada wiele różnych, zrazu niewidocznych, zależności.
Przybliżę Wam zatem dzisiejszy splot wydarzeń, który owymi zależnościami był najeżony.



Zaczęło się niewinnie, Maja - fanka Anji, przebiegła mi drogę po wielokroć, acz ta wielokroć była nieparzysta. Gdy szedłem z dużego pokoju do kuchni, z kuchni do salonu, z salonu do patio, z patio na strych... Maja wciąż przebiegała. Niewłaściwie odczytałem te sygnały, a dokładniej to je olałem. Nie powinienem.

Spotkaliśmy w się składem słusznym, czyli Ada, Kamila, Romek, Mirjon, Buła, Wyra i moi, o 10:13 w miejscu z góry dokładnie upatrzonym i udaliśmy się niespiesznie w kierunku miasteczka, w którym świat ujrzał człowieczek, albo ujrzał świat człowieczka... co go niekoniecznie lubię. To miasteczko, to Wadowice. Nie żebyśmy tam jechali w celu, co wszyscy inni jadą. My pojechaliśmy obżreć się ciastekskremem. Były mniam.
Ale zanim dane nam było ich pokosztować... 

Romek, fundator ciastekskremem, pociągnął nas przez most.
To był o jeden most zwodzony za daleko a także na rzece Kwai. To był także most, w którym Wyra w noc poprzedzającą nasz przejazd zrobił dziury podłużne zwane szczelinami lub zamiennie szparami.
Kto pod kim szpary kopie powinien dostać wpierdol, jak mówi staropogańskie przysłowie.
W wyrzą szparę wpadłem ja. No oczywiście, bo niby czemu nie miałbym przyjaciołom dostarczyć powodów do śmiechu?





Poczyniłem pierwsze w tym rocku fikołki (choć miałem skrytą nadzieję, że odbędzie się to w okolicznościach bardziej MTB).
Gdy już powstałem, okazało się że... koło zostało w szparze oraz zgło się na tyle nieznacznie, iż nadaje się na złom.
Po krótkiej naradzie, Romek (dzięki) zawezwał przez telefon satelitarny serwis, który drogą powietrzną dostarczył koło zapasowe i mogliśmy jechać dalej.

To znaczy moglibyśmy.
Gdyby nie Buła. 
Buła, ociekając testosteronem jął dotykać intymnych elementów w rowerze Ady. Najmacz intymny zacisk podsiodłowy nie wytrzymał złego dotyku i rozpękła w nim śrubka. Buła otrzymał zasłużony opierdol i udał się do domostwa nieopodal, by coś zaradzić. Pytał gospodarzy, czy mają taki zacisk i mocno się oburzył, że jednak nie. No bo zaciski podsiodłowe do bika Ady winny przecież być w każdym domu.
Pani, przepraszając (weszła w rolę Wyry), zaprosiła nas na lemoniadę i użyczyła narzędzi, za pomocą których usunęliśmy złamaną śrubkę i w to miejsce wkręciliśmy nową... którą miała Kamila. Musi jasnowidząca cycóś?
Awaria nr dwa została usunięta oraz intymne części Ady uratowane.

W pewnym momencie doszliśmy czołówkę peletonu... jak widać na obrazku, zawodniczka w żółtej koszulce (która w prani zabarwiła się jej na pomarańczowo) jeszcze prowadzi, ale już po chwili ucieczka została przez nas skasowana.



Ale. 
To nie koniec.

Nie minęło więcej niż kilka chwil, gdy w biku Wyry urwała się linka od przerzutki. Tej z tyłu. To akurat nikogo nie zmartwiło... Wszak małe nieszczęście Wyry, to odrobina radości. Od tej pory Wyra jechał jakby mało kedencyjnie, bo na jednym przełożeniu.

Jedziemy.
Po kilku kilometrach Romek prawie staranował motocyklistę (a może było odwrotnie), człowieczek ledwo z życiem uszedł, odpuściliśmy mu. lecz na do widzenia wykrzyczeliśmy pod adresem jego i jego matki, kilka słów powszechnie uważanych za obelżywe.

Dojechaliśmy.
Ciastkaskremem były bardzo pierwsza klasa, nie wiem co oni do tych ciastek dodają. Może to, co zwykł do swych dodawać Freddie Mercury, ale po spożyciu... doznaliśmy odmiennych stanów świadomości.



Oraz zarezerwowaliśmy stolik na za rock.

Jestem pewien, że dostrzegliście w tym wszystkim owe dziwne zależności, o których wspomniałem na wstępie. 
Gdyby jednak nie, to spieszę z wyjaśnieniem. 

Gdyby moja kotka miała inne upodobania muzyczne, gdyby lubiła Michała Wiśniewskiego i nie słuchała muzy Clostrekeller, to nie musiała by się ubierać na czarno. Wówczas przebieganie przez nią mej drogi, nie skutkowało by tym, co opisałem powyżej.
W skrócie... wszystko przez Anję. 
Choć pojawiły się też wśród nas głosy, że to wina Wyry. 

Posłuchajcie zatem Anji, która pośrednio maczała w tym wszystkim swoje palce z na czarno pomalowanym paznokcioma.




Errata...
Gdy dzień miał się już ku końcowi, dotarła i zmroziła mnie tragiczna wiadomość. 
Ada potrzaskała swojego ajfona. 
Być tak może, że z powodu, iż pożąda nowy model... co znakomicie się wpisuje w scenariusz dnia dzisiejszego oraz w żaden sposób nie umniejsza winy Wyry.

~

w sumie...
ukręciłem: 131.38
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 06:05
ze średnią: 21.60 km/h
Maksiu jechał: 61.00 km/h
temperatura: 13.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 136 ( 70%)
w górę: 2310 m
kalorie: 2326 kcal
w towarzystwie:

Kres

Czwartek, 17 marca 2016 · dodano: 18.03.2016 | Komentarze 2

~





Będąc tu (w przeciwieństwie do bycia tam), nie mogła nas ominąć miejscowa atrakcja czyli Cres. Połączyliśmy go z Krk, Rjeką oraz szczytowaliśmy na sam koniec u Sv. Jeleny. 
Jelenie podobało się niezmiernie, więc powtórzyliśmy tę ekscytującą czynność i zrobiliśmy jej orgazm po raz wtóry, co może już ocierać się o wielokrotny...

Chronologicznie wyglądało to tak...
Na promie zamierzaliśmy zadawać szyku reklamówką z Biedry, ale dostępna była tylko z Lidla...



Pozostała część rejsu upłynęła w miłej atmosferze wzajemnego zrozumienia oraz przy silnym wietrze.





Będąc na wyspie, parzyliśmy drugiego brzegu oraz końca tej drogi przez mękę. W związku z tym narodził się pomysł doskonały, istotą którego było to, by na drugim już brzegu posiedzieć w knajpie i poczekać... na lepszy czas, trzęsienie ziemi lub też oklaski. Niestety, okazało się, że jesteśmy ludźmi małej wiary i nie czekając na rzeczone atrakcje udaliśmy się w dalszą podróż...

 



Podróż owa, czyli dalsza nie była taka znów zła... bo ponieważ, jak powszechnie wiadomo, podróż musi zostać odbyta, a nam udało się ją odbycić w podskokach. 





Poczyniliśmy jeszcze wyjątkowe, ponieważ podwójne, selfie...



...i udaliśmy się w składzie Ich Troje, Załoga G (to od pubktu G), Trzech Muszkieterów oraz Natalia, Buła i ja, by zrobić dobrze świętej Jelenie.
Jelena była wniebowzięta, a nawet delikatnie rozedrgana, co - jak widać - nam także przysporzyło odrobinę radości...



W drodze bak powrotnej karek, przyjałem na klatę ogromną dawkę komplementw, co jest o tyle dla mnie niezwykłe, że imagynowałem sobie, że nie ma na tym łez padole nikogo, kto zechciałby mnie docenić...
Jak to miło czasem być w mylnym błędzie.

Zatem... czas na kres...


~


w sumie...
ukręciłem: 113.78
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:35
ze średnią: 24.82 km/h
Maksiu jechał: 54.30 km/h
temperatura: 3.0
tętno Maksa: 179 ( 92%)
tętno średnie: 141 ( 73%)
w górę: 738 m
kalorie: 1603 kcal
w towarzystwie:

Róbmy miłość

Niedziela, 28 lutego 2016 · dodano: 28.02.2016 | Komentarze 1

~



Pierwsza tegoroczna pielgrzymka do świętej góry została odbyta. 
Odbywanie rozpoczęło się pod wieżą. także świętą, oraz przebiegło w atmosferze miłości i zrozumienia. Nie do końca rozumiem o jakie zrozumienie może chodzić, ale się dowiem.



Podczas odbywania Wyra mocno zaistniał...





Tak mocno, że okoliczny pies oraz, także okoliczny, właściciel okazali niejakie zdziwienie.



W atmosferze wciąż ekumenicznej, dotarliśmy.
Tradycyjnie już, wznieśliśmy modły w intencjach rozmaitych, oraz zrobiliśmy - co także jest starą, świecką tradycją - selfiaka z krasnalem. Krasnal, w związku z tym, okazał niemałe zadowolenie oraz na jego licu zagościł uśmiech (no może był to uśmieszek), co może mieć związek z tym, że poczuł się potrzebny... być tak może, że jego pasją życiową stanie się pozowanie do seffiaków.







Dni dwa temu ego się płyta ukazała. Mojej ulubionej bardzo Mani. To dobra jest muza.
Poniższy kawałek z owej płyty, choć napisany jakiś czas temu, jakże aktualny zdaje się być.
 

Nie odmówię sobie tej przyjemności...
Mania na Woodstoku, trzy lata temu. Kawałek także jakby wciąż aktualny.




~

w sumie...
ukręciłem: 106.20
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:37
ze średnią: 23.00 km/h
Maksiu jechał: 49.00 km/h
temperatura: 8.2
tętno Maksa: 175 ( 90%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 533 m
kalorie: 1456 kcal
w towarzystwie:

Kawy dwie

Niedziela, 14 lutego 2016 · dodano: 14.02.2016 | Komentarze 11

~

Dzisiejsze kilka kilometrów rozpoczęliśmy od tradycyjnego selfiaczka w wersji "mistrz drugiego planu". Za mistrza robił Wyra...



Jechało się dobrze, a miejscami jeszcze lepiej... się nagle okazało, że prawie dotarliśmy do bazy Sudety MTB Challenge...



W porę zorientowaliśmy się, że to jednak jeszcze nie teraz. Zanim jednak zawróciliśmy z tej drogi, to zorientowaliśmy się po raz drugi.
A mianowicie., że co następuje, iż dziś jest Święto Handlowca, dla niepoznaki zwane Dniem Zakochanych, a w niektórych kręgach Walę W Tynkami.

Jako, że w ten dzień normalni skądinąd ludzie robią z siebie idiotów, to postanowiliśmy wtopić się w ten tłum...
Znakiem rozpoznawczym idioty, co wali w tynki, jest mięsień tłoczący krew, zwany sercem, a w porywach serduszkiem. I jest taka tradycja, co ona nakazuje robić ze złożonych dłoni znak tego mięśnia.
Hmm... no zrobiliśmy.



Wyszło raczej tak se.
Ponoć kardiochirurdzy radzą sobie z tym znakomicie...
Nie ma się co oszukiwać... próba usercowienia dłoni zakończyła się sromotną klęską. Ale potrafimy coś, co jest sztuką nie lada oraz dostępną tylko wybranym... potrafimy pokazać - używając do tego dłoni - o wiele bardziej ekscytujące narządy, które także są mocno powiązane ze Świętem Handlowca.


 
Gdy już się napokazywaliśmy, to skorzystaliśmy z promocyjnych promocji...
Pierwsza była w sklepie pewnej sieci handlowej, której nie lubimy, ale czasem korzystamy. Promocja oczywiście musiała być powiązana z dniem wiadomym, a także zrobiliśmy mocno zadowolone miny, by nikt nam nie zarzucił, że nie integrujemy się ze wszystkimi idiotami, którzy tego dnia wzdychają, bo są - uwaga - zakochani.
Tak wygląda zakochany Wyra oraz mocno zakochany moi.



Druga promocja dotyczyła dętek... w jej ramach można sobie było, zupełnie za free, wymienić używaną na zupełnie nową. Skwapliwie skorzystałem z tej okazji, bo ponieważ mam w genach skwapliwe korzystanie.


I właściwie mógłby być to już koniec tej nudnej opowieści, gdyby nie fakt, że zachciało się nam kaw, a dokładnie dwóch. Jest taka miejscowość w okolicy, co się ona nazywa Stanica. 
I w tej Stanicy jest knajpa. Jakaś tam, zapomniałem nazwy, ale nie pomylicie się, bo jest tylko jedna. 

[tu powinny być zdjęcia, ale z powodu głębokiego szoku zesztywniały mi wszystkie członki z palcyma włącznie i nie ómiłem naciś guziczka w aparacie do czynienia obrazków]

Na kawę czeka się około 30 minet.
W tym czasie idzie się do WC. 
Wychodzi się stamtąd szybciej niż się weszło...
Kawa smakuje jak chujwieco, ale na bank nie jak kawa.
Plus dodatni jest taki, że kosztuje dwa piątka.
Stoliki nakryte są lepiącą się ceratą.
Lokalni oraz śliczni młodzieńcy są piękni niczym poranek i takoż pachną.
Pani za barem wczoraj przybyła na miejsce wehikułem czasu wprost zza laty baru GS, z 1974 roku.

Zachowaliśmy się niegodnie, bo ponieważ nie dopiliśmy kawy oraz po wyjściu opluwaliśmy okoliczny asfalt.
Gdybyście kiedyś byli w okolicy, to nie możecie tam nie zajechać. Na kawę.

Oddaliliśmy się, tęsknie oglądając się w kierunku Stanicy...



Tramwajadę pamiętacie? Taki film. 
Jeśli tak, to posłuchajcie Tomka. Kto nie pamieta, ten nie słucha. I nie oszukujcie, Pan Zbyszek sprawdzi.



~

w sumie...
ukręciłem: 100.70
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:59
ze średnią: 25.28 km/h
Maksiu jechał: 60.00 km/h
temperatura: 8.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 142 ( 73%)
w górę: 788 m
kalorie: 1563 kcal
w towarzystwie:

La gitarra

Niedziela, 7 lutego 2016 · dodano: 07.02.2016 | Komentarze 2

~

Namówiliśmy się na zagraniczne wojaże...
Ada rzekła była, by nie brać bidonów, bo ponieważ w planie jest szesnaście, może osiemnaście kilometrów do ukręcenia...
No wyszło trochę więcej... niewiele, ale jednak (oraz bez nawadniania). Choć właściwie... to jakieś niewielkie trudności w tym całym kolarzowaniu powinny być, takie hmm jakby wyzwania cycóś.
Tyle, że Buła ledwo przeżył... już się bałem, że sytuacja zmusi mnie, aby Mu robić usta-usta...




My sobie jeździliśmy, a w tak zwanym międzyczasie wyszło na jaw, iż że a mianowicie u Quentina na planie Nienawistnej Ósemki niezła heca się wydarzyła...



Kurt spsół był bezcenną... no sami przeczytajcie. Zamierzam, mając tę wiedzę, raz jeszcze rzucić okiem na ten film.

~


w sumie...
ukręciłem: 141.41
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 05:17
ze średnią: 26.77 km/h
Maksiu jechał: 57.70 km/h
temperatura: 31.0
tętno Maksa: 154 ( 79%)
tętno średnie: 141 ( 73%)
w górę: 755 m
kalorie: 1791 kcal
w towarzystwie:

Zrobiłem to dla Was

Środa, 12 sierpnia 2015 · dodano: 12.08.2015 | Komentarze 6

~

Coraz częściej słyszę narzekania na pogodę... że gorąco oraz że deszcz jest konieczny. Mając w starczej pamięci wiekopomne wydarzenie - modlitwę tak zwanych parla mentarzystów o deszcz właśnie, uznałem, że powinienem zrobić dla Was to samo.
Słowo się rzekło, kobyłka u płota.

Jedynym właściwym miejscem do takich czynów, jest góra święta, co ona rośnie niedaleko i zowię się obecnie Górą Świętej Anny (bo kiedyś inaczej).

Jadąc, w myślach układałem modlitwę... wszak musi być skuteczna, czyli taka odrobinę niestandardowa. Bo, o ile pamiętacie, tamta wspomniana na początku jakoś nie poruszyła bozi... deszcz nie spadł.
Nagle oczom mym ukazał się widok przerażający...




...takie są robaczki, żuczki gnojaki, kojarzycie? Się okazało, że zmutowały... jak muszą być przerażająco wielkie, jeśli potrafią ukulać takie ogromne kulki. 
To pewnie na skutek braku deszczu doszło do owej mutacji. 
Oraz uznałem, że to znak. Niechybnie.

Dotarłem do góry, uklęknąłem na początku schodów, wchodziłem mozolnie na klęczkach stopień po stopniu, a gdy dotarłem przed oblicze Jego Pomikowatości, rzekłem...



"No słuchaj mnie, bo nie będę powtarzał... różni tacy proszą Cię o takie czy inne bzdury, ja prosił nie będę - deszcz jest ważny, a w obliczu inwazji żuków mutantów, wręcz bardzo ważny. Nie rób scen i napierdalaj tym deszczem, umm?"

Jego Kamienność zmarszczył kamienne brwi, stuknął kilka razem kijaszkiem, co go dzierży w prawicy, pomamrotał coś pod nosem, chyba ze złością nawet mamrotał... bałem się, że mnie ze schodów zrzuci.
Ale nie.

Odparł... "Właściwie... to czemu nie, ale mam warunek"
"Dawaj" zamieniłem się w słuch.
"Spraw, by ci tak zwani parlamentarzyści nie zawracali mi więcej dupy, a jeśli już muszą, to prywatnie, niech więcej już nie stawiają pomników ze mną w roli głównej, niech nie nazywają placów, ulic i szkół mym imieniem, bo wiesz... obciach mi robią i świat się śmieje" - jakby zaskoczył mnie odrobinę tą prośbą.
A co mi tam, pomyślałem, wystarczy przecież dobrze obiecać. 

"Masz załatwione" - z dużym przekonaniem i pewnością siebie wypowiedziałem te dwa słowa.
"Ty także" - odparł Jego Czarodziejskość.

Pokazałem mu fejowego lajka i pojechałem.

Po około trzydziestu kilometrach...


I co? Kto ma sztamę z bozią? 
(gdyby komuś przyszło do głowy, że ściemniam, a fota nie jest z dnia innego... to można sprawdzić dzisiejszą pogodę w miejscowości Rudy Raciborskie, województwo śląskie).

Nie wiem, jak się się wywiążę z mojej części umowy... być tak może że się nie wywiążę, wszak parci do kompromitacji wśród tak zwanych elit politycznych jest niczym rozpędzony walec i może nie udać mi się zatrzymać tej maszyny.

A przy okazji... nie kumam Waszego narzekania na upał. Spróbujcie spojrzeć na to pozytywnie... przy takich temperaturach jazda jest o tyle komfortowa, że nie natraficie na żaden śnieg czy też inny lód - drogi są idealnie odśnieżone.

~

w sumie...
ukręciłem: 105.97
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:15
ze średnią: 24.93 km/h
Maksiu jechał: 58.40 km/h
temperatura: 3.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 485 m
kalorie: 1605 kcal
w towarzystwie:

Ambrose

Sobota, 14 lutego 2015 · dodano: 14.02.2015 | Komentarze 1

~

- Tato, dźwiedź.
- Synu, niedźwiedź.
- A co?

Jadąc to tu, to tam, napotykaliśmy dziwnie poubieranych i takoż się zachowujących ludzików oraz z dźwiedziem się zadających. Obecność ich tam i wówczas mogła mieć związek z faktem, że dziś przypadał dzień otwartych drzwi w zakładach zamkniętych, przez jankesów zwany Valentine's Day. Dziwny to obyczaj, ale z drugiej strony... zdarzają się przecież większe nieszczęścia. 
Jednakże spotkanie z przebierańcami przebiegło w miłej atmosferze, było pełne zrozumienia oraz wymieniliśmy się na koniec numerami telefonów. Ja wymieniłem się numerem 997, a dostałem jakiś mocno skomplikowany, bo siedmiocyfrowy. Spotkanie miało jednak niespodziewany finał. 


Facet w sukience, co sobie z mojego bika zrobił krzesełko, okazał się nie być przebierańcem. To znaczy trochę tak, bo w końcu to facet ubrany w sukienkę. Ale on był autentycznym księdzem, który usiłował namówić pozostałych, by grzecznie wrócili za, otwarte dziś, zamknięte drzwi.
Rzekł mi, że byłoby miło gdybyśmy się za to wspólnie pomodlili... na co ja, że to może nie zadziałać, bo ta cała jego modlitwa to takie proszenie o to, by prawa natury zostały na czas pewien zawieszone w interesie osobnika wnoszącego modły, który, jak sam przyznaje nie jest tego godzien... czyli jakby bzdura na kiju.
Na co on: nie pierdol synu, tylko się módl.
Heh, rozrywkowy był co nie co.
Pomamrotał coś pod nosem i udaliśmy się precz. Już w hom, w telewizorze usłyszałem, że przebierańcy wrócili, tam skąd wyszli. Hmm... to może jednak mamrotanie działa? A może armaty?


Kręciliśmy asfaltem bez napinki, aż tu nagle spadł śnieg. Jako, że byliśmy na szoszońskich wynalazkach, to zrobiło się przezabawnie. Wszystkim się ofcoś mocno podobało, omly Buła robił sceny, niczym pokojówka. Obśmialiśmy się do łez... i to pewnie nie ostatni raz.





w sumie...
ukręciłem: 111.80
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 04:10
ze średnią: 26.83 km/h
Maksiu jechał: 57.00 km/h
temperatura: 6.3
tętno Maksa: 189 ( 97%)
tętno średnie: 150 ( 77%)
w górę: 773 m
kalorie: 2330 kcal
w towarzystwie:

Mela

Sobota, 25 października 2014 · dodano: 25.10.2014 | Komentarze 3

~

Taka sytuacja... namówiliśmy się, że jakoś tak bez napinki ukręcimy kilka kilometrów.
Ale...



Buła przybył na nowym złomie no i z zazdrości napinaliśmy się, że hej...





...drugi plan to coś, co nas kręci 



Fastrygi, od dni wielu dźwięczą w mej pustej głowie. 
Mela hmm... także.


~

w sumie...
ukręciłem: 139.90
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 05:24
ze średnią: 25.91 km/h
Maksiu jechał: 51.50 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 132 ( 68%)
w górę: 782 m
kalorie: 2582 kcal
w towarzystwie:

Gran siódme Fondo

Sobota, 11 października 2014 · dodano: 11.10.2014 | Komentarze 10

~

Taki ścig jest raz w roku, się jedzie siedem tysięcy siedemset siedemdziesiąt siedem metrów. Nie jestem pewien, ale być tak może, że stąd właśnie nazwa... Gliwickie Siódemki.


No to udaliśmy się grupą dwuosobową oraz wystartowaliśmy. Oczywiście wykręciliśmy rekordowe czasy - ja zająłem zaszczytne drugie miejsce.
W naszej dwuosobowej grupie.



Tyle, że dowiedziałem się o tym z telewizora, z wiadomości o sporcie, ponieważ a mianowicie, albo ograzmator ustawił metę w sposób wielce tajny i tejemniczy, albo za szybko jechałem i jej nie zauważyłem, albo miałem zbyt ciemne okewlray.

Wjemc jechaliśmy jechaliśmy i jechaliśmy i się zrobiło takei małe neverendingstory. Przejechaliśmy odrobinę więcej niż te 7777 metrów (czy aby nie jest jakaś szatanistyczna symbolika?), a mety ani śladu...



Po kilku kilometrach stanęliśmy na popas... po którym odechciało się nam szukanie mety, wjemc udaliśmy się precz go home.
Gran Siódemki Fondo pojechane.




w sumie...
ukręciłem: 110.70
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:50
ze średnią: 28.88 km/h
Maksiu jechał: 58.90 km/h
temperatura: 19.0
tętno Maksa: 179 ( 92%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 685 m
kalorie: 1635 kcal
w towarzystwie:

Glenn

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 4

~

Pojechaliśmy.
Było różnie... na początku tej trudnej drogi, poprawialiśmy makijaż.



Kilka chwil później... o włos uniknęliśmy zderzenia z pociągiem pod specjalnym nadzorem.



Na Górze Świętej spotkaliśmy ludków, co ich zabraliśmy w drogę bak powrotną.





No i tradycyjnie oraz oczywiście... był lodzik.



Ale... to bzdury są.
Zmarł Glenn Cornick. Zakładał Jethro Tull i w pierwszym jego składzie szył na basie.
Czas.
Później było różnie, przez grupę przewinęło się półtorej tabuna muzyków, acz wszyscy kojarzą Jethro Tull z charyzmatycznym Ianem Andersonem... w latach siedemdziesiątych była jedyna szerzej znana formacja rockowa, gdzie pierwsze skrzypce grał... flet. 
Chyba najbardziej znany kawałek to Cheerio.
Dziś zarzucę Aqualung... nie mniej znany.


~