Hó is hó

Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.

Udostępnij
Reprezentuję


LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on

W dobrym tonie jest mieć cel...

Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...

Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

2017

2016

2015

2014

2013

2012

2011

2010

2009

2008

2007

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...


Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
w sumie...
ukręciłem: 31.42 km
w terenie: 25.00 km
ukręciłem: 31.42 km
w terenie: 25.00 km
trwało to:
02:40
ze średnią: 11.78 km/h
Maksiu jechał: 54.70
km/hze średnią: 11.78 km/h
temperatura:
10.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 993 m
kalorie:
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Latawce, dmuchawce...
Niedziela, 14 października 2012 · dodano: 14.10.2012 | Komentarze 0
~Było beskidzko, z lekko zieloną poświatą. Pobrylowaliśmy na szlaku niebieskim, a nawet czerwonym i co nie jest żadną nowością... tradycyjnie już zostaliśmy podstępnie zaatakowani przez beskidzkiego węża albo dwóch. Zjedliśmy następnie pierogi oraz, gdy już bak do hom powróciłem, to okazało się, że jeden gość kupił sobie na odpuście balon.
A że facet ma duże sukcesu na polu walki z bulimią i jest niespecjalnie ciężki, to ten balon porwał go do nieba, a nawet dalej... bo w kosmos. Dobrze, że facet okazał się być na tyle przytomny, by w miarę szybko wyskoczyć.
Aż tak bardzo się nie połamał, choć na filmie, tym prawdziwym... na pierwszy rzut oka nie wygląda to zbyt wesoło.
Oraz obrazki... dzięki uprzejmości Kasi. Ponieważ, a mianowicie, co następuje... była uprzejma naciskać spust migawki, wyręczając innych, którym się nie chciało.
Zaczęliśmy spokojnie, ze średniaka...
...co jakiś czas przystając i wypatrując śladów pozostawionych przez ściganych - jak na prawdziwych tropicieli przystało.
Uczyliśmy się także stania na jednej nodze oraz jednym kole bez podpórki. Być może za rok, na finale MTBM wygramy Speca sobie...
Jak już wspominałem... atak przypuścił na nas, a konkretnie ma mnie gad pełzający, a nawet cała ich horda.
Po dzielnym odparciu ataku, wykonałem pamiątkową fotografię...
Oraz nie wiem z jakiego powodu, wędrowne łosie bieszczadzkie, widoczne poniżej, uśmiechały się dość dziwnie na nasz widok.
I jeszcze coś. Wyrównałem rachunki z Orłową.
Lubił czerń. Pasowała prawie do wszystkiego. A prędzej czy później pasowała już do wszystkiego bez wyjątku.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą
w sumie...
ukręciłem: 56.11 km
w terenie: 10.00 km
ukręciłem: 56.11 km
w terenie: 10.00 km
trwało to:
02:43
ze średnią: 20.65 km/h
Maksiu jechał: 36.00
km/hze średnią: 20.65 km/h
temperatura:
5.0
tętno Maksa: 171 ( 88%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 432 m
kalorie: 1848
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Czarymary, szmaragd i krokodyl
Piątek, 12 października 2012 · dodano: 11.10.2012 | Komentarze 0
~Witam wszystkich, proszę państwa w progach dalekiego państwa...
Takimi słowami rozpoczynał się jeden z kawałków grupy Zjednoczone Siły Natury Mech, ale kto dziś o tym pamięta...
Podziało się trochę czarodziejsko, bo a mianowicie rozmawiałem sobie z Anią Szafraniec, co wszyscy wiecie przecież, kto Ona jest...

...okazało się, że rozmowa była nagrywana przez wrogie siły. Stenogram z tego nagrania został opublikowany.
Jest do przeczytania tutaj.
Skandal, zero prywatności oraz żądam komisji sejmowej!
Ale... to był dopiero początek działania złych mocy, które, co nie jest tajemnicą, są na usługach wiadomych sił.
Po rozmowie z Anią, jakoś tak bez specjalnego motywu zajrzałem do bloga z lipca, który traktował o awanturze wokół nominacji olimpijskiej, po pamiętnym upadku Majki. I o kilku innych sprawach z tym związanych.
Podejrzewam (oraz dzielnicowy także), że chęć zajrzenia do tamtego wpisu wzięła się z racji tego, iż obie dziewczyny jeżdżą w tej samej ekipie, obie otarły się o Londyn i zamieniliśmy słów kilka także na ten temat.
Oczom mym błękitnym ukazał się obraz powodujący niejakie zdziwienie... wpis był zepsuty. Urywał się w połowie, linki do zdjęć były zgrzebane. Nie mogłem tego zrobić przypadkiem. Być tak mogło, że gdzieś, kiedyś się nie wylogowałem... za przykładem przeagenta Tomasza posła Kaczmarka, korzystam z różnych komputerów, w różnych miejscach (zacieram ślady w ten sposób oraz ręce). Tomasz zalecał, by korzystać także z różnych ajpi, ale pytałem we wszystkich sklepach z komputerami i okazuje się, że nie tak łatwo kupić ajpi. Może trzeba być przeagentem?
Nie zostanę nim jednak nigdy... wszak zostawienie zalogowanego kompa jakby mnie dyskwalifikuje. Tak myślę.
Żal serce me ścisnął i tak trzymał... nie lubię tracić niczego, co moim jest (lubię natomiast pożądać all, co nie jest moje).
Napisałem do Blase'a - on tu, na BS rządzi, znaczy to Jego serwis jest. Pomyślałem, że może ma jakiegoś backupa (nie wiem, co to, ale w podręczniku dla przeagentów piszą, że to czasem ratuje w takich sytuacjach).
Blase przegrzebał dla mnie wszystko, co mógł i... niestety. Ostatni wpis, jaki potrafił odtworzyć, pochodzi z początków sierpnia, a ten o Majce jest z lipca.
Trudno.
W tamtym blogu, w miejscu, gdzie urywał się tekst, napisałem...
Tutaj był jeszcze spory kawał tekstu, jadący po redaktorze z realcycling.pl, Panu Piątku i reszcie towarzystwa, jak po burych sukach... Niestety, 09 października zauważyłem braki (nie mam kopii, trudno :/). Nie mam pojęcia, co się stało, daleki jestem od spiskowych teorii... więc cóż... pewnie kicia zeżarła. I tego się trzymajmy.
...i poszedłem spać.
Rano obudził mnie mail od Blase'a. Okazuje się, że w sieci internat, tak do końca, to trudno jest coś usunąć. Blase odnalazł miejsce, gdzie można odgrzebać oryginalne wpisy... nawet sprzed kilku lat.
Zepsuty blog został naprawiony.
Blase, jesteś wielki, dziękuję.
Rzuciłem szybko okiem na drugi wpis traktujący o tamtej awanturze... ten okazał się nienaruszony.
Aaaa... miało być coś o szmaragdzie i krokodylu. Jako, że jestem umówiony i czas mnie goni, to szmaragd zostawmy na inną okazję.
Za tydzień i dwa dni startuje, tuż obok, całkiem niedaleko, bo w Carins... całkiem fajny ścig - Crocodile Trophy.
Obrazek jest z edycji 2011.
W tym roku na starcie tego ścigu stanie nasza załoga. Bardzo nasza, bo teamowa. Szymon Zacharski i Filip Kuźniak, w barwach Kubis Gomola Trans Airco, są w stanie nieźle namieszać w stawce. A może i wygrać? W ubiegłych latach wygrywali miedzy innymi Trans Rockies Challenge i Iron Bike - chyba cięższego ścigu już nie ma, na na całym tym łez padole.
Trzymajcie kciuka.
A nawet dwa oraz zaglądajcie na LoveBikes.pl - coś mi się wydaje, że Filip napisze kilka słów on line z krainy kangurów, po którymś etapie.
Przyczaiłem się z telefonem komórkowym i zrobiłem dwa obrazki, gdy Fil testował zielonego. Bo na zielonym właśnie będzie uciekał przed misiami koala.
Ponoć w niedzielę, tuż po mszy, udam się w Beskidy i coś mi się wydaje, że będzie nieźle oraz prawie jak w Australii.
No chyba, że by padało, to wtedy niekoniecznie...
Wiedźmy przypominają nieco koty. Nie przepadają specjalnie za swoim towarzystwem, ale lubią wiedzieć, gdzie znajdują się wszystkie inne, tak na wszelki wypadek.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 68.32 km
w terenie: 60.00 km
ukręciłem: 68.32 km
w terenie: 60.00 km
trwało to:
03:18
ze średnią: 20.70 km/h
Maksiu jechał: 45.90
km/hze średnią: 20.70 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 139 ( 72%)
w górę: 275 m
kalorie: 2285
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Początek nowego sezonu
Sobota, 6 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 1
~Jak stara, pogańska tradycja nakazuje, napoczęliśmy okres zakończeń sezonu. To bardzo ciężka, i wymagająca nie lada odporności, robota. Zakończenie pierwsze miało miejsce w magicznej miejscowości Łącza, a finisz odbył się w ciemnościach, co one nas podstępnie ogarnęły.
Ciemności były o tyle egipskie, co nieprzeniknione... rzec by można, że kojarzące się z pogaństwem plugawym, wszelkim złem oraz niedobrem. Coś na rzeczy być musi, ponieważ dało się wyczuć wyraźny zapach siarki oraz jeden z ekipy zakańczającej mówił w bardzo szybko niezrozumiałym języku, oczy mu błyszczeli oraz uciekali od on zwierzęta leśne oraz domowe także. Musi opętany był.
Z powodu tej bardzo czarnej magii wszystkie zdjęcia, które podczas zakończenia uczyniliśmy, diabli wzięli. Szansa na ich odzyskanie jest niewielka, bo gdy już oni coś zabiorą, to raczej przepadło już po wsze czasy.
Ale pokażę Wam w zamian inne obrazki.

To Jedyna taka galeria w tej części Europy... The Polish MTB Girls Riders... nie możecie tego nie zobaczyć.
Okres, który przed nami... okres zakończeń sezonu, jawi się niełatwym czasem... zrobimy wszystko, by go przetrwać przy minimalnych stratach własnych.
Oraz na deser jakby... sensacyjny film. Materiał został nakręcony ukrytą kamerą, dzierżoną w ostatniej całej ręce, na ścigu w Istebnej. Nakręcającą była Bamba znana pod tajnym pseudonimem artystycznym The Czarna. Ponoć Quentin czuje na plecach Jej oddech.
No to paczta i się eksyctujta.
Być złym, to znaczy móc dokonywać wyboru.
~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 53.52 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 53.52 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
04:23
ze średnią: 12.21 km/h
Maksiu jechał: 60.60
km/hze średnią: 12.21 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 159 ( 82%)
w górę: 1794 m
kalorie: 3362
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
...jesteśmy wolni, możemy iść
Sobota, 29 września 2012 · dodano: 03.10.2012 | Komentarze 1
~Niektóre rzeczy lepiej prezentują się w pionie... tako rzecze mój telewizor, co ma ileś tam cali. I dodaje on, że w pionie dobrze się prezentuje Permen (nie wiem hó on jest, ale jak telewizor tak mówi, to musi być najprawdziwsza prawda).
W związku z pionem i prezentacją, zarzućcie okiem na te obrazki...
No dobrze, ja też nie zjechałem.
Ale wszystkim znajomym pokazuję ten obrazek, co on jest na dole, a ja na nim jestem tuż przed.
Jadę? Jadę.
A to, co się działo chwilę później... zapomniałem.

Byli też tacy, którym latanie się nie podobało i sobie stamtąd zwyczajnie zjechali...
Poza tym... jakby szkoda, że już koniec. Nie lubię zimy. Grabarze zimą mają ciężko kopać dziury w ziemi, ale może więcej im płacą.
Wspominałem już, że Gomole wyjeździły trzecie miejsce w generalce giga?
No.

Popełniłem kawałek tekstu bardziej poprawnego, niż popełniam w dni powszednie. Można czytać oraz się ekscytować. Lub nie.
Prawda jest niestety brutalna oraz prawdziwa. To był ostatni ścig w tym sezonie. Co twardsi twardziele pogodzili się z tym faktem, ja jeszcze nie...
Oraz po raz drugi jechałem na Specu, był to Epic FSR Comp 29er.
Kiedyś zakochałem się w Naomii Campbell, gdy trochę urosłem, to obiektem uniesień była Monica Belucci... dziś uczucia swe kieruję ku Specowi. W dwóch pierwszych przypadkach była to miłość jakby nieodwzajemniona...
Nadal jest wakat na stanowisku sponsora.
Wygrzebałem też kilka obrazków... to ostatnie takie obrazki przed nadejściem wielkich śniegów...




Gdyby bogowie chcieli, żeby ludzie latali, daliby wszystkim bilety lotnicze.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, MTBM
w sumie...
ukręciłem: 54.73 km
w terenie: 40.00 km
ukręciłem: 54.73 km
w terenie: 40.00 km
trwało to:
04:07
ze średnią: 13.29 km/h
Maksiu jechał: 50.20
km/hze średnią: 13.29 km/h
temperatura:
21.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 137 ( 70%)
w górę: 1667 m
kalorie: 2364
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Zaginieni w akacji 4 3D
Środa, 26 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 3
~Poranny telefon...
- No halo...
- Sufa, co robisz?
- Bawię się ciałem.
- To kończ Waść, pakuj bidony i jedziemy.
- Gdzie?
- Gdzie oczy poniosą oraz z powrotem.
Taaak... ten powrót mnie przekonał.
Oczy były tak miłe, że na dobry początek poniosły nas tutaj...

I to, niestety, była przyczyna serii niefartów, których dane było nam doświadczyć.
Jako, że nie mamy wykupionych startowych w cyklu Bikemaraton, to nie mogliśmy jechać tą ulicą... w związku z tym musieliśmy jechać bezdrożami.
Ba, to były nawet bezbezdroża...

Już po czterdziestominetowym przedzieraniu się przez dziewicze, góralskie tereny, wyszliśmy na ludzi. Na szlak znaczy. Szlak zaprowadził nas na Błatnią, do schroniska.
Wypiłem, to co zazwyczaj w takich miejscach wypijam, Tiff zjadł... nie zgadniecie, to co zazwyczaj zjada w takich okolicznościach, lecz podwójną porcję.
Zamiarowaliśmy także nabyć drogą kupna mapę okolic, ale jakoś tak... no nie udało się.

Zjazd do Brennej był o tyle fajny, co niepotrzebny. Ale owa niepotrzeba wyszła na jaw, gdy jednak kupiliśmy, po niewczasie, mapę. Okazało się, że powinniśmy z Błatniej pojechać na Klimczok i przez Szyndzielnię wrócić do miejsca, gdzie zaparkowaliśmy auto z automatyczną skrzynią biegów.
No trudno, zgodnie rzekliśmy... i na świeżo kupionej mapie wydumaliśmy drogę na Klimczok od innej strony.
W tym oto miejscu widziano nas razem przedostatni raz...

Tiff pojechał pierwszy, ja tuż za nim.
W pewnej chwili, zupełnie niespodziewanie ogarnęła nas burza magnetyczna, w wyniku której doszło do dwunastostopniowej inwersji i zakrzywienia czasoprzestrzeni.
Straciliśmy kontakt wzrokowy oraz wszystkie oszczędności.
Tiff pojechał w lewo, ja prosto.
Gdy opadły już emocja, jak po wielkiej bitwie kurz, a telefony mobilne odzyskały zasięg, zadzwoniliśmy do siebie z życzeniami. Z racji tego, że dzwoniliśmy jednocześnie, to nie bardzo udało się porozmawiać.
Po jakimś czasie, każdy z osobna pomyślał, by nie dzwonić i w ten sposób pozwolić dodzwonić się drugiemu. W związku tym, po raz drugi nie porozmawialiśmy.
W międzyczasie czas płynął w kierunku niepożądanym, czyli dzień chylił się ku końcowi.
Trochę to trwało, ale w końcu oraz jakimś cudem nawiązaliśmy łączność.
Po dogłębnej analizie naszych położeń oraz konsultacjach z mapą, wyszło na to, że Darek jest na Klimczoku, a ja nie.
A nawet bardzo nie, ponieważ byłem prawie w Szczyrku.
Wymyśliliśmy wyjątkowo chytry plan.
Ja pojadę przez Salmopol w kierunku Wisły, a Tiff zje obiad.
Pojechałem.

Gdy ja w trudzie i znoju pokonywałem kolejne kilometry, Tiff był w okolicach podwieczorka.
Punkt zborny wyznaczyliśmy na stacji z benzyną, w Wiśle.
Dotarłem o zmroku. Tiff po odnalezieniu auta, pojawił się tam w cztery i pół chwili po mnie.
Droga bak do hom przebiegła w atmosferze wzajemnego zrozumienia.
Druidzi wierzą w zasadniczą jedność wszelkiego życia, w leczniczą moc ziół, naturalny rytm pór roku i konieczność palenia żywcem na stosie każdego, kto nie odnosi się do tego wszystkiego z należytym szacunkiem.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą
w sumie...
ukręciłem: 70.79 km
w terenie: 60.00 km
ukręciłem: 70.79 km
w terenie: 60.00 km
trwało to:
03:03
ze średnią: 23.21 km/h
Maksiu jechał: 41.00
km/hze średnią: 23.21 km/h
temperatura:
20.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 141 ( 73%)
w górę: 248 m
kalorie: 2386
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Jestę Jahwe
Wtorek, 25 września 2012 · dodano: 25.09.2012 | Komentarze 0
~Puchałke zeznał był, że tutejsze Szpilbergi nie pokazali w filmie o Jestę Jahwe jak Magol wychodzi oknem. No to zwrot za bilety.
Frondziaki za to napisali całkiem na powaga, że Magol wyszedł oknem nie dlatego, że był nawalony jak szpak i mu się okno z drzwierzami pomyliło, tylko... uwaga, wniemanie, achtung bejbi... oni mówią, że szatan niedobry opętał go za to, że Magol w jednym z kawałków mówił, iż jest bogiem.
A ja, mały żuczek nic z tego nie kumam.
Jak wiadomo, na niekumanie najlepiej jest się pomodlić oraz za Was, grzeszników także.

Jako, że u Anki już byłem w tym celu czas jakiś temu ego, to dziś pojechałem do Magdy. To takie jest nie wiadomo co w lesie, zwane świętą Magdalenką. Ni to kościół, ni kapliczka leśna, nie wygląda też na Tesco, ani na teatr. Ale bardziej chyba kościół polowy, bo zaraz za lasem jest pole.
Miejscowe mędrce mówią, że to miejsce jest pod ochroną Maryjki jakiejś, bo gdy dekadę ponad temu, były tutaj słynne na kraj cały pożary, to cały las wokół spłonął wraz z krasnoludkami i sierotką Marysią, a kościółek jakoś nie chciał. I że to cud na cudy jest, tak mówią. Coś jak cud nad Wisłą, tyle że bez Wisły.
A to, że jakieś głupie strażaki przykryły ten cud architektury sakralnej kilkumetrową warstwą piany... to jakoś zapominają wspomnieć.

Tak czy siak, jechałem długo, zawzięcie, uparcie oraz do celu.
Strudzony, acz szczęśliwy dotarłem.

A tu zonk... okazało się, że miejsce modlitewne jest zajęte.
Poczekam pomyślałem.
Czekałem.
Godzinę, trzecią... piątą.
Koleś co się modlił musiał albo mieć dużo nagrzeszone, albo niemało życzeń.
Niestety, cierpliwość moja się wyczerpała i w związku z tym musicie modlić się sami, a ja nadal nie będę kumał.
Ponoć koleś ma się modlić do soboty. Jeżeli są w Was resztki ludzkich odruchów, to bardzo proszę, zawieźcie mu kanapki oraz termos z ciepłą herbatą owocową.

A do kina, na "Jestę Jahwe" nie ićta, film wcale nie jest taki kultowy, jakby chcieli ci, co na tym zamierzają zarobić. No i w finale nie ma wyjścia oknem, jak już wspomniałem.
Jeśli chcecie patrzeć kultowy film, to zarzućcie sobie okiem na Irréversible (po polsku Nieodwracalne). Tam też Magol nie wychodzi przez okno, oraz można kontemplować zjawiskową urodę pani Bellucci.
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności - lista jego wrogów.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 55.00 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 55.00 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
02:32
ze średnią: 21.71 km/h
Maksiu jechał: 38.20
km/hze średnią: 21.71 km/h
temperatura:
15.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 204 m
kalorie: 1995
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Titus on the bicycle
Piątek, 21 września 2012 · dodano: 21.09.2012 | Komentarze 0
~Kilka księżyców temu, w dzień co należy w on odpoczywać oraz iść do świątyni, napisałem, że ponoć jakieś mistrzostwa rozgrywane były. Się okazuje, iż mam szósty, a może i siódmy zmysł. One naprawdę się odbyły.
Były bardzo mocno mistrzowskie.
Ludzie, którzy tam byli w roli pretendentów do tytułów, wspominają ten dzień różnie.
Niektórzy tak.
A inni w taki oto sposób.
Ja natomiast nie wspominam tego dnia wcale, ponieważ a mianowicie posiadam demencję starczą i co najwyżej mogę sobie powspominać to, co było maksymalnie dwie godziny i dwanaście minut temu ago.
Aaaaa... bym z powodu tej demencji całkiem zapomniał o tytule...
Oto Titus na rowerze oraz głos wewnętrzny, co do mnie przemawia (być może, że to anioł jakiś)podpowiada mi, że jeszcze pokażę Wam kilka wykonów Acidów.
Różnica pomiędzy seksem i śmiercią polega na tym, że kiedy będziesz umierał, nikt nie będzie się śmiać z ciebie, że robisz to sam.
~
Kategoria Wokół Gliwic, Samotnie, Strefa rock'n'rolla
w sumie...
ukręciłem: 64.10 km
w terenie: 50.00 km
ukręciłem: 64.10 km
w terenie: 50.00 km
trwało to:
02:58
ze średnią: 21.61 km/h
Maksiu jechał: 42.30
km/hze średnią: 21.61 km/h
temperatura:
7.0
tętno Maksa: 153 ( 79%)
tętno średnie: 128 ( 66%)
w górę: 358 m
kalorie: 2128
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Niemęskie granie
Czwartek, 20 września 2012 · dodano: 20.09.2012 | Komentarze 0
~Takie tam...
Mówi się, że w Ankh-Morpork wszystko jest na sprzedaż z wyjątkiem piwa i kobiet, te bowiem tylko się wynajmuje.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic, Strefa rock'n'rolla
w sumie...
ukręciłem: 57.86 km
w terenie: 30.00 km
ukręciłem: 57.86 km
w terenie: 30.00 km
trwało to:
04:06
ze średnią: 14.11 km/h
Maksiu jechał: 56.60
km/hze średnią: 14.11 km/h
temperatura:
10.0
tętno Maksa: 175 ( 90%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 1688 m
kalorie: 3550
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Pradziadowskie Mistrzostwa Polski
Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 18.09.2012 | Komentarze 3
~Ci, co znają się dobrze na kolarstwie sugerują, by dzień po ścigu delikatnie się rozjechać, zregenerować oraz w każdy inny, mieszczący się w granicach prawa i dobrego smaku sposób, zrobić sobie dobrze.
No to zrobiłem.
Robienie sobie dobrze miało miejsce na Pradziadzie - to taka górka, co ją sobie usypali nasi czescy przyjaciele.

Jak na de dej after, to zacny był pomysł... przewyższenia podobne jak w Piwnicznej, temperatura niższa, tłok mniejszy, oraz... jak by na to nie patrzeć, była to jazda o Pradziadowskie Mistrzostwo Polski.

Mistrzem okazał się być Marek, na drugim miejscu uplasował się Witek. Ja, rzutem na taśmę, załapałem się na najniższy stopień pudła.
Ale chyba złożę protest, ponieważ a mianowicie po pierwsze primo jechałem w tlenie, podczas gdy pulsometry rywali wręcz szczytowały. A po drugie primo Marek miał szoszońską kasetę, a Witek jechał tylko z blatu (pewnie naczytał się Maratonu z Baltu 2.0).
Nagrody były pieniężne oraz wypasione. Za wygraną kasę, nabyliśmy drogą kupna danie regionalne pod nazwą cesnakova polievka oraz popiliśmy to kofolą.
Rozjazd regeneracyjny uważam za udany.
Ponoć w tym samym czasie odbywały się Mistrzostwa Polski w Maratonie MTB. Ponoć było grubo, bo wokół jeziora w Dąbrowie Górniczej. Plotka mówi także, że organizacja była na poziomie naprawdę mistrzowskim. Clou programu były niespodzianki. Najfajniejsza tyczyła ponoć przewyższań... były tylko dwa razy takie, jakie podała ekipa sympatycznego Pana Czesia.
To dobrze. Bo bałem się, że MP w maratonie MTB odbędą się w górach. Obawiałem się także, że będzie nudno, że zawodnicy przed startem będą wiedzieli jaki jest profil trasy, ile przewyższeń etc...
Obawy były przedwczesne. Pan Czesie nikogo nie zawiódł.

Biblia nakazuje nam kochać zarówno naszych przyjaciół jak i naszych wrogów. Prawdopodobnie dlatego, iż z reguły są to ci sami ludzie.
~
Kategoria Ekipą, Daleko stąd
w sumie...
ukręciłem: 51.78 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 51.78 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
04:31
ze średnią: 11.46 km/h
Maksiu jechał: 59.00
km/hze średnią: 11.46 km/h
temperatura:
9.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 155 ( 80%)
w górę: 1885 m
kalorie: 3096
kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:
Yin i yang, czyli stary sącz
Sobota, 15 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 0
~Bo było to tak...
Ścig w Piwnicznej zrazu jawił się sympatycznie, by nie rzec, że przyjacielsko.
Oraz wielce podobał mi się finisz pod górę, to jakże smakowita nieczęstość.
Ale niestety, kolejny raz potwierdzenia w rzeczywistości szukała (i znalazła) staroeskimoska reguła yin i yang (znana jako chińska, ale tak naprawdę Eskimosi byli pierwsi), mówiąca o zachowaniu równowagi. W tym przypadku pomiędzy zwycięzcami i przegranymi, radością i smutkiem, Flipem i Flapem etc...
Bezapelacyjnie objechał wszystkich Ficu. Zrobił to w sposób mało jakby koleżeński, bo a mianowicie na giga włożył drugiemu ponad jedenaście minet.
Ja niestety, tym razem nie załapałem się na pudło. Przeszkodził mi rąbek.

Ale... to moje bezpudłowanie, to żadna tam porażka. Yin w piwnicznej szturchnął kolarzystki jakby znajome i zafundował im bliskie spotkania z matką ziemią (co ona mnie jeszcze nosi).
Moja najmacz ulubiona kolarzowiczka zepsuła się dość znacznie. Na tyle znacznie, iż może się wydarzyć tak, że na oficjalnym bankiecie kończącym sezon (w Danielce) nie będę się mógł wesprzeć na jej ramieniu, gdy moja rzeczywistość zostanie zachwiana.
Oto jedno z ostatnich zdjęć jeszcze nie zepsutej Czarnej (fotografii po zepsuciu nie ma w całym Internacie).
Druga ze znajomych kolarzystek postanowiła towarzyszyć koleżance w drodze do szpitala i także się zepsuła.
W tym przypadku paparazzi byli czujni...
Gosia zepsuła się na twarzy. Dokładnie to w tym miejscu twarzy, gdzie się należy pomalować szminką. W związku z tym klarzowiczka zaoszczędzi przez czas jakiś na wyszukanych potrawach, ponieważ odżywiać się będzie przez słomkę.
Imaginujcecie sobie, na ten przykład, żurek z kiełbasą und jajkiem konsumowany przez słomkę?
W drodze powrotnej do bak hom przystanęliśmy na popas w Starym Sączu. Gosia nie była głodna, się okazało.
Oraz przepraszam, że mówię "stary sącz" - powinienem rzec "drogi tato, pij przez słomkę".
Podczas tej edycji po raz pierwszy testowano najnowszy model ramy z włókien nie węglowych. Projekt jest tak tajny, że rama była zabezpieczona taśmą maskującą. Udało nam się zdobyć sensacyjne zdjęcie...
O wartości człowieka świadczy lista jego przyjaciół, o popularności - lista jego wrogów.
~
Kategoria Ścig, Ekipą, Daleko stąd, MTBM