Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
w sumie...
ukręciłem: 46.78
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 04:12
ze średnią: 11.14 km/h
Maksiu jechał: 54.00 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 144 ( 74%)
w górę: 1340 m
kalorie: 1400 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Belle époque

Sobota, 24 września 2016 · dodano: 26.09.2016 | Komentarze 3

~

Kiedyś, gdzieś obiła mi się o oczy teoria mówiąca, że sportowiec mimo woli, jak ja, powinien raz w sezonie szczytować. Trochę jakby mało, gdyż albowiem libido moje domaga się co najmniej dwóch szczytów rocznie... 
Tak czy siak, jakoś tak miesiąc temu ego wydumałem, że 24 wrzesień będzie znakomitą datą, by zrobić sobie dobrze. Przygotowywałem się mentalnie, fizycznie oraz zakupiłem niebieskie pigułki z nielegalnego źródła. Ćwiczyłem przed lustrem, za lustrem a czasem pomiędzy piętrami...
Byłem gotów. Wiedziałem, że jestem gotów. Nikt i nic nie mogło zniweczyć mego głęboko przemyślanego planu.

Wystartowaliśmy.
Przez pierwsze kilometry prowadziłem. Mocno prowadziłem. Urwałem wszystkich włącznie z motocyklistą jadącym przed peletonem oraz wyprzedziłem także listonosza z pobliskiego Urzędu Pocztowego.
Oczyma wyobraźni widziałem siebie z wieńcem laurowym na szyi, w koszulce z patriotycznymi motywami oraz na pierwszej stronie La Gazzetta dello Sport.
Podniecenie sięgało zenitha... 



Niestety, cały mój misterny plan runął niczym domek z kart. Dodać należy, że... ze znaczonych kart.
W okolicach dwunastego kilometra pojawiało się jakieś obce mi dziewczę, dla niepoznaki przebrane za znajome mi dziewczę.
Dojechała mnie zwiewnie, spojrzała szyderczo z lekką nutką politowania, lekko rozchyliła usta... oraz wydaje mi się, że błysk w oku miała, acz głowy nie dam, bo ponieważ miała okewlary z odblaskowym szkłem i niedokładnie widziałem.

Cała reszta tego ścigu to był mój nieustanny za nią pościg. Tak mocno nieustanny, jak i nieskuteczny... bywało, że kosztem nadludzkiego wysiłku udawało mi się do niej zbliżyć, a nawet zrównać. Wówczas pytała od niechcenia "poważnie?" i odjeżdżała niczym moje marzenia o potędze. 



Na kresce, co nie jest chyba niespodzianką, była przede mną.  Wyciągnęła rękę, i ściskając moja powiedziała "Dziękuję za udany trening, w niektórych momentach nawet się zmęczyłam". Później zaproponowała, byśmy to kiedyś powtórzyli. Nie wykluczam, choć w kontekście moich wielomiesięcznych przygotowań, drugie miejsce to porażka. A jadąc z nią, na pierwsze się nie zanosi.




Później widziałem ją na podium oraz gdy tańczyła.


~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 51.19
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 02:29
ze średnią: 20.61 km/h
Maksiu jechał: 33.00 km/h
temperatura: 13.0
tętno Maksa: 161 ( 83%)
tętno średnie: 128 ( 66%)
w górę: 188 m
kalorie: 795 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

#czarnyprotest

Czwartek, 22 września 2016 · dodano: 22.09.2016 | Komentarze 16

~

Dziś w okrągłym budynku czytano projekt barbarzyńskiej ustawy wymierzonej przede wszystkim w kobiety. Ustawy wydumanej przez psychopatów uzurpujących sobie prawo do władania nie swoimi macicami.

Pozwoliliśmy oszustom w sukienkach, by indoktrynowały dzieciaki już od przedszkola... i tym oto sposobem urosło pokolenie w miarę młodych ludzi, którym dranie spod znaku krzyża tak namieszali we łbach, że mamy w kraju obecnie całe rzesze Godków, popierających tę hucpę.



A tymczasem watykańscy oszuści w opływających złotem świątyniach, trzepiący potajemnie kapucyna lub dymający małych chłopców, za nic mają prawdę, godność człowieka, obca jest im empatia i wszystko to, co czyni z nas ludzi. Ludzi przez duże el. Patologiczni psychole z Wiejskiej zamierzają urządzić nam, a szczególnie kobietom, piekło w środku dwudziestopierwszowiecznej Europy.

Wszystko to w imię jakiegoś nieistniejącego bożka, zabobonu, kasy i chuj raczy wiedzieć czego jeszcze... wszak za myśleniem psychola trudno nadążyć.
Witamy w Polsce.


Mam też dobre wieści - są jeszcze na tym łez padole ludzie wiedzący, co to jest empatia, szanujący innych ludzi, zwierzęta i planetę, po której przyszło nam przez chwilę stąpać. Jednym z nich jest Dominik...


Iza przesłuchała Dominika na okoliczność...

Przeczytajcie - to nie jest wywiad o kolarstwie, treningu oraz tym wszystkim, o czym czytaliście już setki razu. Dominik opowiedział Izie o czymś ważniejszym.


~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 72.43
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:33
ze średnią: 28.40 km/h
Maksiu jechał: 52.00 km/h
temperatura: 14.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 503 m
kalorie: 955 kcal
w towarzystwie:

20K Ultratrail

Wtorek, 20 września 2016 · dodano: 20.09.2016 | Komentarze 1





Mistrzem świata w hecach ekstremalnych jest Jeb Colriss... ale z racji, że On chyba nie startuje na rowerze (być tak może, że z powodu, iż nie ma czasu), to wspomnę o tych ekstremistach, których znam.
Przyszli mi Oni dziś na myśl, bo ponieważ zawsze gdy ujrzę krasnala ogrodowego, który robi za bozię, to myśli me biegną ku TomkowiMironowi.
Znacie ich (nie? eee... poważnie?), zatem wiecie, że to najsmakowitsza para ministrantów w tej części Europy.




W tym duecie, weteranem wyczynów wyjebanych w kosmos jest Tomek... wspomnę tylko, że jest po wielokroć finiszerem Iron BIke. Więcej nie będę wspominał, bo niechcemisie.
Mirek stawia pierwsze swe kroki w konkurencji "ścigi takie, że ojapierdolę". W tym rocku nasi zacni fani Jezuska wydumali, że objadą 20K Ultratrail.

W ramach rozgrzewki przejechali MB Race w wersji 140 km przy 7000 metrach w górę, by tydzień później stanąć na starcie wspomnianego już wyzwania 20K...

Formuła tego ścigu jest prosta oraz w skrócie taka, że składa się on z jednego etapu - 700 km i 20 000 metrów w pionie, zakazane jest wsparcie z zewnątrz (można korzystać jedynie z tego, co się ma lub zdobędzie / kupi po drodze), trasa nie jest oznakowana, a czas biegnie od momentu startu i nigdy się nie zatrzymuje (włączenie pomiaru czasu w Pinerolo u podnóża Alp, zatrzymanie na plaży miasteczka Ventimiglia).




Dojechali na piątym i szóstym miejscu... zajęło im to cztery dni, dwie godziny i trzydzieści minut.
Kilka dni temu, odbyła się premiera filmu z nimi w rolach głównych. Pokaz przedpremierowy zaszczyciło więcej ludzi, niźli pokaz filmu o brawurowo pilotowanym samolocie, który odbył się w Teatrze Wielkim. Miejsce owej premiery może być początkiem nowej świeckiej tradycji... filmy będą wyświetlane w teatrach, a aktorzy będą grali sztuki w multipleksach.

Szanowne Panie, zacni Panowie, zapraszam na seans.
 


~

w sumie...
ukręciłem: 63.81
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 03:21
ze średnią: 19.05 km/h
Maksiu jechał: 34.70 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 157 ( 81%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 251 m
kalorie: 885 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Last tango

Piątek, 16 września 2016 · dodano: 16.09.2016 | Komentarze 0

~

Frankie, kilka miesięcy a może lat temu, napisała...

Są takie piosenki, znamy je. W nieznanych nam językach, piosenki napuchnięte, ciepłe i tak smutne, że aż wstyd się przyznać.
Nie znamy słów, ale gdy ich słuchamy, wiemy że są o tym czymś, za czym się ogromnie tęskni i czego się potrzebuje najmocniej na świecie.

Znajdziesz mnie wszędzie, określę się tak, by w tłumie nie można było pomylić mnie nigdy z nikim innym.



Nie mówiła o nigdy o filmach. Nie pisała o nich.
Była, i wciąż jest tak zakochana w muzyce, że nie ma czasu na filmy. 
A może nie pamiętam...

Bo są też takie filmy. 
Takie, że oglądasz, później nie śpisz, po czym dla odmiany nie potrafisz zasnąć i kurwa... i wydaje ci się, że niemożliwym jest, żeby to ktoś wymyślił, że to musi być fragment jakiegoś życia. Tak bolesny, że aż podobny do twojego. Tak bardzo, że wstydzisz się oglądać... a jednak oglądasz.
Fragment skradziony, wyrwany bez pytania o zgodę. 


Oraz, by komuś nie przyszło do głowy, że jakiś melancholijny bywam, czy - broń mnie ręka od boska - romantyczny, to zeznam publicznie, że w Jeleniej, podczas ostatniego ścigu wygrałem... było to dość ekscytujące zwycięstwo, bo gdyż albowiem wygrałem z motocyklistą.



W związku z tym otrzymałem puchar przechodni oraz z rąk samego Wacka, męża osobliwego Eli, a takze brata przyrodniego Quentina Tarantino. A przecież wszyscy, włącznie z moją ulubioną sąsiadką, wiedzą że Quentin najmacz moim ulubionym Quentinem ze wszystkich Quentinów jest.



Ostatni raz, ostatni papieros, spojrzenie, tango...


~

w sumie...
ukręciłem: 56.20
km
w terenie: 47.00 km
trwało to: 03:40
ze średnią: 15.33 km/h
Maksiu jechał: 50.00 km/h
temperatura: 28.0
tętno Maksa: 183 ( 94%)
tętno średnie: 165 ( 85%)
w górę: 1479 m
kalorie: 1634 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Wicemistrzostwo

Poniedziałek, 12 września 2016 · dodano: 12.09.2016 | Komentarze 2

~

Pomieszane miewam nie tylko w głowie, ale i - od czasu do czasu - odczucia. Bo na przykład takowe miałem w stosunku.
Do trasy w Jeleniej, gdy udawałem, że się ścigam. Z jednej strony długa dojazdówka (raz dwa bo z powrotem przecież także), a z drugiej kilka podjazdy, z którymi się lubimy i miła bardzo sekcja techniczna... acz zdecydowanie krótka. 

[obrazek dzięki niezawodnej Eli, dziękuję]

Na plus zaliczyłbym smaczne jadło smacznie podawane przez sympatyczne dziewczę. A działo się to w knajpie na rynku o włosko brzmiącej nazwie. Żarcie także miało w sobie włoską nutę. 
Drugim plusem dodatnim była sympatyczna obsługa nocnego sklepu. Serwująca precle. Z makiem.

Reasumując, wracałem zadowolony, spełniony oraz z zaspokojonymi częściowo żądzami, acz droga powrotna jakby się dłużyła. Jest też radosna nowina  (chwalmy pana) - powoli i z pewnymi przejściowymi, tudzież drobnymi przeszkodami, dopinamy generalkę drużynową. Chytry plan zakłada, iż że a mianowicie zwyciężymy w tej klasyfikacji.



Oraz, nie wiem czy wiecie, ale podczas jeleniogórskiego maratonu były rozgrywane Mistrzostwa Polski w Pościgach Góralskich.
Drugie miejsce, czyli tytuł Pierwszego Wicemistrza Polski zdobyliśmy wspólnie z Bartkiem Janowskim. Bartek pracował ciężko przez 97,9 % trasy, ja na swe barki wziąłem pozostałą część. Sądzę, że tytuł należy się nam mocno słusznie.
Potwierdzeniam naszego sukcesu niechaj będzie poniższe, wicemisrzowkie zdjęcie rodzinne.



Należy dodać, że o spust migawki otarł swój delikatny palec Dominik, który podczas tego ścigu robił u nas za gregario.

A teraz powaga, drodzy państwo, powaga... 
Baczność.
Bartek, gratulacje, jesteś wielki :)
Spocznij.

Przy okazji...
Lubicie Nicka?
Peaky Blinders widzieliście?


~

w sumie...
ukręciłem: 55.05
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 02:25
ze średnią: 22.78 km/h
Maksiu jechał: 44.00 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 167 ( 86%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 184 m
kalorie: 806 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Zuo i niedobro

Czwartek, 8 września 2016 · dodano: 08.09.2016 | Komentarze 9

~

Dotarło do moi małe oraz czarne zuo i niedobro.
Tymczasem nie wiadomo jak się będzie zwało. 
Iza twierdzi, że jest piękna i zjawiskowa, zatem winna się mienić Monica.

No tymczasem nie wiem pewny...











Edit... po kilku godzinach okazało się, że to Wanilia. 
Dla przyjaciół Wanilka.

Zatem powinniśmy posłuchać muzy, co ona łagodzi obyczaj.
Pamiętacie Betlejuice? 
Calypso stamtąd mmm...



~

w sumie...
ukręciłem: 45.03
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:32
ze średnią: 29.37 km/h
Maksiu jechał: 51.00 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 162 ( 83%)
tętno średnie: 130 ( 67%)
w górę: 232 m
kalorie: 608 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Cześć Tereska

Poniedziałek, 5 września 2016 · dodano: 05.09.2016 | Komentarze 5

~

W najbardziej wpływowym państwie świata, w sensie że w Watykanie, była ponoć wczoraj niezła biba. Jakoś nie dostałem zaproszenia, może następnym razem....

Faceci poprzebierani w sukienki i śmieszne czapki oznajmili urbi et orbi, że jedna ich kumpela - Agnes Gonxha Bojaxhiu (pseudonim watykańsko sceniczny - Matka Teresa) od teraz będzie świętą. Znaczy to tyle, że gdy ktoś zechce opowiedzieć prawdę o jej oszustwach i draństwach, to podpadnie pod 196 paragraf Kodeksu Karnego.
To dość chytry sposób na ochronę swoich inetresów. I jaki słodziutki.

Oni tam, w tym Watykanie, to wydumali sobie, że aby zostać takim kimś, co się do niego modlić trzeba, to należy udowodnić, że on cudy porobił. 
No to sobie udowodnili... jakaś nawiedzona Hinduska zeznała, że miała guza złośliwego, ale z obrazka Agnes wyskoczył promień i już guza nie było. Proste, nie? Chyba każdy widział w Gwiezdnych Wojnach takie promienie... zatem to musi być prawda.
Wprawdzie jej lekarz twierdził, że to była pospolita cysta i zgubiła się dzięki działaniu leków, ale co on tam wie, konował jakiś. Watykańscy wiedzą lepiej.

W związku z tym pragnę dołożyć swą cegiełkę do świętości świętej już Albanki. 
Wprawdzie Terska, jak wspomniałęm, świętą już jest, ale jeśli udwodni się jeszcze jeden cud, to jest nadzieja, że zostanie oberświętą. Zdetronizuje tym samym nieślubnego syna Maryśki (tej, co to ją duch święty przeleciał) oraz w promocji za mówinie złego słowa o Teresce będzie groziło łamanie kołem, rozrywanie końmi oraz spalenie resztek na stosie.

Pragnę zaświadczyć o cudzie.
Było tak...

Jedziemy sobie z kolegą moim Żółtym, co go pewnie znacie i pamiętacie...


I nagle z obrazka Tereski, co go mam zawsze przy sobie, wyskoczył promień, trafił Żółtego wtfasz, się zadymiło, zakotłowało, pociemniało, nastąpił przelotny opad burzy.
Gdy już pojaśniało to...







...że Żółty to już zupełni ktoś inny.
Fjo Lettowy.
I szyderczo się uśmiecha.

Prawdopodobnie Żółty miał guza, jak wspomniana Hinduska... sądzicie, że Tereska z obrazka też zamieniłą ją w jakąś Fioletkę cycóś?
Oraz żywię nadzieję, że cud dokonany na Żółtym zostanie uznany pzrez watykańskich kawalarzy i Agnes dostanie generalskie szlify.

Gdyby jednak nie... to Christopher Hitchens skreślił kilka słów prawdy w rzeczonym temacie - być może to pomoże?

Dla słabo czytającyh i lubiących ruchome obrazki Christopher też coś przygotował (kolejne części sami znajdziecie)


~

w sumie...
ukręciłem: 62.51
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 02:37
ze średnią: 23.89 km/h
Maksiu jechał: 44.00 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 180 ( 93%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 238 m
kalorie: 985 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Wierze

Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 04.09.2016 | Komentarze 10

~

Jadąc dumałem, co jest do mnie niepodobne (dumanie w sensie).
O wierze, a może wieży... się pogubiłem.
Po chwili się odnalazłem.




Bo jeśli nie ma boga, to w kogo nie wierzą ateiści?
Szach mat pogańskie łotry i inni heretycy. Na stos.

Być ateistą to żaden wstyd. Wprost przeciwnie: wyprostowana postawa, która pozwala spoglądać dalej, powinna być powodem do dumy - bo ateizm prawie zawsze świadczy o zdrowej niezależności umysłu, czy wręcz umysłowego zdrowia.
Wielu jest ludzi, którzy w głębi duszy wiedzą, że są ateistami, ale boją się do tego przyznać nawet własnej rodzinie, a niekiedy nawet samym sobie.
Boją się po części dlatego, że samo słowo "ateista" starannie obudowano najgorszymi, najbardziej przerażającymi skojarzeniami.

Tako rzekł był kiedyś Richard Dawkins, a może nawet napisał te kilka słów w "Bogu urojonym", nie pamietam.
Przecztajcie tę książkę, literki niie gryzą, a może pobudzą do myślenia...

Pamiętacie jeszcze?



~


w sumie...
ukręciłem: 90.98
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:16
ze średnią: 27.85 km/h
Maksiu jechał: 51.00 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 564 m
kalorie: 1260 kcal
w towarzystwie:

Charty

Sobota, 3 września 2016 · dodano: 03.09.2016 | Komentarze 0

~

Harty to jakby mocno rozległy temat... na dzisiejszym wykładzie poruszymy zaledwie kilka aspektów życia, w których harty się pojawiają, być może ważnych aspektów, a może nie. Pewności nie ma.

By w ogóle móc mówić o tak zwanym życiu, to trzeba twardym być. Niczym Roman Bratny. Zatem zahartować się należy... tak, jak niegdyś hartowała się stal.
Do hartowania wybrałem zbiornik wodny. Z wodą mocno skażoną promieniami jakimiś tam, dokładnie nie wiem jakimi, ale żyją tu okonie wielkości słoni oraz syrenki. 104 i 105.
Być tak może, że to z powodu kominów, co je tam widać, gdyż albowiem dym przez nie puszczany wpada do tej właśnie wody.



Innym elementem hartów jest Beata.
Beata Hart w wersji niegrzecznej (bo w grzecznej także występuje) ponoć zawstydziła samego Roberta z Plantów, co mu po obejrzeniu tego wykonu spadli kapcie i przyznał Beacie dożywotni tytuł. Plotka nie mówi o jaki tytuł chodzi...


Pudelek.pl (oraz jeszcze jakiś inny portal cechujący się wiarygodnością) podał, że Beata ma brata. To Danny Hart.
Tu w wersji nie tak znowu nowej, acz mocno ubłoconej, czyli też niezbyt grzecznej, oraz przede wszystkim wielce mistrzowskiej. Komentatorzy także stanęli na wysokości zadania.




Zdarzyło się dziś także, że harty poszły w las.



Wprawdzie był to las krzyży oraz niektórzy twierdzą, że to ogary szły. 
Otóż ci, którzy przy trym obstają, raczą być w mylnym błędzie. Powszechnie sądzi się, że to ogary były, ale sprawa ma się podobnie, jak z Jeźdźcami Apokalipsy. Wszyscy twierdzą, że było ich czterech, a tak naprawdę było pięciu... tyle, że jeden odszedł, zanim stali się sławni. Można to łatwo sprawdzić, wszystko jest wyłożone w "Złodzieju Czasu" autorstwa sir Terrego.

Zatem... już wiemy (bo dowód przeprowadziłem powyżej), że ogary, co poszli w las, to tak naprawdę były harty. Harty, czyli małe psy - dziecka dużych chartów. Literkę C otrzymują po ukończeniu drugiego roku życia. A przecież oczywistym jest, że dwuletnie psy są już na tyle ułożone, że nie spierdoliły by do lasu.
Pfff... niby wszystko takie jasne, a każdemu z osobna trzeba tłumaczyć.

No i jeszcze.
Jest jedna sprawa okołohartowa.
Trzeba uratować, ale nie wyzwolić, jeden hart... a dokładnie to heart.
Sprawa jest o wiele poważniejsza niż się Wam wydaje. Szczegóły tutaj. Każdy, kto nie przeczyta owych szczegółów ma wryj (a drugiego do ręki).
No!

~


w sumie...
ukręciłem: 63.20
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 02:51
ze średnią: 22.18 km/h
Maksiu jechał: 42.00 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 126 ( 65%)
w górę: 190 m
kalorie: 866 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Romek

Czwartek, 1 września 2016 · dodano: 01.09.2016 | Komentarze 3

~

Roman tycznie dziś było.
Każde mijane po drodze drzewo, każdy kamień, korzeń oraz zbiornik wodny przypominał mi tamte chwile. Wspomnienia po części przykryte mgłą niepamięci, lecz na tyle ostre, w większości miłe i wilgotne, choć po części także i bolesne...
Miejsca, które odkrywaliśmy razem, a do których dziś dotarłem, sprawiły, że poczułem zapach twej skóry, dotyk dłoni, usłyszałem twój zniewalający głos.
Roman...



- O czym myślisz, kochanie? – miękkość z jaką wypowiedziała te słowa, miała w sobie coś na kształt obietnicy.
- Eghmm… no ten, no wiesz…
- Nie wiem, powiedz.
- O seksie tak trochę.
- Tak trochę?
- O masturbacji.
- No tak. – zmieniony już trochę głos mógł sugerować rezygnację, ale nie byłem pewien – I cóż wymyśliłeś?
- Posłuchaj. Wydaje mi się, że gdy to robię sam, to mam takie doznania, jakich oczekuję. Ręka idealnie dopasowuje się do członka i jest lepsza niż najlepsza pochwa i najzmyślniejsze usta.
- Paliłeś? Beze mnie.
- Nie, nie paliłem. Słuchaj dalej, nie da się przecież zaprzeczyć, że sam mogę regulować nacisk i częstotliwość skurczów. Realizuję wówczas marzenia, których z partnerką mogę nie zrealizować. Poza tym masturbacja daje mi zawsze stuprocentowy orgazm, a z partnerką bywa bardzo różnie. Zgodzisz się ze mną?
- Jeśli tak, to po jaką cholerę wciąż chcesz się ze mną pieprzyć?
- No zgadnij.
- Spierdalaj. Jesteś pusty jak łeb Pinokia – wydęła wargi i po chili, uśmiechając się, dodała na powrót miękko:
- Kochanie.




~