Hó is hó
Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.
Udostępnij
Reprezentuję
LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on
W dobrym tonie jest mieć cel...
Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...
Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze
Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.
Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...
Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Daleko stąd
Dystans całkowity: | 15982.03 km (w terenie 9419.79 km; 58.94%) |
Czas w ruchu: | 1085:36 |
Średnia prędkość: | 14.69 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.00 km/h |
Suma podjazdów: | 363244 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 190 (98 %) |
Suma kalorii: | 532767 kcal |
Liczba aktywności: | 289 |
Średnio na aktywność: | 55.30 km i 3h 46m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 40.25 km
w terenie: 32.00 km
ukręciłem: 40.25 km
w terenie: 32.00 km
trwało to:
04:03
ze średnią: 9.94 km/h
Maksiu jechał: 60.90
km/hze średnią: 9.94 km/h
temperatura:
24.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 162 ( 83%)
w górę: 1775 m
kalorie: 1782
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
Beskidzki DNF
Niedziela, 8 czerwca 2014 · dodano: 08.06.2014 | Komentarze 18
~Jak mawiają starożytni Eskimosi, bomba nie wybiera.
Początek nie był zły, jechaliśmy (w semsie, że Gomole) tabunami...
Później było tylko gorzej.
Gdzieś tak w połowie, w okolicach Grabowej dopadła mnie owa bomba.
Wyprzedzili mnie wszyscy... kobieta w ósmym miesiącu ciąży (na piechotę), dwa żółwie wyścigowe, Chińczyk powożący rikszą oraz wonsz strażacki.
Gdzieś tak w połowie, w okolicach Grabowej dopadła mnie owa bomba.
Wyprzedzili mnie wszyscy... kobieta w ósmym miesiącu ciąży (na piechotę), dwa żółwie wyścigowe, Chińczyk powożący rikszą oraz wonsz strażacki.
Zawodnicy jadący gigę zdublowali mnie trzy razy.
Gdy już, wbrew zdrowemu rozsądkowi, dotarłem w okolice mety... to kołcz naszego timu wyłapał mnie przed kreską i nakazał zrobić DNF... by nie zaniżyć wyniku drużyny. Co też uczyniłem.
Fajny jest ten cykl, bo za zrobienie DNF rozdają puchary.
Gdy już, wbrew zdrowemu rozsądkowi, dotarłem w okolice mety... to kołcz naszego timu wyłapał mnie przed kreską i nakazał zrobić DNF... by nie zaniżyć wyniku drużyny. Co też uczyniłem.
Fajny jest ten cykl, bo za zrobienie DNF rozdają puchary.
all pionowe obrazki dzięki niezastąpionej Eli
Teraz sobie usiądźcie, będzie śmiesznie... za dziesięć dni mam jechać Trophy, a za półtora miesiąca Czelendża... już widzę, jak mnie GOPR z psami i latarkami szuka po górach.
O, tu mnie boli ze śmiechu hyh.
O, tu mnie boli ze śmiechu hyh.
Gdyby bogowie chcieli, aby ludzie latali, daliby wszystkim bilety lotnicze
~
Kategoria Ścig, Ekipą, Daleko stąd, BM
w sumie...
ukręciłem: 51.80 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 51.80 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
05:13
ze średnią: 9.93 km/h
Maksiu jechał: 50.60
km/hze średnią: 9.93 km/h
temperatura:
18.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 160 ( 82%)
w górę: 1868 m
kalorie: 2059
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
We were all equal in the end
Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 12
Karpaczjo....
O tym ścigu, od lat wielu, krążą dziwne opowieści. To ponoć tutaj właśnie można oddzielić mountainbikerów od posiadaczy rowerów góralskich i takie tam inne... mało się na tym znam, ale zapachu magii i innej siarki nie sposób było zignorować.
Taka magiczna sytuacja...
Pierwszy raz zamierzałem zaprosić na trasę lepejfona. To z powodu, że jechałem na wyklepanej przerzutce, jeśli miała by się rozsypać, zamierzałem wezywać śmigłowiec ratunkowy alboco.
Dwie minety do startu, sektory zamknięte, poprawiam zamek w koszulce. Suwak został w mej aksamitnej i nad wyraz wypielęgnowanej dłoni. Mam wybór... jechać na batmana, albo nie jechać. Mówię do Darka "Pierdolę nie jadę"... Darek na to "To nie Piwniczna, biegnij, Lola, biegnij. Poczekam na ciebie".
Przeskakuję w stylu prezydęckim przez barierki i biegnę ku autu, co ono na szczęście czeka tuż... zarzucam na swe zacne plecy wdzianko zastępcze (co skutkuje około mnóstwem pytań podczas ścigu o powody dla jakich jadę inko oraz gniotto... niektórzy wieszczą, że wypierdolono mnie z GTA. Za całokształt). Przeładowuję z kieszni all szminki i inne niezbędne drobiazgi... o lepiejfonie oczywiście zapomniałem. Nie będę miał jak zadzwonić do helikoptera.
Start, a ja poza sektorem, Darek czeka. Przeskakuję, przedzieram się przez startujących, no bo akurat złoma mam po drugiej stronie sektora. Jedziemy, z niewielkim poślizgiem.
Ktoś dawno temu, na potrzeby banków krwi, ukuł powiedzenie o mrożeniu owej krwi jeszcze na poziomie żył. Powiedzenie trafiło na podatny grunt i stało się dość popularne pośród gawiedzi.
Po kilku takich więc chwilach, mrożących krew w żyłach, dochodzą nas Czarna i Lucy. Przed końcem asfaltowego podjazdu krew się nam delikatnie rozmraża i nieznacznie odjeżdżamy naszym faworytkom... nie na długo. Pojawia się jakaś tam mała zmarszczka i kilka metrów zjazdu. Na zjeździe Czarna łyka Darka, musi szybko, bo Darek nie zauważa i przez pół ścigu upiera się, że to jakaś ściema. Po mecie docieramy do nagrań, odtwarzamy w zwolnionym tempie i okazuje się, że Darek jest starszy od węgla... wiele szczegółów umyka Jego uwadze.
Rozwój wydarzeń pokazuje, że i ja mam niski pesel... dla odmiany nie zauważam momentu, w którym Darek mi odjeżdża. Jestem przekonany, że jestem przed Nim.... czyli dylemat mam oraz moralny. Zaczekać czy jechać? Darek czekał na mnie w sektorze, gdy się przebierałem...
Wygrywa silne poczucie koleżeństwa - jadę.
Po kilku kolejnych zmarszczkach zarzucam okiem na pobocze... i co ja pacze? Darek remontuje złoma. Zaparkowałem obok i remontowaliśmy wspólnie. W połowie remontu, nadal po koleżeńsku, odjechałem, Darek doremontował solo.
Nastał długo wyczekiwany i magiczny czas...
Czas fikołków.
Zrobiłem ich o kilka więcej niż zakładałem, a zakładałem maksymalnie trzy. Po piątym obśmiałem się z tych rachunków... skończyłem na dziewięciu, w tym dwóch konkretnych.
Trochę złom się pogiął, trochę ja.
Darek doszedł mnie tuż przed finałowymi agrafkami. Pierwszą zrobiliśmy, na drugiej poleciałem. Jeszcze w powietrzu, tuż przed lądowaniem, przypomniał mi się jeden z dialogów Terrego...
– Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
– Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
O tym ścigu, od lat wielu, krążą dziwne opowieści. To ponoć tutaj właśnie można oddzielić mountainbikerów od posiadaczy rowerów góralskich i takie tam inne... mało się na tym znam, ale zapachu magii i innej siarki nie sposób było zignorować.
Taka magiczna sytuacja...
Pierwszy raz zamierzałem zaprosić na trasę lepejfona. To z powodu, że jechałem na wyklepanej przerzutce, jeśli miała by się rozsypać, zamierzałem wezywać śmigłowiec ratunkowy alboco.
Dwie minety do startu, sektory zamknięte, poprawiam zamek w koszulce. Suwak został w mej aksamitnej i nad wyraz wypielęgnowanej dłoni. Mam wybór... jechać na batmana, albo nie jechać. Mówię do Darka "Pierdolę nie jadę"... Darek na to "To nie Piwniczna, biegnij, Lola, biegnij. Poczekam na ciebie".
Przeskakuję w stylu prezydęckim przez barierki i biegnę ku autu, co ono na szczęście czeka tuż... zarzucam na swe zacne plecy wdzianko zastępcze (co skutkuje około mnóstwem pytań podczas ścigu o powody dla jakich jadę inko oraz gniotto... niektórzy wieszczą, że wypierdolono mnie z GTA. Za całokształt). Przeładowuję z kieszni all szminki i inne niezbędne drobiazgi... o lepiejfonie oczywiście zapomniałem. Nie będę miał jak zadzwonić do helikoptera.
Start, a ja poza sektorem, Darek czeka. Przeskakuję, przedzieram się przez startujących, no bo akurat złoma mam po drugiej stronie sektora. Jedziemy, z niewielkim poślizgiem.
Ktoś dawno temu, na potrzeby banków krwi, ukuł powiedzenie o mrożeniu owej krwi jeszcze na poziomie żył. Powiedzenie trafiło na podatny grunt i stało się dość popularne pośród gawiedzi.
Po kilku takich więc chwilach, mrożących krew w żyłach, dochodzą nas Czarna i Lucy. Przed końcem asfaltowego podjazdu krew się nam delikatnie rozmraża i nieznacznie odjeżdżamy naszym faworytkom... nie na długo. Pojawia się jakaś tam mała zmarszczka i kilka metrów zjazdu. Na zjeździe Czarna łyka Darka, musi szybko, bo Darek nie zauważa i przez pół ścigu upiera się, że to jakaś ściema. Po mecie docieramy do nagrań, odtwarzamy w zwolnionym tempie i okazuje się, że Darek jest starszy od węgla... wiele szczegółów umyka Jego uwadze.
Rozwój wydarzeń pokazuje, że i ja mam niski pesel... dla odmiany nie zauważam momentu, w którym Darek mi odjeżdża. Jestem przekonany, że jestem przed Nim.... czyli dylemat mam oraz moralny. Zaczekać czy jechać? Darek czekał na mnie w sektorze, gdy się przebierałem...
Wygrywa silne poczucie koleżeństwa - jadę.
Po kilku kolejnych zmarszczkach zarzucam okiem na pobocze... i co ja pacze? Darek remontuje złoma. Zaparkowałem obok i remontowaliśmy wspólnie. W połowie remontu, nadal po koleżeńsku, odjechałem, Darek doremontował solo.
Nastał długo wyczekiwany i magiczny czas...
Czas fikołków.
Zrobiłem ich o kilka więcej niż zakładałem, a zakładałem maksymalnie trzy. Po piątym obśmiałem się z tych rachunków... skończyłem na dziewięciu, w tym dwóch konkretnych.
Trochę złom się pogiął, trochę ja.
Darek doszedł mnie tuż przed finałowymi agrafkami. Pierwszą zrobiliśmy, na drugiej poleciałem. Jeszcze w powietrzu, tuż przed lądowaniem, przypomniał mi się jeden z dialogów Terrego...
– Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
– Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
Darek, na widok fikołka, obśmiał się do łez, po czym włączył panikatora... ostatnią agrafkę grzecznie zeszliśmy.
Przed metą poczekał na mnie i wjechaliśmy razem oraz triumfalnie, déjà vu takie.
Po kresce okazało się, że objechała nas także Aśka Na Wspólnej Jabłczyńska. No, w końcu... bo niepokoiłem się, że mogła zapomnieć.
Tak, czy siak... już tęsknie ze kolejnym Karpaczjo. To jedyny taki ścig w tej części Europy.
Kiedy człowiek zstępuje w przepaść, jego życie zawsze zyskuje jasno określony kierunek
~
Kategoria Strefa rock'n'rolla, Ścig, Ekipą, Daleko stąd, MTBM
w sumie...
ukręciłem: 39.30 km
w terenie: 39.30 km
ukręciłem: 39.30 km
w terenie: 39.30 km
trwało to:
03:16
ze średnią: 12.03 km/h
Maksiu jechał: 54.20
km/hze średnią: 12.03 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 170 ( 88%)
w górę: 1466 m
kalorie: 1775
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
Antek
Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 5
- Chciałem powiedzieć - wyjaśnił z goryczą Ipslore - że na tym świecie jest chyba coś, dla czego warto żyć.
Śmierć zastanowił się przez chwilę.
KOTY, stwierdził w końcu. KOTY SĄ MIŁE.
Prawdziwy kot...
Prawdziwe koty nigdy nie jedzą z miseczek (a przynajmniej z takich, które są oznaczone DLA KOTA).
Prawdziwe koty nigdy nie noszą obroży przeciw pchłom... ani nie pojawiają się na kartkach urodzinowych... ani nie gonią niczego, co ma w środku dzwoneczek.
Prawdziwe koty jedzą tarty. I podroby. I masło. I wszystko inne, co zostanie na stole. Potrafią usłyszeć
otwierające się drzwi lodówki dwa pomieszczenia dalej. Prawdziwe koty nie potrzebują imion.
Ale często imionami są nazywane. "Aarghwynochastądtydraniu" świetnie się nadaje.
Terry Pratchett
~
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, MTBM
w sumie...
ukręciłem: 64.55 km
w terenie: 60.00 km
ukręciłem: 64.55 km
w terenie: 60.00 km
trwało to:
03:02
ze średnią: 21.28 km/h
Maksiu jechał: 51.70
km/hze średnią: 21.28 km/h
temperatura:
16.0
tętno Maksa: 182 ( 94%)
tętno średnie: 166 ( 86%)
w górę: 391 m
kalorie: 2037
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Niuch
Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 0
~Byliśmy u Murowanej.
Gośliny w sensie. Żeby się polansować, bo jeżdżenie jest męczące oraz po co?
Lansowanie zakończyło się pełnym sukcesem, czego dowodzą poniższe obrazki...
Oraz speszyl edyszyn of laans, czyli w tle jedynie słuszne sztandary...
Kiedy człowiek spogląda w otchłań, otchłań nie powinna do niego machać.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, MTBM
w sumie...
ukręciłem: 52.89 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 52.89 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
02:37
ze średnią: 20.21 km/h
Maksiu jechał: 42.00
km/hze średnią: 20.21 km/h
temperatura:
12.0
tętno Maksa: 186 ( 96%)
tętno średnie: 173 ( 89%)
w górę: 433 m
kalorie: 2084
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
Oela
Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 1
~Grupa pod wezwaniem oraz szyldem GTA zebrała się w sobie i, miast leżeć oraz roztaczać niepokojące zapachy, postanowiła zrobić sobie trening grupowy oraz na rowerach góralskich.
Spotkaliśmy się obok namiotu, co on podobny jest rycerskiemu. W przedsionku tej niezwykłej budowli, w ramach rozgrzewki, obnażaliśmy się bezwstydnie oraz oczywiście grupowo. Grupy były większe i mniejsze, acz zawsze koedukacyjne. Emocji było co nie miara, a nawet co nie dwie miary.
Spotkaliśmy się obok namiotu, co on podobny jest rycerskiemu. W przedsionku tej niezwykłej budowli, w ramach rozgrzewki, obnażaliśmy się bezwstydnie oraz oczywiście grupowo. Grupy były większe i mniejsze, acz zawsze koedukacyjne. Emocji było co nie miara, a nawet co nie dwie miary.
Po wyjściu z namiotu owego, pulsometry nasze wskazywały dość już konkretne wartości. Ruszyliśmy więc niespiesznie, dość ociężale oraz w tempie aby się nie spocić...
Tuż przed startem spotkałem Oelę, z którą namówiliśmy się na hecę dość obsceniczną. A mianowicie, że ja będę modelkował, a Ona zrobi mi obrazek od pasa w dół.
Się nam - jak zawsze - udało znakomicie. W obscenach mamy mistrzostwo świata.
Tuż przed startem spotkałem Oelę, z którą namówiliśmy się na hecę dość obsceniczną. A mianowicie, że ja będę modelkował, a Ona zrobi mi obrazek od pasa w dół.
Się nam - jak zawsze - udało znakomicie. W obscenach mamy mistrzostwo świata.
Oela poczyniła jeszcze jeden mi obrazek, ale już mniej obsceniczny, nad czym pewnie do dziś boleje i jest Jej wstyd. Oelu... się nie dręcz, nadrobimy to nekst tajmem.
W trakcie rozgrzewki spotkaliśmy dość dużo ludków na bikach... pewnie też postanowili potrenować. Okazało się, że nie... jakiś ścig się odbywał w tym miejscu oraz czasie...
Chyba najmacz dużą hecą było to, że nasze dziewczęta (cośmy się z nimi obnażali w namiocie) wygrały klasyfikację open na najdłuższym dystansie w tym ścigu, co on tam był na trasie naszego treningu. Grupowego oczywiście.
Objechały nawet facetów.
Objechały nawet facetów.
Boję się tego, co może się wydarzyć, gdy kolarzystki spod znaku GTA pojadą na poważnie...
Wilkołaki to są wilki zamienione w ludzi, a nie ludzie zamienieni w wilki.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, BM
w sumie...
ukręciłem: 50.80 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 50.80 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
04:00
ze średnią: 12.70 km/h
Maksiu jechał: 63.40
km/hze średnią: 12.70 km/h
temperatura:
11.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 152 ( 78%)
w górę: 1914 m
kalorie: 2478
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Same suki
Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 5
~
Zaklinacze węży, pogody, a także suk sprawili, że upał był dziś wręcz nieznośny. Spotkaliśmy się na basenie miejskim oraz wleźliśmy na trampolinę. Nie żeby od razu skakać... bardziej, by sięgnąć wzrokiem po horyzont. Oczom naszym prześlicznym ukazał się widok niezwykły.
Zmarszczki.
Oraz same suki.
Nie było innej opcji. Musieliśmy zaliczyć.
Zaliczanie miało początek w okolicy mocno słusznej oraz w składzie wyśmienitym.
W kolejnej kolejności zaliczyliśmy Orłową. Po raz pierwszy z blatu. Niestety obrazka nie mam, ale mam świadków. Dwóch jehowy i jednego mimo woli.
Jako, że zaliczanie było dziś celem głównym, to wyznaczaliśmy kolejne obiekt, wciąż pamiętają, że na horyzoncie widzieliśmy suki same.
Spójrzcie na wzrok Marcina. Tak patrzy zawodowy zaliczacz.
Kolejne obiekty westchnień nie stawiały oporu, lub nieznaczny. Rzec by można, że szło nam jak z płatka, a nawet dwóch.
Po kilku chwilach dotarliśmy do horyzontu, cośmy go widzieli z trampoliny... niestety celu po sukach nawet śladu nie uświadczyliśmy. Niezrażeni tym chwilowym niepowodzeniem przekroczyliśmy granicę. Dobrego smaku, wychowania, ludzkich możliwości oraz trzecią (pamiętacie Jędrka Bukowego?).
Po przekroczeniu znaleźliśmy się na wygnaniu, w sensie na obczyźnie. Suk, nawet obcych wciąż nie było. Na otarcie łez przełknęliśmy kofolę w wersji orydżinal.
Co poniektórzy dostali po tym boskim napoju niezłego kopa. Taki Wonsky na ten przykład zjechał Czantorkę bez klamek oraz bez bólu.
Zadowolenie kumpla sprawiłoby nam pewnie radość, ale na przeszkodzie wciąż stało brak. No tak, dobrze kumacie... brak suk. Samych suk.
Ni stąd, a nawet ni zowąd pojawiła się Czarna we własnej osobistej osobie. Radowała się na tyle radośnie, iż byliśmy przekonani, że nadjechała głosić dobrą nowinę... w sensie, że namierzyli, wraz z Arturem, poszukiwane przez nas kobiety.
Niestety, nasza radość była przedwczesna. Czarna okazywała radość, ze spotkania niespodziewanego z nami. To ofcoś miłe, ale, wciąż nam czegoś brakowało...
Zjeżdżaliśmy z beskidzkich zmarszczek jakby niepocieszeni, a nawet niespełnieni. Bez nadziei, która porzuciliśmy, a może to ona nas, gdy nagle...
Oto są, oto wszystkie są.
Się odnalazły... czekały na nas w dużym pokoju.
Radość przepełniła nasze serca... opuszczę zasłonę milczenia na to, co działo się później oraz pod prysznicem...
Jednakże owe przemilczane hece musiały przypaść dziewczętom do gustu, ponieważ a mianowicie w porywach radość założyły grupę muzyczną zwaną zespołem i grają mrocznego trashmetala, acz niektórzy upierają się, że to folk.
Poprosiłem Boga o rower, ale wiem, że to tak nie działa. Więc ukradłem rower, i teraz poproszę Boga o przebaczenie
Zmarszczki.
Oraz same suki.
Nie było innej opcji. Musieliśmy zaliczyć.
Zaliczanie miało początek w okolicy mocno słusznej oraz w składzie wyśmienitym.
W kolejnej kolejności zaliczyliśmy Orłową. Po raz pierwszy z blatu. Niestety obrazka nie mam, ale mam świadków. Dwóch jehowy i jednego mimo woli.
Jako, że zaliczanie było dziś celem głównym, to wyznaczaliśmy kolejne obiekt, wciąż pamiętają, że na horyzoncie widzieliśmy suki same.
Spójrzcie na wzrok Marcina. Tak patrzy zawodowy zaliczacz.
Kolejne obiekty westchnień nie stawiały oporu, lub nieznaczny. Rzec by można, że szło nam jak z płatka, a nawet dwóch.
Po kilku chwilach dotarliśmy do horyzontu, cośmy go widzieli z trampoliny... niestety celu po sukach nawet śladu nie uświadczyliśmy. Niezrażeni tym chwilowym niepowodzeniem przekroczyliśmy granicę. Dobrego smaku, wychowania, ludzkich możliwości oraz trzecią (pamiętacie Jędrka Bukowego?).
Po przekroczeniu znaleźliśmy się na wygnaniu, w sensie na obczyźnie. Suk, nawet obcych wciąż nie było. Na otarcie łez przełknęliśmy kofolę w wersji orydżinal.
Co poniektórzy dostali po tym boskim napoju niezłego kopa. Taki Wonsky na ten przykład zjechał Czantorkę bez klamek oraz bez bólu.
Zadowolenie kumpla sprawiłoby nam pewnie radość, ale na przeszkodzie wciąż stało brak. No tak, dobrze kumacie... brak suk. Samych suk.
Ni stąd, a nawet ni zowąd pojawiła się Czarna we własnej osobistej osobie. Radowała się na tyle radośnie, iż byliśmy przekonani, że nadjechała głosić dobrą nowinę... w sensie, że namierzyli, wraz z Arturem, poszukiwane przez nas kobiety.
Niestety, nasza radość była przedwczesna. Czarna okazywała radość, ze spotkania niespodziewanego z nami. To ofcoś miłe, ale, wciąż nam czegoś brakowało...
Zjeżdżaliśmy z beskidzkich zmarszczek jakby niepocieszeni, a nawet niespełnieni. Bez nadziei, która porzuciliśmy, a może to ona nas, gdy nagle...
Oto są, oto wszystkie są.
Się odnalazły... czekały na nas w dużym pokoju.
Radość przepełniła nasze serca... opuszczę zasłonę milczenia na to, co działo się później oraz pod prysznicem...
Jednakże owe przemilczane hece musiały przypaść dziewczętom do gustu, ponieważ a mianowicie w porywach radość założyły grupę muzyczną zwaną zespołem i grają mrocznego trashmetala, acz niektórzy upierają się, że to folk.
Poprosiłem Boga o rower, ale wiem, że to tak nie działa. Więc ukradłem rower, i teraz poproszę Boga o przebaczenie
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Strefa rock'n'rolla
w sumie...
ukręciłem: 40.17 km
w terenie: 38.00 km
ukręciłem: 40.17 km
w terenie: 38.00 km
trwało to:
03:07
ze średnią: 12.89 km/h
Maksiu jechał: 51.20
km/hze średnią: 12.89 km/h
temperatura:
13.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 152 ( 78%)
w górę: 1472 m
kalorie: 2114
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Zmierzch Orłowej
Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 9
~Plan był oczywiście chytry. Mieliśmy iść do kina... poszliśmy, ale nas nie wpuścili...
Wdrożyliśmy plan B, który zakładał, że pojeździmy trochę po zmarszczkach. Kładem, coby się nie spocić i nie wabić amatorek owym zapachem, no po ponieważ a mianowicie amatorki są uciążliwe.
Ale kład się był spsół...
Pojechaliśmy gibko na kołach, cośmy je znaleźli na pobliskim składowisku złomu...
Wdrożyliśmy plan B, który zakładał, że pojeździmy trochę po zmarszczkach. Kładem, coby się nie spocić i nie wabić amatorek owym zapachem, no po ponieważ a mianowicie amatorki są uciążliwe.
Ale kład się był spsół...
Pojechaliśmy gibko na kołach, cośmy je znaleźli na pobliskim składowisku złomu...
Na początek chwila, a nawet półtorej dla paparazzich...
Oraz obowiązkowo msza śnięta oraz wznoszenie modłów, bo ponieważ w tym kraju wszstko poprzedzone jest mszą. Ponoć niedługo udanie się do sracza także będzie musiało mieć takowy początek.
Po owym sacrum, jeszcze tylko pamiątkowa słitfocia z boskiem.
Bosek stanął na wysokości zadania, ponieważ rozpościerając swe boskie ramiona zapozował bardzo podobnie, jak ja na obrazku powyżej.
Potraktowałem to jak znak.
Znaki dają radę.
Ten znak znaczył, iż należało udać się w kierunku Orłowej, by stoczyć z nią kolejny pojedynek.
Udaliśmy się...
Po owym sacrum, jeszcze tylko pamiątkowa słitfocia z boskiem.
Bosek stanął na wysokości zadania, ponieważ rozpościerając swe boskie ramiona zapozował bardzo podobnie, jak ja na obrazku powyżej.
Potraktowałem to jak znak.
Znaki dają radę.
Ten znak znaczył, iż należało udać się w kierunku Orłowej, by stoczyć z nią kolejny pojedynek.
Udaliśmy się...
Dojazdówka, jak widać, nie była usłana różami... a nawet nie fiołkami.
Po dojechaniu Orłowej, z pewnym przerażeniem skonstatowałem, że to już nie ta sama zmarszczka, co rok temu... jakaś taka bardziej płaska się zrobiła, mejby to dlatego, że ludzie tam wciąż łażą, to i udeptali.
A może to z powodu, że 42T z tyłu?
Jest jeszcze taka opcja, że bosek wysłuchał modłów i sprawił.
Po dojechaniu Orłowej, z pewnym przerażeniem skonstatowałem, że to już nie ta sama zmarszczka, co rok temu... jakaś taka bardziej płaska się zrobiła, mejby to dlatego, że ludzie tam wciąż łażą, to i udeptali.
A może to z powodu, że 42T z tyłu?
Jest jeszcze taka opcja, że bosek wysłuchał modłów i sprawił.
Nie wiem, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie, ale finał tego cudu nieopodal Wisły jest taki, że już nie będę się pojedynkował z Orłową, bo gra do jednej bramki jest nudna. Sobie poszukam innego obiektu westchnień. Byle nie była to Wielka Racza, co z nią jestem pogniewany do końca życia.
Chcąc się jakoś zrewanżować boskowi, wysłałem mu krótką wiadomość tekstową zapraszając go na naleśnika po meksykańsku lub, gdyby miał takie życzenie, to na z gyrosem.
Bosek albo nie lubi naleśników, albo nie zapłacił abonamentu i nie dostał mojego esemesa.
Trudno, żeżarłem oba naleśniki, jednego w jego imieniu, kończąc tym miłym akcentem dzisiejszy trip po zmarszczkach.
Chcąc się jakoś zrewanżować boskowi, wysłałem mu krótką wiadomość tekstową zapraszając go na naleśnika po meksykańsku lub, gdyby miał takie życzenie, to na z gyrosem.
Bosek albo nie lubi naleśników, albo nie zapłacił abonamentu i nie dostał mojego esemesa.
Trudno, żeżarłem oba naleśniki, jednego w jego imieniu, kończąc tym miłym akcentem dzisiejszy trip po zmarszczkach.
Jestem przeciwny religii, ponieważ uczy ona, jak poprzestawać na nierozumieniu świata
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Krasnale
w sumie...
ukręciłem: 81.94 km
w terenie: 65.00 km
ukręciłem: 81.94 km
w terenie: 65.00 km
trwało to:
05:40
ze średnią: 14.46 km/h
Maksiu jechał: 61.10
km/hze średnią: 14.46 km/h
temperatura:
17.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 1918 m
kalorie: 2656
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Oby czaje
Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 2
~W telewizorze, tak zwani eksperci mówią mi, że już niedługo Владимир Владимирович Путин przyjedzie w jakimś czołgu i dokona zaboru mego kraju nad Wisłą.
Jeśli tak mówią, to pewnie tak się stanie.
Jako, że nasi sojusznicy co najwyżej wyrażą głębokie zaniepokojenie, to nam samym nie pozostanie nic innego, jak tylko zejście do podziemia. Zbrojnego. Będziemy prowadzili wojnę podobną tej, w której walczą iraccy patrioci, zwani przez nas bandytami. Czyli wojnę partyzancką, podjazdową, wielce bohaterską oraz czasem romantyczną dane nam wieść będzie.
Z ust do ust będą przekazywane wieści o naszych sukcesach... a im dalej w usta, tym te wieści będą upiększane oraz koloryzowane, by stać się legendami, a my oczywiście bohaterami. Może tak się wydarzyć, że kiedyś tam kraj nasz odzyska wolność, a nam postawią pomniki oraz będą nas nazywać żołnierzami przeklętymi, czy tak jakoś... możliwe, że coś pokręciłem, ale jestem głęboko zaniepokojony powyższą sytuacją i mogłem się pogubić.
Będą o nas krążyły pieśni, a może nawet Lao Che nagrają płytę nam dedykowaną... kto wie.
Aby być gotowymi, by stać się partyzantami, udaliśmy się w teren, a także do lasu na tajne ćwiczenia.
Oto tajna dokumentacja obrazkowa.
Jeśli tak mówią, to pewnie tak się stanie.
Jako, że nasi sojusznicy co najwyżej wyrażą głębokie zaniepokojenie, to nam samym nie pozostanie nic innego, jak tylko zejście do podziemia. Zbrojnego. Będziemy prowadzili wojnę podobną tej, w której walczą iraccy patrioci, zwani przez nas bandytami. Czyli wojnę partyzancką, podjazdową, wielce bohaterską oraz czasem romantyczną dane nam wieść będzie.
Z ust do ust będą przekazywane wieści o naszych sukcesach... a im dalej w usta, tym te wieści będą upiększane oraz koloryzowane, by stać się legendami, a my oczywiście bohaterami. Może tak się wydarzyć, że kiedyś tam kraj nasz odzyska wolność, a nam postawią pomniki oraz będą nas nazywać żołnierzami przeklętymi, czy tak jakoś... możliwe, że coś pokręciłem, ale jestem głęboko zaniepokojony powyższą sytuacją i mogłem się pogubić.
Będą o nas krążyły pieśni, a może nawet Lao Che nagrają płytę nam dedykowaną... kto wie.
Aby być gotowymi, by stać się partyzantami, udaliśmy się w teren, a także do lasu na tajne ćwiczenia.
Oto tajna dokumentacja obrazkowa.
Na początku, z przyczajki, rozeznawaliśmy teren...
Następnie omawialiśmy plan ewentualnej ewakuacji, do której zapewne nie dojdzie, bo nic nas tak nie kręci, jak oddawanie życia zgonie z tradycją patriotyzmu, ale plan być musi i basta.
Kolejnym etapem było ćwiczenie, mające w nas wykształcić dawanie sobie rady z kłodami rzucanymi nam pod koła. Kłoda jeszcze jest rodzima, ale niedługo zastąpi ją kacapska.
Nie mniej istotna była także umiejętność przedzierania się przez rwące nurty głębokich rzek...
W ferworze walki, a właściwie ćwiczeń dopiero, dotarliśmy do granic... ludzkich możliwości, zwierzęcego strachu, dobrego smaku oraz także austriackiej.
Bo wiecie z kim graniczy Rosja? Z kim chce.
Szlifowaliśmy niezwykle ważny element walki, jakim jest zlewanie się z otoczeniem. Na obrazku, w roli otoczenia Darek, zlewam się niestety ja.
Przećwiczyliśmy także dość istotny aspekt walki podjazdowej, jakim jest ostatni posiłek przed akcją. To ćwiczenie uznaliśmy za wielce udane oraz nie takie znów trudne. Proszę także wziąć pod uwagę, że ćwiczebny kabanos jest z mięsa antylopy, co czyni ćwiczenie naprawdę niezwykłym.
Bo wiecie z kim graniczy Rosja? Z kim chce.
Szlifowaliśmy niezwykle ważny element walki, jakim jest zlewanie się z otoczeniem. Na obrazku, w roli otoczenia Darek, zlewam się niestety ja.
Przećwiczyliśmy także dość istotny aspekt walki podjazdowej, jakim jest ostatni posiłek przed akcją. To ćwiczenie uznaliśmy za wielce udane oraz nie takie znów trudne. Proszę także wziąć pod uwagę, że ćwiczebny kabanos jest z mięsa antylopy, co czyni ćwiczenie naprawdę niezwykłym.
Może tak się stać, że w walce z ruskim najeźdźcą zginiemy. Nie, żeby marnie, raczej bohatersko oraz z okrzykiem "Wolny Tybet" na ustach naszych ponętnych.
Gdyby tak się zdarzyło, to pragniemy, aby nasze truchła zakopać w tym oto urokliwym miejscu...
Gdyby tak się zdarzyło, to pragniemy, aby nasze truchła zakopać w tym oto urokliwym miejscu...
No chyba, że wolicie spalić nasze szczątki, popioły wówczas wsypcie do Morza Martwego... ewentualnie do klepsydry, co nią będziecie sobie odmierzali czas pobytu w saunie. Albo długość dźwięku samotności.
Reasumując... uważamy, że każdy patriota powinien być gotów do zostania partyzantem. Piszcie do nas na partyzanci@com.bum.pl relacje z Waszych przygotowań. W mnogości siła.
I jeszcze... wszak partyzantka nierozerwalnie łączy się z muzyką, pieśniami przy ognisku i takich tam łzawych hecach.
Nauczcie się na pamięć poniższej piochy, już niedługo, w jakiejś kniei, wspólnie ją zanucimy.
Reasumując... uważamy, że każdy patriota powinien być gotów do zostania partyzantem. Piszcie do nas na partyzanci@com.bum.pl relacje z Waszych przygotowań. W mnogości siła.
I jeszcze... wszak partyzantka nierozerwalnie łączy się z muzyką, pieśniami przy ognisku i takich tam łzawych hecach.
Nauczcie się na pamięć poniższej piochy, już niedługo, w jakiejś kniei, wspólnie ją zanucimy.
Słyszeliście, jakoby muza łagodziła obyczaje, łączyła pokolenia oraz że śpiewać każdy może?
To najprawdziwsza prawda, oto nasza ulubiona Marylka w duecie z Ernestem. Także ulubionym.
Patriotyzm jest wtedy, gdy na pierwszym miejscu jest miłość do własnego narodu; nacjonalizm wtedy, gdy na pierwszym miejscu jest nienawiść do innych narodów niż własny.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Strefa rock'n'rolla
w sumie...
ukręciłem: 31.88 km
w terenie: 23.00 km
ukręciłem: 31.88 km
w terenie: 23.00 km
trwało to:
02:31
ze średnią: 12.67 km/h
Maksiu jechał: 42.00
km/hze średnią: 12.67 km/h
temperatura:
19.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 149 ( 77%)
w górę: 1316 m
kalorie: 1973
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
100 rzek
Niedziela, 13 października 2013 · dodano: 13.10.2013 | Komentarze 9
~Zamierzałem wczoraj pojechać na Siódemki, ale... zaspałem pff.
Na dziś obmyśliłem pojechać na Stożek pouphilować. No i... nie zasapałem.
Dane ze aphilowania (bo ponieważ po mecie stożkowej udaliśmy się kó Czantoryji):
w sumie...
ukręciłem: 3.93 km
w terenie: 3.93 km
trwało to: 00:28:29 godzin
ze średnią: 8.3 km/h
Maksiu jechał: 33.00 km/h
temperatura: 18.0
tętno Maksa: 187 ( 81%)
tętno średnie: 177 ( 69%)
podjazdy: 391 m
Jak widać, albo i nie... poprawiłem swoje stożkowe wyniki o kilka minet. Być tak też może, że to z powodu takiego, iż a mianowicie jest tam teraz nie tak stromo, jak to bywało kiedyś.
Na początek sensacyjny obrazek...
...na którym to zastępca sędziego głównego przekazuje pozytywną energię (poprzez nie taki znów zły dotyk) osobistej córce wyżej wspomnianego już sędziego głównego, wyrazem twarzy okazując pełne zatroskanie o wynik rzeczonej córki wspomnianego sędziego.
Rzec by można, że Stożek Uphill to zawody odbywające się w rodzinnej, pełnej zrozumienia atmosferze.
Stożek został zdobyty oraz tuż po, w gronie ścisłych faworytów tej imprezy, została podjęta heroiczna decyzja, by udać się dalej, a mianowicie ku szczytowi Czantoryji Wielkiej.
Udawaliśmy się tędy...
...oraz, żeby nie było za łatwo, to na jednym biku.
W kolejnej kolejności jechaliśmy z bardzo szybką szybkością. Tak ogromną, że ultraszybki aparat do robienia obrazków, co robi trzydzieści sześć klatek na sekundę, musiał się poddać...
I już po kilku uderzeniach mięśnia sercowego byliśmy u celu...
...z którego to celu zjechaliśmy, a nawet w dół.
Jak widać, powtórzyła się sytuacja z ultraszybkim aparatem do obrazków zapamiętywania.
Jadąc tak wciąż w dół i w dół oraz dla odmiany w dół, zaczęliśmy popadać w pewną jakby apatię powodowaną nudą... i już z tych nudów miało dojść do śmiertelnego zejścia, gdy ni stąd ni zowąd pojawił się wonsz, co on pokąsał gumiany element bika jednego z nas.
Oczywiście, pełni zrozumienia dla nieszczęścia kolegi... pośpieszyliśmy z pomocą w tych ciężkich dla niego chwilach.
Po opanowaniu łez oraz gumianego elementu, zjedliśmy anielskie pierogi o smakach rozmaitych, wyczekaliśmy zachodu słońca i niepostrzeżenie udaliśmy się do krainy dymiących kominów, czyli Hajmatu, jak to śpiewają Oberschlesien...
~
~
Hmm... tego Pana ofcoś all znacie? Umm, to dobrze, w bardzo złym tonie jest nie wiedzieć hózacz.
Status człowieka określa się na podstawie siły jego wrogów
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, Strefa rock'n'rolla
w sumie...
ukręciłem: 32.59 km
w terenie: 30.00 km
ukręciłem: 32.59 km
w terenie: 30.00 km
trwało to:
02:30
ze średnią: 13.04 km/h
Maksiu jechał: 44.10
km/hze średnią: 13.04 km/h
temperatura:
11.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 157 ( 81%)
w górę: 1253 m
kalorie: 1809
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Ogóry
Niedziela, 6 października 2013 · dodano: 06.10.2013 | Komentarze 2
~Ókręcone.
Ateizm jest zmianą światopoglądu.
Odrzuceniem świata urojeń i chciejstwa na rzecz świata realiów, świata faktów, racjonalizmu i humanizmu. Postrzeganiem świata takim, jakim on jest, a nie takim jakim byśmy chcieli, by był.
Świata, w którym najwyższą wartością przestaje być wyimaginowane bóstwo, a staje się nią człowiek.
~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą