Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Ekipą

Dystans całkowity:41003.72 km (w terenie 21788.35 km; 53.14%)
Czas w ruchu:2270:49
Średnia prędkość:18.01 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:474217 m
Maks. tętno maksymalne:196 (124 %)
Maks. tętno średnie:190 (98 %)
Suma kalorii:1051732 kcal
Liczba aktywności:770
Średnio na aktywność:53.25 km i 2h 57m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 46.94
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:26
ze średnią: 19.29 km/h
Maksiu jechał: 41.00 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 154 ( 79%)
tętno średnie: 115 ( 59%)
w górę: 257 m
kalorie: 1652 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Bosozoku

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 26.05.2012 | Komentarze 1

~

Hó wie, co znaczy ów tytuł?
Odpowiedzi poproszę w formie krótkiej wiadomości tekstowej pod numer słuszny.

Oraz udaliśmy się z Łysym, moim frjedem... ot tak, regeneracja, wygłupy oraz sola z surówkami...



Łysy był uprzejmy zrobić podręcznikowego fikołka, spsół sobie rękę oraz nogę. Niestety stopień spsócia był na tyle niewielki, że obeszło się bez amputacji... no szkoda.

Oraz pozdrowienia dla Dominiki... coś tak mi się wydawało, że to jó, ale nieśmiałość wrodzona stanęła na drodze do osobliwego oraz osobistego kontaktu ;)



Godze­nie ta­kiej sprzeczności, jak up­ra­wianie nauki przez cały tydzień i chodze­nie do kościoła w nie­dzielę, jest in­te­lek­tual­nie nieuczciwe.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 53.28
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 03:14
ze średnią: 16.48 km/h
Maksiu jechał: 41.30 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 149 ( 77%)
tętno średnie: 104 ( 53%)
w górę: 387 m
kalorie: 1791 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Zdarzyć się może, że wpis to jest mój ostatni...

Poniedziałek, 21 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 0

~

Do końca nie wiem pewny, czy tak się stanie, ale...

Dziś dziwne się rzeczy zdarzały oraz zjawisk także niecodziennych doświadczyć było mi dane.

Najsamprzód, czyli tuż po świcie napotkałem kolesia, co on sobie pchał bika po płaskim. Chciałem mu pomóc i pokazać, że na tym się jeździ, ale zwyzywał mnie w sposób mało elegancki oraz nie przytoczę tych słów, bo się bym czerwienić musiał.



Następnie zjadłem jogurt oraz z rodzynkami i udałem się na trening rowerowy. Jak widać w danych z jazdy, dziś miałem tylko sprinty. Od początku do końca powyżej LT, no ogień taki, że mało brakowało, że przejechałbym Asię, znajomą moją oraz siostrę naszą.



Jak widać, wykazałem się nie lada refleksem, zdążyłem uchwycić na obrazku strach w Jej oczach, który się pojawił, gdy nadjeżdżałem z prędkością bardzo prędką.
Asia rzekł, że jeśli wywieszę ten obrazek na widok publiczny to koniec z naszym dotykaniem się. Kumam to tak, że przejdziemy do następnego kroku... tylko co na to brat oraz reszta familii? Nie powiem im, to będzie nasza mała tajemnica.
Jest też taka opcja, że źle to interpretuję ponieważ Asia rzekła, że może być też tak, iż mnie zabije. Tak dość mocno. W związku z tym ten tytuł...

W drodze powrotnej zajechałem na ranczo do Grześka.



Mieliśmy omówić kilka ważnych kwestii... niestety nie zastałem Go, miał ważne spotkanie w sprawie takiej, że Pzkol wyszedł z inicjatywą, by Grzesiek robił ścigi, gdzie giga będzie miało maksymalnie 140m przewyższeń - wówczas związek przyzna mu prawo do organizacji Pucharu Polski w Maratonie MTB.
Trzymam kciuki.

Następnie natrafiłem na dwie fajne foty ze ścigu w Wałbrzychu, autorstwa Pawła & Co. czyli BikeLife - zaprawdę powiadam wam, świetne pstrykają obrazki.
Na pierwszym obrazku jest moja szlachetna dłoń, na drugim tunnel of love.






My, ludzie, nawykliśmy do reguł. Tkwią one w nas tak silnie, że jeśli mamy ciasny umysł, to przestrzegamy reguł nawet wtedy, gdy doskonale zdajemy sobie sprawę, że ani my, ani żaden inny człowiek nie ma z tego pożytku. Na przykład ortodoksyjni żydzi i muzułmanie wolą umrzeć z głodu, niż złamać zakaz spożywania wieprzowiny.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 52.84
km
w terenie: 45.00 km
trwało to: 04:53
ze średnią: 10.82 km/h
Maksiu jechał: 56.10 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 178 ( 92%)
tętno średnie: 155 ( 80%)
w górę: 1887 m
kalorie: 3528 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Zawartość MTB w MTB

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 20.05.2012 | Komentarze 6

~

Co jakiś czas, niczym bumerang, pojawia się dyskusja o tym, co to takiego to MTB, oraz czy wyścigi po polach można określić tym mianem, czy może niekoniecznie.

W związku z tym, postanowiłem sprawdzić to na własnej, aksamitnej skórze. Otatnimi laty jeździłem sobie w różnych cyklach, zaliczyłem etapówkę, wyścig 24h, coś tam na ziemi włoskiej, jakiś ścig w austriackich Alpach, a nawet MTBO.
Daleko mi do bycia ekspertem, ale...

Przyszedł czas, by sprawdzić, co to znaczy pure MTB - termin, który tu i ówdzie oraz od czasu do czasu słyszałem.

Pojechaliśmy w kilka osób do Wałbrzycha, na ścig z cyklu Powerade. Samochodem kompaktowym pojechaliśmy, bo mówili, że tam bieda z miejscem do parkowania.
Jak widać, jakoś się udało...



Niektórzy z nas nerwowo przebierali nogami... taki stres przedstartowy.

Trasa...
Między innymi wiodła przez tunel o długości 1,5 km... niezła jazda.



Oczywiście należało także zadać szyku... plus 75pkt do stylówy, wiecie za co, mam nadzieję.



Po ścigu... niektórzy z nas stanęli na podium, jedni się cieszyli, a inni byli lekko zdziwieni.







Wracając do wspominanego pure, bez zbędnych słów... jeśli nie jechaliście jeszcze ścigu u GG, to nie jechaliście MTB.

Ale zawsze możecie pościgać się po polach i upierać się, że to jest właśnie kolarstwo górskie. Wybór należy do Was.

Może ten tekst pozwoli Wam podjąć właściwą decyzję.



Modlić się o coś tam, to jakby prosić o to, by prawa natury zostały na czas pewien zawieszone w interesie osobnika wnoszącego modły, który - jak sam przyznaje - nie jest tego godzien.

~
Kategoria Daleko stąd, Ekipą, Ścig, MTBM


w sumie...
ukręciłem: 109.50
km
w terenie: 70.00 km
trwało to: 05:23
ze średnią: 20.34 km/h
Maksiu jechał: 54.60 km/h
temperatura: 26.0
tętno Maksa: 169 ( 87%)
tętno średnie: 124 ( 64%)
w górę: 825 m
kalorie: 3581 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Lody, aniołki oraz Potworny Regiment

Czwartek, 10 maja 2012 · dodano: 10.05.2012 | Komentarze 3

~

Jak stary, świecki obyczaj każe, z początkiem sezonu należy odbyć pielgrzymkę do góry świętej, by wznieść modły.
Pielgrzymki takie w trakcie sezonu dobrze jest powtarzać, bo a mianowicie wznoszenia nigdy za wiele.

Udaliśmy się.



Początkowo droga wiodła pośród pól żółtych, czyli mało patriotycznych... jakoś daliśmy sobie radę z tą zdradą, choć łatwo nie było. Pola, jak i wszystko inne, powinny być biało czerwone oraz bóg, honor & ojczyzna.

W związku z żółtym afrontem obraliśmy jedyny słuszny kierunek...



Łatwo nie było, ale stawiliśmy czoła wszelkim przeciwnościom i dotarliśmy do góry świętej. Na miejscu do wyboru były... racuchy, lody oraz modlitwa.
Jako, że jesteśmy pazerni, wybraliśmy wszystko.
Racuchy były bardzo pierwsza mniam klasa, w związku z czym nie zdążyłem zrobić im obrazka. Podczas następnej pielgrzymki się poprawię.

Kolejne punkty programu połączyliśmy w jeden większy punkt. Niektórzy lubią lody z migdałami... my lody z modłami.



Modliliśmy się o mannę z nieba. Niestety, pan bozia nas olał. Manna pozostała sobie w niebie. Ja to sobie imaginuje tak... jeśli na świecie jest około siedem miliardów ludzików, i pan bozia musi w każdej sekundzie mieć baczenie na każdego z tych ludków, to może się zdarzyć, że coś tam umknie jego uwadze... no i pewnie ta manna wzięła i sobie umknęła.
Może następnym razem...

W drodze powrotnej, jak tradycja nakazuje, stanęliśmy na popas w Łączy, miejscowości europejskiej bardzo.
I tam spotkaliśmy aniołka z lodem. Ja myślę, że to znak od pana bozi jest. Jeszcze nie wiem jaki, ale niedługo mnie olśni...





Odkryłem, że całkiem dobrą strategią, gdy ktoś pyta mnie, czy jestem ateistą, jest uświadomić mu, że on również jest ateistą, wszak nie wierzy w Zeusa, Apollona, Amona Ra, Mitrę, Baala, Thora, Wotana, Złotego Cielca ani w Latającego Potwora Spaghetti. Ja po prostu poszedłem o jednego Boga dalej.

~

w sumie...
ukręciłem: 45.31
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:18
ze średnią: 19.70 km/h
Maksiu jechał: 40.60 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 156 ( 80%)
tętno średnie: 111 ( 57%)
w górę: 213 m
kalorie: 1959 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Sensacje XX wieku

Niedziela, 6 maja 2012 · dodano: 07.05.2012 | Komentarze 0

~

Maj 1944 roku. Armia niemiecka wycofywała się w pośpiechu z pradawnych ziem piastowych. Wywożono na zachód całe fabryki, uprzednio demontując maszyny. Zabierano ze sobą dokumentację techniczną... a to, czego okupanci nie zdołali zabrać, niszczyli lub często ukrywali... w przekonaniu, że to przejściowe trudności na drodze do tysiącletniej rzeszy i że niedługo tutaj powrócą.

W niewielkiej miejscowości, położonej w Górach Świętokrzyskich, była zlokalizowana mała fabryka Mercedesa, w której projektowano i produkowano prototypowe samochody. Na ówczesne czasy były to modele wyprzedzające znacznie swą epokę.

Historia zakpiła sobie z życzeń faszystów - ich panowanie nad Europą i światem nie ziściło się, nie powrócili w miejsca, w których pozostawili skarby, złoto, dzieła sztuki oraz efekty swej myśli technicznej.

Przeminęły czasy zimnej wojny, człowiek postawił swą stopę na Księżycu, zakończyła się epoka dzieci kwiatów, upadł Związek Radziecki, narodził się Antoni Macierewicz... a skarby schowane przez faszystów czekały i czekają na to, by ktoś je odnalazł.

Podczas, wspomnianej już, dość chaotycznej ewakuacji, zakopano jeden z prototypów Mercedesa.
Zrządzeniem losu trafił na niego Darek und his family. Po prostu... szli sobie stąd tam i ktoś się potknął o drut wystający z ziemi. Po dokładniejszych oględzinach, drut okazał się być antenę.
Szybka decyzja, szybkie dobycie łopaty, kilka godzin pracy... i jedna z okupacyjnych tajemnic ujrzała światło dzienne.
To prototypowy Mercedes z lat czterdziestych ubiegłego wieku.
Co by o hitlerowcach nie mówić, to technicznie byli bardzo mocno zaawansowani.

Odkopany przez Darka und familję samochód trafi do muzeum - nie wiadomo jeszcze którego, ponieważ prawo do jego posiadania rości sobie tak strona polska, jak i niemiecka.
Prawdopodobnie zostanie powołany parlamentarny zespół pod przewodnictwem, wspominanego już posła nad posły, Antoniego Macierewicza, który przysiągł przed świętym obrazem, że zrobi wszystko, by eksponat pozostał w kraju.
Zespół także ma spowodować, że nie będzie Niemiec pluł nam w twarz ni dziecek nam germanizował.

A oto dokumentacja fotograficzna z tego niezwykłego wydarzenia, jakim było wykopanie Mercedesa.





/z wykopalisk poniemieckich relacjonował dla Państwa Bogusław Wołoszański/



- Oto głowa smoka.
- Oto ręka księżniczki


~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 40.00
km
w terenie: 35.00 km
trwało to: 03:27
ze średnią: 11.59 km/h
Maksiu jechał: 55.80 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 187 ( 96%)
tętno średnie: 162 ( 83%)
w górę: 1511 m
kalorie: 2595 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Złotostokowo

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 4

~

Bo jeśli ktoś z Was znajduje przyjemność w ściganiu się, oraz na rowerze i czyni to w cyklu BM, to jest w mylnym błędzie uważając, że uprawia MTB. Nie ma się czego wstydzić, ja także w tym temacie mocno błądziłem...
MTB zaczyna się tam, gdzie kończy się zasięg BM.
Tak pomiędzy nami, to ja trochę się boję pure, które oferuje Powerade... ale nie dawam po się tego poznać...



W Stoku, co on jest Złoty było tak, że mmmmniam... większość zjazdów w siodle plus dwa fikołki, kilka podjazdów fragmentami z buta. No nieźle, sobie myślałem, biorąc pod uwagę, że to MTB jest.
Ale... po mecie już, dowiedziałem się, że wprowadzenie do górskich edycji mamy za sobą, a za dwa tygodnie zaczną się prawdziwe góry.
OK... niech się dzieje.

A w Złotym... olśniło mnie, znaczy złota myśl mnie naszła. Była sobie taka polana, niby nic takiego, ale taki męcząco zamulający podjazd. I nagle... no nie zawsze uciekałem z lekcji fizyki. Wykminiłem, że jedno koło stawia mniejszy opór toczenia, niż dwa koła.


[made by Paweł]

Myśl ową światłą, czym prędzej, w czyn obróciłem... i spokojnie zrobiłem podjazd z mniejszymi oporami toczenia.
Polecam tę nową metodę, to naprawdę działa.
Na następnym ścigu mam zamiar wypróbować jazdę bez kół, czyli całkowicie wyeliminuję opory toczenia.

No i wisienka tak zwana na torcie, czyli zjazd z Borówkowej.
Ponoć następna edycja, to będzie cała torba wiśni...
A tymczasem... raz podparłam ów zjazd, w związku z czym przyznałem sobie paczkę cukierków marki krówka oraz własnoręczny uścisk dłoni.
Kawałek zjazdu na obrazku i... cały zjazd na filmie.




[scenariusz, zdjęcia, reżyseria oraz w roli głównej - Romek]

Demony istnieją na co najmniej tak długo jak bogowie, których pod wieloma względami przypominają. Różnica jest zasadniczo taka, jak między terrorystami a bojownikami o wolność.

~
Kategoria Ekipą, Ścig, MTBM


w sumie...
ukręciłem: 43.73
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 02:49
ze średnią: 15.53 km/h
Maksiu jechał: 32.20 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 178 m
kalorie: 1205 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Ewa's day 2012

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 1

~

Kilka miesięcy temu ego, wraz z Ewą wymyśliliśmy, że przejedziemy się razem oraz wspólnie.
Miała być taka sobie przejażdżka w wąskim gronie... ale na szczęście wieści się rozeszły i zjawili się przyjaciele, którzy przyprowadzili przyjaciół, a ci zawołali sąsiadów oraz znajomych tudzież przygodnie napotkanych ludzików na bikach...
Tak, czy siak... zrobiło się jak n Bikemaratonie, w ostatnim sektorze...



Dotarliśmy sobie do miejsca z góry upatrzonego przez Dżoanę (bik danke und elke). W miejscu owym oddaliśmy się konsumpcji wiktuałów przeróżnych z przewagą wyjątkowo smacznych, także tańczyliśmy, graliśmy w chowanego, chwaliliśmy się obrazkami na skórze, oraz ujeżdżaliśmy rowery poziome, zwane handbikami.









Nie jest to takie proste, wbrew pozorom... ale daliśmy radę.
Impreza zwana Ewa's day została oficjalnie uznana przez UCI i wpisana do kalendarza startów po wsze czasy.





Rozpacz to grzech nie do wybaczenia.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 48.00
km
w terenie: 40.00 km
trwało to: 02:52
ze średnią: 16.74 km/h
Maksiu jechał: 58.80 km/h
temperatura: 27.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 162 ( 83%)
w górę: 1029 m
kalorie: 2183 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

W drodze na szczyt

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 0

~

Być całkiem może, że z zewnątrz wygląda to zupełnie inaczej, ale wszystko idzie zgodnie z planem i założeniami.
Założeniem na ścig w okolicy góry świętej było sprawdzenie, jak organizm mój zacny reaguje, gdy odmówię mu płynu łyków kilku, których się domaga.

Cóż... zareagował dość gwałtownie.
Za tydzień w Stoku Złotym sprawdzę, jak reaguje, gdy na kilka minut wstrzymam oddech.



Zauważcie, proszę, a właściwie wyobraźcie sobie, jak muszę ekscytująco wyglądać z tyłu. Dziewczęciu, jadącemu za mną, z wrażenia oczy stały się jakby czerwone...



Bo tak naprawdę, w tym sezonie najważniejszy ścig rozpocznie się siódmego czerwca i potrwa do dziesiątego. Muszę być gotowy na każdą ewentualność. Stąd te eksperymenta.



I tylko żeby nie było, iż język pokazywam, bo jestem niedobrze wychowany. On się pokazywał z pragnienia. Wprawdzie, nie brakło mi napojów w bidonie, ale postanowiłem sobie zostawić na później.


Miał trzy lata, gdy pewnej nocy obudził go krzyk matki. Płakał i zasłaniał oczy, bo nie chciał widzieć jak ojciec ją bije. Zmęczony zasnął. Rano nie zrobiła mu śniadania.
Po dwóch dniach ją zakopali.

Outside the Wall


~
Kategoria Ekipą, Ścig, BM


w sumie...
ukręciłem: 53.60
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 02:42
ze średnią: 19.85 km/h
Maksiu jechał: 51.40 km/h
temperatura: 25.0
tętno Maksa: 170 ( 88%)
tętno średnie: 144 ( 74%)
w górę: 289 m
kalorie: 1791 kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Dialogi dam w drodze do kościoła

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 0

~

Było wcześnie, około 06:30, przewracałem się właśnie na któryś tam z kolei bok, gdy ktoś zastukał w okno.
Pewnie znów komornik, pomyślałem. Nie ma mnie.
Ale komornik był uparty, jeszcze chwila i okno mi potrzaska albco... zwlokłem się i podszedłem.
Okazało się, że komornik ma dziś urlop, a w jego zastępstwie przybył do mnie Marek. Przejechał kilkaset kilometrów, by się przejechać. Ze mną.
NO to udaliśmy się w okoliczne, sherwoodzkie lasy. Jak na Robinóhódów przystało zajechaliśmy do jakiegoś zamku, złupiliśmy bogatych, następnie złupiliśmy biednych i ze złupione walory nabyliśmy rybę sobie smażoną. Marek pstrąga, a ja nie.
Ryba był smaczna. Po udanej konsumpcji namówiliśmy się z Markiem na jutro, u stóp góry świętej.



Oraz...

Dni temu dwa, powiesiłem u Fejsbóka link do bloga poprzedniego. Ktoś coś pod linkiem napisał, ktoś był za, a ktoś inny przeciw. Normalnie… aż tu nagle pojawiło się dwóch facetów w czerni…



Krzysiek Rybarczyk – człowiek orkiestra. Bluesman, fotograf, filmowiec, ojciec Weroniki, która wymiata na trasach XC i MTB

vs



Paweł Waloszczyk – także człowiek renesansu. Szef portalu Velonews.pl, drużyny Velonews Niepokonani, pasjonat MTB, fotograf, dziennikarz, beta tester wszelkich nowości na rynku rowerowym i jak się okazuje, także człowiek mający coś do powiedzenia (i zagrania) w temacie okołomuzycznym.


Panowie wymienili kilka zdań, a ja siedziałem w kąciku i sobie słuchałem…

[po kilku nieistotnych kwestiach…]

Jacek: Wy się śmiejcie, a widzieliście to zjawisko, które czasem szyje na basie z Krzyśkiem?

P: Jak kupię swojego BC Richa, to mogę wam dołożyć trochę mocniejszego brzmienia...

K: BC RICH, BC RICH-em... a i tak Lucille najpiękniej śpiewa!!! :)
Jeśli chcecie zobaczyć to zjawisko, które ze mną szyje na basie, to musicie przejść się na RAWĘ 6 października do Spodka!
A wcześniej będę grał 18 lub 19 sierpnia w Chorzowie na festiwalu "Lauba pełno bluesa" w Skansenie,
ale z moją drugą kapelą... zapraszam!

P: Lucille to nie dla mnie - za miękka. BC Rich, Hamer to są zabawki dla mnie :)

K: Sam jesteś miękki... ;P Te gitary są dla niedzielnych metalowców ;P Miękkie dziewiątki.... distortion... i niby jesteś twardziel? :)))
Ciekawe jakby taki "twardy metalowiec" sobie poradził na czystym brzmieniu na mojej Lucille z jedenastkami albo dwunastkami? ha? Paluchy by mu odpadły ;) Wszystkie! A ja tak właśnie gram!
I dlatego prawdziwego kopa mam :)))

Wpisz w google "B.B. King" i zobacz fotkę, a potem "Dr Blues" :) Ten sam model! Czasami się różnią wykonaniem. Na dokładnie takiej jak moja - BB grał w połowie lat 90-tych. Wyprodukowano 71 sztuk z taką inkrustacją na 71 urodziny mistrza! A ja mam jedną z nich :))) Kocham tę gitarę! No i miałem okazję osobiście spotkać się z BB Kingiem dwukrotnie.

J: Ale osochodzi, panowie, jakie Riche, jakie Lucille, szyfrujecie, a ja nie kumam.

K: w sprawie slangu… BC Rich, Hamer - nazwy gitar średniej klasy ;P ; Lucille – Najpiękniejsza i najlepiej brzmiące gitara świata - na takiej graa B.B.King i… ja :)))

P: BC Rich, Hamer - nazwy gitar dających najmocniejsze brzmienia. Lucille - gitara dla dziadków i oldschoolowców. Cenię BB Kinga i świetnie, że masz taką gitarę, ale nie deprecjonuj muzyków, którzy grają na takich instrumentach jak ja lubię. Ci muzycy stworzyli muzę, która poraża od samego początku a kilku z nich stworzyło nowy gatunek muzyki. Więc Krzysiek trochę pokory i skromności. BC Riche też kupisz w limitowanych ilościach i też to są dzieła sztuki, choć nie przypominają kontrabasu...

K: A coś Ty się tak nabuzował? Przecież żartowałem.... :))) Każdy gra, na czym lubi..
--
A mnie poraża pojedynczy dźwięk B.B.Kinga z Lucille!!! Rozpoznaję to brzmienie od razu... A prawdę mówiąc te gitary, o których wspomniałeś raczej wyglądają niż grają... niestety... W rocku, metalu gra się na miękkich strunach z dużym przesterem... bo tak jest łatwiej, nie słychać błędów, wszystko jest zamulone, pomieszane... I gdzie tu mowa o "NAJMOCNIEJSZYM" brzmieniu? ;P Zniekształcanie brzmienia różnymi distorszonami, metal_zonami i innymi bajerami spłaszcza je, zmniejsza dynamikę! Gdy ja podłączę się do mojego Twina, to dopiero BRZMI!!! :)))

P: Gibsona Lucille też możesz zniekształcić i to bez problemu. Kwestia procesorów i przystawek. Każda gitara zrobiona dobrze zagra dobrze. Ja lubię takie brzmienie, Ty inne i ot cała sprawa. Ja lubię wajchy, przestery i wąskie gryfy, Ty lubisz coś innego i nic mi do tego. Nie nazywaj jednak moich gitar średniakami, bo to poniżej poziomu, który powinieneś reprezentować. Takie nazwiska jak Tipton, Schuldiner, Kerry King, Hanemann powinny Ci coś mówić i nie możesz powiedzieć, że są średniakami...

K: No przecież pisałem, że to żart był! To znakomite gitary! Ale to, o czym piszę to też prawda...
Zagrać czystym, mocnym brzmieniem jest o wiele trudniej (do tego na twardych strunach) niż podłączyć przestery grając na miękkich strunach..
Temu nikt nie zaprzeczy…
Lucille to klasyka, szlachetność... jak Mona Lisa...
Każdy prawdziwy gitarzysta kocha tę gitarę :)))

P: Mnie się nie podoba, ale o gustach się nie dyskutuje. Może nie jestem prawdziwym gitarzystą. Może wcale nie jestem gitarzystą, ale podoba mi się to, co lubię i lubię to, co mi się podoba :) Na każdej gitarze zagrasz czysto jak wyłączysz bajery. Z innej bajki - Steve Vai i Joe Satriani grają na Ibanezach - też są gorsi od tych używających jednej z 71 Lucille? Chyba nie. Zagraj Greasy Kids Stuff na Lucille, to będę Ci walił Allahy za każdym razem jak Cię spotkam. Do tego jednak potrzebna jest wirtuozeria Steve'a...i 7 strunowa gitara.... :)

I jeszcze jedno. Jak sobie zażyczysz to BC zrobi Ci gitarę, jaką chcesz i to w pojedynczej ilości. Sam miałem w ręku wiosło BC Beast czarno-niebieskie bejcowane z widoczną fakturą słojów wykonane z jednego kawałka drewna, z pozłacanymi mostkami i przystawkami oraz znacznikami z masy perłowej. Koszt - ok. 20 000 PLN. Lucille droższa? Bardziej prestiżowa? Unikalna? Jedyna? Ciesz się tym, co masz i pozwól cieszyć się innym tym, co mają...

K: A dlaczego dyskutujesz o cenach? Czy kolarz na droższym rowerze jest lepszy? :)
Czy gitarzysta mający droższą gitarę lepiej wymiata? Ale ciągnąc ten wątek..
Lucille zrobiona na zamówienie z podobnymi elementami z pewnością przekroczyłaby cenę, którą podałeś.
Moja w przeliczeniu z cen z połowy lat 90-tych (w sumie seryjna, ale w limitowanej serii) i tak prawie była tyle warta ile custom BC o którym mówisz, a jej cena wcale nie wynikała z dodatków. Lutnik na zamówienie zrobi Tobie gitarę i za milion wysadzaną diamentami... I co z tego?
Mój kumpel z kapeli, którego stać na prawie cokolwiek i ma już kilkanaście wioseł, ostatnio kupił Vintage Les Paul za 1.200 zeta, bo mu spodobało się jego brzmienie i na niczym innym nie chce na razie grać! A jest bardzo dobrym gitarzystą! Jeśli chodzi o blues, to na pewno jednym z najlepszych w Polsce!
Ja słucham gitarzystów, a nie oglądam... ;)
W istocie brzmienie tworzy muzyk, a nie gitara.
BB King na każdej gitarze zabrzmi jak BB King, a każdy Twój mistrz na Lucille zabrzmi dokładnie tak samo jak brzmi na swoim modelu...
Już ja, choć jestem w istocie gitarowym amatorem i wcale nie uznaję się za dobrego gitarzystę obojętnie, na jakiej gitarze i jakim piecu... brzmię jak ja... Bo mam swój styl, technikę.... brzmienie.
Mówiąc o Lucille mam w istocie na myśli nie przedmiot wyprodukowany przez firmę Gibson nazywany Gitarą model ES-355, tylko brzmienie BBKinga, które jest rozpoznawalne na całym świecie... :)
Kocham styl BBKinga.... o tym piszę...
BB nie musi zagrać siedmiuset dźwięków w sekundę.... mnie szybkość i tego typu wirtuozeria nudzi..
Mnie wystarczy jeden dźwięk, zagrany przez niego, wtedy.... kiedy potrzeba, w sposób.... w jaki potrzeba....
Każdy z wielkich gitarzystów ceni i szanuje Króla Bluesa… bo od niego się uczył, zaczynał... każdy!
A dopiero później tworzy własny styl...
Co do wyglądu gitary... to kwestia gustów oczywiście... :)
Ja gram na "kontrabasie" model ES-355 ;PPP - bo stylowo wygląda i w mojej muzie pasuje idealnie,
wizerunkowo... skojarzeniowo...
Grając na tej gitarze każdym dźwiękiem oddaję hołd mojemu mistrzowi!
Ale przygotowuję sobie taki obrzynek jak LAZER... dla funu.... :)
Będzie śmiesznie wyglądał: Ja wielki - gitara malutka ;)
Czy myślisz, że inaczej będę brzmiał niż na mojej Lucille???

Kwestia gitar...
To tak jak z rowerami... ;P temat rzeka.... ocean
Ale scena wszystko weryfikuje.... kolarzy weryfikuje - trasa, gitarzystów - scena…
Reszta to dodatek.... jaka gitara? jakie przystawki? jakie bajery?
Ja (nie chwaląc się) gram cały koncert na jednym brzmieniu… moim brzmieniu... i potrafię zainteresować słuchaczy... zabawić ich... spowodować, że zapomną o codzienności i bawią się razem ze mną... i o to właśnie w muzyce chodzi

Kwestia bajerów..
Słyszałem dziesiątki, setki gitarzystów... z kilkoma, kilkunastoma bajerami przed sobą na podłodze..
całą "elektrownią"! przed sobą, którzy... nudzą słuchaczy po kilku dźwiękach... :(
Technika przetwarzania dźwięku gitary - to środek do celu, a nie cel..
Ale to dobrze, że każdy ma inne zdanie! Dzięki temu świat idzie do przodu :)
Dobrze Pawle, że masz taką pasję w sobie! Bardzo to cenię i szanuję.
Przy okazji sobie pogadamy, nie tylko o kobietach i rowerach... jak widzę 
I zapraszam na moje koncerty, pomimo, że to nie jest Twoja muza ;)
Do zobaczenia!

P: "Słyszałem dziesiątki, setki gitarzystów... z kilkoma, kilkunastoma bajerami przed sobą na podłodze..
całą "elektrownią"!!! przed sobą, którzy... nudzą słuchaczy po kilku dźwiękach... :(" - jeśli Vai, Satriani, Malmsteem, K.King, La Rocque zanudzają, to przy bluesie musiałbym zapaść w sen zimowy :)

K: Nie mówię o mistrzach, tylko gitarzystach, którzy w elektronice widzą panaceum na brak talentu, umiejętności i kopiują swoich mistrzów poprzez zakup bajerów, ustawianie ich w taki sam sposób i myślą, że przez to będą grać tak samo... ;P
--
Ja zasypiam z kolei przy 500 nutach na sekundę wzdłuż gryfu, w poprzek.... z dwóch stron... na dwóch gryfach naraz... taping... wyścigi.... itp... itd. ;P Czekam tylko, aż się gość "pomyli" osiągając kres swoich możliwości... a i tak zawsze znajdzie się szybszy, lepszy... efektowniejszy.... to walka bez końca... i bez.... sensu! ;)

Dla mnie mistrzem jest gitarzysta szanujący i rozumiejący ciszę..
Grający sercem i rozumem, a nie na poziomie rdzenia kręgowego... wyćwiczonymi zagrywkami..

Twoi mistrzami są rzeczywiście mistrzami.... ale cała armia ich ślepych naśladowców mnie szokuje bezsensem... nudzi... denerwuje. Nieraz spotkałem tzw. rockmanów o technice "zabijającej muchę w locie" nie umiejących sklecić kawałka muzyki...
Kompletnie bezradnych np. w pozornie prostym bluesie... korzeniu współczesnej muzyki rockowej!
Padłbyś z wrażenia jak Twoi mistrzowie umieją zagrać bluesa! Dlatego właśnie są mistrzami, przez szacunek do korzeni ich muzyki...

Dziwi mnie Twój atak na bluesa... Szczerze przyznam, że wolę tego nie komentować... Chyba się nie dogadamy :P
Lepiej idźmy na piwo.... :)))

J: Panowie.... podstawy teoretyczne już mam, teraz jeszcze tylko bozia obdarzy mnie talentem, lotto obdarzy mnie pieniądzem i kupię sobie takie wiosła, o jakich rozprawiacie. A wtedy.... drżyjcie :)

K: eeee.... może.... na początek... pośpiewaj Jacku? :) zdecydowanie taniej "wyjdzie" :)

J: Krzysiu, ja po spotkaniu z kolegą Jackiem Danielsem to zazwyczaj śpiewam.... tylko nie bardzo rozumiem, czemu nikt z współdegustatorów nie docenia mego kunsztu :)

K: hahaha.... Jacku, ten Twój imiennik rzeczywiście mocno inspiruje! ;P to prawda :) widocznie współdegustatorzy nie są wystarczająco gotowi na przyjęcie Twojej twórczości ;)
Prawdziwa sztuka zwykle jest niedoceniana przez współczesnych.

J: O taaaak.... niejeden wielki artysta był sczezł w ubóstwie, jako i ja sczeznę :)

K: Mnie też niestety to grozi :( nieskromnie dodam heh

P: Nie atakuję bluesa. Nawet czasami posłucham. Jednak akumulatory ładuje dopiero przy Judas Priest, Stevie Vaiu, wczesnej Metallice, Slayerze i Megadeth. To są moje klimaty. zgadza się Ci muzycy o których wspomniałem potrafią zagrać bluesa. W sumie standardy to nic trudnego i na poziomie gitary rytmicznej zagra to dość spora liczba gitarzystów. W końcu to są standardy. Wirtuozeria dla mnie jednak jest czymś więcej i choć roumiem Twój punkt widzenia (granie ciszy i pojedynczych nutek), to uwielbiam solówki Karla Logana z Manowar, który tak potrafi wycinać że szok (łącznie ze znienawidzonymi przez Ciebie tapingami i to jedno i dwustronnymi) :)

K: Szkoda więc, że człowiek nie ma trzech rąk, choć może... co jurniejsi faceci-gitarzyści
dali by radę coś jeszcze wymyślić, żeby bardziej zaszokować publikę....
--
Blues też jest baaardzo różny... jeśli kojarzy się Tobie ze smędzeniem i zawodzeniem... miauczeniem gitary i smętnym wzrokiem wpatrzonym w dal, to chyba masz złe wzorce... zapewne europejskie..
Posłuchaj sobie np. dynamicznych solówek Alberta Collinsa czy Steve Ray Vaughan'a na zwykłym Tele czy Strato podłączonym do zwykłego pieca bez bajerów.... To jest blues! prawdziwy! Jedno z jego wielu obliczy..
Jeśli to Ciebie nie weźmie... to ja nie wiem...
Tutaj znalazłem dla Ciebie tych obu mistrzów bluesowej gitary na jednym koncercie:



P: No to masz moją odpowiedz - Manowar Battle Hymn - na scenie - wokalista, basista (grający na 8-strunowym basie) - 3 gitarzystów (2 poprzednich i aktualny), 3 perkusistów (dwóch poprzednich i aktualny) grających w tym samym czasie i zmieniający się podczas solówek z gitarzystami. Do tego jeszcze 100 osobowy chór i 100 osobowa orkiestra z Pragi, rozlokowani po bokach sceny, na 3 piętrach i masz obraz mojej muzyki :)
&feature=related

K: A co słychać? wokal, jeden zestaw perkusyjny, riffy gitary i w tle jakby chórek, orkiestry nie słychać. Zamknij oczy i posłuchaj... ta muzyka /zgadzam się nazwać te dźwięki jeszcze muzyką ;) / to widowisko, spektakl... rozmach organizacyjny... przede wszystkim! W sensie muzycznym te dźwięki są nieefektywne... dla mnie jedyną myślą, która do mnie ogarnęła było: Po co? To samo wrażenie muzyczne uzyskasz znacznie mniejszymi środkami... Z drugiej strony: możesz dodać jeszcze pięć zestawów perkusyjnych,
trzech basistów, drugą orkiestrę.... i... bić rekord Guinnessa... ;P Ale dlaczego taki przykład podajesz w dyskusji o muzyce? ;) Tytuł tego wątku powinien brzmieć:
Cyrk i okolice... :)))
Ja osobiście nie chodzę do cyrku... Wolę mały klub, gdzie mogę posłuchać muzyki..
Posłuchać i zobaczyć emocje, a nie myśleć ile kW na stronę zainstalowano, ile km kabli pociągnięto, ilu kanałowy mikser obsługuje odsłuch lewego ucha jednego z trzech klawiszowców... ;P
Nie przeczę, że takie widowiska skupiają uwagę, przyciągają ludzi... rozmachem, reklamą... są medialne... chleba i igrzysk! Ale muzyka w nich /wbrew pozorom/ siedzi sobie gdzieś cichutko w kąciku i zastanawia się... dlaczego mnie nie słychać? chlip, chlip, chlip…

Dostrzegam tutaj pewną analogię także pomiędzy kolarstwem górskim a piłką nożną..
Chyba z tych samych powodów wolę XC niż stadion ;P

P: Jeśli w tym nie słyszysz muzyki, to nie ma o czym gadać. A co do widowiska? Jest. W końcu to jeden z najlepszych zespołów metalowych. Co do rekordu Guinessa to Manowar nie musi go bić - fani z całego świata zjechali się na koncert i choćby z tego powodu nie zagrali w klubie, bo jak by tam umieścić 20 000 ludzi które tam było. I jeszcze jedno każda perkusja ma inne brzmienie, podobnie jak każda gitara. Jeśli słyszysz tam tylko jedną dam Ci namiar na firmę, która robi dobre aparaty słuchowe. Teraz już wiem dlaczego lubisz słuchać ciszę w muzyce.... bo nie słyszysz dźwięków :)

P: Tym humorystycznym akcentem kończę ten dialog bo już mi się nie chce go dalej prowadzić. Wolę się napić piwa.... choć to dopiero wieczorem :)

A dla tych co by chcieli rozkoszować widowiskiem i muzyką, także przez duże M (polecam 16 utwór zagrany na koncercie), to podaję linka do pełnego koncertu.





K: I jeszcze pewne refleksje:
Czy w tym wieku, w którym obecnie jest BBKing Twoi idole będą tak aktywni jak ON koncertowo i będą gromadzić takie tłumy jak ON? Czy będą gromadzić CIĄGLE tłumy nie gorsze niż obecnie?
/zobacz koncert BBKinga z zeszłego roku poniżej../ Blues już istnieje jako styl muzyczny ok. sto lat.. to o czymś świadczy! ;) To z korzenia bluesa powstały te gałązki, które Ty teraz gloryfikujesz..
Miłego powrotu do korzeni:



P: czyzbys celowal w rekord guinessa na najdluzej grającego dziadka ? :)

K: Jeśli się da, to dlaczego by nie? :)))

P: a dziadek jeszcze cos komponuje czy tylko odgrzewa kotlety w mikrofalówce?

K: nigdy nie komponował.. po co? nie kręci mnie to w ogóle..
coś jakbyś zapytał Krystiana Zimermana czy ciągle odgrzewa tego Chopina, czy wreszcie napisał coś swojego?
Nie mówiąc już o całej zgrai muzyków klasycznych i słabych i wybitnych,którzy ciągle rżną kawałki sprzed setek lat i do tego tylko z nut.. ;) Pozamykać te opery, filharmonie.. nie umieją nic stworzyć, nieuki, beztalencia.. ;P Tylko nie zapominaj, że muza, którą odtwarzają.. kiedyś była równie rozrywkowa jak ta, której teraz słuchasz sądząc, że jesteś AWANGARDOWY... ;P

Nas różni tylko jakieś 20-30 lat w historii muzyki...
To, co pokazałeś - jako przykłady - to dla współczesnych twórców prawdziwie awangardowych równie zamierzchły staroć jak blues.. nawet bity i sample 8-bitowe już trącą myszką.. Przecież skalowość i harmonia kapel, które gloryfikujesz powstała ok. 200-300 lat temu ;) Zmienił się TYLKO strój, ekspresja i instrumenty.. trochę forma.. choć niewiele.. Nawet tytułów nie chce się Twoim "awangardowiczom" zmieniać... ;P hahaha Battle Hymn... naprawdę nie stać ich na wymyślenie niczego nowego? To jest wg Ciebie TWÓRCZOŚĆ??? To było już kilkaset lat.. ba.. tysiące lat temu.. tysiące lat przed bluesem... I kto tu grzebie w cmentarzysku sprzed wieków??? ;PPP

P: no coż... Battle Hymn to tytulowy utwor pierwszej płyty Manowar, czyli jakieś 30 lat do tyłu... do dziś się nie zestarzał, a Ty nie odrobiłeś zadania domowego :)

P: A mówiąc o dziadku miałem na myśli BB Kinga :)

K: Ad. 1 ... no widzisz.. już 30 lat temu czerpali z dziejów dawnych.. i ciągle oferują te odgrzewane pulpety o których wspomniałeś, tylko kuchenka ma coraz bardziej rozbudowane oprogramowanie do jej obsługi i bardziej efektowny, kolorowy panel przedni.. ;P Też się nie zrozumieliśmy.. mi chodziło o SYMBOL = Battle Hymn - czyli Hymn Bitewny - symbolika walki, zagrzewanie do boju.. już od prehistorii.. co w tym nowego??? Milionkrotnie powtarzany wątek.. ;) zawsze działa na tłumy.. patetyczna, wzniosła pieśń mająca zjednoczyć ludzi.. O to mi chodziło..
Ad. 2 Jeśli myślałeś o BB Kingu, to należało napisać: Dziadku :) Po pierwsze BB King bardzo rzadko był twórcą utworów, które wykonywał, po drugie nagrał dziesiątki płyt z głównie za każdym razem nowymi kompozycjami, po trzecie na koncercie słuchacze chcą usłyszeć jego największe hity! BB King nie musi już nic udowadniać, nic tworzyć... on po prostu JEST.

P: dalej nie odrobiles zadania. Manowar nie odgrzewa kotletów podobnie jak i inne zespoły które wymieniałem tylko dalej tworzą, a na koncertach grają największe hity. Jesli chodzi o symbolike rycerstwa w metalu, to Manowar jest jednym z protoplastow tego nurtu. Powielają inni, oni są sobą, ale jak powiedzialem nie odrobiles zadania. Krzysiu - odrob zadanie i wrocimy do dyskusji :)

K: Ale to, co piszesz teraz - jest sprzeczne z tym, co pisałeś wcześniej.. najpierw piszesz: "Battle Hymn to tytulowy utwor pierwszej płyty Manowar, czyli jakieś 30 lat do tyłu" a teraz: "Manowar nie odgrzewa kotletów" Czymże jest więc granie przez trzydzieści lat tych samych kawałków ;P
--
Grają swoje hity.. no OK.. rozumiem to. Ale TO JEST odcinanie kuponów, choć ludzie tego oczekują.. Chodzi mi o to, że Ty mi zarzucałeś, że BB King odgrzewa swoje utwory, nie tworzy nic nowego.. otóż w tym sensie w jakim Ty piszesz.. tworzy.. ale umieszcza je głównie na płytach, a na koncertach gra to, co każdy z fanów chce usłyszeć.. Chyba coś takiego występuje też u "Twojej" grupy Manowar.. Więc jaka różnica? W czym są "lepsi" skoro działają tak samo? Dlaczego BB Kingowi zarzucałeś ironicznie coś, co robią także Twoi idole???

Jesli chodzi o symbolike rycerstwa w metalu, to Manowar jest jednym z protoplastow tego nurtu. Co w tym oryginalnego? W muzyce metalowej już dawno skończyły się możliwości wyrazu muzycznego, ograno wszystkie skale, szybciej już grać nie można.. więcej zestawów perkusyjnych nikogo nie szokuje.. to zaczęli szukać symboliki z innych sfer, żeby czymś zainteresować publiczność, której nie zainteresowałaby kolejna kapela metalowa.. To nie jest twórczość, tylko chwytanie się brzytwy przez tonącego ;P To wszystko jest umowną konwencją, marketingiem..
Nie masz już argumentów, więc piszesz enigmatyczne "nie odrobiłeś zadania".. To manipulacja i socjotechnika ;)
A co ja mam odrabiać? Sprawdziłem kilka fragmentów Twojego video.. Ciągle to samo.. dawno wymyślone, dawno widziane i słyszane.. Facet po pozie "jestem rockmanem" przebiera po gryfie jak tylko szybko może albo w patetycznym geście wznoszenia rąk do niebios wokalista drze się w niebogłosy.. Co to ma wspólnego z "rycerstwem"? Równie dobrze mogliby pozakładać na siebie stosowne tuniki i udawać Greków albo Rzymian... do wyboru, do koloru ;) albo.. przebrać się za kierowców autobusów.. ;) Dlaczego tego nie robią? Bo byłoby to śmieszne i nikt by na koncert nie przyszedł.. Mimo, że wymiataliby tak i to samo.. ;) Im ich "rycerstwo" dodaje kolorytu, pozornej siły.. budzi "respekt".. Tylko dlaczego to jest potrzebne ich muzyce? Bo inaczej byliby jak dziesiątki innych zespołów?

Twoich Idoli nie tworzy treść, tylko forma... z moimi jest odwrotnie.. ;) ot cała RÓŻNICA.... TYLKO taka i AŻ taka! :)

Które gatunki piwa lubisz?
Bo ja Pawle nie przepadam za lagerami..

P: Moze inaczej, ktorych nie lubie - tanich :) A ktore lubie - czeskie :)

P: A co do Battle Hymn - zagrali go na tym koncercie bo był on wyjątkowy pod wieloma względami, a symbol połączonych dwóch pięści to coś zupełnie innego i tylko do zobaczenia na ich koncertach. Co do przebierania po gryfie Karlowi wychodzi to całkiem niezle. Przejrzales video.. ok, ale tylko pobieżnie bo żeby zrozumieć tą muzę, a chociażby tylko 1 jej nurt nie wystarczy przelecieć kilka video. A co do śmiesznych przebrań - jest taki zespół Anthrax, może słyszałeś. Robili sobie jaja regularne i przebierali sie czasami komicznie i co? tłumy waliły, bo muza jest ok. Przebieranki są czesto stosowane w metalu ale zareczam Ci ze ludzie przychodzą by posluchac tej muzy a przy okazji być świadkiem widowiska. A co Ci dwaj pokazali których wideo dales? jeden w kapeluszu kowbojskim z piorkiem (dobrze ze nie w dupie), a drugi przestępujący z nogi na nogę jakby mu sie sikac chcialo i do tego nerwowo rozgladający się jakby przed skarbówką uciekał. Do tego odgrzali tylko kotlet, bez wielkiej inwencji ze swojej strony. Niestety improwizacje to już tylko w jazzie i w niektorych dobrych kapelach rockowych...

[...]

Dialog wciąż trwa, każdego dnia Panowie w czerni wymieniają poglądy… nie należy im przeszkadzać, dyskusja jest naprawdę intrygująca.
Zobaczcie sami.





Świat, choć niektórzy mówią o nim mały, tak naprawdę jest ogromny. Pomiędzy niebem a ziemią, wśród wielu innych zjawisk ulotnych, rzeczy bardzo realnych, bólu i rozkoszy... istnieją kolory.
Kolorów są miliardy.
Każdy z tych kolorów ma miliony odcieni.
Ludzi na świecie jest dokładnie dwa razy tyle, ile kolorów wraz z odcieniami...


~

w sumie...
ukręciłem: 10.00
km
w terenie: 10.00 km
trwało to: 00:17
ze średnią: 35.29 km/h
Maksiu jechał: 37.00 km/h
temperatura: 10.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: m
kalorie: kcal
na rykszy: Szkot 2,5 turbo
w towarzystwie:

Autoportret własny i nie tylko

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 0

~

Jak powszechnie wiadomo, rozróżniamy autoportrety własne oraz także obce. Własny za chwilę zaprezentuję, a obcy to na ten przykład Monia Lisia. Niby Vinci, a jednak nie do końca. Z tymi obcymi, to generalnie dość skomplikowana sprawa jest i czasem ciężko to rozkminić... do dziś nie wiadomo czy Nostromo jest obcy, swój czy może ósmy.

Ale od początku...

Zorgazmowaliśmy (GTA & LoveBikes.pl) globalny, lokalny oraz odrobinę kameralny, ścig dla normalnych człowieków... nie psycholi, jak my, którzy przedkładają bika ponad wszystko inne.
Przyjezdnym oraz miejscowym podobało się macz, pościgali się po lasach wokół kultowej miejscowości Łącza, pogoda okazała się być łaskawa, nagrody wypasione, spiker skądś jakby znajomy...







Zauważcie więcej obrazków z tej imprezy oraz słów kilka o niej przeczytajcie.
Ścig był imprezą zamknięta, dedykowaną dla pracowników pewnej dużej firmy und ich matek, żon i kochanek. Jeśli chcecie, to zorganizujemy taki event także dla Waszej firmy. Mamy wieloletnie doświadczenie, profesjonalny zespół, oraz jesteśmy w stenie zapewnić, że będzie pogoda. Bo ponieważ, jak wszyscy wiedzą, pogoda na rower jest zawsze.
Raz lepsza, raz gorsza.





Podczas imprezy kontynuowaliśmy akcję "Nie jeżdżę bez kasku", o której wspominałem kilka wpisów ego temu.
Dla niemających uruchomiliśmy wypożyczalnię.
Wypożyczalnia cieszyła się dużym braniem... aczkolwiek pojawiły się pewne problemy z rozmiarówką. Lecz, jak widać poniżej, były naprawdę symboliczne i każdy wystartował w kasku.



Zwycięzcy zwyciężyli, Ci którzy dojechali do mety później, także zwyciężyli oraz wszyscy otrzymali certyfikat kolarza wysokogóralskiego.

Kasków à propos jeszcze... pamiętacie taki obrazek Liz Hatch ubranej w kask?



Jak wiadomo, rodziny się nie wybiera. No chyba, że na fejsbókó... moja fesjsbókowa córka, Anja, także ubrała się w kask...



Który kask bardziej się Wam podoba?
No i plotka mówi, że za dni kilka, w pewnym znanym portalu kolarskim pojawi się obszerny wywiad z Anją, która Was między innymi przekona, że kolarstwo jest seksi.

I na koniec autoportret własny, na który pewnie czekacie...





Zeszłoroczniaki to uprawy rozwijające się wstecz w czasie. Sieje się je w danym roku, a plony zbiera w zeszłym. Farmer, który zapomni posiać zwykłe ziarno, traci jedynie plony. Kto jednak zapomni posiać to, co zebrał już dwanaście miesięcy temu, ryzykuje naruszenie całej osnowy przyczynowości, nie wspominając już o głębokim zawstydzeniu.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic