Hó is hó

avatar Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...
Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.





Udostępnij



Reprezentuję

Gomola Trans Airco Team



Całkiem niezła panorama, kliknij aby zobaczyć



Portal z dużą dawką emocji

LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji







...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy

Follow me on Strava



W dobrym tonie jest mieć cel...






Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...






Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze

Cyklokarpaty




Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.

MTB Trophy



Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja

Sudety MTB Challenge






2017
button stats bikestats.pl

2016
button stats bikestats.pl

2015
button stats bikestats.pl

2014
button stats bikestats.pl

2013
button stats bikestats.pl

2012
button stats bikestats.pl

2011
button stats 

bikestats.pl

2010
button stats 

bikestats.pl

2009
button stats 

bikestats.pl

2008
button stats 

bikestats.pl

2007
button stats 

bikestats.pl



Od 2007 ukręciłem 66427.08 km

Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)

Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m

Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32

Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h

Najdłuższy dystans to 201 km

Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m

Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.





Znajomi





Moje dzinrikisie




Mym powabnym ciałem
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...









Archiwum bloga



rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii

Wokół Gliwic

Dystans całkowity:44178.87 km (w terenie 20495.57 km; 46.39%)
Czas w ruchu:1998:51
Średnia prędkość:22.10 km/h
Maksymalna prędkość:4573.00 km/h
Suma podjazdów:199862 m
Maks. tętno maksymalne:195 (124 %)
Maks. tętno średnie:187 (96 %)
Suma kalorii:906649 kcal
Liczba aktywności:795
Średnio na aktywność:55.57 km i 2h 30m
Więcej statystyk
w sumie...
ukręciłem: 61.69
km
w terenie: 50.00 km
trwało to: 03:05
ze średnią: 20.01 km/h
Maksiu jechał: 40.80 km/h
temperatura: 20.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 123 ( 63%)
w górę: 296 m
kalorie: 2177 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Enej

Niedziela, 14 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 0

~

Brakujące kilometry z Piwnicznej dokręciłem dziś.
Poza tym, dziś jest nieczynne z powodu, że zamknięte.





Całko­wite lek­ce­ważenie wszel­kich zag­rożeń spra­wiało ja­koś, że zag­rożenia zniechęcały się, re­zyg­no­wały i znikały.

~

w sumie...
ukręciłem: 105.99
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:46
ze średnią: 28.14 km/h
Maksiu jechał: 47.20 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 481 m
kalorie: 3812 kcal
w towarzystwie:

Czarymary i Isia może się już wstydzić

Czwartek, 11 lipca 2013 · dodano: 11.07.2013 | Komentarze 1

~

Pytają mnie różni tacy, why czepiam się wciąż bozi, religii i tym podobnych. Bo ja wiem... może dlatego, że owe czarymary potrafią czasem do łez mnie rozbawić, a może dlatego, że we mnie omly zło i niedobro mieszka? Hmm... a może z powodu, że a mianowicie wciąż i bez ustanku oraz na każdym kroku się te bozie i religie podkładają, a przecież kopanie leżącego jest wielce przyjemną rozrywką?

O bozi i innych czarach będzie na deser, a tymczasem...

Dziś udałem się byle gdzie, ściskając w ręku kamień zielony. W którejś tam chwili dotarłem do rozstaju dróg.



Oczywistym jest, że udałem się w prawo. Sumienie me czyste (bo nie używane) nie pozwala mi nawet spojrzeć w lewą stronę. Po kilku uderzeniach serca poczułem glód okrutny. Dobrze, że dobrych ludzi napotkałem. Poczęstowali mnie ciostkiem z serem. Za 1,70 zł.



Za chwil kilka miało zmierzchać, gdy dotarłem do miejsca odrobinę świętego. Sączy się tam, z matki ziemi, święte źródełko, co ono uzdrawia chromych, a nawet wskrzesza lepiej niż szaman Bashobora z Narodowego.



Na drzewie, powyżej szoszona, jest sobie taka budka...



Jako, że bywałem już w tym miejscu, to pamiętam, że w tej budce mieszkała bozia. Ale dziś jej tam nie zastałem. Hmm... ktoś ją eksmitował? Wyruszyła za ocean, za chlebem? Na wernisaż się udała?
Dość zagadkowe to zniknięcie.

Po chwili ją ujrzałem. Szła z tobołkiem na plecach, trzymając za rękę jakiegoś szczyla (ksywa dzieciątko).



Magia oraz czarymary.
Naprawdę tam była, zrobiłem zdjęcie, ale po wywołaniu... no sami widzicie.
Nie wiem, czy to cud cycós innego...

Tak czy siak zagadnąłem, zapytałem o zdrowie oraz kurtuazyjnie powiedziałem, że szczyl śliczny taki. Zapytałem gdzie idzie drogą tą asfaltową...
Się okazuje, że do stolicy na stadion duży, bo chce spotkać się z szamanem wyżej wspomnianym, co on jest z czarnej ziemi i się zowie Bashobora. Zamierza go opierdolić za używanie imienia pana nadaremno (nie wiem za bardzo huis pan, ale cel mi się podoba). Rzekłem, że jakby za późny, że szamaństwo miało miejsce kilka dnie temu ego, ale bozia odparła, że spoko, że ona go znajdzie.

Zadowolony udałem się w kierunku słusznym, czyli na kolację.
Po drodze drogę zastąpił mi dziwny osobnik. Się aż przestraszyłem nie nażarty. Nie na głodnego także.



Dzielnie się zatrzymałem, oraz zagaiłem... okazało się, że ów osobnik to zombie jest, co kilka dni temu wskrzesił go szaman. Ten sam, którego bozia szła postawić do kąta.
Wysłałem do bozi esemesa, że ten afroamerykanin rzeczywiście wskrzesza. Bozia nie odpisała.

Wspomniałem w tytule o wstydzie Isi. Się okazuje, że Jezus Chrystus Superstar nie koleguje się już z Isią, bo Isia pokazała publicznie dupsko odarte z szat. Tak na prawdę, to Isia nic nie pokazała, ale Jezus wie lepiej i już. Kazali Jej oddać breloczek.
Właściwie to dobrze dla Isi, że tylko się rozebrała, bo gdyby tak na przykład molestowała jakiegoś małolata, to by Ją za karę przeniesiono do innej parafii.
Macz mocno kibicuję tej akcji z niewstydzeniem się Jezusa, uwielbiam się śmiać.



Jedynym usprawiedliwieniem dla Boga jest to, że nie istnieje.

~

w sumie...
ukręciłem: 61.32
km
w terenie: 55.00 km
trwało to: 03:02
ze średnią: 20.22 km/h
Maksiu jechał: 39.00 km/h
temperatura: 22.0
tętno Maksa: 171 ( 88%)
tętno średnie: 119 ( 61%)
w górę: 215 m
kalorie: 2133 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Nie wstydzę się Jezusa

Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 07.07.2013 | Komentarze 5

~

Isia Podaj Łapę Radwańska to sławna jest oraz bogata. Postanowiłem pójść w Jej ślady. Za sławą jakoś nie tęsknię, ale bogatszy mógłbym sobie być, wydumałem. Chociażby w doświadczenia.



Bo ludziom to się wydaje, że bogactwo Isi z biegania po korcie się wzięło. Otóż nie.
Ono jest stąd, że Isia się nie wstydzi Jezusa. To taka akcja, pomysłodawcy piszą o niej, że społeczna (lubię się pośmiać). Isia użyczyła twarzy owej akcji oraz zadeklarowała gotowość do ściskania wyciągniętych dłoni lub ewentualnie do zatańczenia. W całej tej hecy chodzi o to, by publicznie mówić o przytoczonej wyżej bezwstydności oraz kupować breloczki, które później można z dumą prezentować. Spójrzcie, czyż nie są wyjątkowe? Oraz po wyjątkowo okazyjnej cenie?
Sprzedawcy breloczków są moimi idolami.



Jako, że nie śmiałbym podkradać Isi obiektu, którego ona się nie wstydzi, to znalazłem sobie swój. A nawet dwa. Oraz może znajdę jeszcze kilka przy okazji.

Ogłaszam ogólnopolską akcję "Nie wstydzę się krasnala ogrodowego". Zamówiłem pierwszy tysiąc breloczków oraz naklejek, które będę, za niewielki pieniądz, rozprowadzał.



Gdyby jakiś błazen, mający zbliżone postrzeganie świata, jak słynny pogromca sekt, niejaki Nowak Robert, zechciał mnie napastować z paragrafu 196 kk, podobnie jak on napastuje Dodzię, za to iż rzekła była, jakoby książkę, co ją Nergal zepsuł na scenie, napisali jacyś ujarani kolesie, to pragnę zauważyć, że przytoczony paragraf nie dotyczy ochrony czci i godności krasnali ogrodowych.





I chociaż idę ciemną doliną, zła się nie ulęknę. I nie klęknę.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 68.60
km
w terenie: 60.00 km
trwało to: 03:38
ze średnią: 18.88 km/h
Maksiu jechał: 37.20 km/h
temperatura: 17.0
tętno Maksa: (%)
tętno średnie: (%)
w górę: 427 m
kalorie: 2320 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Czy Dychy...

Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 07.07.2013 | Komentarze 0

~

...czyli Czwarta Nocna Masakra w Środku Lata.

Tegoroczna masakra była inna, dość grzeczna, politycznie poprawna, nosząca znamiona trzeźwości, czyli dziwna.

W związku z ową wszechobecną trzeźwością, nocny powrót nie przejedzie do legendy, a nawet nie przejdzie do dużego pokoju.



I właściwie nie było by o czym opowiadać, gdyby nie wydarzenie dziwne, a może nawet magiczne odrobinę. Wyruszyło nas trzynaścioro, lecz do stołu biesiadnego zasiedliśmy w dziewiątkę plus Jack Daniels na miodzie.
Czterech zacnych mężów, zwanych Załogą Dżi, podobnych do Czterech Pazernych (bez psa) zaginęło. Nie tyle w akcji, co raczej niespodziewanie, czy też niepostrzeżenie. Służby specjalne, pod dowództwem przeagenta Tomka, szukają ich do teraz. Doszły mnie słuchy, że poszukiwania są raczej skazane na fiasko, ponieważ, a mianowicie w owym tajemniczym zaginięciu swe brudne paluchy maczał niejaki The Żurek, szef podziemnej i mocno przestępczej organizacji, co się ona nazywa Czy Dychy... a może Trzy Duchy? Nie ma pewności, jest tak tajemnicza, że na ten przykład wspomniany szef, The Żurek nie patrzy nigdy w lustro... by w razie czego nie mógł podać swojego rysopisu.
Będziemy ciepło wspominali zaginionych przez kwadrans po każdym posiłku.



Szósty, a nawet i dwunasty zmysł podpowiada mi, że była to ostatnia taka masakra w tej części Europy. Być tak też może, że moje zmysły raczą być w mylnym błędzie... zobaczymy.

Drzewiej maskary wyglądały tak, czasem tak, a nawet i tak.



Jeśli sądzisz, że jesteś najinteligentniejszy w pokoju, prawdopodobnie pomyliłeś pomieszczenia.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 87.13
km
w terenie: 80.00 km
trwało to: 04:04
ze średnią: 21.43 km/h
Maksiu jechał: 39.30 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 160 ( 82%)
tętno średnie: 128 ( 66%)
w górę: 630 m
kalorie: 3000 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Wieża radości, wieża samotności

Piątek, 5 lipca 2013 · dodano: 05.07.2013 | Komentarze 0

~

W środku Żacholeckiego Lasu natrafiliśmy na zamaskowany kompleks budynków z czasów sprzed Pierwszej Wojny Światowej...



Się nazywa Klein Althammer, a zbudował sobie to wszystko kolega August von Hohenlohe zwany Auguścikiem oraz trzymał tam konia, a nawet kilka oraz dziewicę. Konia w stajni, a czasem za uzdę.



Dziewicę natomiast w wieży oraz za piersi. Starzy bywalcy Klein Althammer powiadają, że podobało się jej owo trzymanie.
W poszukiwaniu śladu, a może zapachu wspomnianej białogłowy, co ona była brunetką udaliśmy się...



Sforsowaliśmy wrota zamknięte na siedem spustów.
Po dotarciu na szczyt, rozejrzeliśmy się wokół oraz wciągnęliśmy nosem. Zapachy oraz inne atrakcje.

Wyczuliśmy dość świeżą woń dziczyzny z lekką nutą zapachu dziewicy. Po rozejrzeniu się oraz wokół i dogłębnym przeanalizowaniu sytuacji okazało się, że dziewica była dzika, a słysząc kroki na schodach wyszła była oknem. Jej, nomen omen krok, być może tłumaczy to, że jej dalekim krewnym był Magik i po wciągnięciu zwykła była także mawiać "Jestę Bogię".
Zazwyczaj wychodziła opasana liną do bandżi, więc wracała cała i zdrowa. Dziś w pośpiechu zapomniała się przepasać, biedaczka.
Pozostawiła po sobie pamiętnik, długi oraz paczkę ekstra mocnych.



Jakby na to nie spojrzeć, wniosek nasuwa się oczywisty... dziewictwo prowadzi do dziwnych zachowań.



Oraz... wygrzebałem całkiem miły trailer z tegorocznego Trophy:
#



Jednym z dziwnych przesądów jest wyobrażenie sobie, że dziewictwo jest cnotą.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 87.78
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 03:23
ze średnią: 25.94 km/h
Maksiu jechał: 47.50 km/h
temperatura: 24.0
tętno Maksa: 168 ( 87%)
tętno średnie: 133 ( 68%)
w górę: 438 m
kalorie: 2986 kcal
w towarzystwie:

Pierogi

Wtorek, 2 lipca 2013 · dodano: 02.07.2013 | Komentarze 21

~

Powrócę oraz znienacka do drogi powrotnej i przygody o której wspomniałem na końcu tego wpisu...



Dziewiąta rano, wrzuciłem Szpeca do kara (mam taki kar, co on do środka przyjmuje kilka bików oraz ludzików na raz, i za to go lubię, pomimo jego słusznego już wieku), zrobiłem kawę do kubka mobilnego i... kar pokazał mi wała.
Spróbowałem jeszcze kilka razy. Nic.
Dzwonię do kumpla.

- Auto padło.
- To przyjadę swoim.
- OK.
Kumpel ma auto niewielkie, uchwyt wiodącej marki na hak, bez platformy, wieszak.
Pojechaliśmy. Trzy Kopce, Salmopol, Beskidek, Równica, Orłowa, prysznic, pierogi i bak do hom.
Jesteśmy na A1, tuż przed Gliwicami.
- Sufa, jakiś pajac za nami jedzie i mruga, o co mu może chodzić?
- ?
- Kurwa, sufa, nie ma Twojego roweru!
Obracam się.
- Kurwa, nie ma.
Zatrzymujemy się na pasie awaryjnym, a ja oczyma wyobraźni widzę, jak po nim przejechało stado ciężarówek i myślę, czy da sie odzyskać tylko linki, czy może koszyk na bidon także.
Wysiadam pierwszy.
Idę do tyłu... jest. Puścił jeden zaczep i Szpec położył się - sterczał poziomo oraz mocno w tył za karem... stąd to mruganie.
Zupełnie całkiem wcale nic mu się nie stało.
Te kilka sekund od chwili, gdy zobaczyłem, że go nie ma, do momentu, gdy się jednak okazało, że jest... za wszystko inne zapłacisz wiadomą kartą.

Pierogi w Ustroniu na pierwszym piętrze, U Aniołów są mocno mniam.
Czarna mnie tam kiedyś zaciągnęła. Danke und Elke.





Chociaż zbliża się godzina śmierci, nie obawiam się, że pójdę do piekła, albo co gorsza do nieba w jego spopularyzowanej wersji… oczekuję, że śmierć będzie nicością. Dzięki ateizmowi, śmierć nie budzi we mnie żadnych obaw.

~

w sumie...
ukręciłem: 43.53
km
w terenie: 38.00 km
trwało to: 02:15
ze średnią: 19.35 km/h
Maksiu jechał: 43.10 km/h
temperatura: 21.0
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 121 ( 62%)
w górę: 227 m
kalorie: 1576 kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:

Wakacje z duchami

Poniedziałek, 1 lipca 2013 · dodano: 01.07.2013 | Komentarze 0

~

Na tym zdjęciu widać niewyraźną poświatę, jakieś zjawisko niematerialne, a może nawet paranormalne. Przyjrzyjcie się uważnie. Moim zdaniem to duch jest. Albo nawet duszyca.
Jestem pewien, że to był znak.




Jak wszyscy pszczelarze, Śmierć nosił siatkę. Nie dlatego, że miałby coś nadającego się do użądlenia,ale czasem pszczoła wlatywała mu do czaszki i brzęczała głośno, a od tego dostawał migreny.

~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 51.83
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:35
ze średnią: 32.73 km/h
Maksiu jechał: 48.00 km/h
temperatura: 15.0
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 345 m
kalorie: 2185 kcal
w towarzystwie:

Hołda Race part tó

Czwartek, 27 czerwca 2013 · dodano: 27.06.2013 | Komentarze 2

~

Jest sprawa.
Kolega potrzebuje pomocy. Przeczytajcie i wrzućcie tam kilka złotych.




Pamiętacie Hołda Race? Pamiętacie. Ale gdyby jednak okazało się, że poziom lecytyny w Waszych organizmach jest niepokojąco mały, to Wam pomogę... pacz cie.



Zapisy na drugą edycję Hołda Race już otwarte. Zapisujta się. Dal pierwszych stu, którzy się zapiszą nie ufundowaliśmy żadnych nagród, ale i tak warto.

Oraz dziś spotkałem szoszońska grupę kolarzyków wyścigowych. No to się podłączyłem.




Jutro udam się w górki pojeździć po zmarszczkach. To co? Spotykamy się około jedenastej na Trzech Kopcach.


Jeśli ktoś prosi nas o pomoc, to znaczy że jesteśmy jeszcze coś warci.


~
Kategoria Ekipą, Wokół Gliwic


w sumie...
ukręciłem: 47.41
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:52
ze średnią: 25.40 km/h
Maksiu jechał: 42.50 km/h
temperatura: 12.0
tętno Maksa: 166 ( 86%)
tętno średnie: 131 ( 67%)
w górę: 380 m
kalorie: 1608 kcal
w towarzystwie:

Mein Herz Brennt

Środa, 26 czerwca 2013 · dodano: 26.06.2013 | Komentarze 0

~

Mój zaprzyjaźniony instruktor spiningu mawia, że pogoda na rower jest zawsze. Uwierzyłem mu, a nawet w dobrej wierze, bo taki już jestem łatwowierny. Udałem się.

No rzeczywiście, miał rację. Pogoda była.



Jechałem rozedrgany, nie zerkałem na pulsometr. Gdy już popatrzyłem było za późno... wartość oscylowała w okolicy 312, ale z tendencją spadkową.
Oto, co zbyt wysoki puls może uczynić...



Konkretnego znaczenia nabiera powiedzenie, że serce tak biło, że chciało mi wyskoczyć.
Wspominałem, że mam po prawej?

Rozentuzjazmowane oraz piszczące fanki, po ujrzeniu mego negliżu, proszone są o nie przysyłanie CV wraz z obscenicznymi propozycjami. Posiadam niski PESEL i nie dam rady...


Mit diesem Herz hab ich die Macht...

~

w sumie...
ukręciłem: 53.94
km
w terenie: 0.00 km
trwało to: 01:47
ze średnią: 30.25 km/h
Maksiu jechał: 53.20 km/h
temperatura: 23.0
tętno Maksa: 174 ( 90%)
tętno średnie: 143 ( 74%)
w górę: 219 m
kalorie: 2031 kcal
w towarzystwie:

Czy Czesław zaśpiewa?

Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 8

~

Jako, że cenię sobie sztukę epistolarną, a niestety jest ona w fazie mocnego zaniku, to sam od czasu do czasu pisuję listy.
Czasem do siebie, czasem do szuflady, innym zaś razem na Berdyczów lub też na różowym, pachnącym papierze.
Wczoraj padło na Czesława. Czesława Langa. Skreśliłem do tego, wybitnego niegdyś kolarza, kilka uprzejmych słów.

Jako, że przez roztargnienie nie zakleiłem koperty, to list ów stał się otwarty i rozszedł się po sieci, rzec by można, że lawinowo.

Czy dotrze do adresata? Nie wiem.
A jeśli dotrze, to czy adrest zechce odpowiedzieć? Nie zechce.


fot. Leszek Szymański (PAP)


Widzę tu pewną, choć nieznaczną, analogię z moim ulubionym szefem, ulubionego choć maleńkiego państewka.
Reakcja Langa będzie dokładnie taka sama, jak reakcja Wojtyły (gdy jeszcze mógł reagować) na problem plagi pedofilii w dowodzonej przez siebie instytucji. Czyli żadna.
No bo niby czemu obaj Panowie mieliby cokolwiek zmieniać w zarządzanych przez siebie cyrkach, jeśli i tu i tu wierni wciąż i dobrowolnie przynosili, przynoszą i przynosić będą kasę?
Że wizerunek obu instytucji cierpi? No może trochę, ale kogo to tak naprawdę obchodzi.
Reasumując... Czesław nie zaśpiewa.

Po cholerę więc pisałem tamten grafomański list?
Bo lubię pisać.
Bo jestem (jak rzecze marusia) po trosze idealistą, czyli naiwniakiem, któremu wydaje się, że jeśli coś jest oczywistym złem, to należy je wskazać, napiętnować i wówczas ktoś, kto ma taką możliwość, zrobi coś by było lepiej. No wiem... przedszkolak we mgle stąpa mocniej po ziemi, niż czasem ja... trudno, jakieś wady muszę mieć :)
Pisałem go także dlatego, bo chciałem poznać reakcje środowiska. Zawodników znanych i utytułowanych, ale też i takich jak ja - amatorów, pasjonatów, nieznanych z nazwisko nikomu, poza wąskim gronem przyjaciół.
Ale środowisko, to także branżowe media, portale, wydania papierowe...

I co?

Po około dobie od opublikowania tamtego listu, klaruje się pewien obraz. Pozytywny obraz.
Spotykam się z dużym poparciem, ludzie piszą do mnie, list jest udostępniany na największym portalu społecznościowym przez wszystkich wyżej wymienionych, czyli znanych maratończyków, nieznanych amatorów, profile magazynów branżowych etc., jest żywo komentowany, raczej pozytywnie, aczkolwiek większość na koniec pisze, że nie ma specjalnie nadziei na zmianę tej nienormalnej sytuacji.

Nie spodziewam się, że któryś z magazynów odważy się o problemie wspomnieć w wydaniu papierowym, w formie choćby zbliżonej do treści listu. Dlaczego? Pozostawię to w sferze Waszych domysłów.

Robert Banach - nie muszę pisać kto to taki, mam nadzieję - pokusił się o parafrazę mojego listu. Nie do końca łapię sens, znaczy nie jestem pewien, czy jest to wyraz poparcia, czy wręcz przeciwnie, ale z racji znajomości z Robertem i sympatii - mam nadzieję, że wzajemnej - biorę to, jako odrobinę zakamuflowane poparcie... z próbą wskazania mi, że i tak niewiele wskóram.

Skądinąd wiem, że Robert ma duszę "górala", a w tym sporze Jego sytuacja jest mało komfortowa. Brat Roberta, Bartosz prowadzi w Pucharze Polski, który jest kością niezgody. Bartosz musi z czegoś żyć... koło się zamyka.
I jeszcze, żeby nie było wątpliwości, Bartosz i Robert sa rasowymi kolarzami MTB, rok temu dali się namówić na start w MTB Trophy i ich wyniki pokazują, że Skandię jeżdżą, bo muszą, a na górskich trasach czują się znakomicie.



Fajnym aspektem mojej pisaniny jest to, że w ciągu doby dostałem kilkanaście listów od amatorów MTB z środka peletonu, którzy utwierdzaj mnie w tym, że należy głośno mówić o problemie. Pozwolę sobie zacytować fragment jednego z otrzymanych listów:
"Rzygam już tą Skandią, jeżdżę bo mam blisko, ale już mam dość i na pewno przyjadę w góry do GG posmakować prawdziwego MTB. Do zobaczenia."

Mam świadomość, że czasy skakania przez płot w słusznej sprawie i pospolitego ruszenia już dawno minęły. Nie zrobimy rewolucji.
Ale...
Ale myślę też, że jeśli będziemy głośno o tym mówili, pisali, wyrażali sprzeciw... wciąż, mozolnie i bez ustanku, to może kiedyś zadziała efekt masy krytycznej, może ktoś w tym całym PZKolu stuknie się w głowę i spróbuje coś zrobić z tą patologiczną sytuacją.

Jak wspomniałem, nie wszyscy są podobnego zdania.
Bywają i takie komentarze: "Jak Ci się nie podoba, to wypad.", albo "To zrób lepsze zawody, cwaniaku".
Nie czuję się na siłach, by podjąć polemikę na takim poziomie. Zawsze byli, są i będą tak zwani pożyteczni idioci. To jest w pewnym sensie koloryt tego świata.

I żeby była jasność... dla tych którzy nie do końca zrozumieli.
Nie mam nic przeciw Skandii czy też Mazovii w takiej formie, w jakiej funkcjonują. Protestuję jedynie przeciw rozgrywaniu w ramach takich cykli zawodów rangi Mistrzostw i Pucharu Polski w Maratonie MTB. Oraz w ogóle używania skrótu MTB w odniesieniu do tych parkowych wyścigów... nie podoba mi się oszukiwanie w ten sposób opinii publicznej.

Obiecuję, że kolejne wpisy nie będą już dotyczyły PP, MP, Skandii i całej tej hecy, bo pewnie umarlibyście z nudów.
Odezwę się w rzeczonym temacie za czas jakiś, taki liczony następującymi po sobie porami roku.



Jedni są uczciwi, a drudzy mają alibi dla swoich czynów.

~