Hó is hó
Autorem tego, wątpliwej wartości, bloga jest sufa...Ostatnimi laty, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, wraz z jakimś szemranym towarzystwem, przejechał 66427.08 kilometrów. Od czasu do czasu był zmuszony uciekać przed żoną sąsiada oraz komornikiem, co kończyło się jazdą po polach i innych krzakach. Przypadek sprawił więc, że przejechał 30725.80 kilometrów w terenie. Przejechał także kiedyś jeża oraz na czerwonym świetle. Kręci najniższe średnie w tej części Euuropy... 19.56 km/h i w związku z tym wyprzedzają go kobiety w zaawansowanej ciąży oraz wyścigowe żółwie australijskie.
Więcej o nim.
Udostępnij
Reprezentuję
LoveBikes.pl - portal z dużą dawką emocji
...każdy musi mieć taki kawałek na Stravie, gdzie jest pierwszy
Follow me on
W dobrym tonie jest mieć cel...
Nieśmiertelny Bike Maraton. Nie wiem, czy jeszcze lubię tę nieśmiertelność, czy już mnie trochę nuży...
Cyklokarpaty... z każdym rokiem coraz smakowitsze
Z Wielką Raczą jesteśmy nadal pogniewani, wystrzega się ona mnie niczym ognia...
Poczynić zamierzam połówkę Trophy, czyli mege... podobnie, jak w latach już minionych.
Sudety MTB Challenge, żelazny punkt każdego sezonu
tym razem pod tajemniczą nazwą
Projekt Reaktywacja
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
Z tego w terenie 30725.80 km (46.25 %)
Gdyby tak jechać non oraz stop,
to niechybnie można by się zmęczyć, kręcąc przez 141d 05h 22m
Najdłuższe wczasy w siodle to 08:54:32
Średnia za te wszystkie lata jest
jakby mało imponująca - 19.56 km/h
Najdłuższy dystans to 201 km
Maksymalnie w górę ujechałem 3014 m
Najwyższy punkt to 2298 m n.p.m.
Moje dzinrikisie
(a czasem także i duchem)
zajmuje się...
Archiwum bloga
- 2017, Wrzesień9 - 0
- 2017, Sierpień10 - 4
- 2017, Lipiec17 - 3
- 2017, Czerwiec10 - 7
- 2017, Maj10 - 14
- 2017, Kwiecień7 - 12
- 2017, Marzec14 - 22
- 2017, Luty17 - 1
- 2017, Styczeń8 - 3
- 2016, Grudzień12 - 10
- 2016, Listopad9 - 11
- 2016, Październik4 - 18
- 2016, Wrzesień13 - 67
- 2016, Sierpień11 - 37
- 2016, Lipiec11 - 19
- 2016, Czerwiec11 - 38
- 2016, Maj11 - 29
- 2016, Kwiecień10 - 33
- 2016, Marzec10 - 31
- 2016, Luty16 - 52
- 2016, Styczeń17 - 39
- 2015, Grudzień11 - 26
- 2015, Listopad5 - 16
- 2015, Październik6 - 38
- 2015, Wrzesień9 - 58
- 2015, Sierpień12 - 48
- 2015, Lipiec16 - 37
- 2015, Czerwiec11 - 32
- 2015, Maj16 - 23
- 2015, Kwiecień11 - 9
- 2015, Marzec13 - 19
- 2015, Luty10 - 17
- 2015, Styczeń14 - 29
- 2014, Grudzień10 - 19
- 2014, Listopad5 - 16
- 2014, Październik8 - 23
- 2014, Wrzesień12 - 31
- 2014, Sierpień17 - 44
- 2014, Lipiec13 - 38
- 2014, Czerwiec15 - 68
- 2014, Maj8 - 95
- 2014, Kwiecień9 - 88
- 2014, Marzec11 - 110
- 2014, Luty14 - 57
- 2014, Styczeń14 - 65
- 2013, Grudzień3 - 25
- 2013, Listopad4 - 42
- 2013, Październik10 - 55
- 2013, Wrzesień11 - 85
- 2013, Sierpień10 - 99
- 2013, Lipiec19 - 80
- 2013, Czerwiec15 - 82
- 2013, Maj10 - 29
- 2013, Kwiecień16 - 32
- 2013, Marzec12 - 31
- 2013, Luty10 - 21
- 2013, Styczeń15 - 47
- 2012, Grudzień8 - 11
- 2012, Listopad8 - 8
- 2012, Październik5 - 1
- 2012, Wrzesień13 - 23
- 2012, Sierpień16 - 33
- 2012, Lipiec15 - 50
- 2012, Czerwiec10 - 36
- 2012, Maj18 - 20
- 2012, Kwiecień13 - 14
- 2012, Marzec17 - 28
- 2012, Luty13 - 38
- 2012, Styczeń15 - 69
- 2011, Grudzień10 - 24
- 2011, Listopad14 - 29
- 2011, Październik9 - 23
- 2011, Wrzesień11 - 78
- 2011, Sierpień14 - 28
- 2011, Lipiec12 - 17
- 2011, Czerwiec12 - 29
- 2011, Maj17 - 34
- 2011, Kwiecień12 - 10
- 2011, Marzec10 - 10
- 2011, Luty6 - 9
- 2011, Styczeń5 - 13
- 2010, Grudzień5 - 17
- 2010, Listopad10 - 31
- 2010, Październik7 - 15
- 2010, Wrzesień13 - 44
- 2010, Sierpień10 - 42
- 2010, Lipiec16 - 40
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 19
- 2010, Kwiecień11 - 17
- 2010, Marzec11 - 10
- 2010, Luty8 - 13
- 2010, Styczeń10 - 29
- 2009, Grudzień6 - 6
- 2009, Listopad7 - 5
- 2009, Październik3 - 1
- 2009, Wrzesień9 - 1
- 2009, Sierpień17 - 8
- 2009, Lipiec13 - 6
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj10 - 5
- 2009, Kwiecień14 - 3
- 2009, Marzec3 - 2
- 2009, Luty2 - 0
- 2009, Styczeń4 - 0
- 2008, Grudzień3 - 0
- 2008, Listopad7 - 0
- 2008, Październik7 - 0
- 2008, Wrzesień6 - 0
- 2008, Sierpień12 - 3
- 2008, Lipiec11 - 5
- 2008, Czerwiec7 - 0
- 2008, Maj12 - 5
- 2008, Kwiecień9 - 0
- 2008, Marzec5 - 0
- 2008, Luty1 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
- 2007, Listopad1 - 0
- 2007, Październik6 - 3
- 2007, Wrzesień9 - 0
- 2007, Sierpień10 - 0
- 2007, Lipiec14 - 0
- 2007, Czerwiec10 - 0
- 2007, Maj8 - 0
- 2007, Kwiecień4 - 0
rower rowery maraton rowerowy wyścig rowerowy sklep rowerowy serwis rowerowy bike bikemaraton bike maraton mtb kolarstwo górskie wyścig kolarski author scott specialized merida mavic kellys ktm cannondale accent
Wpisy archiwalne w kategorii
Samotnie
Dystans całkowity: | 24281.24 km (w terenie 8059.20 km; 33.19%) |
Czas w ruchu: | 1045:37 |
Średnia prędkość: | 23.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4573.00 km/h |
Suma podjazdów: | 99514 m |
Maks. tętno maksymalne: | 193 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 174 (90 %) |
Suma kalorii: | 515314 kcal |
Liczba aktywności: | 490 |
Średnio na aktywność: | 49.55 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
w sumie...
ukręciłem: 31.60 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 31.60 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:11
ze średnią: 26.70 km/h
Maksiu jechał: 0.00
km/hze średnią: 26.70 km/h
temperatura:
tętno Maksa: 176 ( 91%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: m
kalorie: 499
kcal
na rykszy: Tom A'Howk
w towarzystwie:
Stąd do jesieni
Wtorek, 29 listopada 2016 · dodano: 29.11.2016 | Komentarze 3
~Nie jestem pewien, jak i wielu innych zjawisk, ale chyba żałuję.
Ktoś, kiedyś postraszył mnie wizją umierania w samotności... nie wiedział, że tak naprawdę rodzimy się i umieramy w samotności właśnie. Gdzieś po drodze spotykamy jakiś dziwnych, obcych nam ludzi i wmawiamy sobie, że to takie ważne.
Nie jest. I na pewno umrę sam. Już dziś żałuję.
Muzyki najbardziej.
Zaciskasz mocno palce, smutek owijając dłonią - to ta sama chwila, w której porzucasz marzenia. Wspominałaś kiedyś o strachu, który cię ogarnia na myśl o ich spełnieniu... dzień, w którym poczułaś swoją śmiertelność. Jeszcze rok, może trzy i zechcesz mnie przekonywać, że śmierć nie jest końcem wszystkiego. Że to ciąg dalszy, a życie jest kłamstwem, iluzją. która chroni nas przed gniciem. Prawda jest taka, że wszyscy jesteśmy martwi, albo właśnie umieramy.
Jest jeszcze jeden świat... świat wirujący wewnątrz tego, w którym żyjemy.
Znajdziesz mnie, nie pomylisz z nikim innym.
Zmruż oczy, zostaw to wszystko i chodź.
Nie pamiętaj.
~
Kategoria Bez kasku, Samotnie, Wokół Gliwic, Strefa rock'n'rolla
w sumie...
ukręciłem: 47.10 km
w terenie: 42.00 km
ukręciłem: 47.10 km
w terenie: 42.00 km
trwało to:
02:14
ze średnią: 21.09 km/h
Maksiu jechał: 33.00
km/hze średnią: 21.09 km/h
temperatura:
8.0
tętno Maksa: 179 ( 92%)
tętno średnie: 149 ( 77%)
w górę: 174 m
kalorie: 930
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Natalia
Sobota, 22 października 2016 · dodano: 22.10.2016 | Komentarze 4
~
Jesień nastała i nie ma na to rady.
To czas, gdy wszyscy zapierdalają do lasu, robią zdjęcia gnijącym liściom i ekscytują się tym, niczym szesnastolatek pierwszą dmuchaną lalą ze seks szopó.
Przy okazji... dlaczego ośmiu na dziesięciu Polaków pisze sex zamiast seks?
Sex pisany brzmi chujowo, miejscami wulgarnie, a nawet dresiarsko. Co innego seks... tak pisany jest mocno aksamitny, pachnący nieznanym, delikatnie kosmaty... miejscami nawet obiecujący.
Pisząc, wypowiadajcie go prawidłowo, z szacunkiem. Zapewniam, że nie pozostanie obojętny... może nawet się odwdzięczy, szepcąc nad ranem "stosunkowo udanej nocy życzę".
Wracając do ad remu, znaczy jesieni w sensie, co ona ponoć piękna jest tak, że ojapierdolę... no więc chyba nie jest. Jest prawie tak samo wkurwiająca, jak zima, co zaraz przyjdzie. I już.
Ale... oczywistym jest, że mogę się w tej ocenie mylić - wszak zdarza mi się to nader często. A nawet dwa nadery.
Nic bardziej skutecznie nie rozwiewa (lub potwierdza) wątpliwości, niż dotyk... czasem językiem, innym zaś razem jedyne wzrokiem. Ale jest to o tyle śmiałe, co niezbyt eleganckie... wszak przeciw takiej rozwiązłości obyczajów oraz samemu dotykowi, już na pierwszej randce, Pani J. mogłaby boleśnie dla mnie protestować, czego lubiłbym uniknąć.
Zaprosiłem zatem Specyka, w roli przyzwoitki, na spacer do jesieni właśnie. Jako, że ona ponoć najbardziej w lesie mieszka, to tamże.
Zachwyciłem się tak, że miałem wzwoda bolesnego bardziej niż po ukąszeniu pająka, co jego jad powoduje wzwód długi, więc bolesny (acz z drugiej strony można zaoszczędzić na zakupie niebieskich pigułek).
Gdy już, acz nie bez kłopotów, okiełznałem fizjologię (nie pytajcie o szczegóły), to postanowiłem zrobić cudne zdjęcia tej ponoć przecudnej jesieni...
No zaiste, piękno takie uchwyciłem, że z wrażenia wyjebałem się na szanowne plecy i tak leżałam około dwunastu minet.
Mimo to poproszę tabletki na sen do wiosny... ewentualnie jakąś kosmatą propozycję na przetrwanie (konkurs ofert zamykam o trzeciej nad ranem dnia jutrzejszego).
Szkoda mi czasu, by dalej dywagować o tym dziwnym zjawisku, jakim są zachwyty nad chujwieczym. Przejdę zatem do tematów po stokroć bardziej intrygujących.
Jest taka zmarszczka, nieopodal Istebnej, co się zowie Ochodzita.
W przeciwieństwie do Wielkiej Raczy (marusia, jak zapisy na Trophy?) z Ochodzitą polubiliśmy się od pierwszego otarcia. Otarcia niby to przypadkowego, delikatnego niczym muśnięcie, zwiewnego nawet... acz zwiastującego mistral na wstępie i burzę po wsze czasy.
Bywało, że w obronie godności panny O. stawali rycerze w odblaskowych zbrojach i z warczącym orężem w ręku. Musiałem z nimi toczyć bój na śmierć i śmierć, z którego uchodziłem z życiem.
Bywało też, że to Ona poddawała się mym rozbuchanym żądzom...
To czas, gdy wszyscy zapierdalają do lasu, robią zdjęcia gnijącym liściom i ekscytują się tym, niczym szesnastolatek pierwszą dmuchaną lalą ze seks szopó.
Przy okazji... dlaczego ośmiu na dziesięciu Polaków pisze sex zamiast seks?
Sex pisany brzmi chujowo, miejscami wulgarnie, a nawet dresiarsko. Co innego seks... tak pisany jest mocno aksamitny, pachnący nieznanym, delikatnie kosmaty... miejscami nawet obiecujący.
Pisząc, wypowiadajcie go prawidłowo, z szacunkiem. Zapewniam, że nie pozostanie obojętny... może nawet się odwdzięczy, szepcąc nad ranem "stosunkowo udanej nocy życzę".
Wracając do ad remu, znaczy jesieni w sensie, co ona ponoć piękna jest tak, że ojapierdolę... no więc chyba nie jest. Jest prawie tak samo wkurwiająca, jak zima, co zaraz przyjdzie. I już.
Ale... oczywistym jest, że mogę się w tej ocenie mylić - wszak zdarza mi się to nader często. A nawet dwa nadery.
Nic bardziej skutecznie nie rozwiewa (lub potwierdza) wątpliwości, niż dotyk... czasem językiem, innym zaś razem jedyne wzrokiem. Ale jest to o tyle śmiałe, co niezbyt eleganckie... wszak przeciw takiej rozwiązłości obyczajów oraz samemu dotykowi, już na pierwszej randce, Pani J. mogłaby boleśnie dla mnie protestować, czego lubiłbym uniknąć.
Zaprosiłem zatem Specyka, w roli przyzwoitki, na spacer do jesieni właśnie. Jako, że ona ponoć najbardziej w lesie mieszka, to tamże.
Zachwyciłem się tak, że miałem wzwoda bolesnego bardziej niż po ukąszeniu pająka, co jego jad powoduje wzwód długi, więc bolesny (acz z drugiej strony można zaoszczędzić na zakupie niebieskich pigułek).
Gdy już, acz nie bez kłopotów, okiełznałem fizjologię (nie pytajcie o szczegóły), to postanowiłem zrobić cudne zdjęcia tej ponoć przecudnej jesieni...
No zaiste, piękno takie uchwyciłem, że z wrażenia wyjebałem się na szanowne plecy i tak leżałam około dwunastu minet.
Mimo to poproszę tabletki na sen do wiosny... ewentualnie jakąś kosmatą propozycję na przetrwanie (konkurs ofert zamykam o trzeciej nad ranem dnia jutrzejszego).
Szkoda mi czasu, by dalej dywagować o tym dziwnym zjawisku, jakim są zachwyty nad chujwieczym. Przejdę zatem do tematów po stokroć bardziej intrygujących.
Jest taka zmarszczka, nieopodal Istebnej, co się zowie Ochodzita.
W przeciwieństwie do Wielkiej Raczy (marusia, jak zapisy na Trophy?) z Ochodzitą polubiliśmy się od pierwszego otarcia. Otarcia niby to przypadkowego, delikatnego niczym muśnięcie, zwiewnego nawet... acz zwiastującego mistral na wstępie i burzę po wsze czasy.
Bywało, że w obronie godności panny O. stawali rycerze w odblaskowych zbrojach i z warczącym orężem w ręku. Musiałem z nimi toczyć bój na śmierć i śmierć, z którego uchodziłem z życiem.
Bywało też, że to Ona poddawała się mym rozbuchanym żądzom...
Pewnie trudno w to uwierzyć (a może wręcz przeciwnie), ale dochodziliśmy do granic, których przekroczyć się baliśmy. Wówczas musiałem zwalniać, wręcz hamować jej rozbuchane chucie.
Ostatnie nasze tête-à-tête skończyło się tym, że dojechałem ją na klamkach... w związku z tym byłem mocno rozgrzany ze wskazaniem na tarcze, których nieopatrznie dotknąłem. Nie będzie tajemnicą, że w promocji mam bliznę po oparzeniu (szczęście, że językiem nie dotykałem).
Ochodzita tak się przejęła moim bólem, że na otarcie łez podarowała mi mocno gangsterski koszul... co by o Niej nie mówić, to nietuzinkowy gust jest jej mocną stroną (w doborze i kompozycji zapachów ze swą skórą także).
Hmm... wspominałem już może, że jesień jest chujowa?
Natalia zaśpiewała coś mocno osobistego. Nie jestem Jej wielkim fanem i może ten song nie zawojuje list przebojów (choć hónołs, hónołs), ale to ważny kawałek jest dla Natalii.
I nie tylko dla Niej.
Ostatnie nasze tête-à-tête skończyło się tym, że dojechałem ją na klamkach... w związku z tym byłem mocno rozgrzany ze wskazaniem na tarcze, których nieopatrznie dotknąłem. Nie będzie tajemnicą, że w promocji mam bliznę po oparzeniu (szczęście, że językiem nie dotykałem).
Ochodzita tak się przejęła moim bólem, że na otarcie łez podarowała mi mocno gangsterski koszul... co by o Niej nie mówić, to nietuzinkowy gust jest jej mocną stroną (w doborze i kompozycji zapachów ze swą skórą także).
Hmm... wspominałem już może, że jesień jest chujowa?
Natalia zaśpiewała coś mocno osobistego. Nie jestem Jej wielkim fanem i może ten song nie zawojuje list przebojów (choć hónołs, hónołs), ale to ważny kawałek jest dla Natalii.
I nie tylko dla Niej.
~
Kategoria Wokół Gliwic, Strefa rock'n'rolla, Samotnie
w sumie...
ukręciłem: 48.38 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 48.38 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:41
ze średnią: 28.74 km/h
Maksiu jechał: 48.00
km/hze średnią: 28.74 km/h
temperatura:
8.0
tętno Maksa: 181 ( 93%)
tętno średnie: 163 ( 84%)
w górę: 283 m
kalorie: 1014
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Zimo wypierdalaj
Poniedziałek, 17 października 2016 · dodano: 17.10.2016 | Komentarze 3
~
Wprawdzie jeszcze chwila, ale ponoć trzeba dmuchać.
Na zimnie.
Napisałem petycję na Avaaz... do zimy właśnie. W sensie, żeby była tak uprzejma i się odpierdoliła. Jeśli zbierzemy około mnóstwo podpisów, to zima roz paczy. Czekam tylko, by admini Avaaza zatwierdzili moją petycją i ruszamy. Bądźcie czujni... na feju oraz oglądajcie się czasem za siebie. Dam znać.
Śnieg śnieży nieprzerwanie.
Zima za oknem, zima w słuchawkach, zima w słowach.
Dzień obraca się wokół jednego motywu... miłości. Miłości fizycznej. Dzień obraca się wokół Twojej głowy spotkanej na ulicy. Znasz to uczucie?
Uczucie pełni bycia, pełni istnienia. Uczucie współistnienia z całym otaczającym Cię światem.
Siedzisz w samochodzie, na miejscu kierowcy, słuchasz radia. Śnieg sielsko anielsko niespiesznie ląduje na szybie. W radiu jedna z piosenek, przy których poprawiasz się w fotelu, unosisz na ułamek sekundy swoje ciało, rozluźniasz sweter przy szyi, gładzisz dłonią czoło. Gładzisz głowę, jakbyś poprawiał włosy, których przecież nie masz. Dotykasz skroni, w których przez ułamek sekundy krew pulsuje mocniej. Przez głowę przepływają myśli, wspomnienia, najprzyjemniejsze jakich dane Ci było doświadczyć. Piosenka, a za nią hotel, piękne stare miasto, kobieta, buty, taniec, pościel wykrochmalona tylko dla was, na noc. Miłość udana tak, że aż głupio Ci przed resztą świata. Tylko na jedną noc wykrochmalone poduszki i kołdra.
Skupiasz się na wspomnieniach, jednocześnie światła na ulicy zmieniają się na zielone i możesz... musisz ruszyć dalej. Piosenka brzmi jeszcze przez chwilę. Czujesz się panem wszechświata przez te trzy minuty z groszami. Łapiesz boga za nogi, łapiesz kobietę za kostki i przyciągasz ją do siebie, ona ospale poddaje się, poddają się jej piersi, brzuch, włosy, ręce, kręgosłup, jakby nie liczyło się nic poza tym momentem tu i teraz, tam i wtedy. Zanim przybliżysz ją do siebie na odległość kilku centymetrów.
Na szybie widzisz śnieg, mijają Cię samochody, w nich współtowarzysze drogi rozmawiają przez telefony komórkowe, jedzą batoniki czekoladowe, przytulają córkę, krzyczą na żonę, rozglądają się na boki, drapią się po nosie. Jesteś częścią tej chwili we wszechświecie i jest Ci w tym współistnieniu cholernie wygodnie.
Zawsze możesz to uczucie opisać i wysłać do mnie krótką wiadomość tekstową.
Masza.
Łączy nas wyjątkowe uczucie. Trudno je nazwać... "miłość" brzmi zbyt trywialnie. Kłopot w tym, że Masza nie chce się do tego uczucia przyznać (bo chyba nie jest tak, że nie wie).
Hmm... może byłby to dla Niej obciach, cycóś?
Tak czy siak, dzisiaj zakręciłem korbami w towarzystwie słowiańskich rytmów nuconych przez Maszę. Posłuchacie?
Na zimnie.
Napisałem petycję na Avaaz... do zimy właśnie. W sensie, żeby była tak uprzejma i się odpierdoliła. Jeśli zbierzemy około mnóstwo podpisów, to zima roz paczy. Czekam tylko, by admini Avaaza zatwierdzili moją petycją i ruszamy. Bądźcie czujni... na feju oraz oglądajcie się czasem za siebie. Dam znać.
Śnieg śnieży nieprzerwanie.
Zima za oknem, zima w słuchawkach, zima w słowach.
Dzień obraca się wokół jednego motywu... miłości. Miłości fizycznej. Dzień obraca się wokół Twojej głowy spotkanej na ulicy. Znasz to uczucie?
Uczucie pełni bycia, pełni istnienia. Uczucie współistnienia z całym otaczającym Cię światem.
Siedzisz w samochodzie, na miejscu kierowcy, słuchasz radia. Śnieg sielsko anielsko niespiesznie ląduje na szybie. W radiu jedna z piosenek, przy których poprawiasz się w fotelu, unosisz na ułamek sekundy swoje ciało, rozluźniasz sweter przy szyi, gładzisz dłonią czoło. Gładzisz głowę, jakbyś poprawiał włosy, których przecież nie masz. Dotykasz skroni, w których przez ułamek sekundy krew pulsuje mocniej. Przez głowę przepływają myśli, wspomnienia, najprzyjemniejsze jakich dane Ci było doświadczyć. Piosenka, a za nią hotel, piękne stare miasto, kobieta, buty, taniec, pościel wykrochmalona tylko dla was, na noc. Miłość udana tak, że aż głupio Ci przed resztą świata. Tylko na jedną noc wykrochmalone poduszki i kołdra.
Skupiasz się na wspomnieniach, jednocześnie światła na ulicy zmieniają się na zielone i możesz... musisz ruszyć dalej. Piosenka brzmi jeszcze przez chwilę. Czujesz się panem wszechświata przez te trzy minuty z groszami. Łapiesz boga za nogi, łapiesz kobietę za kostki i przyciągasz ją do siebie, ona ospale poddaje się, poddają się jej piersi, brzuch, włosy, ręce, kręgosłup, jakby nie liczyło się nic poza tym momentem tu i teraz, tam i wtedy. Zanim przybliżysz ją do siebie na odległość kilku centymetrów.
Na szybie widzisz śnieg, mijają Cię samochody, w nich współtowarzysze drogi rozmawiają przez telefony komórkowe, jedzą batoniki czekoladowe, przytulają córkę, krzyczą na żonę, rozglądają się na boki, drapią się po nosie. Jesteś częścią tej chwili we wszechświecie i jest Ci w tym współistnieniu cholernie wygodnie.
Zawsze możesz to uczucie opisać i wysłać do mnie krótką wiadomość tekstową.
Masza.
Łączy nas wyjątkowe uczucie. Trudno je nazwać... "miłość" brzmi zbyt trywialnie. Kłopot w tym, że Masza nie chce się do tego uczucia przyznać (bo chyba nie jest tak, że nie wie).
Hmm... może byłby to dla Niej obciach, cycóś?
Tak czy siak, dzisiaj zakręciłem korbami w towarzystwie słowiańskich rytmów nuconych przez Maszę. Posłuchacie?
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 63.83 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 63.83 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:08
ze średnią: 29.92 km/h
Maksiu jechał: 51.00
km/hze średnią: 29.92 km/h
temperatura:
18.0
tętno Maksa: 184 ( 95%)
tętno średnie: 149 ( 77%)
w górę: 347 m
kalorie: 971
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Kot w stanie czystym
Wtorek, 27 września 2016 · dodano: 27.09.2016 | Komentarze 7
~
Lat temu nie pamiętam ile, erę psią (która też była miła) wyparła miejscowa wiosna ludów, a właściwie kotów.
Pierwsza wprowadziła się Domino, ksywa Dominika. Po latach okazało się, że została bezdyskusyjną rezydentką. Domino niepodzielnie dzieli i rządzi do dziś.
Jako drugi zameldował się Antek, ksywa Antonio Banderas. Był przyjazny... wtedy, gdy chciał. Był zatem wzorcem kota w stanie czystym. Niestety, pewnego dnia przyszedł Pan Śmierć i Antonio odszedł w Jego towarzystwie.
Gdy już wypaliły się znicze na grobowcu Antka, do drzwi zapukała Maja. Była kotem niezwykle miękkim, mocno przyjaznym, warkotała jak żaden inny oraz potrafiła się przytulać mocno magicznie.
Niestety, po nią także, znienacka, zgłosił się Ponury Żniwiarz... wprawdzie próbowałem negocjować, rozmowy trwały ponad tydzień, ale siła mych argumentów okazała się być niewystarczająca.
Wszak nie jest tajemnicą, że Poza Mortem nikt inny nie dogadał się z tą przerażającą personą.
To był trudny czas, w końcu spadła ostatnia łza po odejściu Majki i jej ulubiony fotel zajęła Saga. Imię swe zawdzięcza urokowi osobliwemu Sagi Norén, zatem ksywy się nie dorobiła - zbyt lubię pierwowzór, by w tym przypadku przezwiskami się posługiwać. Saga, jak się po kilku miesiącach okazało, miała tak ustawione priorytety oraz wymyślone plany życiowe, że mocno kolidowały ze sposobem na życie preferowanym przez Domino. Panie musiały się rozstać. Saga ma się dobrze i wiedzie szczęśliwy koci żywot kilka kilometrów stąd, a postać w czarnym kapturze tymczasem się o nią nie upomina.
Do jeszcze ciepłego koja po Sadze wprowadziła się Burza vel Bohema. Niby jest kotem, ale czasem wydaje się, że trochę lisem. Będąc kotem młodym, czyli ciekawym świata, nie dawała spokoju Domino, która z racji wieku już podeszłego, realizowała się leżąc na parapecie, a każdą propozycję Bohemy na zmianę planów kwitowała prychaniem.
W związku z tym impasem, nie pozostało mi nic innego, jak tylko zapewnić spokój Dominice. Spokój jest czarny i zwie się Wanilia, dla przyjaciół Wanilka.
Szefowa powróciła do ulubionego zajęcia, czyli leżenia, pachnięcia oraz czasem dostojnego kroczenia, a dwie młode przyjaciółki, wspólnymi siłami, remontują kolejne pokoje. Zazwyczaj są to trzy ostre tercje na dobę z przerwami na wypoczynek i konsumpcję.
Dziś, ukręcając jakąś niewielką pętelkę wokół miasta, znalazłem wychudzonego kota, który patrząc w me oczy był uprzejmy namówić mnie, bym go przygarnął.
Co ochoczo uczyniłem...
A imię jego Behemoth.
Będzie im we czwórkę raźniej.
~
Pierwsza wprowadziła się Domino, ksywa Dominika. Po latach okazało się, że została bezdyskusyjną rezydentką. Domino niepodzielnie dzieli i rządzi do dziś.
____________________________________
Jako drugi zameldował się Antek, ksywa Antonio Banderas. Był przyjazny... wtedy, gdy chciał. Był zatem wzorcem kota w stanie czystym. Niestety, pewnego dnia przyszedł Pan Śmierć i Antonio odszedł w Jego towarzystwie.
____________________________________
Gdy już wypaliły się znicze na grobowcu Antka, do drzwi zapukała Maja. Była kotem niezwykle miękkim, mocno przyjaznym, warkotała jak żaden inny oraz potrafiła się przytulać mocno magicznie.
Niestety, po nią także, znienacka, zgłosił się Ponury Żniwiarz... wprawdzie próbowałem negocjować, rozmowy trwały ponad tydzień, ale siła mych argumentów okazała się być niewystarczająca.
Wszak nie jest tajemnicą, że Poza Mortem nikt inny nie dogadał się z tą przerażającą personą.
____________________________________
To był trudny czas, w końcu spadła ostatnia łza po odejściu Majki i jej ulubiony fotel zajęła Saga. Imię swe zawdzięcza urokowi osobliwemu Sagi Norén, zatem ksywy się nie dorobiła - zbyt lubię pierwowzór, by w tym przypadku przezwiskami się posługiwać. Saga, jak się po kilku miesiącach okazało, miała tak ustawione priorytety oraz wymyślone plany życiowe, że mocno kolidowały ze sposobem na życie preferowanym przez Domino. Panie musiały się rozstać. Saga ma się dobrze i wiedzie szczęśliwy koci żywot kilka kilometrów stąd, a postać w czarnym kapturze tymczasem się o nią nie upomina.
____________________________________
Do jeszcze ciepłego koja po Sadze wprowadziła się Burza vel Bohema. Niby jest kotem, ale czasem wydaje się, że trochę lisem. Będąc kotem młodym, czyli ciekawym świata, nie dawała spokoju Domino, która z racji wieku już podeszłego, realizowała się leżąc na parapecie, a każdą propozycję Bohemy na zmianę planów kwitowała prychaniem.
____________________________________
W związku z tym impasem, nie pozostało mi nic innego, jak tylko zapewnić spokój Dominice. Spokój jest czarny i zwie się Wanilia, dla przyjaciół Wanilka.
____________________________________
Szefowa powróciła do ulubionego zajęcia, czyli leżenia, pachnięcia oraz czasem dostojnego kroczenia, a dwie młode przyjaciółki, wspólnymi siłami, remontują kolejne pokoje. Zazwyczaj są to trzy ostre tercje na dobę z przerwami na wypoczynek i konsumpcję.
____________________________________
Dziś, ukręcając jakąś niewielką pętelkę wokół miasta, znalazłem wychudzonego kota, który patrząc w me oczy był uprzejmy namówić mnie, bym go przygarnął.
Co ochoczo uczyniłem...
A imię jego Behemoth.
Będzie im we czwórkę raźniej.
~
Kategoria Wokół Gliwic, Samotnie
w sumie...
ukręciłem: 72.43 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 72.43 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
02:33
ze średnią: 28.40 km/h
Maksiu jechał: 52.00
km/hze średnią: 28.40 km/h
temperatura:
14.0
tętno Maksa: 172 ( 89%)
tętno średnie: 140 ( 72%)
w górę: 503 m
kalorie: 955
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
20K Ultratrail
Wtorek, 20 września 2016 · dodano: 20.09.2016 | Komentarze 1
Mistrzem świata w hecach ekstremalnych jest Jeb Colriss... ale z racji, że On chyba nie startuje na rowerze (być tak może, że z powodu, iż nie ma czasu), to wspomnę o tych ekstremistach, których znam.
Przyszli mi Oni dziś na myśl, bo ponieważ zawsze gdy ujrzę krasnala ogrodowego, który robi za bozię, to myśli me biegną ku Tomkowi i Mironowi.
Znacie ich (nie? eee... poważnie?), zatem wiecie, że to najsmakowitsza para ministrantów w tej części Europy.
W tym duecie, weteranem wyczynów wyjebanych w kosmos jest Tomek... wspomnę tylko, że jest po wielokroć finiszerem Iron BIke. Więcej nie będę wspominał, bo niechcemisie.
Mirek stawia pierwsze swe kroki w konkurencji "ścigi takie, że ojapierdolę". W tym rocku nasi zacni fani Jezuska wydumali, że objadą 20K Ultratrail.
W ramach rozgrzewki przejechali MB Race w wersji 140 km przy 7000 metrach w górę, by tydzień później stanąć na starcie wspomnianego już wyzwania 20K...
Formuła tego ścigu jest prosta oraz w skrócie taka, że składa się on z jednego etapu - 700 km i 20 000 metrów w pionie, zakazane jest wsparcie z zewnątrz (można korzystać jedynie z tego, co się ma lub zdobędzie / kupi po drodze), trasa nie jest oznakowana, a czas biegnie od momentu startu i nigdy się nie zatrzymuje (włączenie pomiaru czasu w Pinerolo u podnóża Alp, zatrzymanie na plaży miasteczka Ventimiglia).
Dojechali na piątym i szóstym miejscu... zajęło im to cztery dni, dwie godziny i trzydzieści minut.
Kilka dni temu, odbyła się premiera filmu z nimi w rolach głównych. Pokaz przedpremierowy zaszczyciło więcej ludzi, niźli pokaz filmu o brawurowo pilotowanym samolocie, który odbył się w Teatrze Wielkim. Miejsce owej premiery może być początkiem nowej świeckiej tradycji... filmy będą wyświetlane w teatrach, a aktorzy będą grali sztuki w multipleksach.
Szanowne Panie, zacni Panowie, zapraszam na seans.
Przyszli mi Oni dziś na myśl, bo ponieważ zawsze gdy ujrzę krasnala ogrodowego, który robi za bozię, to myśli me biegną ku Tomkowi i Mironowi.
Znacie ich (nie? eee... poważnie?), zatem wiecie, że to najsmakowitsza para ministrantów w tej części Europy.
W tym duecie, weteranem wyczynów wyjebanych w kosmos jest Tomek... wspomnę tylko, że jest po wielokroć finiszerem Iron BIke. Więcej nie będę wspominał, bo niechcemisie.
Mirek stawia pierwsze swe kroki w konkurencji "ścigi takie, że ojapierdolę". W tym rocku nasi zacni fani Jezuska wydumali, że objadą 20K Ultratrail.
W ramach rozgrzewki przejechali MB Race w wersji 140 km przy 7000 metrach w górę, by tydzień później stanąć na starcie wspomnianego już wyzwania 20K...
Formuła tego ścigu jest prosta oraz w skrócie taka, że składa się on z jednego etapu - 700 km i 20 000 metrów w pionie, zakazane jest wsparcie z zewnątrz (można korzystać jedynie z tego, co się ma lub zdobędzie / kupi po drodze), trasa nie jest oznakowana, a czas biegnie od momentu startu i nigdy się nie zatrzymuje (włączenie pomiaru czasu w Pinerolo u podnóża Alp, zatrzymanie na plaży miasteczka Ventimiglia).
Dojechali na piątym i szóstym miejscu... zajęło im to cztery dni, dwie godziny i trzydzieści minut.
Kilka dni temu, odbyła się premiera filmu z nimi w rolach głównych. Pokaz przedpremierowy zaszczyciło więcej ludzi, niźli pokaz filmu o brawurowo pilotowanym samolocie, który odbył się w Teatrze Wielkim. Miejsce owej premiery może być początkiem nowej świeckiej tradycji... filmy będą wyświetlane w teatrach, a aktorzy będą grali sztuki w multipleksach.
Szanowne Panie, zacni Panowie, zapraszam na seans.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic, Krasnale
w sumie...
ukręciłem: 55.05 km
w terenie: 45.00 km
ukręciłem: 55.05 km
w terenie: 45.00 km
trwało to:
02:25
ze średnią: 22.78 km/h
Maksiu jechał: 44.00
km/hze średnią: 22.78 km/h
temperatura:
26.0
tętno Maksa: 167 ( 86%)
tętno średnie: 134 ( 69%)
w górę: 184 m
kalorie: 806
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Zuo i niedobro
Czwartek, 8 września 2016 · dodano: 08.09.2016 | Komentarze 9
~Dotarło do moi małe oraz czarne zuo i niedobro.
Tymczasem nie wiadomo jak się będzie zwało.
Iza twierdzi, że jest piękna i zjawiskowa, zatem winna się mienić Monica.
No tymczasem nie wiem pewny...
Edit... po kilku godzinach okazało się, że to Wanilia.
Dla przyjaciół Wanilka.
Zatem powinniśmy posłuchać muzy, co ona łagodzi obyczaj.
Pamiętacie Betlejuice?
Calypso stamtąd mmm...
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 45.03 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 45.03 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
01:32
ze średnią: 29.37 km/h
Maksiu jechał: 51.00
km/hze średnią: 29.37 km/h
temperatura:
21.0
tętno Maksa: 162 ( 83%)
tętno średnie: 130 ( 67%)
w górę: 232 m
kalorie: 608
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Cześć Tereska
Poniedziałek, 5 września 2016 · dodano: 05.09.2016 | Komentarze 5
~
W najbardziej wpływowym państwie świata, w sensie że w Watykanie, była ponoć wczoraj niezła biba. Jakoś nie dostałem zaproszenia, może następnym razem....
Faceci poprzebierani w sukienki i śmieszne czapki oznajmili urbi et orbi, że jedna ich kumpela - Agnes Gonxha Bojaxhiu (pseudonim watykańsko sceniczny - Matka Teresa) od teraz będzie świętą. Znaczy to tyle, że gdy ktoś zechce opowiedzieć prawdę o jej oszustwach i draństwach, to podpadnie pod 196 paragraf Kodeksu Karnego.
To dość chytry sposób na ochronę swoich inetresów. I jaki słodziutki.
Oni tam, w tym Watykanie, to wydumali sobie, że aby zostać takim kimś, co się do niego modlić trzeba, to należy udowodnić, że on cudy porobił.
No to sobie udowodnili... jakaś nawiedzona Hinduska zeznała, że miała guza złośliwego, ale z obrazka Agnes wyskoczył promień i już guza nie było. Proste, nie? Chyba każdy widział w Gwiezdnych Wojnach takie promienie... zatem to musi być prawda.
Wprawdzie jej lekarz twierdził, że to była pospolita cysta i zgubiła się dzięki działaniu leków, ale co on tam wie, konował jakiś. Watykańscy wiedzą lepiej.
W związku z tym pragnę dołożyć swą cegiełkę do świętości świętej już Albanki.
Wprawdzie Terska, jak wspomniałęm, świętą już jest, ale jeśli udwodni się jeszcze jeden cud, to jest nadzieja, że zostanie oberświętą. Zdetronizuje tym samym nieślubnego syna Maryśki (tej, co to ją duch święty przeleciał) oraz w promocji za mówinie złego słowa o Teresce będzie groziło łamanie kołem, rozrywanie końmi oraz spalenie resztek na stosie.
Pragnę zaświadczyć o cudzie.
Było tak...
Jedziemy sobie z kolegą moim Żółtym, co go pewnie znacie i pamiętacie...
I nagle z obrazka Tereski, co go mam zawsze przy sobie, wyskoczył promień, trafił Żółtego wtfasz, się zadymiło, zakotłowało, pociemniało, nastąpił przelotny opad burzy.
Gdy już pojaśniało to...
...że Żółty to już zupełni ktoś inny.
Fjo Lettowy.
I szyderczo się uśmiecha.
Prawdopodobnie Żółty miał guza, jak wspomniana Hinduska... sądzicie, że Tereska z obrazka też zamieniłą ją w jakąś Fioletkę cycóś?
Oraz żywię nadzieję, że cud dokonany na Żółtym zostanie uznany pzrez watykańskich kawalarzy i Agnes dostanie generalskie szlify.
Gdyby jednak nie... to Christopher Hitchens skreślił kilka słów prawdy w rzeczonym temacie - być może to pomoże?
Dla słabo czytającyh i lubiących ruchome obrazki Christopher też coś przygotował (kolejne części sami znajdziecie)
Faceci poprzebierani w sukienki i śmieszne czapki oznajmili urbi et orbi, że jedna ich kumpela - Agnes Gonxha Bojaxhiu (pseudonim watykańsko sceniczny - Matka Teresa) od teraz będzie świętą. Znaczy to tyle, że gdy ktoś zechce opowiedzieć prawdę o jej oszustwach i draństwach, to podpadnie pod 196 paragraf Kodeksu Karnego.
To dość chytry sposób na ochronę swoich inetresów. I jaki słodziutki.
Oni tam, w tym Watykanie, to wydumali sobie, że aby zostać takim kimś, co się do niego modlić trzeba, to należy udowodnić, że on cudy porobił.
No to sobie udowodnili... jakaś nawiedzona Hinduska zeznała, że miała guza złośliwego, ale z obrazka Agnes wyskoczył promień i już guza nie było. Proste, nie? Chyba każdy widział w Gwiezdnych Wojnach takie promienie... zatem to musi być prawda.
Wprawdzie jej lekarz twierdził, że to była pospolita cysta i zgubiła się dzięki działaniu leków, ale co on tam wie, konował jakiś. Watykańscy wiedzą lepiej.
W związku z tym pragnę dołożyć swą cegiełkę do świętości świętej już Albanki.
Wprawdzie Terska, jak wspomniałęm, świętą już jest, ale jeśli udwodni się jeszcze jeden cud, to jest nadzieja, że zostanie oberświętą. Zdetronizuje tym samym nieślubnego syna Maryśki (tej, co to ją duch święty przeleciał) oraz w promocji za mówinie złego słowa o Teresce będzie groziło łamanie kołem, rozrywanie końmi oraz spalenie resztek na stosie.
Pragnę zaświadczyć o cudzie.
Było tak...
Jedziemy sobie z kolegą moim Żółtym, co go pewnie znacie i pamiętacie...
I nagle z obrazka Tereski, co go mam zawsze przy sobie, wyskoczył promień, trafił Żółtego wtfasz, się zadymiło, zakotłowało, pociemniało, nastąpił przelotny opad burzy.
Gdy już pojaśniało to...
...że Żółty to już zupełni ktoś inny.
Fjo Lettowy.
I szyderczo się uśmiecha.
Prawdopodobnie Żółty miał guza, jak wspomniana Hinduska... sądzicie, że Tereska z obrazka też zamieniłą ją w jakąś Fioletkę cycóś?
Oraz żywię nadzieję, że cud dokonany na Żółtym zostanie uznany pzrez watykańskich kawalarzy i Agnes dostanie generalskie szlify.
Gdyby jednak nie... to Christopher Hitchens skreślił kilka słów prawdy w rzeczonym temacie - być może to pomoże?
Dla słabo czytającyh i lubiących ruchome obrazki Christopher też coś przygotował (kolejne części sami znajdziecie)
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 62.51 km
w terenie: 55.00 km
ukręciłem: 62.51 km
w terenie: 55.00 km
trwało to:
02:37
ze średnią: 23.89 km/h
Maksiu jechał: 44.00
km/hze średnią: 23.89 km/h
temperatura:
27.0
tętno Maksa: 180 ( 93%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 238 m
kalorie: 985
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Wierze
Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 04.09.2016 | Komentarze 10
~Jadąc dumałem, co jest do mnie niepodobne (dumanie w sensie).
O wierze, a może wieży... się pogubiłem.
Po chwili się odnalazłem.
Bo jeśli nie ma boga, to w kogo nie wierzą ateiści?
Szach mat pogańskie łotry i inni heretycy. Na stos.
Być ateistą to żaden wstyd. Wprost przeciwnie: wyprostowana postawa, która pozwala spoglądać dalej, powinna być powodem do dumy - bo ateizm prawie zawsze świadczy o zdrowej niezależności umysłu, czy wręcz umysłowego zdrowia.
Wielu jest ludzi, którzy w głębi duszy wiedzą, że są ateistami, ale boją się do tego przyznać nawet własnej rodzinie, a niekiedy nawet samym sobie.
Boją się po części dlatego, że samo słowo "ateista" starannie obudowano najgorszymi, najbardziej przerażającymi skojarzeniami.
Tako rzekł był kiedyś Richard Dawkins, a może nawet napisał te kilka słów w "Bogu urojonym", nie pamietam.
Przecztajcie tę książkę, literki niie gryzą, a może pobudzą do myślenia...
Pamiętacie jeszcze?
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 90.98 km
w terenie: 0.00 km
ukręciłem: 90.98 km
w terenie: 0.00 km
trwało to:
03:16
ze średnią: 27.85 km/h
Maksiu jechał: 51.00
km/hze średnią: 27.85 km/h
temperatura:
25.0
tętno Maksa: 188 ( 97%)
tętno średnie: 138 ( 71%)
w górę: 564 m
kalorie: 1260
kcal
na rykszy: Szoszon the Giant
w towarzystwie:
Charty
Sobota, 3 września 2016 · dodano: 03.09.2016 | Komentarze 0
~
Harty to jakby mocno rozległy temat... na dzisiejszym wykładzie poruszymy zaledwie kilka aspektów życia, w których harty się pojawiają, być może ważnych aspektów, a może nie. Pewności nie ma.
By w ogóle móc mówić o tak zwanym życiu, to trzeba twardym być. Niczym Roman Bratny. Zatem zahartować się należy... tak, jak niegdyś hartowała się stal.
Do hartowania wybrałem zbiornik wodny. Z wodą mocno skażoną promieniami jakimiś tam, dokładnie nie wiem jakimi, ale żyją tu okonie wielkości słoni oraz syrenki. 104 i 105.
Być tak może, że to z powodu kominów, co je tam widać, gdyż albowiem dym przez nie puszczany wpada do tej właśnie wody.
Innym elementem hartów jest Beata.
Beata Hart w wersji niegrzecznej (bo w grzecznej także występuje) ponoć zawstydziła samego Roberta z Plantów, co mu po obejrzeniu tego wykonu spadli kapcie i przyznał Beacie dożywotni tytuł. Plotka nie mówi o jaki tytuł chodzi...
By w ogóle móc mówić o tak zwanym życiu, to trzeba twardym być. Niczym Roman Bratny. Zatem zahartować się należy... tak, jak niegdyś hartowała się stal.
Do hartowania wybrałem zbiornik wodny. Z wodą mocno skażoną promieniami jakimiś tam, dokładnie nie wiem jakimi, ale żyją tu okonie wielkości słoni oraz syrenki. 104 i 105.
Być tak może, że to z powodu kominów, co je tam widać, gdyż albowiem dym przez nie puszczany wpada do tej właśnie wody.
Innym elementem hartów jest Beata.
Beata Hart w wersji niegrzecznej (bo w grzecznej także występuje) ponoć zawstydziła samego Roberta z Plantów, co mu po obejrzeniu tego wykonu spadli kapcie i przyznał Beacie dożywotni tytuł. Plotka nie mówi o jaki tytuł chodzi...
Pudelek.pl (oraz jeszcze jakiś inny portal cechujący się wiarygodnością) podał, że Beata ma brata. To Danny Hart.
Tu w wersji nie tak znowu nowej, acz mocno ubłoconej, czyli też niezbyt grzecznej, oraz przede wszystkim wielce mistrzowskiej. Komentatorzy także stanęli na wysokości zadania.
Tu w wersji nie tak znowu nowej, acz mocno ubłoconej, czyli też niezbyt grzecznej, oraz przede wszystkim wielce mistrzowskiej. Komentatorzy także stanęli na wysokości zadania.
Zdarzyło się dziś także, że harty poszły w las.
Wprawdzie był to las krzyży oraz niektórzy twierdzą, że to ogary szły.
Otóż ci, którzy przy trym obstają, raczą być w mylnym błędzie. Powszechnie sądzi się, że to ogary były, ale sprawa ma się podobnie, jak z Jeźdźcami Apokalipsy. Wszyscy twierdzą, że było ich czterech, a tak naprawdę było pięciu... tyle, że jeden odszedł, zanim stali się sławni. Można to łatwo sprawdzić, wszystko jest wyłożone w "Złodzieju Czasu" autorstwa sir Terrego.
Zatem... już wiemy (bo dowód przeprowadziłem powyżej), że ogary, co poszli w las, to tak naprawdę były harty. Harty, czyli małe psy - dziecka dużych chartów. Literkę C otrzymują po ukończeniu drugiego roku życia. A przecież oczywistym jest, że dwuletnie psy są już na tyle ułożone, że nie spierdoliły by do lasu.
Pfff... niby wszystko takie jasne, a każdemu z osobna trzeba tłumaczyć.
No i jeszcze.
Jest jedna sprawa okołohartowa.
Trzeba uratować, ale nie wyzwolić, jeden hart... a dokładnie to heart.
Sprawa jest o wiele poważniejsza niż się Wam wydaje. Szczegóły tutaj. Każdy, kto nie przeczyta owych szczegółów ma wryj (a drugiego do ręki).
No!
~
Kategoria Samotnie, Strefa rock'n'rolla, Wokół Gliwic
w sumie...
ukręciłem: 63.20 km
w terenie: 55.00 km
ukręciłem: 63.20 km
w terenie: 55.00 km
trwało to:
02:51
ze średnią: 22.18 km/h
Maksiu jechał: 42.00
km/hze średnią: 22.18 km/h
temperatura:
25.0
tętno Maksa: 163 ( 84%)
tętno średnie: 126 ( 65%)
w górę: 190 m
kalorie: 866
kcal
na rykszy: Specyk 12.2
w towarzystwie:
Romek
Czwartek, 1 września 2016 · dodano: 01.09.2016 | Komentarze 3
~Roman tycznie dziś było.
Każde mijane po drodze drzewo, każdy kamień, korzeń oraz zbiornik wodny przypominał mi tamte chwile. Wspomnienia po części przykryte mgłą niepamięci, lecz na tyle ostre, w większości miłe i wilgotne, choć po części także i bolesne...
Miejsca, które odkrywaliśmy razem, a do których dziś dotarłem, sprawiły, że poczułem zapach twej skóry, dotyk dłoni, usłyszałem twój zniewalający głos.
Roman...
Każde mijane po drodze drzewo, każdy kamień, korzeń oraz zbiornik wodny przypominał mi tamte chwile. Wspomnienia po części przykryte mgłą niepamięci, lecz na tyle ostre, w większości miłe i wilgotne, choć po części także i bolesne...
Miejsca, które odkrywaliśmy razem, a do których dziś dotarłem, sprawiły, że poczułem zapach twej skóry, dotyk dłoni, usłyszałem twój zniewalający głos.
Roman...
- O czym myślisz, kochanie? – miękkość z jaką wypowiedziała te słowa, miała w sobie coś na kształt obietnicy.
- Eghmm… no ten, no wiesz…
- Nie wiem, powiedz.
- O seksie tak trochę.
- Tak trochę?
- O masturbacji.
- No tak. – zmieniony już trochę głos mógł sugerować rezygnację, ale nie byłem pewien – I cóż wymyśliłeś?
- Posłuchaj. Wydaje mi się, że gdy to robię sam, to mam takie doznania, jakich oczekuję. Ręka idealnie dopasowuje się do członka i jest lepsza niż najlepsza pochwa i najzmyślniejsze usta.
- Paliłeś? Beze mnie.
- Nie, nie paliłem. Słuchaj dalej, nie da się przecież zaprzeczyć, że sam mogę regulować nacisk i częstotliwość skurczów. Realizuję wówczas marzenia, których z partnerką mogę nie zrealizować. Poza tym masturbacja daje mi zawsze stuprocentowy orgazm, a z partnerką bywa bardzo różnie. Zgodzisz się ze mną?
- Jeśli tak, to po jaką cholerę wciąż chcesz się ze mną pieprzyć?
- No zgadnij.
- Spierdalaj. Jesteś pusty jak łeb Pinokia – wydęła wargi i po chili, uśmiechając się, dodała na powrót miękko:
- Kochanie.
- Eghmm… no ten, no wiesz…
- Nie wiem, powiedz.
- O seksie tak trochę.
- Tak trochę?
- O masturbacji.
- No tak. – zmieniony już trochę głos mógł sugerować rezygnację, ale nie byłem pewien – I cóż wymyśliłeś?
- Posłuchaj. Wydaje mi się, że gdy to robię sam, to mam takie doznania, jakich oczekuję. Ręka idealnie dopasowuje się do członka i jest lepsza niż najlepsza pochwa i najzmyślniejsze usta.
- Paliłeś? Beze mnie.
- Nie, nie paliłem. Słuchaj dalej, nie da się przecież zaprzeczyć, że sam mogę regulować nacisk i częstotliwość skurczów. Realizuję wówczas marzenia, których z partnerką mogę nie zrealizować. Poza tym masturbacja daje mi zawsze stuprocentowy orgazm, a z partnerką bywa bardzo różnie. Zgodzisz się ze mną?
- Jeśli tak, to po jaką cholerę wciąż chcesz się ze mną pieprzyć?
- No zgadnij.
- Spierdalaj. Jesteś pusty jak łeb Pinokia – wydęła wargi i po chili, uśmiechając się, dodała na powrót miękko:
- Kochanie.
~
Kategoria Samotnie, Wokół Gliwic